Bardzo Wam dziękuję za erupcję mózgów pod poprzednim postem. Robimy już trzeci kalendarz i tylko pierwszy wymyśliłyśmy w trójkę - Gosianka, Marija i ja. Od ubiegłego roku stał się naszą wspólną, blogokurniczą sprawą i to jest fantastyczne!
Wykluła nam się koncepcja kalendarza, jak na Kury przystało. A właściwie kilka koncepcji. Jednak na podstawie komentarzy wysnułam wniosek taki, że najbardziej podoba nam się pomysł Marii. Jest pogodny i z przesłaniem. Mówiąc w skrócie: wszystkie mamy zwierzęta, w większości są one z odzysku i wszystkie mamy na ich punkcie kuku na muniu (ktoś jeszcze pamięta to powiedzenie?). Zwierzęta rozrabiają, tłuką rodową zastawę, gryzą szpilki od Manolo Blachnika, strącają telewizory i monitory, przytrafiają im się różne rzeczy. Cokolwiek jednak zrobią, wybaczamy im, bo kochamy je bezwarunkowo! Powiem więcej i tu mówię wyłącznie za siebie - jeśli moje kotopsy coś zmalują, to zawsze jest to moja wina! Po co tak głupkowato stał ten monitor, dlaczego od razu nie przykleiliśmy ceramicznych kur w kuchni na półce? Mogłam zdjąć firanki jak tylko Czajnik zaczął przejawiać firankowe zainteresowania zamiast czekać, aż wyrwie karnisz ze ściany, itd. itd.
Idea nowego kalendarza polegałaby na tym, że Wy opowiadacie o tym, co zrobiły Wasze zwierzęta, ewentualnie ślecie fotkę - jeśli jest (to dla zapłodnienia mojej wyobrazni), ja rysuję, Wy układacie stosowne wierszyki. Kto chce i jak chce, a im śmieszniej, tym lepiej. Autorka wierszyka niekoniecznie musi być właścicielką zwierza. Widzę jednak jedną podstawową trudność. Potrzebujemy dwunastu historii, a zwierzęta mamy wszystkie (prawie). Proponuję byście słały opowieści - powiedzmy do końca tygodnia, tzn. do niedzieli, do godziny 20.00. Potem wylosujemy dwanaście Kur i dwanaście zwierząt i szlus. Szczegóły logistyczne jeszcze obmyślę, ale nie ma tu nic specjalnie skomplikowanego - chyba że coś mi umknęło.
Kalendarz musi być przyjemny dla oka, może bawić i wzruszać, a gdyby skłaniał do refleksji, byłby to kalendarzowy szczyt szczęścia. Co do jego walorów edukacyjnych, nie mam złudzeń. Rozchodzi się w małym nakładzie między ludzmi, którzy są w tym względzie wyedukowani. Kupują nasz kalendarz przez sentyment i z chęci pomocy - wszak wiadomo, że grosz jaki uda się uścibolić, służy zwierzętom w potrzebie. Może przy entym kalendarzu wreszcie się odbijemy tak, że to my będziemy rozdawać karty i dyktować warunki wszystkim zbirom zle traktującym zwierzęta?
Nie wiem, czy pomysł mnie nie przerośnie, trochę się boję. Proszę mnie zagrzać do walki.
Poza tym znalazłam kabelek i mogę pokazać Wam zdjęcie Belli u BDB. Mam nadzieję, że Mamalinka też ją widzi!
Moje koty mówią, że idzie zima. Uwaga, dużo nudnych zdjęć:
U nas dzisiaj tak (22 września):
PS. Joasiu Tempo Giusto - gdzie jesteś?
Piersza!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDruga??
OdpowiedzUsuńNo, druga! Ciekawam, kto czeci?
UsuńHurra!!! Co za traf! :)
UsuńFajnie to się zapowiada. Dodałabym jeszcze, że historie mogą być tylko inspirowane wybrykami naszych zwierzów, a narysować można bardziej uniwersalnie, bez oddawania dokładnie kogo jaki zwierz. Nie wiem czy to jasne. :)
Te zdjęcia wcale nie są nudne. Szczęśliwa Bella i cudna kocia przyjaźń - bajka!!!
Gosia, a jak się kokoszą na jednej, małej podusi! Całe lato tego nie robiły!
UsuńZakochana para, Jacek i Barbara, tak się w szkole mówiło ;)
UsuńTa języczkowa kombinacja cudna kompozycja, nawet języczki zwrócone w różnych kierunkach :)
Marija, nie mogłam się powstrzymać i dołożyłam trochę zdjęć, chociaż wszystkie w zasadzie takie same. Ale wiesz - kuku na kuniu:))))))))))
UsuńBardzo fajne kuku na kuniu, szczególnie Malinka w pudełku pięknie się komponuje :)
UsuńBella wyglada tak jakby to byl wylacznie jej fotel.... hrehrehre
UsuńCzy zamykasz czasem pokrywkę na pudełku z kotem? Mnie by kusiło, żeby tak zrobić.
UsuńJakoś na to nie wpaduam:)))
UsuńOpakowana, wprawiasz mnie ostatnio w osłupienie. Chyba faktycznie zima idzie.
OdpowiedzUsuńMyslisz? ja jestem jakis sejsmograf por roku?
UsuńNieno, Opakowana, zimno się robi, to palketki, hierbatka i komputer...
Usuńno czasem tak, ale pelketki jeszcze nie, hierbatka sie zdarza, a komputer to przyllutowany do kolan wieczorowo poro jest...musze odwyk jakis zastosowac.
UsuńJa też jeszcze nie zhańbiłam się palketkami, chociaż dzisiaj byłam tego bliska.
UsuńJa, ja trzecia! :P
OdpowiedzUsuńJak ja lubie nudne zdjecia....
OdpowiedzUsuńnasza psina rozne psikusy robila, ale chyba najlepsze sie stalo tuz przed Bozym Narodzeniem.
Upieklam szynke dla CALEJ rodziny. Taka chyba dwu i polkilowa. I postawilam daleko od brzegu blatu. przykrylam folia zeby sobie tak lezala i sie schladzala. Poszlismy potem do teatru, wrocili dosc pozno , zajrzalam do kuchni, zobaczylam jakas walajaca sie folie aluminiowa na podlodze, ale to sie zdarza, to co tam.
Dopiero rano zauwazylam, ze szynki nie ma. sladu po niej nie bylo.
chyba dzien pozniej upieklam 12 babeczek swiatecznych angielskich (mince pies). tez sobie lezaly z daleka od brzegu. tez po nich sladu nie zostalo.
Ale chyba najpiekniej pies nas zaskoczyl innym razem - coreczka gdzies szla, wiec nalozylam jej kolacje na talerz (do ogrzania w mikrofali) - mieso, sos, kartofle, marchewka, groszek i chyba kukurydza. Stalo to na stole, ze stuccami, specjalnie odsuniete od brzegu stolu, krzeslo przysuniete. Bylam na gorze jak coreczka wrocila. Chwila ciszy i - a czy jest dla mnie kolacja?
Tak! jest na stole, odgrzej sobie.
Jeszcze dluzsza chwila ciszy i - czy ja mam jesc tylko groszek? bo talerz jest zupelnie pusty poza groszkiem.
Idealnie wylizany, krzeslo nie przesuniete, groszek nienaruszony.
To tak na poczatek opowiesci o zwierzatkach, cienka opowiesc, bo chyba kazdy tego doswiadczyl :))
Matko, Opakowana, pies przeżył ten szynkowy eksces?
UsuńOpakowana, mój poprzedni gończy zrobił z szynką to samo, a po podłodze walała się jeno siateczka... I jeszcze wspiął się po kilku szczeblach po drabinie wiodącej na strych, bo tam się suszyła swojska kiełbaska, której pętko sobie ściągnął...
UsuńMika, Wałek doskoczyłby bez drabiny:)))
Usuńno pieski potrafia jakos tak bez sladu te ekscesy. Sally po szynce chyba troche polegiwala...
Usuńale mamusia naszego Ignacego (urodzil sie na 3 tygodnie przed naszym synusiem i wsrod 9 pieseczkow byl jedeynym, ktory mial biale palketki, rekawiczki, plamke na glowie, k tora pozniej zniknela i koniec ogonka. wyrosl na prawie rasowego border collie a reszta rodzenstwa wrodzila sie w tatusia - bardzo przystojnego czarnego labradora). No wiec jego mamusia - Freddie - wlamala sie do lodowki przed swietami - mieszkalismy w mansardowym mieszkanku ciotki slubnego, w ogromnym domu - na Boz. Nar. mialy przyjechac wszystkie, dorosle juz dzieci w ilosci sztuk 8 plus na 1. dzien Swiat bylo chyba kolo 20 osob. W Mackro ciotka zakupila sery na po obiedzie. Na tyle ludzi kupiono DUZO sera. Ciotka i wujo poszli gdzies w gosci wieczorem (cos jak z nasza szynka...), w domu 3 suki, jedna znana zlodziejka - Freddie. Ciotka-wujo wrocili pozno, w kuchcni na podlodze zobaczyli jakies okruszki blisko lodowki ale uznali, ze dzieci sie zaczely zjezdzac...w nocy sie okazalo, ze Freddie jest nieco nieswoja...cala noc miala wzdecie mega i puszczala straszliwe baki. rano sie okazalo, ze wlamala sie do lodowki, wybrala jeden ser, zjadla, zamknela lodowke i sobie poszla...
a co do puszczania bakow przez psiny to nasza Sal czasem zrywala sie w panice, bo ja jej wlasne baki straszyly! zrywala sie i uciekala....
Moje pieski tylko z niebotycznym zdumieniem spoglądają na własny zadek:)))
UsuńPrzypomniała mi się pewna historia z tym związana. Pewien sławny profesor, mąż mojej znajomej, miał psa oraz ulubiony fotel, taki z falbanką do ziemi. Pies był już starawy i strasznie bączył, aż powietrze ciemniało. I ten pies lubił leżeć pod tym fotelem właśnie. A profesor często miewał zagranicznych i ważnych gości, jak to profesor. Któregoś razu, po obiedzie, a przy deserze i kawie, już mniej oficjalnie toczyły się rozmowy na szczeblu. Profesor siedział na swoim ulubionym fotelu nie wiedząc, że pies leży pod spodem. Nikt nie wiedział, że pies tam zalega! No i stało się, powietrze nagle pociemniało, a znamienici goście taktownie kontynuowali konwersację i udawali, że nic...
hrehrhehrehr, to jest podobne do wizyty Rzeznika Biafry - generala Gowona w UK, u samej krolowej! Ona byla spieta, bo facet byl wariat i autentycznie odpowiedzialny za bardzo wiele zlego, on byl spiety, bo on jakis tam generalek, ona wielga krolowa, jego dawna krolowa (no, moze nie tak dawna, bo Nigeria odzyskala niepodleglosc w 1060 roku). Jechali trasa powozow (the Mall) w okolicach domku krolowej, szerokie chodniki, kupa ludzi, duza wizyta stanu. Jechali otwartym powozem zaprzezonym w iles tam kuni. I nagle jeden kun strasznie pierdnal. Krolowa, jako gospodyniu, pochylila sie nieco podobbno zaambarasowana w strone generala i powiedziala - najbardziej pana przepraszam. na co general - nie szkodzi, myslalam, ze to kon.
UsuńOpakowana, bo skonam:))))))))))))))
UsuńJak na świeżą stosunkowo niepodległość Nigerii, blisko 1000 lat to zaiste pikuś:)))
I ta wielga królowa coś starawa;
UsuńHanna
Opanowana umarłam...
UsuńPokłony za historię, to może by tak skoro kunie to Agnieche usadzic w karocy albo jakiej sannie na łobrazku jako królową? Jak dla mnie prima sort na styczeń;-)
KOTY PIĘKNE SĄ!!! Nad historią pomyślę, ale mój kot mało psotny.
OdpowiedzUsuńEwa2, niemożliwe. Musiał coś zmalować.
OdpowiedzUsuńJuż wiem, napiszę jak mnie straszył, skubaniec jeden. A kuku na kuniu doskonale pamiętam, sama czasem miewam.
UsuńMuniu, miało być...
UsuńEwa2, kuku na kuniu nawet lepsze:))))))))))))))))
UsuńKuku na kuniu - KUPUJE!!!!
UsuńTo Kret?
UsuńJa o Bulce mogie epopeje w dwunastu tomach pisac, od szczania poczawszy, po potluczone wazony i doniczki z kwiatami. Tylko kiedy ja na to czas znajde? Ale sie postaram!
OdpowiedzUsuńPantera, jes mus.
OdpowiedzUsuńMam bardzo duzo zdjec na temat. Mus byc wierszyk?
UsuńPantera, musu ni ma, ale wierszyk mile widziany.
UsuńHano-Prezeskuro, oglaszam niniejszym, ze wyslalam Ci emalie z wykonanym w 200% zadaniem.
UsuńOoo, lecę sprawdzić!
UsuńPantera, na 3baby wysłałaś? Bo ni ma...
UsuńJest! W bialejkurze jest!
UsuńA ja sie upominam o prawa autorskie. Wszystkie zapomniały, że to ja pierwsza zaproponowałam kalendarz o Kurach i ich Zwierzakach. Oczywiście pomysł Marii jest świetny - ja tez mam coś do powiedzenia (a raczej dużo)o tym co zmalował mój Zwierzak, ale on nie z odzysku więc pewnie się nie nadaje. Bardzo proszę o uznanie, to w ramach podnoszenia poczucia własnej wartości!!!!!
OdpowiedzUsuńMarta, oddaję Ci cześć oraz honor. Kurczę, jak fajnie to wymyśliłaś! Masz kalendarz za darmoszkę w ramach tantiem i rekompensaty moralnej. Zwierzak nie musi być z odzysku, no coś Ty! Zwierz to zwierz!
OdpowiedzUsuńNo dobra, już mi się podniosło (to poczucie).
OdpowiedzUsuńUfff...
OdpowiedzUsuńWidzisz Marta, widzisz! To sie doczekalas, trzecia edycja kalendarza sie szykuje a Ty dostaniesz kalendarz za darmoszke, obraź sie:)
UsuńTantiemy sa wazne, ale rekompensta moralna nie do odrobienia.
Masz rację Ataner, zastanawiam sie czy sie nie obrazić. Zniechęca mnie do tego jednak powiedzenie mojej Przyjaciółki (z Kossaków po kądzieli), że "obrażają się kucharki". Teraz walczy we mnie mnie duch plebsu z duchem arystokracji
UsuńO kurcze, nie wiedziałam, że jestem aż tak kiepską kucharką. :)
UsuńEh, to gotowanie Rucianko, obowiązek czy sztuka?;))
UsuńHanna
ja niestey mam /miałam zbyt grzeczne psy buuuuuu żadnych większych strat... chociaż moja nieodżałowana Luleczka kiedyś pożarła 3 pary butów, a właściwie po jednym z pary, butów mojej matki, która niekoniecznie byłaby wyrozumiała, jak hana, no i ja o mało zawału nie dostałam, buty schowałam, a nocą 2 pary wyrzuciłam, a jedne prawie nowe włożyłam do auta i raniutko pojechałam do szewca, by naprawił obcas. Dodam, że było to dzień przed Wigilią, więc czasu mało, Szewc dokonał cudu, nic nie było widać, okleił elegancko but skórą, ale oddał je po świętach, a ja drżałam, żeby mama niue chciała ich włożyć, na szczęście miała kilka inmnych. Zaraz po świętach z duszą na ramieniu je odbierałam i mama się nie zorientowała... do czasu
OdpowiedzUsuńnie wiem jak to zauważyła, ale że było to pięknie zrobione , to nie było zgrzytu
o tamtych też jej powiedziałam, ale w sumie nie było jej żal
Moja Tofcia znosi mi tylko wszystko do łóżka- od jedzenia, do ciuchów, skarpet, gumek do włosów, o czym pisałam kiedyś u siebie
Niestety nie zrywa firanek, nie tłucze rodowej zastawy ... normalnie nuda, nie życie z nią ;)
Kurna, Sonic, sprowokuj ją jakoś!
UsuńZ tantiem i rekompensaty moralnej rezygnuję, na cel szlachetny, kalendarz kupuję.
OdpowiedzUsuńMarta, zastanow sie bo za kilka lat bedziesz zalowala. Duza kasa przejdzie co bokiem,
UsuńZ tych tantiem:)
Pomysl Marji super! Podgladam i czytam, moj mozg ostatnio odmawia posluszenstwa:((
Ataner; masz rację, przemyślę sprawę
UsuńMarta, podzielę się z Tobą kalendarzem i tantiemami, jakby co. Spoko.
UsuńDzieki Hano, trzymam za słowo
UsuńCzy ja mogę opisać prozą? Mowa wiązana nic a nic mi nie wychodzi.
OdpowiedzUsuńMożesz Ewa2, nawet powinnaś. Wierszyki potem.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne koty :)
OdpowiedzUsuńWoman, koty tak mają, a moje zwłaszcza!
UsuńNa dobranoc opowiem Wam pocztówkową historyję ;) Wyjęłam dzisiaj ze skrzynki pocztówkę. Piękna karta z nad Bałtyku :) Adresowana tak jakby do mnie. Czytam więc, a tam Kochanej Marysi życzenia śle Krystyna. No i ja teraz gorączkowo zachodzę w głowę któż to do mnie napisał. Kryś znam niewiele i mało prawdopodobne, że któraś nazwałaby mnie kochaną MARYSIĄ ;) Zastanawiałam się, czy może Opakowana nie poszybowała nad polski Bałtyk, ale jednak to wykluczyłam ;) Zrozpaczona, że nie mogę sobie tej Krysi przypomnieć, popatrzyłam uważnie na adres, no i tak, jest na nim, co prawda moja ulica ino że w....Wołowie, spojrzałam jeszcze wnikliwiej i zamiast Nowickiej, jest Nowacka. Wygląda na to że pracownik poczty mocno rozkojarzony był. Nie wiem co z tą kartką zrobić, na pocztę mi nie po drodze. Jak myślicie, jak ją wrzucę po prostu do skrzynki to dojdzie do adresatki, czy wróci z powrotem do mnie?
OdpowiedzUsuńAle historia! Arte jest od rozwiazywania zagadek, moze cos podpowie.
UsuńDobrze że Ci Basi nie podesłano. ;)
UsuńRucianko, czy mam się poczuć dotknięta ;)?
UsuńBarbara
Możesz nawet zrobić awanturę. ;)
Usuńdopisz dzies w konciku, ze pomylskowo doreczona do Wroclawia wiec pchasz dalej. albo wloz do koperty, zaadresuj porzadnie i wyslij z adnotacja...ja lubie "Marysia"...
UsuńOpakowana tyż myślałam, żeby wsadzić w kopertę i posłać dalej :)
UsuńMario; myślę, że pewniejsze od poczty będzie zapakowanie w butelkę i do jakiejsijś wody płynacej w kierunku mniej więcej
OdpowiedzUsuńMarija, wróci jak bumerang, zakład?
OdpowiedzUsuńNo dobra Kureiry. Proszę spisywać dokonania naszych rozkoszniaczków, bo kilometry leco... Gaszę i dobranoc!
OdpowiedzUsuńMnie się zdaje, że zaginie, a i tak nawet gdyby doszła to się nie dowiesz.
OdpowiedzUsuńIdę spać Kurki kochane, za oknem 9 stopni, koty jedzą jakby miały przespać zimę.
Dobranoc.
Napisałam na poprzednim wybiegu, że moja Beza jest bardzo grzeczna. Jest jednak jedna sytuacja, która może nadawała by się do kalendarza i nawet popełniłam jedną zwrotkę wierszyka na tę okoliczność, ale to jest to samo co u Sonic - ona wszystko, co się da nosi w zębach do mojego łóżka. I co mam zrobić? nie będę dublować. Odpadamy w przedbiegach. Buuuuu
OdpowiedzUsuńBezowa
musimy sprowadzić nasz psy na psy, może wówczas zasłużo ;PPP
UsuńDzień dobry już jesienne.
OdpowiedzUsuńTrochę się przeciera, błękit widać, słonko za chmurami, ale jeszcze zimno 9 stopni.
Miłego dnia.
A u nas jak na pierwszy dzień jesieni bardzo przyjemnie,słonecznie i spacerowo.
UsuńHana, ja też odpadam w konkursie, gdysz-ponieważ wyciągam tylko puste losy;))
Hanna
U nas w słońcu - uwaga - 30 stopni i lazur nieba. Cud-malina! Ale gorąco nie jest nic a nic. To jest to, co tygryski lubio najbardziej.
UsuńCzy my w tym samym kraju mieszkamy??? Śnieg w górach, mży i 10 stopni...
Usuńu nasz znowusz upal, jak wrocilam ze sondu to sie przebralam w letnia sukienczyne podworkowa. ale na wiecor mm naszykowane wdzianko.
UsuńCzy dzisiaj pierwszy dzień jesieni? Tak twierdzi Google, a czy on jest autorytetem?
OdpowiedzUsuńJeżeli jednak mu się udało i dzisiaj jest Pierwszy Dzień Jesieni, to temperatura o poranku była u nas odpowiednia do pory roku. ZERO stopni. Pozdrawiam, rozpaliwszy już w piecu i patrząc na słoneczny poranek za oknem.
Tak, dzisiaj ok. 16 godziny zaczyna się astronomiczna jesień :) W radiu słyszałam.
UsuńMój kot grzeczny jest, jedynie miauczy ostatnio straszliwie, domagając się spacerów. Muszę iść ... co zrobić.
dzis zdaje sie euinox czyli zrownanie.
UsuńNie mogłam doczytać reszty komentarzy pod poprzednim postem; nie chciały się wczytać, buuu:( Spróbuję jeszcze potem.
OdpowiedzUsuńMój Songo nie rozrabiał za bardzo, poza ściąganiem obrusa - kiedy leżał na fotelu, zaczepiał pazurkami o obrus, tak dla wygody, żeby mu łapka nie opadała, no i obrus zjeżdżał ze stołu, co nie powodowało w zasadzie żadnych szkód, bo na stole nic w zasadzie nigdy, ze względu na kota właśnie, nie stało. Tylko raz zdarzyło mu się coś poważniejszego - zbił szybę w regale. A było to tak: w okresie bożonarodzeniowym przestawiam meble w pokoju, żeby zrobić miejsce na choinkę. Stół stoi wtedy przy wersalce, a jeden z foteli plecami do regału. Kot wtedy bardzo lubił leżeć na górze oparcia fotela (mam takie zdjęcie), bo stamtąd miał na wszystko dobry widok. Lubił też bieg z przeszkodami - wersalka, stół, jeden fotel, drugi fotel, w różnej kolejności. I podczas takiego biegu skoczył na sam koniec oparcia tego fotela, który stał tyłem do regału, fotel stracił równowagę, pięknym łukiem poleciał do tyłu i rąbnął w szybę, która oczywiście się rozbiła. A kot prysnął z pokoju zanim zorientowałam się na dobre, co się właściwie stało :))) Oczywiście cała winę przypisałam ( jak była wyżej o tym mowa) sobie, a martwiłam się tylko o to, czy Songo się nie pokaleczył) To była piękna katastrofa, choć myślę, że nie bardzo spektakularna:))))))
Hmmm, to ja się zastanawiam, czy piękna akcja Błyskotka ze zdobyciem (w 3/4) betonowego słupa od prądu, zakończona moim wspinaniem się na onże słup i zdejmowanie drącego się wniebogłos rudzielca nadaje się ?
OdpowiedzUsuńPrzed wielu laty to mieliśmy podobną akcję ze ściąganiem maleństwa kociego z lipy, oj, wysooookiej.... OSP przybyła na ratunek :)).
Bo demolowanie choinek to chyba norma jest, cnie?
Barbara
Baśko, to jest to ! Widzę Cię z Błyskotkiem na tem słupie :) Na październik jak znalas !
UsuńNoo, ostro było ;)))
UsuńBarbara
Energetycznie !
Usuńa raki mialas??
UsuńOpakowana, no właśnie nie! Trza było działać piorunem ;) !
UsuńBarbara
Rabarbara wchodząca na słup, chciałabym to zobaczyć, nie zrobiłaś sobie przypadkiem zdjęcia Basiu ;)
UsuńNo pacz Marija, jaki człowiek niezorganizowany w tych nerwach ;), a, niestety "fotografa przy tym nie było" ;)). Mogę posłać zdjęcie słupa ;)).
UsuńBarbara
Barbaro zdjęcie słupa zupełnie wystarczy, mam niezłą wyobraźnię :)))
UsuńBaśko, słup się nada, jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńChoinka? No wez...
Wieeesz, ale polowanie na choinkowe bańki to ta magia Świąt........ na miesiąc Grudzień .....
UsuńBarbara
Mogę podesłać zdjęcia Myka na choince i jak pomaga bratu ubierać. A może to się nada, u nas choinka, miedzy innymi przed kotem, zawędrowała na piec kaflowy, w którym się pali w zimie i dlatego kotek całą oktawę sypia pod choinką ;)Oczywiście od czasu do czasu zrzuca jakąś bombkę , ale to niechcący ;)
UsuńNo pewnie Marija, nadaje się!
UsuńPodeślę Ci jutro zdjęcia.
UsuńBaśko, nooooooo, masz Ty ueb!
OdpowiedzUsuńDziędobry :) Moje troszku niszczo, ale jak majo nie niszczyć, jak muszo. Francia meble tapicerowane wyjątkowo lubi, a Kajcia jest czytelniczka. Włazi na stół, biurko, i przegląda bardzo dokładnie wszystkie papierzyska. I czyta w najdrobniejszych szczegółach.
OdpowiedzUsuńEwa ale tak całymi zdaniami, czy sylabizuje ;)? Czy wręcz literka po literce ;) ? Miałam takiego raz co lubił wyłącznie pisma ilustrowane ;)), tekst mniej go kręcił.
UsuńBarbara
Baśko, literka po literce ! Wyczytuje co się da :)
UsuńMoja kocha słowo pisane, ulotki, gazety też ciekawe. Paragony też !
UsuńA foxterierka Draga, mojej Maman, to czytala gazety, ale tylko te, co Mama wlasnie przyniosla do domu, jeszcze przez ludzi nie czytane. Po tym jak pies przeczytal to juz ludzi enie mogli
UsuńMyk też nieraz czyta, ale zazwyczaj wtedy jak chce sprowokować do zabawy :)
UsuńHej Kurki, myślałam, że mi się komp popsuł i obrazków nie wyswietla, a tu tumczasem lazur nieba U Hany. W Krakowie aż 16 stopni, bardzo chłodny wiatr, na niebie chmury, niektóre czarne, przed chwila padał deszcz.
OdpowiedzUsuńDziędobry KUrniku! U mnie też dzisiaj lazur i białe chmury,ale rano było tylko 4 przy gruncie.Paskudnie zimno.
OdpowiedzUsuńWitajcie. U mnie trochę popadało, jest teraz 14 na termometrze. Co do pierwszego dnia wiosny kalendarzowej, czyli 23-go, moja siostrzenica-chrześnica się urodziła i jutro ma 40-te urodziny. Impreza na 40 osób, a ja za matkę robię, bo siostra w szpitalu na kolano.
OdpowiedzUsuńKciałambym coby moja Benola była na kalendarzu, bo ona jest dopiero rok Kurnikową znajdką, ale cóż - trafił mi się idealny kot, nienadający się do psotników.
Ania z Bezą
Ania - jak kolano siostry?
UsuńJest już po operacji, prawie 40 klamerek. Bardzo ją boli, bardziej niż przy pierwszym. Teraz jest na rehabilitacji. Zobaczymy jak dalej będzie, daje radę, bo my tak już mamy.
UsuńBezowa
Bezowo, musisz jakoś Bezę podpuścić. Połóż rybkie w jakim tajnym miejscu, albo cuś.
UsuńHana, una na rypke wypina się zadnią częścią. Nie mam pomysła. Włażenie po moskitierze na ramę okna potrafi każdyn kot, drzeć kanapę od spodu-też. Choinka ją nie interesowała, przeszkody na stole mija nieomylnie. Raz mi obraz w lapku przewróciła na lewo, bo chciała pisać. To tyle jej przewinień w ciągu półtora roku jak ją mam. Poprzednia za 13 lat nawet tego nie zrobiła, ino wypadła z trzeciego piętra do zaspy - nic sobie nie zrobiła. Okno zostało osiatkowane. Trafiłam na idealne koty.
UsuńCieszę się, że jest taka grzeczna.
Bezowa
Aniu, to Hana powinna ją wstawiać na każdy rysunek w postaci janiołka ze skrzydełkami (Hana - może być w lewym górnym rogu ?) i żeby Ci wszystkie zazdrościły ;)))).
UsuńHana - co Ty na to?
Barbara
Co tylko chcecie!
UsuńSaba uwielbia aportować- w końcy pies myśliwski- prawie wyżeł, czyli łyżew.
OdpowiedzUsuńJej ulubiony sprzęt do aportowania to... buty.
Wielokrotnie najadłam się wstydu, kiedy wychodzący goście nie mogli znaleźć swojego sandała czy kozka, a ja wyciągałam go (tego buta znaczy) spod łóżka albo z psiego legowiska. Oblizanego doszczętnie i wzbogaconego o rude kłaki ;)))
Mariolko, młody Frodo też to robił, potem chłop dojrzał i przestał.
UsuńMoja już przejrzała (13 lat), a dalej ma radochę. Szczególnie gdy szpilkę od Louboutina czy innego Manola dorwie ;)))
UsuńNo ale w końcu kobieta, to nie dziwota.
U mnie tez lazur, choc o tej porze zaczyna chlodkiem wiac po plecach.
OdpowiedzUsuńJesli uda mi cos do soboty wymyslic, wierszyk o kocicy-to podesle. Wlasciwie do piatku , bo w sobote o swicie, lecim w strone slonca.
Koty mojej gdanskiej ciotki, byly strasznymi rozrabiakami, zwlaszcza Puni, ktory potrafil z garnka, z rosolem cala kure wyciagnac i zjesc , gdzies w ustronnym miejscu.
Kasia, z wierszykami się nie pali, w pierwszej kolejności bardziej o odjechane rysunki chodzi.
OdpowiedzUsuńKasia, tzn. o historie, które zilustruję.
OdpowiedzUsuńPsoty Myka pacyfikujemy w ten sposób, że dostosowujemy otoczenie. Korek którym wyłożone są ściany na przedpokoju, osłoniliśmy dywanikami na których tępi sobie pazury, na narożniku zrobiłam mu ściankę wspinaczkową. Szafę osłoniłam drapaczką. No i jakoś dajemy radę. Po za tym on bardzo zwinny jest i nawet ganiając po wysokościach za ćmami latem, niczego nie pozrzucał :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie próżnujecie, a ciekawych historii jest coraz więcej. Jak tylko wylizę z tych Florków biorę się za kalendarze!
OdpowiedzUsuńO kurcze, czy to pierwszy dzień jesieni powymiatał Kury spać, czy co?
OdpowiedzUsuńJa kocham jesień, więc jestem na posterunku.
Bezowa
Kury zapadły w sen zimowy?
OdpowiedzUsuńDziś pochmurno.
Hanna
Hej Kurki, słońce się pokazało, ale jeszcze nie zagrzało bo tylko 7 stopni, chmur nie ma.
OdpowiedzUsuńMiłego piątku.
Po raz pierwszy tak rano witam Kurnik.
OdpowiedzUsuńU mnie 10 na termometrze, niebo się przeciera, może nawet wyjrzy nieśmiało słoneczko? - zobaczymy.
No to pa.
Bezowa
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńSłonecznie i zimnoooooo!
Kurki Wasze historie są świetne,szykuje się następny super-kalendarz!
Hana piękne dzięki za zdjęcia,kocham Twoje urwisy!
Zmykam do roboty.Miłego i ciepłego dnia Kurniku♥
Elu, Ty też na gumnie zasuwasz? Dzisiaj chyba przesadziłam i jutro nie wstanę:)))
UsuńGdybym nie musiala, tez bym nie wstala. Oporzadzilam cale gumno, zeby dziecku wstydu nie robic, jak bedze tu samo. Podlalam, obskubalam i okna w chalupie pomylam.
UsuńU mnie niebo, jak na zdjęciu Hany, ale tylko 14 na termometrze w cieniu.
OdpowiedzUsuńBezowa
PS. Hana, a nie mogłabyś pożyczyć jednej Czajnikowej psoty, narysować Czajnika bez brody i podpisać Beza? Może nikt się nie kapnie.
Bezowo, zrobi się!
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kury! U nas znów pięknie. Idę poszaleć na gumnie, bo pnącza wchodzo mi do domu jak w filmie grozy o żarłocznym bluszczu:) To jeśli się tu nie pojawię, dzwońcie do Ognio.
OdpowiedzUsuńCo jest, Kury? Dzie Wasze opowieści? Nawet 12 nie nazbieram, a co tu mówić o losowaniu???
OdpowiedzUsuńDoooobra, mam 3 (a miałam 5) koty to dorzucę jeszcze ale jako ziarenko do ewentualnego rozwinięcia historię przewrotnej Niagary, czyli silnych duch choć ciałko mdłe ;)
OdpowiedzUsuńBarbara
Miało być "silny duch"
UsuńBarbara
Barbaro, co się stało?
UsuńTa biedna (naprawdę - nie słyszy na jedno ucho, nie wskakuje na meble, nie miauczy tylko popiskuje, trzeba uważać jak wejdzie na kolana bo może się żle ułożyć a wtedy nagle się złości i gryzie) Niagarka przepędziła (widziałam jej dwie akcje, zamienia się w bengalskiego tygrysa.....) moje dwa stare koty oraz wszystkie sąsiedzkie, które czasem przychodziły towarzysko i coś zjeść. ŻADEN nie ośmiela się zbliżyć a ona rano i wieczorami kładzie się na wprost drogi do domu i pilnuje czy jakiś śmiałek nie próbuje pojawić się na horyzoncie..... Nie próbują.
UsuńW domu i do ludzi jest słodkim, łagodnym i przymilnym koteczkiem.
Barbara
dZIĘKI bAŚKO!
UsuńGupi kapsluk.
UsuńZaraz podesle Ci Hanus historyje. Ale, jak ja sie nazywam?:)
OdpowiedzUsuńLedwie zipie.
Polecialooo:)
UsuńMoze uda mie jeszcze nowego posta na bloga puscic.
Dobrej nocki Kurki!
Dzięki Kasia, widziałam!
UsuńKasia, nazywasz się KasiA - i pacz mi na usta - A L Z A C K A!
UsuńDobra, notuje, Kasia ALZACKA;) A jak mnie jutro na lotnisku zapytajo???
UsuńOdpowiesz: my name is Kasia. Kasia ALZACKA!
UsuńYes!
Usuńa ja dzis od 7 rano u huty bylam, wrocilam po szostej...padam na dziob!
OdpowiedzUsuńOpakowana, ja prawie tyle samo tyrauam na gumnie i też padam:)
Usuńsama nie wiem co gorsze :P
UsuńHuta gorsza.
Usuńchyba jednak tak...tyle, ze przynosi pieniazek na chleb z maslem oraz serkiem....
UsuńHej Kury wieczorkiem.
OdpowiedzUsuńMyślę i myślę, ale jakoś nie mogę historyjki ubrać w słowa. Może jeszcze coś wymyślę, ale strasznie ciężko mi idzie. Jesień mózgownicy, inaczej nie umiem wytłumaczyć.
Pogoda była ładna, mało chmur, temperatura znośna, tak lubię.
Ewa2, słowa niepotrzebne na razie! W 3 zdaniach przecie coś sklecisz? Ja potrzebuję opisu zdarzenia, żeby zapłodnić (tfu!) wyobraznię do rysowania. Wierszyki to potem i niekoniecznie właściciel musi. Więc się już nie bojaj!
OdpowiedzUsuńNo to z wczorajszego spacerniaka:Gdy wchodzimy do parku wita nas prawie zawsze wrona albo kilka wron.Tuptają za nami,czasami podfruwają,domagając się groszków/purina/Są czasami tak bezczelne,że potrafią od pleców przefrunąć tuż nad głową,uderzając mnie łapkami lub tuż koło ucha,muskając policzek skrzydłem.Tak odważniejsze wrony zwracają moja uwagę na ich obecność i należną z tego tytułu garść groszków.Chleba nie biorą.Panda leżała sobie na środku trawnika i jadła z pomiędzy swoich łap wysypane groszki.Ta też codziennie rano preferuje śniadanie na trawie.W okół nas kręciło się 12-14 wron czekających na swoje porcje.Kiedy rzucam,niektóre z nich łapią w dzioba po dwa,trzy groszki,odlatują parę metrów i pracowicie ukrywają je w trawie.Za chwilę przyfruwają po kolejne.I tak po parę razy.Wczoraj jedna była dość nerwowa i zawadiacko odważna.Panda z pomiędzy przednich łap je groszki a ja obserwuję jak się skrada boczkiem do jej ogona.Jedna nóżka w przysiadzie a druga wyciągnięta w kierunku ogona.Zrobiła kroczek,potem tak samo drugi i złapała w dziób końcówkę ogona,szarpnęła i w nogi na parę metrów.Panda obejrzała się do tyłu zdziwiona,że nikogo nie ma.Wstała i odeszła na parę kroków dalej.W tej chwili wrony dopadły groszków,których nie zdążyła zjeść.
OdpowiedzUsuńCzęsto/szczególnie zimą/idziemy przez park w towarzystwie stada wron.Styki mi grzeją gdy stado liczy kilkadziesiąt sztuk i wśród nich jest kilka odważniejszych,które zaczepiają mnie albo Pandę,domagając się groszków.
U mnie cały czas słonecznie,chociaż ranki bywają już mocno chłodne.
To musi być wspaniały widok, szkoda, że nikt nie zrobił Ci nigdy zdjęcia, Hana za to może zrobić piękniasty rysunek :))
UsuńWidziałam kiedyś nad fosą, jak wrony "goniły kota" czapli.
UsuńW tym samym miejscu wrona próbowała mnie zaatakować, podejrzewam, że bała się o gniazdo.
Rany! Orko! Film zrób jakim srajfonem czy innym aparatem, koniecznie! I zapłodniłaś mnie!
UsuńA to spryciule.
UsuńU nas to zawsze orzechy rzucaja na droge, zeby auta rozbily skorupke.
Mario myślę,że gdybyś nie odeszła to była możliwość wroniego ataku.Kiedyś też z Pandą nie opatrznie podeszłyśmy pod brzozę na której miały gniazdo.Szybko uciekałyśmy przed ich atakiem.A jak one się biją między sobą!Całkiem jak dwa psy.Jedna na grzbiecie a druga na niej i pazurami i w locie i pióra fruwają.Są takie,które łapią groszki w dziób stojąc i patrząc jak leci groszek.Otworzy dzioba i groszek wpada tak jak psu piłka.Albo,kiedy mam mniejsze groszki/purina składa się z dwóch wielkości onych,pierwej wybieram większe,później mniejsze/rzucam zawsze kilka sztuk.Są takie spryciule,które napchają do dzioba ile mogą i taki napakowany dziób wygląda jak otworzony strączek zielonego groszku.Jest z nimi czasami ubaw po pachy:)
UsuńFajne opowiadanko, wrony mądre ptaszyska.
OdpowiedzUsuńRuda miała przez jakieś 3 ms lęk separacyjny. Zeżarłą kanapę, fotel, raz rozwaliła szufladę z przyprawami i każdą jedna, jak Magda Gessler, pootwierała, tylko zębami i powywalała na zewnątrz. Jak ja za to były przywiązał do świerka, to go podkopała i o mało się
OdpowiedzUsuńna nią nie zwalił...
Teraz to już 10 kg cięższa i bardziej kochana. 10 lat...Ech, jak to szybko minęło...
Jagoda- niewiele do zarzucenia, Kicia mnie wpienia. Może to czuje więc przychodzi 3x w tygodniu, zawsze rozgadana i łasząca :)
Kalędaża wyczekuję bardzo :)
Tupaja, z lęku separacyjnego mój pies Julek podarł na strzępy, strzępki i strzępeczki 20m2 wykładziny dywanowej, takiej grubej i bardzo porządnej. Byliśmy w kinie, a więc niezbyt długo to trwało. I tak leżał sobie na kupie tej podartej wykładziny i czekał na nas bardzo zadowolony z siebie...
OdpowiedzUsuńMój kot jak był młodszy to bardzo sie interesował wszystkim co robię, nie zważając na niebezpieczeństwo. Bardzo go fascynowały świeczki, takie małe, do kominków zapachowych. Kiedyś taka zapalona stała koło zlewu, a ja wycierałam kominek z kurzu. Kot wskoczył na blat i chciał powąchać, poczuł ciepło, wycofał sie i zaczął trącać łapką. Robił to tak długo, aż udało mu się zgasić. Byłam ciekawa czy to przypadek, za jakiś czas juz umyślnie zostawiłam świeczkę, też zgasił.
OdpowiedzUsuńInnym razem, ale to już nie śmieszne, mieszałam coś w garnku na kuchence i przestawiłam garnek. Zanim zdążyłam zgasić płomień, kot zawinął zadkiem i podpalił sobie ogon. Dobrze, że ma puszysty bo się nie zorientował zaraz, zdążyłam go złapać i ugasić pożar na ogonie. Kran był blisko.
Bardzo przepraszam za błędy gramatyczne, ale pisałam szybko i równocześnie odganiałam kocisko, bo mi zadek na klawiaturę pchało.
UsuńEwa, kot strażak-piroman w jednym;)
UsuńHanna
Mopecek jest grecznym pieskiem, nie licząc zalanych futryn i częściowo podłogi. Nie niszczył butów, nic nie zbił, nie przewrócił. Zarzygał kilka razy wyrko...to nie wiem, czy się liczy.
OdpowiedzUsuńZa to jak go nie upilnować to w ciepłe dni napotykając kałużę z lubością w nią włazi, kładzie się i tak oblepia tym błotkiem. Kiedyś wlazał do jakiegoś rowu na łące, jak wylazł wyglądał jakby był w czarnym, lateksowym kombinezonie. Mam dokumentację zdjęciową z tych okazji.
Przypomniala mi sie historia z czekulado.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy w PL sa pomarancze czekoladowe. Po wierzchu sreberko pomaranczowe, w srodku czastki czekoladowe a la czastki pomarancz. oryginalne sa z posmakiem czekolady, robia teraz duzo odmian. No i te 15 lat temu albo i wiecej, przed wyjazdem do Mamy, mialam na podlodze walize, do ktorej rozne drobiazgi dokaldalam, m.in. taka pomarancze. waliza nie zamknieta ale i nie otwarta, klapa lezy. Wracam do domu - pomarancza czekoladowa ma obdarte sreberko i slady zebow. Pies udaje, ze to nie ona. Kupuje druga i jak glupia wkladam do walizy. Historia sie powtarza.
za trzecim razem pomarancza lezy na komodzie obok. wracam do domu - na boku komody slady pazurowo, pomarancza nienaruszona. z walizy ukradziona szczotka do wlosow czu gruby pedzel do rozu do policzkow z drewniana raczka...raczka kompletnie pogryziona....jak rowniez zostalo ukradzione w lazience opakowane jeszcze mydlo i lezalo sobie smetnie wsrod wiorow opakowania z pieknymi sladami zebow... ten pies byl strasznym kradziejem!
Wieczór, wybieram się spać, ciało moje obfite pod prysznicem sobie moczę, nagle gaśnie światło. Zanim pomyślałam co robić zapaliło sie znowu, kontynuuję więc ablucje. Za chwilę gaśnie znowu, tym razem sie nie zapala. Przez uchylone drzwi widzę, że jasno jest w pokoju, więc to nie awaria, pewnie żarówka. Zakręcam wodę, sięgam po ręcznik i mam zamiar iść po świeczkę, wyłażę z kabinki, idę do drzwi, słyszę pstryk i światło się zapala. Mokre włosy stają mi dęba, JESTEM W DOMU SAMA!!! Wyglądam ostrożne, a tu na szafce przy drzwiach stoi wyciągnięty na całą długość kot i bawi sie kontaktem!
OdpowiedzUsuń:))) A to Ci strachu napędził:)))
Usuńdobrze, ze jaka siekiera nie ruszylas na straszyciela!
UsuńNie kąpię się z siekierą, no i nie mam takowej.
Usuńdziwie sie...naprawde ;)
UsuńUważasz, że powinnam się zaopatrzyć? Może lepiej pałkę?
Usuńi, juz na zupelny przypadek, naszyjnik z czosnku oraz zaostrzone drewienko. Palka dosc banalna jest, siekiera lepsza...myslalam o pile, ale jako bron zaczepna moze tylko rozsmieszyc napadacza...
UsuńNa razie rozśmieszyła mnie. Pomyślę o jakimś przydatnym narzędziu obronnym.
UsuńEwa2, kup sobie kij bezbólowy i już.
UsuńHej Kury,
OdpowiedzUsuńszaro,buro i ponuro,popijam kafkie z torcikiem wedlowskim dla lepszego nastroju.
Pranie jak zwykle moknie.Wyciągłam wczoraj piżamę z długimi kalesonami;)
Miłego weekendu,
Hanna
Dzień dobry Kurki.
OdpowiedzUsuńSłoneczko, niebo lekko zamglone, 10 stopni, o siódmej było 8.
Miłej soboty życzę.
Dziendobry Kurniku,
OdpowiedzUsuńu nasz ostrawe p owietrze w nocy i z rana, ale potem sie robi bardzo cieplo...moze prognoza kontynuacji lata na poludniu dociagnie i do nasz, tak czy siak jest slicznie!
Miłej soboty, Kurniku! Przeczytałam, pośmiałam się, zdjęcia obejrzałam i jestem gotowa do pracy. Na poniedziałaek mam zrobić dużą rzecz. A może i uda się gdzieś wymknąć z domu na trochę.
OdpowiedzUsuńSłońce pięknie świeci.
Czołgiem Kureiry, cieplutko i pięknie u nas, lecę na gumno i czekam na Wasze historyjki!
OdpowiedzUsuńBez loterii?
UsuńA masz szarą kredkę?
Hanna
Hanna, będzie loteria, jeśli nazbieramy więcej niż 12 historyjek. Mam szarą kredkę, jasna sprawa, a co?
UsuńHana miałam taką wizję, może Ci się przyda.
OdpowiedzUsuńNasza choinka stoi sobie na piecu. Brat rozpala ogień w tymże piecu, a Myk panoszący się obok wystrojonego drzewka rzuca w niego bombkami ...
Zdjęcia kociurzastego na ten temat podeślę wieczorkiem :)
Witajcie Kureczki. O 4-ej nad ranem wróciłam z urodzin /wesela?/ trochę odespałam i już jest git. U mnie padze deszczem i tak ponuro się zrobiło.
OdpowiedzUsuńNo cóż historyjki nie podeślę, bo nie będę stulać. Cieszę się, że trafił mi się drugi idealny kot. Beza wczoraj została pierwszy raz tak długo sama i chyba cały czas spała, bo nic nie było w domu porozwalane - aniołek i za to ją kocham do szaleństwa.
Bezowa
PS. Ale było fajnie wczoraj.
Bezowo, cieszę się Twoją uciechą!
UsuńPiekne te opowiesci o zwierzakach :) Mam tu zagwozdke straszna bo kot mi sie trafil grzeczny. Nie przejawil w zyciu najmniejszego zainteresowania zaslonka, kiedy poluje na muche to czeka az mucha przyleci do niego na podloge zamiast zrzucic storczyki z parapetu. Na blat w kuchni nie wskakuje..... jedna jedyna rzecz ktora rok rocznie robi to wdrapuje sie na moja choinke. Na co mam juz opantentowana metode po prostu psikam drzewko sprayem anty kocim przed wyjsciem do pracy zeby sobie krzywdy nie zrobil jak to wszystko wywali. Ale to w porownaniu z pozarciem calej szynki czy baki spod fotela to naprawde za malo zwariowane na kalendarz :)
OdpowiedzUsuńNo, Kjujewno, zaiste...
UsuńMusisz zrobić prowokację.
Wiesz, chyba prowokowac go jednak nie bede...... Napisalam jednak pienia pochwalne w formie rymow czestochowskich na temat kota swojego. To gdzie mam sie wyslac? :)
UsuńDobry wieczór Kurencje.
OdpowiedzUsuńDo czwartej ciepło było i miło, potem huknęło dwa razy i dotąd co chwilę leje. Ulewa trwa 15 do 30 minut, potem się przeciera i od nowa. Temperatura spadła do 15 stopni.
Idę do kuchni, bedę piekła tartę z gruszkami....jak znajdę przepis. Gdzies go mam.
Miłego wieczoru.
tarta z gruszkami....ojacie...
Usuńjk znajdziesz rzepis to koniecznie daj!
a znasz ciasto z polenta/kaszka kukurydziana znaczy sie , i gruszkami?
Polentę znam, robiłam. Z gruszkami nie, bo u mnie wolą na ostro.
UsuńEwa2, tarta z gruszkami, omamuniu...
OdpowiedzUsuńMarija cos mi przypomniala...nasz piesek kochany oczywiscie mial prezenty pod choinka. I zeby bylo stosownie, prezent byl zapakowany w wiele warstw papieru z roznymi lakociami pomiedzy. zazwyczaj byly to angielskie kielbaski (ktore trzeba usmazyc, wiec byly troszke tluste). i te papiery, wiec te papiery przeszly i kielbaskami i tluszczem ;)
OdpowiedzUsuńjk pryszlismy otwierac prezenty, kilka psich prezentow bylo juz otwartych - papiery byly wszedzie...nie dosc tego - aromat przeszedl na opakowania obok i pies rozpieczetowal czesciowo inne paczuszki....
ale jak jednego roku nam sie udalo NIE klasc pod choinka psich prezentow przed rozpakowywaniem, to pies i tak poszedl pod choinke i poprobowal, no bo moze kielbasa bezwonna jakas jest....usiedlismy, juz z psimi prezentami na miejscu i mowimy do niej - idz! szukaj! szukaj! pies trafil jak nalezy. I kochana nasza Sally zaczela rozszarpywac papiery z wielka psia radoscia. Do tego stopnia, ze jak niezle szarpnela to papier poszedl w jedna strone, zabawka trafila w choinke a kielbasa poleciala za telewizor obok, rhehrehre
p.s. szukala tej kielbasy dlugo, az sie zlitowalismy i ktos wpelzl za telwizor z jakims dragiem i wydlubal jedzenie...
Opakowana, Twoje historie wypełną pół kalendarza, ale się obśmiałam....ta kiełbaska za telewizorem :))))).
OdpowiedzUsuńPrzepisu nie znalazłam tam gdzie miał być, głębiej mi się szukać nie chce, będę improwizować.
Kiełbaska mogła też zawisnąć na żyrandolu...
OdpowiedzUsuńNa nowy wybieg proszę - migusiem!
Pomysł super! A mam pytanie - może mógłby być kalendarz z wersją czarno-białych rysunków? Lubię, ale nie wiem czy tylko ja? :)
OdpowiedzUsuń