czwartek, 23 stycznia 2014

O Hali co adoratora nie chciała



Hala pojawiła się w moim życiu jakieś dwa lata po przeprowadzce. Któregoś jesiennego dnia, wraz z córką stanęła u furtki i rzekła: Jakbym mogła jedne jabłuszko, bo jo wim, ktu je sadziuł. Ino so tak popatrzę. Jabłuszek dostała cały kosz, a że jestem istotą ufną (niektórzy mówią, że naiwną), to i zaprosiłam Halę do ogrodu. Szybko się okazało, że Hala jest ni mniej, ni więcej, a wnuczką pierwszego po wojnie polskiego właściciela domu i spędziła tutaj połowę życia, tu się urodziła, mieszkała z dziadkami i rodzicami, wyprowadziła się dopiero „za mężem”.  Dom kupiliśmy od kolejnych już właścicieli, jakoś nie zagrzali tu miejsca, dom zresztą czas jakiś stał pusty.
Hala jest osobą pragmatyczną, energiczną, konkretną do bólu i bardzo dosadną – to część jej osobowości, niczego nie owija w bawełnę, wali między oczy. Tamtego popołudnia bardzo się wzbraniała, jednak w końcu weszła do domu. Ze wzruszenia uroniła łezkę, chodziła z pokoju do pokoju, pokazując, co gdzie stało i jakie było. Weszła do sypialni i wskazując łóżko, rozemocjonowana powiedziała do swojej córki: „Zobocz,  tutej my mieli wersalkę i tu my cię zrobili!”
Dzień był ciepły, zasiedliśmy z kawką w ogrodzie. Hala umościła się w fotelu i wzrok wzniosła ku górze ze słowami: Pacz, babusia, pacz, jak so teroz siedze na tych twoich zagunkach, tak żeś nos do ty roboty guniuła, ino robota i robota a tero so tu kawkę pije. I co babusia powisz? Ci mówię Hanuś, z tyndy*, jak tyn stół, oż tam do kuńca pyrki, kapucha, buroki, a ty ino rób i rób, a i tak ci dupe szpadlym** przyklepium.  I dalej: Ale żeście so fajnie tu wyrychtowali***, nic nie widać z drogi. A dziadek ino brynczoł****, że cało wieś widzi, czy un w gaciach, czy z gołum dupum, a un ino te jabłonki sadziuł.
Hala mieszka teraz w sąsiedniej wsi. Wiele lat temu w tragicznych okolicznościach została wdową, mąż popełnił samobójstwo i została sama z czworgiem nieletnich dzieci, bez pieniędzy, z długami i rozpoczętą budową domu. Poradziła sobie, z pomocą nastoletnich wtedy synów zdołała własnym sumptem skończyć  dom, spłacić długi wyprzedając co się dało, m.in. upadającą hodowlę świń.  Ma niewielką rentę po mężu, trochę dorabia sprzątaniem, uprawia ogródek, hoduje kurki i  - jak sama mówi – więcej niczego nie potrzebuje. Mieszka teraz z jedną z córek, która zresztą za chwilę wyfrunie z domu. Często do niej wpadam na sokawkę (no, wszystko mum porobiune, teroz (so)kawkę mogę wypić), zawsze coś mi o domu opowie, pokaże stare zdjęcia. A to jak była z kołem emerytów w Poznaniu, mówili, że do tyotru, a tam ino śpiwali, o taki jedny co z tereadorym romansowała, Jezus, Hanuś, jak mi się spać chciało, a nawet ładnie śpiwali. Albo o mężu swoim, że tyn to Hanuś buł, mówie ci, im wincy się w polu naj…ał, tym barzy baby mu się chciało, i o nieco despotycznej chyba babusi, przed którą chowała się w znanym Wam kakuarium.

Dom Hali jest tak wysprzątany, ale tak, że aż. Nie widziałam dotąd takiego porządku. Kurz chyba wyłapuje w powietrzu. Nie mam pojęcia, jakim sposobem można utrzymać taki porządek. Kiedy wpadam na sokawkę, która przeważnie już czeka na serwetkach wykrochmalonych tak, że pękają od tego, palą się przystrojone świece. Czuję się wtedy uhonorowana ponad miarę. Kiedy Hala wpada do mnie, zawsze dzierży w rękach BLACHĘ ciasta i nigdy, przenigdy nie wypuści mnie ze swojego domu bez gościńca. Kiedyś wcisnęła mi dwie golonki i woreczek zamrożonych klusków na szmacie***** ze słowami: Weź, Hanuś, weź dla Twojegu, niech so chłop podje…
Hala ma adoratora. Wyrwał ją na cmentarzu w te słowy: Hala, ty tu samo na tyn cmyntorz przychodzisz, jo tyż sum, może bymy poszli na piwo? I poszli. Ale Hala adoratora trzyma na dystans: Hanuś, po co mi taki stary dziod? Żeby mu gacie prać? A pier… Na piwo to so mogymy iść, ale ni ma to tamto.
Hala jest szczera i autentyczna, niczego nie udaje. Bardzo ją lubię i mamy fajny kontakt. Jest otwarta na świat i sądzę, że to jest jej tajna broń, chociaż o tym nie wie. Jest potwierdzeniem dobrych tradycji i wraca mi wiarę w tutejszych ludzi.
Ps. Z oczywistych względów imię bohaterki zostało zmienione

Słowniczek:
*z tyndy - stąd
**szpadel - łopata
***wyrychtować - zrobić, przygotować, posprzątać
****brynczeć - marudzić, narzekać, zrzędzić
*****kluchy na szmacie - drożdżowe pyzy na parze
To jest to wyrychtowane, przez co wieś nie widzi, czy my w gaciach, czy z gołum dupum


153 komentarze:

  1. W zasadzie to se czytałam na głos, żeby melodię gwary słyszeć. Tak fajnie napisałaś, jakbym z Wami była na sokawce :) I myślę, że Hala nigdy Ci za plecami dupy nie obrobi. Ona jest szczera, i czuje Waszą szczerość i życzliwość . I fajnie :)... A ten bociek na kominie to żywy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, to Ty jesteś naszo?

      Usuń
    2. Waszo :) Tylko nadal z doskoku i na króciutko. Ale czytam. Może lada dzień się uspokoi, to się na darcie załapię :) Tęsnię za nudą.
      pees. uśmiechnęło mi się do "naszo" :)

      Usuń
    3. Za nudą u siebie ! żeby nie było, że to TU nuda :)

      Usuń
    4. Ewuś, a jak zdrowie w rodzinie??

      Usuń
    5. Właśnie? Jak? Nuda znudzi Ci się po 3 godzinach nojwyży. Czasem też tak marzę, ale nie usiedze na dupsku.

      Usuń
    6. Zmienili małemu leki, poobserwowali jak reaguje na zmianę, i już wypiszą do domu. Do kontroli za 2 tygodnie.
      Oj, Mikuś ja chyba jak Ty będę się ze swoimi zębiszczami bujać ze dwa miesiące. No niby można by powyrywać, ale że na bohaterkę wychodzę wśród otoczenia, to się jeszcze pobujam:)
      Taaa, też tak mam, że nie usiedzę, więc nuda w sferze marzeń niedościgłych :)

      Usuń
    7. Strasznie długo go tam trzymali, maluszka. Biedny.
      Z zębami też mam jazdę. Im bardziej dbam, tym szybsza jazda. Czasami myślę, że szufladka byłaby wybawieniem, bo normalnie...

      Usuń
    8. Słuchajcie osoby z doświadczeniem, co swoje to swoje. Jak się jeszcze da ratować to ratować. I dostaniesz Ewuś Order Cichej Bohaterki:) Pozdrowienia dla Małego!

      Usuń
  2. Hala wymiata, trochę jednak musiałam ocenzurować jej wypowiedzi, bo gdybym poszła na żywca... Zawsze wracam od niej z bolącym brzuchem (ze śmiechu).
    Bociek żywy jak byk, chociaż ubiegłoroczny. Ale już niedługo, już pakuje walizki,

    OdpowiedzUsuń
  3. Goła dupa zza krzaka i już. Jak się postarasz, dobrze wypniesz, to na pewno będzie widać. Próbuj, a Ogniomistrz niech fotografuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jeszcze jedno, sprzątasz, kiedy Hala ma Cię odwiedzić?

      Usuń
    2. Agniecha, Ty to zaraz...
      Nie sprzątam, bo i tak nie doskoczę. Dla niej to u nas musi być straszny syf. Dziwię się, że przychodzi. Ja bym się brzydziła.

      Usuń
    3. Mówię Jolka, jak jest!

      Usuń
  4. Takich Hal jest duzo na tym swiecie, ale to chyba wymierajacy gatunek, bo nielatwe zycie powoduje w ludziach zmiany. Na gorsze, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hala ma coś, czego nazwać nie potrafię. Jakiś niepisany i nieuświadomiony nawet kodeks wewnętrzny, którym się kieruje. Można na niej polegać, jak na Zawiszy. Kto jeszcze dziś pamięta kto to Zawisza nawiasem mówiąc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na czym polegają zasady Zawiszy to nasze pokolenie pamięta ,ale znajomość zasad ,a postępowanie zgodnie z nimi to całkiem inna historia .

      Usuń
    2. U mnie taka mieszka za płotem, to znana Wam Pani Jula. Ostatnio mówi do mnie na rajkach: "A ty wisz duo czego duoszło - łuni se dziecioka zrobili i tero lotajum ,a jo nawet ni mum czasu z tubum kawy wypić, powim im dzisiej: wuolne mum w kuńcu, ide do sumsiotki!" - Ale nie wyrwała się, nie przyszła;)

      Usuń
    3. Ale ktuo se dziecioka zrobiuł? Jei dziecioki? To mo przechlapane, bo na wsi to oczywista oczywistość, że wnuki wychowuje babcia (czyli po naszymu babusia). Psioczum, ale wychowujum, bo co zrobisz?

      Usuń
  6. Fajnie się czyta :)
    Hana ,a może ta despotyczna babusia była przyczyną ,że to kakuarium ma taką ,a nie inną konstrukcję ,no bo jak tam cała rodzina się przed nią ukrywała ;) a swoją drogą ,jeśliby jej ta babcia do roboty nie gnała , to potem nie poradziła by sobie w kryzysowej sytuacji , każdy kij ma dwa końce .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w Soczi też będą podwójne kakuary- to może w ucieczce przed trenerem?

      Usuń
    2. Taaak? Skąd Ty wiesz takie rzeczy???

      Usuń
    3. https://www.google.pl/#q=wc+w+soczi&tbm=nws

      internet się przegląda!

      Usuń
  7. Uwielbiom te naszum gware :)))
    Piękna opowieść o Twojej Heli, fajne cytaty z niej ;) Dosadne i na temat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hala bywa bardziej dosadna, ale przecież nie mogę. Jednak ta jej dosadność nie razi, jakoś tak naturalnie jest wpleciona w tok narracji...

      Usuń
    2. Właśnie, Hala, nie Hela.
      Niektórym ludziom takie dosadnosci pasują, nie wiedzieć czemu. Mam takiego wuja, ma dar barwnego opowiadania, z wtrąceniami, które uważane są za wulgarne, ale nie u niego :)

      Usuń
  8. Dobrze to wymyśliłaś, Mario N. Dziadek Hali go zbudował dobrze wiedząc, co robi. Jego żona (babusia znaczy) musiała mu dać popalić. Od razu mówiłam, że kakuar jest wieloosobowy, żeby można w karty grać.
    Hala jest pokoleniem, dla którego ciężka praca jest czymś normalnym i naturalnym. Dzisiejszy świat gna na oślep, byle szybciej, byle łatwiej. Ludzie robią się roszczeniowi bez żadnego uzasadnienia. Biorą dużo, oddają mało, o ile w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż rozwój techniki to jes efekt ucieczki ludzi od ciężkiej pracy .

      Usuń
    2. Wiesz Maria, myślę, że nie ma niczego złego w tym, że ludzie sobie ułatwiają życie, zamiast utrudniać. Normalna sprawa. Inaczej tkwilibyśmy na etapie prania kijankami. Nie chodziło mi o pochwałę ciężkiej harówki. Raczej o to, że praca powoli przestaje być wartością. Nie ceni się profesjonalizmu, wiedzy, fachowcom nie płaci się godziwie, czasem nie płaci się wcale i guzik można zrobić. Ludzie chcą bogacić się szybko, mieć wszystko teraz, zaraz, natychmiast, po trupach choćby. A Hala "nosi w sobie" etos pracy, nawet do głowy jej nie przychodzi, że można mieć coś bez pracy.

      Usuń
  9. Pamiętam Halę z opowieści Twoich wcześniejszych. Fajna kobieta. A Waszum gware też uwielbiam. Sokawkę bym z Wami obiema wypiła.

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoja Hale juz lubie, choc Jej nie znam. Mam swoja Hale u mnie na wsi. Zawsze swoim towarzystwem mnie stawia na nogi jak juz zaczynam kulec...Z moja Hala pijemy najpierw sokawke, a potem sozolte :)
    Fajnie, ze takie Hale jeszcze gdzies sa :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Orszulka, my też nie zawsze tylko sokawkę. Zależy, kto do kogo przyjeżdża i czym. Ludzi takich, jak Hala ciężkie przejścia zahartowały. Co teraz dla niej może być straszne? Szkoda, że człek durny taki i na czyimś przykładzie niczego się nie uczy. Musi lekcję od losu pobrać na własnym tyłku.
    Jak Twoje nadwerężone członki?

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam sobie ten post już wczoraj i wyobrażałam sobie jako żywo to wszystko, a dziś rano co piłam? Zgadniesz? Sokawkę! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje się, że sokawka poszła w świat!

      Usuń
    2. A jak! Właśnie upiekłam ciasto drożdżowe i jutro rano sokawka i drożdżówka! Czego chcieć więcej?

      Usuń
    3. Niestety, ja zazwyczaj drugą drożdżówkę. I skutki są widoczne, oj bardzo.

      Usuń
  13. Piękna ta opowieść o Hali , pamiętam twoje z niej cytaty, można się popłakać ze śmiechu:)) Babusia zapewne dała jej niezłą szkołę, ale też i przygotowała do trudnego życia, jakie ją czekało. Kakuar ani chybi miejscem schronienia musiał być... Bardzo cenię i szanuję takich ludzi jak Hala, którzy znają ciężką pracę ale się jej nie boją, a jednocześnie potrafią zachować ogromne poczucie humoru i radość życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No masz! Całkiem czymś innym jest opowieść na żywca, niż ta sama opowieść - napisana, chociaż starałam się.

      Usuń
  14. Bardzo fajna opowieść. Lubię takich ludzi. U nas na wsi na szczęście właściwie wszyscy ludzie są sympatyczni. Może na kawki się nie spotykamy (z niektórymi czasem na coś mocniejszego), ale lubię bardzo pogawędzić kupując jajka, czy podwożąc kogoś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W znajomych obrasta się z czasem, wszystko przed Tobą, Natalio, chyba jesteście na wsi od niedawna? Gdzieś tam jakaś Hala się chowa, na bank. Trzeba ją odkryć. Miałam szczęście, bo "moja" sama się odkryła.

      Usuń
  15. oj, lubię Halę, czytam sobie- Helę, jak moja chrzesna Helena, lipnianka...
    Szkoda, że nie poleciałaś jej oryginalnym tekstem, ale sobie dopowiadam, bo to Hela przecież:-)
    Ale szpadel to szpadel, a łopata- łopata, czyli szufla, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szpadel to po naszymu łopata. Szufla to szypa. Tekst jest dosyć oryginalny, troszkę tylko przytępiłam tu i tam.

      Usuń
  16. U mnie w domu zawsze szpadel...Hmmmmm...
    Hale takie cenię bardzo....Gdybym miała taka za przyjaciółkę bliska i blisko, pewnie inaczej by moje życie teraz wyglądało.Pewnie by szybko posprzątała, a jak nie- to by kogo za kudły wzięła, a na mnie wrzasnęła, że anong mam i już. A gwaro- bardzo lubię. Tata mój czasem się popisywał (z czasów nauczycielstwa na Śląsku), lubię też poczytać, posłuchać i pooglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hala posprzątałaby. Na błysk. Mamy tutaj 6 jabłoni, co to je Hali dziadek posadził. Jabłek co roku mamy jakieś obłędne ilości, więc w pierwszym rzędzie dzielę się z Halą. Zawożę jej, bo sama nie jeździ samochodem. Ale kiedyś przyjechała po te jabłka z córką. Ubrane w kalosze, rękawiczki jakieś ochronne, skrzynki, wszystko miały. Jabłka, jak to jabłka - spadają i gniją, bo sama nie jestem w stanie ich przerobić, nawet ze znajomymi królika. Pod drzewami trawa, na to lecą też liście, jak to jesienią. Jednym słowem syf. Hala z córką wyzbierały wszystko. Co się nadawało zabrały, resztę wysprzątały, wzięły taczkę i wywiozły na kompost. Zagrabiły trawę i dopiero pojechały. Nie trafiały żadne argumenty np. taki, że nie sprzątam tego, bo samo zgnije...
      Wszystkich innych trzeba prosić, żeby jabłka wzięli, o zbieraniu i sprzątaniu nie mówię.

      Usuń
  17. Ojeju, Hanuś, jaka cudowna opowieść! Jestem pod urokiem. Wracam pocytoć jeszczy roz. :) A wieczorem, kiedy wrócę do domu, to sokawkę wypiję za Wasze zdrowie i z myślą o Tobie i Twojej przyjaciółce. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No naprawdę, przy sokawce sobie jeszcze zarepetuję. :D

      Usuń
    2. Dzięki Jolka, sokawka za zdrowie Hali od razu lepiej smakuje, nie?

      Usuń
  18. I dla takich ludzi warto zamieszkać na wsi. Oczywiście to nie jedyny atut. Choć bywa, że ludzie mogą i w odwrotny sposób "umilić" życie. Ale taka sąsiadka to skarb. W zamkniętych osiedlach domków nowobogackich pod miastem ludzie zaszywają się za swoimi ogrodzeniami i nikt nikogo nie zna, nie odwiedza. Żyją w wielkich samochodach, a potem koszą trawkę przykładnie, wokół regularnych krzaczków, przyciętych jak od linijki... bleee wieje nudą i brakiem ludzkiego pierwiastka! Pozdrawiam Halę!!! Fest Kobieta!
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś się Gosia podziewała?! No, wszystko się pofyrtało i przepaść między wsią, a miastem pogłębia się. Na wsi najgorsze jest to, że tutejsi ludzie naśladują miastowych, bo zakłada się, że miastowy jest lepszy, niż wsiowy. Wychodzi z tego karykatura.

      Usuń
    2. Przepraszam Hana, najmocniej , jak mogę, za moje milczenie. Fabryka mnie maksymalnie wciągnęła. I dlatego tylko podczytywałam Cię ukradkiem, na szybko i nieregularnie. Ale zawsze wiernie!
      Fantastyczna jest ta historia. Aż mi się chce jeszcze mocniej na wsi osiedlić, co też jest w planach:-) Uściski ciepłe w ten mroźny wieczór. I pisz, pisz, pisz! Czekam na każdy wpis blogowy i jestem, sama wiesz gdzie;-)
      Gosia

      Usuń
    3. Gosia, nie przepraszaj przecież, ja tak z troski pytam! Uściski pożądane jak najbardziej i wzajemnie. Fabryce się nie daj. Żadna, najżadniejsza fabryka nie jest tego warta.

      Usuń
  19. A ty Hana powiedziałaś jej, że czasami jest ( ta Hala ) bohaterką twoich opowiadań? Bardzo urzekająca jest ta historia a jednocześnie zupełnie oderwana od mojego świata. Czytałam wiec jak fragment czegoś literacko większego i nagle jak się skończyło to zrobiło mi się dziwnie. Czekam na więcej. Już teraz rozumiem dlaczego uwielbiasz " Prowadź swój pług przez kości umarłych ". Jesteś już częścią tego mikrokosmosu. Kto nie czytał oto fragment :
    "Wiosna zaczyna się w maju a ogłasza ją niechcący Dentysta, który wynosi przed dom antyczny aparat do borowania zębów i równie zabytkowy fotel dentystyczny. Odkurza go kilkoma machnięciami ścierki, raz, dwa, i uwalnia od pajęczyn i siana - oba urządzenia zimowały w stodole i tylko od czasu do czasu były wyciągane, gdy pojawiła się jakaś gwałtowna potrzeba. Zimą Dentysta raczej nie pracuje.......... Potrzebuje jasnego światła, majowego, czerwcowego,żeby świeciło prosto do ust jego pacjentom, rekrutujących się z robotników leśnych i wąsatych mężczyzn, którzy całe dnie wystają na mostku we wsi i o których dlatego mówi się, że pracują w Mostostalu."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to uwielbiam. Nasi (w sąsiedniej wsi, bo u nas nic nie ma, nawet mostka) wąsaci wystają przy torach kolejowych. przy takiej automatycznej sterowni firmy Bombardier i nazywamy ich Bombardierami.

      Usuń
    2. Dla mnie to jest powieść kultowa. Lilianka, wiesz ile to już lat? Trochę wrosłam!
      Pacjanie, uśmiałam się z Bombardierów. U nos nic, ani mostka, ani firmy żadnej, ino Kozi Rynek!
      Pacjanie, widziałam Cię za celebrytkę, specjalnie Wróżkę nabyłam!

      Usuń
    3. Ja też chcę nabyć Wróżkę. W kiosku kupię ? Czy w jakiejś specjalnej wróżbiarni ? Ciiiiii.... mieszkam nad słynną ponoć w Polsce wizjonerką a nie wiem, gdzie się "Wróżkę" kupuje. Ot, co ~!

      Usuń
    4. A mnie nawet egzemplarz przysłali. Takam ci ja celebrytka od baranów. Ale i tak błędów natrzaskała Pani autorka, obraziła się też.
      W kiosku kupisz. To jeden z kolorowych magazynów wydawnictwa, które też "Werandę" i "Werandę Country" wydaje.

      Usuń
    5. Autoryzacji nie było? U nos na wsi, jak o nos pisali, to szfystko było. Autoryzacja jak ta lala i nawet sugestie uwzględnili!

      Usuń
    6. Hana, autoryzacja cała na czerwono była, szfystko wyssane z palca. I tak nie pomogło do końca, ale te kilka drobiazgów to już pikuś. Ale wkurza mnie prząśniczka, bo to kurna kądziel jest, nie baba.

      Usuń
    7. Dzięki Pacjanie. Jutro sobie kupię.

      Usuń
    8. Olać trzeba, bo i tak poszło w eter. Następną razą po łapach i do widzenia mówimy dziennikarskiej amatorszczyźnie!

      Usuń
    9. A ja dziś nabyłam w P. Wróżkę - pierwszy raz w życiu;))) Przywiozłam do domu, Księżniczka przegląda i mówi: "Oooooo!!!! Mama, patrz!!!! To Franek!!!!! A to Rogata!!!! I jest w tej gazecie!!!! Ale wiesz co, ona ma małe jagniątka - pojedziemy tam jutro! Przecież wiesz, jak tam się jedzie, tak jak na basen, tylko trochę dalej" Fakt. jakieś 60 km dalej;)

      Usuń
    10. Ale jagniątka dopiero w kwietniu. Probably.

      Usuń
    11. Mniej więcej to samo napisałam Rogatej z tym, że nastąpi to "niech no tylko zakwitną jabłonie"!

      Usuń
    12. To ja poczekam na jagniątka.

      Usuń
    13. Ja też, albo nie - ja poczekam, aż trochę będzie bardziej przejezdnie i przyjadę jeszcze zimą;)

      Usuń
    14. Przeczytałam i ja. Tak blisko jest do urzeczywistnienia marzeń i tak daleko. Ty Pacjanie udowadniasz, że raczej to pierwsze. Czapkę ściągam z głowy - swojej głowy, nie tej owcy na zdjęciu, przed Tobą ociewicie.
      A w ramach wkupienia się, jakom , żem nowa mogę już w poniedziałek przesłać komuś Wróżkę pocztą aby też sobie poczytał. Dajcie ino hasło a spełnię życzenie.
      A ty Hana też miałaś celebryckie chwile ? Nic o tym nie wiem. Może coś bliżej ?

      Usuń
  20. A To wyrychtowane ze zdjęcia to już samo rośnie.... i zarasta.

    OdpowiedzUsuń
  21. I to jak zarasta! mamy zdjęcia "przed" i "po", uwielbiam je przeglądać. Aż nie chce mi się wierzyć, jaka tu była pustynia. Faktycznie, ino te jabłunki, pyrz i glubki wedle płota.

    OdpowiedzUsuń
  22. Albo taki fragment : "Pod koniec czerwca rozpadało się na dobre. Tak tu się często dzieje latem. Wtedy słychać, jak wszechobecnej wilgoci rosną z szelestem trawy, jak bluszcze wspinają się po murach, jak pod ziemią rozpiera się grzybna. Po deszczu, gdy Słońce na chwilę przebije się przez chmury, wszystko nabiera takiej głębi, że oczy napełniają się łzami. "

    Tylko na wsi albo na dużych przestrzeniach przyrody można to poczuć. Ludzi, których nigdy byśmy nie spotkali w zagonionym mieście, z którymi można przysiąść na sekawce i po prostu poznawać, tak po prostu. A ty, Hana ze swoim poczuciem humoru i dystansem do siebie i czasami do świata innego niż byś sobie życzyła masz łagodny, jednocześnie inspirujący świat. Tokarczuk może ci zazdraszczać takiego "'punktu obserwacyjnego" . No..., po prostu zachęcam cię, żebyś pisała bo czyta się świetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, dobra, Lilianka, nadmiernieś łaskawa. Tokarczuk to jest guru i niech tak zostanie...SOkawkę się pija z Halą, ale tylko fusiatum, inny nie. Czekam na Ciebie od dawna.

      Usuń
    2. Popieram Liliankę i przy okazji Halę, fusiasta najlepsza.

      Usuń
    3. Bleee, nie przełknę i Hala już to wie. Dla mnie ma rozpuszczalną, też eee, tego... ale robię dobrą minę.

      Usuń
    4. To co pijesz? miynte? Ja po fusiastej sie prostuje i mam pałera...

      Usuń
    5. Też mam problem z tymi sokawkami u nas. Bo albo fusiaste, albo rozpuszczalne. Ale piję, bo kobitki coś w typie Hali. Tak sobie myślę, że jak już znajdę ten większy dom, to mi będzie trochę żal wyjeżdżać, ze względu na te wszystkie okoliczne Hale. Bo znam ich sporo, przez te moje niwy.
      Po fusiastych Mnemo, to mam takiego power, że muszę leki brać, Mnemo, cobym nie zeszła śmiertelnie.

      Usuń
    6. To ja się przyznam.....szczerze, jak Hala......nie odżywiam się zdrowo, chyba, że w porywach, czasami, z reguły jestem troglodytką żywieniową. Rano w domu pijam kawę z mleczkiem, a potem rwę do huty, po pobieżnym przeglądzie inwentarza, parzę fusiarę i robię to, czego robić nie powinnam i bardzo już nie chcę, ale niestety robię, puszczam dymka.....potem "lotum" do 14 i znowu fusiara. Czasem coś zjem, czasem nie. Dziś przytargałam nazad do chałupy melona bo nie było czasu zjeść. Fusiara mi nie szkodzi i na dodatek bardzo smakuje taka z rana. Po południu to już spijam herbatki, które Wu serwuje, bo on maniak herbatkowy. Nawet jak mi się zachce kawy wieczorem to wypiję bez obawy o bezsenną noc, idę spać normalnie. Widać fusiara mi służy:))) Amen.

      Usuń
    7. Jakum miynte? Fuj, nie lubię miynty, ale tylko w herbacie i cukierkach (co to za cukierki? Jak lekarstwo smakujo), na żywca już lubię. Kawę piję z ekspresu, któren się zepsuł.

      Usuń
    8. We wsi innej kawy się nie pija. Jakiś czas temu chłopaki robili nasz dach. Zrobiliśmy im zaplecze socjalne, czajnik, te sprawy. Zapytałam pierwszego dnia, czy zrobić kawę i jaką? Z ekspresu (o matko), czy rozpuszczalną? "My taki nie pijymy" odrzekli nagabnięci. Mieli swoją, fusiatą.

      Usuń
    9. Wszystkie chłopy od remontów w całej Polsce piją ino fusiatą, u mnie obie ekipy tylko taką ciągnęły w ilości ok czterech kaw (lub pięciu) na dzień pracy. Chyba im poweru dodają.

      Usuń
    10. Agniecha, glubki (glupki?) = mirabelki

      Usuń
  23. Zobaczcie jak ojciec - buldog nie radzi sobie ze szczeniakami := )))))))
    https://www.youtube.com/watch?v=BTQybIXwzlo#t=102

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko suwakiem przesuńcie do początku w tym filmiku bo mi się coś mykło.

      Usuń
    2. A tak się biją o prawa ojców!

      Usuń
    3. Widziałam wczoraj takiego buldożka fąfelka u weta.Mało się nie posikałam z zachwytu.

      Usuń
  24. Hanuś, jak Ty napiszesz to majtki opadają, a serce się raduje. Taką Halę miałam i ja na wsi, też nie wszystko dałoby się powtórzyć, szczególnie te przerywniki.......A może ta Hala to taka tylko dla niektórych jest? Bo, że dla Ciebie Hana to akurat się nie dziwię. Sokawka.........no nie, chętnie bym się jej napiła z kimś takim bezpośrednim, szczerym i autentycznym. Aż dziw, że tacy ludzie jeszcze są.

    I tak cichutko szepnę, że czekam na zdjęcia. Pamiętacie? Dziś do północy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje i owszem, ale tak chciałam koleżankom przypomnieć, jakby im się zapomniało....

      Usuń
    2. A ja Mnemo nic godnego uwagi nie znalazłam.Buuu...

      Usuń
    3. Pacjanku, każda potwora znajdzie amatora, dawaj cuś:))) Czapka, majtki, koszulka nocna,peniuar??

      Usuń
    4. O kurna Felek, Mnemo, biorę latarkę i spadam do szafy!!!

      Usuń
    5. O!! To nazywa się zwarcie szyków:)))

      Usuń
    6. Oj, Pacjanu, a we Wróżce mosz fajowum czopke!

      Usuń
    7. Pacjan w peniuarze, oj nie mogę!!!

      Usuń
    8. Szlafmyca, podwiązka, gorset?

      Usuń
    9. Mnemo, o północy dasz posta? to już. już.

      Usuń
    10. Co za emocje, normalnie...

      Usuń
    11. Posta ze zdjęciami i sondą ( ALBO INNĄ FORMĄ GŁOSOWANIA) dam w niedzielę o północy najpóźniej, do dzisiejszej północy czekam na zdjęcia. Taki sobie zapas z publikacją zrobiłam bo jutro zmieniam dostawcę netu i nie wiem,co z tego wyniknie. Jak przestanę się odzywać to znaczy, że mnie odciął na amen.

      Usuń
    12. Agniecha, szlafmyca? Nieee...
      Podwiązka z filcowanej wełny, gorsecik utkany, uprzędziony czy coś, w każdym razie zgrzebny.

      Usuń
    13. Eeee, a już się podjarałam...

      Usuń
    14. Miałam na myśli konkurs Mnemo.

      Usuń
    15. No przecież pisałam, że w niedzielę, bo dziś byłoby ryzykownie. Nigdy nie wiadomo o której wrócę z huty:)) Z tą sondą na bocznym pasku jest coś nie teges, jak ją tak umieściłam, to się np. u Ciebie nie pokazywał mój kolejny post, jak usunęłam to się pokazał. Ki diabeł?

      Usuń
    16. Ona blokuje jakąś funkcję najwyraźniej. Pogadaj z Miką, ona ją rozgryzła, może wie, jak to wstawić w tekst po prostu, nie na pasku.

      Usuń
    17. A czopka we Wróżce była Frankowa. Nie mogłam tak bez porozumienia z nim wysłać zdjęcia na konkurs. A poza tym, Mnemo chciała jakieś odlotowe kreacje.

      Usuń
    18. Ależ ta czopka jest odlotowa!

      Usuń
    19. Ponawiam:
      Przeczytałam i ja. Tak blisko jest do urzeczywistnienia marzeń i tak daleko. Ty Pacjanie udowadniasz, że raczej to pierwsze. Czapkę ściągam z głowy - swojej głowy, nie tej owcy na zdjęciu, przed Tobą ociewicie.
      A w ramach wkupienia się, jakom , żem nowa mogę już w poniedziałek przesłać komuś Wróżkę pocztą aby też sobie poczytał. Dajcie ino hasło a spełnię życzenie.
      A ty Hana też miałaś celebryckie chwile ? Nic o tym nie wiem. Może coś bliżej ?

      Usuń
    20. Ojtam, Lilianka, weź...

      Usuń
    21. Opowiedz Hana. Ty tak fajnie opowiadasz...

      Usuń
    22. Oj tam Pacjanie, weź...

      Usuń
    23. Może post zrobię na ten temat? Bo śmiesznie było.

      Usuń
    24. A jak u Ciebie? Kąpiesz się w sławie?

      Usuń
    25. I kiedy TY napiszesz POST?

      Usuń
    26. Ja chyba nie napiszę prędko. Zdjęcia jakieś wstawię może z minionego czasu. Bo co ja mam pisać właściwie. Żadnych spektakularnych historii, nic ciekawego w zasadzie.

      Nie, o żadnej sławie mowy być nie może. Nikt z moich znajomych nie czyta tej W..

      Usuń
    27. Ja nigdy nie wiem, co pisać. Robisz tak: siadasz, wpisujesz jakiś tytuł i dopasowujesz resztę.
      Nie chodzi o znajomych. Moi znajomi lokalnej gazety też nie czytają. Ale miejscowi tak. I tu było smieszno.

      Usuń
  25. Charakterystyka znakomita, masz fantastyczne pióro, o ile tak sie można wyrazić o klawiaturze. Tym bardziej dostajesz burę, że tak długo zwlekałaś z pisaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojtam Ori, ojtam, miarę swoją znam. A Twoje pióro to niby co? Pies?

      Usuń
    2. Moje pióro pies? Pewnie, że pies, bo całe w służbie psom!:-)

      Usuń
    3. No mówię przecież...

      Usuń
  26. Hana ! Ty to taka nasza Hala bloggerowa jestes :) Czlowiek wejdzie do kurnika i juz mu lepij jest.
    Moj jeden czlonek bedzie niedlugo uwalniany z niewoli, a drugi jeszcze do konca lutego ostanie...a potem bede dalej remont robic, a co :) Dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko uważaj z tym remontem, po uwolnieniu członków!

      Usuń
    2. Jeny, Orszulka, strasznie długo! Nie do wyrobinio wprost! Mosz gips?

      Usuń
    3. Mom a jak ! Pierszy w zyciu ! I mom nadzieje, ze lostatni.
      A z ta Waszo gwara kiedys przeprawe mialam jak nic. Mowie Ci do mej gospodyni w Brennie, daj mi chochelke, bo zupe bede nalewac. A ona ze nie ma. No jak nie masz? Przecie wisi nad kuchnia. Gdzie wisi ? No tu wisi. W koncu sama pojszlam, biere ci chochelke a Gospodyni do mnie, ze to nie chochelka tylko nabierka...no mosz ci :)

      Usuń
    4. Owieczko, juz bede uwazac, obiecuje. Te chalupy poniemieckie mozna remontowac i remontowac i konca nie widac :)

      Usuń
    5. Racja Orszulka, coś o tym wiem. Nad nabierką nigdy się nie zastanawiałam, aż do czasu, kiedy byłam u Miki - tam wyszła ta kwestia i teraz wiem, że nabierka jest aby naszo!

      Usuń
    6. U nas tylko chochelka albo łyżka wazowa.

      Usuń
    7. Chochelkę znam tylko z literatury :))) Bo zawsze mówiło się i mówi nabierka :) Chochelka, albo łyżka wazowa zabrzmiałaby nienaturalnie ;)

      Usuń
    8. No. Podaj mi kochanie łyżkę wazową! U nos na wsi co poniektóry mógłby nie wiedzieć o co cho!?

      Usuń
    9. No chochelka przecież jak w pysk! Albo chochla, jak większa... O nabierce pierwsze słyszę:))

      Usuń
    10. A o łyżce wazowej od kołyski słyszałam. Żadnych tam nabierek czy nalewajek (bo to tez słyszałam, ale nie wiem w którym regionie tak mówią),czasem ewentualnie wazówka, ale Panie broń nie publicznie.

      Usuń
    11. U mnie też była nabierka. A kwyrlok? Był u Was kwyrlok?

      Usuń
    12. Był, ale zwał się mątewka.
      A Wasz kwyrlok z niemieckiego Quirl.

      Usuń
    13. U mnie też mątewka! A spotkałam się też z kołotewką.

      Usuń
    14. Znam tez nazwę koziołe. Ponoc to z Kujawskiego i jeszcze lwowską wersję kołotuszka (we Wrocławiu wszak drugi Lwów).

      Usuń
    15. U nos kwirlejka. Moja Mama (małopolskie) mówi kłotuszka, ale to może wpływ Ojca był, on zza Buga.

      Usuń
  27. Dziewczyny udaje się na spoczynek. Dobrej nocy i udanego łikendu.

    OdpowiedzUsuń
  28. Pa, Pacjanie, trudno, skoro mus, to mus...

    OdpowiedzUsuń
  29. ***Nima nic barzy gorszygo na świecie***
    Zez ipty bym się darł
    Bo znwuk sie zawiesuł
    Cyngiym tak dobrze żarł
    Rychtyk chebać sie zabiesiuł
    Tero mo sie na zdechniyńcie
    Druch na fest go zmogło
    Skorno nawet wew kaste dekniyńcie
    Tyż mu nie pomogło
    Bo to bydle gupie
    Wew zwyczaju mieć mo
    Łodstawiać furt nicpote figle
    I udawoć co wszyćko gro
    Pore godzin postoł
    Brocho się na mnie może
    Albo rychtyk gila dostoł
    Guli co wystartować nie może
    Widać co ni mo chynci
    I mu to nie minie rug cug
    Mimo ty łogrumny pamiynci
    Jednakoż to aby sor abo tuk
    Co jest lous nie kapujecie
    Nerwów nie uskrumnie do jutra
    Nima nic barzy gorszygo na świecie
    Łod awrii mojygo kuputra.

    "Kożdyn jedyn mo hazaja co go guni i kejtra co sie go drygo"(przysłowie)
    :))

    OdpowiedzUsuń
  30. Ożesz Zmęczony, to rozumiem!Takum gworum cheba jeszczyk ino, bo jo wim? Wef skansynie jakie babusie tak godajum? Bo że hazaje to kożdy wi.

    OdpowiedzUsuń
  31. We wsi mojego dzieciństwa mówiło się "hadziaje".

    OdpowiedzUsuń
  32. Mieszkałem pewien okres czasu w okolicach Krotoszyna,i moi rodzice z poznańskiego.Nawijali gwarą poznańską i dość dobrze po niemiecku mówili-byli na robotach w czasie II w.ś.
    O zdjęciach nie zapomniałem:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  33. Hano, przeczytałam Twoją opowieść jednym tchem!
    Uwielbiam takich ludzi jak Hala. Sokawka z nią to musi być niezwykła przyjemność. :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Witaj w kurniczych progach Alucha! Hala jest nieziemska, jedyna w swoim rodzaju. Niewielu znam ludzi o takiej szczerości i otwartości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))
      Hala to musi być taka babcia z moich marzeń... :)

      Usuń
  35. Możliwe całkiem. Hala jest z tych, co jak kocha, to całą sobą.

    OdpowiedzUsuń