Od siebie dodam, że od rana chodzę w euforii na widok liliowców od Elżbiety J. (Elu, gdzie jesteś???). Nie mogę się od nich oderwać - takie są piękne. Normalnie zapiera mi dech. Rozkwitły jakoś tak ścichapęk, rankiem. Wieczorem jeszcze były zupełnie zamknięte. Wychodzę rano, a tam... Pokażę Wam tylko dwa zdjęcia, aby nie nie zaciemniać postu Miki. Resztę pokażę Wam w następnym wpisie. I w ogóle. Rośliny na gumnie się rozszalały - był deszcz, było (i jest) ciepło - po prostu dżungla!
Zdjęcie liliowców na końcu. Te zakwitły jako pierwsze.
Mika, nie opanowałam dotąd wklejania filmów. Wybacz i wklej nazad, dobrze?
Acha, mam wieści od Kalipso. Pojechała Dziewczyna na wycieczkę do Berlina. A co!
*
Z wypowiedzi ludzi w filmie wynika, że szczęście jest prawdziwe, gdy jest dzielone z innymi. Nie żyjemy szczęśliwie i samotnie w złotej klatce, przesypując złoto i kosztowności ze skrzyni do kufra. Ale można być szczęśliwym, żyjąc w slumsach, jak rikszarz, dla którego szczęściem jest , gdy po dniu ciężkiej pracy spotyka się z żoną i dzieckiem i może je wziąć na ręce , pobawić się z nim. Jego szczęściem są też dobrzy sąsiedzi ze slumsów, z którymi się przyjaźni i żyje spokojnie i radośnie.
Czasami nieszczęście prowadzi do szczęścia, te drogi bywają bardzo pokrętne. Piękna kobieta, mająca męża i syna, ulega koszmarnemu wypadkowi, którego skutkiem jest deformacja jej pięknej twarzy. Mąż nie może tego znieść i opuszcza ją. Ale wtedy pojawia się inny człowiek, który potrafi z nią rozmawiać o tym nieszczęściu, potrafi ją wesprzeć, zaakceptować taką, jaka jest. I to on zostaje jej drugim mężem, przynosząc jej nowe szczęście.
Zafascynowała mnie opowieść grupy starszych kobiet, chyba z jednej z wysp karaibskich, chociaż nie zarejestrowałam dokładnie. Opowiadały o zwyczaju grzebania ich zmarłych po kremacji. Otóż nie ma tam indywidualnych grobów, prochy wsypuje się do wspólnego dołu , gdzie leży już wiele warstw prochów poprzednich pokoleń... Pomyślałam , że to piękne, że po śmierci dołączamy do poprzednich generacji, tworząc glebę dla tych co po nas... Taka wspólnota śmierci. Ale i życia, bo te kobiety opowiadały też o wspieraniu się wzajemnym i dzieleniu radością.
Dużo dał mi ten film do myślenia. Na co dzień przecież nie zastanawiamy się nad odpowiedziami na tak fundamentalne pytania, jak to, czy jesteśmy szczęśliwi. Szczęśliwi mimo chorób, przeciwności losu, codziennych zmartwień. Często te właśnie sprawy przesłaniają nam samą istotę poczucia szczęśliwości... Stanowią zasłonę, nie pozwalającą nam dojrzeć tego najważniejszego. A gdy się ją odsłoni, wszystko nabiera innego wymiaru, innej perspektywy, utracone proporcje zostają przywrócone, spojrzenie wyostrzone. Wydaje mi się, że ten film pomógł mi usunąć tą zasłonę i ujrzeć sprawy takimi jakie są. Ujrzeć siebie na przecięciu trzech okręgów, będących wyobrażeniami wspólnot w jakich żyję: mojej dość rozległej rodziny, kręgu przyjaciół i życzliwych, pomocnych osób oraz ... Kurnika:)) Tak właśnie, Kurnik jest jedną z trzech przyjaznych wspólnot, w których żyję i funkcjonuję, otrzymując ciepło i wsparcie. W miarę poznawania się w rzeczywistości, krąg Kurnika przenika do do drugiego kręgu, przyjaciół i osób życzliwych. Za moją przyczyną poznają się też osoby z wszystkich trzech kręgów, wszystko zaczyna rozrastać się i pączkować, jak kręgi na kałuży, gdy wrzucimy do niej kamień... I to my jesteśmy tym kamieniem , siłą sprawczą nowych, dobrych kontaktów międzyludzkich. Jakkolwiek górnolotnie by to brzmiało, tak właśnie jest:))
Jakie piękne!!! Dobrze, że przekleiłaś, będzie gdzie gdakać.
OdpowiedzUsuńPierwsza???
Druga?
OdpowiedzUsuńDrugie podwójnie obsadzone:)
UsuńLiliowce pięknie Ci zakwitly. I u mnie też kwitną te tradycyjne pomarańczowe. I kupiłam bordowy. Trochę się bałam że będzie jakis inny bo kupiłam w Bricomarche, a tam straszny bajzel mają. Tez się teraz rozkwitl i jest bordowy. A rośliny faktycznie po deszczu szaleją. Moja największą zmora pod lasem są siewki akacji.
U mnie siewki jaworów i jesionów, masa tego.
UsuńDruga
OdpowiedzUsuńAnia
Produkowałam się na starym wybiegu i wpuściło mnie, a kiedy opublikowało - widzę zaproszenie na nowy. Czeko obie my drugie w jednym czasie. Grunt to załapać podiuma w Kurniku.
UsuńAnia Bezowa
Uwijalyśmy się równo tak wespół - zespół.
UsuńAniu, odpowiedziałam ci pod poprzednim postem:)
UsuńDziękuję Miko.
UsuńSzczęściem jest mieć przyjaciół takich wirtualnych - jak WY.
Ania Bezowa
mnie to sie udalo raz czy dwa, hrehrehre -> zazwyczaj jednak gadam do obrazu czyli do rucianki ;))
UsuńHano to wychodzi że Ty urlop masz:) kto następny będzie autorem posta?
OdpowiedzUsuńCzeKo, kto tylko zechce! Bardzo chętnie udostępniamy łamy!
OdpowiedzUsuńCzeKo, Twoje liliowce też takie ogromne? Moje mają kwiaty jak męska dłoń. Patrzę na nie i czuję bezgraniczny zachwyt i szczęście!
OdpowiedzUsuńNie Hano moje takie zwyczajne, jak damska ronsia:-)
UsuńZapomniałam o komunikacie pogodowym.
OdpowiedzUsuńDzień był pochmurny i chłodnawy, dla mnie oddech po upałach, pod wieczór się wypogodziło, teraz jest 17 stopni. Widziałam w jednym z przydomowych ogródków piękne liliowce, żólte i pomarańczowe, a na osiedlu pachną lipy.
Ewa2, liliowce na gumnie są zachwycające. Dotąd nie znałam ich osobiście i nie wiedziałam, że są aż takie piękne! Jak dla mnie piękniejsze niż lilie. Nasze lipy sa obsypane kwieciem i pszczołami.
Usuń
OdpowiedzUsuńElu u mnie też zerknij, bo ja też pokazałam, choć u mnie dopiero nastąpi eksplozja. Jakie towdzięczne roslinki, ledwo wsadzone, a już cieszą oczy kwiatami.
Liliowce zachwycające :)
OdpowiedzUsuńHana następnego posta możesz zrobić z tych zdjęć co to Ognio na fejsie dzisiaj pokazał.
Ten niebieski sopel z wazonu bardzo mi się podobuje, kapitalny pomysł :)
Marija, taki miałam zamiar, ale Ognio pokrzyżował mi plany:(
UsuńMożesz zdublować, przecież na fejsie jest tylko mała garstka kur.
UsuńMarija, coś wymodzę i od siebie dorzucę, chociaż takich zdjęć nie umim robić.
UsuńHanuś jest tyle rzeczy które umiesz, że zdjęcia możesz spokojnie zostawić Ognio :)
UsuńNo a on musiał siem pochwalić takie prawo artysty :)
Marija, ja mu tam nie żałuję przecie, tylko dwa razy teraz będziesz musiała gumno oglądać:)))
UsuńSpoko Hana Waszego gumna nigdy za wiele :)
Usuńmogiemy ogladac!
UsuńHana widziałaś się z Kalipso?
OdpowiedzUsuńMarija, niestety nie zobaczyłyśmy się. Ja mam masę roboty, a w czwartek, lub piątek jadę na kilka dni do mamy. Muszę wszystko ogarnąć zanim pojadę, bo potem się nie pozbieram. Kalipso była w P-niu chwilę, plan zwiedzania mieli napięty. Jedno popołudnie na Poznań, Kórnik i Rogalin. Mogłybyśmy zobaczyć się przez chwilę, albo Kalipso musiałaby zrezygnować ze zwiedzania. A i dla mnie to 200 km w tę i nazad i tylko na chwilkę, a zejdzie cały dzień. No nie dałam rady... Co się odwlecze, to wiesz.
OdpowiedzUsuńTak takie wycieczki z reguły maja kursgalopkę ;)
UsuńMówiłam Kalipso, że od Ciebie do Poznania jest kawałek drogi, ale jak mówisz co się odwlecze to nie uciecze :)
A ja się dzisiaj objadłam na działce truskawkami, powyrywałam z furią sporo chwastow, a potem rozsiadłam się w leżaku, nalałam sokawki do kubeczka, wyciągnęłam francuskie z malinami, wymieniłam z somsiadkom opinie jak błogo na działkach w taką pogodę i to było moje dziesiejsze małe szczęście.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny dzień. A ja przed chwilą wylazłam spod kroplówki.
UsuńMika, o tej porze?
UsuńMika kroplówki to niestety nie jest szczyt szczęścia, mam nadzieję, że jakoś sobie ten czas umiliłaś.
UsuńCiepłe myśli przesyłam♥
No tak wyjszło. Za to do piątku spokój:)
Usuńno to sciski delikatne.
UsuńA teraz dreptam do alkowy, dobrej nocy Kurencje!
OdpowiedzUsuńŻegnam się na noc, jutro muszę wstać wcześniej. Miłych snów i dobrego wypoczynku Kurki.
OdpowiedzUsuńDobranoc Kureiry! Nie gdaczcie przez sen!
OdpowiedzUsuńlelujowce piekne! Moja coreczka pierwszy raz w zyciu zlapala sie dzielnie za porzadne ogrodnictwo balkonowo-tarasowo-trawnikowe (mieszkaja na 1. pietrze, maja tarasik, schody i kawalek fajny ogrodka). Namowilam ja i kupilam pare doniczek i cebulek itepe i dziecko sie tym zajelo. I ma tez pomaranczowe, u nas nazywaja azjatyckie lilie. Ale u Was to tego musi byc duuuuzo i w roznych kolorkach jak zademonstrowal Ognio na obrazkach.
OdpowiedzUsuńp.s. Gumno i chalupa cudnie obrosnieta dziwkim winem sa wspaniale - harowka owocuje!!
Też się zachłysnęłam Rajem na fb i nawet rozmawiałam z Ognio. Obiecał mi niebieską ławeczkę jutro i zapraszał na tę ławeczkę. Hanaaaa były buziaki ode mnie? Obiecał wycałować.
OdpowiedzUsuńAnia Bezowa
Nie wiem Aniu, jak będzie z ławeczką, deszcz pada.
UsuńWycałooował.
Miko, jestem Ci bardzo wdzięczna za ten post, piękny, mądry, a ta wizualizacja przecinających się kręgów i zamianie jednych w drugie- ach, toż to sama życiowa prawda.Blogowa prawda ;)
OdpowiedzUsuńKurki- Wasze komentarze też piękne i mądre.
Ja nie mam właściwie nic więcej do dodania, wszystko zostało już powiedziane. Kurnik to wyjątkowe miejsce w blogosferze, w którym autorki bloga utworzyły piękne, dobre miejsce dla nas i w którym my wszystkie razem tworzymy razem jeden wielki krąg, jedną nierozerwalną całość.
Mało mnie tu teraz, bo walczę o swoje szczęście i mimo że idzie ciężko, bo rusz kłoda pod nogi wpada, to staram się cieszyć tym co mam, a jak mi źle, to zawsze tu wpadam, by naładować baterie, by z Wami się pośmiać, przegonić smutki.
Jakie to szczęście, ze do Was trafiłam :)
PS. wklejam drugi raz , bo mnie zjadło ???
Liliowce przepiękne!!!
Sonic, kłody pod nogami były, są i będą. Bez kłód nie poczujesz szczęścia z powodu tego, że ich nie ma:)
UsuńSonic, bardzo ci dziękuję za te miłe słowa, to dużo dla mnie znaczy, naprawdę.
UsuńCieszę się, że pomagamy ci naładować się energią:)) I życzę, żeby te kłody stały się nic nie znaczącymi słomkami...
Witojcie Kury,
OdpowiedzUsuńu nas szaro , chłodno i wieje mocno, gałęzie odłamane leżą na całym trawniku, wszystko się gnie, ale na szczęście, nie wszystko się łamie. I chyba padać będzie...
Paczajcie Kury, u Agniechy wichur z przeszkodami, u Ewy piękny, rześki dzień, a u mnie siąpi.
UsuńA u mnie słońce cały dzień!
UsuńDzień dobry w piękny słoneczny poranek. Rzeźko, koło 20 stopni, mam nadzieję, że dużego upału nie będzie.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia Kurki i dużo małych szczęść na początek dnia.
a mysmy nie zdazyli poleciec na plaze...dlaczego ten dom musibyc taki zasyfiony, ogarnianie zajelo mi 2 godziny, bo i pranie wyjelam, wlozylam, wlozylam do suszarki, a to kupe prasowania GDZIES trzeba byo odlozyc (wiekszosc slubnego, wiec niech on szuka miejsca!), okazalo sie, ze suszarke trza bylo przeczyscic, a przy okazji przypomnialo mi sie, ze mam jakies niekreslone kawalki kurczaka, to pomyslalam, ze postawie na rosol i bedzie orientalna zupa. jak wstawilam, to sie okazalo, ze to nie skrzydelka a filety z udek, no to naszykowalam pozostale rzeczy potrzebne do paja z kurczaka, pieczarek i boczku, no to przy okazji wyjelam kapustke i inne detale na kolesuawa, jak to robilam, to zauwazylam, ze awokada kupione okazyjnie i tanio, ale niestety 5 dni temu, laezy obrobic z pseudoglacomole, bo obiecywalam i sie slubny czepial o to. No to zrobilam. Jak zrobilam, to trza to zjesc szybko, zeby awokado nie sczernialo, bo nie wszedzie cytryna doleci. zostalo mi pol cytryny, to zrobilam sobie napoj orzezwiajacy a la knajpa kolo Gosianki (natka, sok z cytryny, woda, sok jablkowy). orzezwiac nie ma z czego, bo wtedy zaczelopadac i temperatura spadla do ok 12-13 stopni. No to poszlam na gore wybebeszyc dwie glowne szuflady w biurku i teraz z przerazajaca swa wielkosci duma moge doniesc, ze jedna szuflada jest zapakowana papiurami etc etc do 3/4 - i mieszka tam suszarka do wlosow. Bo chce. a druga nawet w polowie jest pusta...chyba z rozpedu zlapie sie za taka jedna narozna szafke na kolku, w kuchni, bo tam mieszkaja mamuty i pterodaktyle, czyli dwa pudla przypraw a nizej jakies podejrzane platki sniadaniowe. Ptaszki to dostana. ale przyprawy, podejrzewam, niektore sa na etapie kamienia lupanego. nie bede lupac tylko wywale. prosze teraz cmokac z zachwytu jaka jestem gospocha :P
Usuńp.s. bede dzis probowac po raz enty mleka nie z mleka, ale bedzie przemycone w deserze mlecznym....moze przezyjemy. moje podejscia do mleka bez mleka sa ciaglym pasmem rozczarowan....ale ciekawa jestem dalej.
Rety, zadyszki dostaję jak Ciebie czytam.
UsuńCmoktam wedle życzenia, dzielna Gospodyni z Ciebie.
Ewa2 - ja tez, z tom zadyszkom...
UsuńKrysiu,obejrzyj minimalizm Japończyków.To mój niedościgły cel, bez klamotów,wziąć domek na plecy jak żółw;)Hanna
Usuńhttp://businessinsider.com.pl/lifestyle/minimalistyczne-domy-japonczykow-galeria/s1vd1cj
Jestem pod wrażeniem, bo moje szuflady wszystkie czekajom, żebym była dobrom gospodyniom, no ale jeszcze chyba poczekajom dłużej, hrehre. Dzisiaj byłą akcja coby wysłać szczynkę, akcja siem powiodła:)))
Usuńa ja tak bym chciala skrzyneczke ale nie mogie...tu to mam dziure w drzwiach na listy i pewnie ktos by rabnal jak jestesmy w Polsce, a tam by ktos rabnal jak nas tam nie maa...przylutowac? Zrobic z niej elektrycznego kowboja? To by elepstyka lapala i kopala biednego listonoge. I tak w kolko macieju...
UsuńHanna - straszne....chyba nawet jakbym byla jako ten slimak to i tak bym miala z 10 razy wiecej rzeczy. Minimum...atm w tym wnetrzu brak przede wszystkim rzeczy OSOBISTYCH...ja bym az tak nie mogla....
Hania - moze jak bedzie padalo to Cie najdzie na te szulady....u nasz sie przetarlo i mam i pogode i szuflady ;)))
UsuńMyślę, że ktoś wymyślił te szuflady, żeby mógł być w nich bałagan. Bo przecież nie som otwarte, tylko zamknięte zwykle. Co z oczu to z serca, hrehre.
Usuńa potem znowu wraca i kole w oczy (jak szafa...albo szafa z butami) jak sie chaliera nie chce domknac!!
UsuńCholerka, moje szuflady to czekają od zimy... Opakowana, jak zwykle nie wiem, gdzie jesteś??? Zmęczyłam się samym czytaniem...
UsuńOesu, musicie nawijać o tych szufladach? Hania z Z. ma rację. Po to som, żeby w nich bajzel schować!
Usuńwyraznie poczebuje wiecej szuflad. postawie je sobie w koncie, jedna nade drugo, pod sam sufit (taki zapiecek bedzie) i zawale rupami, a w domu i tak sie nie zrobi luzniej...
UsuńMika - jestem tu a nie tam. ale znowu pojade tam, za 2 tyg.
Opakowana dla jasności. Jestes na gumnie nr 2. To będzie tam, a nie tu;)
UsuńCzemu Ty tak mleko bez mleka? I w takim razie co wymodzilas?
UsuńWiesz dzisiaj to chyba był taki dzień potrzeby porzadku, bo i ja troszkę ogarnęła dzieciowe szafy I szuflady. I taka minigarderobe która nią jest bo jest tam skład wszystkiego. I odgruzowalam ten sklad, na wolnym Rafale zamieszkały ręczniki. Na drugim zamieszka pościel i tym sposobem w szafie w pokoju przybędzie miejsca na moje rzeczy:). O butach nie wspomnę, bo te nadal w większości pomieszkuja w kartonikach, gdzie tylko się da;)
Biedny Rafał...
UsuńKurde regał Hano regał ale może mieć na imię Rafal;)
Usuńo mamuniu,tom się uśmiała z tego Rafała;))))))))
UsuńDziędobry Kurkom, u nasz wiecej chmur (grubszych) niz nie, ale slonko chce sie przebijac, wichurek i temperatury na spacere na plazy w kurteczce anty-deszczowej. Ciekawe ile szkla morskiego znajde...u mnie zbieranie tego to jak grzybobranie ;) oko w dol, zapominam przystawac i sie napawac morzem...
OdpowiedzUsuńale teraz to lete ponapawac sie znowu haninym i ogniowym gumnem :)
I u nas robi się ładnie; dzień dobry!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne liliowce:)
Opakowana, ja tak mam w lesie, niekoniecznie podczas grzybobrania. Wypatruję ciekawych gałęzi i innych korzeni.
UsuńCzołgiem Ninko! U mnie ciemno i siąpawka.
UsuńSłuchaj no Hano, Prezeskuro jedna, nie myśl sobie że się wykręcisz, bo wrzuciłaś nowy post, to w starym już nie musisz odpowiadać na dręczące mnie pytanie; dlaczego W OPONKĘ???
OdpowiedzUsuńAgniecha, miałam Ci tam wyłożyć co i jak, alem zapomniała. Otóż treści kryjące się za powiedzeniem "pierdnąć w oponkę" były dla mnie tak oczywiste, że nie dopytywałam. Wątpię zresztą, czy były teść potrafiłby mi te konotacje objaśnić.
UsuńDla mnie czynność pierdzenia w oponkę jest tak skomplikowana i niepotrzebna ze względu na znikomą użyteczność czynu w stosunku do stopnia jego trudności, że wg mnie oznacza kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty. Jaką siłę miałoby powiedzenie "pierdnąć np. w karton"? Bardzo przepraszam co wrażliwsze Kury.
Jesteś usatysfakcjonowana?
Jestem!
Usuń:)))))))))))))
UsuńMyślałam,że to o krasnoludku
UsuńPrzyjeżdża na stacje benzynową krasnoludek:
- Poprosze trzy kropelki benzyny.
Sprzedawca na to
- I co może jeszcze napierdzieć w oponkę?
Hanna
scierke prosze do obtarcia glutow i lez - zasamarkalam sie i zaplakalam ze smiechu!
UsuńAgniecha czułam, że Ty od tak się nie dopytujesz:-)
UsuńOpakowana jak nic gacie koło somsiadki powiesi?
No patrz CzeKo - kto pyta, nie błądzi.:-)
UsuńU nas słonecznie i ciepło wiatru na razie nie ma.
OdpowiedzUsuńLiliowce urody wielkiej, podziwiam u sąsiadki u siebie nie mam, przeczytałam że są trucizną dla kotów, nawet pyłek z lilii wylizywany z futerka może się skończyć chorobą nerek a nasz kotuś ostatnio po działce hasa pilnowany przez sunię. :)Te skoki te "ataki" spod krzaczka, czysta radość życia. :).
Miko dobre myśli do Ciebie lecą, oby jak najmniej kroplówek, szpitali czy innych podobnych "atrakcji".
Elko, praktycznie każda, albo prawie każda roślina jest dla kotów (i nie tylko) trująca. W zasadzie wszystko co rośnie i kwitnie w naszych ogrodach jest co najmniej szkodliwe (bukszpan, ciemiernik, begonia, azalia, dławisz i mnóstwo innych, a niektóre z nich są śmiertelnie niebezpieczne (cis, fasola ozdobna, jaskółcze ziele, konwalia, pestki jabłka, rączniak, kalmia). Nie sposób mieć w ogrodach wyłącznie rośliny, które niczym i nikomu nie zagrażają. Jedne szkodzą kotom, inne psom, jeszcze inne ludziom, pszczołom, ptakom... Koty może instynktownie nie dobierają się do większości roślin, właściwie do żadnych, poza trawą i kocimiętką.
UsuńPięknego dnia, Elko. U mnie pada, ale to dobrze, nie martwi mnie to. Tyle tylko, że zielsko w natarciu.
Elko, groźne są lilie, nie liliowce. i naprawdę zachęcam do zapoznania się ze sprawą, bo stanowią dla kotów zagrożenie śmiertelne. natomiast liliowce są bezpieczne.
UsuńTak wiem że sporo roślin jest niebezpiecznych dla naszych futrzaków. Weterynarz napisał ze lilie i liliowate dlatego tak napisałam. Nasz zjada żubrówkę i perz a w domu trawę cytrynową i owies, gdy zasieję. Zastanawia jak żyją koty które nie mają domów i bliskich ludzi dbających o nie :(. Może nie zjadają tych roślin ale przecież futerka myją.
UsuńTeraz chmury a my już podlaliśmy w ogródku. :)
DOCZYTAŁAM :) lilie cebulki, liliowce bulwy. :))
UsuńMoja dawno już nieżyjąca kicia uwielbiała objadać listki zielistki z doniczek. Zielistka jest generalnie bardzo zdrowa, bo pochłania szkodliwe promieniowanie z komputerów i tv.
UsuńElko , nieustanne dzięki za dobre myśli, które też do ciebie ślę zwrotnie.
Witam Kurnik w słoneczny, już niestety dla mnie, gorący poranek.
OdpowiedzUsuńMika, gratuluję, kolejny piękny, mądry post.
Hana, kwiaty cudne, w oryginale, jakby to powiedzieć aż soczyste:-) Podejrzałam zdjęcia z gumna na fb, piękne, piękne!
WIADOMOŚĆ OD Elżbiety:
Pozdrawiam serdecznie cały Kurnik. Nie ma mnie, mam problem z komputerem, ale czytam WSZYSTKO z telefona:-)
Miko temat postu wspaniały, Twój wpis piękny, komentarze dziewczyn wzruszające.
Hano, Mnemo jestem szczęśliwa, że moje kwiaty spodobały się, a teraz dygam z uśmiechem dziękując Ognio za piękne zdjęcia.
Pozdrawiam, życzę miłego dnia i mam nadzieję do szybkiego napisania:-)
Elżbieta J.
Azalko, liliowce SĄ soczyste, trafnie to ujęłaś. I mięsiste. I takie piękne, że nie przestanę się zachwycać.
UsuńOgnio na fb popsuł mi szyki. Ośmielił się pokazać zdjęcia bez konsultacji!!! Dasz wiarę???
Elżbieto J., bardzo się cieszę, że się odezwałaś! Podejrzewałam, że oderżli Ci internet, czy cóś.
UsuńDobra, to czekamy aż wrócisz.
a dzie to tak upal??
UsuńU mnie słońce od rana, w nim teraz 35 stopni.
Usuńo matku bosku...znowu przesada i tu i tu....
UsuńAzalko, Elżbieto, bardzo mi miło, naprawdę:))
UsuńElżbieto, czekam na twoje liliowce na jesieni, ja się też będę chwalić w przyszłym roku. Na razie moja jedna sierotka pomarańczowa zaczyna kwitnąć:)
Krysiu pogoda ideał. Teraz przyjemnie 19 stopni mozna spać bez zadyszki:).
Usuńo mamuniu...ideal...jak dla mnie to tak mogloby byc z 8 miesiecy w kazdym roku...moze nawet wiecej. i nne temperatury tylko dla urozmaicenia od czasu do czasu.
UsuńHej Kurniku :)
OdpowiedzUsuńMiko, oby jak najmniej tych kroplówek ... osobiście nigdy nie miałam i niech tak zostanie już, ale domyślam się, że to średnio przyjemne, chociaż bolesne chyba nie jest? Chłop mój raczej nie narzekał na bóle.
U nas będzie chyba padać, bo zachmurzyło się, ptaki głośno śpiewają, pociągi słychać, jakby zaraz za blokiem przejeżdżały ...
A ja dzisiaj składałam od rana zeznania na policji, do banku się jeszcze nie dobiliśmy, ale może dzisiaj się uda, albo stacjonarnie, albo na infolinii - chociaż i jedno i drugie wymaga anielskiej cierpliwości. Zgłoszeń mają już 150, a okradzionych jest na pewno więcej, bo my z Chłopem liczymy się podwójnie, mając wspólne konto. A ilu jeszcze nie sprawdziło i się nie zgłosiło, to tego nie wie nikt.
Robi się nieciekawie w tym cholernym mieście, a wszystko przez wielką fabrykę pod miastem, bo oprócz ludzi do pracy, zjechało się tałatajstwa z całego świata, jak się okazuje, które ma szansę na ukrycie się i kombinowanie, a nie uczciwą pracę.
Dziękuję Lidio, kroplówki nie bolesne, tylko męczące, bo trwają do 2 godzin a potem jeszcze 1,5 godziny latanie na siku co 15 minut, bo to na odwodnienie. Ale robią swoje:) Dobrze, że w domu:)
UsuńStrasznie mi przykro z powodu waszych kłopotów, to jakaś akcja złodziejska na wielką skalę! Oby ich namierzyli!
ojej, Miko, przeczytałam, że chyba wczoraj miałaś kroplówkę późnym wieczorem. to gdzie Ty teraz jesteś, w szpitalu czy ambulatoryjnie Cię leczą i potem musisz po nocy wracać?
UsuńNie, nie Tempo, ja jestem normalnie w domu, moja koleżanka lekarka przyjeżdża do mnie i mnie kroplówkuje. To są takie na odwodnienie, na obrzęki nóg.
UsuńLidka, u nas pada od rana.
OdpowiedzUsuńTen przekręt to wina banku? Zabezpieczeń gównianych? Jest szansa na odzyskanie kaski? Bank powinien chyba byc ubezpieczony na taką okoliczność?
Ogólnie rzecz biorąc świat psieje z godziny na godzinę. Oszukują wszyscy - od pani na rynku, która sprzedaje na pół zgniłą np. fasolkę, po przedstawicielstwo światowej marki kosiarek i pił, jak się właśnie okazało, kosiarka się zepsuła, a grzebanie w bebechach pokazało zdrapany numer fabryczny i silnik za słaby w stosunku do reszty. O bankach szkoda gadać, oszukują w majestacie prawa i pieniędzy.
Hano, jak tam mój bruk, jako że ty znawca to mi klikniesz jakiś koment, czy może być czy też wywalić wszystko?. Ale masz pięknie wedle domu,tylko siedzieć i patrzeć.
UsuńAlina, dzie ten bruk???
UsuńNo właśnie? Polecialam obejrzeć A tam nie ma. Post o Zawoi bardzo lubie, bom sama tam lazila I bylam zachwycona:) , no ale miał być bruk I może troche nowego gumienka?
Usuńdzień dobry, Kury!
OdpowiedzUsuńja się jeszcze do rozmów nie nadaję, więc tylko pozdrawiam cały Kurnik z przyległościami.
Miko, zdrowia!
poruszyłaś ważny temat i pięknie o nim napisałaś. ze swojej strony mogę dodać, że nie zastanawiam się nad tym, czy JESTEM szczęśliwa. natomiast regularnie BYWAM. przynajmniej kilka razy na godzinę.
Lidio, mam nadzieję, że odzyskacie pieniądze.
Tempo, kochana, zdrowia, zdrowia i szczęścia też!!!
UsuńTG A Ty jakimś szpitalu rezydowalas czy tak na dochodne? Pewnie też jak Mika pokutaś?
Usuńpokuta owszem, ale przyzwyczajonam. tylko do szpitali się nie przyzwyczaję, nasze kontakty skracam jak tylko mogę :)
UsuńOj to współczuję, ja omijam szerokim łukiem. Choć za miesiąc mus zawieźć chłopa na 3 dni do Garwolina na rekonstrukcje więzadeł. Oj nacierpi się, bo ponoc doprowadzic później noge do formy to bardzo bolesne.
UsuńSzpitale fuj i precz!
UsuńHejka Kurki, u mnie jak na razie pogoda idealna, cirruski wysoko na błękicie.
OdpowiedzUsuńHana, lilie ślyyycznee, też kiedyś miałam białe, ale któregoś lata zanikły.Wiele sobie w ogrodzie odpuściłam, nie mam pomocników,bo pan mąż nie lubi gardeningu,ledwo trawę skosi.
A świat rzeczywiście psieje, u nas niedawno wysadzili bankomat.Pzdr Hana
Errata, zjadłam jedno n;))Hanna
UsuńHanno, a gdzie ty mieszkasz? U nas czy gdzieś za granicami?
UsuńA juści, u nasz, u nasz pod Warszawom, z chłopem, dwoma synami,psem i kotem;)Jeszcze się do końca nie mogę rozeznać na waszym blogu,która jest która kura.Miko,czy mogę zapytać czemu te kroplówki? Niemniej zdróweczka życzę.Hanna
Usuńna moje oko to Ty, Hanna, mieszkasz NAD Warszawa, ja jestem pod. i wrecz prosto w dol!
UsuńHanno A od kiedy nawiedzasz Kurnik? Mnie polapanie się w Kurkach szybko poszlo, bo one bardzo życzliwe som. Gorzej z gdakaniem, nadal się uczę.
UsuńZdecydowanie musisz być NAD.
Pod jest Opakowana A tuż za nią ja:)
Hanno, kroplówki na odwodnienie muszę chwilowo, ale w domu.
UsuńSorki,wczoraj zachrapałam, ale dziś proszsz poranna kawa,kto z mlekiem kto bez?
UsuńCzeko,kurnik wpadł mi o oko jakiś czas temu,śledziłam nieregularnie,od czasu artykułu(czyjego?)o wyższości soli Wieliczka nad importowaną,kiedy to było?
Opakowana, znaczy się jak zacznę pode mną kopać,to się do was dokopię?Do piekła was moje kochane wysłali czy jak?;)Hanna
Hano dla mnie 2 łyżeczki kawy 1/4 wody, 3/4 mleka bez cukru proszę:)
UsuńTo mówisz ze stolica to taki czyściec będzie? Znaczy się grunt neutralny?
Dobrze powiedziane,Czeko,czyściec,bliżej 1 kręgu, tzw.przedpiekle u Dantego;)
UsuńJuż na nogach?Drożdżóweczkę do kawki?
Hanna
Od 6:10. Syn wstał wiec ewakuacja żeby córcia pospala. Mam jagodzianke:)
UsuńKawa zrobiona od godziny ale nadal nie mam kiedy wypić. Poranki z moim synem to przeprawa bo właśnie zagubiona dwójka przebija dziąsło.
Hanna - sol byla, ho ho, conajmniej rok temu - to Ty juz weteran, ZBOWID zupelny!!
Usuńjak w kuli ziemkiej jest zakret i zaokraglenie akuratnie kolo Ciebie to kop! tak jak na tym filmie, gdzie mieli platforemki na koleczkach i sznureczku a ziemie wynosili pod kapotka i rozrucali rownomiernie to tu to tam.
jakie pieklo, u mnie slicznie i slonko swieci jak ma ochote, a co u CzeKo to widac u niej na blogu .
Czeko - pijemy ta sama kawe?? choc u mnie sklania sie do 1/3 - 2/3....jak mi slubny zrobi kawe to za slaba (nie wiem czemu az taki chitry) i parze sie, bo jak chlusne w otwor gebowy i JAK mnie oparzy to ho ho ho... lubie MOCNA i niegoraca. ze wstydem przed purystami kawy przyznam sie, ze rano pije platiskowa kawe. ale pijam taka tylko do poludnia. Hierbatkie zaczynam od poludnia i jak jest odwrotnie to mnie brzuch boli. jak od za slabej kawy badz herbaty. p.s. wieczorow poro pije prawdziwe espresso.
Drozdzoweczke biere. a z czem?
a na nogach to jestem od godziny - sliczniusia pogoda.
No mogę pić. Padł po pół godziny płaczu. Tylko ten jego płacz jest taki że sąsiedzi mogą opiekę naslac:-)
Usuń;))
UsuńTeż mnie od herbaty kiedyś brzucho bolało,w ogóle te moje flaki so kapryśne,raz im szkodzi raz nie,pracujo jak chco.Kawę stary rano zaparza w kawiarce takiej na 2 filiżanki,uzupełni się mlekiem i wystarcza na pierwsze otrzeźwienie.Chcę kupić express do kawy, ale mam spore wydatki z wymianą okien,więc muszę się wstrzymać.Tera lecę jak zwykle do lidla,a nie mam pomysła na obiad;)
Czeko,znam ten ból,mój starszy to teraz prawie w wieku starokawalerskim,ale też mi dał w dziecięctwie popalić;)Hanna
CzeKo - te dzieci to tak specjalnie...jak nasz pierworodny dostal szauu na lotnisku (naprawde tego w sumie nie robil, tylko od czasu do czasu) i sie rzucal po kamiennej podlodze, to ja po dluzszej przegrywanej chwili, schowalam sie za wielki slup i czekalam. jak sie zorientowal, z enie ma mamy to wylaczyl syrene i wygibasy. zgodnie poszlismy do lazienki, zmyli co sie dlo i w najlepszej komitywie poszlzismy dalej. slady czekolady i slady kurzu na tekstyliach tylko zostaly...troche jak ten czas, keidy zabralam 4 dzieci i wymylam i schlodzilam we fontannie....
Usuńa sumsiady pewnie tylko kiwaja glowa majac jakies niejasne wspomnienia, hrehrehr.
tak jak zylismy zgodnie bez maszyny do kawy latami, tak 11 lat temu dostalismy na parapetowe daczy drogi express do kawy...no i nie chcial dzialac bardzo szybko po dostaniu. I stal....stal...stal...az wreszcie slubny, z braku zajec, zaczal czytac instrukcje i robic kawe....co dalej to chyba mozna sie domyslec, rhehrehre i expres jest na tyle dobry, ze JESZCZEmozna dostac czesci zamienne. no i z rozpedu tu kupilim sobie pod choinke maszyne - prosta etc choc pewnie bym nie wiedziala ktoren prztyczek prztyknac, ale mam takie te co to sie stawia na palniku i sika, prycha do gornego naczynka zelaznego kawe, ale nie spakuje tak jak pwoinna i nie wiem dlaczego...woda? kawa? ja?
Lubie Lidla bo maja szwarcwaldzko szynkie a ja lubie bardzo. I bardzo porzadny cheddar insze sery i chleb! chleb! na obiad zrob dobry makaron z zywym czosnkiem, dobra oliwa i dobrym tartym serem. do tego jakas salata i obiad jak zywy! i kisiel z zywych owocow....mmmmm a zajmuje wszystko jakies 15 minut :)))
Jutro zrobię makaron,dziś takie cuś jak leczo czy raratui, bo u miejscowego chłopa kupiłam malinowe pomidory i jakaś papryka mi marszczy na oknie.Mamy podobne gusta kulinarne,uwielbiam sery.Ale czułam jak mój cholesterol się dziś ucieszył, jak nie chciał się camąbe wbić kasę.I oglądałam się na boki czy mnie lekarka nie śledzi.
UsuńCo te lotniska majo, że i mój mi takie rozrywki uskuteczniał?;)Hanna
Hanna, a zajrzyj ino do zakładki "Rzepisy EKG". Znajdziesz tam takie różne dla kulinarnie średnio rozgarniętych. Polecam łososia z porami wg Kasi Alzackiej. 10 minut roboty i tyleż pysznego jedzenia.
UsuńRzepisy sztudiuję a jakże, wpadł mi w oko uosoś z cebulową konfituro, wszystko co cebulowe mój Piotruś łyka bez popitki,chyba dziadek mu wyrobił takie ostre smaki kiełbasiano-cebulowo-korniszonowe polane musztardo.Brr.. aż mię otrząsło, bo od przedszkola na zapach kiełbasy, parówek i mleka mnie mgli,że o ciąży nie wspomnę;)Hanna
UsuńHanno - to ja jestem TAK z Piotrusiem - od urodzenia glownie smazone na bazie cebuli, smazonego sera, na to sadzone jajo i wiadro ketczupu i czasem musztardy, korniszony i marynowane grzybki - do wszystkiego, na szczescie jadalam tez kiszona kapuste i ogorki i jakies witaminy we mnie w mlodosci weszly, bo inaczej to kapota!
Usuńno i wydrapywanie wyskrobin patelnianych...ach!
cale dziecisnstwo jadlam chleb (jak juz zaczelam jesc chleb...) na to grubo smalcu ze stwartami, na to cebula, na to kiszony ogorek...az mie sie lza w oku kreci!
za to pamietam tez, tak dla kontrastu, jak komisyjnie we mnie wmuszali sok z marchewki - pamietam jak sie biedna niania meczyla, tarla sobie palce, przez gaze wyciskala te marchew i japko...tylko po to zebym nad tym siedziala godzine....i pamietam zupe marchewkowa...to byla jedna z dwoch strasznie znienawidoznych potraw (kolo zupy cytrynowej...no i bawarki, ale to inny dzial chyba). Teraz zupe marchewkowa uwielbiam. ale pierwszy raz od dziecinstwa sprowalam jakies 10 lat temu i sie zdziwilam....
mam dzies rzepis na artystyczna kielbase - z cebula, majerankiem, japkami i sliwkami suszonemi. genialne, ale moze nie dla antykielbasianej frakcji...
i musze sie ze wstydem przyznac, ze nie lubie potraw z rybami . lubie tylko wszelakie ryby smazone/pieczone i wedzone, ale nie w makaronie. jedyne co chetnie robie to takie kotleciki z kartofli i tunczyka i paj z tunczyka, cebuli, pieczarek i jaj utwardzonych w serowo-bialym sosie pode ciastem kruchem badz innem.
ale slowo harcerza - probowalam polubic makaron z rypkom dowolnom...i nic. Zupelnie jak krewetki i te inne robactwo morskie. I sledzia...
cebulowa kąfitura jest cuuudna..
a dzem badz gararararetka pigwowa ze serem jakims dobrym twardym i krakersikiem....oooo tak! wreszcie znalazlam ser godzien mej uwagi serojada w Polsce - Bursztyn!!!!!! wszystkie te morskie, krolewskie edamskie etc smakuja tak samo!
Ale z Was artystki kulinarne,ja pierdziu!!!:)))Za chińskiego cara nikt mnie do kuchni nie zagoni.Jem to przy czym jest jak najmniej roboty.Wolę słone niż kwaśne.Jak będę na urlopiku w R.to Dziewczyny będą gotowały,żebym ja mogła zjeść porządne jedzenie.Lubię tooo.:)))Ja robię jako przynieś,podaj,pozamiataj i pozmywaj.Co wcale nie znaczy,że jak muszę gotować czy coś zrobić w kuchni to nic mi nie wychodzi:)
Usuń:DD Przybij piątkę,Krysiu!Miałam identyczne dzieciństwo,a słowem najlepiej zapamiętanym było "łykaj i otwórz buzię", te smętne godziny spędzone nad jajkiem na miękko,nad mielonym,to grzebanie w talerzu i moje męczeńskie spojrzenia na NICH,żeby się zlitowali wreszcie, podczas gdy na podwórku wrzask i zabawa.Mamcia ulegała,ojciec się nie dawał przekabacić.Smakowały mi jedynie naleśniki i do tego kakao, bo mleko natychmiast zwracałam.Moja ówczesna kotka po uszy była opita serwowanym jej przeze mnie kakałem;)Później polubiłam kartofle,jadłam je w nawet rosole;)Chleb kiedyś był pyszny,biegałam do piekarni, po drodze obskubałam ze skórki ze wszystkich stron, ale wszystko mi było wolno, bylebym tylko jadła.Pamiętam spalone garnki,jak robiłyśmy z koleżanką krówki:)Eh,to se ne vrati.
UsuńZa rybami też nie przepadam i nie wiem co widzą w tych krewetkach z czarnymi oczkami.A pigwa, super, za późno ją odkryłam.Zasadzam się zrobić różne przetwory z pigwy m.in.kandyzowaną.Hanna
Opakowana gdzie zakupiwalas tego Burszyna?
UsuńHej Kurki, witam po południu.
OdpowiedzUsuńJuż po rzeźkim chłodku, z bezchmurnego nieba słońce przyświeca bez umiaru, 32 w cieniu, dobrze, że wiaterek lekki wieje. Kiedyś byłabym w taka pogodę szczęśliwa, teraz z tym gorzej. Moja starość nie lubi upałów.
Kobitki,z ostatniej chwili, leci na tvinfo reportaż o tragicznym losie zwierząt w Radzyniu Podl. Po prostu MAKABRA.Hanna
OdpowiedzUsuńFundacja Ex Lege się tym zajęła, po prostu obóz koncentracyjny dla psów, Hanna
OdpowiedzUsuńMiko, kroplówki? Zdrowiej nam, proszę!
OdpowiedzUsuńStaram się jak tylko mogę:)))
UsuńW dniu dzisiejszym odwiedzila mnie Kasia Alzacka. Stanowczo za krotko trwaly Jej odwiedziny, nad czym bardzo boleje.
OdpowiedzUsuńZjadlysmy razem sniadanie, poszlysmy na spacer, potem zjadlysmy ciasto i Kasia musiala pedzic dalej.
Bylam tak podekscytowana Jej wizyta, ze nie zrobilam zadnego zdjecia :(
Jestem na siebie zua :(
Fajnie żeście się poznały :) Znając Kasię to pewnie robiła zdjęcia, podzieli się z Tobą :) Ja ze zdjęciami też tak mam jak się z kimś spotykam, tak mnie pochłania towarzystwo, że nie mam głowy do robienia zdjęć :)
UsuńMarija, Kasia chyba tez nie zrobila zdjec...chyba, ze ja w tym moim podekscytowaniu tego nie zauwazylam...
UsuńMus Jej wracac, trza zdjecia zrobic ;)
Koniecznie musicie się na sesję zdjęciową umówić!
UsuńNo nieeeeeeee!!!
UsuńNajpierw myslałam, że Ty bedziesz w Alzacji, ale mi się przypomnialo, że to Kasia bedzie z córcią swa w Londynie. Fajnie miałyście.
OdpowiedzUsuńno tak...a ja, jak zwykle dzies na peryferiach....ech
Usuńfajnie ialyscie ze choc ten kawalek czasu...cos jak Marija i ja z Kurami na Pradze, z Grazyna i z Tempo...no ale apetyt zostaje na wiecej! wiecej!
Opakowana trzeba zaspokajać apetyt przy okazji każdej bytności na uroczym gumnie :)
UsuńOwieczko, Alzacja to moje marzenie, bardzo bym chciala tam kiedys pojechac.
UsuńOpakowana, ja czekam na Ciebie TU i TAM :)
Czasu dzis bylo malo ale ciesze sie, ze sie spotkalysmy :)
Orszulka, no - i tu i tam mi strasznie nie po drodze...do kitu z tym...a Ty nie jezdzisz na wycieczki tu czy tam?
UsuńMarija - masz racje!
UsuńCzeKo, chciałam wpaść do Cię z podziękowaniami za piękne pozdrowienia, a tam nowe porządki i drzwi zamknięte.
OdpowiedzUsuńTempo, musisz napisać maila do CzeKo i ona ci przyśle zaproszenie do bloga, pod poprzednim wpisem tłumaczyła dlaczego tak zrobiła.
Usuńto idę poczytać :)
UsuńZaraz poszukam adresiku I wysyłam zaproszenie:)
UsuńZnakiem tego masz dwa ostatnie wpisy do tyłu.
UsuńOgólnie to od jakiegoś czasu bloger po 7-12 godz od opublikowania postu pokazuje informacje ze jest.
chyba więcej niż dwa. na razie nie rwę się do nadrabiania zaległości, bo jakakolwiek treść kiepsko mi wchodzi. ale przynajmniej już widzę co czytam ;)
Usuńdziękuję :*, idę do skrzynki. szkoda, kurde, że tylko wirtualnej.
Przykro mi się zrobiło z powodu pani Paradowskiej... Kolejna mądra osoba odeszła...
OdpowiedzUsuńtak. a parę dni temu Kondratiuk.
Usuńi tak patrzę na starzejących się ludzi, którzy jeszcze przed chwilą byli młodzi i zastanawiam się, jak to możliwe. nie czuję tego upływu czasu.
UsuńJanina Paradowska odeszła za wcześnie. Co to jest 74 lata? Dzisiaj to pełnia sił. Kurczę.
OdpowiedzUsuńTaaa,ten co nad nami jakoś"swoich"do nieba nie zabiera,a szkoda:(
UsuńNiestety Orko, niestety:-(
UsuńDobry wieczór.
OdpowiedzUsuńNiedługo będę cudze niemieckie gumna obrabiać,to może strzele parę poglądowych fot:)
Miko,no niech już te Twoje zdrowotne problemy pójdą w diabły,no bo ileż można! Zdrowia,kochana.Wyciumkaj Tropika.
CzeKo, cudne te róże na otwartym blogu,takie ach,do zakochania.
Dora dziekuje, te z ostatniego postu to niestety nie moje. Ale się nadrobi. Nazwy są. Imieniny niedługo to będę rodzinę informować co by z sadzonkami przybywali, a nie z kwiatem cietym;)
UsuńDzięki, Doro:)) Tropik wyciumkany, macha ogonem.
UsuńDora - jedziesz na roboty do bauera?
UsuńJolka M to gdzie się podziewa?
OdpowiedzUsuńCiekawe kiedy Grażynka się odezwie po podróży pendolino?
Dobrej nocy Kurki! Nie gasze, bo pewnie jeszcze jakaś nocna zmiana zajrzy?
OdpowiedzUsuńJa jutro odbieram paczuszka z książkami. Jedna z nich to encyklopedia róż 750 gatunków:)
Trzeba szybko się wyspac;)
No dzie gasić! O takiej młodej nocy?
OdpowiedzUsuńNo właśnie.
OdpowiedzUsuńMika, skrzynaczka idzie!!!!
Ale się cieszę!
UsuńMożesz już u mnie zobaczyć, no chyba, że kcesz niespodzinkę;-)
UsuńJednak gasić. Zasypiaaaaaaam! Dobranoc!
OdpowiedzUsuńOessu, znowu po ciemku gramolić się będe na grzędę.
OdpowiedzUsuńNie po ciemku - jeszcze ja świecę.
OdpowiedzUsuńU mnie dziś był bardzo gorący dzień, ale dało się przeżyć. Jutro mam bardzo ambitne plany, może mi co z tego wyjdzie, a w piątek będę miała na cały dzień, na własność ośmioletnie dziecię, od której mam moją Bezę. Muszę coś wydumać, aby się nie nudziła.
Dobrej nocki kochaniutkie, ide jeszcze co poczytać bo spać mi się niekce.
Ania Bezowa
Bruk, i zdjęcia poleciały na maila na 3baby, już dawno, zaraz jak było plysssss
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Słońce, słońce, niebo błękitne, parę zaledwie chmurek, 25 stopni.
OdpowiedzUsuńMiło jest wyść prosto z łóżka na balkon, ale jak pomyślę, że w południe będzie tam ponad 40 stopni to już się topię. Bratki już uschły, czas pomyśleć o jakichś upałoodpornych.
Miłego dnia.
Dzien dobry! U mnie podobnie, tylko stopień mniej, a niebo też błękitne z małymi obłoczkami:)
UsuńOdporne to chyba tylko kaktusy I sanseverie, rojniki I rozchodniki. Ewentualnie jakies sztuczne? Teraz to niektóre takie że ciężko rozpoznać, że sztuczny póki się nie pomaca.
Również życzę Wszystkim dobrego dnia:)
Dzień dobry :)
OdpowiedzUsuńOdpowiadając, napiszę, że to ewidentna wina banków, niektorych przynajmniej, bo mają gdzieś zabezpieczenia. Kasę nam zwrócą, tylko musimy się do banku dobić i złożyć reklamację. Jest tyle ludzi w oddziale naszego, że nieporozumienie, a na infolinię można się dodzwonić i też to zrobią, tylko trzeba mieć duuuużo cierpliwości i determinacji. Zwłaszcza, jak nie ma się jakiegoś telekodu ....
To jest makabra, jak daliśmy się wrobić w piny, sriny, kody ..... jak przychodzi co do czego, to i tak g....o dają.
W moim zapowietrzonym mieście, w trzech bankomatach poskanowane zostały karty płatnicze. A mnie się wydaje, że firmy, które bankomatami zarządzają, powinny mieć jakiś wgląd w to, co się w nich znajduje i czasem je sprawdzić - to tak logicznie by było, nie?
Ale nie jest. Pazerność, oszukiwanie - stare jak świat w sumie, tylko, że teraz przybiera inne formy.
Kiedyś rabowano bezpośrednio na drogach, a teraz cichaczem w internecie np.
Na razie jeszcze nie mam żadnej karty bankomatowej i konta osobistego też, cały czas się przed tym bronię, chociaż są sytuacje że by się przydało, no ale każdy kij ma dwa końce ;)
UsuńI zgadza się, zmieniły się tylko metody rabunku.
Dzień dobry kuriettom, u nas prawdziwe lato i to znowu jest obusieczne, mnie to lato by cieszyło gdyby nie moja mama, jej fiksacje i zmienność nastrojów, obrzydzają mi to lato, chociaż staram się nie dawać ;)
OdpowiedzUsuńMario, a mamcia bardzo w leciech i biuściech?
UsuńHanna
Mario namów mamę na lekarza, wiem, że to trudne. Mojej mi się nie udało, do tej pory żałuję, potem sama musiałam skorzystać z pomocy, moja siostra też. Wielu ludzi jest w depresji, a o tym nie wie, lub nie chce wiedzieć, to taka blokada, która się tworzy w człowieku na rzeczy pozytywne, stąd lęki i dziwne nastroje. Tylko, że bliscy cierpią bardziej, jakby podwójnie. Teraz wiem, że można to zmienić, bo sam poszłam do lekarza i innych też namawiam, którzy są w podobnej sytuacji, to działa!!! Pozdrawiam
UsuńHaniu, jeśli demencja robi swoją robotę, to lekarz niewiele pomoże. Na zmiany w mózgu leku nie ma, niestety. Moja mama brała xanax, ale tylko ja otępiał i było jeszcze gorzej. Nastroje i fiksacje mają się dobrze. W tak słusznym wieku (92) takie leki mogą tylko zaszkodzić.
UsuńWiem, że każdy przypadek jest inny, ja mówię ze swojego doświadczenia, mi pomogły takie leki bardzo, dlatego uważam, że warto spróbować. Teraz są leki nowej generacji, nie otępiają, nie uzależniają, a człowiek nie zamartwia się na śmierć i patrzy na wszystko ze zdrowym dystansem. Ten xanax to nic dobrego, przeczytałam w necie o jego działaniu.
UsuńJak najmniej fiksacji, a najwięcej zdrowia i radości dla Mamy.
Trzymaj się Hanuś:)))
Wiem Haniu to wszystko, wiem. U mamy poza xanaxem były inne też, wszystkie psu na budę. Robiły straszne zamieszanie. Xanax mieszał stosunkowo mało. Wszystkie zaburzały zmysł równowagi i mama się po prostu przewracała obtłukując się. Taka labilność nastroju wywołana jest m.in. zmianami neurologicznymi, no i pfff... Mama nadal jest całkowicie sprawna i samodzielna (pod nadzorem). Czasem coś jej tam...
UsuńTrzeba po prostu zintensyfikować nadzór i tyle.
Ech Marija, to nie jest łatwe:(
OdpowiedzUsuńŹle się zapowiada,źle. Lemurzyca Fabia wskazała na Portugalię,a kysz,a kysz, skuś baba na dziada!!
OdpowiedzUsuńHanna
Ale jamnik wzioł polsko kiełbaske :)
UsuńMatko, Ewa, jaki jamnik???
UsuńSzorstkowłosy !
UsuńA poza tym nie wirzyłabym lemurom. One jak koala jakby wiecznie narąbane. I powolne. Z lenistwa pokazala, bo pewnie bliżej było :)
UsuńCo do lemurów to się zgadzam. Ale jamnik? Gdybyś była jamnikiem co byś wzięła? Kiełbasę, czy Portugalię?
Usuń;)Może i wredna, ale poprzednio wskazywała na zwycięstwo naszych i siem sprawdziło.
UsuńPrzypomniało mi się jak u nas witali piłkarzy hiszpańskich chlebem i solą,hehe.Wzion hiszpan ten chleb na tacy i śmiał się bo nie wiedział co z nim zrobić.Hana,teraz wyobraziłam sobie na tacy kiełbasę i Portugalię;)Hanna
nieeee, to nie tak ! były dwa okienka, polskie i portugalskie, w którym były smakołyki dla piesa. I jamnik wybrał polskie, choć drogę doń miał dłuższą !
UsuńByłam w Zielniku u Hani, o rany jaka śliczna skrzynka, że też ja takiej nie mogę sobie zamówić!
OdpowiedzUsuńBacha, jakieś drzwi chyba masz? Może taką maniunią?
OdpowiedzUsuńNo mam ale na one nie moje prywatne to nie wolno mi w nich dziurek robić.
OdpowiedzUsuńBacha, ustaw jom na nóżce, jak karmnik.
OdpowiedzUsuńTeż byłam u Hani i widziałam skrzynkę. Śliczna, jak wszystko się ułoży to może w przyszłym roku zamówię....na razie poczekam, żeby nie zapeszyć.
OdpowiedzUsuńDziędobry, 9no wyobraźcie sobie,że zrobiła się regularna burza! pada i grzmoci,oj dawno tak nie było. Nie wiem czy zaraz nie trzeba będzie sie od prądu odłaczać. Buuuuuu
OdpowiedzUsuńDora, u nas też do d... Popaduje jakby chciało a nie mogło, robić nie mozna, kosić nie można, a takie miałam plany. Nie będzie mnie kilka dni i zarosnę po dach!
OdpowiedzUsuńHana jak sie ma tumbergia ?? moja rosie jak oszalala,choc deszcze potrafia Ja mocno sponiewierac,ale szybko wraca do siebie.
UsuńMagda z Plewisk
Magda, to telepatia! Za chwilę opublikuję nowy post, a tam też o tunbergii! Moja wygląda bardzo zdrowo, ale coś mało ma kwiatków. Nawożona. Ale idzie ładnie!
UsuńDziędobry :) Goronc niemożebna u nas. Myślenie mam wyłączone, a roboty, gdzie myślenie wskazane huk !... Piejo Kury piejo (ewa2 i Bacha), to z tego wszystkiego niemyślenia idę skrzyneczki do Hani pooglądać :)
OdpowiedzUsuńA gdyby nie to ,ze maż w drodze do domu,to by mi ta pogoda nie szkodziła.Bo deszcz potrzebny,dawno nie padało i suchutko już wszędzie było. A przed burzą było słonecznie i goraco, Młodsza z chłopakiem zdążyli być na wycieczce,wiec wsio ok:)
OdpowiedzUsuńTeż idę pooglądac ,a co !
OdpowiedzUsuń