Hala pojawiła się w moim życiu jakieś dwa lata po
przeprowadzce. Któregoś jesiennego dnia, wraz z córką stanęła u furtki i
rzekła: Jakbym mogła jedne jabłuszko,
bo jo wim, ktu je sadziuł. Ino so tak popatrzę. Jabłuszek dostała cały kosz, a
że jestem istotą ufną (niektórzy mówią, że naiwną), to i zaprosiłam Halę do
ogrodu. Szybko się okazało, że Hala jest ni mniej, ni więcej, a wnuczką
pierwszego po wojnie polskiego właściciela domu i spędziła tutaj połowę życia,
tu się urodziła, mieszkała z dziadkami i rodzicami, wyprowadziła się dopiero
„za mężem”. Dom kupiliśmy od kolejnych
już właścicieli, jakoś nie zagrzali tu miejsca, dom zresztą czas jakiś stał
pusty.
Hala jest osobą pragmatyczną, energiczną, konkretną do bólu
i bardzo dosadną – to część jej osobowości, niczego nie owija w bawełnę, wali
między oczy. Tamtego popołudnia bardzo się wzbraniała, jednak w końcu weszła do
domu. Ze wzruszenia uroniła łezkę, chodziła z pokoju do pokoju, pokazując,
co gdzie stało i jakie było. Weszła do sypialni i wskazując łóżko, rozemocjonowana powiedziała do swojej córki: „Zobocz, tutej my mieli wersalkę i tu my cię zrobili!”
Dzień był ciepły, zasiedliśmy z kawką w ogrodzie. Hala
umościła się w fotelu i wzrok wzniosła ku górze ze słowami: Pacz, babusia,
pacz, jak so teroz siedze na tych twoich zagunkach, tak żeś nos do ty roboty
guniuła, ino robota i robota a tero so tu kawkę pije. I co babusia powisz? Ci
mówię Hanuś, z tyndy*, jak tyn stół, oż tam do kuńca pyrki, kapucha, buroki, a ty ino rób i
rób, a i tak ci dupe szpadlym** przyklepium. I dalej: Ale żeście so fajnie tu
wyrychtowali***, nic nie widać z drogi. A dziadek ino brynczoł****, że cało wieś
widzi, czy un w gaciach, czy z gołum dupum, a un ino te jabłonki sadziuł.
Hala mieszka teraz w sąsiedniej wsi. Wiele lat temu w
tragicznych okolicznościach została wdową, mąż popełnił samobójstwo i została
sama z czworgiem nieletnich dzieci, bez pieniędzy, z długami i rozpoczętą
budową domu. Poradziła sobie, z pomocą nastoletnich wtedy synów zdołała własnym
sumptem skończyć dom, spłacić długi
wyprzedając co się dało, m.in. upadającą hodowlę świń. Ma niewielką rentę po mężu, trochę dorabia
sprzątaniem, uprawia ogródek, hoduje
kurki i - jak sama mówi – więcej niczego
nie potrzebuje. Mieszka teraz z jedną z córek, która zresztą za chwilę wyfrunie
z domu. Często do niej wpadam na sokawkę (no, wszystko mum porobiune, teroz (so)kawkę mogę wypić), zawsze coś mi o domu opowie, pokaże stare zdjęcia. A to jak była z
kołem emerytów w Poznaniu, mówili, że do tyotru, a tam ino śpiwali, o taki
jedny co z tereadorym romansowała, Jezus, Hanuś, jak mi się spać chciało, a
nawet ładnie śpiwali. Albo o mężu swoim, że tyn to Hanuś buł, mówie ci, im
wincy się w polu naj…ał, tym barzy baby mu się chciało, i o nieco despotycznej
chyba babusi, przed którą chowała się w znanym Wam kakuarium.
Dom Hali jest tak wysprzątany, ale tak, że aż. Nie widziałam
dotąd takiego porządku. Kurz chyba wyłapuje w powietrzu. Nie mam pojęcia, jakim
sposobem można utrzymać taki porządek. Kiedy wpadam na sokawkę, która
przeważnie już czeka na serwetkach wykrochmalonych tak, że pękają od tego, palą
się przystrojone świece. Czuję się wtedy
uhonorowana ponad miarę. Kiedy Hala wpada do mnie, zawsze dzierży w rękach
BLACHĘ ciasta i nigdy, przenigdy nie wypuści mnie ze swojego domu bez gościńca.
Kiedyś wcisnęła mi dwie golonki i woreczek zamrożonych klusków na szmacie***** ze
słowami: Weź, Hanuś, weź dla Twojegu, niech so chłop podje…
Hala ma adoratora. Wyrwał ją na cmentarzu w te słowy: Hala,
ty tu samo na tyn cmyntorz przychodzisz, jo tyż sum, może bymy poszli na piwo?
I poszli. Ale Hala adoratora trzyma na dystans: Hanuś, po co mi taki stary
dziod? Żeby mu gacie prać? A pier… Na piwo to so mogymy iść, ale ni ma to
tamto.
Hala jest szczera i autentyczna, niczego nie udaje. Bardzo
ją lubię i mamy fajny kontakt. Jest otwarta na świat i sądzę, że to jest jej
tajna broń, chociaż o tym nie wie. Jest potwierdzeniem dobrych tradycji i wraca mi wiarę w tutejszych ludzi.
Ps. Z oczywistych względów imię bohaterki zostało zmienione
Słowniczek:
*z tyndy - stąd
**szpadel - łopata
***wyrychtować - zrobić, przygotować, posprzątać
****brynczeć - marudzić, narzekać, zrzędzić
*****kluchy na szmacie - drożdżowe pyzy na parze
To jest to wyrychtowane, przez co wieś nie widzi, czy my w gaciach, czy z gołum dupum |
W zasadzie to se czytałam na głos, żeby melodię gwary słyszeć. Tak fajnie napisałaś, jakbym z Wami była na sokawce :) I myślę, że Hala nigdy Ci za plecami dupy nie obrobi. Ona jest szczera, i czuje Waszą szczerość i życzliwość . I fajnie :)... A ten bociek na kominie to żywy ?
OdpowiedzUsuńEwa, to Ty jesteś naszo?
UsuńWaszo :) Tylko nadal z doskoku i na króciutko. Ale czytam. Może lada dzień się uspokoi, to się na darcie załapię :) Tęsnię za nudą.
Usuńpees. uśmiechnęło mi się do "naszo" :)
Za nudą u siebie ! żeby nie było, że to TU nuda :)
UsuńEwuś, a jak zdrowie w rodzinie??
UsuńWłaśnie? Jak? Nuda znudzi Ci się po 3 godzinach nojwyży. Czasem też tak marzę, ale nie usiedze na dupsku.
UsuńZmienili małemu leki, poobserwowali jak reaguje na zmianę, i już wypiszą do domu. Do kontroli za 2 tygodnie.
UsuńOj, Mikuś ja chyba jak Ty będę się ze swoimi zębiszczami bujać ze dwa miesiące. No niby można by powyrywać, ale że na bohaterkę wychodzę wśród otoczenia, to się jeszcze pobujam:)
Taaa, też tak mam, że nie usiedzę, więc nuda w sferze marzeń niedościgłych :)
Strasznie długo go tam trzymali, maluszka. Biedny.
UsuńZ zębami też mam jazdę. Im bardziej dbam, tym szybsza jazda. Czasami myślę, że szufladka byłaby wybawieniem, bo normalnie...
Słuchajcie osoby z doświadczeniem, co swoje to swoje. Jak się jeszcze da ratować to ratować. I dostaniesz Ewuś Order Cichej Bohaterki:) Pozdrowienia dla Małego!
UsuńHala wymiata, trochę jednak musiałam ocenzurować jej wypowiedzi, bo gdybym poszła na żywca... Zawsze wracam od niej z bolącym brzuchem (ze śmiechu).
OdpowiedzUsuńBociek żywy jak byk, chociaż ubiegłoroczny. Ale już niedługo, już pakuje walizki,
Ciiiiii ........ , bo go wystraszysz .......
UsuńGoła dupa zza krzaka i już. Jak się postarasz, dobrze wypniesz, to na pewno będzie widać. Próbuj, a Ogniomistrz niech fotografuje.
OdpowiedzUsuńO, jeszcze jedno, sprzątasz, kiedy Hala ma Cię odwiedzić?
UsuńAgniecha, Ty to zaraz...
UsuńNie sprzątam, bo i tak nie doskoczę. Dla niej to u nas musi być straszny syf. Dziwię się, że przychodzi. Ja bym się brzydziła.
:D
UsuńHana, wariatko Ty!
Mówię Jolka, jak jest!
UsuńTakich Hal jest duzo na tym swiecie, ale to chyba wymierajacy gatunek, bo nielatwe zycie powoduje w ludziach zmiany. Na gorsze, niestety.
OdpowiedzUsuńHala ma coś, czego nazwać nie potrafię. Jakiś niepisany i nieuświadomiony nawet kodeks wewnętrzny, którym się kieruje. Można na niej polegać, jak na Zawiszy. Kto jeszcze dziś pamięta kto to Zawisza nawiasem mówiąc?
OdpowiedzUsuńNa czym polegają zasady Zawiszy to nasze pokolenie pamięta ,ale znajomość zasad ,a postępowanie zgodnie z nimi to całkiem inna historia .
UsuńU mnie taka mieszka za płotem, to znana Wam Pani Jula. Ostatnio mówi do mnie na rajkach: "A ty wisz duo czego duoszło - łuni se dziecioka zrobili i tero lotajum ,a jo nawet ni mum czasu z tubum kawy wypić, powim im dzisiej: wuolne mum w kuńcu, ide do sumsiotki!" - Ale nie wyrwała się, nie przyszła;)
UsuńAle ktuo se dziecioka zrobiuł? Jei dziecioki? To mo przechlapane, bo na wsi to oczywista oczywistość, że wnuki wychowuje babcia (czyli po naszymu babusia). Psioczum, ale wychowujum, bo co zrobisz?
UsuńFajnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńHana ,a może ta despotyczna babusia była przyczyną ,że to kakuarium ma taką ,a nie inną konstrukcję ,no bo jak tam cała rodzina się przed nią ukrywała ;) a swoją drogą ,jeśliby jej ta babcia do roboty nie gnała , to potem nie poradziła by sobie w kryzysowej sytuacji , każdy kij ma dwa końce .
A w Soczi też będą podwójne kakuary- to może w ucieczce przed trenerem?
UsuńTaaak? Skąd Ty wiesz takie rzeczy???
Usuńhttps://www.google.pl/#q=wc+w+soczi&tbm=nws
Usuńinternet się przegląda!
Uwielbiom te naszum gware :)))
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść o Twojej Heli, fajne cytaty z niej ;) Dosadne i na temat :)
Hala bywa bardziej dosadna, ale przecież nie mogę. Jednak ta jej dosadność nie razi, jakoś tak naturalnie jest wpleciona w tok narracji...
UsuńWłaśnie, Hala, nie Hela.
UsuńNiektórym ludziom takie dosadnosci pasują, nie wiedzieć czemu. Mam takiego wuja, ma dar barwnego opowiadania, z wtrąceniami, które uważane są za wulgarne, ale nie u niego :)
Dobrze to wymyśliłaś, Mario N. Dziadek Hali go zbudował dobrze wiedząc, co robi. Jego żona (babusia znaczy) musiała mu dać popalić. Od razu mówiłam, że kakuar jest wieloosobowy, żeby można w karty grać.
OdpowiedzUsuńHala jest pokoleniem, dla którego ciężka praca jest czymś normalnym i naturalnym. Dzisiejszy świat gna na oślep, byle szybciej, byle łatwiej. Ludzie robią się roszczeniowi bez żadnego uzasadnienia. Biorą dużo, oddają mało, o ile w ogóle.
No cóż rozwój techniki to jes efekt ucieczki ludzi od ciężkiej pracy .
UsuńWiesz Maria, myślę, że nie ma niczego złego w tym, że ludzie sobie ułatwiają życie, zamiast utrudniać. Normalna sprawa. Inaczej tkwilibyśmy na etapie prania kijankami. Nie chodziło mi o pochwałę ciężkiej harówki. Raczej o to, że praca powoli przestaje być wartością. Nie ceni się profesjonalizmu, wiedzy, fachowcom nie płaci się godziwie, czasem nie płaci się wcale i guzik można zrobić. Ludzie chcą bogacić się szybko, mieć wszystko teraz, zaraz, natychmiast, po trupach choćby. A Hala "nosi w sobie" etos pracy, nawet do głowy jej nie przychodzi, że można mieć coś bez pracy.
UsuńPamiętam Halę z opowieści Twoich wcześniejszych. Fajna kobieta. A Waszum gware też uwielbiam. Sokawkę bym z Wami obiema wypiła.
OdpowiedzUsuńPokochałabyś Halę.
OdpowiedzUsuńTwoja Hale juz lubie, choc Jej nie znam. Mam swoja Hale u mnie na wsi. Zawsze swoim towarzystwem mnie stawia na nogi jak juz zaczynam kulec...Z moja Hala pijemy najpierw sokawke, a potem sozolte :)
OdpowiedzUsuńFajnie, ze takie Hale jeszcze gdzies sa :)
Orszulka, my też nie zawsze tylko sokawkę. Zależy, kto do kogo przyjeżdża i czym. Ludzi takich, jak Hala ciężkie przejścia zahartowały. Co teraz dla niej może być straszne? Szkoda, że człek durny taki i na czyimś przykładzie niczego się nie uczy. Musi lekcję od losu pobrać na własnym tyłku.
OdpowiedzUsuńJak Twoje nadwerężone członki?
Przeczytałam sobie ten post już wczoraj i wyobrażałam sobie jako żywo to wszystko, a dziś rano co piłam? Zgadniesz? Sokawkę! :))
OdpowiedzUsuńZdaje się, że sokawka poszła w świat!
UsuńA jak! Właśnie upiekłam ciasto drożdżowe i jutro rano sokawka i drożdżówka! Czego chcieć więcej?
UsuńDrugiej sokawki.
UsuńNiestety, ja zazwyczaj drugą drożdżówkę. I skutki są widoczne, oj bardzo.
UsuńPiękna ta opowieść o Hali , pamiętam twoje z niej cytaty, można się popłakać ze śmiechu:)) Babusia zapewne dała jej niezłą szkołę, ale też i przygotowała do trudnego życia, jakie ją czekało. Kakuar ani chybi miejscem schronienia musiał być... Bardzo cenię i szanuję takich ludzi jak Hala, którzy znają ciężką pracę ale się jej nie boją, a jednocześnie potrafią zachować ogromne poczucie humoru i radość życia.
OdpowiedzUsuńNo masz! Całkiem czymś innym jest opowieść na żywca, niż ta sama opowieść - napisana, chociaż starałam się.
UsuńBardzo fajna opowieść. Lubię takich ludzi. U nas na wsi na szczęście właściwie wszyscy ludzie są sympatyczni. Może na kawki się nie spotykamy (z niektórymi czasem na coś mocniejszego), ale lubię bardzo pogawędzić kupując jajka, czy podwożąc kogoś.
OdpowiedzUsuńW znajomych obrasta się z czasem, wszystko przed Tobą, Natalio, chyba jesteście na wsi od niedawna? Gdzieś tam jakaś Hala się chowa, na bank. Trzeba ją odkryć. Miałam szczęście, bo "moja" sama się odkryła.
Usuńoj, lubię Halę, czytam sobie- Helę, jak moja chrzesna Helena, lipnianka...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie poleciałaś jej oryginalnym tekstem, ale sobie dopowiadam, bo to Hela przecież:-)
Ale szpadel to szpadel, a łopata- łopata, czyli szufla, nie?
Szpadel to po naszymu łopata. Szufla to szypa. Tekst jest dosyć oryginalny, troszkę tylko przytępiłam tu i tam.
UsuńU mnie w domu zawsze szpadel...Hmmmmm...
OdpowiedzUsuńHale takie cenię bardzo....Gdybym miała taka za przyjaciółkę bliska i blisko, pewnie inaczej by moje życie teraz wyglądało.Pewnie by szybko posprzątała, a jak nie- to by kogo za kudły wzięła, a na mnie wrzasnęła, że anong mam i już. A gwaro- bardzo lubię. Tata mój czasem się popisywał (z czasów nauczycielstwa na Śląsku), lubię też poczytać, posłuchać i pooglądać.
Hala posprzątałaby. Na błysk. Mamy tutaj 6 jabłoni, co to je Hali dziadek posadził. Jabłek co roku mamy jakieś obłędne ilości, więc w pierwszym rzędzie dzielę się z Halą. Zawożę jej, bo sama nie jeździ samochodem. Ale kiedyś przyjechała po te jabłka z córką. Ubrane w kalosze, rękawiczki jakieś ochronne, skrzynki, wszystko miały. Jabłka, jak to jabłka - spadają i gniją, bo sama nie jestem w stanie ich przerobić, nawet ze znajomymi królika. Pod drzewami trawa, na to lecą też liście, jak to jesienią. Jednym słowem syf. Hala z córką wyzbierały wszystko. Co się nadawało zabrały, resztę wysprzątały, wzięły taczkę i wywiozły na kompost. Zagrabiły trawę i dopiero pojechały. Nie trafiały żadne argumenty np. taki, że nie sprzątam tego, bo samo zgnije...
UsuńWszystkich innych trzeba prosić, żeby jabłka wzięli, o zbieraniu i sprzątaniu nie mówię.
Ojeju, Hanuś, jaka cudowna opowieść! Jestem pod urokiem. Wracam pocytoć jeszczy roz. :) A wieczorem, kiedy wrócę do domu, to sokawkę wypiję za Wasze zdrowie i z myślą o Tobie i Twojej przyjaciółce. :)
OdpowiedzUsuńNo naprawdę, przy sokawce sobie jeszcze zarepetuję. :D
UsuńDzięki Jolka, sokawka za zdrowie Hali od razu lepiej smakuje, nie?
UsuńI dla takich ludzi warto zamieszkać na wsi. Oczywiście to nie jedyny atut. Choć bywa, że ludzie mogą i w odwrotny sposób "umilić" życie. Ale taka sąsiadka to skarb. W zamkniętych osiedlach domków nowobogackich pod miastem ludzie zaszywają się za swoimi ogrodzeniami i nikt nikogo nie zna, nie odwiedza. Żyją w wielkich samochodach, a potem koszą trawkę przykładnie, wokół regularnych krzaczków, przyciętych jak od linijki... bleee wieje nudą i brakiem ludzkiego pierwiastka! Pozdrawiam Halę!!! Fest Kobieta!
OdpowiedzUsuńGosia
Gdzieś się Gosia podziewała?! No, wszystko się pofyrtało i przepaść między wsią, a miastem pogłębia się. Na wsi najgorsze jest to, że tutejsi ludzie naśladują miastowych, bo zakłada się, że miastowy jest lepszy, niż wsiowy. Wychodzi z tego karykatura.
UsuńPrzepraszam Hana, najmocniej , jak mogę, za moje milczenie. Fabryka mnie maksymalnie wciągnęła. I dlatego tylko podczytywałam Cię ukradkiem, na szybko i nieregularnie. Ale zawsze wiernie!
UsuńFantastyczna jest ta historia. Aż mi się chce jeszcze mocniej na wsi osiedlić, co też jest w planach:-) Uściski ciepłe w ten mroźny wieczór. I pisz, pisz, pisz! Czekam na każdy wpis blogowy i jestem, sama wiesz gdzie;-)
Gosia
Gosia, nie przepraszaj przecież, ja tak z troski pytam! Uściski pożądane jak najbardziej i wzajemnie. Fabryce się nie daj. Żadna, najżadniejsza fabryka nie jest tego warta.
UsuńA ty Hana powiedziałaś jej, że czasami jest ( ta Hala ) bohaterką twoich opowiadań? Bardzo urzekająca jest ta historia a jednocześnie zupełnie oderwana od mojego świata. Czytałam wiec jak fragment czegoś literacko większego i nagle jak się skończyło to zrobiło mi się dziwnie. Czekam na więcej. Już teraz rozumiem dlaczego uwielbiasz " Prowadź swój pług przez kości umarłych ". Jesteś już częścią tego mikrokosmosu. Kto nie czytał oto fragment :
OdpowiedzUsuń"Wiosna zaczyna się w maju a ogłasza ją niechcący Dentysta, który wynosi przed dom antyczny aparat do borowania zębów i równie zabytkowy fotel dentystyczny. Odkurza go kilkoma machnięciami ścierki, raz, dwa, i uwalnia od pajęczyn i siana - oba urządzenia zimowały w stodole i tylko od czasu do czasu były wyciągane, gdy pojawiła się jakaś gwałtowna potrzeba. Zimą Dentysta raczej nie pracuje.......... Potrzebuje jasnego światła, majowego, czerwcowego,żeby świeciło prosto do ust jego pacjentom, rekrutujących się z robotników leśnych i wąsatych mężczyzn, którzy całe dnie wystają na mostku we wsi i o których dlatego mówi się, że pracują w Mostostalu."
Też to uwielbiam. Nasi (w sąsiedniej wsi, bo u nas nic nie ma, nawet mostka) wąsaci wystają przy torach kolejowych. przy takiej automatycznej sterowni firmy Bombardier i nazywamy ich Bombardierami.
UsuńDla mnie to jest powieść kultowa. Lilianka, wiesz ile to już lat? Trochę wrosłam!
UsuńPacjanie, uśmiałam się z Bombardierów. U nos nic, ani mostka, ani firmy żadnej, ino Kozi Rynek!
Pacjanie, widziałam Cię za celebrytkę, specjalnie Wróżkę nabyłam!
Ja też chcę nabyć Wróżkę. W kiosku kupię ? Czy w jakiejś specjalnej wróżbiarni ? Ciiiiii.... mieszkam nad słynną ponoć w Polsce wizjonerką a nie wiem, gdzie się "Wróżkę" kupuje. Ot, co ~!
UsuńA mnie nawet egzemplarz przysłali. Takam ci ja celebrytka od baranów. Ale i tak błędów natrzaskała Pani autorka, obraziła się też.
UsuńW kiosku kupisz. To jeden z kolorowych magazynów wydawnictwa, które też "Werandę" i "Werandę Country" wydaje.
Autoryzacji nie było? U nos na wsi, jak o nos pisali, to szfystko było. Autoryzacja jak ta lala i nawet sugestie uwzględnili!
UsuńHana, autoryzacja cała na czerwono była, szfystko wyssane z palca. I tak nie pomogło do końca, ale te kilka drobiazgów to już pikuś. Ale wkurza mnie prząśniczka, bo to kurna kądziel jest, nie baba.
UsuńDzięki Pacjanie. Jutro sobie kupię.
UsuńOlać trzeba, bo i tak poszło w eter. Następną razą po łapach i do widzenia mówimy dziennikarskiej amatorszczyźnie!
UsuńA ja dziś nabyłam w P. Wróżkę - pierwszy raz w życiu;))) Przywiozłam do domu, Księżniczka przegląda i mówi: "Oooooo!!!! Mama, patrz!!!! To Franek!!!!! A to Rogata!!!! I jest w tej gazecie!!!! Ale wiesz co, ona ma małe jagniątka - pojedziemy tam jutro! Przecież wiesz, jak tam się jedzie, tak jak na basen, tylko trochę dalej" Fakt. jakieś 60 km dalej;)
UsuńAle jagniątka dopiero w kwietniu. Probably.
UsuńMniej więcej to samo napisałam Rogatej z tym, że nastąpi to "niech no tylko zakwitną jabłonie"!
UsuńTo ja poczekam na jagniątka.
UsuńJa też, albo nie - ja poczekam, aż trochę będzie bardziej przejezdnie i przyjadę jeszcze zimą;)
UsuńPrzeczytałam i ja. Tak blisko jest do urzeczywistnienia marzeń i tak daleko. Ty Pacjanie udowadniasz, że raczej to pierwsze. Czapkę ściągam z głowy - swojej głowy, nie tej owcy na zdjęciu, przed Tobą ociewicie.
UsuńA w ramach wkupienia się, jakom , żem nowa mogę już w poniedziałek przesłać komuś Wróżkę pocztą aby też sobie poczytał. Dajcie ino hasło a spełnię życzenie.
A ty Hana też miałaś celebryckie chwile ? Nic o tym nie wiem. Może coś bliżej ?
A To wyrychtowane ze zdjęcia to już samo rośnie.... i zarasta.
OdpowiedzUsuńI to jak zarasta! mamy zdjęcia "przed" i "po", uwielbiam je przeglądać. Aż nie chce mi się wierzyć, jaka tu była pustynia. Faktycznie, ino te jabłunki, pyrz i glubki wedle płota.
OdpowiedzUsuńAlbo taki fragment : "Pod koniec czerwca rozpadało się na dobre. Tak tu się często dzieje latem. Wtedy słychać, jak wszechobecnej wilgoci rosną z szelestem trawy, jak bluszcze wspinają się po murach, jak pod ziemią rozpiera się grzybna. Po deszczu, gdy Słońce na chwilę przebije się przez chmury, wszystko nabiera takiej głębi, że oczy napełniają się łzami. "
OdpowiedzUsuńTylko na wsi albo na dużych przestrzeniach przyrody można to poczuć. Ludzi, których nigdy byśmy nie spotkali w zagonionym mieście, z którymi można przysiąść na sekawce i po prostu poznawać, tak po prostu. A ty, Hana ze swoim poczuciem humoru i dystansem do siebie i czasami do świata innego niż byś sobie życzyła masz łagodny, jednocześnie inspirujący świat. Tokarczuk może ci zazdraszczać takiego "'punktu obserwacyjnego" . No..., po prostu zachęcam cię, żebyś pisała bo czyta się świetnie.
Dobra, dobra, Lilianka, nadmiernieś łaskawa. Tokarczuk to jest guru i niech tak zostanie...SOkawkę się pija z Halą, ale tylko fusiatum, inny nie. Czekam na Ciebie od dawna.
UsuńPopieram Liliankę i przy okazji Halę, fusiasta najlepsza.
UsuńBleee, nie przełknę i Hala już to wie. Dla mnie ma rozpuszczalną, też eee, tego... ale robię dobrą minę.
UsuńTo co pijesz? miynte? Ja po fusiastej sie prostuje i mam pałera...
UsuńTeż mam problem z tymi sokawkami u nas. Bo albo fusiaste, albo rozpuszczalne. Ale piję, bo kobitki coś w typie Hali. Tak sobie myślę, że jak już znajdę ten większy dom, to mi będzie trochę żal wyjeżdżać, ze względu na te wszystkie okoliczne Hale. Bo znam ich sporo, przez te moje niwy.
UsuńPo fusiastych Mnemo, to mam takiego power, że muszę leki brać, Mnemo, cobym nie zeszła śmiertelnie.
To ja się przyznam.....szczerze, jak Hala......nie odżywiam się zdrowo, chyba, że w porywach, czasami, z reguły jestem troglodytką żywieniową. Rano w domu pijam kawę z mleczkiem, a potem rwę do huty, po pobieżnym przeglądzie inwentarza, parzę fusiarę i robię to, czego robić nie powinnam i bardzo już nie chcę, ale niestety robię, puszczam dymka.....potem "lotum" do 14 i znowu fusiara. Czasem coś zjem, czasem nie. Dziś przytargałam nazad do chałupy melona bo nie było czasu zjeść. Fusiara mi nie szkodzi i na dodatek bardzo smakuje taka z rana. Po południu to już spijam herbatki, które Wu serwuje, bo on maniak herbatkowy. Nawet jak mi się zachce kawy wieczorem to wypiję bez obawy o bezsenną noc, idę spać normalnie. Widać fusiara mi służy:))) Amen.
UsuńJakum miynte? Fuj, nie lubię miynty, ale tylko w herbacie i cukierkach (co to za cukierki? Jak lekarstwo smakujo), na żywca już lubię. Kawę piję z ekspresu, któren się zepsuł.
UsuńWe wsi innej kawy się nie pija. Jakiś czas temu chłopaki robili nasz dach. Zrobiliśmy im zaplecze socjalne, czajnik, te sprawy. Zapytałam pierwszego dnia, czy zrobić kawę i jaką? Z ekspresu (o matko), czy rozpuszczalną? "My taki nie pijymy" odrzekli nagabnięci. Mieli swoją, fusiatą.
UsuńCo to - glubki???
UsuńWszystkie chłopy od remontów w całej Polsce piją ino fusiatą, u mnie obie ekipy tylko taką ciągnęły w ilości ok czterech kaw (lub pięciu) na dzień pracy. Chyba im poweru dodają.
UsuńAgniecha, glubki (glupki?) = mirabelki
UsuńZobaczcie jak ojciec - buldog nie radzi sobie ze szczeniakami := )))))))
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=BTQybIXwzlo#t=102
Tylko suwakiem przesuńcie do początku w tym filmiku bo mi się coś mykło.
UsuńA tak się biją o prawa ojców!
UsuńWidziałam wczoraj takiego buldożka fąfelka u weta.Mało się nie posikałam z zachwytu.
UsuńHanuś, jak Ty napiszesz to majtki opadają, a serce się raduje. Taką Halę miałam i ja na wsi, też nie wszystko dałoby się powtórzyć, szczególnie te przerywniki.......A może ta Hala to taka tylko dla niektórych jest? Bo, że dla Ciebie Hana to akurat się nie dziwię. Sokawka.........no nie, chętnie bym się jej napiła z kimś takim bezpośrednim, szczerym i autentycznym. Aż dziw, że tacy ludzie jeszcze są.
OdpowiedzUsuńI tak cichutko szepnę, że czekam na zdjęcia. Pamiętacie? Dziś do północy!!!
Pojszły!
UsuńTwoje i owszem, ale tak chciałam koleżankom przypomnieć, jakby im się zapomniało....
UsuńA ja Mnemo nic godnego uwagi nie znalazłam.Buuu...
UsuńPacjanku, każda potwora znajdzie amatora, dawaj cuś:))) Czapka, majtki, koszulka nocna,peniuar??
UsuńNie mam nic.
Usuń:((( Trudno........
UsuńO kurna Felek, Mnemo, biorę latarkę i spadam do szafy!!!
UsuńO!! To nazywa się zwarcie szyków:)))
UsuńOj, Pacjanu, a we Wróżce mosz fajowum czopke!
UsuńPacjan w peniuarze, oj nie mogę!!!
UsuńSzlafmyca, podwiązka, gorset?
UsuńMnemo, o północy dasz posta? to już. już.
UsuńCo za emocje, normalnie...
UsuńPosta ze zdjęciami i sondą ( ALBO INNĄ FORMĄ GŁOSOWANIA) dam w niedzielę o północy najpóźniej, do dzisiejszej północy czekam na zdjęcia. Taki sobie zapas z publikacją zrobiłam bo jutro zmieniam dostawcę netu i nie wiem,co z tego wyniknie. Jak przestanę się odzywać to znaczy, że mnie odciął na amen.
UsuńAgniecha, szlafmyca? Nieee...
UsuńPodwiązka z filcowanej wełny, gorsecik utkany, uprzędziony czy coś, w każdym razie zgrzebny.
Eeee, a już się podjarałam...
UsuńMiałam na myśli konkurs Mnemo.
UsuńNo przecież pisałam, że w niedzielę, bo dziś byłoby ryzykownie. Nigdy nie wiadomo o której wrócę z huty:)) Z tą sondą na bocznym pasku jest coś nie teges, jak ją tak umieściłam, to się np. u Ciebie nie pokazywał mój kolejny post, jak usunęłam to się pokazał. Ki diabeł?
UsuńOna blokuje jakąś funkcję najwyraźniej. Pogadaj z Miką, ona ją rozgryzła, może wie, jak to wstawić w tekst po prostu, nie na pasku.
UsuńA czopka we Wróżce była Frankowa. Nie mogłam tak bez porozumienia z nim wysłać zdjęcia na konkurs. A poza tym, Mnemo chciała jakieś odlotowe kreacje.
UsuńAleż ta czopka jest odlotowa!
UsuńPonawiam:
UsuńPrzeczytałam i ja. Tak blisko jest do urzeczywistnienia marzeń i tak daleko. Ty Pacjanie udowadniasz, że raczej to pierwsze. Czapkę ściągam z głowy - swojej głowy, nie tej owcy na zdjęciu, przed Tobą ociewicie.
A w ramach wkupienia się, jakom , żem nowa mogę już w poniedziałek przesłać komuś Wróżkę pocztą aby też sobie poczytał. Dajcie ino hasło a spełnię życzenie.
A ty Hana też miałaś celebryckie chwile ? Nic o tym nie wiem. Może coś bliżej ?
Ojtam, Lilianka, weź...
UsuńOpowiedz Hana. Ty tak fajnie opowiadasz...
UsuńOj tam Pacjanie, weź...
UsuńNo weź i opowiedz.
UsuńMoże post zrobię na ten temat? Bo śmiesznie było.
UsuńTeż myślałam o poście.
UsuńA jak u Ciebie? Kąpiesz się w sławie?
UsuńI kiedy TY napiszesz POST?
UsuńJa chyba nie napiszę prędko. Zdjęcia jakieś wstawię może z minionego czasu. Bo co ja mam pisać właściwie. Żadnych spektakularnych historii, nic ciekawego w zasadzie.
UsuńNie, o żadnej sławie mowy być nie może. Nikt z moich znajomych nie czyta tej W..
Ja nigdy nie wiem, co pisać. Robisz tak: siadasz, wpisujesz jakiś tytuł i dopasowujesz resztę.
UsuńNie chodzi o znajomych. Moi znajomi lokalnej gazety też nie czytają. Ale miejscowi tak. I tu było smieszno.
Charakterystyka znakomita, masz fantastyczne pióro, o ile tak sie można wyrazić o klawiaturze. Tym bardziej dostajesz burę, że tak długo zwlekałaś z pisaniem.
OdpowiedzUsuńOjtam Ori, ojtam, miarę swoją znam. A Twoje pióro to niby co? Pies?
UsuńMoje pióro pies? Pewnie, że pies, bo całe w służbie psom!:-)
UsuńNo mówię przecież...
UsuńHana ! Ty to taka nasza Hala bloggerowa jestes :) Czlowiek wejdzie do kurnika i juz mu lepij jest.
OdpowiedzUsuńMoj jeden czlonek bedzie niedlugo uwalniany z niewoli, a drugi jeszcze do konca lutego ostanie...a potem bede dalej remont robic, a co :) Dobranoc :)
Tylko uważaj z tym remontem, po uwolnieniu członków!
UsuńJeny, Orszulka, strasznie długo! Nie do wyrobinio wprost! Mosz gips?
UsuńMom a jak ! Pierszy w zyciu ! I mom nadzieje, ze lostatni.
UsuńA z ta Waszo gwara kiedys przeprawe mialam jak nic. Mowie Ci do mej gospodyni w Brennie, daj mi chochelke, bo zupe bede nalewac. A ona ze nie ma. No jak nie masz? Przecie wisi nad kuchnia. Gdzie wisi ? No tu wisi. W koncu sama pojszlam, biere ci chochelke a Gospodyni do mnie, ze to nie chochelka tylko nabierka...no mosz ci :)
Owieczko, juz bede uwazac, obiecuje. Te chalupy poniemieckie mozna remontowac i remontowac i konca nie widac :)
UsuńRacja Orszulka, coś o tym wiem. Nad nabierką nigdy się nie zastanawiałam, aż do czasu, kiedy byłam u Miki - tam wyszła ta kwestia i teraz wiem, że nabierka jest aby naszo!
UsuńU nas tylko chochelka albo łyżka wazowa.
UsuńChochelkę znam tylko z literatury :))) Bo zawsze mówiło się i mówi nabierka :) Chochelka, albo łyżka wazowa zabrzmiałaby nienaturalnie ;)
UsuńNo. Podaj mi kochanie łyżkę wazową! U nos na wsi co poniektóry mógłby nie wiedzieć o co cho!?
UsuńNo chochelka przecież jak w pysk! Albo chochla, jak większa... O nabierce pierwsze słyszę:))
UsuńA o łyżce wazowej od kołyski słyszałam. Żadnych tam nabierek czy nalewajek (bo to tez słyszałam, ale nie wiem w którym regionie tak mówią),czasem ewentualnie wazówka, ale Panie broń nie publicznie.
UsuńU mnie też była nabierka. A kwyrlok? Był u Was kwyrlok?
UsuńBył, ale zwał się mątewka.
UsuńA Wasz kwyrlok z niemieckiego Quirl.
U mnie też mątewka! A spotkałam się też z kołotewką.
UsuńZnam tez nazwę koziołe. Ponoc to z Kujawskiego i jeszcze lwowską wersję kołotuszka (we Wrocławiu wszak drugi Lwów).
UsuńKoziołek ma być.
UsuńU nos kwirlejka. Moja Mama (małopolskie) mówi kłotuszka, ale to może wpływ Ojca był, on zza Buga.
UsuńDziewczyny udaje się na spoczynek. Dobrej nocy i udanego łikendu.
OdpowiedzUsuńPa, Pacjanie, trudno, skoro mus, to mus...
OdpowiedzUsuń***Nima nic barzy gorszygo na świecie***
OdpowiedzUsuńZez ipty bym się darł
Bo znwuk sie zawiesuł
Cyngiym tak dobrze żarł
Rychtyk chebać sie zabiesiuł
Tero mo sie na zdechniyńcie
Druch na fest go zmogło
Skorno nawet wew kaste dekniyńcie
Tyż mu nie pomogło
Bo to bydle gupie
Wew zwyczaju mieć mo
Łodstawiać furt nicpote figle
I udawoć co wszyćko gro
Pore godzin postoł
Brocho się na mnie może
Albo rychtyk gila dostoł
Guli co wystartować nie może
Widać co ni mo chynci
I mu to nie minie rug cug
Mimo ty łogrumny pamiynci
Jednakoż to aby sor abo tuk
Co jest lous nie kapujecie
Nerwów nie uskrumnie do jutra
Nima nic barzy gorszygo na świecie
Łod awrii mojygo kuputra.
"Kożdyn jedyn mo hazaja co go guni i kejtra co sie go drygo"(przysłowie)
:))
To przysłowie akurat znam, reszty się domyślam.
UsuńOżesz Zmęczony, to rozumiem!Takum gworum cheba jeszczyk ino, bo jo wim? Wef skansynie jakie babusie tak godajum? Bo że hazaje to kożdy wi.
OdpowiedzUsuńWe wsi mojego dzieciństwa mówiło się "hadziaje".
OdpowiedzUsuńMieszkałem pewien okres czasu w okolicach Krotoszyna,i moi rodzice z poznańskiego.Nawijali gwarą poznańską i dość dobrze po niemiecku mówili-byli na robotach w czasie II w.ś.
OdpowiedzUsuńO zdjęciach nie zapomniałem:)
Pozdrawiam:)
Hano, przeczytałam Twoją opowieść jednym tchem!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takich ludzi jak Hala. Sokawka z nią to musi być niezwykła przyjemność. :)
Witaj w kurniczych progach Alucha! Hala jest nieziemska, jedyna w swoim rodzaju. Niewielu znam ludzi o takiej szczerości i otwartości.
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńHala to musi być taka babcia z moich marzeń... :)
Możliwe całkiem. Hala jest z tych, co jak kocha, to całą sobą.
OdpowiedzUsuń