No i co robić? Co robić, jeśli wybieg znów się zapchał, a ja nie mam weny? Musiałam, no już musiałam, nie dało się dłużej odwlekać, musiałam pojechać na zakupy, bo lodówka świeciła pustkami. Owa wyprawa kompletnie wyprała mnie z chęci do świętowania, chociaż i tak zasadniczo ich nie posiadam. No ale. Nie żyję sama na świecie i coś tam jednak jeść trzeba. Chlebek kupiony, no i trafiło się na dużą promocję win, hrehre! Cote du Rhone, który jest pyszny, z 22 złociszy był przeceniony na 13,99! Grzechem byłoby zlekceważyć taką gratkę. Zakupy uznałam więc za udane. Jakoś poszło w miarę gładko. Gorzej z powrotem. Cóż - zacisłam zęby, włączyłam sobie przyjemną muzyczkę i jakoś przebrnęłam przez korek. W sklepie nawet nie było tak źle, tylko parking zatkało dokumentnie. Stojąc w kolejce po śledzika widziałam, jak sprzedawca włożył żywego karpia do foliowego worka i już chciałam rozewrzeć paszczę, bo nie mogę znieść widoku biedaka leżącego na wadze i robiącego skrzelami. Zanim zdążyłam to zrobić, gość nalał do worka wody, zawiązał i podał. Zamurowało mnie, ale ja ze wsi jestem i dotąd nie spotkałam się z takimi praktykami. Dużo się mówi o sprzedaży żywych ryb ładowanych wprost do folii, czyżby wreszcie coś drgnęło? Może wyszedł jakiś przepis, o którym nie wiem? Oby. Na długo temu karpiu tlenu nie starczy, ale dobre i to...
W domu zastałam towarzystwo śpiące po ulubionych kątach i pozazdrościłam mu. Zrobienie zakupów to dopiero połowa sukcesu:
Na stole zaś zastałam stosik korespondencji:
 |
Niezły urobek, prawdaż? |
|
Finezyjne śnieżynki przyfrunęły od Ewy. Od Lidki też coś przyfrunęło:
Wiszą na żyrandolu, bo Czajnik chapnął jednego, ledwo zdążyłam wyjąć go z koperty. Panterko, Elaja, Lidko, Ewo, dziękuję!
A to zdjęcia od Rabarbary z wizyty Barbary (Bachy). Błyskotek świeżo po zabiegu kastracji, biduś:
 |
Baśko, dlaczego urżłaś Basze (?) głowę? |
Czyżbym pierwsza była?
OdpowiedzUsuńGratuluję zakupów butelkowych. Dlaczego mój kot nie przybiera tak wdzięcznych póz w czasie spania ja Czajnik?
A tak czatowalam na to podium:)
UsuńTo ja się granice na druga grzede za Tobą, bo właśnie młodzież zasnela, tak wiec ciut pogdacze i uciekam spać:)
UsuńObie jesteście na podium! Z mną!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, bo jakiś spadek nastroju już na mnie czaruje...
UsuńFrodzio z jezorkiem na wierzchu jest debeściak;D
OdpowiedzUsuńHano pytałam, jak to jest z tym winkiem i Ciebie? Nie masz domowej produkcji winka i naleweczki?
OdpowiedzUsuńU mnie nadal zapas poweselny, bo chcieliśmy wino lub książkę zamiast kwiatów.
CzeKo, nie zrobiłam w tym roku ani naleweczek, ani winka. Nie lubię domowego winka.
Usuńa ja leguralnie choruje po domowym, nawet najlepszym...
UsuńBo ono ciężkie jest.
UsuńBabcia robila z ryżu i rodzynek-pyszne było, choć białe, nawet nie było słodkie, ale nie mam na to wino rzepisu...przepadł wraz z babcią.
UsuńZakup arcyważny, te butelki, a jeszcze cena przyzwoita. Ja miałam na święta wiskacza, ale juz nie mam. Wypiliś po kropelce wieczorami. Jeszcze tylko śledzika kupię, jutro może i chwatit. Sroda po pracy to stanie przy garach, za jednym zamachem. W Wigilię tylko chleb upiekę. I niech już będzie nareszcie po tych świętach. Twoje ptaszki niebiskie, moje beżowe z czerwonymi skrzydełkami. I też wiszą na żyrandolu:)
OdpowiedzUsuńMnemo, Mopek Ci ptaszki podkrada? U mnie tylko z powodu Czajnika na żyrandolu:)
UsuńNie, mam paskudny żyrandol i wieszam tam ładne ptaszki, żeby dziadostwa widać nie było. Zwizualizuj sobie, mój zyrandol wyglada, jak taka stara antena-grabie.A myślałam, że taki ładny, jak go w sklepie widziałam.
UsuńOny zawsze w sklepie lepiej czegoś wyglądają.
UsuńWskakuje kolo męża, bo juz powieki mi spadają, więc dłużej nie pogadaj.
OdpowiedzUsuńMiłych snów kurki:)))
I tobie spokojnej nocy, niech Kurczaczki dadzą mamie pospać.
UsuńEwo2 Dziękuję:) ,kurczaczek już się przestawił na tryb nocny i piersze karmienie jest po 4-5 godz od zasniecia, tak koło 3, kolejne koło 6 i 8. Tak więc na sen już nie narzekam, ale odsypiam braki z pierwszych dwóch miesięcy:)
UsuńDobry pomysł z winem i książką na weselny prezent.
OdpowiedzUsuńWinko pyszne robiła moja mama, nie mam warunków żeby kontynuować tradycję. Poprzestałam na nalewkach.
Ewa2, kiedy ja brałam ślub, nie było takich zwyczajów. To przyszło trochę później. Moja córka idzie za mąż w czerwcu, też pewnie coś takiego wykombinują. I dobrze. Kwiatki są cudowne, ale zanim w weselnym rozgardiaszu znajdą się w wazonach, jest po ptokach.
OdpowiedzUsuńło matko, weselisko będzie?
Usuń3 dni i noce bedo szalec?
UsuńA dzie tam, Dziefczynki! Żadnych weselisk! Córka nie chce, a ja chętnie się przychylam. Obiadek dla najbliższych i szlus. Ale znajomi pewnie przyjdo.
UsuńAlbo jeszcze chcom na slub zamiast kwiatków: książki, kupony lotto, zdrapki, maskowtki (te niso do jakiegoś Domu Dziecka). Na ślubie siostrzenicy też chcieli napitki. Szukałam jakiegoś dziwnego wina-znalazłam jakiś gruzińskie w ładnej butelce.
UsuńGratuluję Córusiowi i Tobie! Jaka fantastyczna wiadomość na święta! Brakuje zdjęcia Ogniomistrza zwiniętego malowniczo np. na kanapie ... Z winami weselnymi to dobry pomysł ale jak się jest natychmiast w ciąży a potem karmi piersią to te wina tak stoją już 1,5 roku i tylko babcia konsumuje przy okazji wizyt u wnusia ;)
UsuńGratulacje z okazji ślubu ! I niech zaciężą, będziesz miala małe Cudeńko do rozpieszczania do nieprzyzwoitego poziomu, i te male rącki, te małe nuszki do kochania :)
UsuńA co to jest, żebym ja się z Internetu dowiadywała takich ważnych rzeczy??? Focha strzelam.
UsuńA Córusiowi (nie mylić z Curusiem!!!) gratuluję i ciesze się bardzo!
Mika, nie szczelaj fochami, toć to normalna rzecz, żadna niespodzianka, zwłaszcza, że szczęśliwie bez wesela. I 4 czerwca! Kupa czasu...
UsuńSraty-taty :) O tych winach powyżej to też ja ale zapomniałam podpisać :( KolKa
UsuńFaktycznie, nie było.
OdpowiedzUsuńJeszcze młodsza dostała kwiaty, stały w trzech domach. To będziesz miała weselisko.
Za pierwszym razem też dostałam mnóstwo kwiatów, bo jakoś nie pomyślałam żeby zaznaczyć coś na ten temat na zaproszeniu. No i kwiatów cały bagażnik i stały chyba w 4 wiadrach w domu.
Usuńa ja jestem ...przed zakupami swiatecznymi takzwanymi....jutro jadziem z Kasikiem do tzw miasta z rana w interesach i na zakupy. nastawiamy sie na nieziemskie pieklo, a ja ciagle mamroce pod nosem - DUZO marchwii!!! (nie wiem dlaczego) i DUZO ziemniakow (na salatke, na babke kartoflana i na obiad w neidziele, gdzie obowiazkowo musi byc iure i opiekane...a ze ludzi bedzie 9 sztuk to i tych kartofli paru trza naobierac...mrucze tez - papier toaletowy oraz kawalek indyka. Oraz SOK na grzanca bezalkoholowego. Bo na alkoholowy wina sa. stoja w PIWNICZCE winnej (czytaj wychodek na dole, gdzie odmawiam wlaczania kaloryfera, bo po co szczegolnie jak tam stoja rzeczy, ktore wymagaja schlodzenia. niemniej jednak nie przetrzymuje tam sagana bigosu...). do listy zakupow doszedl kawal boczku surowego do upieczenia z nadnaturalna iloscia kminku (bo lubie) - na zimno taki plaster boczku z musztarda to mmmmmmmrrrrrrrrrr. a w Wigilie musze pamietac odebrac kawalek sernika i makowiec z cukierni we wsi...tylko KTO to zje. ja bede jadla mak z bita smietana (chyba jedyna rzecz, w ktorej lubie bita smietane)......poganskie orzechy, odrobina miodu i mak beda.
OdpowiedzUsuńod dawna falami nachodzi mnie tez zeby jako swiateczne potrawy podawac ronoswiateczne potrawy z calego swiata...kolekcjonuje rzepisy caly rok a na koncu albo tak zatrynie te rzepisy, ze chalupe by trza rozbierac by znalezc one, albo brakuje mi zasadniczych ingrediencji....ale moze ktoregos roku, moze, moze.... ale chwilowo, oprocz tego pieczonego boczku, to chodza za mna klopsiki w sosie smietanowym. Znowu. swieta zapowiadaja sie jeszcze bardziej nieortodoksyjnie niz zwykle... :)))
Hana - zostawiasz cudusie same i paczaj jak sie zmeczo!
Opakowana, wyglądajo na urobione jak te woły pańszczyźniane. A pańcia im jeszcze rypkie na parze...
UsuńOgnio im zazdraszcza, jedzo lepiej:)
UsuńOpakowana, dzięki!!! Przypomniałaś mi, że pyrki muszę kupić. Patrz zapomniałabym na amen, a obiad wystawiam świąteczny. Marchewkę tak, dużo, ja też! Ciasto marchewkowe, sałatka, rosół, bez marchewki ani dudu...
UsuńA ości też wybierasz? One jak te basze majo u Ciebie.
UsuńMnemo, nie przewróć się, kupuję polędwiczki z dorsza...
UsuńBoszsz, to ja zwykłego mintaja, a ony dorsze zajadajo. Sodoma i Gomora:)
UsuńAle oni tak lubio...
Usuńurobek niezly i nie trzeba skladac i chowac po tzw swietach, ladne beda i bez swiat :))
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi o boczku. Może też powinnam upiec? Zięciowie lubią i ja też nie pogardzę. Wprawdzie niedługo będę szersza niż dłuższa, ale co mi tam....
UsuńI u mnie boczek i sztabki mocza się od wczoraj w solance i jutro do piekarnika z ziołami.Będzie na kanapeczke.
UsuńSolanki zazywa tez golonka i karkówka do podania na ciepło.
jakie sztabki?
Usuńa ja niczego nie mocze. Powinnam?
Opakowana, jak to, jakie sztabki? Złota! W Wigilię będą płukać.
UsuńNogi możesz pomoczyć.
Oj znowu fon namieszal. To i schabik chodzi:)
UsuńOpanowana czy powinnaś to nie wiem. U nas tak robimy. Mocza się w solance z zielem i liściem laurowym.
Ale z chęcią taka sztabke zamiast schabu bym jutro wyjęła z tej solanki;)
Opakowana, aleś mi smaku narobiła tym boczkiem... I bardzo mnie zaintrygował mak z bitą śmietaną!!! To taki mak jak do makowca?
UsuńTez chcialam o to zapytac?
UsuńHano, Miko i wszystkie pozostałe Kury - z okazji świąt Wam i Waszym bliskim składam najlepsze życzenia. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Dziękuję za Waszą tegoroczną obecność na moim blogu:)
OdpowiedzUsuńArte dzięki kochana!!! Tobie i twoim bliskim i przyjaciołom życzę dobrych, spokojnych i zdrowych Świąt. A Nowego Roku z wspaniałymi wyprawami, morskimi też!
UsuńArte, dziękuję! Chciałabym, abyś porządnie odpoczęła i z nowymi siłami ruszyła w podróż życia. Bo ona na pewno jeszcze przed Tobą!
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję:)
UsuńChyba spać pójdę, coś mi zimno. Jeszcze poczytam do poduszki. Miałam zetrzeć chrzan, ale mi się nie chciało.
OdpowiedzUsuńDobranoc Kurki.
Matkozcórko, Ewa2, trzesz chrzan??? Omamuniu, tak mi fstyt...
OdpowiedzUsuńTrę, bo tylko taki do sosu żurawinowego jest najlepszy.
UsuńOjej to strasznie sławę zajęcie. U mnie w domu babcia zawsze tarla chrzan na dworze, na swojej ławeczce. Babcia robiła cwikle. Pyszną.
UsuńBabci nie ma już 10 lat i cwikly też nikt nie robi..
Pod wyciągiem kuchennym da się przeżyć.
UsuńNiestety odchodzi z naszymi bliskimi też to, co robili. Moja mama robiła pyszne malutkie buraczki marynowane i galaretkę z porzeczek.
Robicie śledziki w oleju? Dodajcie suszonych pomidorów, bardzo podbijają smak.
OdpowiedzUsuńNie jadam ryb w oleju, jakoś mi to nie idzie. Ogólnie to i ryby zazwyczaj tylko w wersji smażonej. Tak więc Wigilia ma swoje przywileje bo wtedy zjem jeszcze jakiegoś rolmopsa, albo jakiś kawałek w sosie pomidorowym. Może to trochę po tatusiu on śledzi i pomidorów nie tyka.
UsuńZrobilam. Mowiesz?
UsuńBo mam suszone pomidorki.
To doloze.
To gaszę! Dobranoc!
OdpowiedzUsuńto dobranoc :) właśnie doszłam do końca dyskusji
OdpowiedzUsuńOdwiozłam Bachę :)) bo o ta pora to jusz nawet tramwaje nie jeżdżom, przeleciałam przez Kurnik, szczegóły i zdjęcia bedom ;)). Nie wiem, czy nie śpi na wycieraczce, bo telefonów nikt nie odbierał....
OdpowiedzUsuńBarbara
Dzień dobry Kurki i Koguto:)
UsuńBasiu jak odespisz daj znać o Blyskotku i choć troche zrelacjonuj spotkanie. Wszystkie tu ciekawe jestesmy...
Pogoda i mnie masaktyczna. Wiatr z deszczem... Wiatr z każda godziną większy.
UsuńWas na chwile zostawic! Czlowiek idzie spac, a rano juz pincet komentuf...
OdpowiedzUsuńJa wysylam po zakupy mojego, bo sil i zdrowia nie mam na te tlumy, taka jestem sprytna. A on emeryt, to niech sie bawi, co sie bedzie nudzil w domu, co nie?
U mnie teściowa chętna na zakupy i nawet nauczkę chce zabrać. Wczoraj już część produktów kupili, tylko w owadzim sklepie zeszło się 1,5 godz, nim manierzyli to co chciałam. Dziś rusza do innego.
UsuńZnaczy wnuczke nie nauczke:)
UsuńNie wpadlabym na wnuczke. :)))))
UsuńNauczka Teściowej zawsze się przyda:)))
UsuńNie no Hano, teściową mam super, ale teścia.. powstrzymuje się ostatkiem sił, zeby mu nie wygarnac.
UsuńCzeKo, nauczka to tak, na wszelki wypadek, żeby sie w głowie nie przewróciło:)
UsuńDzień dobry Kurnikowi.
OdpowiedzUsuńSłońce i chmury, wieje i 10 stopni.
Będę kończyć zakupy, muszę po kawałku bo mam tylko dwie ręce i trzy piętra do pokonania.
Lista rzeczy do zrobienia coś się wydłuż, chyba krasnoludki mi w nocy dopisują.
Miłego dnia.
Dzień dobry :) to jestem już po porannym sprzątaniu i karmieniu ;), pogoda piękna, słoneczna, ciepła. No i dobrze ;)) A wczorajszy wieczór..... cusz, wyrażnie Kurnik przyciąga kury...szczególne :))).
OdpowiedzUsuńSiadłyśmy sobie miło i niewinnie, lekki podwieczorek,wizytkowe nastroje, ależ proszę, ależ dziękuję, NAGLE !!!! , JAK TO? SKĄD TO? północ wybiła.....
Miałyśmy chwilę wahania, miałyśmy, bo jak już; i tak przecież... Ale głos rozsądku i obowiązku zwyciężył ( u Bachy ;] ) i Bacha mimo wszystko podjęła decyzję powrotu do rodziny. Poddawszy się, z żalem odwiozłam ją, przez piękne i cudownie puste nocą miasto (niestety, nie Zaczarowaną Dorożką....) pod dom... I nie wiem co dalej, bo głucho było..... Bacha ! Odezwij się !
Błyskotek wczoraj wzbudzał żałość i łzy, wtulił się w Bachę i tak trwał, bo co się ruszył, to się rozpływał ;). Dziś już wszystko dobrze, tylko te dwie stare , wredne samice coś go tępią... ;))
Barbara
PS - jak się Hana obudzi to poślę Jej zdjęcia , ale marne i nie wiem czy co będzie widać
A to Wam zazdroszczę, miałam nadzieję na wspólne spotkanie. Niestety obowiązki rodzinne...
UsuńMam nadzieję, że Błyskotek się nie da kobietom. Dobrze, że już wraca do formy.
To musiało być bardzo urocze spotkanie i ogromnie ciekawe, że czas tak szybko minął. Czyżby Blyskotek był na Ciebie wczoraj obrażony, ze Bachy nie opuszczał?
UsuńBłyskotek jeszcze się chowa po kątach, ale już zjadł i wypił ;). Był wczoraj raczej nieprzytomny ;) a Bacha się przejęła i go utuliła :))).
OdpowiedzUsuńWróciłam właśnie z obejścia - trzykrotka wirginijska MA PĄCZKI! DUŻO! I WYRAŻNY ZAMIAR ZAKWITNĄĆ ! 0!0 to ja już nie wiem, co o TYCH okolicznościach przyrody myśleć.......
Barbara
Wróciłam z zakupów, kasy pozbyłam się do reszty, ciepło, wietrznie i w ogóle nie zimowo.
OdpowiedzUsuńCzas się brać do roboty i powalczyć z uzależnieniem.
Ja w tym roku zakupy załatwiłam psim swędem i mi się upiekło;)) Wczoraj, gdy wracałam z miasta pod M1 widziałam dziki tłum szturmujący parking, a było już po ósmej wieczorem;) Za to dzisiaj jużem w domu, do miasta jadę dopiero w przyszłym roku - żyć, nie umierać;)
OdpowiedzUsuńJa zakupy robię w moich wsiowych sklepikach, u piekarza wsiowego i na cosobotnich targach we gminie. Do miasta jeżdżę nocą ;) (pacz wyżej ;)).
UsuńBarbara
Czytałam, czytałam...
UsuńNie mam daleko do sklepu, do centrum nie muszę jeździć, zieleniaki, Lidl, Lewiatan, Szubryt i jeszcze parę w zasięgu ręki. Tylko te schody....
Ewa2, koszyk na linie przez balkon. Nie żartuję!
UsuńKrecie, aż Ci zazdroszczę, bo ja rzadko jeżdżę do miasta, w związku z czym nie wiem, jak to jest NIE jechać.:)
UsuńKtoś by musiał odebrać. Kot nie poradzi, a zanim bym obleciała na górę, ktoś by gwizdnął.
UsuńEwa2, z ust mi wyjęłaś to o zorzy, zwłaszcza, że nie lubię upałów.
UsuńHana, NIE JECHAĆ jest bosssko... PO prostu super jest NIE JECHAĆ;)
UsuńDziędobry :) To se popaczcie na iluminację :
OdpowiedzUsuńhttps://www.pinterest.com/pin/426012445981799773/
Cuda, panie cuda.
UsuńChciałabym kiedyś zobaczyć na żywo zorzę polarną.
Upałów też nie lubię, ale mrozu też nie. Ja tak wszystko średnio i w sam raz, bez wahnięć w ekstremalne.
UsuńCzołgiem Kureiry!
OdpowiedzUsuńBaśko, co za podłe insynuacje jakobym jeszcze spała! Nie śpię przynajmniej już od 2 godzin, hrehrehre!
Łał !!! To Ci śle na srajfona ;)
UsuńBarbara
Musicie zaczekać, srajfon się ładuje.
OdpowiedzUsuńNnno....ciasto podrosło, mus wyrobić. Do obowiązków kobieto! Walcz z nałogiem! Do czasu...he, he.
OdpowiedzUsuńEwo2 co pieczesz?
UsuńMy właśnie eksmitujemy na dobę babcie do innej córki, bo marudzi teściowej juz ze trzy dni i bierzemy się za kapustę z grzybami i pierożki.
Upiekłam bułkę drożdżową, bo taka u nas tradycja, że na pierwsze lekkie śniadanko jest kawałek bułki z rodzynkami. Ciocia zawsze nam przynosiła, potem przejęłam ja, bo znalazłam dobry przepis.
UsuńI jeszcze będzie makowiec, taki z samego maku, bez ciasta.
UsuńNie będzie szarlotki? Szarlotkę uwielbiam, szczególnie gdy jest mocno wypakowana jabluszkowym nadzieniem:)
UsuńNiestety makowce jakoś mi nie ida, ale bardzo lubie mak w dużej ilości jak są nim posypane rogaliki lub bułeczki produkcji mojej mamy:)
Nie będzie szarlotki, bo nie bardzo umiem dobrą zrobić, musiałabym też upiec dwie wersje, normalną i bezglutenową, a nie chce mi się.
UsuńEwa ja mam dobry przepis na szarlotkę. Jak chcesz mogę podesłać.
UsuńNaprawdę jest łatwiutka ale smaczna. Ciasto można też pod makowiec wykorzystać a i pod sernik też.
Bardzo proszę, chętnie skorzystam, moje dzieci lubią szarlotkę. Moja mama piekła bardzo dobrą, mnie coś nie wychodzi z jej przepisu.
UsuńNo to już:
UsuńCiasto
50 dkg mąki, 1 margaryna ( palma), 3 żółtka , 12 dkg cukru, 5 łyżek śmietany, 3 łyżeczki proszku.
Zagnieść z tego ciasto, podzielić na 2 nierówne części.Większą rozwałkować na blaszkę ( brzegi też wylepić nim).
Jabłka: ok 2 kg obrać zetrzeć na tarce lekko poddusić z cukrem ( cukru ile lubisz), nie muszą być całkiem miękkie byle tylko odparował trochę sok.
Przestudzić ,dodać cynamon, a potem wyłożyć na ciasto w blaszce.
Rozwałkować pozostałe ciasto przykryć jabłka . Wierzch podziabać widelcem. Piec ok 50- 60 min( zależy od piekarnika) na złoto.
Jabłka można też zrobić bez podsmażania o ile mają mało soku. Obrać pokroić w plasterki posypać cukrem i cynamonem, dać na blaszkę z ciastem. Reszta jak wyżej:))
Bardzo dziękuję. Trochę podobne do maminego, wypróbuję przy najbliższej okazji.
UsuńDrobiazg:))
UsuńUlubione u nas, to kruche ciasto wykorzystuję do wielu ciast. No proporcje zmniejszam:))
Ja mam genialny przepis na szarlotkę, trochę inny, trochę może prostszy, bo nie trzeba jabłek dusić, tylko na surowo, jakbyś chciała to wyślę.
UsuńMika, dawaj, kocham szarlotki)
UsuńMika na końcu przepisu jest wersja bez podduszania (jakkolwiek dwuznacznie nieco to brzmi):))
UsuńDrogi Kurniku czyli miłe Kurki wszystkie - znikam od jutra na czas świąt, więc teraz każdej z Was życzę, aby te świąteczne dni były czasem dobrym, ciepłym miłością, szczęśliwym spokojem , dającym wytchnienie po codzienności.
OdpowiedzUsuń"...Dopóki ziemia toczy się,
zdumiona obrotem spraw,
Dajże nam wszystkim po trochu,
i mnie w opiece swej miej! "
Dobrych, radosnych świąt Bożego Narodzenia !
Barbara
Barbaro wzajemnie :)))
UsuńBarbarko, pięknych, dobrych, szczęśliwych Świąt tobie i twoim bliskim!
UsuńWitajcie Kureczki po trzydniowej nieobecności, bardzo się za Wami stęskniłam. Przez dwa dni kiepsko się czułam, łamało mnie po kościach i miałam temperaturę. Dziś poszłam do medyka i okazało się, że mam zapalenie oskrzeli. Jutro upiekę sernik i zrobię sałatkę, miałam zrobić jeszcze pierogi, ale nie mam siły stać przy stolnicy. Na Wigilię idziemy do mojej siostry.
OdpowiedzUsuńBuziaki dla całego Kurnika Ania
Zdrówka życzę na święta, wydobrzej i trzymaj się.
UsuńJakiś pech mnie prześladuje na te Święta. Teściowa bez zmian na OIOMie, a teraz ja - znowu temperatura podskoczyła do 38 i mną telepie, idę do wyra.
UsuńAnia
Ania cały wór dobrych emocji dla ciebie i teściowej!
UsuńAniu, kuruj sie i zdrowiej, dbaj o siebie. Zdrowych ŚWIĄT.
UsuńJa się kuruję jak mogę, a teściowa...chyba po Świętach ją odłączą i będzie koniec. Tylko aparatura podtrzymuje funkcje życiowe. Trudno, takie jest życie.
UsuńAnia
Czołgiem Kurejry,dnia przybywa i to mnie cieszy.
OdpowiedzUsuńMnie też. Najbardziej!
OdpowiedzUsuńMnie tez to cieszy, a jakże :))
UsuńO jejku jaki fajny cały drewniany dom i takie belki u powały, a kociaki-słodziaki każdy na własnym fotelu albo na kolanach Barbary. Ruda kruszynka leżała mi na kolanach i grzała prawie przez cały czas, jednooczka zdźebko zazdrosna też się chciała wdrapać na fotel ale miejsca nie było. Muszelka niepieszczotliwa ale dwa razy przysiadła koło mnie i ściągała swoimi złocistymi ślepiami. One są takie spokojne, no jak nie atakują Błyskotka.
OdpowiedzUsuńJak słowo daję myślałam, że najwyżej 21.00 a nie 24.00 jakeśmy postanowiły sprawdzić godzinę. A ja bez kluczy.
Taaa, na telefony nikt nie odpowiadał, jak zadzwonię na domofon to się Maleństwo zbudzi. No to znajomi w niedalekim saomsiedztwie w razie czego. Ale czy wpuszczom ? Też domofon. atk sobie dum ając spacerowałam dookoła domu i najbliższej okolicy. Hrehrehre, komórka się wyładowała. Zaryzykowałam i króciuteńko zadzwoniłam na domofon. Po dłuższej chwili brama się otworzyła.
Bacha, było zostać w drewnianym domu!
UsuńFajne spotkanie miałyście Bacha :))
UsuńAle Wam fajosko bylo!!!
UsuńBacha, właśnie, czemuś ty na noc nie została?? Pogadałybyście sobie do rana:)))
UsuńMika,na pierwszym spotkaniu nie zostaje się na noc ;)
UsuńRucianko, to już nieaktualne. Obyczajowo szfystko się zmieniło. I obyczaj dopuszcza.
UsuńNo właśnie, coś tu koleżanko Rucianko przedwojenne poglądy macie na te sprawy:)
Usuńna pierwszym spotkaniu to sie podobi nie caluje. z Jezyczkiem :P
UsuńOpakowano,z Jeżyczkiem czeba ostrożnie z każdej strony ;)
Usuńa zagonić to rozleniwione towarzystwo do roboty :))) piękne podarki :)
OdpowiedzUsuńPolly, już ja tam wolę, żeby towarzystwo nie brało się do roboty:)))
OdpowiedzUsuńBy się działo ;))) A i tak się dzieje :))
UsuńTaaa, ogród przekopany, chociaż jeszcze nie pora:)
OdpowiedzUsuńJuż mi się przygody świąteczne zaczęły, wczoraj wieczorem choinka się wywaliła , a że była w garnku glinianym z ziemią (mokrą...) to i się zasyfiło a trochę baniek się potłukło... Ale moż za to potem będzie OK:)))
OdpowiedzUsuńMika, w ubiegłym roku też Ci się gibła, nie? Czy mi się śniło?
Usuń2 lata temu.
UsuńSuper! Nie jest tak źle ze mną!
UsuńZłe dobrego początki, Miko:) Ja mam troche mało farszu na uszka,ale trudno,zużylam wszystjkie suszone grzybki,które w zeszłym roku uzbierałam.
OdpowiedzUsuńOjtam Dora, a pieczarka to nie grzyb?
UsuńRaz w roku suszone mus mieć:) Do uszek ,koniecznie!
UsuńNigdy nie robiłam z pieczarek,ale może też smaczne. No,będę dzisiaj liczyć ile tych uszek wyjdzie,to zobaczymy:)))))
Odpukać, póki co prawie wszystko zrealizowałam, bułka rośnie i już się rumieni w piekarniku.
OdpowiedzUsuńJutro będę piekła z wnukiem, a potem się zobaczy.
Oszszsz, Ewa2, tako bułkę to z serkiem mascarpone pożarłabym w 3 minuty. Boszszsz, aż mi zapachniało:)
UsuńMieszkasz stanowczo zbyt daleko.
UsuńJeżu ma ryja, urżnięte głowy sie ścielą!
OdpowiedzUsuńZa te karpie w workach to bym za jaja tudzież jajniki wieszała...wrrr....
Mam plan na lodówce co robić. Stroiki i prezęty zawinąłwszy dziś, jutro sałatka, dogotowanie kapuchy z grzybami, barszcz, chujanka do ubrania z Absorberami. W Wilię- krokieten machen, Jaśka gotowanie i podłogen putzen. Ścierom. A! i kompot z suszu!
Kompot musowo.
UsuńOd suszonego kompotu posiadam praczkę.
UsuńJeżu, Tupaja, wydajesz przyjęcie w Aspen?
OdpowiedzUsuńTrochę (ale tylko trochę!) zazdraszczam Absorberskiej wiary w Mikołaja, tego ich przejęcia i czekania. Chłoń wszystkiemy zmysły, bo to zaraz minie!
Dobranoc i do jutra, zajęte kobiety!
OdpowiedzUsuńNo, gaszę. Mykło mi się o godzinę. Myślałam, że jest wpół do dwanastej, ale nie, ale nie! Dobranoc!
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Ciepło, 10 stopni słonko i troszkę chmurek.
OdpowiedzUsuńBułki pięknie się upiekły, wnuki się zapowiedziały, a mnie coś humor nie dopisuje. Może się polepszy, zobaczymy.
Miłego dnia
Ewa2, masz przedświąteczną chandrę. Spoko, minie bez śladu. U nas jest bardzo ciepło i słońce. Ognio wyszedł z propozycją śniadania na trawie:)
OdpowiedzUsuńHej Kurki zapracowane! Cicho dzisiaj na grzedzie;).
OdpowiedzUsuńI my dzisiaj urzedujemy w kuchni. krem borowikowy już nawet wypróbowałam. Pysznie smakuje z gruszkami ptysiowymi. Dwie sałatki też już za mną. I część mięs. Pierogi właśnie skończyliśmy.
Dobry wieczór Kurki.
OdpowiedzUsuńChyba uczenie wnuka pieczenia jest bardzo męczące. w każdym razie przeżyłam wnuczkowy nalot, kicia pojechała do domku, makowiec się chyba udał, mięska się pieką, jarzyna gotuje.
Dzisiaj było 20 stopni (sic!!) słońce grzało, chyba dlatego taka zmęczona jestem. Jeszcze parę rzeczy, a jutro do córki na wigilię.
a ja siedze i sie gapie w kompiuter, hrehrehrehre
OdpowiedzUsuń