Zebrałam właśnie wszystkie Wasze zwierzęce historyjki. Jest ich piętnaście. Potrzebujemy - jak wiadomo - dwunastu. No i nie wiem. Na losowanie trochę za mało. Może zamieszczę je tutaj i będziemy głosować? Nie potrafię zamieścić sondy, ale tyle opanujemy w komentarzach. Czy mam wybrać autorytatywnie, z pozycji PrezesKury? Pamiętajcie, że historyjki mają być inspiracją do rysunków (omamuniu!), powinny zatem być wyraziste. Nie wiem, no nie wiem! Proszę o decyzję.
Na okrasę moje psuje:
Poczytaliśmy:
Pokopaliśmy:
Znudziliśmy się:
No nie mogę. Kocham te piesy, jakby były moje.
OdpowiedzUsuńBezowa
No cóż, mojej Bezy w kalendarzu nie będzie - trudno buuuu.
UsuńMam podiuma, który mnie fcale nie cieszy- O!
Bezowa
Bezowo, a kto Ci to powiedział? Nic nie jest przesądzone!
UsuńMoje serduszko zabiło.
UsuńBeza
♥♥
UsuńWzruszył mnie ambitnie kopiący Wałek. Nasza Mania kopała jeszcze ambitniej do końca ogonka ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, Wałek kopie całym sobą!
UsuńWybierz sama, nie wszystko da się narysować, a to dla Ciebie najważniejsze.
OdpowiedzUsuńKopacze-psuje rozkoszne.
Ewa2, a może, a może, ekhm... może wspomożesz rysunkowo?
OdpowiedzUsuńJeśli tylko dam radę, to się postaram. Ale nie będzie wtedy jednolity.
UsuńMożna by przeplatankę autorską zrobić.
UsuńZastanowimy się jak to rozpracować.
UsuńBardzo dobrze, że jest więcej historyjek niż kartek w kalendarzu. W taki oto prosty sposób już sie zaczną zbierać materiały na kolejny rok, żeby potem w ostatniej chwili pożaru nie było. Co się odwlecze to nie uciecze. co nie?
OdpowiedzUsuńMaszowa, nie uciecze, ale co mam robić??? Losować, głosować, wybierać? Ratunku!
OdpowiedzUsuńHana, jedynym kryterium powinna być Twoja wyobraźnia i natchnienie :) po prostu zacznij rysować i zostaną na później te, na które akurat nie będziesz miała pomysłu!
OdpowiedzUsuńTwoje psuje/wisienki cudne, w parze fantastycznie wyglądają ;)) i lepiej psocą chyba niż w pojedynkę?
Ela ma rację, wybierz te, do których łatwo Ci narysowac komiks
UsuńElaja, one psocą zespołowo. Jeśli kopią, to na zmiany. Jeden kopie, drugi się przygląda i zmiana. Żadnych przepychanek! To jest przemyślane działanie.
Usuńznaczy sie jeden na swiecy stoi....
UsuńJak raz, Opakowana. Gdyby z dziury nagle wyskoczył hipopotam.
UsuńHanuś moje zdanie jest takie: Ty rysujesz czyli to TY wybierasz historyje które Cię najbardziej natychają. Jeśli czytając masz wizję to po prostu rysuj!!!
OdpowiedzUsuńNo i Wałkonie są urocze w swym wałkoństwie :P
OdpowiedzUsuńNo. To już są konkretne rady.
OdpowiedzUsuńNo i radzące są raczej jednomyślne ;) To już wiesz :)))
UsuńWidać, że poważny tekst czytały i teraz cała ta zdobyta wiedza emanuje z ich fizjonomii, dlatego takie przygniecione biedaki ;)
OdpowiedzUsuńA na okladke Twoje dwa (cztery?) szkodniki. ;)
OdpowiedzUsuńJa sama nie wiem, jakimi kryteriumami masz sie kierowac, albowiem poniewaz sama jestem zainteresowana strona, wiec na pewno nie bede obiektywna. Zrobisz jak zechcesz, na pewno bedzie bardzo fajnie, jak zwykle zreszta. :)
Kurna, mam pełne portki.
UsuńNie stresuj się, dasz radę. Pomogę jeśli potrafię.
Usuń♥
UsuńHanka, Ty pekasz? No niemozliwe!
UsuńEch, Pantera, prezesy też penkajo...
UsuńMina Waleckiego na drugim zdjeciu - warta pierdyliona dularow.
OdpowiedzUsuńSztygary pierwszej, drugiej i trzeciej zmiany na przodku fedruja az sie kurzy. Doslownie, hrehrherh
czy Grazyna w koncu dopisala swoja wenezuelska zwierzeca historie?
Opakowana, to był tekst - mówiąc hasłowo - kiebe kiebe. Zemgliło go.
UsuńGrażyna nie dopisała.
biedny piesek...
UsuńA Grazyne pewnie w tym banku zamkneli, albo dostala takich waporow, ze lezy dzies w zacienionym pomienszczeniu z wachlarzem.
Wierzę, ze wybierzesz najlepiej na świecie!
OdpowiedzUsuńTwój pokoik na pierwszym zdjęciu! I łóżeczko! Spałam tam!
AniuM. i jeszcze na nim pośpisz!
OdpowiedzUsuńPracowite i mondre som Twoje Wałkonie.I tu też"widzę rysunek.Globus,Wałek kopie,Frodo nadzoruje i trza zobaczyć po prostej,gdzie by się dokopały:)
OdpowiedzUsuńMyślę tak jak Maria.Rysuj pierwej te miesiące,które najszybciej Cię natchniają i Ewę2 tyż:)
Miłego dnia Kurkom:)
Orko, pomysł świetny! Kupuję!
Usuńposune sie dalej - rysuj co chcesz!!!
UsuńOpakowana, co chcę? Czy ja wiem???
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńNiebo zaciągnięte, jednolicie szare, 10 stopni.
Miłego dnia życzę Kurkom.
dzien dobry!
OdpowiedzUsuńOpakowana! nic sie nie dzieje z Wenezuela, i moimi emeryturami...juz nawet nie czekam, bylam w banku gdzie mam moje oszczednosci, trzeba bylo zalozyc lokate na nowo, a oni zawsze mysla ,ze mnie namowia na jakas inwestycje. Oczywiscie wybijam im to z glowy.
i na to zanecanie Cie poprosili na placowke?? oszaleli....albo im bardzo zalezy. lepiej chyba kupic solidna ponczoche i siennik, jesli o lokaty chodzi... albo gliniany garniec. i ogrodek.
UsuńSiennik to raczej bankowcom,coby mieli miętko w celi;)
UsuńHanna
nie badz taka szczodrobliwa....wydaje mi sie, ze wiekszosci siennik sie NIE nalezy!
UsuńHehe, odmówisz im odrobiny luksusu?;)
UsuńHanna
Opakowana, odmów!
UsuńPogoda słoneczna,bezwietrznie i bezchmurnie.
OdpowiedzUsuńHana,psy robią Ci papierowy dywan w sypialni, techniką wydzieranki?;)
Czy kalendarz bedzie miał tytuła?
np.Tuzin kotów i ich bon motów albo Koty i ich głupoty?
A tera serio siem zapytowywuję, czy będą dymki jak w komiksie.Bo np. spodobała mi się dykteryjka Gardenii, babcia trafnie oceniła możliwości czworonoga :Myslaleś,że będziesz latał?;))
Myślę, że monolog czy dialog zrobiłby fajną minihumoreskę.A owa cechuje się potoczystym językiem, z ochami,achami i ładunkiem emocji;))
Co o tem myślicie?
Hanna
Hana na pewno sie ucieszy z dodatkowej robotki, hrehrhr
UsuńOpakowana,czy napisałam,że spada to na Hanę?
UsuńHanna
Właśnie dymek zaoszczędzi pracy, bo uzupełnia rysunek w ten niuans,którego nie można narysować,tak myślę.
UsuńHanna
Hana szuka natchnienia a do 12 rysunków sporo tego natchnienia potrzeba, więc każda podpowiedź może ją natchnąć. Może ale nie musi, no i te rysunki które do tej pory robiła z reguły mają słowne dopiski :)
UsuńHanna, kalendarz nosi niezmienny tytuł "Biała Kura" (od białego kruka, hrehre) i tak zostanie, bo to nowa, świecka tradycja. Co do formuły, wszystkie pomysły mile widziane, wszyściuteńkie, ponieważ są inspirujące. Nic nie jest zamknięte, koncepcja ogólna jest, ale Wasze wizje, pomysły, rymowanki, skrzętnie zbieram, choćby najbardziej odjechane. Np. Orki pomysł jest gotowy, "tylko" rysować. Tak więc hulaj Kura, piekło to bzdura!
UsuńMasz racje Hanna. trza jej tylko gowe pomysly dawac. ji juz!
UsuńHanno,jeżeli karendarz miałby w tytule"koty"to bym się ciężko i na śmierć,obraziła,nawet a może jeszcze bardziej kiedy Hana by narysowała jak wrona ciągnie za ogon moją owczarkę niemiecką:(
UsuńMoja historyjka zwierzeca...
OdpowiedzUsuńMie3szkalismy w Caracas na slepej uliczce z siedmioma domkami, w kazdym mlode malzenstwo i kazde z dziecmi w podobnym wieku. W jednym z nich bylo dwoch chlopcow..Jose i Miguel, chcieli bardzo miec pieska, wiec dostali. Byl to przesliczny cocker spaniel o zlotej lsniacej siersci. Szybko okazalo sie ,ze dzieci byly bardzo uczulone na siersc, nie bylo mowy by ten cocker w ich domu przebywal. Nazwali ja, bo byla to suczka, od inicialow chlopcow Jomi (czyt. homi). Wiec rodzice a nasi sasiedzi upatrzyli sobie nas jako nowa rodzine dla Jomi. Moje dziewczynki az piszczaly z radosci, zgodzilismy sie...pierwsza cieczka byla dla nas zaskoczeniem, przed plotkiem gromadzily sie cale stada psow ulicznych i nie tylko ulicznych. Szcxegolnie agresywny byl pies sasiada, wypisz wymaluj, Kudelek Graszki, tylko caly czarny i nie fryzowany, wiec bardzo skudlaczony. Przeciskal sie przez sztechetki, napieral na okna, a okna w tym domku byly to tzw. okna macuto, takie jak zaluzje, szyby w postaci poziomych plytek, mozna bylo naprzec na nie i je ustawic w poziomie, w ten sposob robila sie wolna przestrzen ,jakies 15 cm miedzy nimi...wiec ow piesek robil to po mistrzowsku. Ale raz musielismy wybyc z domu na caly dzien, wiec Jomi zostala zamknieta w domu, w kuchni, gdzie okno bylo wysoko, okna jadalni skad do kuchni sie przechodzilo moj maz zablokowal, przejscie miedzy jadalnia i kuchnia zastalo zastawione jakimis starymi drzwiami...spokojnie pojechalismy w odwiedziny. Wieczorem wracamy a w domu Sodoma i Gomora...w oknie zaluzjowym w jadalni brakowalo dwoch szybek, potluczone lezalo na podlodze, drzwi zastawiajace przejscie do kuchni tez lezaly na podlodze, kuchenne okno, wysokie, bylo sforsowane, cala kuchnia byla zalana woda! przy oknie byla poleczka z naczyniami ozdobnymi, onez byly potluczone i tez walaly sie na posadzce...Jomi sobie spokojnie lezala pod stolem jadalnianym?????na werandzie przed domem poniewieral sie waz gumowy....ciekawa jestem, czy ktos by wymyslil co sie tam dzialo?
Otoz? Benji, czyli kudelek sasiadki, naparl swoim zwyczajem na szybki, ale sie nie otworzyly bo maz zablokowal dobrze, naparl jeszcze mocnej i je wybil...wszedl do jadalni, ale tam bylo dojscie do ukochanej zatarasowane drzwiami, naparl na drzwi i one padly tez, juz byl w kuchni, kiedy sasiadka slyszac halas zorientowala sie co sie dzieje, weszla na werande i jedyne co jej przyszlo do glowy to zlapac za waz gumowy i otworzyc kurek, sforsowala to okno kuchenne i lala woda na swego psa, przy okazji zahaczyla o poleczke i strącila naczynia...psa zdolala struga wody naprowadzic z powrotem do jadalnego okna i schwytac...zamknela go w swoim domu i zalatwione...a my, no cóż o malo nie dostalismy zawalu!
Hana zdaje sobie sprawe, ze to trudna jest sytuacja by ja zilustorwac...ale podaje ja...
Bozszsz!!! Opakowana, chyba moja jeszcze dluzsza...mam jeszcze jedna historyje ze szczurami pod hamakami w nocy na sawannie rowniny wenezuelskiej zwanej Apure...i o malpeczce , ktora tez sforsowala wyzej wymienione okna macuto, ale w sypialni dziewczynek i sobie siedziala na ich biureczku patrzac na nas z przekrecona kokieteryjnie glowka kiedy wrocilismy ze szkoly. Nie bylo sposobu by ja uspokoic, latala za nami i wkladala do jedzenia swoje lapki, nawet do goracego oleju, gdzie smazylam warzywne banany.
UsuńGrażyna historia zawałowa jak nic!!!
UsuńNasz malutki Darek był taki supersamiec, ileż on się nalatał za suczkami i zapachami, latawcem powinien zostać ;)
Grażyna, Twoja love story przebija wszystko! Biedny Benji, biedna Jomi...
UsuńSytuacja jest tak gęsta od wydarzeń, że aż mi się w głowie pokotłociło. Kłębowisko widzę! Tu ogon wystaje, tam łapa, graty lecą, woda się leje:)))
Przypomniało mi się.
UsuńW rodzinnych stronach mojej mamy na takiego napalonego psa mówili że cieko, cieka, na faceta "kobieciarza" tyż mówili że cieko. Zresztą na dziewczynę chyba też, dokładnie już nie pamiętam. Tak se myślę, że określenie wzięło się od cieczki.
Z Benji mielismy ciagle problemy, cos ciagle kombinowal, i nie bylo dla niego przeszkod...tylko nasze pelne przekonanie, ze sasiedzkie stosunki sa ponad wszystko wstrzymywalo nas od klotni ..w Wenezueli jezeli chodzi o zwierzeta panoszy sie opinia, ze samiec wszystko moze a wlasciciele samiczek maja za zadanie pilnowac cnot swoich maskotek...a my zawsze mielismy suki, bo to one sa wyrzucane na ulice, wlasnie z tych powodow, nam sie trafialy tylko suczki i kocice, zabieralismy je do domu i juz.
UsuńMieliśmy jedną jedyną suczkę i ze względów jak u Grażynki więcej nie!
UsuńOna w cieczce robiła się całkiem bezwolna, płoty przeskakiwali kawalerowie,niektórzy okropnie zaniedbani.Z każdym romansowała i pozwalała wyjadać z miski;)
Jak w dowcipie:
Ja to mam powodzenie!
??Tak?
Każdy mi się podoba!
Hanna
Boszsz. Grazyna, gdyby sasiadka sie nie przyznala, to cala ta Sodomia i Gomoria bylaby jak nic na pieski. zawsze tak jest. tylko nikt by nie wymysli do czego byl im potrzebny waz gumowy....
UsuńMame moja miwlana wlasnoc foxterrierka Draga. No i raz jak miala cieczke, to sie okazalo, ze to ona, ta zdzira, urwala sie z ogrodu figlowac z kawalerami. a ska wiemy? Bo taki jeden zlosliwy sumsiad z wizawi nam powiedzial, jak z Mama i Ciocia Mira (juz wspominana pare razy tu w Kurniku, m.in. jako czarownice...) latalysmy po ulicy i nawolywalysmi piese. Sumsiad mowil, ze widzial nasza Drage jak truchciekiem leciala glowna ulica Olszewskiego (ruch kolowy, tramwaje i ogolny ruch) a za nia bardzo dlugi sznur psow roznej masciw, wielkosci i mowiac ogolnie dosc, rasy. a wygladala na bardzo zadowolona z siebie :P a psy wszystkie mialy ponoc obled w oczach i wywalone ozory. No to by sie zgadzalo. w zadna ciaze nie zaszla, co nas mocno zdziwilo, ale tez potem raz widzielismy ja w akcji jak splawila kawalera....to sie przestalismy dziwic.
Biedne suczki, dobrze że można wysterylizować.
Usuńto bylo w czasach, kiedy suczek sie nie sterylizowalo za czesto, a jak juz to najpierw koniecznie musiala miec dzieci. przynajmniej raz. a ze zwierz mial rodowod dlugosci pelnej rolki papierza tualetnego, to Maman czula sie pod obstrzalem i sie zgodzila....
UsuńPrzypomniała mi się historia opowiadana przez Mamę, bo ja byłam wówczas malutka. Moja siostra miała suczkę Muszkę i jak mój Tata wracał z drugiej zmiany to wszystkie okoliczne psy stały pod domem i nie chciały go przepuścić. Pewnego dnia wziął się na sposób i ukrył z dala dwie sztachety, jedną miał nisko, aby odsunąć psa, a drugą niby się zamachnął - psy uciekały. Mój Tata był bardzo zwierzolubny i nigdy by nie uderzył, ale chciał postraszyć. Muszka była wielkości Balusia, a wilczury się w niej kochały.
UsuńBezowa
No to z moją Pandą żaden piesso se nie poradzi.Kiedy ma cieczkę to bardzo chętnie szuka kontaktów z pciom przeciwną ale zawsze to wygląda tak:zabawa w łapki czyli mizianki.Piesso oczywiście do zadu.Panda robi siad,piesso próbuje dalej no to ona z zębami,piesso odskakuje a ona...pokrywa onego:)Oczywiście na takie zabawy ja pozwalam tylko ze znajomymi pieskami bo z reguły wtedy chodzimy"kanałami" a takie znajome pieski to sobie biegają po parku bez smyczy co mnie czasami doprowadza do szewskiej pasji,kiedy taki znajomy pies gdzieś nas dopadnie a ja muszę czekać na właściciela.Lata temu zaprzyjaźniłam się z panią,która miała howarda.Tak się złożyło,że nasze psy jakoś się wzajemnie tolerowały i mogłyśmy razem spacerować.Kiedy Panda miała cieczkę to oczywiście ja chodziłam inną trasą i ona inną.Któregoś razu na spacerze patrzę a z góry pędzi ze smyczą ów howard.No,se pomyślałam,że to może być kiepsko.Szybko przypięłam Pandę do ogrodzenia Teatru Letniego,odeszłam parę kroków,złapałam adoratora i przypięłam go dalej.Za paręnaście minut biegnie jego właścicielka/pani znacznie starsza odemnie/. Okazało się,że wiatr przywiał zapach i howard się jej wyrwał,gnając w znanym kierunku.Howard od kilku lat mieszka w domku z jej synem a ona codziennie rano do niego jeździ i wozi mu...zupki.Howardowi a nie synowi:)
UsuńOrko, bardzo ładna historia, zwłaszcza pointa!
Usuńpieeeekne!
UsuńBezowa - moj slubny, jak jestesmy w daczy, to chodzi na dlugie spacery (ja wlasciwie z nim nie chodze na nie, bo on ma tendencje do gonienia...) i zaczepiaja go rozne wsiowe kundle. i on sie troche boi...chodzil z taka specjalna laseczka. specja;na , bo z sekatego troche drewna, z glowka, obtarta niezle. No i sie dowiedzialam, ze to laseczka sztygara w kopalni. on szedl przodkiem i walil ta laga w sufit chodnika. sprawdzal czy sie zawali czy nie. no i slubny z ta historyczna laga chodzil udajac przed ludzmi, ze z nia chodzi, a on mial ja jako ewentualna bron. ja sie obrazilam, bo mam taka historyczna rzecz i z regionu, w ktorym mieszkamy (dodam, ze mam w mojej mikrokolekcji laseczke chyba z bambusa, wugina sie niezle a jest to laseczka...szkolna, z czasow, kiedy dzieci bili. laseczki te wystepuja rowniez w filmach dla doroslych, gdzie sa calkiem stare panie z mundurkach szkolnych i dorysowanych piegach. I Charlie Chaplin taka mial. Ale nie TA. I naonczas slubny kupil taki dynsksik, ktory piszczy z czestotliwoscia, ktorej psy nie lubia i uciekaja. ludzie nie slysza. I jest spokoj a ja mam nazad laseczke.
UsuńOpakowana, niezła historyjka, tylko jak to narysować?
Usuńnei da sie....
UsuńHana mam takiego pomysła jeszcze, tylko nie wiem czy to ułatwi, czy utrudni.
OdpowiedzUsuńZrób rysunek roboczy taki jakiś szkic i daj do oglądu i niech kurietty wymyślają jakieś dygresje.
A tak w ogóle to dzień dobry, piękna jesień u nas, jak to jesienią noce zimne jak ciort.
Popieram,Mario.
UsuńHanna
a ja wole niespodziewajke.
UsuńSama nie mam jeszcze jasności co zrobimy i jak. Będę się konsultować na walnych posiedzeniach.
UsuńHana, jak milo zobaczyc kurki ....zwierzyna szczesliwa, a oto przeciez chodzi.
OdpowiedzUsuńMagda z Plewisk
Magda♥
UsuńNarozrabiały szkodniki? Kiebe-kiebe? Ale jakieś kopie zostały? Ja tam Ci daję wolnom rękę, wybieraj jak chcesz, albo, jak Ci wygodnie, albo od najmniejszego zwierza do najwiekszego, albo odwrotnie:)
OdpowiedzUsuńMnemo, tylko poczytały, spoko. Tekst właściwy już dawno poszedł gdzie trzeba, poczytały sobie kopię roboczą i naniosły poprawki, ale za pózno:)))
OdpowiedzUsuńDecyduj sama, bez przesady - ufamy Ci!!;))
OdpowiedzUsuńTyraj sama - ufamy Ci ;)))
UsuńBardzo śmieszne...
UsuńTakie właśnie miało być. :)
UsuńHrehrehrehre, zaraz umarnę ze śmiechu:)))))))))
UsuńTo miłe, że Cię rozbawiłam, ale nie przesadzaj. ;)
UsuńNo i umarnęłam.
UsuńWitajcie w piękne popołudnie.
OdpowiedzUsuńJa osobiście też wolę niespodziewajkę. Gdybym umiała, to bym pomogła.
Bezowa
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitajcie Kurki. Zaczęłam pisać o złotej godzinie, kot wlazł na klawiaturę i się porobiło. Musiałam usunąć komentarz.
OdpowiedzUsuńPomysły sypią sie obficie, dramaturgii przybywa, tylko jak to ująć w... rysunek? Opowięć Grażyny za cały komiks starczy.
Miłego wieczoru.
Stosunkowo niedawno jestem czytelniczką, więc przeczytałam wszystkie psie historyjki. Wzruszające, na smutno i radośnie. Przedni pomysł!
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.
P.S. Sama mam psa ze schroniska( wszystkie poprzednie też były przygarnięte). Pozdrawiam psiarzy i kociarzy! I koniarzy. I w ogóle wielbicieli wszelkiego stworzenia.
Tamaryszku, Twój pies nie rozrabia? Skup się i ślij!
OdpowiedzUsuńDobranoc Kurki,
OdpowiedzUsuńposłuchajcie sobie na noc romantycznej melodii i powspominajcie lato;)Pomysły przyjdą,spoko.
https://www.youtube.com/watch?v=MsiqQ681iSw
https://www.youtube.com/watch?v=QALRgeSoZRs
Hanna
Z przyjemnością posłuchałam.
UsuńCudne psiury......bernardyn ??
OdpowiedzUsuńJaga, nie, bernardyn to nie jest na pewno. Nie wiem, bo to znajdka. Pasuje do wzorca rasy "moskiewski pies stróżujący" co jest mieszanką bernardyna, kaukaza i gończego rosyjskiego. Sądząc ze zdjęć - wypisz-wymaluj moskal:)
UsuńLeń jestem, więc przez kilka dni nie wybierałam kurom jajek z kurnika. Kiedy więc je w końcu wybrałam, to zebrał się prawie cały kosz, około 30. Niosę ci ja ten kosz do domu, a tu mąż pilnie woła. Postawiłam go więc (kosz z jajcami, nie męża) na ławie na ganku i poszłam sobie. A że urwanie głowy było, to o jajkach zapomniałam. wieczorkiem mąż pyta, po co ten kosz tak sobie stoi, to mu mówię, żeby przełożył jajka do spiżarni, a on na to:"Jakie jajka?" Lecę patrzeć, a tam jedno jedyne jajuszko smętnie sobie leży, poza tym ani śladu. Czysto, sucho i pusto. Tylko Luna coś podejrzanie się oblizuje i coś jakby skorupki kawałek pod brodą przyklejony ma... Wywlokła wszystkie jaja delikatnie, zeżarła dyskretnie, chyłkiem i milczkiem. Jedynie kilka odłamków skorupek zostało. Obawiałam się, że się rozchoruje, ale nic jej nie było. Tylko przez dwa dni obrzydliwie śmierdzące bąki puszczała.
OdpowiedzUsuńOszczędziła Wam przekładania jajec:)))
Usuńhrehrhrherherherher
UsuńHana,
OdpowiedzUsuńa nie ma żadnej historii o kotach i rybce albo ptaszku jak w filmie lady i tramp?
https://www.youtube.com/watch?v=2BDUnGbhyWQ
a tu kolacja przy świacach lady i trampa;)
https://www.youtube.com/watch?v=RzW4PH68KG4
Hanna
Uwielbiałam ten film, a potem moje dzieci.
UsuńMam jeszcze historyjkę o chomiku, ale taka zwyczajna.
Ja też, nawet jamniczka się nazywała Lady;))
UsuńA co o chomiku?
Hanna
Był wytresowany. Zbiorę się i opiszę.
UsuńMoje dziecko chciało bardzo mieć zwierzątko, więc na początek dostało chomika. Na imę miał Dreptuś i na słowa "Dreptuś prosi" ładnie prosił głosem zeby go wyjąć z klatki na wieczorną przebieżkę. Gonił wokól pokoju pod meblami, przy samej ścianie, tak koło godziny. Jak miał dosyć wspinał się na kolana. Z czasem zaczął się przeciskać pod drzwiami (spłaszczał się jak naleśnik) i penetrować dalsze obszary mieszkania. Kiedyś wlazł na szafkę w kuchni, usłyszeliśmy brzęk, a on chciał zejść i przez niedomknięte drzwiczki wpadł do filiżanki.
UsuńPewnego dnia przyszedł kolega męża, akurat, kiedy chomik biegał. Mąż wyszedło do kuchni po herbatę, wraca, a na środku pokoju klęczy kolega i z przerażeniem patrzy pod szafę...myślał, że mamy myszy.
rehhrehre, dobre!Chomik we filiżance.Wyobrażam to sobie tak:filiżanka wielga w kształcie starodawnej wanny z uchem!,a we środku chlapiący się w kawie chomik;)A nad nim drapiąca się po głowie zdziwiona Ewa!Ale coś mało wczoraj nagdakałyście;)
UsuńZnów się zapowiada pogoda prima sort.Letem do lidla po buraczki,mam zamarynowaną perliczkę;)
Hanna
Też przypomniała mi się historyjka z chomikiem o imieniu Zośka, którą miały dzieci mojej siostry. Zośka została wypuszczona na podreptanie i zginęła w czeluściach mieszkania. Nie było jej cały dzień, wieczorem przyszliśmy z moim ślubnym w odwiedziny i on po jakimś czasie poszedł do łazienki i wychodząc pyta, czy może wytrzeć ręce w Zośkę. Uciekła do łazienki, po ręczniku wyspinała się i wpadła do wanny - nie mogła się wydostać bidulka. Została uratowana.
UsuńBezowa
Tako samo chomik mojego syna przepadł na spacerniaku,szukaliśmy go wszędzie z odsuwaniem mebli włącznie po długich poszukiwaniach odnalazł się na ...gorącym kaloryferze!! W samą porę,bo broda synka zaczęła niebezpiecznie drgać:(
UsuńChomikowi nic się nie stało nic sobie nie przypiek,a włożony do klatki od razu wskoczył na karuzel jakby mu wciąż było ...zimno?
Omamuniu, Gorzka, 30 jajek zeżarła i żyje??? Histoire excellente, nadaje się? Jak wygląda Luna? Typ - mniej więcej?
OdpowiedzUsuńCzystej rasy owczarek podhalański, piękna, duża i niestety - z dysplazją. Mistrzyni minek i zalizywania na śmierć.
UsuńMogę wysłać zdjęcie.
UsuńJest na tym filmiku z Mają w ogrodzie, tam wyżera nam jabłka na cydr.
UsuńGorzka, to mi wystarczy. To ona do Frodka podobna musi być.
UsuńMiało być nadaje się - bez znaku zapytania.
OdpowiedzUsuńMam zagwozdkę. Większość historii jest o piesach, a ja nie umiem rysować psów! Koty tak, ale pieski wychodzą mi podobne do wszystkiego tylko nie do siebie.
UsuńEwa2, poćwiczysz tydzień i Ci wyjdą jak talala;)
UsuńHanna
Ewa2, nie martw się, podzielimy się, jakby co.
UsuńA ja mam historię o profesorze, zupełnie nie na temat, ale mnie rozśmieszyła i zasmuciła jednocześnie, sama nie wiem co bardziej.
OdpowiedzUsuńRucianko, dawaj.
OdpowiedzUsuńZnajoma opowiedziała o wizycie u pewnego lekarza o tytule profesora.
UsuńPodała mu prześwietlenie, profesor podświetlił i długo studiował, mając przy tym nietęgą minę. Zaniepokoiło to znajomą, podeszła bliżej. Po chwili powiedziała- panie doktorze zazwyczaj głowę mam u góry.
Oesssu!
Usuń:-)))
Usuńo matku bosku...moze on byl profesorem w sredniej szkole...
UsuńDzieńdobrywieczór, ja co prawda nie mam w zanadrzu historyji żadnej, ale wpadłam się przywitać. Dawnom nie bywała w Kurniku, ale może kto jeszcze mię pamięta. W każdym razie dziękuję za to że czasem zaglądacie do mojego nowego dziecka blogowego (i sękju Hana za lineczka na bocznym paseczku :)
OdpowiedzUsuńAnnavilmo, pamiętamy, a jakże. Utkły mi we głowie Twoje wełny i biżutki zwłaszcza. Dzieżbym miała zapomnieć!
OdpowiedzUsuńTo teraz Ci utnie serek to fu, hrehrehre.
UsuńZaraz tam utnie... Zachęcić do tego fu chciałam...
UsuńUtknie- miało być, ale mi się k zjadło, bo mi smaka narobiłaś.
UsuńSweterki z tofu? Nowatorskie!
OdpowiedzUsuńU nas chyba znowu dzień się ładny zapowiada. Słońce z małymi chmurkami, dużo rosy na trawie , która to rosa dziś nie jest szronem. Cudnie wyglądają rośliny, drzewa, mgły i pajęczyny oraz zwierzęta.
Wczoraj staliśmy sobie za domem, z odległości około 5 metrów intensywnie obserwował nas gronostaj. Wyskakiwał z trawy, stawał słupka, wgapiał się w ludzi, znowu znikał, znowu wystawiał łepek, i tak przez co najmniej 10 minut. Może pracę doktorską pisze o zachowaniach grupowych homo sapiens, i potrzebne mu były obserwacje w terenie.
Gronostaja widziałam chyba dwa razy w życiu, fajnie masz, że tak możesz sobie obserwować przyrodę o poranku.
UsuńOmamuniu, gronostaj??? Chyba tylko na opasłej szyi jakiejś magnificencji widziałam!
UsuńAgniecha, na pewno nie miałaś aparatu:(
niezywego tylko widzialam pare razy :/
Usuńwow! chyba z tym doktoratem to masz racje, bo po co by sie tak gapil...
Do Hany - aparat? Nigdy nie jest pod ręką. Jeżeli chodzi o kołnierze, czy płaszcze z gronostaja, to rozumiem, czemu tych zwierzątek jest tak mało. Widziałam w TV płaszcz koronacyjny króla Holandii. Było to obszerne płaszczysko, a gronostaj mniejszy jest od niejednego szczura. Nie chciało mi się liczyć czarnych ogonków, ale na zdrowy rozum dla tego odzienia straciło życie setki gronostajów, miejmy nadzieję, że co najmniej w XIX wieku.
UsuńDzień wstał piękny, tylko o szóstej było zaledwie 5 stopni. Teraz jest 8 i ma być ładnie, chociaż słonko jeszcze trochę zamglone.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia zyczę Kurkom.
U nas chyba już po złotej polskiej:(
UsuńKorekta pogody, zapowiadało się, ale się rypło.
UsuńHana od Ciebie z zachodu ido chmury.
Hanna
Hanna, ode mnie iść nie mogo, bo ich tu nie ma od tygodnia! Nie poczuwam się!
UsuńU mnie,na zachodzie,sobie chmury siedzo,chyba od Niemców przyszły w nocy.
UsuńDobrze,żeś się przyznała,że z zachodu,Orko, bo już zwątpiłam.Hana coś kręci;)Do nas przyszły przed południem.
UsuńHanna
a u nas bylo pol dnia fajnie i w sumie cieplo, a kolo 2giej zrobilo sie zupelnie cieplo (samochod mowil, ze bylo 22 stopnie), do tego cieply wichur (znad Sahary moze...). nie narzekam :)
UsuńJak żyć? Jak tu żyć?
OdpowiedzUsuńDzisiaj nad ranem była Justyna z rodziną i poobgryzała mi wszystkie maliny, zostały tylko łodygi.
Był też i Bolek. Całe stado hasało po moim polu nad ranem. Kompost zryty doszczętnie, grządka z nawozem wywrócona do góry nogami. A jak sobie biegały po całym moim polu? tam i z powrotem jak na komendę.
Jak tu żyć w zgodzie z naturą no jak..
Alina, mniemam, że Justyna z rodziną to kozy, ale czy Twoje? Jeśli Twoje, udziel nagany, jeśli nie, szczel w doopę. Maliny odrosną, a resztę, no cóż, widły w dłoń!
OdpowiedzUsuńTo raczej na dziki mi wygląda:)
UsuńJustyna to piękna sarenka z rodziną. Przyprowadza ze soba dwie mniejsze chyba młode i dwie duże takie jak ona. ale zawsze ona przychodzi pierwsza a potem reszta. Zjadają jabłka pod drzewem no i teraz moje malinki. Nazbierałam im sporo siana żeby ich dokarmiać w zimie.
OdpowiedzUsuńCzasem zrobią trochę szkody ale jeszcze da się wytrzymać. sam widok takich zwierzątek jak chodzą mi koło domu, tak sobie spokojnie spacerują o świcie dwa metry od mojego okna w kuchni jest niesamowity. A dziki to tak pracują w moim kompoście że się do tego kompostu nie mogą wszystkie naraz zmieścić a ja patrzę na te przepychanki. no cóż i tak im wszystko wybaczę i zrobie na nowo.
Alina, to całkiem jak Stefan, który mi "wysiedział" tulipany!
UsuńWałeczek w twórczym szale nieodmiennie jest mą miłością. Widać, że podobnie jak mnie działania intelektualne go frustrują, a świetnie odnajduje się w pracy fizycznej :)))
OdpowiedzUsuńI ja przyjszłam się przywitać. Rano było słonecznie, ale już nadciągają chmurki, ale zapowiadali dwudniowe opady.
OdpowiedzUsuńAlbo mnie jakieś choróbsko nabiera, albo ta noc była bardzo zimna, bo terepało mnie i szukałam piżamy z długimi kalesonami, jak mówi Opakowana i nawet skarpetek.
No to na razie tyla.
Bezowa
Też już śpię ogacona w kalesony,bo kichanie mnie wzieno;)
UsuńHanna
a ja dalej wysuwam nogie spode piernata a i lufcik uchylony conieco, dzis bedzie mi wichur gwizdal. Niech se gwizdze.
UsuńJa już śpię. Też mi gwizdo.
UsuńCo się dzieje? dzie są Kury?
OdpowiedzUsuńBezowa
ja padalam na dziob straszliwie...najpierf mialam hute - terapie, co jest bardzo intensywne, w formie i tresci. potem sie skonczylo 10 minut po czasie, a ja go mialam troche malo. rozpedzilam rakiete po to, zeby zwolnic do zera p rawie - roboty drogowe, znak, ze jeden pas zamkniety za 200 metrow, to nie, malpy sie pchaly do samego konca, jakbym w Raszynie byla!!! wiec ten nasz pas posuwal sie do przodu powolej...dojechalam do drugiej huty - spitala z zapasem 10 minut czyli norma. Na zleceniu napisane "Nefrologia". cudem znalazlam miejsce darmowe na parking (akurat sie zaczynaly godziny nawiedzania pacjentow i wtedy ni mo dzie igly parkingowej wstawic. Pognalam do glownej recepcji, ktora jest na lewym koncu duzego szpitala prostokatnego dosc. Pytam o nefrologie, tam sie po sobie gapia i mowia - a bo ja wiem...moze w czesci przychodnianej (drugi koniec prostokata)...ale...ale! tu na dole jest dzial nerkowy (Renal Unit), to tam - winda w dol jedno pietro, w lewo, w prawo do konca korytarza i w lewo do konca korytarza. Tam pani paczy i mowi - ale kogo pacjetn ma widzien? Na zlosc napisane "pielegniarka"... no to szuka przez nazwisko pacjenta. Aaaaaa - NeUrologia. To tu, przez te drzwi, na dwor i po obrysie szpitala na drugi koniec budynku zasadniczego, przez parking , tam na lewo, ten stary budynek, gdzie administracja i stancje pielegniarek...Obeszlam szpital, dolecialam do tego budynku, wlatam do recepcji, ledwo wyduszam z siebie - ne...uro...logia... Aaa - to nie tu, to kawalek dalej, w tym budynku. wiem, ktory budynek, lece, peirwsze drzwi "Neurologia". pod spodem "wchodzic przez glowne wejcie". lece dalej. na tablicy co gdzie jest nie ma neurologii, jest psychologia na 4 paietrze, jade winda, recepcjonistka mowi - aaa, znam nazwisko pacjenta. Ja tez, ja tu pacjentowi tlumacze czesto, ale ja chce neurologii...baba stoi i sie gapi na mnie ..i pyta (jak bum cyk cyk) czy mam do nich numer telefonu...JAK na nia popatrzylam to sama sobie znalalzla. dzwoni i mowi do mnie - to jest w takim starym budynku, tam jest administracja i tam na 1 pietro trzeba. lece winda nazad, lece przez pol parkingu nazad do starego budynku, wpadam i lypiac malo przyjaznie wysyczalam (zadyszka mi w tym pomogla) - to JEST tutaj. na 1. pietrze. na to baba patrzy na mnie nagannie i mowi tez nagannie i jak do idioty - neuroFIZJOLOGIA - TRZEBA BYLO MOWIC....wszystko mi opadlo, odwrocilam sie i mamroczac roznosci pognalam na miejsce. Po skonczeniu zlecenia do samochodu mialam mniej niz 5 minut dojscia bo byl blizej zlecenia niz na samym poczatku sie wydawalo. Te galopki w sumie zajely mi 35 minut!! jak dojechalam dodom to juz kopyta odmowily wspolpracy, do tego jechalam nie swoim samochodem i nie mialam butelki z woda a jak widac z opisu - i czasu by zanabyc picie i czulam sie wyzuta z zywotnych sil. chyba dochodze do siebie, ale juz prawie pora spac, bo jutro z rana inna huta czeka, cos 40km od domu.
UsuńDziewczyno, zadyszki dostałam od samego czytania. Żebym jeszcze od tego schudła.
UsuńNieźle Cię pogoniło, ważne że sobie poradziłaś.
Ja kiedyś zabłądziłam w szpitalu.
Ewa2 już wszelkie rekordy świata bije nasz szpital połączony z kilku wysokich budynków. Jak jedziesz do góry na różne oddziały, to pal licho, ale na oddziały na poziomie minus 1, czy minus 2, to jest zupełna kołomyja. Moja siostra leży na rehabilitacji /na tym minusowym poziomie/ i często tam bywałam i bywam i zawsze mam kłopoty z trafieniem, bo chyba oszczędzają na prądzie, czy co - strasznie tam ciemno i zupełnie inne rozmieszczenie. Kilka razy wylądowałam w kuchni szpitalnej. Nie raz miałam ochotę rysować sobie strzałki na ścianie.
UsuńJak 5 lat temu zjawiłam się ze skierowaniem, to tak latałam w poszukiwaniu Izby Przyjęć, jak Opakowana, a byłam z udarem - potem to mnie honorowo na wózek posadzili i windą zawieźli. Do góry to bez łaski bym sobie trafiła, bo nie wiedziałam co mi jest.
Bezowa
o cholera - z udarem i nikt sie nie zainteresowal????
Usuńa ten nasz szpital ma glowne wejscie szpitalne z jednego konca, na poziomie 0, przychodnie i ambulatoria etc, tez na poziomie 0 - na drugim koncu....ale te poziomy 0 nie sa na...jednym poziomie, bo szpital jest na gorce....duzo wesolosci jest jak kto nie wie....
Opakowana, na temat mój i mojej choroby można napisać książkę. Kto miał się zainteresować moim udarem, jak ja sama nie byłam zainteresowana i prawie tydzień z nim chodziłam do pracy. Dopiero jak zaczynałam mieć kłopoty z mową to poszłam do lekarza, jeszcze trzy dni siedziałam w domu i dopiero pojechałam do szpitala. Udało mi się, ale NIE BIERZCIE ZE MNIE PRZYKŁADU.
UsuńBezowa
Pewnie wszystkie rysują. Fajnie kalendarz będzie miał ze 30 stron - super.
OdpowiedzUsuńBezowa
Nie rysujo. Przysypiajo, pogoda się zmienia.
OdpowiedzUsuńSenna aura się zrobiła, chmury po południu były.
OdpowiedzUsuńHelou Kurencje, dobry wieczór.Gnaty bolo,bo znów trochę poskramiałam moje dzikie gumno.Zaraz pakuję się do łózka i tyle.
OdpowiedzUsuńHano,twoje pieski zawsze bardzo zajete:))))) Pomagają jak potrafia;))))
OdpowiedzUsuńDora, ja też chyba tak zrobię:)
OdpowiedzUsuńHej Kurencje! Cicho tu ostatnio, czyżby wszystkie zaginęły wraz z inspektorem Trentem? Bacha i Mika a gdzie Wy?
OdpowiedzUsuńTo ja tak dla pełnego relaksu mogę się pochwalić że w krótce przechodzę za urlop wypoczynkowy w wymiarze 70 dni :-)
Normalnie nie wiem gdzie tu się wybrać żeby tak solidnie wypocząć?;-)
Na Hula-Gula, CzeKo.
OdpowiedzUsuńHawaje albo, kontrastowo, Wyspy Owcze...
Usuńdzien dobry! Opakowana! przezylas? wlasnie przeczytalam Twoj opis maratonu szpitalnego i ledwom wstala a juz jestem zmeczona, na dodatek wczoraj nieopacznie ogladalam "Uwage" w Tvn o pewnej pani, ktora mieszka sama w jakims mieszkaniu w opuszczeniu trudnym sobie do wyobrazenia, wsrod odchodow wlasnych, robactwa i zawszenia...ze cala noc snila mi sie i jestem zdolowana..
OdpowiedzUsuńale ...niech bedzie dzien dobry!
o madonno...takie rzeczy na noc ogladac?
Usuńa ja zawsze skladam zazalenie w innym szpitalu, w Durham, ze NIGDY nie dostaje zlecenia tak, zbey przez wejscie glowne, pare krokow do windy, z windy i trzecie drzwi na prawo. Nienienienie, ja musze tez pbchodzic szpital dokola, w srodku , pppfffttttt.
No pewnie, że dzień dobry!
OdpowiedzUsuńWiatr ciepły zawiewał całą noc- bilans - jeden szerszeń złapany do odkurzacza, dwa leżą na wycieraczce na tarasie, jeszcze nie sprawdzałam, czy żywe, czy martwe.
Trawę trzeba skosić. Dynie zebrać. Kabaczki zebrać. Kopry włoskie zebrać. Trochę odchwaścić. Maliny zebrać, truskawki zebrać, truskawki przyciąć, maliny przyciąć. Chutney, który wykonał Latający Holender, do słoików zapakować. Cebulowe posadzić w końcu. Życie jest jakieś takie zapełnione.
Z tej listy zajec, Agniecha, to ja tylko mam do zrobienia ten punkt o cebulach do posadzenia ;)
Usuńtroche duzo masz. niby niektore nie takie praco i czasochlonne, ale to sie tak mowi.....
p.s. jaki chutney?
Agniecha, za dużo czasowników,wykasuj i zostaw jeden - leniuchowanie;)
UsuńHanna
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńChmury, ciepło 19 stopni.
Jak czytam u Agniechy co trzeba zrobić, to chyba jednak nie nadawałabym się do życia na wsi. Zbyt leniwa jestem.
Miłego dnia Kurki i powodzenia we wszelkich przedsięwzięciach.
a do latania dokola szpitali? hrehrhe
UsuńTeż dostałam zadyszki, stanowczo się starzeję i tracę kondycję.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJuz przemaszerowalam szybkim krokiem 4 km, cieplo jest zdecydowanie, a wczoraj musialam zakladac rekawiczki. Weekend zapowiada sie bardzo atrakcyjnie!
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kurki! Pięknie u nas, przyjemne 20 stopni i słońce. Lecę do miasta L. nabyć co trzeba drogą kupna. Dzisiaj Wielkie Odrobaczanie. Odkąd odkryłam leberkie (wątrobiankę) odrobaczanie piesków to czysta przyjemność dla wszystkich, hrehre! Łykajo, aż się kurzy! W wołowinie tak nie szło. Zwłaszcza z Frodo, bo wiecie - on musi łyknąć 1 tabletę na 10 kilo wagi, a waży ok. 50.
OdpowiedzUsuńDziedobry, ciepła noc ,słoneczny poranek, złota polska jesień. Miłego dnia Kurniku!
OdpowiedzUsuńO matko, biedny Frodzik,tyle piguł musi łyknąć!
Ostatnio odrobaczałam koty,też nie szło najciekawiej, przmycić w jedzeniu nie bardzo u nas idzie.
Rzeczywiście ciepło dziś,
OdpowiedzUsuńustroiłam się wew ciepły blezer po kolana i na dodatek we skarpetki wełniane co mi była Gardenia wydziergała,wróciłam spocona jak z plaży;)
Hanna
He he he, wypociłaś się za wszystkie czasy:))
UsuńAle wełna "oddycha" więc raczej ugotowanie Ci nie groziło:))
No, wypociłam,pot mi po plecach ciekł;)A wczoraj założyłam kusą kurteczkę i mi po nerach wiało.Zwariować z tą pogodą.
UsuńHanna
Ciepło,ciepło założyłam takiż sam ciepły blezer i spodnie,ze skarpetkami nie ryzykowałam i tak wróciłam spocona jak mysz (mysz się poci?)Poza tym tak jak Agniecha pozbierałam kabaczki i cukinie,oczyściłam selery i pory,zebrałam malinki i przycięłam krzaczki oraz plewię,sadzę,przesadzam,zmieniam miejsca,skosiłam trawę,do cięcia pozostały żywopłoty,ale to nie moja działka,cebulowe w trakcie sadzenia oraz pozytywnie zostało rozpatrzone moje podanie i w ciągu dwóch dni stanął murek!!Hurra,ale to nie koniec murków he,he...
OdpowiedzUsuńHana leć do tego miasta,wracaj i karczuj,robota będzie!
Ja lecę do swojej wykorzystując piękną pogodę.
Miłego i ciepłego dzionka Kurki♥
Witajcie. Widzę, że zostałam samiutka na swoim balkonowym gumienku, gdzie najpiękniejszym kwiatem jest wygrzewająca się w cudnym słoneczku Beza. Kwiaty mi dawno padły i mam ochotę kupić jutro wrzosy.
OdpowiedzUsuńPogoda przecudna, aby tak dalej, w październiku też sobie takowej życzę.
Mówi się trudno ja za Was poleniuchuję, a Wy pracujcie.
Ania Bezowa
Ciepło pozdrawiam. Słońce, lekki chłodny wiaterek, na niebie strzępiaste, delikatne chmurki - TO LUBIĘ.
OdpowiedzUsuńA jak na złośc musiałam siedzieć w mieszkaniu córki, bo zmieniają instalację elektryczną i ktoś musiał w domu być. Ona nie mogła bo trudno żeby mała oddychała pyłem.
Miłej reszty dnia.
Urwisy sa genialne :) Twoje prace sa super i uwazam ze spoko i na luzie dasz rade :D
OdpowiedzUsuńA jesli uznasz ze bylo by Ci milo ilustrowac w towarzystwie to daj znac :)
Jejku, Kjujewno, super!!! To jest nas już trzy! Możemy po prostu zilustrować każda 4 opowiastki!
OdpowiedzUsuńA teraz upraszam o przemieszczenie się na nowy wybieżek!
Super :) Chetnie sie przyloze, tylko co to nowy wybiezek? Wiesz, ja do neta zagladam w szkocka krate i dlatego czesto trace watek :( A najlepiej maila napisac z instrukcja obslugi na kjujewna@gmail.com
OdpowiedzUsuńKjujewno, wybieżek to mały wybieg. Na który wybiegają kury, kiedy stary wybieg zapcha się komentarzami w nadmiernej ilości. Znaczy się nowy post. Szybko nam idzie, od wczoraj są już dwa nowe wybiegi.
OdpowiedzUsuń