Język się zmienia, to naturalne, znikają stare rzeczy i pojawiają się nowe, które jakoś trzeba nazwać, postęp technologiczny wymaga swoistych określeń, ale jednak mi żal słów, które znikają i nikt już ich nie używa, albo robi to bardzo rzadko, a młodsze pokolenia kompletnie ich nie znają. To dla nich język obcy, tak jak dla mnie językiem obcym jest np język korporacyjny czy komputerowy. Rozumiem pojedyncze słowa, określenia, ale z sensem już gorzej. Słuchając np rozmowy dwóch informatyków czuję się, jakbym słuchała konwersacji w języku chińskim. Z drugiej strony zdarzają mi się sytuacje, gdy muszę na korepetycjach tłumaczyć młodym, co znaczy dane słowo w języku polskim (np ambiwalentny albo misterium). Mam wrażenie, że ich zasób słownictwa jest bardzo ograniczony, może przez braki w lekturze.
Ale wróćmy do słów czy powiedzeń zapomnianych bądź niepotrzebnych. Moja Mama używała określenia "Wyszedł na tym jak Zabłocki na mydle". Już dla mnie nie było ono do końca zrozumiałe, to znaczy kontekst tak, ale Zabłocki to był dla mnie szermierz, być może miał wypadek i pośliznął się na mydle:))) Oczywiście po wyjaśnieniu Mamy już wiedziałam o co chodzi, ale dla współczesnych młodych to wyrażenie kompletnie abstrakcyjne.
Są słowa uroczo staroświeckie, jak absztyfikant czy profitrolki. Nawiasem mówiąc , chyba w czasach licealnych straciłam mnóstwo czasu na to, żeby się dowiedzieć co to te profitrolki, o których wyczytałam w starej książce kucharskiej, którą namiętnie przeglądałam. W końcu się dowiedziałam, że to po prostu ptysie... Moim ukochanym słówkiem są fintifluszki:) Są takie radosne i znaczeniowo pojemne! No i cudowny , niezastąpiony wihajster (bardziej mi się podoba przez ch, ale komputer mi poprawił:)) , germanizm dotyczący rzeczy, których właściwej nazwy nie pamiętamy (Wie heist er?).
Część słówek trzyma się mocno, np farfocle czy gamoń, ale z fidrygałkami już gorzej, a mereżki odchodzą pomału w zapomnienie. O alkowie to już mało kto pamięta. Przypomnijmy sobie słowa ginące i odchodzące w niebyt, będzie im przyjemnie. Żegnajcie więc, pepegi z paltem na wyraju!
A na zakończenie piosenka mistrza języka polskiego, pana Jeremiego Przybory w dość nieoczekiwanym wykonaniu Macieja Maleńczuka:
Wrrr, u mnie nie chodzi! Jak zwykle! Do krocset!!!
OdpowiedzUsuńNasze pokolenie ma to szczescie, ze rodzice, a na pewno dziadkowie uzywali tych wszystkich slow czy powiedzonek na codzien, wiec czlowiek sie osluchal od dziecinstwa. Jednak samemu rzadko uzywalo sie ich, bo to byl taki anahronizm i cos takiego nie bylo w dobrym tonie. A szkoda, bo w taki wlasnie sposob jezyk umieral.
W poprzednim miejscu zamieszkania chodzilam na spacery psowe z dosc mloda (ok. 40-tki) Slazaczka. Ona czesto uzywala okreslen "onego" zamiast jego i "onaczyc". Przejelam je od niej, bo bardzo mi sie te slowa podobaly. :))
OOO,chyba pudło!!!
OdpowiedzUsuńJa sobie też wzięłam parę śląskich zwrotów do swojego języka:)
OdpowiedzUsuńOnegdaj w książce można było przeczytać pod kreską/tekstem strony ,wytłumaczenie zwrotu,którego się nie rozumiało.Czasami taka stronka miała więcej tekstu z wyjaśnieniami niż samej treści głównej.
Moja babcia/Mazowsze/używała słowa"ciajna-ciajny"na określenie urody danej osoby.Ciajna-ładna.
Mnie bardzo irytują"obce"określenia,które na dobre zagościły w naszym języku,że wspomnę tylko o sławetnym"łykendzie!Czasami przy zakupie czegoś,sprzedający używa obcych zamienników słownych,wtedy proszę złośliwie żeby mówił do mnie po polsku.Młodzi ludzie często mają z tym problem.:)
Z ciajnym to się nie spotkałam:)
UsuńO której to ona wpisy umieszcza w sieci???
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, nie spala!!
UsuńTeraz odsypia. Chyba przeze mnie, bo molestowałam (trochę).
UsuńAkurat trochę... Na następny raz jak będziesz molestować to nic nie napiszę i zobaczysz figę z makiem z pasternakiem:)
UsuńMiko, figę z makiem z pasternakiem zawsze uwielbiałam ;)))
UsuńBarbara
Poprosimy o genezę tego wyrażenia.
UsuńNiestety nie znam...
UsuńMika! u nas w domu uzywalo sie i uzywa wihajstra, a profiterole to sie dowiedzialam co to jest w Wenezueli, bo w cukierniach byly torty profiterolowe..malutkie ptysie wypelniane czekolada i bita smietane ulozone jedno na drugie lub obok siebie, wymyslil taki tort jakis Wloch chyba w 16 wieku. W Wenezueli te torty sa bardzo popularne, bo czesto cukiernie byly w rekach Wlochow wlasnie.Moje dziewczynki te profiterole bardzo lubily i lubia!
OdpowiedzUsuńSlowa rzeczywiscie gdzies sie z czasem gubia...moja mama uzywala bajzel (balagan), "prunelki" jakies buciczki z jej mlodosci, ktore musialy byc sliczne sadzac bo jej wyrazie twarzy kiedy o nich opowiadala, mufki na rece, kiedys w "Jednym z dziesieciu" padlo pytanie o mufki i odpowiadajacy nie wiedzial...
Fajny post wymyslilas Mikuś!!
A moj tata, ktory urodzil sie na Slasku Cieszynskim zwykl mowic..." Blyszczy sie jak Morawska Ostrawa po deszczu" i ja to powiedzenie bardzo lubie i uzywam...a skad to sie wzielo? nie wiem
UsuńSłowa "bajzel" używam do tej pory :))
Usuńi ja :) i bardzo je lubię, chociaż bajzlu nie ;)
UsuńBajzel trzyma się dobrze i u mnie. Słowny oraz nominalny.
UsuńU mnie - burdello bum bum.
UsuńZapewne wiecie skąd to?
Rucianka, a nie bordello?
UsuńGrażynka, moja mama też o prunelkach mówiła:))) Morawska Ostrawa śliczna!
W oryginale tak.
UsuńMorawska Ostrawa-jak Nohavicy:) Moj Wu mowi, "blyszcze sie, jak psu jaja".
UsuńBlyszczy:)
UsuńFajny temat wymyśliłaś. Tyle słów zniknęło z naszego języka razem z przedmiotami, których się już nie używa. Niejeden raz zdarzało mi się tłumaczyć młodszemu pokoleniu teksty z "polskiego na nasze".
OdpowiedzUsuńOkreślenie wihajster też się u mnie używa i określenie ciulma na wszystkie rzeczy, które zalegają czasem półki, a nie wiadomo po co je się trzyma. Denerwują mnie też wszystkie określenia z języka angielskiego, bo po co zastępować słowo sklep wszechobecnym "szopem"?
Piękny słoneczny ranek mamy, tylko trochę chłodno.
Miłego dnia.
Szop pracz to takie miłe zwierzę.
UsuńJęzyk zmienia się z dnia na dzień, to naturalne i nieuchronne. Zdaje się, że trzeba się z tym pogodzić, co nie znaczy, że akceptuję językowe śmieci. Językowym potworom mówię nie!
UsuńNiektóre współczesne słowa są malownicze i używam ich z upodobaniem. Mam na myśli język potoczny. Lubię np. przymiotnik "wypasiony" - jest w nim wszystko, co trzeba. Lubię wiele innych, ale w tej chwili nie przychodzą mi do głowy, a nie mam czasu się skupiać. Do szału doprowadza mnie "projekt" w odniesieniu do tego, co wcale projektem nie jest, a wręcz jest jego realizacją. I modne ostatnio "dedykowany" zamiast "przeznaczony dla", adresowany do". A już szczytem wszystkiego jest język przeróżnych "marketingowców". Ognio ma z nim do czynienia codziennie. Muszę wyszperać jakieś "wytyczne do projektu" ku Waszej uciesze. Np. słynne już sformułowanie, że "projekt powinien wywołać efekt WOW". Ale się rozpisałam.
Napisałaś, Mika, fajny post. Językowe gierki to mój zawód i konik. A propos, czy młodziaki wiedzą, co to jest "konik", który nie jest konikiem?
O pasikoniku, młodzi zapewne też nie mają pojęcia, hrehrehre.
UsuńAle kultura się odrodziła, kiedyś do galerii chodzili nieliczni, teraz tłumy.
Ciekawe czy niedługo w filharmonii będzie można kupić na przykład wege warzywa?
Hano bo i"koniki"zniknęły.Kiedyś można ich było spotkać pod kinem:)
UsuńMnie doprowadza do białej gorączki słowo " stylizacja" używane na prawo i lewo.
UsuńNo do licha ,nie można już powiedzieć normalnie, że ktoś ma ładne ubranie , zaraz trzeba ze " stylizacją " wyskakiwać???!!!
Swoją droga ciekawe czy ci, którzy to piszą wiedzą co oznacza słowo "stylizacja" w ogóle, a w szczególe, w odniesieniu do literatury:))
i produkt, też raczej nie stosuje się zamienników
UsuńProjektu nienawidzę szczerze i serdecznie.
UsuńCoach personalny, no nie trawie!
UsuńJest doskonaly odpowiednik: trener osobisty.
A coach to dla mnie zawsze, autokar.
Bardzo lubie te stare słowa i staram sie ich używać, jesli nie w mowie, to w piśmie.Staropolskie, anachroniczne nieco dziś okreslenia często o wiele lepiej wyrazają to, co autor miał na mysli.Moje ulubione słówka to łacno, onże, azaliż, podołek,...I podoba mi sie inny niż współczesny szyk wyrazów w zdaniu.Trochę jak w Trylogii Sienkiewicza. Z czsownikiem na koncu zdania, inne końcówki tych czasowników...
OdpowiedzUsuńJa tu gadu-gadu a tymczasem brzask poranka dawno juz zgorzał. Do obrządku mus mi isć.Żywina głodna meczy.
Uściski waćpani Mice stokrotne zostawuję!:-))
Ja kombinuję przy...ortografii językiem staropolskim.Tak mi się wydaje.:)
UsuńŻywinę obrobić mus. Dzięki szczere za słowa miłe, kłaniam i wyrazy uszanowania zasyłam całej familii.
UsuńW staropolskim, bardzo mi sie podobaly kutasiki i ich uzywam:)
UsuńPodołek!!! Babcia i Tata używali!
UsuńMiko o ktorej Ty chodzisz spać?
OdpowiedzUsuńBardzo fajny temat. Może wiesz czy to stare czy raczej nowe słowo? Moja kuzynka często używa " wytentegować" lub "wytegować".rozkłada mnie tym na łopatki.
Wihajster i i nas w użyciu, choć tez napisalabym przez ch.
Ja lubie słowo omasta. Chyba tez już poza użyciem.
U mnie 15 stopni i słonecznie choć wietrznie.
Mileg o dnia:)
Wytentegować to jest chyba z gwary uczniowskiej mojego pokolenia, tak mi się wydaje ;)
UsuńOmasta piękna! Też używam wytentegować:) To po prostu przeróbka "ten, tego..." jak nie możemy sobie przypomnieć właściwego określenia:))
UsuńWytentegować z szafy to ja muszę krasnoludki, bo się rozbisurmaniły!
UsuńKsan one chyba do Ciebie jakowyś afekt czują:))
UsuńGardenio, one zapewne mają kuku na muniu :))
UsuńNiechże pałają miłością, byle nie do mnie!
Ksan- kuku na muniu- tak mówili moi dziadkowie ze Lwowa :)
Usuńuwielbiam, ale zapominam o tym powiedzonku
W afekcie to ja mogę nawciskać tyle, że aż im w pięty pójdzie. I zrobić duże kuku też mogę ! ;)
UsuńSonic, a myślałam, że to powiedzonko przywędrowało z Litwy. Tata urodził się w Połądze.
UsuńMój Tato też używał kuku na muniu:))
UsuńKocie czarny i figlarny, spać ostatnio chodzę około wpół do trzeciej, niestety...
Wihajster, jednak przez samo"h" i jak mnie oswiecil ostatnio Michal Rusinek, to to slowko pochodzi po prostu z niemieckiego(ze tez na to nie wpadlam) i znaczy "wie heisen er, der"czyli jak sie nazywa ten, to. No jak sie nazywa, to o czym mysle, a nie pamietam, to dziwne urzadzonko-piekne w swej prostocie:)
UsuńPisałam też o tym w tekście:)
UsuńNapisz choc krotko o Zablockim /tym od mydla!/
OdpowiedzUsuńAga z Czech
Tutaj można o nim przeczytać Ago:))
Usuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Cyprian_Zab%C5%82ocki
Jest jeszcze jedno podobne do tego z Zabłockim powiedzonko, też z z koneksjami(!) historycznymi: "Plecie jak Piekarski na mękach." Tego często używał mój tata, ale wytłumaczył mi je na tyle wcześnie, że mam wrażenie, że zawsze wiedziałam, o co chodzi. Ja też lubię różne archaizmy i słowa, które archaizmami jeszcze nie są, ale już powoli wychodzą z użycia. Wiele z nich znam i stosuję dzięki temu, że lubię rozwiązywać krzyżówki (jolki na przykład albo te mądrzejsze, a broń buk panoramy, których nie znoszę). I też nie lubię tego wszechobecnego wyangielszczania się, a w szczególności stosowania wymowy angielskiej do słów, które ze względu na swoją etymologię mogą, a nawet powinny być wymawiane po polsku; choćby recykling - przedrostek "re" pochodzi z łaciny i jest od dawna zadomowiony w polszczyźnie, mamy również znane słowo "cykl" i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to wymawiać tak, jak się pisze, a nie jako "risajkling". I jeszcze wymowa "akła" zamiast od wieków stosowanego, pochodzącego z łaciny "akwa". Jak słyszę "akłaminerale" i "akłafresz", to mi się coś robi w środku... Są oczywiście słowa, bez których już polszczyzny sobie nie wyobrażam, jak choćby komputer, ale już wymowa "kompiuter", a znam takich, którzy tak mówili jeszcze bardzo niedawno, strasznie mnie wkurzała.
OdpowiedzUsuńA jeszcze jeśli chodzi o stosowane w rodzinie powiedzonka i słówka, to dziadek mówił do babci: "Ty makolągwo" z tak obelżywą intonacją, że myślałam, że to jest brzydkie słowo, oczywiście dopóki się nie dowiedziałam, że to nazwa ptaka. A babcia, kiedy była zła, jeśli się ją nagabywało(!) o to, co będzie na obiad, burczała: "Gówno ojca świętego w talarki pokrajane." Przepraszam, jeśli ktoś się poczuł urażony, ale zawsze było to dla mnie strasznie śmieszne i bardzo podobało mi się słowo "talarki". Dowiedziałam się też już później, że tak mówiła jej matka, a moja prababcia. A "wihajster" funkcjonował i nadal funkcjonuje w najlepsze.
Są oczywiście słowa, bez których już polszczyzny sobie nie wyobrażam, jak choćby komputer, ale już wymowa "kompiuter", a znam takich, którzy tak mówili jeszcze bardzo niedawno, strasznie mnie wkurzała.
Moja mama często na pytanie co będziemy jeść odpowiadała: rzodkie pyrki z merdydrą, nie bardzo wiedziała co to takiego merdyrda
UsuńNo się kurka, porobiło:) Kasuję ten niżej. I widzę jeszcze, że nie usunęłam przestawionego zdania, i dwa razy jest napisane to samo. Przy okazji jeszcze jedno często używane przez babcię porzekadło(!): "Jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy" :)
UsuńNinko, przybijam piątkę, wyraziłaś wszystko to, co sama chciałabym wyrazić. Zwłaszcza risajkling i akła. Był taki moment, że aż zwątpiłam w akwę i musiałam się upewnić u źródeł.:)
UsuńA moja babcia, kiedy nie chciała powiedzieć:"Paszoł won!", bo to jednak dość nieelegancko, to
Usuńmówiła: "Idź do lasu pestki zbierać!"
Ja to mówię:spadaj na drzewo,banany prościć/śląskie"prostować/a jak się nudzisz to zakręcaj nazad.
UsuńA mnie tatuś nauczył: "spadaj na szczaw liście pompować", jak to zamęczałam po raz tysięcznym " a dlaczego?"
UsuńMarija, w Poznańskiem jadało się ślepe ryby z myrdyrdą. Ale zdecydowanie lepsze były kartofelki w mundurkach z masełkiem i gzikiem. Na deser obowiązkowo szneka z glancem :)
UsuńKsan - mozesz przetlumaczyc? ;P
Usuń:))) Opakowana, bardzo proszę:)
Usuńślepe ryby - postna zupa ziemniaczana, myrdyrda - zasmażka, gzik - twaróg ze śmietaną i cebulą, szneka z glancem - drożdżówka z lukrem.
Zupa uwarzona na wodzie, nie pływały więc na niej oka tłuszczu, stąd nazwa "ślepe ryby". :)
UsuńCo bedzie na obiad? Bibry z mamrami:) Ksan, to moze tez cos znaczy?
UsuńKasiu, znaczy to samo, co mimry z mamrami :))
UsuńI mnie szkoda, że stare słowa wychodzą z użycia, a jako poloniście z wykształcenia, tym bardziej. Dzieci ich już zupełnie nie znają i trzeba tłumaczyć co drugie słowo,kiedy czyta się bajki z oryginalnym językiem, a nie przerobione na współczesny. Pamiętam jak się namęczyłam czytając "Przygody kota Filemona", praktycznie co drugie zdanie trzeba było coś wyjaśniać, np słowo " przypiecek" gdzie często gęsto sypiał Bonifacy i wiele wiele innych. Smutno mi się wtedy zrobiło bo pomyślałam sobie o ile te dzieci są uboższe nie rozumiejąc znaczenia wielu słów, które dla mnie było oczywiste. Dzięki słuchaniu tych bajek czegoś się nauczyły ale jeżeli dalej będzie się przerabiać te bajki na "dzisiejsze" to i to źródło wyschnie.
OdpowiedzUsuńA wracając do zapomnianych słów , u mnie nadal mówi się wihajser, brajdura, bajzel ,szaflik, przypust ( nie mylić z dopustem albo przepustem),omaścić itp. I ja też nie zamierzam z nich rezygnować.
Ps. Mikuś mereżkę to nawet umiem zrobić,babcia mnie nauczyła:))
Gardenio-właśnie o tym piszę poniżej- dzieci nie potrafią same zrozumieć znaczenia danego, nieznanego sobie słowa i mnie to też wkurza- przypiecek jest świetnym przykładem i wydaje mi się, ze mi raczej rzadko rodzice tłumaczyli te słowa, sama sie domyślałam, lub szukałam wyjaśnień, oczywiscie rodzice tez pomagali, ale dzisiaj dzieciom nie chce się mysleć
UsuńKurczę, Kurki, to nie do końca tak. Świat się zmienia i język też. Istnieje przecież mnóstwo słów, których my też nie znamy, ponieważ odeszły w zapomnienie wraz z przedmiotami takimi jak "przypiecek", "alkowa" i wiele innych. Język jest żywym tworem i całe szczęście. Nowe słowa nie mają nic wspólnego z językowymi potworami, które będę tępić z całom mocom.
UsuńPrzypomniało mi się, jak po raz pierwszy pojechałam do Francji. Było to po drugim roku filologii romańskiej - z literaturą byliśmy wówczas w XIX wieku. Na pierwszym roku przerabialiśmy średniowiecze, odrodzenie itd. Filologię romańską studiuje się - rzecz jasna - po francusku. Pojechałam więc do tej Francji i Francuzów u których mieszkałam doprowadzałam do łez ze śmiechu. Okazało się, że mówię XIX - wieczną francuszczyzną rodem z powieści Balzaca. Było to coś w rodzaju: azaliż pozwolisz pani, bym zaiste...
Hanuś ja rozumiem potrzebę rozwoju języka i w zupełności się z Tobą zgadzam.
UsuńJednak uważam , że tak jak dbamy o nasze zabytkowe przedmioty , czy budowle, tak samo powinniśmy dbać o " zabytki" naszego języka. Otaczać je troską, użyć od czasu do czasu, a przede wszystkim wiedzieć co one znaczą. Przecież to nasze dziedzictwo jedyne i niepowtarzalne.
Rozumię ;) wypowiedź jednej i drugiej fachowczynczyni i zgadzam się z obiedwiema ;).
UsuńTo mega ważne, zwłaszcza dla zwrotów bardzo markowych. :)
Albowiem brzmi zajefajnie w sytuacjach towarzyskich.
W niektórych (sytuacjach towarzyskich) nawet wytwornie ;)).
UsuńBarbara
I całkowicie zgadzam się z Gardenią, że przynajmniej bajek nie powinno się przerabiać językowo, bo to na dodatek często odbiera urok, sens i magię. Lepiej opowiedzieć dziecku co ty był "przypiecek" i "zapiecek" :).
UsuńBarbara
Podpisuję się pod Gardenią, bardzo lubię stare wersje bajek, z dziewczęciem ze złotymi kosami (warkoczami) , trzewikami i borem (z małych liter).
UsuńZeżarło mi komentarz, a napisałam taki długi, wrrrr... Ale to wina mojej sieci, znów mnie z niej wywaliło, tak mam od czasu do czasu.
OdpowiedzUsuńNinka, ja już się nauczyłam, że przed opublikowaniem długiego komentarza najpierw go kopiuję
Usuńczasem jak zeżre, to można cofnąć stronkę i tekst się pojawia w okienku i jeszcze raz publikuję
Fajny post :)
OdpowiedzUsuńLubię te stare słówka i chętnie używam. Powtórzę za dziewczynami- wihajster, teges ( coś, jakiś przedmiot , co w domyśle odbiorca domyśli się o co mi chodzi)
ten teges- szeroki zakres pojęciowy- może określać relacje, skutek czegoś itd
wytegować
lubię "absztyfikantów i lafiryndy"
chętnie używam dawne formy słów- np. głupiam, zamiast jestem głupia, dajże, chodźże
przestawiam tak jak Olga Jawor szyk zdania z czasownikiem na końcu, co dodaje ekspresji i trąci myszką- ciekawe czy ten zwrot też byłby zrozumiany przez młodzież
Właśnie młodzież- sama często tłumaczę Najmłodszej znaczenia słów, dla mnie oczywistych, nawet ze względu na słowotwórstwo, każę jej rozebrać słowo na czynniki pierwsze i wówczas DOCIERA ;)
Szlauch raczej wymawiany jak szlauf - wąż ogrodowy
zagwozdka,
laczki- modne męskie buty- określenie trochę z kpiną ;)
lub jakieś wypasione opony do podrasowanego auta
brytfanka- rzadko teraz używane
szmelc, szrot - czyli złom, obecnie badziew ;)
fajrant, landara, szlus - dużo tego, bo we Wrocławiu naleciałości niemieckich jest ogrom
dopiszę coś, jak se ( używam celowo to "se", bo też lubię ) przypomnę
Tak! Sonic, lafirynda jest pięknym słowem! Zapewne też kiedyś ktoś się nim oburzał!
UsuńCzęsto używam takich słów z premedytacją, lubię oglądać wyraz twarzy rozmówcy. Jeżeli odpowie w podobnej konwencji, to wiadomo że swój on ci.
UsuńLampucera!
UsuńWycirus :)
UsuńOraz eufemizm - dama lekkich obyczajów lub konduity ;)). Obawiam się, że dziś to już nawet słowo "obyczaje" nie jest zbyt zrozumiałe.......
UsuńNatomiast słowo "klamoty" ma się nieżle ;)
Barbara
zwłaszcza jak są to klamoty markowe i cenne.
UsuńA czy ktoś jeszcze nosi trzewiki ?
UsuńBarbara
Sonic, szfystkich używam a jeszcze pamiętam jak znajoma góralka na takom lafiryndę mówiła niewstyda okrutnie mi się podoba i czasem w żartach używam, a na nudzenie co będzie na obiad słyszeliśmy: koczotki i groch słodki, do tej pory nie wiem co to te koczotki. Brytfanka to u mnie na codzień, landara też, złośliwie o wypasionym aucie
UsuńPamiętam też dosmacz (to akurat mi się nie podoba) zamiast przypraw. Alkowa u mnie aktualna bo ma ją na planie mieszkania.Dość szerokie i długie wgłębienie w jedynym pokoju robiące za sypialnię. A szaflik już był czy ja pierwsza?
Czas mi do pracy. Poprzypominajmy sobie coś jeszcze. Acha rybki na święta się dekapitowało. Teraz na szczęście już nie ma takiej potrzeby.
Barbara, ja nosszę trzewiki, takie za kostkę, sznurowane.
Bacha u nas szaflik jest:)))
UsuńTylko nie wiem czy to samo znaczy>
Agniecha- lampucera !!!!uwielbiam hahahaah
Usuńu nas jeszcze się mówiło- latawica i cichodajka -chyba, ze to taki proceder w ukryciu wykonywany
A skoro w temacie lampucer to słowo pardonsik "kurwa" chyba też już przestało być używane nomen omen w stosunku do tychże pań i raczej jest używane bardziej do wyrażenia emocji, co w zabawny sposób zostało wyjaśnione tu :
https://www.youtube.com/watch?v=0-7hJ5LyOmE
ja jeszcze w szkole używałam określenia bździągwa, ale tu nie chodziło o konduitę (hi, hi, młodzież też nie wie co to) tylko kobitki wkurzające i złośliwe.
UsuńU nas też się mówiło bździągwa :)
UsuńLampucere po raz pierwszy uslyszalam, w Z. pod Warszawa i do dzis sie tym slowkiem zachwycam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNinko Twój długaśny poprzedni komentarz jest u góry, nie widzisz go ?
UsuńWłaśnie zobaczyłam i usunęłam ten drugi:)
UsuńCzy wszyscy wiedzą skąd się wzięło powiedzenie: szajba Ci odbiła?
OdpowiedzUsuńSzajba to taki wihajster w młockarni, który w trakcie jej pracy dość często odbijał z dużą siłą i walił w głowę.
Mika, mega zajefajny ten post.
OdpowiedzUsuńTylko troche odjechany, bo nie ma info o produktach do zakupienia. ;)))
UsuńRucianka, ja cię proszę, tylko nie zajefajny!!!!!!!!
UsuńOna sprawdza granice.
UsuńI odjechany. Post ten.
OdpowiedzUsuńA teraz oddalam się na gumno. Myślicie, że wszyscy wiedzą, co to jest gumno? Otóż nie, wiedzą nieliczni!
Narka!
Jak byłam mała, uważałam, że złote runo, to złota kupa. Byłam nieco zdegustowana, że wszyscy tego tak szukają i szaleją za tym. Ale moje przekonanie było tak silne, że nigdy nie zapytałam o to. :)
UsuńAle czas mi pokazał, że miałam rację, ludzie uganiają się za złotem, nawet jeżeli to okazuje się tylko gównem.
Dziwożona.
OdpowiedzUsuńPłanetnik.
Utopiec.
Południca.
Agniecha! Siostro! Kocham Moszyńskiego czytac, a tam tego bez liku.
UsuńPrzyznam się bez bicia, że o Moszyńskim nigdy nie słyszałam. Zachęć.
UsuńTo etnograf przedwojenny. Napisał trzytomową Kulture Ludową Słowian, która czytamy sobie od trzydziestu lat do poduszki na głos na zmianę, oczywiscie oprócz czytania wcześniej w moim domu z bratem na zmianę.
UsuńI jeszcze dusiołek.
UsuńMam znajomą, byłą sąsiadkę. Ta kobieta, to chodzący skansen słowny ;) (spotykam ją głównie na spacerze;)). Wita mnie uroczym zwrotem - pani wie co? Potem już tylko chłonę dalsze wypowiedzi.;)
OdpowiedzUsuńDo Wawy przyjechała jako nastolatka, mieszka tu już 30 lat, bardzo dba o czystość swego rodzinnego języka. To ta pani, która uważa, że czytanie podwyższa ciśnienie.
Mikuś podala temat i ni ma jej! a tu tak pieknie onże sie rozwija...zdaje mi sie, ale nie jestem pewna, ze dzis byla jej wizyta u dentysty?
OdpowiedzUsuńAno dzisiaj.
UsuńNie, bo mi przeniesli, ale nie mam na razie czasu:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZ powodów wymienionych w poście i komentarzach lubię czytać Sapkowskiego. Dodaje tylko troszkę archaizmów, odrobinę dosmacza, jak ktoś wyżej napisał. Dzięki niemu przypomniałam sobie takie słowa jak wychędożyć albo rzyć, skądinąd brzydkie, ale już tak zapomniane, że właściwie nie budzą sprzeciwu. I ze względu na ową "rzyć" zachwyciła mnie nazwa ptaszka - białorzytka - cudna po prostu, brzmi uroczo, a co oznacza, to oznacza :))))))))))
OdpowiedzUsuńE, co ty, Ninka, rzyć w góralszczyźnie na porządku dziennym i ma się doskonale, głównie w określeniu: bo jak ci do rzyci nakopię!
UsuńNinko! Ja też. I zastanawiam się, jak Sapkowskiego tłumaczą na inne języki.
UsuńStare słowa u Sapkowskiego jeszcze podlane humorem, tym łatwiej się zapamiętują i odświeżają.
OdpowiedzUsuńMika mnie zainspirowała i sięgnęłam po Jerzego Bralczyka "500 zdań polskich". Przypomina zwroty i zdania, stare i nowe, omawia pochodzenie. Bo nawet nasze popularne hasełko z reklamy "Ociec prać?", które weszło do codziennego użytku, młodemu pokoleniu już raczej nieznane.
Nie mówiąc o źródle skąd pochodzi. W streszczeniach takich smaczków nie ma.
UsuńIngrediencje, brytfanny, szabaśniki, szabelbony, auszpiki, biszof, kwarty i kwaterki. Kuchnia i rozkosze podniebienia były u nas w cenie. Mama moja była bardzo późnym dzieckiem moich Dziadków, miałam więc okazję poznawac te wszystkie archaizmy już w niemowlęctwie.
OdpowiedzUsuńAbsztyfikant i fatygant, szylkretowe oprawki okularów, galimatias, ancymon, niemota, mąciwoda, safanduła...Mogłabym tak z upodobaniem wymieniać. W mej familii używa się do dzis słów tych całkiem sporo.
Miko! Świetny post. Pozdrawiam wszystkich.
Cholera, Rogata, miałam go tobie zadedykować, ale żem już zasypiała nad klawiaturą i zapomniałam:(( Brytfanna jest normalnie u mnie używana, szabaśnik też był, póki był piec węglowy. Ancymona używał Tato z wielkim upodobaniem:)) Mątewka jeszcze była jako prototyp miksera:)
UsuńI nakastlik (nachtkastlik)
UsuńMatewka, to u nas na Slasku-fyrlok:)
UsuńNakastliki i szlabany naturalnie w rodzinie ojca używane, bratrury do tego i mątewkirozumie się.
UsuńA jak kwarty i kwaterki, to także funt i pół funta ;), jak szabaśnik to i fajerki ;) i wszystko na trzy czwarte na szóstą ;). A absztyfikant koniecznie w glansowanych butach ;) (mogą też być rękawiczki, choć to już nieco inne znaczenie).
OdpowiedzUsuńBarbara
U mnie jeszcze i łuty pamiętali. Buty koniecznie glansowane nie tylko u absztyfikanta.
Usuń:))♥ OCZYWIŚCIE ! Tak, tak, łuty też, widzisz, zapomniałam ;).
UsuńBarbara
Ciekawe czy jeszcze używa się słowa "powała" zamiast sufit? Moja babcia tak mówiła.
OdpowiedzUsuńU mnie się tak jeszcze często mówi, a jak mieszkałam w starym domu to tam tylko powała obowiązywało:))
UsuńWszystko płynie, jak powiadał Pan Tarei, a więc i stare słowa odpływają, a w ich miejsce napływają nowe. To normalne i nawet dobre byle bez przesady. Zupełnie mi nie przeszkadza angielszczyzna, która zawładnęła wszystkim, co ma związek z komputerami, ale już te wszystkie "szopy" zamiast sklepów bardzo są żałosne. A na łopatki mnie rozłożyło, kiedy na jednym takim "szopie" zobaczyłam wypisane: "Open 24 godziny na dobę".
OdpowiedzUsuńA co do przechowywania w pamięci i użyciu dawnych słów i zwrotów, to myślę, że w każdej rodzinie coś się hołubi i z pokolenia na pokolenie przekazuje. Choć nie mam złudzeń, żeby się jakiś młodzieniec mógł znaleźć, który by w miejsce powszechnego "O kurwa!" zastosował równie dynamiczne "U diaska!".
PS. Wysłałam Ci list z rozwiązaniem mojego konkursu limerykowego, ale pewnie dawno nie zaglądałaś na pocztę?
Tyran na gumnie. Wieczorem wrócę
OdpowiedzUsuńA co na to chwasty? Pouciekały, gdzie pieprz rośnie? ;)
UsuńKsan, no właśnie nieee...
UsuńTyran to za mało. Dyktatora ci trzeba.
UsuńTo taki chłop z dykty?
UsuńA wszystko to faramuszki ;)
OdpowiedzUsuńBarbara
Pamiętam z dzieciństwa moją starą sąsiadkę, która mówiła, że godzina trzy na czwartą i kazała mi kupić pół funta cukru. Moja mama pochodziła ze Lwowa i wiele takich lwowskich słów mówiło się w domu - baciar /batiar/, oprychówa- czapka z daszkiem, szabaśnik - schowek w kuchence gazowej, brytfanka, szaflik. W tej chwili nie pamiętam tak z marszu.
OdpowiedzUsuńJednego razu byłam na uroczystości rodzinnej na Śląsku i byli też rodowici Ślązacy, słuchałam ich z rozdziawioną paszczą i nic nie rozumiałam. Najukochańszym moim zwrotem jest "siądź se" zawsze tak mówię.
U nas cudna pogoda, idę na zakupy. Zaglądnę wieczorkiem.
Mikuś wspaniały post.
Ania Bezowa.
Pierwszy opiekun naszego budowlanego psa, mówił do niego- uwal się.
UsuńZostało w naszym słowniku.
Dzięki Aniu:)
UsuńCzy ktoś wie co to jest szlafmyca? Widziałam kiedyś pana w szlafmycy idącego nocą do kibelka na podwórku w długiej nocnej koszuli białej. :)
OdpowiedzUsuńPokotynka użyła tego słowa Maria Rodziewiczówna w książce "Macierz", pokotynka tak zwano kiedyś "żołnierską dziwkę". Książkę bardzo polecam, morze łez wylałam czytając, ale kończy się dobrze. :)
Moja mama straszyła nas gdy była na nas zła: "bo sobie pójdę w świat za oczy".
A ojciec kupował w sklepie leberkę czyli wątrobianą i chałkę ale to pieczywo to chyba wszyscy znają.
I tylko u nas w naszym mieście "Buty na Bałuty" dla biednych dzieci z dzielnicy Bałuty organizowano pomoc charytatywną i tak ją nazwano.
A "madejowe łoże" znacie?
Bardzo dobry post :))
A wiesz, niedawno synek mojej koleżanki zażyczył sobie szlafmycy. Było to zdaje się krótko po lekturze Kubusia Puchatka. Nawet koleżanka pytała czy mu udziergam, jeśli nadal będzie obstawał przy tym pomyśle:)))
UsuńTo był takie nakrycie głowy "czapka do snu" :) końcówka zakończona była pomponem lub kutasem :). A udziergasz? :)
UsuńA chcesz?:))
UsuńTak chcę, :) naprawdę chcę.
UsuńTo nie widzę problemu:))
UsuńZapotrzebowanie trza złożyć , najlepiej na @ i już.
W szlafmycach występowali ŻWIREK I MUCHOMOREK:)))
UsuńCzyli Zwirek i Wigurek....
UsuńOpakowana, wlasnie tak:) A nie, nie chcialam powiedziec:dokladnie;)
UsuńNo i jeszcze śpiewał Grzesiuk iż: wyższa skfera przyszła według wychlapania.
OdpowiedzUsuńA mnie latem na wakacjach babcia kazała krowy "upolować" :) na 40 prętach. :)
Fajny post :). Zaczynam juz miec trudnosci w wylapywaniu tych zmian :(. W ostatnich latach mialam pare razy okazje do kontaktów z dzieciakami i ich nauczycielami, któzy u nas byli w ramach wymiany. Dzieciaki sluchaly i patrzyly na mnie, jakbym w suahili popylala, a nauczyciele nadziwic sie nie mogli, ze tak "dobrze mówie", a ja ich sluchalam z opadnieta szczeka :)). Nie ma to, jak byc "leciwa", zeby sie ubawic jak glupi :D. (Leciwa)
OdpowiedzUsuńOj tak , Leciwa, oj tak! Dobrze, że już nie uczę... Pozdrawiam serdecznie!
UsuńAlem się nakręciła przypominają mi się różne słowa z dzieciństwa:
OdpowiedzUsuńchechłać - "nie chechłaj tak, weź ostry nóż".
ciekać - czego tak ciekasz :) biegasz.
chęchy - krzaki poco wlazłaś w te chęchy.
Galancie - taka jakby pochwała no ... ładne, lub dużo tego.
Całkiem to galante - czyli duże.
Familioki - czyli budownictwo komunalne dla robotników przez fabrykantów budowane, stoją do dziś nawet odnawiane.
kulosy czyli nogi
wtrajaj - szybko jedz.
żulik - dawno nie widziałam tego pieczywa, fajne słodkie było.
To jest gwara miasta Łódź pewnie znana też w innych miastach. :)
Galante ostatnio często słyszę, ale kulosy to chyba juz ze 20 lat nie slyszalam:)
Usuńnogi to jeszcze giry i giczoły.
UsuńGiczołami, giczołami sobie kiwam, to z piosenki
Można jeszcze pleść androny lub dyrdymały :) a w Krakowie mówiło się wtedy : "a idze,idze bajoku !"
OdpowiedzUsuńBarbara
Ooo, u nas też się tak mówiło. Kurcze pieczone, że też tak mało pamiętam.
UsuńA SZKLANKA BYŁA WYMULDANA:)
UsuńMika, ale co to znaczy wymuldana?
UsuńU nas były kulasy - nogi.
OdpowiedzUsuńNigdy się nie dowiedziałam co znaczyło słowo "ciopro". Mój tata jak był na mnie ściekły (pała w szkole) tak do mnie mówił, kiedy wygłaszał "kazanie". Może sam wymyślił, nie wiem.
I jeszcze powiedzonko - "pleć pleciugo, byle długo".
OdpowiedzUsuńMika - na prezydenta !!!! genialne masz pomysły, zły czas mam a wciągło mnie i bawi :))♥ To co prawda znaczy, że jestem już stara jak Troja, ale niech tam !!!
Barbara
Kulosy na zmianę z giczałami ;)
UsuńCieszę się ogromnie, że cię rozbawiłam, brakuje nam ciebie w Kurniku! Znaczy wykopalisko jesteś??
UsuńMoże tylko wykopek ;))? Znasz na pewno piosenkę Osieckiej "Ucz się polskiego"? Naprawdę, nasza mowa śliczna :)).
UsuńBarbara
Jak stara, nie narażaj się "zabytku" prawdziwej prawie mumii :-)).
UsuńTeż się stęskniłam za dowcipem rodem z Troi.
Jak czytałam Chłopów to ni jak mi nie pasowało, że ta Jozia taka stara a taka ruchawa była( ale doczytałam sobie w slowniku);)
OdpowiedzUsuńOczywiście chłopaki z klasy nie czytali, wiec jak były cytaty na lekcji to pokladali się że śmiechu:)))
Coś mi tu nie " pasowało, chodziło o Agatę, a Jozie to ja sobie zawsze wyobrażałam w tej postaci. To taka mieszkała kiedyś na mojej rodzinnej wsi i pasowała do opisu.
UsuńPadam dobrznoc
A z bardziej "eleganckich" a nieużywanych - ambaras.
OdpowiedzUsuńBarbara
Och, Barbaro, ambaras. Ambaras robiłam zawsze ja. Ambarasbył niekończący się.
Usuńnoo, wihajster to zawsze byl w uzyciu...a moja Babcia...no na penwo pisalam juz o jej slowach opisujacych ludzi (N.B. jej sassiadki dokladnie wiedzialy o co biegalo..) - melun, pitok i pierdutka. A jej syn, moj Wujek Stas nigdy nie mowil inaczej na kurtke/plaszcz, jak "kapota".
OdpowiedzUsuńa ja tam lubie slowo galanty :) a tak glowe mam pusta , jest 8 wieczorem (w UK 7) a my juz gotowi do spania po dniu podrozowania do daczy....jutro wstane skoroswit i znowu nie bede wiedziec gdzie jestem...ratunku sloniocy!!
Kocie - tez baaardzo lubie omaste ;))
Ewa2 - ja to sie spotykam z mowieniem "bylam w szopingu"...madonno!!!!!!!!!
Popularne określenie, "szoping" łażenie po sklepach i zakupy. Okropne, ale dla dzisiejszych młodych pojemne i wygodne.
UsuńOjej, właśnie zobaczyłam wiadomość, że Maria Czubaszek zmarła...
OdpowiedzUsuńOboziu, a co jej się stało przecież taka żywotna jeszcze była?
UsuńOj szkoda, lubiłam ją.
Usuńoooo :( nic nas na to nie przygotowało, o chorobie żadnej nie pisali :(
UsuńW Szkle Kontaktowym kilka dni temu mówili, że chora i ją pozdrawiali:(((
Usuńnajgorzej, że w zapomnienie idą też "magiczne" słowa: proszę, dziękuję, przepraszam ...
OdpowiedzUsuńDo dziś pamiętam z "Misia" bajkę o źle wychowanym chłopcu, któremu przydzielono trzy krasnoludki, które się nazywały Proszę, Przepraszam, Dziękuję. Wszędzie z tym chłopcem chodziły i w odpowiednich sytuacjach przedstawiały się, używając tych słów za chłopca. Po kilku dniach okropnie się zawstydził i sam zaczął ich używać.
UsuńJa pamiętam "Cudaczka Wyśmiewaczka", żywił się niegrzecznym zachowaniem dzieci, u płaksy, złośnika, brudasa, bałaganiarza, rósł mu brzuszek.
UsuńMiko, powtórzę za dziewczynami, bardzo fajny post. Słówka z myszką lubię i czasem wtrącam jakieś.Raczej znam wszystkie te, które tam wyżej wymieniłyście, oprócz tych ptysiów po Twojemu. U mnie w hucie ciągle jakieś mecyje się wyprawiają i dopierom siadła na zydlu, żeby deczko odetchnąć.
OdpowiedzUsuńA kokietka? Czy dziś kawalerzy, wiedzą, co to znaczy kokietować? A wiecie skąd się wzięło "odwiozą mnie do czubków"?
Lecę na Domo+ teraz zaczynają się angielskie ogrody, muszę na to popatrzeć.
Mnemo, mecyje uwielbiam, do dzis uzywamy, więc i zapomniałam, że to taki "archaiczne".
UsuńTeż się u nas używało, teraz mniej, ale rodzina zna.
Usuńtu są fajne: http://www.polskieradio.pl/9/305/Artykul/684105,Byc-u-czubkow
UsuńToć mecyje normalna rzecz!
UsuńNajzupełniej normalne.
UsuńA program w TVN sie zaczal od slow:"serwus jestem nerwus". Czubaszek, bedzie teraz Pona Bucka rozmieszac.
OdpowiedzUsuńW mojej rodzinie uzywa sie slowa "lonacyc", gdy ktos mowi pol polskim, pol-slaskim.Tak -niestarannie.
Ale to też góralskie słowo!
UsuńCzołgiem Kurniku, zejszłam z gumna i ledwo kulasami ruchom:)
OdpowiedzUsuńPo ciemku jeszcze pracowałaś?
UsuńA pamiętacie modlitwę w końcówce "Antka" - "każde stworzenie, co się rucha"? Ile to śmiechu było na lekcji:)))
UsuńEwa2, prawie po ciemku. Podlewałam to i owo, a to mogę po ciemku i po omacku.
UsuńKalipso, w wieku czytelników "Antka" niewiele trzeba do śmiechu i wszystko się kojarzy:)))
UsuńO tak...kiedyś mi kolega wytłumaczył: ty się nie dziw chłopcy w tym wieku nie myślą głową.
UsuńChucie nimi targają...
UsuńKojarzy się, kojarzy... Ale nauczycielka mogła sobie darować głośne czytanie tej końcówki:)))
UsuńA która z Was jada ptifurki?
OdpowiedzUsuńa brioszki czekoladowe?
UsuńJa chyba nie jadam:)
UsuńJadałabym, gdybym miała!
UsuńU nas brioszka to rodzaj drożdżowej buły, nie widziałam czekoladowej. Nie jadam, za gruba jestem.
UsuńHana żyjesz? Co tam znowu układałaś? Kolejny bruk? A za tydzień mam urlop, ale będzie rycie, tyranie, harówka, hurrra!!
OdpowiedzUsuńMnemo, żyję, a juści! Nieee, bruk nie. Sadziłam pelargonie do doniczek i rojniki do ziemi oraz powiększałam areał funkiom/hostom, które ido jak oszalałe.
OdpowiedzUsuńA ktoś jeszcze chodzi w jesionce i w trumniakach? Bo w pepegach na pewno nie.
OdpowiedzUsuńRogata, a wiesz ty skąd powiedzenie "Naser mater"?
Trumniaki pamiętam, były takie, pepegi też, mój tata się z nich śmiał. Naser mater też było w użyciu ale nie wiem skąd się wzięło.
UsuńJeżu, takam zdygana, że niczego nie mogę sobie przypomnieć!
OdpowiedzUsuńNie dygaj, Hana!
UsuńO! Właśnie! Czy współczesne młode damy wiedzą, co znaczy dygać?
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, jakie śmieszne jest słowo "dygać", nie?
OdpowiedzUsuńMoje znajome młode damy powiedziałyby, że dygać, to bać się. Można być przydyganym, na ten przykład. Dygać się przed klasówką.
OdpowiedzUsuń