Intelektualnie i inteligentnie Mika napisała o książkach, z
pierza leciały wióry o ten temat (jak mawiał pewien przyuczony Francuz), to
dzisiaj będzie o prozie życia, wszak nie tylko literaturą człek żyje, chociaż
nie jestem pewna, czy tak nie jest w przypadku Księcia Małżonka (Kretowata,
potwierdź, ew. zaprzecz).
Zainspirowała mnie Ondrasza swoją intrygującą zagadką, której rozwiązanie oscyluje wokół
spraw nocnikowych. Czystym zbiegiem okoliczności kuryer przywiózł mi dziś
książkę, którą poleciła mi Nieoceniona Kretowata, a której bardzo dziękuję. Sporządziła dla mnie całą bibliografię!
Książka autorstwa Elżbiety Koweckiej jest
rewelacyjna, a nosi ona tytuł „W salonie i w kuchni”. Zawsze
interesowały mnie takie ciekawostki obyczajowe minionych wieków, a dotąd jakoś
nie trafiłam na stosowną literaturę. A nie byłam widocznie dość zdeterminowana,
aby bardziej się przyłożyć do poszukiwań. Sprawę ułatwiła mi Kretowata właśnie,
podając autorów i tytuły jak krowie na rowie. Myślałam, że po bibliotekach mus
będzie polatać, tymczasem klik, ot tak, dla pewności, i oto jest!
Otwieram
książkę w przypadkowym miejscu, a tam…
Teraz trochę suspensu.
Poniższe zdjęcia zrobiłam w naszym ogrodzie. Stał sobie na uboczu i
stoi tam nadal. Przywiązałam się, poza tym szkoda mi roślin, które go oplotły
wreszcie, bo trwało to i trwało oraz jaszczurek, które mieszkają pod dachówkami. No i stanowi atrakcję dla zwiedzających. Latem wygląda o wiele lepiej!
Czy wiecie, co to jest?
A to? |
Teraz już wiecie? |
Sławojka? Wychodek? Toaleta? WC? Otóż nie, nie i nie! To jest
KAKATORIUM, lub inaczej KAKUAR! Wiedziałam, że mam w ogrodzie arboretum, że mam
szambonarium i alpinarium oraz wistarium, ale żeby KAKATORIUM??? W dodatku
dwuosobowe!!!
Tego właśnie dowiedziałam się otworzywszy książkę w
przypadkowym miejscu. Tak mnie to rozśmieszyło, że poleciałam zaraz do kompa.
Nazwa ”kakatorium” pochodzi od francuskiego rzeczownika caca, (czyt.. kaka), czyli, eee… no … powiem elegancko – ekskrementy.
Oto co pisze autorka:
„Niejednokrotnie we
dworze znajdował się tylko jeden „kakuar”. Zwany też „kakatorium”, czyli ustęp.
Przylegał on najczęściej do sypialni państwa domu i dla nich tylko był
dostępny. Stał tam „stolec taboretową robotą z naczyniem blaszanym” albo „stolec
zasuwany z naczyniem glinianym”. Był to rodzaj fotela nieraz z miękkim zapleckiem
i z poręczami wybijanymi aksamitem lub safianem (…).
Marian Bogdanowicz,
wspominając swoją bytność pod koniec XIX wieku w gościnnym a zamożnym dworze w
Sądowej Wiszni pod Lwowem pisze, iż nie było tam ani jednego miejsca
ustronnego, rolę jego pełnił „wędrowny słupek, który co rano obnoszono po
gościnnych pokojach. Stojący za drzwiami lokaj pośpieszał jego kolejnych
użytkowników, mówiąc, że już inni czekają bardzo pilnie na to tak nieodzowne
naczynie”.
Sama nie wiem, czy wolałabym być tym lokajem, czy kolejnym
użytkownikiem?
Następnym razem głęboko się zastanowię, zanim powiem, że
fajnie byłoby mieć pałac jaki i damą być…
Kto z Was wiedział, że ma w domu kakatorium, ręka w górę! Od dziś
będę udawać się do kakatorium, albo do kakuaru. Brzmi prawie jak buduar,
nieprawdaż?
Ostatnie zdjęcie nie ma związku ze sprawą, zrobiłam je przy
okazji fotografowania kakatorium. Kwitnie. Po prostu. To krzew zwany potocznie
pigwą. A bez! Szkoda gadać. Z lękiem na to patrzę.
Ja tam nie znam takich obcych wyrazów ;), ale dzięki Tobie się dokształciłam :)
OdpowiedzUsuńTwoje kakatorium jest niesamowite, takie podwójne to chyba rzadko się trafia, gospodarze mogli od rana sobie pogadać, ustalić plan dnia, czy menu na obiad ... same plusy :))
Chociaż, jeśli chodzi o powyższe słówko, słyszałam określenie "wykakać się".
Też nie podobają się mi te kwitnące roślinki, bo straszą mrozami od przyszłego tygodnia.
Zwłaszcza menu na obiad!
UsuńMam kakatorium razem z lavatorium. Ale tego pierwszego nie znałam. Będę używać ( słowa ).
OdpowiedzUsuńRewelka, nie?
UsuńKaka boudin?
UsuńC'est ca.
UsuńNasze kakatorium od razu mnie urzekło, że dwuosobowe! W karty pograć można, z dzieckiem lekcje omówić...
OdpowiedzUsuńCzłowiek to się całe życie uczy :))) ale ten podwójny kakakuar jest niesamowity :)))
OdpowiedzUsuńZauważ, że jedno "stanowisko" jest niżej. Dal damy.
OdpowiedzUsuńDla oczywiście miało być.
OdpowiedzUsuńMała dygresja-na moim podwórku stoi duży jesion.Jest z nami od początku i czyli ponad 20 lat.Kilka razy chcieliśmy go ściąć bo to nijakie drzewo ale...jak się wprowadziliśmy o jesion cieniutki wtedy opierał się "ustęp" [słownictwo oryginalne tubylców] a,że w domu wtedy nie mieliśmy kakauara więc mój tata jak przyjeżdżał tam chodził sobie spokojnie i załatwiał temat.My ....pominę milczeniem ale często byłam w mieście u mamy.W rzeczonym nie byłam ani razu.Dodam ,ze to była druga połowa XX wielu lata 80 a po wsiach tak się załatwiało.Taty nie ma,"ustępu" jak na Twoim zdjęciu [ u Ciebie murowany,nasz był drewniany] nie ma a jesion przez sentyment został i nikt nie ma sumienia go ściąć.
OdpowiedzUsuńCo do mebelka- jeżeli to toaleta to jak one tam wchodziły i jak siedziały ale jeżeli w pałacach jak piszesz załatwiali "przy słupku" to pewnie i tu dawały sobie radę
Słupek by się przydał mojemu Tobiemu
Pozdrawiam
Nadal we wsi tu i tam tak się sprawy załatwia. Mogę pokazać palcem.
UsuńU nas jest jeden dom bez prądu, z wyboru, bo tak. Nie ma to nic wspólnego z ekologią, oszczędnością, czy inną ideologią. Nie chcum, bo do czegu jem prund?
A co, u nas we wsi też tacy som. Bliźniaki. Jak im proąd odcięli, to się okazało, że nie potrzebują. No to nie mają.
UsuńA jeżeli chodzi o kakuara Twojego rozplanowanie, to uważam, że siedziska powinny być zwrócone do siebie frontalnie, że tak powiem. Natomiast kakuar z funkcją do gry w brydża to każdy jest sobie w stanie wyobrazić.
W brydża? We dwóch (dwoje)? Chyba, że z dziadkami.
UsuńW czwórkę.
UsuńTo wiem. Trza by jakąś dostawkę wtedy. Ale to można takie kakuary przenośne obstalować.
UsuńA ja zamiast kakuar przeczytałam kazuar i myślę sobie o co chodzi bo na pewno nie o moje maleńkie kurki :)
OdpowiedzUsuńps Kakuar kakuarem, ale ja to bym chciała mieć buduar :)
Podejrzewam, że co bogatsze damy, w buduarze miały i kakuar do własnej dyspozycji. Jeszcze nie doczytałam. Twoje śliczne kurki na głowę biją kazuary - one złośliwe są, w przeciwieństwie do kurek.
UsuńBoni, mnie się też z kazuarem skojarzyło... Wyobrażasz sobie kazuara w kakuarze???
UsuńW moim się nie zmieści.
UsuńTo se nogi wyciągnie przez otwór wyjściowy...
UsuńZarośnięty. Zdjęcie robiłam na ślepaka.
UsuńJa to widzę tak: kakuar, obok kazuar, na kakuarze stoi kogucik i patrzy na kazuara
Usuńczy jakoś tak
Jak w tych bajkach, co to ich nie lubiłam, że szedł kakuar, za nim kazuar, za kazuarem kogut, za kogutem żabka itd...
UsuńŻabka - nie, rzepka! Jędrna i krzepka.
UsuńA ja...majac chyba 12 lat abo i mniej, palilam z kolezankami dziadkowe popularne w kakatorium :) Sprawa sie wydala, bo dziadek bystry byl i zauwazyl braki w zapasach :) Tero jak to pisze to mi wstyd :)
OdpowiedzUsuńWstyd, że paliłaś, czy że w kakatorium, czy że dziadkowe?
OdpowiedzUsuńWszystko naraz Hana.
UsuńBiedna Ty Orszulka, takie brzemię nieść przez życie...
UsuńMinelo troche lat, kakatorium ni ma, kwiatki tero tam posadzilam, dziadka ni ma, popularnych juz chyba tez ni ma.
UsuńPrzynajmniej kwiatki dobrze rosną.
UsuńChyba zrobię specjalne obwieszczenie na drzwiach, że to kakuar właśnie. Tym bardziej , że mój osobisty jest dla mnie miejscem szczególnym, jako źródło inspiracji (sic ! ;) ), wypracowane przez lata .
OdpowiedzUsuńTu wyjaśnię : Do bardzo już dorosłego wieku mieszkałam w mieszkaniu komunalnym, przydzielonym jeszcze mojej babci, po wojnie, w starej willi z płazów, należącej niegdyś do rodziny Korfantych, których wywłaszczono ( :( ). Dom i owszem, był na swój sposób ,do pewnego czasu , urokliwy, ale na piętrze mieszkało kilka, zupełnie obcych sobie, rodzin - a kibelek był wspólny. Pomijam wędrówki doń w środku nocy, w zimie w temperaturze niczemu nie sprzyjającej ( ewentualnie budowaniu igloo), sprawdzanie- zajęte czy nie - ale ogólnie atmosfera w nim była również jakby... niesprzyjająca.
I kiedy zamieszkałam we własnym mieszkaniu, to właśnie kakuar stał się miejscem, powiem odważnie : ulubionym. Z zapasem własnych gazet oraz z, kolejno pojawiającymi się na ścianach, znalezionymi w literaturze, sentencjami. Najpierw na drzwiach, że tak powiem :vis a vis kakuarującego. Walczył z nimi ( z niezrozumiałego dla mnie powodu ) mój ex. Skutecznie zawalczyła pani od sprzątania, która kiedyś drzwi mi umyła, zanim zdążyłam kwiknąć. No cóż, jak to w życiu bywa- zniknął ex, zniknęła pani, a sentencje zostały i pomału, pomału zaczęły z drzwi przechodzić na ściany i dziś cały mój kakuar stanowi jakże esencjonalne źródło przemyśleń, a dla mnie, dodatkowo, poświadczenie kolejnych etapów mojego życia i wiążących się z nimi nastrojów.
Pierwszym napisem było : "myśl o samobójstwie jest wielką pociechą; z jej pomocą można przeżyć niejedną trudną chwilę". Potem, kiedyś, ( po wielu innych) pojawiło się :" z każdym dniem wzrasta liczba ludzi, którzy mogą mnie pocałować w dupę". A w ostatnich latach : "choć to, psiamać, życia popołudnie - jest cudnie".
Są sentencje żartobliwe, są i serio. Zacytowałam ( zresztą cytaty właśnie kocham od dzieciństwa) akurat te, bo oddają emocje.
A mina gościa, który po raz pierwszy wchodzi do mojego kakatorium i wychodzi po dobrych 20 minutach - bezcenna!
Sentencja nr jeden, jakże prawdziwa. Rozmyślania nad tym, jak zamierzam zejść z tego świata, uratowały mi życie ładnych parę razy.
UsuńMnie się jednakowoż bardziej podoba ta druga. Jest radośniejsza. A jaka prawdziwa! Ćwiczę to na własnej.
UsuńUmiesz się tak wygiąć???
UsuńPewnie. Pikuś.
UsuńBloggeru dzisiaj odwala chyba.
Nastroje mi falowały...
UsuńO Jezu, ćwiczyć zacznę. Też chcę się pocałować w dupę.
UsuńWyginasz się do przodu, czy do tyłu?
UsuńDo przodu nie, bo mi biust przeszkadza. Do tyłu, tak trochę bokiem.
UsuńI wykręcam głowę jak Meryl Streep w "Ze śmiercią jej do twarzy". To mnie zainspirowało.
UsuńBiust rozgarniaj na boki.
UsuńSprawdziłam oba rozwiązania, szyję mam za krótką o około 70 cm. Szkoda.
UsuńPróbowałam (rozgarniać), ale wraca.
UsuńA na siedząco próbowałaś? Wtedy odległość jest mniejsza o długość nóg.
UsuńDo przodu walę głową o podłogę, musiałabym zrobić wykop.
UsuńA do tyłu mimo wszystko brakuje. No i siedzę przecież na niej, to jak mam ją ucałować?
Wejdź na ryczkę.
UsuńAle jak to głową o podłogę? To masz takie krótkie nogi?
UsuńNajwyraźniej.
UsuńTo jak w Twoim wierszu:
UsuńDupa, dupa, dupa wielka
Choć na nóżkach kurdupelka
Seksi, seksi, seksi dupka
Chyba skusi tylko głupka.
Nie zniechęcaj się. Próbuj z ryczką.
UsuńPocałuję ryczkę. Na dobry początek.
UsuńRyczka to nie klamka!
UsuńKlamki nie pocałuję. A już na pewno nie Twojej.:-)
UsuńGratuluję dziewczynki giętkich kręgosłupów!!!
UsuńSentencje u Mai niejednokrotnie czytałam...
Nigdy na to nie pozwolę, Agniecha, choćbyś nie wiem, jak prosiła!
UsuńJuż widzę, jak chowasz wszystkie klamki. W tej odległej, niewyobrażalnej rzeczywistości równoległej, w której udało mi się znaleźć czas, coby Cię nawiedzić.
UsuńCoraz bardziej żałuję, że nie wpadłam do Ciebie przy okazji pobytu w Z.
OdpowiedzUsuńSentencje krzepiące, nie powiem. Przynajmniej te przytoczone.
A co z ew. remontem?
To miejsce już remontowi nie podlega!
UsuńA oględziny odrobimy najszybciej, jak się da!
Następnym razem Ci nie odpuszczę.
UsuńTrzymam Cię za słowo!
UsuńTrzymaj, trzymaj, żebym się nie puściła!
UsuńPewien mój znajomy, na wakacjach, gdzie chodziło się do sławojki, zwykł był podśpiewywać sobie po powrocie stamtąd: Wychodzę leetki, z cichej klozeetki...
OdpowiedzUsuńZawsze mam to skojarzenie, ale to zawsze, kiedy Frodo wypada z krzaczorów po załatwieniu sprawy i bryka wtedy, jakby motylem był!
OdpowiedzUsuńA skoro już zabrnęliśmy w te wzniosłe tematy, widział kto vomitorium?
OdpowiedzUsuńKakatorium spoko może robić za vomitorium.
OdpowiedzUsuńhttp://www.elektryk.hg.pl/fotografie/s14/index.html
Usuńmoże, ale to nie to samo.
Agniecha, dworujesz sobie! Gdzieś to znalazła?
OdpowiedzUsuńWpisałam w gugiel "rzygalnia" i znalazło się samo.
UsuńA ja głupia myślałam, że to vomitorium!
UsuńNo żeż, przecież to to samo!
UsuńTeż dwuosobowa?
UsuńOj, Agniecha!
UsuńMaja - wygląda na wieloosobową!
:-D :-D
UsuńCzy to jest w jakiejś izbie wytrzeźwień?????
UsuńMożesz mieć rację.
UsuńChociaż nie, nie byłoby ikonki nad, bo pijanice i tak na oczy nie widzą i womitujo gdzie popadnie. Może w dalekobieżnych autobusach? Albo na promie?
UsuńTak, na promie, na pewno! Ikonka jest uniwersalna bardzo!
UsuńTytuł był że to w jakiej knajpie koł wawelka (?)
UsuńNajbardziej podoba mi się ikonka nad!
OdpowiedzUsuńMi też. Kiedyś, nie wiem gdzie, widziałam zdjęcie rzygalni czeskiej, z poręczami po bokach do trzymania. Bardzo praktyczna i elegancka.
UsuńPewnie w piwiarni u Szwejka!
UsuńNie pamiętam, niestety.
UsuńA zdjęcia przy haśle "vomitorium" skojarzyły mi się z artykułem z niegdysiejszych "Wysokich obcasów" :
OdpowiedzUsuńhttp://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,9400504,Cipkomat_prawde_ci_powie.html
Tyle tych urządzeń- prawdziwa nowoczesność w domu i zagrodzie...
UsuńGubi się człek, nie? Cipkomat, czy lokówka?
UsuńMaja, to ilustruje dyskusję, jaka miała miejsce u Kretowatej parę wpisów wstecz, na temat sposobów i kremów do wybielania odbytu!
OdpowiedzUsuńAle to pikuś. W Wysokich Extra przeczytałam, że robi się perfumy o zapachu potu i spermy oraz innych jeszcze fizjologicznych płynów. To nie żart! Ja już nie wiem. Skołowana jestem i demodee.
No patrz, a ja sobie pobiegam, porobię, poniemyję się parę dni i te wszystkie perfumy oprócz jednego tak sama z siebie - ekologicznie - wyprodukuję.
UsuńHe, każdy potrafi. Cała sztuka- te parę dni wytrzymać...
UsuńKrótko mówiąc, trendy jest zapach pt "wyciąg z fiuta"? ...... do czego to doszło.......
UsuńTeż mówię, żem skołowana. W tramwaju i w autobusie ludzie samych drogich perfum używają. A niby takie biedne.
OdpowiedzUsuńMój kakuar mazurski własnoręcznie pomalowałam w kaczki, całą rodzinkę i obwiesiłam obrazkami znalezionymi po śmietnikach. Takie małe muzeum się zrobiło. Zaś na sąsiedniej działce jest kakuar dwuosobowy, owinięty szmatami, bardzo fotogeniczny, szczególnie, jak wiatr wieje.
OdpowiedzUsuńPacz, też dwuosobowy! Ale jak to szmatami? Żeby cieplej było?
OdpowiedzUsuńKiedyś był drewniany, ale miejscowe zdemolowały, bo właściciel działki parę lat nie przyjeżdżał, teraz ze dwa lata bywa,a kakuar potrzebny, więc go szybko wyrychtował, nawet deskę zamontował i całość zamiast dech owinął szmatami. Szmaty wiadomo, wiatr targa, więc kibelek co sezon to zyskuje na urodzie:))
UsuńBoście nie wyrozumiały, że on funkcję stracha na wróble pełni po godzinach...
UsuńMiejscowych jakoś nie zestrachał!
UsuńBo to nie wróble.
UsuńCzy żeby coś sobie przyodziać, jakby co?
OdpowiedzUsuńA proszę!
OdpowiedzUsuńOstatnim krzykiem mody japońskich konstruktorów z firmy "Matsushita", jest w pełni elektroniczny sedes, z procesem usuwania fekaliów, zintegrowanym prysznicem analnym i suszarką wraz z rozpylaczem substancji dezynfekującej. Dodatkowo, japoński sedes przeprowadza przy okazji kontrolę stanu zdrowia, której wynik komunikuje za pośrednictwem generatora mowy ludzkiej. Może np. zakaszleć, gdy użytkownik pali, lub poinformować o braku higieny ze strony poprzedniego użytkownika toalety.
O nie mogę, jaki interaktywny!
UsuńA ciśnienie mierzy?
OdpowiedzUsuńA USG?
OdpowiedzUsuńJak transwaginalne to masz full wypas.
UsuńMoże test ciążowy od razu? Albo rektoskopię? Jak już, to już, full wypas ;)
UsuńTak jest! I prostatę bada!
UsuńMnie bardziej o głowę chodzi. EEG, tomografia, te rzeczy.
OdpowiedzUsuńCo przyłożysz...
UsuńChcesz powiedzieć, że głowę trzeba włożyć do kibla?
UsuńMimo wszystko, to łatwiejsze, niż całowanie.
UsuńW to, co ćwiczysz, oczywiście.
UsuńWkładanie głowy do kibla to łatwizna.
UsuńCzy ja wiem? W skłonie do przodu nie sięgam (krótkie nogi), do tyłu - spłuczka przeszkadza.
UsuńJa w pozycji modlitewnej na kolanach. Łatwiutkie, i spłukać samej można.
UsuńDopowiem jeszcze, że w rodzinie Iwaszkiewiczów funkcjonował czasownik "kakanie" i oznaczał... wiadomo co. Ich korespondencja i dzienniki są tego wyrazu pełne;) To zawsze i dla wszystkich było ważne;)
OdpowiedzUsuńKsiążę żyje tylko literatura, a ja literaturą i językiem - to znaczy, że można wszystko;)
Kowecka jest dobra na początek, łatwo dostępna i miła w lekturze, ale są i lepsze kwiaty - na najlepsze jednak trzeba się przejść, a czasem i przejechać do biblioteki;) A właściwie czytelni, bo tych najsuperowszych Ci nie dadzą do domu;)
Pozdrawiam i znikam jak kometa - mam teraz strasznie dużo na głowie;)
Dla takiej jak ja ignorantki, Kowecka na razie wystarczy!
UsuńNo i ten etap: "jak na kaku mówisz papu"- niestety.
UsuńA to z baru mlecznego, autentyk. Pani zamawia, pokrzykując w kierunku kuchni: "jeden kakał na gorąco ".
U nas na wsi inaczej nie mówią, tylko kakał!
UsuńPiękne!
UsuńMówią też momocz?
UsuńCo to jest?
UsuńKa-kał
Usuńmo-mocz.
Jąkają się?
UsuńJak kał-basa i mocz tenora u Chmielewskiej...
UsuńStój, stój, Kretowata!!!Książki w 5 przemianach łykacie?
OdpowiedzUsuńKsiążki tylko na surowo - takie sushi - też japońskie;)
UsuńA jeśli są w przekładzie? Niedobrym?
OdpowiedzUsuńWyrażenie cacare, od którego pochodzi zacne- caca, było mi znane. Kretowo, Iwaszkiewicz, jak wiadomo bywał często w Italii i pewnie też mu się spodobało ;)
OdpowiedzUsuńAle kakatorium, powala. Jak powiedziałam to Mojemu, zachłysnął się oscypkiem, a jak pokazałam podwójne Hanine, to już więcej nic nie przełknął :)
A : cacane?
UsuńCacane caca - i już mamy trening czystości.
Z zachwytu oczywiście???
OdpowiedzUsuńNo jasne. I jako wzmocnienie pozytywne.
UsuńLudzie, wystarczy się oddalić na chwilę, trochę popracować, przyjąć księdza po kolędzie, a tu takie jaja na grzędzie!
OdpowiedzUsuńKakatorium mi się niezwykle podoba, zresztą do dzieci mówią "zrób kaku", jakoś się to klei. To podwójne u Hany to jest szok, nie wolno takiego zabytku ruszać! Jakiś konserwator by się przydał.
Toteż nie ruszam, chociaż zakusy były. Może przerobię na altankę? Siedziska już są. Tylko podusie się położy.
OdpowiedzUsuńTo w tych skrzyneczkach o których mowię mozna by rabatki zrobić :)
UsuńMarcheweczkę posiać, pomidorki...
UsuńOne ciągle z zawartością?
UsuńTo twoje kakatorium ma jeszcze jedną ciekawostkę,mianowicie skrzynki na wiadomą rzecz,te przybytki które ja do tej pory znałam miały pod sobą po prostu doły :)
OdpowiedzUsuńJa też dotąd takich nie spotkałam. To już chyba wołałabym dół. Podejrzewam, że gospodarz nawoził sobie grządeczki.
OdpowiedzUsuńNauczycielka histori sztuki opowiadała nam że za kakarium w Wersalu robiły wszystkie te pięknie przycięte krzewy i drzewa ;)i dlatego wszyscy nosili przy sobie sole trzezwiące :)
OdpowiedzUsuńJak kilkadziesiąt lat temu sprowadziliśmy się do naszego mieszkania to na drzwiach naszego kakarium ,była tabliczka : Obowiązują karty wstępu ,przed nami mieszkali tam jacyś aktorzy . Znajomi którzy przychodzili w tym czasie do nas ,a było ich w tym czasie sporo ,mieli małą zagwozdkę . Tabliczka wisiała jakiś czas ,tak "dla jaj "
OdpowiedzUsuńAle karty wstępu do ustępu???
UsuńI na przykład, w sytuacji szczególnego nasilenia ruchu, dodatkowo możliwość użycia strapontenów.
UsuńA jakby przy okazji były i jaja- to dodatkowy koszyczek.
No bo ta tabliczka ,od początku była tam "dla jaj" ,bez koszyczka ;)
UsuńNasilony ruch to bywał nagminnie ,tylko nikt nie wpadł na pomysł z tymi straponentami ;)
Stoliczek przed, rolka szarego papieru i talerzyk na piniądze.
UsuńI babcia w kitelku:)
UsuńSpokojnie mogę to sobie wyobrazić, jeśli w pałacu był jeden, albo dwa kakuary. Co tam Wersal zresztą. Wyobrażasz sobie, jak to musiało wyglądać - dajmy na to - w Malborku? Bo kakuary to wynalazek późniejszy przecież. Poza tym, nawet jak taki kakuar był, to i tak wolałabym iść w krzoki.
OdpowiedzUsuńW Wersalu podobnież toalet nie było wcale ,ale w Malborku o ile sobie dobrze przypominam to przewodnik mówił że były już toalety .
UsuńKloaka była, jakie tam toalety. Zresztą to pierwszy zamek, jaki mi przyszedł do głowy. Może Krzyżaki to zmyślne bardziej były?
UsuńMasz rację to była kloaka ,trzeba nazywać rzeczy po imieniu ;)
UsuńNo co wy, niedouczki. W średniowieczu kible stanowiły ważny element obrony zamków. Widziałam w zamku pewnym u nas w okolicy, nazwy nie pomnę. Mur obronny wysoki bardzo krużganek zewnętrzny nad nim, zadaszony murowany, a na rogu samiusieńkim - ustęp. Patrzysz przez dziurę w dół, a tam 40 metrów do ziemi. Wyobraźcie sobie wroga, co oberwał pociskiem z takiej wysokości.
Usuńhttp://www.grodziec.com/
Usuńto był ten zamek
Ale że właśnie ponoć w Malborku odkryli jedno z najstarszych kakatoriów!
OdpowiedzUsuńMasz rację Mika ja też tak słyszałam .
UsuńNa obozie harcerskim (teraz już tak nie wolno, bo Senepid się czepia) budowaliśmy (sami) latryny: kopaliśmy rów długi i głęboki, nad rowem montowało się coś w rodzaju podpór pod siedzenia. Rzędem z jednej strony z 10 osób i tyleż samo z drugiej - bez parawaników:) Między dwoma "miejscówkami" jeden papier na gwoździu, na spółkę, dla oszczędności. Wszystko przykryte wielgachnym namiotem wojskowym:)Nie mogłam się przemóc tak przy ludziach - chadzałam w las:) Twoje kakatorium ma przynajmniej tylko dwie miejscówki:) Urzekły mnie tylne szuflady! Boskie pomysły:)
OdpowiedzUsuńBez parawaników???? A jak zastępowi coś zaszkodziło??
UsuńTrauma kompletna, nie dziwię się, że chadzałaś w las.
Matulu, Ondrasza, aż nie chce się wierzyć! Ktoś chyba zwariował! Też jeździłam na różne obozy, i to pewnie dawniej, niż Ty, ale czegoś takiego nie było!
UsuńWyobraź sobie te hordy krzyżackie tam stacjonujące i całą służbę do tego. Ile tych kakuarów mogli mieć? Nawet jeśli mieli kilka, to nie dla pospólstwa.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam i czytałam - świetna! polecam Ci również Salony Krakowskie :-)
OdpowiedzUsuńDzięki Paulina, te tematy (niekoniecznie kakuarne) mnie fascynują.
UsuńZanim nie poznałam troszkę włoszczyzny za sprawą mojej Przyjaciółki, która tam zamieszkała, nie wiedziałam, że kaka wołają na qpę. Teraz już wiem.
OdpowiedzUsuńA takie pozycje (książkowe) bardzo mnie fascynują. Skąd tylko czas mam na nie brać do diaska? Hę?
Nie martw się Tupajko, za jakieś 20 lat będziesz wolniejsza.
UsuńMożesz gromadzić lektury na emeryturę, potem i tak nie będzie za co kupić...
UsuńKochane dziewczynki, ja nie nadanżam. Protestuję! Za duże tempo. Ledwo dziś się trochu dorwałam w hucie, bo był dzień luźniejszy i nadrobiłam niemal całe zaległości, to już musiały się, kurna, zejść znowu i nadrzeć? Zajrzalam wieczorem - oho, jest nowy post w kurniku, lecę, że niby na bieżąco, otwieram - 129 komentarzy! To kiedy, ja się pytam, mam to ogarnąć? I to jeszcze przy tym kulejącym komputerku, co jak się czasem zatnie, to go wołami nie poźwignie, tylko trza czekać, aż mu się te tam procesy poukładją we flakach i nadążać zacznie jako tako, czyli jako teraz nadąża. Ale teraz to ja idę spać. Jutro doczytam. A taki fascynujący temat! Pobieżnie oczywiście przejrzałam komcie, bo jak mi tak wisiało urządzenie i się przesuwało/nie przesuwało, to co mi tam akurat wpadło w oko, to przeczytałam, tyle że bez ciągłości jakby trochę. Ale bo czy tu akurat ciągłość ma fundamentalne znaczenie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was, wariatki urocze, z góry mapy. :)
Hana, a Ciebie najspecjalniej pozdrawiam i Ty oczywiście wiesz ze względu na kogo. ;) Ucałuj go za uszami, tego świrusa niemożebnego (jeśli akurat nie wisi Wałkowi u szyi, bo jak tak, to im nie przeszkadzaj). :)
Jolko, Jolko, czekałam na ciebie przy poście o książkach a tu nic. A dzisiaj to się nie martw, Hana z dziewczynami tak popędziły z darciem, że ja też nie nadążyłam:))
UsuńJolko, Jolko, Czajnik aktualnie wisi na Frodku, całuję go bez przerwy, o ile nie gryzie i nie kopie! Dzisiaj ze mną spał, nawet parę godzin. Dopiero o świcie doczekał się eksmisji! Teraz znów lata po szafie, próbuje Grażynkę wywalić z tamtejszego koszyka.
Usuń"Ale bo czy tu akurat ciągłość ma fundamentalne znaczenie..."
UsuńHo, ho!!! I to jakie!
Otóż nie, Maju! Naprawdę, spróbuj poczytać też komentarze wyrywkowo. To się broni, jak bum cyk cyk. :)
UsuńCo innego te CUDOWNE WIERSZYKI sprzed kilku dni, które też wczoraj dopiero doczytywałam. Matko, byłam, mało tego, nadal jestem pod wrażeniem właśnie tej ciągłości, mimo że pisało Was kilka, i pewnie nie raz niemal jednocześnie. A to się wszystko tak ładnie zaplatało. POEZJA! Ciekawe, czy Słowacki zdołał się już po tamtej nocy otrząsnąć z niewątpliwych rozterek. ;)
Miko kochana, o książkach też wczoraj dopiero czytałam, bom zapóźniona, jak już wspomniałam. Jeszcze nie dokończyłam, bo musiałam wziąć się do pracy, ale już przeglądając komentarze pobieżnie, wzruszałam się przy niektórych tytułach. I nie tylko przy tytułach, ale i przy sposobach, do jakich uciekałyśmy się (wszystkie?), żeby poczytać: latarka pod kołdrą (to aż banalne ;), światło przez szybę drzwi, światło latarni, księżyca, ukrywanie książek pod zeszytami, że niby się odrabia lekcje. Ech! Wzruszające i zarazem humorystyczne. Co mi z tego pozostało? W zasadzie nie zabraniam synowi czytać do późna, niekiedy do bardzo późna. Tak późna, że ja już prawie wstaję, a on się kładzie spać. ;)
UsuńŚciskam Cię bardzo mocno - z pominięciem paluszków, które niech pomału i nieinwazyjnie dochodzą do siebie. :)
Pst! To wracam jeszcze do książek, póki mnie robota nie goni. ;)
UsuńCzasem nas napada na taką radosną twórczość, aczkolwiek nie zawsze jest to poezja. Radzimy sobie z gatunkami. A to opowiadanie, a to powieść w odcinkach...
UsuńW zasadzie dawno powieści nie było. Za Centusiem, który pojawił się u Kretowatej, niektórzy bardzo tęsknią. Ja tęsknię za Eustachym i Eulalią u Mnemo.
Dzięki Jolko za pozdrowienia dla paluchów:)) Niech cię jak najdłużej ta robota nie goni:)))
UsuńTeraz to już żarty się skończyły. Idę do buduaru, nie mylić z kakuarem. Czajnik i tak mnie napadnie przed świtem.
OdpowiedzUsuńDobranoc Kury Złotopióry.
No i proszę!!! Wszyscy śpią, tylko ja, małomiasteczkowy mieszczuch na kopytkach .
OdpowiedzUsuńWszystko przez domową trzodę: pies ma spadki cukru, musi jeść często a po trochu ; czasem w nocy dopada ją potworny, tak wielki, że spać nie może -głód. Musi dostać coś do jedzenia (wieczorem nie zostawię na zapas, bo zje wszystko jak Kruczek Kretowatej). I cóż, zwlokłam się, żeby zaserwować przedśniadanie, a nieprzytomna tym bardziej, że mój prosiak w środku nocy rozśpiewał się na cały głos i trzymało ją to dobre kilka minut.
Czuję, że to wszystko mniej lub bardziej przez pastelowość kur. :)
Albo Ich dzikość.
OdpowiedzUsuńNajpewniej jedno i drugie, ranny ptaszku!
UsuńWolę to drugie. Dzika kura to jest coś.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Twój prosiak nie jest wielki jak prosiak, bo jakby tak Ci taki zaśpiewał w środku nocy!
OdpowiedzUsuńNieduża, ale drze się nieźle. Na swój sposób jest to rozczulające tylko muszę równocześnie pacyfikować psa.
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=f2fMrzaRLYQ
to nie moja ale nawet podobna a ćwierka tak samo.
Oj, dziewczynki, jak wrócę do domu, to mam co czytać:) Tak fajnie się drze ! I o książkach, i wczoraj taki gówniany :) temat :)
OdpowiedzUsuńOstatnie dni mam zalatane. Wylatam rano, wlatam z powrotem wieczorem, padnięta. Jeden wnuś 3-latek w szpitalu, a ja latam pilnować drugiego 8-miesięcznego. Całe szczęście, że zawodowo mam komfort, i nie muszę się przed nikim tłumaczyć. Może po niedzieli się uspokoi. Te kicze to chyba do 15 można, choć te moje to takie słabe !
No już pisałam nawet do Hany, że cię nie ma i nie ma, dobrze, że jesteś choć na chwilę. Rzeczywiście ci się spiętrzyła rzeczywistość, trzymaj się dzielnie! Zdrowia dla wnuczka! A jak ząb?
UsuńKicze do 15, tak. Nie ma słabych, głosowanie będzie, a to, co się komu podoba, to sprawa indywidualna przecież! Dentysta pomógł?
OdpowiedzUsuńMam wielką nadzieję, że wnuś-3-latek zdrowieje, i że to nic poważnego. Wpadaj choćby na minutę.
Rzewnie wspominam jedno takie kakatorium, które w latach 80-tych mieliśmy na wsi przy rodzinnym domu mojej mamy. Mój ojciec zrobił kakatorium, zwane rzecz oczywista wychodek, ale i mnie się słowo kakatorium podoba :-) z... szafy. Tak, z wiejskiej szafy. Dziś bym rzuciła się i wydarła mu z rąk siekierę, gdyż szafa to była cudna, ozdobna, rękami mojego dziadka robiona, a zdolny był z niego rzemieślnik. Tego typu szafy dziś pieczołowicie restauruję i za czteropak od sąsiadów skupuję. Kakatorium, kóre posiadało dyndające w dwie strony drzwi od szafy, wygladało, jak miniaturowy hamerykański saloon. Oddający się kontemplacji i kakaniu delikwent był widoczny od strony głowy i od połowy łydek. Było to praktyczne, bo widać było, kiedy przybytek był zajęty ;-) Mimo wszystko, jakoś miałam tam wieczne zatwardzenie, bo podczas hm... kontemplacji w oczy zaglądali mi przechodzący drogą tubylcy i liczna urlopująca się rodzina :-) Taka mała trauma z dzieciństwa :-)
OdpowiedzUsuńO matulu, każdy by miał, ekhm, trudności. Twój Ojciec miał wyobraźnię - żeby z szafy zrobić kakatorium. Jednak nie starczyło jej do końca raczej, bo żeby je zrobić PRZY DRODZE? Pomyśl o takim rozwiązaniu na swoich nowych włościach - dla odstraszenia niewłaściwych gości. Wyślesz im mailem zdjęcia zabytkowych (bo przecież po to skupujesz szafy?) kakatoriów i masz ich z głowy. Chociaż, z mojego doświadczenia w tej mierze wynika, że to może okazać się mało skuteczne. Ale spróbować nie zawadzi.
OdpowiedzUsuńJezu posikałam się, czemu ja głupia tyle czasu nie mam ,żeby was regularnie czytać:)))
OdpowiedzUsuńHana dorzucę ci książkę" Czystość i brud" Gerogesa Vigarello ,moja ulubiona z czasów studenckich ,poczytaj sobie o kakatoriach wersalskich- bezcenne. Jeszcze parę takich kwiatków mam ,bo na studia poszłam głównie z tego powodu,żeby dowiedzieć się jak kiedyś wyglądało niewymowne :) uwielbiam takie "kwiatki"- jak to ,że Ludwik XIV po raz pierwszy nogi umył w wieku 7 lat, albo ,ze w średniowiecznym Krakowie bogaci mieszczanie zrzucali sie na cotygodniowe kąpiele biedaków w miejskich łaźniach...albo jak w barokowych francuskich domach przy obiedzie ,obok zastawy stołowej zawsze leżał tależyk i młoteczek do zabijania wszy. Albo dlaczego weszła moda na kryzy .ahhhh mniam:)
Kaktorium vel sławojkę mam prawie ze na przeciwko tarasu. Sąsiada . Drewnianą...
Talerzyk cholera analfabetyzm...
UsuńDlaczego weszła moda na kryzy???
UsuńBo pancie ze wstrętu do wody i mydła dostawały liszaji i nnych cholerstw,więc coraz bardziej musiały się zasłaniać:p
UsuńA potem była cooraz większa. I pokochali ją purytanie
Złoty Kocie, popatrz, jak to człowiekowi horyzonty się poszerzają przez zwykłe kakuarium. Za bibliografię dziękuję, aż się boję klikać, bo może się okazać, że jednym kliknięciem znów popłynę, bo nigdy nie kończy się na jednej książce. Wiesz, za jedną opłatą...
UsuńJak tak dalej pójdzie, zostanę kakuarologiem. O młoteczkach na wszy to się wie. Pańcie miały zawsze przy sobie puzderko jakoweś, co bogatsze, wysadzane drogimi kamieniami zapewne. Zastanawiam się nie od dziś, jak one zmuszały wszy do bezruchu, żeby w nie stuknąć młoteczkiem? Wiesz coś o tym? Może były już tak otumanione (wszy) z brudu, że było im wszystko jedno?
A wiesz o tym nigdy nie pomyślałam ?? Może te wszy jak się tej krwi błękitnej nachlały to jak po wódzi były ? I one je wtedy łap i chlast tym młoteczkiem... Bo w łeb się raczej mie waliły...
UsuńKlikać nie musisz ,mogę Ci pożyczyć jak byś chciała...mam jeszcze parę kwiatków tego typu
No więc, dziewczyny, dobrnęłam do końca - co nie było łatwe, wstrząsana paroksyzmami i ubolewając, żem tak spóźniona - i próbuję zebrać myśli ;-)) Cóż za temat! Gdybym wiedziała, że mamy kakatorium, a nie byle sławojkę, nie pozwoliłabym jej ruszyć! Jesteście wariatki i cudowne babki ;-))
OdpowiedzUsuńBrawo, Inkwizycjo! Przydzielam Ci Złote Jajo za wytrwałość. I ja jestem dumna z mojego dwuosobowego kakatorium i teraz to już na pewno nie dam go ruszyć. Mój już się zasadzał na cegłę rozbiórkową z tegoż, na szczęście odstąpił dobrowolnie.
OdpowiedzUsuńJa bym je jakoś ustroiła ,żeby uczcić takową budowlę. Jakieś poduszki ,firaneczka ,kwiatek??
UsuńNa razie niemałym wysiłkiem obsadziłam roślinami (nic tam nie chce rosnąć, ciekawe dlaczego?) Dotąd nie wpadłam na to, żeby go jakoś bardziej podkreślić.
UsuńA gości oprowadzać to nie łaska? Jak się ma takie znaczące i podwójne kakatorium
UsuńZastanawiam się, co maskowały męskie, XVII-wieczne pludry???
OdpowiedzUsuńOne nie maskowyały ,one uwypuklały...
UsuńNo dzie? Dupsko? Bo woryszki na to-co-wiesz to były wcześniej chyba.
OdpowiedzUsuńPanowie sobie tyłki żylaste podkreślali. Pludry pierwsze to chyba Niemcy wymyślili ,takie wojskowe gacie .
UsuńA woreczki to wiesz ,bo spodnie wcześniej to były dwie nogawki wiązane w pasie ,a na środku to co ,latać miało?
UsuńPrzecież to było szerokie i bufiaste, to jak podkreślali?
UsuńSłuchaj, Złoty Kocie, może to jest nisza? Trzeba wypromować takie woryszki! Szyć umiesz, a dzisiaj ludzie przez próżność kupią wszystko, byle trendy być! Można gacie z krokiem na kolanach nosić, to i woryszki chwycą! Wyobrażasz sobie? Takie ozdobne, najróżniejsze, wedle gustu, ale wszystkie sygnowane "Złoty Kot"!
OdpowiedzUsuń