Było już popołudnie i zaczął się zachód słońca...
A potem niebo płonęło...
W tym samym czasie w telewizji trwał jubileuszowy koncert zespołu Raz, Dwa, Trzy, z Adamem Strugiem, Lechem Janerką, Muńkiem Staszczykiem. Piękny i mądry.
W momencie gdy niebo płonęło, na scenie było piętnaścioro dzieci muzyków zespołu, dzieci od kilku lat do pewnie koło 20. I wszyscy śpiewali "I tak warto żyć!" a ja razem z nimi... Patrzyłam na ich buzie i twarze, inteligentne, wrażliwe, myślące. I przyszło mi do głowy, że w nich właśnie jest moja nadzieja na lepszy świat. W nich i w podobnych do nich.
A nad wszystkim błyskała choinka...
I poczułam piękno i radość tej chwili wszystkimi zmysłami, zapamiętam ją na długo. I schowam do kuferka, w którym takie chwile gromadzę na gorsze czasy...
Życzę Wam kuferków pełnych takich dobrych chwil.
Niech będzie dobrze!
OdpowiedzUsuń:*
Właśnie tak!
Usuńpiękne :)
OdpowiedzUsuń:))))
Usuńściskam i zmykam spać, dobrej nocy :)
UsuńDobrej i pięknych snów!
UsuńPięknie Ci to niebo zapłonęło :) Będzie dobrze !
OdpowiedzUsuńWczoraj było jeszcze bardziej czerwone:)
UsuńI to jest ta magia właśnie.I nadzieja na lepsze jutro.I tego życzmy sobie wzajem.
OdpowiedzUsuńZ całego serca:)
UsuńMiko :)))
OdpowiedzUsuńTeż patrzyłam wczoraj na to niebo, piękne że aż ściskało serce....i myślałam, że u Ciebie, wśród gór, pewnie jeszcze piękniej :)))).
Dobrego poniedziałku !
Barbara
Dzięki Basia i dziękuję za pyszne ciasteczka i dżem! Dziś już zachodu nie będzie, pochmurno i szaro.
UsuńU nas mglisto, ale dzięki mgle to ta szarość srebrnawa taka...... :)
UsuńBuziaki Miko :)!
Barbara
Jakie piekne te zdjecia nieba!!!
OdpowiedzUsuńNiby niebo i niby zdarzaja sie takie zachody slonca....ale kazdy jest inny, dyktowany dana chwila. Ulotna a jednoczesnie trwala ponad nasze zycie, bo wlasnie sa takie zachody slonca i beda do konca swiata. Tak samo, na szczescie, byli, sa i beda nie tylko dranie i idioci!!
Mika - nie tylko zbieraj dobro do kuferka. Konsumuj je tez, bo trzeba!
W zlych chwilach sobie przypominam, ze sa i dobrzy, porzadni na wskros ludzie.
co do choinki, u nas jest nieco nieortodoksyjna jesli chodzi o ozdoby, bo sa dwa psy (troche jak Tropik), slimak, Mikolaj z odrabana reka jedna (pewnie cos podwedzil, moze prezenty, gdzies w kraju arabskim), papuga oraz szkielet drewniany jakiejs laleczki czy czegos co wisialo kiedys na choince....mielismy kiedys trojwymiarowa szopke z kartonika (pamietacie takie ksiazeczki z dziecinstwa, gdzie jak sie przewracalo strony, to byly takie trojwymiarowe scenki i wystawaly paseczkki kartonowe i postaci sie przesuwaly wzdluz jak sie za kartonikowy paseczek ciagnelo), ale nam Jezusik przepadl...
wczoraj miejlismy galowy obiad angielsko-swiateczny dla 9 osob, dzis powtorka na syzbko, na 6 sztuk pojutrze jedziem w podroz sylwestrowo-sentymentalna.
Miałam taką szopkę papierową:) A gdzie w podróż jedziesz?
Usuńnajpierw jedziemy do Gdanska, potem na sylwestra do Zblewa (!!!!!), stamtad robimy wypad a moze po drodze do badz z juz w nowym roku, do miejsca kolo miejscowosci Stara Kiszewa, ktora byla ochrzczona wdzieczna nazwa "Stara Ka", tam, niedaleko, jezdzilismy przez 13 lat w to samo miejsce - las (grzybny), niedaleko gospdarstwo z mlekiem, serem i maslem, obok jezioro z woda tak czysta, ze raki w niej zyly, oraz piaszczysta plaza, co w sumie jest dosc nieczeste nad jeziorami - bo albo trawa i od razu gleboka woda, badz bagna jakies. 13 lat super wakacji...na koncu niestety i chalupa zaczela strasznie marniec, w jeziorze podniosl sie poziom wody i bylo mniej plazy, pieron szczelil w wielkie drzewo, pod ktorym rozkladalismy swoj oboz a la niechlujna rodzina cygansko-arabska, i z drzewa zrobilo sie jedno mniejsze i jakies szczatki lezace obok, buda z piwem sie zamknela i otworzyl sie jakis barowoz drogi, padalo pare razy za ostatniej bytnosci (przez 13 lat nie za kazdym razem RAZ trzeba bylo jesc jakis posilek w domu!!) i komary byly jak tygrysy.
UsuńTrojmiasto tez kocham serdem szczerem, wiec sie ciesze...Zblewa sie nieco obawiam, ale bedzie egzotycznie dla cudzoziemcow :)))))
Fatyganta Kasika juz szkolilismy, ze MUSI nauczyc sie tak tanczyc (i spiewac i byc ubranym) jak Diego...odsylam ciekawskie Kury na obejrzenie filmu na youtube z wyborow Miss Wielkopolski 2015, gdzie glownym jurorem oraz czescia rozrywkowa (oj...bardzo rozrywkowa) byl boski Diego
https://www.youtube.com/watch?v=JXz6E-US-KY
p.s. Mika - a Jezusek sie uchowal czy tez przepadl?
O rany, ależ szerokie plany!! Ty masz rzeczywiście pióropusz w d...:)
UsuńFajne wakacje mieliście tam...
Ja cię bardzo proszę, nie róbcie fatygantowi Kasika takich numerów, bo zwieje gdzie pieprz rośnie! Ja drugi raz nie jestem w stanie Diega oglądać...
Jezusek był chyba jakoś razem ze żłóbkiem w całości, najpierw Trzej Królowie się podarli a potem reszta:(
a boskiego Diega ogladalas calego czy nerw puscil przed koncem, bo w drugiej "pioseneczce" sa akrobacje!
UsuńNo paczaj, u nas Jezusek byl luzem...
moja kolezanka z cerami, Wloszka, dla krewnych i znajomych robila figurki do szopki...miala 4 Jezuski (Jezuskow??), a ze szopki mialy byc roznej wielkosci, najmniejszy Jezusek byl wielkosci malej larwy (byl w zawiniatku), ale jak jednemu Jozefowi odpadla w piecu glowa, to dopiero sie dzialo w narodzie!!!
Cełego Diego...
UsuńBiedny Józef Bezgłowy, a dało się naprawić?
tak, tylko mial ja potem nieco przekrzywiona...ale niby co? Jozef nie moze miec glowy przekrzywionej, alboco? ;) tylko kazden na kursie cerami wzdychal jak ujrzal szkode ;), biednej Laurze rence sie trzensi jak kleila te glowe do korpusa...
UsuńDiga zdecydowanie nie da sie oglądać... niby to taki żart?? Bo prawdziwe to to być nie może
Usuńobawiam sie, ze prawdziwe i na serio....a widzialas miny zebranych gosci - w kreacjach wieczorowych oraz smokingach? Ich miny - becenne....
UsuńDzień dobry Kurniku!
OdpowiedzUsuńMiko i ja i nas widziałam to piękne niebo, ale tylko minutę poświęciłem zatrzymanie się i podziwianie, gdy wyszłam zaświeci lampeczki na choince na zewnątrz. U nas jeszcze wczoraj bardzo intensywne święta, więc czasu zbyt wiele na luz nie było, a i mąż właśnie szykuje się do pracy baaardzo "zmęczony". Troszkę dziś pocierpi. Cóż czynić, skoro się żony nie słucha i umiaru nie ma?:)
Kocie, minuta to za mało jak na taki zachód:) A żony należy słuchać zawsze!
UsuńMiko melduję że wczoraj nadrobilam, zachód słońca był jak dzien wcześniej, pełen kolorów:)
UsuńPrzeważnie wypatrujemy tego przebłysku nie tam, skąd jemu zechce się przyjść.Bo on jest nieprzewidywalny, zaskakujący, wolny od schematów i stereotypów myślowych. Nie skrywa się wśród złotek, sreberek i plastikowych dekoracji, ale w spojrzeniach ludzkich, w widoku nieba, w zapachu powietrza, kartek książki, wę wspomnieniu, w dźwięku jakiejś piosenki, w poczuciu wspólnoty albo w uczuciu zachwytu i wzruszenia, gdy kolory nieba i czyjeś szczere uczucia dotkną czegoś najwrazliwszego w naszych sercach...
OdpowiedzUsuńI ja dopiero wczoraj ten przebłysk poczułam - oglądajac piękne fotografie w książce, którą dostałam na Gwiazdkę. Wcześniej byłam zbyt zmęczona. Poczułam i... uleciało, ale dobrze, że choć na moment było.A czytając Twego posta na chwilkę mi to wróciło. Dziękuję!
Miko, oby takie przebłyski nawiedzały nas częściej w Nowym Roku, oby przypominały nam za co warto kochać ten świat. Pozdrawiam Cię ciepło:-)*
Dziękuję Olgo, cieszę się, że i ty miałaś swój przebłysk:)) A jaką to książkę dostałaś?
UsuńWam też życzę jak najwięcej takich chwil do kuferka w Nowym Roku:)) Pozdrawiam serdecznie:)
Dostałam piekny album o domowych nalewkach!:-)))
UsuńMmmmm, już się ślinię... A jakie robisz? Ja w tym roku nie zrobiłam, ale mam czarne porzeczki w zamrażarce.
UsuńW tym roku zrobiłam wiśniową oraz na pączkach sosny z cytryną, a w zeszłym pigwowo-bzową i to był prawdziwy hit!Ta robota ma w sobie coś z magii.No i lubię patrzeć na te karafki i butelki, w których dojrzewają marne resztki!:-))tych zaczarowanych płynów.
UsuńMiko! Z porzeczek wyszłaby Ci świetna nalewka. Pyszna i zdrowa. Ciemnobordowa i pachnąca.Tylko, że owoce w fazie nastawu ciepła potrzebują, żeby dużo soczku puściły.A tu zimnice się zaczynają.Ale na pewno w kuchni masz cieplutko. Zatem do dzieła, wrózko Miko!:-))
Kawowe pozdrowienia slę Ci o poranku!:-))
jak to bzowa? Bez kwitnie w maju czerwcu a pugwa gotowa jest w pazdzierniku. to co to? To jak to?
UsuńJa robiłam już Olgo, pyszna wychodziła z tej czarnej porzeczki, tylko się zagapiłam i w końcu wepchałam porzeczki do zamrażarki. Poczekam chyba już do wiosny aż się ociepli:))
UsuńTakie kuferki na zły czas, to fajna rzecz :-)
OdpowiedzUsuńSwoje święta próbowałam schować w fotografii.
A pokażesz, czy to tylko dla was?
UsuńDziękuję Miko, pięknie to napisałaś. Życzę Ci jeszcze wiele takich momentów w kuferku.
OdpowiedzUsuńNiewiele widziałam z wczorajszego zachodu, ale lubię te wieczorne iluminacje.
Dzisiaj dzień wstał deszczowy i pochmurny, ciepły, senny.
Dobrego dnia Kurkom życzę.
Dzięki Ewo, zbieram skrzętnie te momenty:) U mnie też pochmurno i szaro, chociaż nie padało.
UsuńMam trochę takich skarbów w moim własnym kuferku. I staram się być uważna, żeby takie chwile mi nie umykały. Nie zawsze się to udaje, ale czasem wystarczy drobiazg, żeby otworzyć serce, umysł, duszę... I nie zawsze w złych chwilach pamiętam, że mam ten kuferek.
OdpowiedzUsuńU nas w czasie świąt tylko Wigilia i następny dzień były ładne. Potem lało przez dwa dni, i bardzo się cieszę, że zdecydowaliśmy się na spacer po lesie pierwszego dnia świąt, choć wracaliśmy już po zachodzie słońca. Wczoraj córka wróciła do domu mokruteńka, a ja powiedziałam, że mogłabym się założyć, że jutro (czyli dziś) będzie piękna pogoda. I jest! Słońce, wiaterek, dość ciepło, a córka i mąż w pracy! Sama sobie pospaceruję... po sklepach. Nie robię dużych zapasów, więc muszę zrobić normalne zakupy :)))))
Tak, czasem coś z pozoru nieistotnego staje się katalizatorem dobrych odczuć. U mnie pogoda dopiero dziś się zepsuła.
UsuńPięknie Ci to niebo zapłonęło :)
OdpowiedzUsuńTak, warto takie chwile zbierać. Mój kuferek się trochę opróżnił, nigdy zresztą jakiś bardzo pełny nie był.
Też miałam wczoraj taką chwilę - zaraz po 5 km biegu - cudowne uczucie, że dałam radę, no i tyle endorfin się wydzieliło. Dopiero wieczorem się mi ulało, ale to nie od dziś tak mam, niestety.
Tak to już w życiu bywa, sinusoida nastrojów.
Gratuluję biegu i ambicji! Oby sinusoida zmieniała się w krzywą rosnącą:)
UsuńCzołgiem Kureiry! zasadniczo jestem, ale pewności nie mam, bo ciągle coś gupiego komp do mnie gada. Wchodzę od d... strony, bo normalną drogą mnie nie wpuszcza. Widzę, że przeżyłyście święta w całkiem dobrej formie!
OdpowiedzUsuńA widzisz, ja 1,5 roku wchodziłam od tejże strony, dopiero ni stąd ni zowąd parę miesięcy temu mi się naprawiło:) Samo.
UsuńW bardzo dobrej formie:)
Mika, ale ja nie na blog tak wchodzę, tylko do kompa i w internet! Dziwy, panie...
UsuńOj, to faktycznie dziwy nad dziwami.
UsuńMika! jak zawsze pieknie npisane...wzruszajacy, poetycki tekst. Sle Ci moje zyczenia z Portugalii i zapelniaj dalej swoj kuferek , zarazem zapelniasz i nasze kuferki dobrymi uczuciami a dla Tropika przesylam glaski!
OdpowiedzUsuńGrażynko, dziękuję bardzo:) Ja ślę wobec tego życzenia do Portugalii, pozdrawiam całą twoją Rodzinę a szczególne całusy dla Fofi:))))
UsuńFofi jako technolog powierzchniowy wymiata!!! na zdjeciu to zmeczenie od robot ciezkich az buchalo!
UsuńInformacja Kulturalna informuje, że dzisiaj w Teatrze TV nowa wersja Zapolskiej "Ich czworo" z Kożuchowską i Żmijewskim. To ostatni spektakl reżysera Marcina Wrony.
OdpowiedzUsuńDzięki Mikuś :)
UsuńPodziękowania dla IK :) Mam nadzieję, że uda mi się obejrzeć. Wszystko zależy od nastawienia kotki Zuzi ;)
UsuńWiemy, wiemy...
OdpowiedzUsuńTeraz to wiemy, wiemy, a kto mnie ostatnio ochrzaniał, że nie informuję????
UsuńNo właśnie, ja nie wiedziałam, bo tv nie mam a tak to dzięki Tobie Miko, zobaczę w internecie (mam nadzieję). A na wszelki wypadek poprosiłam brata żeby mi nagrał. Tak że bardzo dziękuję Informacji Kulturalnej :)))
UsuńBarbara
Polecam się na przyszłość:))
UsuńMika, informacji nigdy za wiele!
UsuńMika cudny taki zachód, jak się tak człek napatrzy to wieczór milszy. Ja ostanio obejrzałam nie spektakl, ale Jacka Stronga i podobał mi się ten film. Dobrze oddaje te czasy, które dobrze pamiętam. Musieliśmy Młodemu tłumaczyć, co i jak to było. Chyba dzieciaki sobie nie zdają sprawy, że choć tak niedawno to jednak życie wyglądało inaczej niż teraz.
OdpowiedzUsuńTaaa Mnemo szukałam dzisiaj widokówek dla Opakowanej i dorwałam się do listów sprzed 30 laty, jak przygotowywałam się do podróży do Niemiec. Takie dylematy jak to czy dadzą mi paszport i wizę, dzisiaj zupełnie niezrozumiałe. A na dodatek przedłużyłam pobyt o cały miesiąc i co na to powie Władza Ludowa ? ;)
UsuńMam listy od męża, też liczą sobie ponad 30 lat. Nawet spojrzałam, czy gdzies nie ma pieczątki ocenzurowano, bo coś mi się kojarzy, że takie przychodziły...
UsuńTeż mi się wydaje że takie przychodziły. Mam gdzieś jeszcze takie ksero przepisów co należy cenzurować. To krążyło po Wrocławiu w okresie transformacji.
UsuńJa miałam gdzieś przepustkę na wyjazd do Krakowa do sądu...
UsuńMnemo, masz rację, dzieciaki w ogóle sobie z tej różnicy rzeczywistości nie zdają sprawy. A już życie bez komórek przekracza ich wyobrażenie.
mnie te czasy ominely, ale listy i telegramy milosne od slubnego to mam - 39 lat majo a jak nowe ;)
UsuńWidziałam również piękne, płonące niebo- oczywiście nie obyło się bez jego uwiecznienia!
OdpowiedzUsuńZachody są bardzo urokliwe...
Usuńzaxhody sa troche smutne, ale wschody tez potrafia byc extra kolorowe (co niczego dobrego nie wrozy, nota bene) i uwielbiam jak sa wschody takie zuelnie nieruchome, kiedy ptaszki juz sie nazarly i wrocily do lozka, tylko czasem jakis dzieciol wyrabia swoj deputat niczem trojka murarska...
UsuńMika masz cudowne Okno Na Zachód Słońca, ja mam takie na wschód i na dodatek tak ustawione spanie, że mogę sobie oglądać spektakl wschodzącego słońca nie wstając z tapczanu.
OdpowiedzUsuńPrzeżyłaś piękną świąteczna magię, życzę Ci ich jak najwięcej, niech Ci ten kuferek puchnie coraz bardziej :)) Ino pamiętaj aby jak najczęściej zaglądać do niego :)))
Po to on jest, ten kuferek...
UsuńA ja mam nadzieję Miko, że będziesz ten kuferek otwierać jak najrzadziej lub... tylko po to aby zgromadzić te dobre i piękne wspomnienia ;-)))
OdpowiedzUsuńA widok piękny. Mnie przywitał taki wschód słońca przedwczoraj i też dał mi nadzieję, że podjęta właśnie decyzja jest dobra - jest właściwa ;-)))
Dzięki Bru, gratuluję decyzji, na pewno dobrej.
UsuńDobry wieczór Kurkom.
OdpowiedzUsuńTeatr obejrzałam, trochę mnie zmęczył, chyba dlatego, że katar gdzieś złapałam. Oczy mnie pieką, nos swędzi, głowa zaczyna boleć.
Dzień był do południa pogodny, potem padało, chłodniej się zrobiło.
I ja obejrzałam, świetna rola Kożuchowskiej, rozbawiła mnie "ą" "ę" z akcentem jak i Dody.
UsuńMi się podobało.
UsuńCzeKo, rola świetna, aczkolwiek naśladowanie Dody trochę mnie wkurzało, zamiast śmieszyć.
OdpowiedzUsuńHa! Doda- celebrytka ;)
UsuńZ tego co czytałam to to był pomysł reżysera.
UsuńMika, to było jedyne, co mnie trochę wkurzało, bo to taki trochę tani chwyt.
UsuńHano to tak jak z Doda na dłuższą metę słuchanie jej wypowiedzi jest strasznie męczące.
UsuńUff, ciężkie te międzyświąteczne dni. Ledwie człowiek opróżnił żołąd, zaraz znowu będzie go napychać. I jak tu zachować wiotką posturę? He he, żarcik taki głupkowaty. O wiotkiej posturze dawno już zapomniałam ;)
OdpowiedzUsuńMiłego poświątecznego odpoczynku.
A co to jest ta wiotka postura?
UsuńMika, to taka jak moja!
Usuńpostura to wiem, ale w jot ka?
UsuńOpakowana, w jot ka to taki wzorek jest.
UsuńMariolko, można się przymusić. Do niejedzenia:)))
OdpowiedzUsuńJak się to robi?
UsuńJeszcze mi się nie udało.
Twaróg za mną chodzi, albo pomidory... A tu mleka nie ma, bo Cytryna w ciąży, a pomidory z marketu bleee... Trudno, opylę schaboszczaka. Zmuszę się ;)
UsuńNo taa, na beztwarozu i schaboszczak twarog....
UsuńEwa2, trzeba mieszkać na wsi, w której nie ma sklepu i należy mieć pustą lodówkę.
OdpowiedzUsuńUff....nie mam takich możliwości.
UsuńE... To trudna sztuka, tak nie jeść. Ja musze jeść, nawet jak mam pustą lodówkę:)
OdpowiedzUsuńMika, piękny zachód i choinka. I piękny moment do zapakowania do kuferka.
Nazbierało mi się może nawet kilka takich kuferków.To pocieszające:)
Pakuj, pakuj ile się da:)))
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńNiestety lodówkę mam pełną, trzeba było zjeść śniadanko.
Paskudnie za oknem, szaro, +4 i katar złapałam. Mam nadzieję, że nie rozwinie się w nic więcej.
Miłego ostatniego wtorku w tym roku Kurkom życzę.
U mnie też szaro i trochę zimno. Zdrówka!
UsuńDzien dobry! szkoda, ze w Portugalii nie maja TVP...wczoraj z niewielka grypka musialam pozostac w domu i poczulam nagla sklonnosc do czekoladek, zjadlam tego wielka ilosc i usprawiedliwilam to obzarstwo potrzeba schorowanego ciala, a natura wie co robi, widac takie mialo byc na schorzenie lekarstwo ..
OdpowiedzUsuńGrażyna, Twój organizm zapragnął spokoju. I czekoladek. Ja go zawsze słucham:)
UsuńGrażynka, a pomogło?
UsuńPomoglo, pomoglo dzisiaj juz wszystko wrocilo do normy i poszlam w miasto!
UsuńDzień dobry wszystkim! U nas słońce, -6 stopni, a wczoraj zdążyło trochę pobielić (za mało, za mało!), nareszcie to wszystko pasuje do choinki :)))
OdpowiedzUsuńA teraz PRYWATA do KRYSI Opakowanej: przed świętami nie miałam czasu, ale wreszcie się dogrzebałam do Twojego komentarza, że pocztówki doszły. A nie było to łatwe. To grzebanie. W Kurniku szukanie w komentarzach to jak próba znalezienia igły w stogu siana :)))))) No, ale najważniejsze, że już nie muszę się martwić :)
Ninko, było PrezesKurę Wszechwiedzącą zapytać!
UsuńAaaa, na to nie wpadłam :)))))
UsuńNinka, no wlasnie sie zaczynalam martwic czy wiesz, a Prezesowa mi do glowy nie wpadla (gne sie w sklonach przepraszalnych za takie wyrazenia)
UsuńNo, ja myślę Opakowana! Zmitygowałaś się w samą porę!
UsuńCzołgiem Kurejry:)
OdpowiedzUsuńU mnie 0 stopni i jakieś pół centymetra śniegu na dachu bo na ziemi już się roztopil.
Poza tym słońca brak.
Lodówka pełna mieska na kanapki, a mąż strajkuje. Powiedział że ma dość i do pracy zabrał chleb, masło, pomidory i sól ziołowa. Jeszcze jestem w szoku, bo chłop mi od paru lat mówi, ze masła nie lubi (?), a to niby kobieta zmienna jest;)
Ja tam zjadłam otręby owsiane z mleczkiem, posypane żurawiną i rodzynkami, a na dokładkę kanapeczke że porządnym plastrem schabu i solidną porcją musztardy:)
Miłego dnia !;)
Człowiek ma przesyt po swiętach, ja się dzisiaj rozglądałam za białym serem, a tu same wędlinki:)
UsuńJa mam jabłka :)
UsuńBarbara
A ja sobie dziś kupiłam biały serek :))) Ale już się wreszcie nauczyłam robić tyle jedzenia na święta, żeby nie było za dużo, a część i tak zamrażam.
Usuńa u nas stoi niedobitek bigosowy na kuchni, dzis go sprzatniemy :)
Usuńale najbardziej zla jestem, ze mi niemiecki makowiec zapplesnial i musialam wywalic :/ i teraz nie wiem jak niemiecki makowiec smakuje!!
Opakowana, niemiecki makowiec na pewno jest paskudny. Najlepszy dowód, że zapleśniał.
UsuńO to, to, to!
Usuńno wlasciwie racja, zaraz polece pogrzebac w smieciach, zeby jeszcze raz pyrgnac do kosza, tym razem zupelnie bez zalu...
UsuńO matulu jak się podle czuję... Odwaliłam najważniejsze zakupy i już nie wychodzę z domu. Do szarości dołączył zimny wiatr. Mam zamiar resztki mięska zamrozić, będzie później do bigosu, a sama przejść na jarzynki. Chyba mi przybyło, ale nie mam odwagi się zważyć.
OdpowiedzUsuńEwo2 i mnie od godziny szarości zniknęły, a jest piękne słoneczne niebo. Do Ciebie tez na pewno dotrze:)
UsuńLodowaty wiatr i u mnie.
Dzisiaj już się chyba nie przebije, mam nadzieję ż jutro będzie ładniej.
UsuńŁadnie napisałaś, taki kuferek dobrze mieć nawet na dobre dni :) pozdrawiam Miko oraz wszystkie Kurencje
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, jak Kajtuś? To znaczy Kaito:)
UsuńJa już nigdy niczego nie będę jeść.
OdpowiedzUsuńCzyżby Twój organizm zapragnął postu?
UsuńEwa2, zapragnął. Ale znam go, zaraz mu przejdzie:)
UsuńHre hre Hano; nawet czekoladek i innych słodkości?
OdpowiedzUsuńto do Hany pisałam ja, martazezlotnik. jak widac obżarstwo świateczne nie tylko na biodra, ale i na mózg pada
OdpowiedzUsuńMartozezlotnik, najwyraźniej mi padło. Jeśli nie chce mi się czekoladek, to znaczy, że nie jest dobrze!
OdpowiedzUsuńA lodów?
UsuńOrganizm się nie zapiera.
OdpowiedzUsuńHana, aż mnie ciarki przeszły czytając ten post. Mądra babka z Ciebie. No! :)
OdpowiedzUsuńAlucha, to napisała Mika. Ale ja też mądra jestem:)))
OdpowiedzUsuńW porywach.
UsuńPisalam juz przedtem, ale nie wiem czy bylo odczytane. Ewo-z-Krakowa - wprawdzie charakter pisma na obu kopertach nie byl identyczny, ale z Krakowa nadane i przyszly razem - sliczna kartka swiateczna oraz kupa pocztowek wielce smakowitych - DZIEKUJE!!!!!!!! historyjki mi sie mnoza i przypominja (np ILE osob musialo trzymac malego Michalka przed wyjazdem do Nigerii, kiedy trzeba bylo jechac do Szpitala tropikalnych chorob na szczepienia na cholere i inne swinstwa. Stalismy w kolejce dlugiej a szybkiej...do czasu, bo jak przyszlo co do czego prawie 2 letni (raczej miedzy poltora roku a 3/4) Michalek odmowil wspolpracy i trza go bylo obezwladnic...nawet nie wiecie ile nog i rak ma taki maly chlopczyk....
OdpowiedzUsuńByło odczytane i wyjaśnione, widocznie już miałam rękę zmęczoną (pisałam 20 kartek).
OdpowiedzUsuńWażne, że doszło i jesteś zadowolona. Historia z Michałkiem jakże prawdziwa. Moje dziecko zdemolowało kiedyś gabinet, bo próbę uczuleniową zniosło dzielnie, a właściwy zastrzyk spowodował panikę.
super!
Usuńjeszcze w bardzo malym gabinecie jak maly Michalek zobaczyl strzykawke z igla do pobrania krwi, to wlazl pod biurko pani doktor i odmowil wyjscia. musialysmy obie przysiegc, ze nikt go nie bedzie klul... demolki jakos dalo nam sie uniknac....fajnie mialas, hrehre
Wnuczka skopała dentystkę, ale wcale mi jej nie było żal, bo baba podejścia nie miała i jeszcze ją skaleczyła.
UsuńPIĘKNE HISTORYJKI:))
UsuńEwa - takie dziecko nalezy wypozyczac do celow rozmiatania glupiego podejscia!
UsuńHi, hi...byłam z nią na wakacjach i jakiś mleczak ją zabolał. Poszłyśmy a w gabinecie facet jak marzenie, przystojny, miły. Babcia patrzyła jak sroka w gnat, a wnuczka pozwoliła sobie borować bo jej cuda wianki opowiadał.
UsuńMoja córka w "szczepiennym" wieku poszła raz na szczepienie ze swoim ojcem. Dziecko bez problemu zaszczepiono, ale ojciec zemdlał.
OdpowiedzUsuńMój na szczęście lepiej się nadawał niż ja, był uosobieniem spokoju.
UsuńMoje dorosłe i słusznego wzrostu dziecko do tej pory mdleje przy pobraniu krwi. A panie pobierające zwykle są drobne i wiotkie - był problem z zebraniem ciała z podłogi ... ;) Od pewnego czasu syn wchodząc do gabinetu pyta od progu czy jest leżanka. Omdlenie na leżąco mniej kłopotliwe jest. A ja w dzieciństwie ugryzłam do krwi grubaśny palec laryngologa, który chciał mi wsadzić do gardła, kopnęłam w przyrodzenie i obrzuciłam wyzwiskami "Ty oszuście!"! Mama spaliła się ze wstydu. KolKa
UsuńZdolne dziecko z ciebie było:))
UsuńKolKa - mam nadzieje, ze z tego nie wyroslas!
UsuńJa mdlalam od kazdej igly i bedacy w panienstwie na W, kilkakrotnie jako ostatnia w kolejce do szczepien, mdlalam gdzies na schodach, raz sie obudzilam pod kaloryferem, to potem juz zawsze szlam jako pierwsza, a potem siup na lezanke...teraz, jak na tlumaczeniu sa jakies igly , chowam sie za moj kalendarz i potem wymagam dania mi naklejki, ze bylam dzielna.
KolKa, ale że tak w przyrodzenie od razu? Skąd u Ciebie taka wiedza w tym wieku?
OdpowiedzUsuńszczęśliwy przypadek ;)
Usuńszczęśliwy traf lub szczęśliwy numerek ;)
UsuńBrawo KolKa.
Kilka popołudni widziałam również to "płonące" niebo. Niesamowity widok i uczucie...
OdpowiedzUsuńps. trochę mi żal, że już po świętach... zbyt szybko minęły, już czekam do następnych :)
Mnie też trochę żal... I tego nieba też:))
UsuńMiałam około dwóch lat,byłam po ciężkiej chorobie,zastrzyki i sporo innych bolesnych zabiegów było mi znanych.Byłam grzecznym dzieckiem,można było mi strzelić strzykawę na stojąco.Z jakiejś przyczyny,bałam się zastrzyków na leżąco,może w poprzednim wcieleniu byłam takim biednym przyszpilonym owadem.Pan pielęgniarz przypominający Flipa,z rachitycznym rzadkim jeżem,uparł się i położył mnie siłą na leżankę.
OdpowiedzUsuńKiedy celował w mą de igłą,odwinęłam się ,capnęłam go za ten lichy włos i zaczęłam miarowo walić jego głową o skajowe wyrko.Musiał wezwać na pomoc dwie pielęgniarki,bo Mama z trudem powstrzymywała śmiech.
Dzielna dziewczynka!!!
UsuńJa nigdy nie zaczynam pierwsza.
UsuńAle bronić się trzeba.
obsmarkalam sie ze smiechu...chyba suchimi gaciami se nos obetre... brawa dla rucianki!
UsuńRucianka od małego zapowiadała się na krewkie dziewczę!
UsuńKurki jakzesz mi się przykro i ciężko zrobiło po przeczytaniu komentow pod ostatnim postem Gosianki:(
OdpowiedzUsuńKocie, przypomnij sobie dyskusję o kolczatce Tropika... Po prostu są osoby bardziej papieskie niż papież i tyle...
UsuńE tam, CzeKo, do smutku nie ma powodu. Gosianka wie, co robi - jak nikt.
UsuńDzięki, dziewczynki, mam wsparcie w postaci Barbary, no i Hany, no i innych kurek kochanych. :)
UsuńAle też jest mi przykro z powodu Jolinki, która to przeczyta.
ja sie tam, u Gosianki nie wtracalam, tym bardziej, ze odpowiedzi na niektor ekomentarze byly takie jak moje bybyly i wygladaloby to jaak nagonka. a po co...Gosianka bierze na szczene, bo nie ma wyboru, ale niech pamieta, ze Kurnik twardo stoi po jej stronie.
UsuńPrzecież to gupie w pień i bez sensu. O co chodzi? Gosia, nie przejmuj się zdaniem TYLKO dwóch osób. Za nic nie kumam. Jeden pokój dla 5 kotów jest ok. a połoniny już nie?
UsuńDzięki, dziewczyny. :****
UsuńA ja mam miłego gościa poświątecznego w postaci Arteńki:))) Pozdrawiamy wszystkich!
OdpowiedzUsuńZakopane o tej porze roku jest równie urocze co latem:)
Pozdrawiam Arteńkę i Ciebie.Uściskajcie się wzajemnie ode mnie . :)
UsuńDla Arteńki nie masz wichrów ni zamieci:)
UsuńCzy Arteńka nie ma jakichś dodatkowych zdolności, coś w rodzaju teleportacji? Bo przemieszcza się z taką łatwością, aż podziw bierze. Pozdrawiam obie Panie.
Usuńoooo, fajosko macie - a bawcie sie - dziewczyny i piesku - dobrze!
UsuńUcałowania dla Arteńki i dla Ciebie Miko!:***
UsuńAle niespodzianka! Artenka znowu w Zakopanem!?
UsuńMika! czekoladki pomogly, dzisiaj szalalam po Porto...Ale a Artence zazdroszcze Tateer!
UsuńDziękujemy,odpozdrawiamy i uściski załączamy :)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru.
Właśnie zabieramy się do sączenia winka domowego i plotków:) Istnieje prawdopodobieństwo, że zasnę wpół zdania, bo wczoraj nam zeszło do wpół do trzeciej prawie...
UsuńŁadnie Dziewczynki się bawcie:) winko do trzeciej - jak miło:)
UsuńCzy Atrenka po górach pobrykuje?
CzeKo, Arteńka pobrykuje, aż miło! W radiu powiedzieli, że w Tatrach spadła jakaś turystka i aż mnie zatchło, ale na krótko, bo juz wiem, że Arte u Miki cała i zdrowa.
OdpowiedzUsuńMika, nie śpij!!!
Nie śpię jeno konwersuję!
UsuńUściski dziefczynki :*
UsuńI tobie też!!!
UsuńZnaczy szkoda turystki, ale dobrze, że to nie Arte - to chciałam powiedzieć.
OdpowiedzUsuńHej, Kurki! Piękny dzień się zapowiada. Jest mrozek i rzeskość.
OdpowiedzUsuńMrozek i rzeskosc?! w Porto chmury zapowiadajace deszczyk i wiatr atlantycki, ciemnawo...a wczoraj byl tak piekny dzien! slonce i cieplo..wiosna!
OdpowiedzUsuńBom dia !
A w Zakopanem zimno! minusowo znacznie! Mika ! trzymajcie sie cieplo.
UsuńTo prawda, ochłodziło się zdecydowanie, nocka ma być mroźna -10.
UsuńDzień dobry Kurki.
OdpowiedzUsuńSłońce piękne, -2, chyba się ruszę. Nosa mi nie urwało, ciut lepiej, może trzeba wymrozić paskudę?
Trzymajcie się ciepełka i miłego dnia.
Dzień dobry, Kurki! U nas -4 i lekkie zachmurzenie, choć w prognozach podawali i wczoraj i dziś, że będzie bezchmurnie, hrehrehre.
OdpowiedzUsuńByłam już u Gosi i wyraziłam swoje zdanie, popierające, oczywiście :) A po doczytaniu komentarzy na temat wydarzeń w gabinetach lekarskich przypomniało mi się, że kiedy w wieku siedmiu lat miałam jakiś silny stan zapalny oka, okulista przepisał mi krople, dwa różne rodzaje. Pierwsze, straszliwie piekące, i drugie, które to pieczenie neutralizowały. Oczywiście zawczasu darłam się jak opętana i wyrywałam się tak, że musiały mnie trzymać dwie osoby (najczęściej ojciec i któryś dziadek, bo kobiety nie dawały rady). Dopiero wtedy mama zapuszczała mi te krople otwierając mi powieki niemal na siłę. Zdawałam sobie sprawę, że te drugie krople od razu przyniosą mi ulgę, a mimo to, nie dawałam się dotknąć, a nawet próbowałam się ukrywać, co w jednopokojowym mieszkaniu było bezcelowe.
Dziędobry :) -4 i LAZUR NIEPRZENIKNIONY od wczoraj !
OdpowiedzUsuńA co do gabinetowych wspomnień i doznań, to: jak mialam z osiem lat, to miałam jakąś chorobę reumatyczną i przepisane zastrzyki co miesiąc. Jak mi dawali ten zastrzyk, to przez jakiś czas bolała mnie noga przy tym pośladku, który był kłuty. Więc co miesiąc w przychodni zawsze udało mi się mamie nawiać i schować tak, że szukali mnie z pół dnia. A od pewnego momentu chowaliśmy się we dwójkę z kolegą z klasy, bo miał tę samą przypadłość, i te same zastrzyki. Więc i pomysłów było więcej. Raz żeśmy wyleźli na dach przez klapę wyłazową. I wtedy to nas naprawdę długo szukali :) Afera była że ho ho :) a drugie moje wspomnienie horrorowe, to sprawdzanie oczu. Też jakoś w pierwszych klasach podstawówki. Pani mówiła, że przyjdzie pielęgniarka, i będzie oczy przewracać. Jako, że od urodzenia moja wyobraźnia jest nader wybujała, więc byłam pewna, że baba przewracając mi te oczy pomyli się, i że będę miała jedno oko zielone, a drugie niebieskie. Bo myślałam, że mam dwa kolory oczu. Te normalnie widoczne są zielone, a te z tyłu, czyli jakby od środka niebieskie !
OdpowiedzUsuńEwa, gdybyś była moim dzieckiem, zostawiłabym Cię na tym dachu, hrehre. Do następnego zastrzyku.
UsuńU nas też lazur nieprzenikniony.
Kolejna pomysłowa dziewczynka! Miałaś fantazję z tymi dwukolorowymi oczami:))
UsuńTu są same pomysłowe dziewczynki.
UsuńHej Kurki.
OdpowiedzUsuńLazur przysłoniły miejscami obłoki, wieje lodowaty wiatr, kataru nie wymroził. Zrobiło się plusowo, ale marnie, bo tylko 2.
Szczęśliwego NOWEGO ROKU!
OdpowiedzUsuńDziękujemy i nawzajem! Pozdrawiamy i witamy w Kurniku:)
UsuńWorld With Curiosity, nawzajem, dobrego roku!
OdpowiedzUsuńJak się do Ciebie zwracać?
Może WoWiCu?
UsuńZbyt skomplikowane. proponuję WoWi.
OdpowiedzUsuń