Kureiry! Idzcie do Gosianki zaraz po przeczytaniu kryminału. Potrzebna pomoc. Bardzo!
CZĘŚĆ 2 , napisana przez Bachę.
Do pokoju wszedł przystojny, lekko szpakowaty mężczyzna, ok. 35 lat. Dość wysoki, wysportowana sylwetka i gdyby nie oczy niesamowicie podobny do Lorda Wintera. Przy ciemnobrązowych włosach miał niebieskie oczy ale to nie był zimny kolor, twarz Archibalda Wintera sprawiała sympatyczne, można by powiedzieć, takie ciepłe wrażenie. Oho, pomyślał Trent, pewnie w tych ślepiach ciągle topi się jakaś dziewczyna.
Witam Pana, powiedział do Trenta, podając mu rękę, zapewne chce mi pan postawić kilka pytań ale nie sądzę żebym mógł dodać coś do tego co powiedział już mój ojciec.
Wdzięczny jednak będę, jeżeli Pan opowie mi swoją wersję przyjęcia urodzinowego żony lorda Wintera.
No cóż, kolacja przebiegała w bardzo miłej atmosferze, menu było wspaniałe, Ann, kucharka, wspięła, się chyba na wyżyny swoich możliwości, ale tym nie będę Pana zanudzał inspektorze. Kiedy Jody serwowała kawę i deser, lady Winter przeprosiła na chwilę gości i wyszła na chwilę do swojej altany, zaczerpnąć świeżego powietrza. Wszyscy byli trochę zaniepokojeni ale nie chciała towarzystwa. Resztę już pan zna.
Taaak, powiedział Trent, pan pozwoli lordzie Winter, że zapytam jakie były stosunki pana z żoną pana ojca. Zajęła w jakimś sensie miejsce pana Matki, pierwszej lady Winter.
Czy nie są to zbyt osobiste pytania, Lord Archibald lekko zmarszczył czoło.
Proszę tego tak nie traktować, nie prowadzę rozmów towarzyskich, ja przesłuchuję.
L Archibald patrzył przez wysokie okno. Lady Winter była bardzo ciepłą, serdeczną osobą. Po tym jak matka opuściła nas ojciec długo był sam. Kiedy poznał ś.p. Lady Winter bardzo zależało mu żebym ją zaakceptował. Na początku było mi trudno ale z czasem bardzo ją polubiłem. Ona nie starała się zastąpić mi matki, myśmy się po prostu zaprzyjaźnili. To nie była kobieta, której wszędzie było pełno ale jej nieobecność w domu była od razu wyczuwalna, od razu robiło się pusto. Kiedy wyprowadziłem się do Oxfordu bardzo często rozmawialiśmy ze sobą. Potem coraz rzadziej ale nasze stosunki pozostały serdeczne i bliskie. Nie wiem jak mój ojciec zniesie jej nieobecność.
A pan?
Nie wiem.
W głosie Archibalda wyczuwało się smutek.
A czy zna pan lordzie Winter kogoś kto darzyłby niechęcią lady Winter?
Nie znam i nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić inspektorze ale uważam, że nie ma ludzi, których wszyscy darzą sympatią. Sądzę, że siostra lady Winter mogłaby coś bliższego na ten temat powiedzieć.
Dlaczego Pan tak uważa- zapytał Trent
Z tego co wiem, były bardzo blisko ze sobą związane zanim lady Helen wyszła za mąż za mojego ojca.
W tym momencie PPP wstał, popatrzył na lorda Archibalda i podszedł do okna. Tropik wracaj-powiedział Trent.
Jakie dziwne oczy ma ten pies, jakby przenikały na wskroś, co to za rasa? zapytał lord Archibald - w jego głosie Trent wyczuł ledwo zauważalne zmieszanie. Ale Tropik dał mu sygnał : daj spokój, niczego się więcej nie dowiesz.
Dziękuję lordzie Archibald, to na razie wszystko i prosiłbym nie opuszczać posiadłości.
Czy byłby pan uprzejmy i poprosił do mnie lady Mirellę?
Oczywiście inspektorze, czy przejażdżki konne w obrębie posiadłości są dozwolone - zapytał lord Archibald
Tak - krótko rzucił inspektor Trent.
Tropik patrzył cały czas przez przez okno. Co mi chcesz powiedzieć piesku? Tropik odwrócił się do niego ze wzrokiem mówiącym: nie łapiesz co ci mówię? Kurcze nie łapię, westchnął Trent. Tropik wrócił na miejsce koło fotela i zwinął się w rogala.
Rozległo się pukanie do drzwi. Do pokoju weszła młoda kobieta z dwiema tacami. Lord Winter przeprasza, że nikt o tym wcześniej nie pomyślał, na pewno chętnie napije się pan inspektor kawy, jest też herbata, dołożyłam też kilka kanapek. Lady Mirella przebiera się w swoim apartamencie i zejdzie za dwadzieścia minut.
Bardzo dziękuję......?
Susan, dzisiaj pomagam w kuchni. A to dla pana pupila. Susan postawiła przed Tropikiem wspaniałą cielęcinę z jarzynami i jogurt.
Trent zaniemówił. Skąd pani wie,że Trop lubi jogurt? Wiem, przecież to PPP, a o jego zwyczajach pisał jakiś dziennikarz. Uśmiechnęła się i zniknęła.
Trent nie zapamiętał nawet jej wyglądu, tylko głos. Ach, drobiazg, przecież i tak ją będę pzesłuchiwał. Ppatrzył na Tropika pochłaniającego jedzenie i nagle uświadomił sobie, że nikt nigdy nie pisał o jego ulubionych potrawach.
Na razie muszę podreperować siły pomyślał i zabrał się za kanapki, rozpływały się w ustach.
CZĘŚĆ 3 napisana przez Mikę.
Jednak odłożył kanapkę, gdy spojrzał znów na psa. Tropik zjadł starannie mięso i jarzyny, natomiast jogurt tylko obwąchał i odwrócił się do niego tyłem.
"Tropik, co jest, wszak to twój ulubiony jogurt?" zapytał Trent
Tropik rzucił mu spojrzenie pełne politowania, mówiące "Co ty, nie wiesz, że mam najlepszy węch w Anglii? Weź do analizy."
Trent natychmiast zrozumiał o co chodzi. "Ktoś cię chce otruć??? Ciebie, piesku, funkcjonariusza na służbie??? O niedoczekanie! " Wyjął z przepastnych kieszeni starej tweedowej marynarki plastikowy pojemnik, do którego szybko przelał jogurt, zakręcił i schował z powrotem. "Może byś moje kanapki obwąchał? I kawę, co?" Egzamin wypadł OK, więc inspektor dokończył kanapkę. Zadzwonił do sierżanta Muggsa, pilnującego wejścia. "Muggs, zostaw kogoś na straży i przyjdź do mnie do salonu na chwilę" polecił. Gdy sierżant wszedł, Trent szybko przekazał mu jogurt. "Wyślij kogoś natychmiast z tym do laboratorium", szepnął. "Tak jest , szefie. Co jest?" "Ktoś chce otruć PPP" powiedział inspektor - "Tylko ciii, nikt nie może wiedzieć, że Tropik nie zjadł jogurtu!" "Jasna sprawa." Muggs poklepał psa po grzbiecie. Bardzo go lubił i cenił jego umiejętności. "Niezły jesteś chłopie, trzymaj się."
W tym momencie rozległo się pukanie i do salonu weszła córka Winterów, Mirella. Na jej twarzy widać było ślady łez i była bardzo smutna. Ubrana była w ciemną elegancką sukienkę. Mirella miała około 20 lat i była ładną dziewczyną, choć nie była to jakaś wielka piękność.
"Dzień dobry, inspektorze. Przepraszam, że pan czekał, musiałam się przebrać. Oblałam się winem na przyjęciu..."
"Oczywiście, żaden problem. Skorzystaliśmy z Tropikiem z poczęstunku, który nam przyniosła Susan."
"Jaka Susan??? - zdziwiła się Mirella - A, ta dziewczyna, co pomagała dzisiaj w kuchni..."
"Jak to dzisiaj? To ona nie pracuje u państwa na stałe?"
"Nie, nie, pomagała dzisiaj z okazji przyjęcia, nasza pomoc domowa się rozchorowała i przysłała ją w zastępstwie."
"Tak, rozumiem. Czy mogę prosić o nazwisko pomocy domowej? Chciałbym z nią porozmawiać."
"Oczywiście, Jenny Stubbs, pracuje u nas od lat."
Mirella potwierdziła przebieg przyjęcia, zrelacjonowany wcześniej przez lorda i Archibalda. Inspektor przeszedł do pytań o relacje rodzinne.
"Jak układały się stosunki pani matki z Archibaldem? Bycie macochą nie jest łatwe."
"O nie, on nigdy tak o niej myślał. Mama nie starała się zastąpić mu matki, była raczej opiekunką, koleżanką... Była taka kochana i dobra... - tu Mirella znów się rozpłakała . "Przepraszam, to wszystko takie straszne..."
"Oczywiście, rozumiem. A jak układało się pani z Archibaldem?"
Twarz Mirelli trochę się rozpogodziła. "Och, Archie! Stara się być dla mnie starszym bratem, opiekuje się mną, zabiera na różne imprezy, jest bardzo zabawny i wesoły. Niestety ma jedną wadę, za bardzo lubi karty... "
Inspektor nadstawił ucha. Nareszcie jakaś skaza na kimś z Winterów! "Tak? A wygrywa czy przegrywa?" uśmiechnął się lekko, zachęcając Mirellę do odpowiedzi.
"Niestety, częściej przegrywa. Kiedy był w Monte Carlo napisał nawet list do mamy z prośbą o pieniądze..."
"Skąd pani wie? Czytała go pani?"
"Nie, nie, mama go spaliła w kominku. Ja jej go przyniosłam i poznałam charakter pisma Archiego. Słyszałam potem, jak mama mówiła tacie, że jakaś znajoma pisała do niej z prośbą o pieniądze, nie chciała go pewnie martwić. Miałam ją nawet zapytać, czemu tak powiedziała, ale zapomniałam, a potem już nie zdążyłam..." Usta znów wygięły się jej w podkówkę. Tropik, wyczuwając sytuację podszedł do niej i polizał ją po ręce.
"Jaki kochany piesek!" uśmiechnęła się przez łzy. "Piękny jest, jaka to rasa?"
"Polski pies gończy, przywiozłem go od przyjaciół z Polski" odpowiedział Trent. "Ma świetny węch."
"Inspektorze, czy jeszcze jestem potrzebna?" zapytała Mirella. "Chciałabym się położyć..."
"Oczywiście, dziękuję, bardzo mi pani pomogła. Czy mógłbym poprosić teraz pani ciotkę, Pandorę?"
"Tak, zaraz ją poproszę. Ciocia najwięcej panu opowie o mamie, były bardzo zżyte i zawsze miały jakieś swoje tajemnice..."
Po wyjściu Mirelli Trent zwrócił się do Tropika. "No i co, stary? Sprawa się rozwija a wątki się mnożą..." PPP zamachał energicznie ogonem, co miało oznaczać: "Nie martw się, damy radę. Twoja głowa i mój nos to potęga!"
Trent uśmiechnął się. Jego pies zawsze potrafił mu przywrócić dobry nastrój.
Tymczasem do pokoju weszła Pandora. Była bardzo elegancką i zadbaną kobietą, chyba dobrze po czterdziestce, choć wyglądała młodziej. Była ubrana w szafirową suknię, skromną, choć z pewnością bardzo kosztowną, a na jej szyi połyskiwały piękne perły, które raczej imitacją nie były. Tropik pociągnął nosem, czując zapach wykwintnych francuskich perfum.
"Dzień dobry pani..." zaczął inspektor, ale przerwał mu dzwonek jego telefonu. Przeprosił Pandorę i odebrał. "Tak, proszę... Tak, rozumiem... Bardzo proszę przysłać mi to na piśmie, dobrze?"
"Przepraszam panią bardzo, zwrócił się do Pandory- ale muszę zmienić kolejność przesłuchań, otrzymałem kilka nowych informacji. Chciałbym teraz przesłuchać Susan, pomoc domową, która pomagała podczas przyjęcia."
Nieco zdziwiona Pandora wyszła, ale wróciła po chwili dość zmieszana.
"Inspektorze, ale jej nie ma..."
"Jak to nie ma??? Przecież kategorycznie zakazałem komukolwiek opuszczać posiadłość!!" krzyknął zdenerwowany.
"Powiedziała kucharce, że musi iść zapalić do ogrodu i nie wróciła..."
Inspektor wybiegł z pokoju, PPP pobiegł żwawo z nim. "Muggs, natychmiast trzeba zarządzić przeszukanie ogrodu i posiadłości" zwrócił się do stojącego przy wejściu sierżanta. "Szukamy pomocy domowej, Susan. Miałem telefon z laboratorium, podała Tropikowi zatruty jogurt. Trucizna pochodzenia roślinnego, prawdopodobnie z roślin australijskich. Ja muszę znaleźć w kuchni jakiś przedmiot z jej zapachem i idziemy z Tropikiem do ogrodu. "
Trent udał się do kuchni. Kucharka potwierdziła, że Susan wyszła na papierosa jakieś pół godziny wcześniej. Tropik obwąchał starannie ścierkę, którą Susan wycierała kieliszki i razem z inspektorem wyszedł tylnym wyjściem do ogrodu.
"No piesku, pokaż, co potrafisz" szepnął Trent do ucha psa. "Szukaj śladu, szukaj!"
Tropik podjął ślad. Szedł z nosem przy ziemi, momentami przystając i łapiąc górny wiatr. Skierował się ku bardziej zarośniętej części ogrodu, gdzie znajdował się drewniany budynek gospodarczy. Za budynkiem rosły piękne, dorodne pokrzywy. Pies pobiegł właśnie tam. Inspektor starał się dotrzymać mu kroku , ale trochę się zadyszał. "Cholera, trzeba mniej palić, więcej biegać" pomyślał.
Tymczasem Tropik szczekał już w zaroślach. Trent zobaczył Susan , leżącą w gąszczu pokrzyw...
Właśnie otwarłam, rezygnuję z podium, bo czytac będę później. Baaaaaaaardzoe się cieszę, że już jest!
OdpowiedzUsuńdruga!!! lece czytac!
OdpowiedzUsuńojacie, ale sie rozwija! swiezy trup...czekam na anstepne odcinki! swietne jest to.
OdpowiedzUsuńŚwieżutki, pokrzywy konserwują:))
UsuńNo i reumatyzmu nie będzie miał na tamtym świecie, ten trup ;)
Usuńta trup, bo chwilowo wnioskujemy, ze to rodzaju damskiego....
UsuńJestem pod wrazeniem Waszej kryminalnej tworczosci droga Miko i Bacho :)
OdpowiedzUsuńAkcja toczy sie z takimi emocjami, ze gdybym miala calosc pod nosem to zajrzalabym do koncowki ;)
W to, ze duet Trent&Tropik wyjasnia sprawe absolutnie nie watpie :)
Innego wyjścia nie ma:))
UsuńOch, jakie emocjonujące. Jesteście świetne Dziewczynki. Nie każcie długo czekać na dalszy ciąg, jestem podekscytowana.....co będzie dalej?
OdpowiedzUsuńDalej będzie ciąg dalszy:)
Usuń:-)))
UsuńNo właśnie, i kiedy?
OdpowiedzUsuńi kto napisze...wiem jedno, że nie ja ;)
UsuńBry wieczór,
UsuńMika znowusz trup? Bo chyba Susan nie leczy reumatyzmu i zapalenia stawów w tych pokrzywach? Może na dopalacza wyszła i tylko zemglała? Ale zwroty akcji.
Uff,niedawno wróciłam z miasta, jestem wykończona.Hanna
Bacha i Mika niezwykle ekscytujące, zrobiłabym tak samo jak Orszulka, gdyby była całość to już czytałabym koniec ;) Tak swego czasu czytywałam kryminały :)))
OdpowiedzUsuńJa też zawsze zaglądałam na koniec:))
UsuńMoja mama tak czytała. Ja tylko wtedy jak był nudny.
Usuńdokladnie tak samo - Ewa2....zaczynam, nuda, koniec, nie jest zly, wracam do poczatku i kawalkami czytam co sie rzucaja w oczy. jak sie blednie rzucaja w oczy, to probuje inny wyrywek. Jak wciaga to czytam od tamtad, jak nie, to ksiazeczke wywalam...
UsuńJa też tak czasem czytam :))) Kiedy robi się zbyt nerwowo, atmosfera gęstnieje do niemożliwości, zaglądam wtedy na koniec i spokojnie czytam dalej wiedząc, że główny bohater przeżył ;))
UsuńDziewczyny,pewnie czytujecie żywoty KimIrSena albo Lenina?To i nie dziwota;)Hanna
UsuńMika Tropik wśród tych liści cudownie wygląda, taki dostojny!
OdpowiedzUsuńA czy pokrzywy nie kujo w nos piesów ? :P
OdpowiedzUsuńI kryminał pięknie się rozwija :) Coś czułam, ze Suzan długo nie pociągnie, bo zbyt byłoby to oczywiste i koniec bliski :)
Tropik odporny na pokrzywy:)
UsuńA dzisiaj już w realu mial z rana wielkie dokonanie. Mianowicie szczekał z uporem maniaka do torby ze swoją karmą. Torba owa stoi na pudle, w którym zbierane są słoiki na dżemy. Dostał parę chrupek, ale się nie uspokoił i zaczął gmerać łapą. Po zdjęciu torby zaczął wyciągać słoiki z pudła, wyjął paszczą dwa, po czym okazało się, że tam mysza... Pudło zostało wyniesione na podwórko, mysza zwiała, Tropik nieco rozczarowany, ale zadowolony z siebie bardzo:))
Tropiący jak nic! ;)
UsuńBrawo Tropiś!!! Przecież nie mógł pozwolić, żeby obcy element plątał mu się w pobliżu karmy.
UsuńTe cwaniary robią dziurkę na spodzie worka i podjadają mu tędy karmę.
UsuńKarmę psa przenieś wyżej, a myszkom zostaw i dosyp tej trucizny aborygenów;)Hanna
UsuńMika - i na jaka cholere Tropikowi potrzebny ten Trent??? sam przecie wszystko zalatwi, a jeszcze i morderce pogryzie za kare.
UsuńI ja też tak myślę że Tropik sam rozwiąże sprawę, a ten Trent tylko się podpiął pod jego sukcesy:)
UsuńJak w tym dowcipie z żabą
UsuńPrzychodzi baba do lekarza z żabą na głowie.
- Co pani dolega? - pyta lekarz.
- Nie wiem, coś mi się do d..py przykleiło... - odpowiada żaba;)
Hanna
Mika, musisz worek z karmą podwiesić na żyłce u sufitu. Albo otoczyć fosą.
OdpowiedzUsuńz przeszkodami...zylka niby sliska, ale jak u nas myszek wylazl po bardzo gladkiej scianie z duzego pudla plastycznego....
UsuńMyszy bendom uprawiac dzamping pod sufit ;)
UsuńA ten kolejny rozdzial to, ekhm, kto będzie pisal?
OdpowiedzUsuńGwoli informacji: moja działka nietknięta i wszystkie wokół, tych zdemolowanych nie szukałam.
Dobrze,ze wszystko w porzadku.
Usuńooo, dobre wiesci od rana. a ktos cos wie ile strat ogolnie jest, czy troche przesadzili?
UsuńBacha, weź Tropika na przeszpiegi.Hanna
UsuńZbliża się pierwsza, dobranoc wszystkich, wdrapuję sie na grzędę spalną.
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńNareszcie słońce nieśmiało przebija się przez chmury, które zmieniły kolor z szarego na biały. Jeszcze chłodno, 17 stopni, wiatru nie widzę.
Miłego dnia Kurki.
Bacha, dobrze, że u Ciebie na działce nie było demolki.
Korekta: jednak chmury mają przewagę.
UsuńU nasz bezchmurnie.Ale coś kiepsko spałam, mimo zmęczenia.Podczas pełni tak mam;)Hanna
UsuńU nas też chmury mają przewagę, a wczoraj wieczorem niebo było czyściutkie, ale za to było chłodno. i dziś też chłodno.
OdpowiedzUsuńKryminał świetny, już się nie mogę doczekać dalszego ciągu. Jednak wolę kryminały czytać raczej, niż pisać:)))
Ninka, Ty masz swoją specjalizację :)
UsuńNinka, no właśnie, tyś wszak poetka!
Usuńu nas jest LATO. 20 stopni w cieniu juz, chmurki jak z obrazka sobie po niebie plyna, wichuru brak. choc nie, widze jednego floksa jak kiwa glowa i galazki na wierzbie (dosc placzacej) sie ruszaja. Na zdrowie im.
OdpowiedzUsuńOdcinek kryminału lepszy jak kawa:) Dziewczyny, tak pięknie napisałyście, że nie wiem, jak dotrwać do kolejnego odcinka. Chcę już! Trup się ściele, a Tropik sprawia wrażenie, jakby wszystko wiedział, a przynajmniej wiele. Podoba mi się Archibald i te jego oczy, co się w nich dziewczyny topią:)
OdpowiedzUsuńU nas słonecznie. Chyba też lato, bo wczoraj była jesień.
U mnie jesień i jesień, choć dzisiaj trochę słońca było.
UsuńOjej, niech w końcu to lato przyjdzie! Mika, wysyłam do Ciebie pełne garście słońca! Oby szybo doszły:)
UsuńU mnie dzisiaj pełne słońce, bez jednej chmurki i wiatru i +23, muszę wykorzystać bo to rzadkość, pędzę posiać sałatę lodową.
OdpowiedzUsuńBacha cieszę się że na Twojej działce nic się nie stało:-)
Usuńps. pamiętam, pamiętam, że ona tylko użyczona, ale łatwiej pytać o Twoją:-)
a prawo tam zezwala na dopisanie współwłaściela?a co się stanie, gdyby starszej pani się pomarło?
Mogłabym być tzw. współuprawiająca ale nie chcę bo gdyby stał się cud i dostałabym jakąś pracę to na działkę nie miałabym czasu. Zresztą na codzień pomagam też mojej przyjaciółce na jej działce, trochę tego dużo ale póki co wykarczowałam kolejny kawałek, użyźniłam i pojutrze coś znowu posieję.
UsuńSłyszałyście Kury?!Na czerwonym pasku informacja,że hakerzy wyprowadzili miliony z jakiegoś banku!Jeszcze nie podają z jakiego.Hanna
OdpowiedzUsuńO jeżu. Dobrze, że nie mam milionów.
OdpowiedzUsuńWitajcie Kurki!
OdpowiedzUsuńDziecko młodsze daje w kość od trzech dni pod każdym względem:-( padło na drzemkę i siostra też, więc od razu przeczytałam kryminał..pysznie i chcę więcej i więcej:-) i nie kończcie zbyt szybko, ja lubię zamotane wątki kryminalne...i kocham A.Ch., to i dla Was i Tropika ślę gorące uczucia:-)))
Dziś lipcowo, słonecznie:-) na obiad pożarłam wczoraj zebrane grzybki z cebulką i śmietaną..mniam:-)
Dziękujemy:)) Nie zanosi się na krótko:)
UsuńDziędobry, lece czytać c.d. !
OdpowiedzUsuń:)))
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ! Mikuś, wy z Bachą genetyczne predyspozycje do kryminałów macie :)
Może i tak jest Ewuś:)
UsuńKury, czy wy nie wyciągacie przedwczesnych wniosków, może pomoc kuchenna Zuzanna tylko zemdlała w pokrzywach? Jako że palenie szkodzi.:-D
OdpowiedzUsuńMoże tak być, jak się najarała carmenów z demobilu :)
UsuńKto to wie, Agniecha...
UsuńKurki widzialyscie wpis Gosianki?
OdpowiedzUsuńHano może któraś Kura ma swoją działalność I jakies skarpetkowe licytacje można by spokojnie I legalnie robić na rzecz zakupu leków czy zapłaty za weta?
Byłam CzeKo i płaczę. Nie wiem, czy można, ale chyba sama działalność nie wystarczy, sprzedaż internetowa to nie to samo. Nie wiem. Myślę. Teraz najważniejsze, żeby ktoś zechciał wziąć do siebie kociaki, które są zarażone, chociaż zdrowe i wcale nie muszą zachorować!
OdpowiedzUsuńMoże Kinga Lawendowa albo Bru coś więcej mogą wiedzieć?
UsuńCzeKo, przerabiałyśmy to na wszystkie strony. Dla Kingi zrobimy to na zasadzie reklamy z przekierowaniem do niej. I to ona będzie sprzedawać.
UsuńChodziło mi o to ze może znają przepisy dotyczące działalności I sprzedaży W necie. A Arte I Tomek może oni znają te tajniki?
UsuńCzeKo, trzeba mieć firmę pt. sprzedaż internetowa, a to kosztuje!
UsuńCholerne US, udupia prostego człowieka z każdej strony. Czytałam ze z tą darowina to też nieciekawue, bo limity.
UsuńA co z Allegro, tam można licytować I sprzedawać jako osoba prywatna.
Dziewczynki, Gosia podaje u siebie nr konta. Chociaż w ten sposób możemy pomóc.
OdpowiedzUsuńgrosz do grosza i bedzie kokosza...ale smutno mi sie zrobilo...
UsuńBoże, niechby ktoś wziął te kociaczki i leczył. To może się udać!
UsuńBylam z Kostkiem na grzybach. Spał przez pół godzinki. Uzbieralam małe wiaderko. Jutro na obiadek ponownie zjem grzybki z cebulka W śmietanie. Mam nadzieje ze to mało kaloryczne jest:-)
OdpowiedzUsuńCzeKo, grzybki nie majo kalorii prawie wcale. Ale ta śmietana:)))
OdpowiedzUsuńAle to jak tak bez śmietany? No 18% dwie łyżki:-)
Usuńo matku bosku...jutro ide w lasy panstwowe!
UsuńOpakowana, w państwowych to najwyżej buraki. O prawdziwkach zapomnij.
UsuńBez smietany, nie da rady:)
Usuńdlczego w panstwowych nie?
UsuńI jak i jak? Byłaś? Znalazłaś? Zajadasz?
UsuńPrezesko Kuro a może by tak tym razem zrobić "za plecami" vice Kury Gosianki aukcję, licytację, wyprzedaż na rzecz kociambrów ZDM
OdpowiedzUsuńPotyczki, myślę nad tym, ale legalnie to się nie da. Już raz ktoś doniósł do skarbówki. Coś wymyślę, kurna.
OdpowiedzUsuńupominek o wartości do 200 zł a vatowo do 100 zł zgodnie z PDOF lub PDOP nie podlega opodatkowaniu gdy wręczany jest osobie fizycznej niepozostającej w stosunku pracy lub stosunku cywilnoprawnym z obdarowującym więc ..... myśl
UsuńPóki co, kto ma konto na fb zapraszam na licytację dla kociaków:
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/profile.php?id=100011206692114
Hana przebiłam :)
UsuńBrawo Marija! Widzę!!! Pilnuj!
OdpowiedzUsuńPostaram się :)
UsuńKury! Śpicie? Jusz???
OdpowiedzUsuńNie śpię, ale zasypiam na stojąco. Dzień intensywny miałam.
OdpowiedzUsuńChyba jednak pójdę spać.
Dobranoc Kurki.
Cuda na fb, cuda:)
OdpowiedzUsuńOde mnie tez cos polecialo.
Leb mi peka, pelnia, upal sakramencki, czekam na deszc.
Dobranoc.
A co to jest upał?
UsuńDobranoc Kureiry! Padam! I gaszę.
OdpowiedzUsuńJa nie śpię, podczytuję sobie nieco. No i muszę obmyślić plan działania na jutro.
OdpowiedzUsuńu mnie też dzień był intensywny, oj bardzo.
Kalipso, a nie wakacje teraz?? urlopy, odpoczynek, a Ty "dzień był intensywny bardzo"? ;)
UsuńMika, świetnie się Was czyta, czekam z niecierpliwością na cd :) wczoraj pracowałam kilkanaście godzin, ale i tak złapałam przerwę na inspektora Trenta i Tropisia :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znalazłaś chwilkę dla nas:))
UsuńElaja, matki wielodzietne nie maja wakacji, nigdy:) Ale nic to! Juz się przyzwyczaiłam:)
OdpowiedzUsuńBloger coś figluje dzisiaj...
Dzień dobry Kurki.
OdpowiedzUsuńPiękne słońce od rana, już 20 stopni, lekki wiaterek.
Miłego dnia życzę wszystkim.
Miłego! Byłam u Gosi, coś dorzuciłam. Lecę na fb popatrzeć.
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kureiry! U nas upał i wogle. Lecę do P-nia, ale wieczorem wracam. Pilnujcie licytacji na fb:)))
OdpowiedzUsuńMika, u mnie upał to +25, nie wiem jak gdzie indziej.
OdpowiedzUsuńA co z kolejnym rozdziałami?
A u nas nie ma upału, jest 20 stopni. Mnie dobrze :) Aha, i wiater jest chłodny. Na link fb wchodzę, ale, że mnie tam nie ma, to nie wiem o co chodzi !
OdpowiedzUsuńPiękna pogoda. Gorąco, 30 stopni, ale chłodny wiaterek i w cieniu da się żyć, trochę chmurek też wędruje. W mieście robi się ciasno.
OdpowiedzUsuńZleciłam przelew dla Gosianki, bo moje konto nieczynne.
Ewo wczoraj odwiedzili nas krewni z Oświęcimia, kuzynka pracuje jako przewodnik w Auschwitz, powiedziała że wszyscy przewodnicy dostali dwutygodniowe urlopy. W dniach 20-28 lipca oraz 1-3 sierpnia 2016 r. Miejsce Pamięci Auschwitz zwiedzać będą mogli wyłącznie uczestnicy Światowych Dni Młodzieży. W okresie tym zwiedzanie odbywać się będzie specjalnie przygotowaną trasą.
UsuńU nas widziałam dzisiaj sporo grup młodzieży w okolicach Ostrowa Tumskiego.
Wiedziałam, że ma być nowa trasa z wyłączeniem wnętrz baraków podobno. O urlopach nie wiedziałam.
UsuńWłaś nie wróciłam z miasta, już są tłumy na Rynku i w okolicach. Ołtarz na Błoniach w budowie, do Brzegów się nie wybieram, są zdjęcia w internecie.
U nas od kilku dni pomiedzy 30 a 35 plus duchota i cieple noce. A i komarzyska. pelen zestaw-latoo w pelni i to doslownie;)
OdpowiedzUsuńCzamu mi sie wydawalo, ze sie licytacja wczoraj skonczyla?
Czołgiem Kureiry, wróciłam i ogarniam. Licytacja na fb skończyła się dzisiaj, wygrała Elaja. Tadam!!! Mam jeszcze zdjęcie Ognio oprawione, jedno z tych, które były na wystawie. Może malusia licytacyjka tym razem na blożku? Tak myk-myk, coby nikt sie nie pouapał? Np. w pon iedziałek? Bo jutro chciałabym dac pohulać Kindze Lawendowej.
OdpowiedzUsuńCo tutaj tak cicho? Posnęły Kury?
OdpowiedzUsuńDobrej nocy Kurki!
OdpowiedzUsuńJakos tak przygasila mnie sprawa u Gosianki. Czemu to wszystko jest takie drogie I niedostępne w naszym kraju?
Chcesz pomóc to też obwarowania Z każdej strony.
Dużo nas tu jest A zupełnie wszystko ucichlo...
Cieszy mnie bardzo to co dzieje się i Bru. Od tylu dni jeszcze nie skomenentowalam bo nie wiem co powiedzieć. Łezka że wzruszenia się W oku kreci, że radość dla dwóch slicznych istotek i łapie skurcz za krtan, że musiały tak dużo przeżyć.
W takim razie gaszę, zostawiam małą lampkę gdyby któraś zajrzała, zeby dziobka nie potłukła w ciemnościach.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy i niech jutro będzie lepiej.
Dzięki Ewa2. Udało mi się nie wybić zębów. Chodzcie na nowy wybieg. Lawendowy. I w zasadzie dobranoc.
OdpowiedzUsuń