Inspektor B wszedł do garażu obok
domu pułkownika M. Zapalił światło i rozejrzał się po garażu.
Jak w większości garaży, bałagan panował tam niezły. Tym
niemniej od razu zauważył stojący w kącie rower. „A więc nie
kradzież...” - pomyślał. Wszyscy wiedzieli o tym rowerze, byłby
łakomym kąskiem dla złodzieja. Inspektor czuł w głowie lekki
mętlik, nie wiedział jak ugryźć tą sprawę. Czekał
niecierpliwie na wiadomość o bilingach telefonicznych pułkownika ,
to mogło wyjaśnić, kto do niego dzwonił. W tym momencie
zadzwoniła komórka inspektora. „No, nawet szybko sprawdzili!” -
przemknęło mu przez myśl. „Halo!” zawołał – Macie
bilingi??? Co?!!! Już jadę!!!!”
B wypadł z garażu i pognał do
zaparkowanego obok samochodu. Ruszył z wizgiem opon, niszcząc ciszę
sennego miasteczka.
Profesor X stanął jak wryty. Poczuł,
że nogi mu się uginają. „Co, to, kto...” wymamrotał.
„Miauuu!” - odpowiedział Odys. W słabym świetle sączącym
się z suteryny przerażony profesor zobaczył , że postać ma na
sobie sweterek z różowym słonikiem, który był poplamiony
zakrzepłą krwią... „ Panie U, panie U!!!” - krzyknął X i
dotknął głowy leżącego. była cała we krwi...
„Co robić, Boże, co robić???
Policja, pogotowie, może on jeszcze żyje???” Przypomniał sobie
nagle, że przecież był sanitariuszem w Powstaniu Warszawskim i
wiedział, jak sprawdzić, czy ktoś żyje czy nie. Przytknął palce
do tętnicy szyjnej pana U i wyczuł słabe tętno. „Żyje!!!” -
odetchnął z ulgą. W tym momencie zgasło światło w suterynie i
zapadła ciemność. Odys miauknął krótko i ostrzegawczo. Profesor
wyszarpnął z kieszeni telefon komórkowy. Nie był to przedmiot
pasujący do niego, tym niemniej uległ kiedyś namowom bratanka,
mieszkającego w Warszawie, który kupił mu go w prezencie,
tłumacząc, że będzie spokojniejszy, mając z X stały kontakt. W
telefonie wpisane było tylko pięć kontaktów, z których pierwszym
był telefon pogotowia. Profesor schował się za skrzynkami i drżącą
ręką wcisnął klawisz z jedynką. „Pogotowie??? - zawołał –
przyjeżdżajcie natychmiast, ciężko ranny człowiek na tyłach
„Babetki”!!! I policję zawiadomcie, ktoś go uderzył w głowę!!
Jak to kto mówi, ja, mówię, X!!!! Szybko na litość boską, ja tu
sam jestem, może ten napastnik jeszcze gdzieś tu jest...” W tym
momencie drzwi od suteryny uchyliły się ze skrzypnięciem i
zamajaczyła w nich jakaś postać. Profesorowi wydało się, że
trzymała coś w ręku... „O Boże, zabije mnie, tak jak U!!!!”
Ratunku!!!!” - wydawało mu się, że krzyczy, ale tylko cichy
szept wydobył się z zaschniętego gardła. Postać zamknęła za
sobą drzwi i ruszyła w stronę sterty skrzynek...
Nagle profesor usłyszał nadjeżdżający
z piskiem opon samochód. W jego stronę biegł już inspektor B.
Jeszcze nigdy w życiu X tak bardzo nie ucieszył się na jego widok.
„Tu jestem , tu!!! „ wołał .
„Inspektorze, tu jeszcze ktoś
jest!!! Niech pan uważa!!!”
„A pewnie, że jest, w końcu u
siebie jestem! „ - odezwał się burkliwy głos pani N, która
ukazała się zza stosu skrzynek, dzierżąc w dłoni masywny
mosiężny pogrzebacz. „Usłyszałam jakieś krzyki, to i wyszłam,
różni się tu schodzą...” - urwała nagle, zobaczywszy leżącego
na ziemi U. „ A temu co?” - zrobiła krok do przodu, jednak
inspektor ją zatrzymał. „Proszę nie podchodzić, zadepcze pani
ślady!”
„Ale co się stało??/” dopytywała
nerwowo pani N. „Ktoś mu dał nieźle w głowę.” stwierdził
inspektor. W tej chwili nadjechała na sygnale karetka. U został
błyskawicznie przewieziony do szpitala na Oddział Intensywnej
Terapii .Inspektor zaś zabrał się do przesłuchiwania profesora i
pani B.
„Jak pan się tu znalazł,
profesorze?” - zapytał B.
„Ja, no, tego, po żwirek szedłem, i
kot uciekł, i pobiegł tu, ja goniłem i ten człowiek tu leżał...”
- mówił nieco chaotycznie X.
„Zaraz, zaraz, jaki kot?? Odys?”
„No tak, jak wychodziłem to się
wymknął i spod sklepu poleciał tu...”
„A gdzie on jest?” rozejrzał się
B. - „Kici, kici!!!”
Przeciągłe „Miauuuuu...” dało się
słyszeć pod drzwiami suteryny.
„Gdzieś ty polazł, chodź mi tu
zaraz!” - zdenerwował się profesor. Kot jednak nie przestawał
miauczeć pod drzwiami.
„Głupie kocisko!!” - rzuciła
gniewnie pani N.
„Może nie takie głupie, zimno jest,
pewnie chce do ciepłego...” powiedział w zamyśleniu inspektor.
„Chodźmy wszyscy do środka, zagrzejemy się i spokojnie
porozmawiamy” - zaproponował.
Pani N nie wykazała specjalnego
entuzjazmu dla tej propozycji, ale zgodzić się musiała. Policji
się nie odmawia...
„To może głównym wejściem
pójdziemy, co się pan będzie po suterynach wycierał...”
powiedziała.
„Nie, nie – zaoponował B. - Kota
trzeba wziąć, a on tam siedzi...” - i ruszył do drzwi.
Pani N zamamrotała coś pod nosem, co
profesor zrozumiał jako „Co za p....lony kot, jeszcze mi tu jego
potrzeba...” Popatrzył na nią ze zdumieniem, bo jakkolwiek nigdy
uprzejma nie była, to jakoś słów nieparlamentarnych z jej ust nie
słyszał. „Hmmm, to określenie – nieparlamentarne – chyba
traci swoje znaczenie w dzisiejszych czasach... - pomyślał
melancholijnie.
Inspektor otworzył drzwi do suteryny,
a Odys natychmiast wpadł do środka.
Gdy inspektor przekręcił staromodny
wyłącznik przy drzwiach, w słabym, żółtawym świetle żarówki
zobaczył kota siedzącego koło pieca c.o. Na podłodze obok niego
leżały jakieś metalowe części.
„A co pani właściwie robiła w
suterynie?” zwrócił się inspektor do pani N.
„A, c.o. coś słabo ciągnęło to
poszłam sprawdzić...” powiedziała burkliwie pani N.
„Coś to ma pani pecha z tymi
piecami, najpierw piec do pieczenia, teraz ten...” - wtrącił się
pan X.
„A, tamten naprawiony, babeczki jutro
będą.” - zagadała pośpiesznie - „Już nie trzeba tego pana
fachowca, inspektorze.”
„Może jednak by się pani przydał,
na takich piecach on się też zna. Przerabiała go pani chyba nie
tak dawno, to palenisko rakietowe, prawda?”
„Tak, niby duże palenisko, a ciąg
słaby. To chodźmy już na górę, co tak tu będziemy stać...” -
rzuciła pospiesznie.
Wyszli na górę, do pustej sali
kawiarnianej. Profesor poczuł się dziwnie, jakby przeszkadzał
duchom tych, którzy przychodzili tu od lat, a teraz pomieszkiwali
gdzieś w innym świecie, spotykając się nocami na niewidzialnej
kawie z babeczkami. X wzdrygnął się. „Rzeczywiście chłodno
tu...” próbował się wytłumaczyć.
Usiedli przy jednym ze stolików.
Inspektor wyjął notes.
„Pani N, czy nic pani wcześniej nie
słyszała? Żadnych hałasów, krzyków, nic?” - zapytał.
„Nic, zajęta byłam z tym piecem.
Słyszałam tylko jakby jakieś stuknięcie koło śmietnika, ale nie
zwróciłam uwagi, bo tu często różne włóczęgi przychodzą, o,
jak ten U na przykład. Grzebią w śmieciach i szukają jakichś
resztek. Czasem wie pan, coś się przypali albo zeschnie, to
wyrzucam. Dawniej ich pędziłam, ale w końcu co mi tam, niech sobie
biorą, byle mi tylko nie sikali po podwórku...”
„No dobrze, o której było to
stuknięcie?” przerwał jej B.
„A bo ja wiem, z pół godziny
przedtem, zanim profesor krzyczał. Jak usłyszałam ten krzyk, to
wzięłam pogrzebacz i wyszłam, myślałam, że się biją między
sobą. No i wtedy pan przyjechał...”
„Taaaak, „ - powiedział inspektor
z zastanowieniem.
W tym momencie zadzwoniła komórka
inspektora B.
„Tak, tak. Słucham, co macie??
Rozumiem... Jesteście pewni???? Tak, oczywiście. Potrzebuję tu
jeszcze techników. A, i jak będziecie jechać to wstąpcie po
drodze po pana H, tego od pieców, powiedzcie, że ja proszę, żeby
tu z wami przyjechał. No, to czekam.”
„Ale inspektorze, nie trzeba, to nic
wielkiego...- zaczęła pani N.
„Pozwoli pani, że to już ja ocenię,
dobrze? - powiedział inspektor zdecydowanie. Jego sposób mówienia
się zmienił, nie był już dobrze znanym, spokojnym B, był
skupionym i pewnym swego inspektorem, prowadzącym śledztwo.
Profesor X popatrzył na niego z podziwem - „No, no już wiem,
dlaczego w tak młodym wieku jest już inspektorem... Nadaje się do
tej roboty...”
„Schodzimy do kotłowni, pani
przodem” - zakomenderował B.
„Aaale po co...” zaczęła nerwowo
N.
„Proszę nie dyskutować, tylko
schodzić. A po drodze może mi pani powie, po co pani dzwoniła do
pułkownika M w niedzielę?”
Pani N zbladła. „Ja, no , miałam mu
dać znać, czy jego zamówienie już zrealizowane...” zaczęła
niezręcznie.
„Jakie zamówienie? Pani N, niech
pani się nie pogrąża. Wiemy, że pułkownik wypłacił dużą
sumę pieniędzy z konta, czy pani go szantażowała?”
Pani N była już na dole schodów.
„Obróciła się gwałtownie - „Jakie szantażowała?! Co pan?!”
- krzyknęła.
„Proszę mi tu nie krzyczeć.” -
powiedział zimno B. „Schodzimy.”
Gdy zeszli do kotłowni, zobaczyli kota
siedzącego obok pieca i turlającego łapką jakieś metalowe części
leżące na podłodze.
„No i co, pani N, powie nam pani co
się stało, czy poczekamy na ekipę techniczną i pana H, żeby
zrobił przegląd paleniska w pani piecu?” zapytał inspektor.
N osunęła się na podłogę. „To
już chyba koniec...” - jęknęła cicho.
„Też mi się tak zdaje.” - odrzekł
inspektor.
„A tak niewiele brakowało, żeby się
udało... Ale k...wa, kto mógł wiedzieć, że ten przeklęty
pułkownik miał dwie tytanowe endoprotezy w kolanach i jedną w
biodrze???!!!” krzyknęła N. - „A niech pan spróbuje spalić
tytan w piecu...” - dodała z goryczą.
Profesor X stał kompletnie osłupiały.
Jego wzrok powędrował ku Odysowi, który turlał po podłodze coś
metalowego...
No nie wierzę, pierwsza Jestem?
OdpowiedzUsuńCoś zasnąć nie mogłam i dobrze zrobiłam.
OdpowiedzUsuńDrugam!
OdpowiedzUsuńNo ale będzie jeszcze coś dalej?
OdpowiedzUsuńOmamuniu! Protezy! Ale dlaczego go maupa szantażowała? I co to jest palenisko rakietowe? Z turbodopalaczem? Pytania się mnożą...
OdpowiedzUsuńPrzecie napisałam, że będzie Epilog!!! Nic nie uważają, nic!!!
UsuńW klasyce kryminalnej epilog byc musi! Wtedy wszyscy siadaja w kregu, a dzielny inspektor/detektyw rozwiewa wszystkie watpliwosci i roztlomacza zainteresowanym, co i jak. Bo nie ma zbrodni doskonalej. A przeciez gdyby pani N troche pomyslala, wygrzebalaby te endoprotezy z popiolu i wrzucola je do najblizszej rzeki, nie byloby sladu. Tylko czego wymagac od producentki babeczek? :)))
UsuńAcha, bo bym zapomniala! Mika, Ty sie marnujesz!!! Tkwi w Tobie potencjal Agathy. :)))
UsuńJak nie uważajo! Jak nie? Ale ile można napisać w epilogu???
UsuńUważają, uważają, np. to zauważyli, że pani N stała się na chwilę panią B:))) W zdaniu:
Usuń"Inspektor zaś zabrał się do przesłuchiwania profesora i pani B.".
No tak, szczegóły to zauważają, a zapowiedzi Epilogu to nie:))) Zaraz poprawię. Epilog, tak jak napisała Panterka, służy wyjaśnieniu wszystkiego przez inspektora przy nalewce porzeczkowej u pana X.
UsuńPanterka, bo ja Agatę uwielbiam...
też się załapałam na nocne czytanie :) Bacha, musi być dalej, musi nam Mika rozjaśnić w głowach i chociaż motywy zbrodni "zapodać" ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, Mika? Wiemy kto, ale nie wiemy DLACZEGO! W epilogu będzie chyba.
OdpowiedzUsuńa teraz spadam spać, bo jutro na 8:00 do biura trza dotrzeć, taki mus ;) dobranoc NocneKurki
OdpowiedzUsuńDobranoc Elajka, śpij dobrze!
UsuńNo. To można iść do wyrka i myśleć za co i dlaczego. A co komu biedny U zrobił?
OdpowiedzUsuńbiedny U coś widział! albo wiedział ;) ale magiczna moc kota nikogo nie dziwi, przecież to takie kocie! ;) no, już mnie nie ma, kolorowych snów wszystkim! (mnie wczoraj się śniło, że mi autko spod domu ukradli, mało "kolorowe" to było)
UsuńWidział, widział...
UsuńDobranoc Kury Wszelakie!
OdpowiedzUsuńŚpij dobrze i nie wstawaj o siódmej!!! Inne tu będą na dyżurze:))
UsuńTaka wyrywna to ja nie jestem!
UsuńJa też się załapałam na nocne czytanie. To nie jest zwykły kot, to Pan Kot, on wiedział. Bardzo fajnie się to czyta, tylko za szybko. Chciałabym jeszcze. Tymczasem idę spać, bo zarywam już drugą noc, a wstaję skoro świt.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy pozostałym nocnym Kurom-Czytaczkom.
Dobrej nocy. Pan Kot jest z tych, które WIEDZĄ:)))
UsuńOesu, te babeczki, z pieca, troche mi sie niedobrze zrobilo. Niby nie ten sam piec, ale jednak..brr.
OdpowiedzUsuńDzielny kot!
Kasia, przecież to inny piec!!!
UsuńInny, nie inny, a wiadomo ...ale baba ta sama od tych pieców ! Chyba ?
UsuńNu wlasnie. Sama zagniatala ciasto na babeczki?
UsuńTemi samemi ręcami!
UsuńAha, a jednak nie całkiem umarty trup :) I w dodatku pan U. :) Trochę mną trzącha na myśł, że gdzieś w jakiejś Babetce mogłabym kiedykolwiek babeczki zamówić !. ... a to się porobiło !
OdpowiedzUsuńMikuś, maila odbierz !
Co wy takie wrażliwe? Przecie to nie w tym piecu!
UsuńOdebrałam Ewuś, dzięki, napisze jutro.
Buziaki
Idę i ja na zasłużony odpoczynek:)) Dobrej nocy wszystkim, a Kalipso zapewne niebawem dzień dobry!
OdpowiedzUsuńDobranoc Mikuś, i Kurki, też już idę w piernaty .
UsuńTo ja dzień dobry napiszę:)
OdpowiedzUsuńDzień dobry!!! A to ci niespodzianka w środku nocy! Wiedziałam, że ta N jest podejrzana! Maupa jedna! Czekam już na epilog! A teraz idę spać. Co Wy robicie, że nie zasypiacie wieczorem i śpicie w nocy jak ludzie?
OdpowiedzUsuńDzień rencisty mniej wyczerpujący jest ,niż matki trzech małych córeczek , Kalipso :)))) Dobrze pamiętam ,są trzy ?
UsuńKalipso, miałaś przerwę w spaniu, czy dopiero spać zaczynasz?
UsuńJeszcze tylko z pięć lat Kalipso - i będą zasypiały same. Potem znów nie, ale to już nie będzie Twoje zmartwienie, hrehrehre...
Wiesz co z tym spaniem to jakoś u mnie średnio ostatnio, co godzinę się budzę...
UsuńA ty przecież masz taką masę obowiązków, że ci dnia nie starcza...
Maria, są trzy:)))
UsuńDziewczyny, to pocieszające, że jeszcze tylko pięć lat:))) One dzisiaj i wczoraj w domu sa, bo trochę zasmarkane. Nie mogą wyjść, to je energia rozpiera, a mnie teraz wyjątkowo chce się spać. Mogłabym spać w każdym miejscu i w każdej pozycji. Chyba zamieniam się w niedżwiedzia...
Mika, to pisz o panu X! Chociaż wiem, że takie budzenie się jest strasznie męczące... Ty też masz swoje problemy i obowiązki. Mam nadzieję, że to minie i obie pośpimy normalnie:)
A jutro wczesnym świtem, jeszcze w ciemnościach jadę na doszkalanie w innym mieście, które skończy się egzaminem, też jutro. Mąż wraca w nocy. Czarno widzę ten egzamin, ale co będzie, to będzie:)
Co ty, ty byś miała nie zdać??? Toby się chyba świat skończył... W zimie zawsze człowiek trochę ospały jest...
UsuńDzięki, Mika:)))
UsuńBędziemy kurzym zwyczajem trzymać pazureiry za Ciebie i zdasz gdacząco :)
Usuńi piejonco ! Zdasz !
UsuńNo wlasnie! Co za jakies tam wonty, z enie zdasz, etam, takie gadanie i jusz!!
UsuńSpoznnialska...do kitu z tym wynalazkiem, ze czlowiek wychodzi z domu o 7.30 rano a wraca o 6 wieczorem....za stara sie robie na takie jakies...
Eeeee tam Kalipso, magisterkę broniłam na kacu okropnym, bo zbyt dużo wina wypiłam na wernisażu poprzedniego wieczora i zdałam..... na 4:)) A Ty zdasz celująco, strach ma wielkie oczy, zapomniałaś? Trza iść na żywioł:)))
UsuńNo Mika, ciary mi poszły po kręgosłupie od tego Odysa, co turlał po podłodze coś metalowego - dobre, dobre:)
OdpowiedzUsuńBazylia, zanim doczytałam, stawiałam na zemby:)
UsuńByłoby za prosto z zembami:) A tytanowe endoprotezy, toż trzeba mieć wyobraźnię...
UsuńJa też nie podejrzewałam N., ale wolę być zaskoczona:)
Bazylia, a gdyby miał wodę w kolanach, to nie spaliłby się:)
UsuńBazylia, to nie wyobraźnia, to przetworzona rzeczywistość... Moja własna osobista:)))
UsuńHmmm, mnie tylko interesuje, jak ktos z tytanowymi wstawkami życzy sobie być skremowany po śmierci, to co potem, rodzinie na pamiątkę oddają?
UsuńHana, a cukier w kostkach? Karmelek by się zrobił w sam raz do babeczek:) boszzz, co ja plote...
Bazylia, pleciesz całkiem logicznie i do rzeczy. Ja myślę, że niepalne wstawki podlegają recyclingowi.
UsuńJuż wiem, NFZ dał pani N. termin na wstawienie endoprotez za 17 lat, z powodu ich braku ,i pani N. nie zdzierżyła, bo babeczki, kawiarnia, interes ma się kręcić. A że wiedziała, kto jest posiadaczem, i że będzie mogła tym samym przyśpieszyć operację to się złakomiła na te endoprotezy i utłukła nieboraka. a pan U. wyczaił metal kororowy, chciał wziuńść na skup, a ta go łup w czaszkę. Tylko nie przewidziała, że koty som mondre i nie da się ich przechytrzyć !
Usuńewa .
Też się nad tym zastanawiałam... Hana, też jestem za recyklingiem, przynajmniej na coś się jeszcze człowiek potem przyda...
UsuńNo pięknie Ewuś to wykoncypowałaś, ale to nie do końca tak było:)))
UsuńBardzo mi sie podoba rozumowanie Ewy, nic sie przez to nie zmarnuje :P ale rownie dobrze mogla wyjsc za maz za byle jakiego co jedzie do UK i przyjechac tu te biedra etc robic, tu szybciej i nie trzeba ofiar do pieca wrzucac.
UsuńMika jestes niesamowita! Od razu pani N. byla podejrzana, a to sie nawyrabialo. I kto bedzie piekl buleczki - czekam na epilog.
OdpowiedzUsuńOj bedzie sie dzialo, bedzie.
Milego dnia Kurki:)
Ja tam myślałam, że pani N to taka szorstkość o anielskiej duszy... No ładnie można się pomylić...
UsuńHa, to jednak udało mi się was zmylić!
UsuńJa będę piec bułeczki:) (I w tym momencie K zaśmiała się demonicznie)
UsuńNo, no, no, napisz u siebie horrorek o pani K:)))
UsuńDziędobry ! To po babeczce do porannej kawki :)
OdpowiedzUsuńZłośnica:)
UsuńSmacznego!
UsuńOby w babeczce nie było tytanowej wkładki...
UsuńA ja zaraz kolejną kawkę popełnię, bez babeczki, ale z placuszkiem:)
No dzie złośnica, zez serca szczerego babeczkom częstuję ! Własnoręcznie zrobionom... hrehrehrehre
UsuńEwa, to Ty? Narobiłaś ochoty tą babeczkom:)
UsuńOchoty na babeczki, że tak sprecyzuję:)
UsuńJa, tylko nie ze swego kompa :) Upiecz, i poczęstuj ! ... tylko przy okazji nie zrób nic nikomu !
Usuńewa .
U mnie piec za mały:)
UsuńKolejna złośnica:)
UsuńDzień dobry Kury!
OdpowiedzUsuńCo to za koniec, kiedy nic nie wyjaśnione! Ten epilog wcale nie będzie krótki.
Poranna kawa z panem X została wypita więc już mogę iść się odziać i na dwór/pole coś porobić w obejściu.
Dzien, Agniecha:)
UsuńTy, masz racje! Epilog, to bedzie dopiero wstep do dalszej opowiesci. Mika! Bierz sie do roboty, bo Cie zagdaczemy, hrehrehre .
Zima dluga, pisz Mikus, pisz, dalsze losy " Szarego dnia Pana X "
Mika, niech to przynajmniej szary tydzień będzie, że o miesiącu nie wspomnę...
UsuńDzień to dzień. I tak epilog nastąpi u profesora po północy...
UsuńAtaner nie mogie, muszę się oddać skróconym przygotowaniom świąteczno-szpitalnym bo 16 do Krakowa do szpitala się mam udać.
Mika, w szpitalu nudy, dyktafon w komórce jest, będziesz miała zajęcie.
UsuńMikus, wspolczuje Ci tych szpitalnych dolegliwosci, ale jak mus to mus. Zdrowie najwazniejsze - trzym sie :)
Usuńchcialam tylko napisac, ze jak obiecywalam - trzymię kciuki szpitalne juz. i pluje obficie przez lewe ramie.
Usuńnie mam co robic juz tyle dzien dobrow bylo, co robi kryminal Miki. Kury nie spiom! juz przeczytalam z wypiekami na twarzy a wypieki babeczkowe ajajajaj! chyba dzisiaj nie pojde na sokawke z tymi smakolykami...
OdpowiedzUsuńno to teraz trzeba sie zastanowic co wiedzial pan X, jak rozowy slonik U sie przebudzi to co powie, pewnie poszedl podjadac i zobaczyl endoprotezy ale dlaczego tam wrocil? musze sie przyznac, ze najbardziej spodobal mi sie ten pomysl z protezami turlajacymi sie po podlodze. Brawo Mika!!! genialny pomysl. Epilog bedzie kiedy?
Grazyna! Tobie juz jest przypisane w Kurniku Dzien Dobry, i nikt ci tego nie ukradnie:)
UsuńMy to jeszcze te nocne Marki w poduchach i piernatach.
A tak na marginesie zaczelam uczyc sie hiszpanskiego, o la boga! Te alla. ejja , juz jestem zakrecona.
Hiszpanski jest latwy, el espanol es facil. moge Ci pisac w tym jezyku, te puedo escribir en este idioma. w Stanach Zjednoczonych to drugi jezyk wiec warto sie go uczyc!
UsuńBuenos dias nie dam sobie tak latwo odebrac....
Haha,ha... latwy. Powiedziala P. G. ( hihihi) ktora zna ten jezyk juz od podszewki.
UsuńBuenos dias , a teraz po polskiemu ( siniora Grazyna) - Milego dnia:)
W USA, owszem to drugi jezyk, ale ja sie ucze bo chce jeszcze troszke swiata zobaczyc i zwiatac do drugiej Ameryki:, i trzeba sie jakos dogadac:)))
Para ti buena noche....tak tak w Ameryce Poludniowej lepiej mowic po hiszpansku. ja po przyjezdzie do wenezueli rzucilam sie w gwar uliczny i zaczelam mowic rekami, uszami mimika i tak sie nauczylam, A ty masz w kolo mnostwo pewnie ludzi mowiacych tym jezykiem.
UsuńJeszcze nie wiem o co chodzi, ale domyslam sie , ze zyczysz mi milych snow - dzieki.
UsuńPoki co ucze sie alfabetu po ichniemu, hihi - smiesznie brzmi:)
Milej nocy! rzuc sie w wir zycia hiszpanskiej spolecznosci...co tam alfabet! tylko trzeba poznac te litery ktore inaczej sie wymawia...ll, ch, j,
UsuńOoo, to może by na blogach "korepetycje" urządzić z tego, z czego każda z nas jest dobra:))))
UsuńArte, bardzo dobra myśl!
UsuńTeż mi się podoba:)
UsuńJa już się trochę uczę. Czasem Was tłumaczę, korzystając z uprzejmości wujka Gugla:)))
Usuńa ja sie na tutejszych studiach uczylam hiszpanskiego, ale tu to nauke jezykow obcych traktuja dziwnie, bo strasznie po-wo-li to idzie...chyba po francuskim na studiach w ojczyznie wiecej pamietam z tego francuskiego niz nowszego espanol'a....
UsuńBoszsz Grażyna, może Ty mnie go nauczysz??? Zbierzemy się Kury w kupkę i Grażyna nam będzie dawać lekcje??? Si??
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńNo i wydało się ,od początku pani N była podejrzana.Może byli z zmowie z U .No a Odys wszystko widział i wiedział!
Dobry i słoneczny u mnie. Odys wszechwiedzący... Jak to koty, zwłaszcza rude.
UsuńBonjour,
OdpowiedzUsuńprzed nami kolejny szary dzien, jak u pana X;)
Kasiu, tutaj tez szaro....ale buen dia!
UsuńNo Kasia ,u nas mogłoby sie obejść bez sensacji i trupów ,uważam że szary dzień lepszy ,od takich atrakcji ;))))
UsuńMario, mój szary dzień nabrał kolorów, po przeczytaniu Szarego dnia pana X ;)
UsuńCieszę się,viki, że ci dzień ubarwiłam:)))
UsuńCiekawa jestem jakie wnioski wysnuje Inspektor B, - Mikus, czekamy kolejna odslone.
OdpowiedzUsuńMika!!!zajrzalam do kamery zakopianskiej i Ty masz sloneczny, piekny dzien....szczesciara!
OdpowiedzUsuńNo, pięknie jest!!!
UsuńO Bozszsz! chce takich widokow doswiadczyc!
UsuńJuż niedługo...
UsuńJak by te endoprotezy były z platyny ,to mogłaby je sprzedać ,a tak pecha miała "bidulka " ;)))
OdpowiedzUsuńPan M sporo musiał mieć na sumieniu skoro ,było go czym szantarzować :))))
Bardzo mi się podoba ta "zniszczona cisza " bardzo obrazowo :))))
Czekamy na epilog :)))))
Marija, tytan też chyba nie od macochy?
UsuńMarija, zrobiłabyś z tytanu coś ładnego!
UsuńO, Marija z tych endoprotez zrobiłaby całą instalację i rzeźbę plenerową!
UsuńTo aż tyle ich miał?
UsuńMika, Ty szykuj jakiś wybieg, bo 200 komentów zaraz penknie i gdzie będziem snuć domysły?
Przekleimy.
UsuńMożna na ładne broszki przetopić...
UsuńTeż.
UsuńMika, ale dałas czadu
OdpowiedzUsuńa mnie zastanawia z czego te babeczki były robione ??? ;PPP
dobrze, że ja na ogół ich nie jadam, bo jakoś by mi chyba nie wejszły ;))))
oraz miłego dnia Kurki :)
Viki, no jak to z czego? Z mąki i popiołu:)
UsuńGupiaaaa...
UsuńHrehrehrehre, no co???
UsuńCzytałam kiedyś artykuł o babce, co ludzi mordowała i ciastka z nich piekła. Przerabiała ich wcześniej na mąkę. Potem tymi ciastkami częstowała sąsiadów. To autentyczna historia!
Usuńi kremu ze skremowanego pułkownika
UsuńKalipso,ja też go czytałam.
Usuńo mamuniu, tylko co śniadanie zjadłam ....
Usuńewa .
Paskudna była ta baba. Lepiej temat zmienić:)
UsuńZa mało tych odcinków... bedziesz, Mikuś, musiała coś jeszcze zagmatwać. Albo nową powieść napisać ;)
OdpowiedzUsuńInkwi, w epilogu już muszę odgmatwać, kończyć trza bo teraz nie będzie czasu na pisanie. Może z wiosną...
UsuńZrobie sobie chyba jednak widzialna sokawke..
OdpowiedzUsuńGrażyna, bonjour, że tak międzynarodowo powiem. Czy w Wenezueli można się dogadać po francuskiemu języku (moja córka dzieckiem będąc tak mówiła)?
OdpowiedzUsuńJa już (?) przy drugiej sokawce.
Po francuskiemu jezyku nie mozna sie dogadac....chyba ze z moja kolezanka Belgijka, ktora na Mucuy, w mojej wioseczce andyjskiej mieszka, ja po pierwszej sokawce i zastanawiam sie czy jednak nie wybrac sie na sokawke do mej kawiarni i to z babeczka.Trza zrobic zakupy wiec przy okazji...szaro okrutnie za oknem ale trzeba sie ruszyc.
UsuńJa bym szła, i na babeczkę też. Jakby co to weź rogalika, zawsze to coś innego...
UsuńGrażyna, szkoda, ale dobra i Belgijka, kiedy już do Ciebie zawitam, hrehrehre. Nie będziesz musiała się ze mnom męczyć przez cały czas. Pomęczę Belgijkę - będzie mi za tłumacza robić.
UsuńMiko - super :)) Rozbawiała mnie ta wstawka o byciu sanitariuszem w powstaniu :)) Sam fakt radosny nie jest, ale w zestawieniu z różowym słonikiem U robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że U znał się doskonale na metalach wszelakich i ta wiedza o mało co by go nie zgubiła. Bo mam nadzieję, że jednak dzielnie się nim zajęto w szpitalu i przeżył.
Się okaże. I to już pewnie jutro lub w niedzielę:)) Dzięki, Lidka!
UsuńPan U musi przezyc. bo wszystkim Kurom przypadl bardzo do serca...
UsuńAutorce też...
UsuńIdol:)
UsuńWiecie co, wpadłam w tej chwili na pomysł, żeby pan U był bohaterem głównym kolejnego opowiadania... I można by zrobić cykl "Kroniki miasteczka Q"... Jak mi pary starczy...
UsuńLidka, myślisz, że U miał wykrywacz metalu i to on go zaprowadził do pieca N?
UsuńHmmm, tacy fachowcy są na pewno w dobry sprzęt wyposażeni, Hanuś. Jest to bardzo ciekawa koncepcja z tym wykrywaczem :))
UsuńMiko - jestem za :)))) Pan U też jest moim ulubieńcem i z chęcią przeczytam o jego perypetiach :)
Starczy Mika, starczy, już nasza w tym głowa...
OdpowiedzUsuńJa poproszę cały cykl opowiadań o panu U:)
UsuńMika, nie możesz nas teraz pozbawić obecności pana U w Kurniku. koniecznie musi powstać ten cykl:)))
UsuńPan U na honorowego Koguta ;)
UsuńZwłaszcza że już wykąpany,jak zapewniła Mika :)
Może się jeszcze okazać, że on całkiem atrakcyjny:)
UsuńAtrakcyjny Uzimierz.
UsuńZaraz się oferty matrymonialne posypią hehehe
UsuńMoże to tajny agent,głęboko zakonspirowany.
UsuńGeorge Clooney w przebraniu słonia.
UsuńPrzypomniała mi się Opakowana w słonia Malaria.
UsuńI w czasie wojny przerzucał za granicę tych, co w kraju nie mogli zostać:)
Usuńprzerzucal w sloniach?
Usuńp.s. ja, jako zadnia czaesc slonia to zostane tak chyba do konca swiata...musze chyba znalezc zdjecie slonia ale to gorsze szukanie niz pudla zdjec po Mamie-Tacie....
Cześć,wprawdzie przytaczam Fakt,ale temat kiedyś poruszałyśmy.
OdpowiedzUsuńZobaczcie
http://www.fakt.pl/polityka/polityk-psl-glodzil-zwierzeta-na-swojej-dzialce,artykuly,508296.html
Rucianka wczoraj to widziałam, co chcesz to polityk PSL........... to ta mentalność.....szlag, by go dupnął dziada jednego, jesssssu, niech ktoś te gadziny wszystkie, męczące zwierzaki w kosmos wyśle...........
UsuńDzień dobry w południe, a nawet po. Przebrnęłam przez komentarze, uśmiałam się jak zwykle, nabrałam energii i lecę tort na jutrzejszy rodzinny spęd i obiad piec. Miłej reszty dnia Kurki.
OdpowiedzUsuńEwa2, latasz ostatnio jak z wiórkiem!
UsuńPrzeczytałam i moja teoria że pani N piekła babeczki i upiekła też dziadeczka być może jest bliska prawdy.
OdpowiedzUsuńMożliwe że biedaczka myślała że po skremowaniu pułkownika,uzyska krem do babeczek i nic się nie wyda.
Mika,ale wielkiej troski o pana U to nie wykazano jakoś ;)
No jak , na IOMie jest i jeszcze go wykąpali...
UsuńNo tak,to może być argumentem.
UsuńByć może z tego powodu nie byli w stanie wykazywać tej troski dłużej niż sprawdzenie tętna.
Oni wiedzieli, że U jest twardy. Nie pierwszy raz mu życie ratowali...
UsuńJak ktoś nosi sweter z różowym słoniem,to z pewnością jest twardy ;)
UsuńAlbo sentymentalny...
Usuńmnie ten Patologia Man bardzo seksowny się wydał, gdy tylko przeczytałam o tym różowym sweterku ze słonikiem
Usuńa jak pomyślę, że on taki czyściutki, wykompanejszyn achhhh rozmarzyłam się
;PPP
Viki, może nawet ogolony?
Usuńi opalony ? ;P
Usuńi z pewnością walnięty
Usuńa co z jego pępuszkiem? farfocle wygrzebane i teraz blyszczy pewnie...
UsuńJak przeczytałam co ta N mówi o kotku to od razu wiedziałam, że winna! Dobrze, że ją przyskrzynił inspektor, ale dumna jestem, że to kot jest był taki mądry i odważny, aby po zaułkach prowadzić swój nowy personel. :)
OdpowiedzUsuńBrawo, Mika, rewelacja!
Komisarz Odys na tropie :)
UsuńDzięki Gosianka!!
UsuńRucianka, świetny podtytuł:)) Myślę, że Odys odegra jeszcze znaczącą rolę w Kronikach:)))
Mam nadzieję że Tropik nie poczuł się urażony ;)
UsuńJa sobie dzisiaj mój szary dzień ubarwiłam książkami :))) Pod hasłam "Pociąg do książki " na naszym odnowionym Dworcu Głównym odbywają się Targi Dobrej Książki . Uczta dla oczu i ducha i ceny niższe niż w ksiegarniach od 15-40 procent ,oprócz tego wyprzedarz starszych edycji po 5-10 zł .Hana a jak ciekawie wydawane i ilustrowane są te książki ! Hana Ty powinnaś tu być :))) Ale kupiłam coś dla ciebie ,ciekawe jak ci się to spodoba . Szłam z nastawieniem ,że nie mam pieniędzy ,więc w tym roku nic nie kupuję ,idę tylko chłonąć atmosferę . Ale jakieś pieniądze ze sobą wziełam ,no i jak to siem skończyło ? Macie racje :)))) Ale kupowałam głównie na prezenty :))))
OdpowiedzUsuńMarija, jeśli idzie się w takie miejsce, to nie ma siły, żeby w kieszeni ostały się jakiekolwiek zasoby. I jeszcze dla mnie... jesteś kochana.
OdpowiedzUsuńMarija,nie kuś bo wsiądę w pociąg.Od dziecka mam słabość do książek.
UsuńTeraz mam też kundla,niestety elektroniczne książki też tanie nie są.
Przyjeżdżaj Rucianka ,to co prawda nie jest ta atmosfera ,jaka była w Muzeum Architektury ,ale też warto :))))
UsuńElektroniczne książki nie mają ciekawych ilustracji :))))
Kundel ma swoje zalety i wady.Tak samo jak audiobooki.Korzystam ze wszystkich możliwości.
UsuńKiedyś częściej słuchałam radia,teraz za dużo reklam, bicia piany i przypadkowej muzyczki.
ufff przebrnełam, ale z radościom, bo ja Was kocham czytać P
Usuńw Trójce leci własnie pierwsza licytacja i najnowsza wersja Karpia roku
od 5 lat już ich słucham i nie wyobrażam sobie tego przedświątecznego okresu bez "Przyjaciół Karpia"
zapomniałam, ja do księgarni powinnam wchodzić goło i boso, bo w inszym razie wychodzę z torbami ;P
Usuńacha, zjadło mi cyferkę ://
Usuńsłucham Karpia i licytacji od 15 lat i jestem pewna, że więcej nas tu takich : }
Trójki słucham fstyt się przyznać od kiedy - siłą rzeczy z Karpiem jestem od początku! Był taki okres parę lat temu - jak Niedźwiedź sobie poszedł. Ja też wtedy poszłam, bo nie dało się słuchać. Ale po próbach z różnymi innymi stacjami, które są dla mnie nie do zniesienia - pokornie wróciłam do Trójki. I tak już zostanie. Nawet reklamy im wybaczam, nie ma ich aż tak dużo jak u innych.
UsuńHana-, Viki - mam tak samo.
UsuńSluchalam Trojki od wczesnego dzicinstwa,bo mama moja , byla i jest, jej namietnym sluchaczem.
kundelek to dla mnie skarb, bo jak jestem w pracy i czekam, lece gdzies, czekam gdzies, jestem wieziona gdzies to zamiast nosic wory ksiazek to mam szczuplego kundelka. ale tak, jak sa obrazki to ksiazka z papieru jest jedyna... rucianka - pamietam ale mi przypomnij i tak i tak!
Usuńtargi ksiazki to samo niebezieczenstwo...a radia polskiego nie slucham....tak jak nei ogladam polskiej telewizji....hhhmmm
Viki, ja też. Wchodzę z torbami i wychodzę jeszcze bardziej z torbami.
OdpowiedzUsuńHanuś, Kurki !!!
Usuńmuszę wymyślić nazwę- markę dla moich loftowych lamp, takich ze starej fabryki
potrzebuję coś wymyślić, bo muszę założyć konto na etsy, ebeju i allegro
pomóżcie kreatywne Kurki plissss
Viki, gdzie ją można zobaczyć? Lampę?
OdpowiedzUsuńViki, ślij mi mailem, jeśli nie da się inaczej. Ale zobaczyć mus.
OdpowiedzUsuńzdjęcia będę mieć jutro, wczoraj byłam u fotografa
Usuńale to w sumie nie ma znaczenia
to będą stare loftowe lampy
Let There Be Light!
UsuńGuiding Light
no i oczywiscie Lux Torpeda ;))))
:DDDD
UsuńLux Torpeda, to Ty, opakowana jezdeś ;P
Dziefczynki, do roboty! Kombinujemy nazwę dla Viki!
OdpowiedzUsuńjest jedna nazwa zajęta-
Usuńligtovo - idealna :/
to musi być nazwa własna, bo z la sillą zrobiłyśmy błąd, trudno nas wyszukać, bo to nazwa pospolita
E, Viki, podpadli mi z mety pisząc "żyjące we wspólnej symbiozie".
OdpowiedzUsuńqurka, nie kumam, kto ????
UsuńWspółistnieli we wspólnej symbiozie:)
UsuńViki, weszłam na stronę ligtovo i tam piszo tak o lampie Milo.
Usuńnooo taaaak
Usuńideologia musi być ;PPP
Lux Torpeda podobie mi się!
UsuńUff...prawie skończyłam. Tort gotowy, co można było zrobić dzisiaj zrobiłam, jeszcze prezenty popakować i mogę jutro rodzinkę gościć. W głowie mam pustkę i nie wiem jak takie lampy wyglądają.
OdpowiedzUsuńewcia, podobne do tej
Usuńhttp://allegro.pl/wielka-przemyslowa-lampa-emalia-odnowiona-faktura-i4864485586.html
ale moje mają szklany klosz od spodu i metalową siatkę
są ładniejsze :P
Inspiracje z laciny:
OdpowiedzUsuńLumenloft
SimplyLuce
Simplylight
Lumenspace
Illuminateme
Brightlove
Brightloft
Simplybriht
Simplybright
UsuńIlluminate me(krude grupa rokowa taka jest)
Kaśka, paduam
Usuńserio, zajebiaszcze ;P
posprawdzam czy ktoś już takich nie użył
Wszyckie zglowy, ale jak zaczelam sama wpisywac, to chyba wiekszosc zajeta..
UsuńPrimolight
Monlumiere
Atticbright
Fajne szfystkie, ale nie za trudne? Nie każdy przecież kuma?
UsuńLumenloft
UsuńBirghtloft
Atticbright
są ok :}
Simply Bright- tak się nazywa jakaś farba do włosów
inne też zajęte lub podobne
Dzięki:***
ale myślcie jeszcze Dziewczątka ;)
no wiec, bedac zachlannom Malariom, czuje niedosty, chce wiecej Odysa, chce wiecej naszego idola z rozowym sloniem, wiecej tytanu i babeczek, moze pieczonych z maki - maki a nie truposzczakow, w ogole chce wiecej....Mika sie chyba nie wykrecisz, jak w szpitalu nie bedzie pani z fobiami albo innych atrkacji to spisz jakis konspekcik .....
OdpowiedzUsuńta baba od babeczek to od razu nam rzeczywiscie wpadla w oko jako podejrzana. a poza tym jak sie mozna tak do kota zwracac????
ja dzis zapozniona zupelnie a do tego oczeta mi sie kleja, pol dnia na ceramice (wyklad mielismy dzis, o szkliwieniu i leze zupelnie...jest TYLE mozliwosci, ze do konca zycia bede robic eksperymenty....) a pol na zleceniu...z ktorego mocno srednia kasa bedzie...nawet a kurs ceramiki w styczniu nie starczy.....