Jest ciepło i popaduje deszcz, więc roślinki oszalały. Jutro jadę na kilka dni do Mamy, a kiedy wrócę, będę przebijać się maczetą chyba.
Z deszczu się cieszę, z powodu nawałnicy padło "tylko" pół czereśni, ale powodów do radości nie ma Kinga Lawendowa. Ulewa zniszczyła jej 2/3 lawendy w rozkwicie, a wichura kompletnie zdemolowała duży, "profesjonalny" namiot, który miał służyć różnym celom, przede wszystkim miały się tam odbywać letnie warsztaty. Dzisiaj Kinga z ekipą zaprzyjaznionych wolontariuszek ścina zniszczoną lawendę, aby mogła zakwitnąć jeszcze raz. O ile pogoda się ustabilizuje. Od rana kapie deszcz, mam nadzieję, że Dziewczyny mimo to dadzą radę. Na taką pracę kręgosłup mi nie pozwala, więc chociaż ugotowałam im pyszną zupkę.
U Mamy dostęp do internetu będę miała, chociaż pewności nie mam. Ale gdaczcie sobie do woli - specjalnie nie jestem Wam do tego potrzebna, hrehre! Dobrze Wam idzie!
Od strony niebieskiej furtki i niebiesko-białej szczynki (listkowy był zachwycony, co wyraził soczystym przymiotnikiem "zaj...a") oraz zrobił zdjęcie:
Tak w ogóle, tu i tam:
Za radą Magdy z Plewisk puściłam tunbergię na iglaki. Wygląda na to, że jej się spodobało (tunbergii):
Firletka, która wzięła się nie wiadomo skąd:
![]() |
Mojej lawendy deszcz nie zniszczył... |
Jest i łąka oraz arboretum. 8 lat temu nie było tam nic, ani jednego drzewka:
Sama z trudem wierzę w to, co widzę. Przez jakieś pięć lat wyglądało to bardzo mizernie. Aż nagle, wtem! Jakieś trzy lata temu rośliny "zaskoczyły" i odtąd trwa ich triumfalny pochód. Chwilo, trwaj!
Na zakończenie i dobry humor:
![]() |
Co za upojna woń! |
![]() |
Niebieskie szkło w odwrotnej roli |
Teraz idę moczyć pazureiry, bo nie wpuszczą mnie za rogatki miasta.
To zapitalamy:
Suplement: gumno BDB i Bella!
BDB, nie zrzuciło mi wszystkich zdjęć! Ale najważniejsze są! Bellunia, mon amour!