Kretowata swoją opowieścią o spotkaniu z małolatami w szkole postawiła mi włosy na głowie. To jakieś pokolenie analfabetów nam rośnie, które będzie umiało tylko komputery programować...
Już wiem, że post będzie o książkach i czytaniu, ale wybaczcie, dopiero po południu:)))
Już jest popołudnie:) Dobrze, że Hana dodała w tytule , że chodzi o post, bo już niektóre wrażliwe kury zaniepokoiły się, że będziemy znów szukać domu dla jakiegoś biedaka. Na razie na szczęście nie.
Jak już pisałam, doświadczenia Kreta na polu edukacji czytelniczej dzieci poraziły mnie. Wiedziałam, że dobrze nie jest, ale nie sądziłam, że aż tak. Żeby na całą dużą grupę nie znalazła się jedna czytająca osoba i to taka, która nie wstydziłaby się do tego przyznać! W niektórych środowiskach to zdaje się obciach... Presja grupy jest przygniatająca.
Pisałyśmy, że tu rola rodziców jest nie do przecenienia. No tak , ale co zrobić, jak rodzice nie czytają??? Teraz rodzicami są już ludzie, którzy dorastali w erze komputerów i czytanie nie jest dla nich nawykiem. To jak mają tego nauczyć dzieci? To nie jest zajęcie opłacalne.
Niestety czasem rodzice się dwoją i troją, a dziecię się zaprze i nie będzie czytać i już. Znam osobiście dwa takie przypadki , rodzice są załamani i zastanawiają się co robią źle.
Gdy pracowałam w szkolnej bibliotece to już na przestrzeni 4 lat widziałam, jak bardzo czytelnictwo zanika. Na początku to była młodzież, z którą można było pogadać o literaturze, filmach, zainteresowaniach, o wszystkim, Sami przychodzili pogadać i coś pożyczyć. Osobiście przyczyniłam się do tego, że jeden napisał rewelacyjną pracę maturalną o Salvadore Dali i surrealizmie (skończył szkołę lotniczą w USA...). Potem już tylko lektury, potem pytali o bryki a potem już o nic nie pytali bo nie przychodzili. Internet ich pożarł i spłycił do poziomu mielizny.
Ja wychowywałam się wśród książek dzięki Mamie. To dla niej czytanie było chlebem powszednim, Tato czytał mniej, ale zawsze czytał prasę i lubił książki o II wojnie światowej i biografie. Mama zamiast bajek czytywała mi mity greckie, ale bajki oczywiście też. Znałam całą klasykę dziecięcą, czytywaną po kilka razy. Potem wymieniałam Mamie książki w bibliotece miejskiej i czytałam też to co dla niej pożyczałam. Szczytowo ambitne lektury miałam w klasach od siódmej do trzeciej liceum. Może nie wszystko rozumiałam, ale czytałam... Największym problemem przy wyjeździe na wakacje było jakie książki zabrać i czy tam gdzie jedziemy jest biblioteka:) Oczywiście zwiedzając okolice zawsze trafiło się do księgarni i rodzice nigdy nie odmawiali kupna jeszcze jednej książki .
Od stryja historyka dostałam wspaniałą księgę-skorowidz z powycinanymi literkami i pracowicie robiłam inwentaryzację swojej biblioteki, spędzając na tym zajęciu upojne godziny.
Pamiętam zapach papieru, i nowego , i starego, dotyk okładek, starą, rozlatującą się małą encyklopedię od A do Z. Encyklopedię ową pasjami lubiłam przeglądać, do dziś mam w pamięci czarno-białe rysuneczki, np sztuki neolitycznej. Uczyłam się z niej imion muz, laureatów literackiej nagrody Nobla, flag państw. I nikt mi nie kazał!!!!!! Sama chciałam!!
Czytałam przy jedzeniu i pod kołdrą, na drabinie na podwórku i w podróży. Nie robiłam nigdy błędów ortograficznych i z własnej chęci pomagałam pani w bibliotece szkolnej. A największe wyrzuty sumienia miałam, gdy raz książkę wypożyczoną właśnie z tej biblioteki poplamiłam rosołem...
No cóż, było łatwiej, nie było wtedy internetu... Teraz jest trudniej, bodźców wokół jest o wiele więcej i wybór trudniejszy. Wszystko stało się towarem, książki też. Już znajoma pani w księgarni nie zostawi nic pod ladą, bo lada pęka w szwach. Dużo czasu spędzam z komputerem, za dużo , jak mi się zdaje. Ale w sezonie wiosenno-letnim czytam dużo więcej niż w zimie. A to dlatego, że moje oczy lubią czytać przy świetle dziennym, czytam więc na zewnątrz, na podwórku. Tego roku jednak przygotowuję się do sezonu zimowego, chcę zmienić lampę i żarówki na imitujące światło dzienne no i zastanawiam się nad Kundelkiem... I tu chcę prosić o pomoc i opinie na jego temat. Warto czy nie warto??? A jeśli warto to jaki??? Pomóżcie, drogie koleżanki czytające.
Pozdrowienia dla wszystkich czytelników.
Już jest popołudnie:) Dobrze, że Hana dodała w tytule , że chodzi o post, bo już niektóre wrażliwe kury zaniepokoiły się, że będziemy znów szukać domu dla jakiegoś biedaka. Na razie na szczęście nie.
Jak już pisałam, doświadczenia Kreta na polu edukacji czytelniczej dzieci poraziły mnie. Wiedziałam, że dobrze nie jest, ale nie sądziłam, że aż tak. Żeby na całą dużą grupę nie znalazła się jedna czytająca osoba i to taka, która nie wstydziłaby się do tego przyznać! W niektórych środowiskach to zdaje się obciach... Presja grupy jest przygniatająca.
Pisałyśmy, że tu rola rodziców jest nie do przecenienia. No tak , ale co zrobić, jak rodzice nie czytają??? Teraz rodzicami są już ludzie, którzy dorastali w erze komputerów i czytanie nie jest dla nich nawykiem. To jak mają tego nauczyć dzieci? To nie jest zajęcie opłacalne.
Niestety czasem rodzice się dwoją i troją, a dziecię się zaprze i nie będzie czytać i już. Znam osobiście dwa takie przypadki , rodzice są załamani i zastanawiają się co robią źle.
Gdy pracowałam w szkolnej bibliotece to już na przestrzeni 4 lat widziałam, jak bardzo czytelnictwo zanika. Na początku to była młodzież, z którą można było pogadać o literaturze, filmach, zainteresowaniach, o wszystkim, Sami przychodzili pogadać i coś pożyczyć. Osobiście przyczyniłam się do tego, że jeden napisał rewelacyjną pracę maturalną o Salvadore Dali i surrealizmie (skończył szkołę lotniczą w USA...). Potem już tylko lektury, potem pytali o bryki a potem już o nic nie pytali bo nie przychodzili. Internet ich pożarł i spłycił do poziomu mielizny.
Ja wychowywałam się wśród książek dzięki Mamie. To dla niej czytanie było chlebem powszednim, Tato czytał mniej, ale zawsze czytał prasę i lubił książki o II wojnie światowej i biografie. Mama zamiast bajek czytywała mi mity greckie, ale bajki oczywiście też. Znałam całą klasykę dziecięcą, czytywaną po kilka razy. Potem wymieniałam Mamie książki w bibliotece miejskiej i czytałam też to co dla niej pożyczałam. Szczytowo ambitne lektury miałam w klasach od siódmej do trzeciej liceum. Może nie wszystko rozumiałam, ale czytałam... Największym problemem przy wyjeździe na wakacje było jakie książki zabrać i czy tam gdzie jedziemy jest biblioteka:) Oczywiście zwiedzając okolice zawsze trafiło się do księgarni i rodzice nigdy nie odmawiali kupna jeszcze jednej książki .
Od stryja historyka dostałam wspaniałą księgę-skorowidz z powycinanymi literkami i pracowicie robiłam inwentaryzację swojej biblioteki, spędzając na tym zajęciu upojne godziny.
Pamiętam zapach papieru, i nowego , i starego, dotyk okładek, starą, rozlatującą się małą encyklopedię od A do Z. Encyklopedię ową pasjami lubiłam przeglądać, do dziś mam w pamięci czarno-białe rysuneczki, np sztuki neolitycznej. Uczyłam się z niej imion muz, laureatów literackiej nagrody Nobla, flag państw. I nikt mi nie kazał!!!!!! Sama chciałam!!
Czytałam przy jedzeniu i pod kołdrą, na drabinie na podwórku i w podróży. Nie robiłam nigdy błędów ortograficznych i z własnej chęci pomagałam pani w bibliotece szkolnej. A największe wyrzuty sumienia miałam, gdy raz książkę wypożyczoną właśnie z tej biblioteki poplamiłam rosołem...
No cóż, było łatwiej, nie było wtedy internetu... Teraz jest trudniej, bodźców wokół jest o wiele więcej i wybór trudniejszy. Wszystko stało się towarem, książki też. Już znajoma pani w księgarni nie zostawi nic pod ladą, bo lada pęka w szwach. Dużo czasu spędzam z komputerem, za dużo , jak mi się zdaje. Ale w sezonie wiosenno-letnim czytam dużo więcej niż w zimie. A to dlatego, że moje oczy lubią czytać przy świetle dziennym, czytam więc na zewnątrz, na podwórku. Tego roku jednak przygotowuję się do sezonu zimowego, chcę zmienić lampę i żarówki na imitujące światło dzienne no i zastanawiam się nad Kundelkiem... I tu chcę prosić o pomoc i opinie na jego temat. Warto czy nie warto??? A jeśli warto to jaki??? Pomóżcie, drogie koleżanki czytające.
Pozdrowienia dla wszystkich czytelników.
Aż się przestraszyłam, że może jakaś bida się trafiła... Skoro tylko post to dobrze. Tropik śliczny, śpi sobie, jakby umiał to by czytał książkę. Trzeba by tych uwiązanych do komputera od czasu do czasu odciąć.
OdpowiedzUsuńTeraz nie potrzeba wojny. To pokolenie w razie awarii prądu zginęło by nie umiejąc się inaczej kontaktować. Wiem, wizja okropna, ale bliska prawdy.
I ja się przeraziłam! Jakie to szczęście, że to szczęśliwy Tropik. :))
UsuńMoje Światełka pojechały już do nowych domów... Pustka. Jak głupio. Chyba pójdę się zdrzemnąć. :)
Gosia, nie śpij! Rób zdjęcia Fikuni!
UsuńPierwsza!! Leniowi się udało.
OdpowiedzUsuńO matko jedyno ! Dokładnie jak Ewa2 pomyślałam, że nowa bida domu szuka ! Uffff, na szczęście to Tropiś cudnie zdjęty przez Grażynkę :)
OdpowiedzUsuńMikuś, sąsiadki córka - I klasa gimnazjum od początku wakacji przeczytała 3 ! strony Króla Maciusia. TRZY STRONY ! Myślałam, że jakoś zachęcę, podsuwając Hobbita, ale nie ma szans - film przecież widziałam, co będę czas marnować ! Mogę tyle fajnych rzeczy zrobić w tym czasie : np. na you tube pooglądać filmiki, jak jedna dziewczyna robi takie śmieszne rzeczy (cytat) Niestety to prawda z tym nieczytaniem ! A spytaj o stolicę jakiegoś państwa ! O takim państwie nie słyszała, a co mówić o stolicach.
Jak jeszcze pracowałam, to zrobiłam w I LO kartkówkę z angielskimi nazwami państw w Europie. Panienka pomyliła Hiszpanię z Włochami a na moją uwagę, że to na odwrót , warknęła: "A co, na geografii też się pani zna??" Na szczęście pojechała do USA, tam jej geografia Europy niepotrzebna.
UsuńMika, kocham tę historię;) Pamiętam, jak ją opowiadałaś u Hany i popłakałyśmy się wszystkie... Książę tez pamięta i chętnie cytuje ;)))
UsuńSorry, że się powtarzam, ale doskonale mi tu pasowała:)) I parę nowszych kur może nie znało. Popatrz, a Ania to nawet nie wie jaka jest sławna:)))
UsuńI smieszno i straszno.....
UsuńBarbara
Dziędobry z tych nerw zapomniaam powiedzieć !
OdpowiedzUsuńDzięki Mika! Już kombinowałam co by tu...
OdpowiedzUsuńDopisałam "post" w tytule, bo nie wiem, czy jesteś, a nie chcemy tu żadnego zawału, co nie?
Słusznie zrobiłaś, nie pomyślałam, że można to tak odebrać. Ale już nie jest bezimienny i treść dopisałam:))
UsuńPytałam się, co będzie, jak zabraknie prądu - a taki jeden na to, że w jego siostry laptopie w trybie oszczędzania energii to jeszcze dwa dni można grać;) W Wiedźmina!!! - jakiego Wiedźmina w 4-tej klasie podstawówki ja się pytam;) Na spotkaniu nie było ichnich nauczycieli, bo chciałam,żeby się dzieci otworzyły, no i się otworzyły - zaskakująco szczerze było;)
OdpowiedzUsuńRety, Wiedźmina? Toż przecież co taki małolat z tego wie? Książki taki na pewno nie przeczyta bo jak nawet zacznie to będzie nudna.
UsuńTo pokolenie to chyba wszystko będzie musiało mieć w piktogramach, bo czytanie ze zrozumieniem wymaga wysiłku.
Ewa2, małolatowi nie chodzi o to, żeby wiedzieć. Łupie automatycznie w przyciski, byle na wyższy "level". Treść nie ma żadnego znaczenia.
UsuńNiestety, powrót do kultury obrazkowej.
UsuńDziewczyny nie przerazajcie mnie, toż to ja osiwieje przy edukacji moich dzieci, a to jeszcze przede mną. Chyba jakieś relanium bede musiala brać, bo ja zawsze wzorowym uczniem bylam z pasji i ambicji, więc nie ma u mnie tlumaczenia ze sie nie da, albo nie chce.
UsuńCzeKo, łatwo nie będzie. Mówię, jak jest...
UsuńKrecie, oni nie znają innego świata! I dobrze, i niedobrze. Dobrze, że nie znają wojny, komuny, itp. ale niedobrze, że o istnieniu takiego świata NIE WIEDZĄ. A to już rola dorosłych nas, nie bójmy się tego słowa. Rodziców, nauczycieli. To, o czym mówisz jest przerażające, ale przecież te dzieciaki same sobie tego nie zrobiły. I tu jest trudność, bo właściwie skórę przetrzepać trzeba rodzicom.
OdpowiedzUsuńPytali się mnie o to, czy kiedyś faktycznie, jak jeszcze nie było komputerów, były kartki na mięso i jak wyglądały i co jeszcze było na kartki i w tym duchu... Widać jedno: w domu nie rozmawiają, nie chodzi o jakies głębokie rozmowy, tylko nikt im nie objaśnia świata, nie mówi, jak było kiedyś, że świat się zmienia, że człowiek się starzeje - a ich to bardzo interesuje. Do tego dochodzi ta wykształcona w sieci "wieloczynnościowość" i brak skupienia, i efekt jest, jaki jest. trudno było mi wczoraj bardzo. Więcej chyba się na nic takiego nie zgodzę.
OdpowiedzUsuńTa wieloczynnościowość i powierzchowność to jest coś co mnie okropnie wkurza.
UsuńKrecie, z doskoku to nie ma przecież najmniejszego sensu. Takie rozmowy powinni odbywać z nimi po 1 - rodzice, po 2 - nauczyciele. A nie robi tego nikt.
OdpowiedzUsuńRozmawiałaś z nauczycielami potem? Jak oni to widzą? Odhaczają program, czy widzą coś więcej? Pewnie jedno i drugie, jak wszędzie.
Ja tam uwazam, ze warto wpuszczac kotka miedzy golebie i zamienszac dziecom w mozgach, bo moze nie wszystko plewy i jakby sie pare dzieci zainteresowalo i same z siebie, cichcem, po jakas siazke siegnelo to juz byloby jakby cos...
UsuńAle wiesz, jak się kot umordował, opakooowana;))))
UsuńZajrzyj do Somsiada, może mu jeszcze co wzmacniającego zostało.......
UsuńBarbara
Kretowa ja Ci współczuję, miałam ostatnimi czasy wiekszy kontakt z moja 7 letnia chrzesnica. Jestem przerażona tym jak jej sie nie chce tego robic bo np. nudne, albo po prostu nie to nie.
UsuńCześć,chciałam delikatnie napomknąć że my też jesteśmy nieźle uzależnione od kompa :)))
OdpowiedzUsuńNo i niektóre od kundla,czyli książki na prąd.
Hrehre, Rucianko, ale my WIEMY co robić, jeśli nie będzie prądu...
UsuńHana,oni też to WIEDZĄ ale nie wiedzą że można I bez prądu hrehrehre.
UsuńRucianko, słuszna słuszność. :)
UsuńAch może i uzależnione, ale wypowiadać sie potrafimy całymi zdaniami a nie jakimiś skrotami dwu-, trzy- literowymi. Jak mi siostra napisala sms to musialam chwile popatrzeć o co tu chodzi;) jest miedzy nami 14 lat różnicy, a język jakby sie uwstecznil o 14 wiekow.
UsuńSliczny Tropis, zamyslony, introwertyk, pewnie zastanawia sie nad tym mlodym pokoleniem co to ksiazek nie zna....nie wiem, czy to po prostu taka kolej rzeczy w historii ludzkosci! ale uwazam jak Hana,ze powinni jednak wiedziec cos o przeszlosci.
OdpowiedzUsuńGrażynko, to zdjątko to twoje dzieło wspaniałe:)))
UsuńNawet jeśli to kolej rzeczy to mi się nie podoba. Robię się ciotką, która siedzi na kanapie i ma za złe. I też uważam, że przeszłość trzeba znać, choćby po to, by z niej jakieś wnioski wyciągnąć i parę rzeczy docenić.
Ponoć historia kołem się toczy...
UsuńJakby co,to znowu starsi będą w cenie.;)
OdpowiedzUsuńKto rozpali ognisko, znajdzie jaskinię do zamieszkania i uszyje coś na garb i wyhoduje coś do żarcia.
Potem ,ciemnymi wieczorami będą słuchać bajania sklerotycznych dziadków i tak powstaną kolejne mity.
O latających smokach na Okęciu....itp.
Rucianko, ta wersja nie jest wykluczona, jeśli tak dalej pójdzie. Wrócim do jaskiń. O ile jeszcze będą.
OdpowiedzUsuńJa to wymaszeruję do takiej w ciepłym klimacie albo chociaż coś sklecę koło wód termalnych.
Usuńja sie JUZ zapisuje do kolejki w agencji nieruchomosci jaskiniowych, te zprosze ciepla, sucha i z widokiem na morze.
UsuńCzyli ja już w razie co robotę mam :)
UsuńA ja zostaje u siebie, mam w podworku letnia kuchnie z kuchnia kaflowa i lepka. Palic w niej umiem. Piec di ogrzewania w domu ma opcje ze chodzi bez komputera, wiec nie zamarzne. I nie zgodzilam sie na wymiane kuchni gazowej na elektryczna, więc da rade. Zapasy w piwnicy sa jakby co, tylko peklowac mięsa nie umiem, a na zamrażalki i lodówki to zamiennika nie ma:( no i kto nam co sprzeda jak sklepy przy awarii pradu wyłączają?
UsuńCzeKo - przejdziesz na wegeterianizm :))
UsuńBarbara
Ja :((( ja jak porządny owczarek mięsożerna jestem.
UsuńNo wiem to jest passe.
Chłodna ziemianka z zapasami lodu pod grubą warstwą słomy. Ot - lodówka przeszłości.
UsuńTo nie masz wyjścia, ucz sie peklować :)) Chociaż może wystarczy wędzić? ;)
UsuńBarbara
Tata mi mówił, ze kiedys lód świetnie przechowywal sie w trocinach, nawet pamiętam, ze to sprawdzał i latem wygrzebalismy taki lód z trocin, to tylko jeszcze ziemianke trzeba zrobic:)
UsuńBasiu za wędzonym nie przepadam.
Alez jakie programowac? uzywac ? tak, do programowania co ma rence i nogi trzeba trochu wiedzy tajemnej jedak. u nas niby tego ucza w szkole, ale tego sie znaczy trzeba UCZYC.....
OdpowiedzUsuńTropik - modelowata slicznota! uwielbiam spiace psy...a jak im sie cos sni i marszcza noski i ruszaja wasami i przebieraja apkai, to ha! Nasza Sal strasznie na starosc chrapala, ae w sumie parowoz udawla, w policzku jej sie robila bula i ona ja wydmuchiwala, zupelnie jak moja Babcia, jak spala....
OdpowiedzUsuńCo się dziwisz, że spała ja Babcia ! Toż to rodzina przecież ! W gienach się wszystko przenosi ! W gienach :) Moja Kajia też zaczęla pochrapywać. Ciekawo po kim to ma ?
UsuńWałek przez sen szczerzy zęby i przewraca oczami.
UsuńBezgłośnie ? Bo Kajcia powarkuje i poszczekuje przez sen.
UsuńTo też. Robi to jednocześnie, albo rozdzielnie.
UsuńTeraz dzieci ponoć znają wiele języków obcych.
OdpowiedzUsuńSłysząc wypowiedzi w języku ojczystym,zastanawiam się co mają do powiedzenia w tych innych.
to samo....
UsuńTo tych dwudziestu słów można się nauczyć w wielu językach i być poliglotą.
UsuńOpakowana,kiedy teraz będziesz w Henryku?
Dzień dobry! Jestem :) Wróciliśmy z Wiednia, po drodze zahaczając o Morawski Kras i Jaskinię Punkevni- a więc w temacie :)))) Niestety,nie jest termalna :)))) A na poważnie- jestem ugadana z Olą Mamalinką w sprawie odbioru Belli i wszystko idzie jak najlepiej :) A co do czytania, to niestety skrzecząca rzeczywistość. Często dzieciaki pytają, jak widzą, że mam ksiązkę w torebce- "pani naprawdę czyta taką grubą książkę?" A zadania typu: pierwszego dnia przeczytano 72 strony, drugiego -58 stron- ile zostało do przeczytania trzeciego dnia, jeśli ksiązka ma 193 strony ? to abstrakcja, bo tyle stron NIE MOŻNA przeczytać !!!! I jak tu uczyć matematyki???? :)))) A trafia się stwierdzenie, dlaczego NA MATEMATYCE mówię o książkach??? To pisałam ja- BDB ;) podczas przerabiania 20 kg pomidorów :)))) BDB
OdpowiedzUsuńFajnie, że wszystko uzgodnione:))
UsuńMnie też zawsze pytali, dlaczego takie grube...
DZIEWCZYNY, POST JUŻ NIE JEST BEZIMIENNY, ZAPRASZAM DO PRZECZYTANIA TEKSTU. ZWŁASZCZA, ŻE JEST TAM PROŚBA O KONSULTACJĘ:)))
OdpowiedzUsuńTo ja może Miko, na razie tylko o Kundelku, bo reszta tematu ooooobszeerna bardzo. Cóż, ja lubię PAPIER, lubię widzieć wydrukowane słowa ,niektóre zdania lubię sobie przeczytać parę razy, czasem z końca strony wrócić jeszcze na jej początek, czasem cofnąć się dwie kartki wcześniej.... Patrzę na słowa, zdania, i widzę opisywane sytuacje, barwy, zapachy. Nie odczuwam tego wszystkiego czytając na ekraniku lub słuchając. Myślę, że każdy powinien spróbować i przekonać się, co jest milsze ;). Plusem jest oczywiście wielość możliwości, dzięki internetowi.
UsuńBarbara
Basia, ja też papier kocham. I na pewno z niego nie zrezygnuję, muszę tylko dogodzić moim oczom w ciemne zimowe dni. Przy komputerze mogę siedzieć długo, a przy książce czy gazecie przy sztucznym świetle bardzo mi się oczy męczą. Muszę coś wymyślić, bo inaczej nie przeczytam ani jednej książki jesienią i zimą.
UsuńMiko a u mnie wprost przeciwnie, wzork mi sie bardziej męczy przy ekraniku smartofa i komputera, więc zostaję przy wersji papierowej jesli chodzi o książki.
UsuńCzeko - czytnik nie daje po oczach - naprawdę nie męczy;)
UsuńBDB, prosto z Widnia w pomidory? Cusz za proza życia! Zamiast kołysać się w walcu wiedeńskim zagryzając torcikiem Sachera...
OdpowiedzUsuńTak, wiemy, że wszystko idzie zgodnie z planem. Część zwierząt Mamalinki już u Inkwizycji, możesz poczytać o tym w komentarzach pod poprzednim postem. Cichutko liczę, że wieczorem Inkwi pokaże jakieś zdjęcia:)
Mów dzieciorom o ilości lajków na fejsie, to powinni pojąć:)
Nie licz. Una ma dużo roboty.
UsuńToteż mówię, że po cichutku...
Usuń...ale Inkwi obiecała,że moze dziś wieczorem...:((
UsuńMika, kundel jest świetny - odkąd mam jest ze mną zawsze! W podróży rzecz niezbędna! A i w domu fajnie;) Mam paperwhite - można czytać przy fatalnym świetle, ma dobre podświetlenie i nie męczy oczu - poza tym możesz sobie ustawić taka wielkość liter, jaka chcesz;))) I czcionkę zmienić;) Najlepszy zakup zeszłego roku!
OdpowiedzUsuńDzięki Krecie, to cenne wiadomości. Właśnie o światło i nie męczenie oczu mi chodzi, ale przede wszystkim o światło.
UsuńI lampki nie trzeba włączać :)
UsuńJakie to szczęście, że w Rodzinie nadal na pytanie co na Gwiazdkę każdy może powiedzieć jaką książkę + oczywiście jakaś niespodzianka. Ostatnio błądząc po księgarni i szukającpewnej biografii, dostałam dwa telefony, ... skoro i tak tam jesteś to kup jeszcze to i to i to..., jeden cykl miał 4 tomy, wróciłam jak wielbłąd. Sama też za dużo czasu spędzam przy kompie ale wieczorem zawsze coś przed snem no i w razie dłuższej jazdy komunikacją miejską coś tam w torebce mam.
OdpowiedzUsuńMika, pamiętam Rodzinę Whiteoaków (nie pamiętam czy tak się pisze), bałam się, że w czasie wakacji nie zdążę, ze wszystkimi tomami. No i nie zdążyłam. Jeszcze trochę a czytanie książek będzie traktowane jak snobizm. Hrehrehre
A potem to już do psychiatryka będą za to zamykać, albo do więzienia.
UsuńRodzina Whiteoaków jak najbardziej, ma się dobrze.
UsuńMasz rację, jak snobizm albo wręcz zacofanie.
Agniecha, droga do psychiatryka pewna.
Psychiatryk, jak nic, jak zaczniesz cytatami sypać, to będą myśleć, że od rzeczy gadasz :)
UsuńCo poniektórzy już tak myślą!
UsuńTo wiadomo gdzie Kur Pastelowych szukać;) a to się ustawić potrafią na gorsze czasy;) to mnie zostaje liczyc na męża, bo ja choć dużo, a nawet bardzo dużo książek przeczytałam, to z ortografią i zapamiętywanie cytatow zawsze mam problemy.
UsuńCzeKo, a kto z pamięci cytuje? No weź! Ważne, że wiesz, gdzie cytatu szukać i z czego on jest!
UsuńHano moj Połówek, on to jakoś potrafi mnie zaskoczyć i to nie tylko cytatem z książki, a i z filmów. Z tym pierwszym jakoś sobie radzę, z tym drugim juz kiepsko bo ze mnie żaden miłośnik klasyki filmu.
UsuńChyba ze chodzi o Poirota albo Columbo:)))
UsuńA wiesz, że Poirot leci codziennie na Filmboxie o 20.00? Od samego początku.
UsuńMiko teraz na tapecie Columbo, bo dawno nie puszczali, a Poirota oglądam wczoraj:), dziś mąż zarezerwowal tv bo jest mecz
UsuńOessu, Agniecha, nie straszszsz!!!!!!
OdpowiedzUsuńCuszsz, zamykali pisarzy, pora zamykać czytających.... może to nawet logiczne?
UsuńBarbara
Już kiedyś to słyszałam: "ale z Ciebie snobka", gdy po Noblu dla Marquez'a wiedziałam o kogo chodzi i byłam po lekturze.
OdpowiedzUsuńLubię czytać, czytam odkąd się nauczyłam, pytały mnie czasem małolaty: skąd ty to wszystko wiesz? Odpowiedź była jedna: z książek. Kiedyś można było młodzieży zaimponować wiedzą, teraz już niestety nie. Młódź tępi w szkołach tych co chcą się uczyć.
Jestem zadowolona, że udało mi się w dzieciach zaszczepić zamiłowanie do czytania, a im moim wnukom, które prócz komputera jeszcze czytają. Ja sama zauważyłam, że zbyt dużo czasu spędzam przy kompie i czytam mniej. Ale kupiłam sobie dzisiaj książkę, bo muszę mieć co czytać chociaż w tramwaju.
Kundla nie mam, więc się nie wypowiem.
Fajnie, że wnuki nie otrząsają się z obrzydzeniem na widok książki:))
UsuńMnie też komp pożera zbyt dużo czasu, ale walczę z tym. Udaje mi się np nie włączać go w ogóle przez cały dzień, dopiero wieczorem. To chyba jeszcze nie jestem uzależniona.
Też tak miałam, teraz zaczynam rano, jak siedzę w domu to i w południe i wieczorem obowiązkowo. Muszę się już pilnować.
UsuńOjtam, przestańcie wpędzać się w poczucie winy. Komu to szkodzi? Że można posprzątać w tym czasie? Pranie zrobić? No można, i co? Zawsze można się zaharowywać, tylko po co? Dzieci odchowane? Odchowane. Nie ucierpią na tym. Jak jest mus robotę zrobić, bo żyć trzeba z czegoś, to się ją robi. Więc dlaczego miałabym sobie odmawiać przyjemności pogadania z Wami? Zwłaszcza, że nie gadamy o gupotach (ekhm, może czasem...). Poczytać też zdanżam. I na gumnie pozasuwać. Wpojono nam jakąś głupią obowiązkowość, że bawić się to grzech i tylko lenie się bawią i takie tam. A tfu!
UsuńPopieram Hane, skoro można z czegoś miłego skorzystać nie czyniąc przy tym szkody nikomu, to czemu sobie odmawiać? Chyba ze gracie w jakiej Farmy i inne takie, albo hejtujecie no to szkoda czasu. I wyrzuty być powinny.
UsuńNie w tym rzecz, jasne, że to przyjemność i sobie pogadać jest super, ale ja, tak jak Ewa2 pisała, mniej czytam z powodu komputera. Jak zaczyna się chodzić od jednej strony do drugiej itd, to nawet nie wiesz kiedy strzelą 2 godziny i już. A chciałabym i audycje radiowe odsłuchać, i jakiś film dobry obejrzeć. No i sprawy domowe też trzeba ogarnąć i wszystko.
UsuńMiko, nie wiem czy zwróciłas uwagę, ale większość tego czasu spędzasz na czytaniu, no tyle że nie książki.
UsuńTo prawda:))) I na pisaniu też:))
UsuńO to to... Dobrze Hana prawi ...:)))))))) jak to miło znaleźć usprawiedliwienie dla coraz dłuższego bywania przy kompie :) BDB
UsuńOj Kurejry, wszystko jest sprawą organizacji! Sprawę gadakania z Wami opanowałam do perfekcji. Robię swoją robotę - jeśli tłumaczę, to przecież przy kompie. Jeśli w ramach przerwy i odświeżenia myśli zajrzę sobie do Was i coś bąknę, to zajmuje mi to parę minut. Jeśli robię coś w domu, lub na gumnie, to wpadnę od czasu do czasu i już! A jeśli trzeba, wyłączam i koniec! Zdrowy rozsądek i organizacja, jak to w życiu!
UsuńA, no i z całkowicie czystym sumieniem siedzę tu sobie wieczorami. Jednocześnie rysuję, czytam, miziam zwierza, gadam przez telefon, a jeśli trzeba, pracuję. Tak mam. I to działa.
UsuńMika, a nawet jeśli mniej czytasz z powodu komputera, to co? Rozumiem, że lubisz czytać, jak my wszystkie, ale przecież to nie może być tak, że jeśli nie czytasz, a siedzisz z nami, albo oglądasz moje pastele (hrehre), albo zdjęcia Ognio (hrehrehrehrehre), to masz poczucie winy, czy coś w podobie. Dlaczego??? Rozwój osobisty już się mniej więcej dokonał i jedna książka w tę, czy w tamtę nie ma znaczenia raczej. A skoro tu siedzisz, czy tam, to znaczy, że sprawia Ci to przyjemność. Dlaczego się jej pozbawiać?
UsuńMam podobnie jak Hana.
UsuńNie mam zamiaru się jej pozbawiać, gdzież tam! Tylko po prostu jak sobie porównam ile czytałam dawniej a ile teraz to mi szkoda tych nieprzeczytanych. Ale nic to, jakoś się zorganizuję.
UsuńMika, i tak nie przeczytasz wszystkich!
UsuńDzień dobry, Kurkom! Zamarzył mi się Kundel i chyba zażyczę sobie na gwiazdkę. Cała biblioteka w takim małym czymś. Bardzo mi się to podoba. Co do dzieci, to one zazwyczaj nie czytaja i nie rozmawiają, bo są wpatrzone w srajfony. A programować też nie będą umieć, przynajmniej nie wszyscy, bo gierki i fejs to nie programowanie. Korzystam z biblioteki dla dzieci, w której można wypożyczyć nowości, ale dzieci tam nie widziałam. W bibliotece dla dorosłych też ludzi nie widać.
OdpowiedzUsuńNo ja chyba jednak też dojrzałam do tego Kundelka, Kret mnie zachęcił. Hmmm, może też na Gwiazdkę...
UsuńTe srajfony to im do ręki przyrosły, traktują to jako nierozerwalną część ciała.
Popieram Kreta! Kundel to wierny pies, a poza tym można mieć jedno i drugie! I papier i ekranik! A w domu nigdy nie będziecie mieć takiego wyboru jak w kundlu.
UsuńTak też i myślę. Powiem więcej: tak też i zrobię.
UsuńMoja Mama śmigała do biblioteki.
UsuńBardzo się denerwowała terminami,bo to to pokolenie ,które opłaty robi tydzień przed czasem.
Kundla ma już ze dwa lata i zachwycona.
Z kolei Ona ma trudności z dogadaniem się z rówieśnikami,za nowoczesna jest.
W sprawie kundelka Ci nie poradzę. Sama od dawna zastanawiam się nad kupnem. Argumentem jest biblioteka pod ręką. Bo mnie się zdarza na raz czytać ze sześć książek - w zależności od nastroju :) W kundlu bałam się, że razi w oczy, ale Kret mówi, że nie razi. Żeby jeszcze do niego dołączali zapach książek bibliotecznych, to bym się wogle, ale to wogle nie zastanawiała. Też lubię papierowe, takie wyczytane, przyżółkłe. .... A co do czytania, to w szkole z każdą bibliotekarką byłam w wielkiej przyjaźni, więc to ciekawe książki czekały na mnie, a nie ja na książki :) Zawsze dużo czytałam. Ileż to razy było tak, że na wierzchu fizyka, a pod nią lektura o wiele ciekawsza. Nie raz tata mnie nakrył na takej nauce. A pod kołdrą też czytalam - z latarką :)
OdpowiedzUsuńChyba z naszego pokolenia każdy czytał z latarką:)) Fajnie masz z tą biblioteką pod ręką.
UsuńWiesz, ile razy jestem w pokoju, gdzie mam korepetycje i gdzie jest starsza część mojej biblioteki to mam straszną ochotę wracać do tych starych książek... To pocieszające, że jak już nie będę miała w ogóle kasy na książki to mogę sobie to wszystko przeczytać:)))
Mikuś, niezbyt precyzyjnie się wypowiedziałam. Ta biblioteka to argument na kupno kundelka ! Z pięćset książek w torebce naraz ! Prawdziwa biblioteka to ohoho, jak daleko. W samym środku miasta ! Albo na innym osiedlu, ale też daleko :( I mnie naszło na powroty do czytanych. I tu się rozczarowałam. Po latach wróciłam np do lesia, i rozczarowanie ogromne. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego mi się podoba, a nawet pękałam ze śmiechu. ...Ale Karolcia mnie rozczarowała :) Ja też, jak nie będę miala kasy na książki, to mam co czytać. Miektórych jeszcze nie zdąrzyłam dorwać :)
UsuńJa też mam sporo nieprzeczytanych na zaś:)))
UsuńTo już rozumiem z tą biblioteką:)
Karolcia mnie NIE rozczarowala :) I Filonek Bezogonek :)
UsuńKundla polecam,nie razi oczu. Jest lekki,zawsze zabieram do torby i w razie czego spędzam mile czas.
OdpowiedzUsuńGazet babskich nie czytam,bo mnie nudzą i szkoda mi kasy.
Posiadanie go nie wyklucza miłych wizyt w bibliotece i cieszenia się tradycyjną książką.
Ponieważ jestem leniwa z natury,to zawsze wybieram dogodne dla siebie warunki.
W mojej bibliotece można też wypożyczyć audiobooki.
Zawsze marzyłam o tym.Wychowałam się na powieściach i słuchowiskach radiowych.
Przed laty, czasami wypożyczała mi kasety z biblioteki dla niewidomych,moja Ciocia.
Wtedy ruki swabodnyje, oczy wolne i można dwa w jednym.
Dzięki Rucianka, w zasadzie już jestem przekonana do Kundelka:)
UsuńZ audiobookami to jest u mnie problem, bo zasypiam:((( I potem się budzę i muszę wracać tam gdzie zasnęłam.
Ja przy nich robię coś jeszcze,wtedy nie da się zasnąć.
UsuńAch, radiowe słuchowiska ......Irena Kwiatkowska, czytająca "Wakacje Mikołajka" :)))))))
UsuńWidzicie - każdy może wybrać co lubi, ja zdecydowanie wolę zwyczajną, papierową książkę, i uwielbiam wracać do dawno przeczytanych - zawsze okazuje się, że czegoś nie doczytałam, nie doceniłam, inaczej rozumiałam.
Ostatnio kupiłam sobie zbiór twórczości Leśmiana i rzuciłam się na "Sindbada Żeglarza" nieczytanego od dzieciństwa - ileż tam piękna! dowcipu! abstrakcji ! no cudo !!
Barbara
No, audio też są dla mnie super. Też muszę cóś ciągle rencami dłubać. A przy audio rence swobodne :)
UsuńBarbara, gdy czytam "Ananiasz" zawsze słyszę Kwiatkowską!
UsuńKrecie - :D!!
UsuńBarbara
To ten Józef Barbaro;))) Jutro pofrunie książka, BTW;)
UsuńBardzo dziękuję :) oby u Twych stóp wyrastały wyłącznie czterolistne koniczynki :)))
UsuńBarbara
Szfszystko, ale to szfszystko przeczytam na tej emeryturze, jak jej doczekam. Dawniej czytałam pasjami, w podstawówce zabrakło już książek. Zdecydowanie mniej odkąd huta mi zabrała życie, nawet, jak chciałam to po stronie, dwóch zapadałam w błogi sen. Komunikacją nie jeżdżę, tam mogłabym poczytać w spokoju. Za dużo spędzam czasu przy kompie, za dużo. Teraz znowu mam masę do czytania - służbowego, w pracy nie ma czasu. Męczę od lata Rodzinę Połanieckich - aż wstyd, kiedyś taką książkę zjadłabym w dwa dni. Na kindelkach się nie znam, Wu, czyta w telefonie, ja zawsze wolałam papier, ale chyba się przekonam do kindelka. Może mi Mikołaj przyniesie pod choinkę?
OdpowiedzUsuńTo już będą trzy Kindelki pod choinkę: twój, Kalipso i mój:)) Może by tak rodziny hurtowo kupiły to jaką zniżkę by dali? :))
UsuńTeż zaczynam mieć na niego ochotę..... :) pisać list od Mikołaja ? Chyba rodzinka ucieszy się z podpowiedzi prezentu. :)))) BDB
UsuńBDB, pisz, do świąt zdążą nazbierać.:)
UsuńKundel nie razi, bo światełka dają na tekst, a nie na oczy (tak jak kompy czy tablety). Na kudnlu mieści się (bez dodatkowej karty pamięci) ok. 1500 średniej grubości książek. Poza tym można kupować na kundla wiele czasopism (a ich oferta rośnie). jest tez coś takiego, jak wypożyczalnia e-booków na czytniki (płacisz abonament i w zamian masz dostep do biblioteki, ściągasz na kundla i tak długo jak płacisz masz te książki u siebie), ale ja nie zapisałam się ostatecznie, bo zażądali numeru karty kredytowej - stwierdziłam, że to przesada, można za to przecież smsem zapłacić;) Dopóki nie zmienią tego, nie będę korzystać. Mnie to też ułatwia robotę w pracy - ni muszę zabierać tony książek ze sobą, tylko kundla. Notatki możesz robić, podkreślać sobie i zaznaczać. Możesz wgrać słowniki wielu języków, domyślnie mam angielskie i jak czytam po ang. tłumaczy mi na bieżąco nieznane słowa, można z tego tez potem robic fiszki do nauki słówek, ale ja nie jestem tak ambitna;) Największą zdecydowanie zaletą jest to, że książkę masz w 2 minuty w domu, u mnie na wsi, bez ruszania się od kompa;) Płacisz, ściągasz, jest;) To takie proste! wysyłasz sobie mailem na kundla i nie musisz nawet podczepiać kabelków! To w moim przypadku duuuży plus, bo ja mam daleko do księgarni;) I o każdej porze dnia i nocy działa - jak jest prąd;))) Kundel naładowany chodzi całymi tygodniami;) Gdy chcesz coś kupić, a nie wiesz, czy na pewno - zawsze możesz sobie ściągnąć sobie fragment darmowy i poczytać kilkanaście stron - to się przydaje;) No i nie zagraca miejsca w domu - są książki, które czytam, bo muszę i wiem, że nigdy więcej do nich nie zajrzę - kundel jak nic! Minus jest taki, że nie zrobisz z tego przypisów, więc musisz mieć na papierze lub w pdfie to, co chcesz cytować - kundel odpada;) Poza tym na papierze kupuję to, co chce mieć na papierze i tyle. Darmowo na kudla jest wiele klasyki - super dla mnie! No i można mieć zawsze przy sobie i czytać, na co się ma ochotę! Kundel jest czadowy, jeśli ktoś czyta będzie zachwycony! Można tez e-boooki czytać na srajfonie albo na tablecie, ale to wtedy męczy oczy i nie jest już takie fajne;)
OdpowiedzUsuńRozpisałam się, ale chciałam jeszcze coś dodać;)
A to cieszę się że wyjaśniłas do końca o tych oczach, bo właśnie dyskutowaliśmy z mężem na ten temat, bo mamy kilka tytułów które chcemy kupić i na razie miała być wersja papierowa, ale może faktycznie jako wspólny prezent na gwiazde byl by niezły pomysł?
UsuńA żeby to miało ręce i nogi, to ile trzeba grosika szykować?
UsuńCzeKo, 3, lub 4 stówki.
UsuńCzeKo, są też tańsze, ale chyba nie warto. Wiesz, jak to jest z taniochą.
UsuńDajcie więcej, ale kupcie podświetlany;) I najlepiej taki, który obsługuje najpopularniejsze formaty - mobi (kindle) albo epub (jakieś inne). Polecam bloga swiatczytników.pl - od początku można sobie wszystko poczytać jak i co;) Na tańszym, bez podświetlenia, będzie trudno czytać w różnych warunkach - a ja właśnie do pociągu chciałam;) Mój kupiłam na allegro za jakieś 450 PLN chyba, niecałe 500 w każdym razie. Jasne, że mógłby być też tablet za ta kasę, ale mnie chodziło właśnie o czytnik, nie o tablet;)
UsuńWłaśnie oglądalam jakis za 6 i troche mnie ostudzilo, ale 3 lub 4 jest do przyjęcia. Hano po taniosci mamy tableta i jest do d... Wolny i ciężko na nim pisać, więc sluzy mężowi do nauki jezyka i czasami do Reksia dla Kornelki.
UsuńKrecie dziękuję za namiar na bloga, wysle tam męża, jak mu się spodoba to święta mamy z głowy:)))
UsuńCzeKo, przy zakupie zwróć uwagę, żeby był podświetlany.
UsuńPrzemyslelismy za i przeciw i na najbliższe kilka lat zostajemy przy wersjach papierowych, bo to edukacyjnie dla dzieci:) my będziemy czytać ksiazki to i one będą zainteresowane. Druga sprawa to ze jest to wydatek tych 6 stowek a przed nami dopiero okres niszczycielski:), więc moglo by być sporo nerwow, no i trzecia sprawa może nie byc tyle czasu by wogole przeczytac choc jedną książkę na miesiąc. W ostatnie roku tyle nam wyszło.
UsuńKrecie kochany, dzięki za wszystkie objaśnienia! A skąd się bierze tą darmową klasykę? Bym se "Lalkę" ściągnęła. Bardzo mi się też podoba ta opcja, że możesz kilkanaście stron przeczytać i zobaczyć czy chcesz.
UsuńGrzebałam trochę po internecie i też mi wyszło, że ten podświetlany za około 500 to by było to.
No i dziękuję za namiar na bloga, też już na niego trafiłam:)))
Mika, z Chomika i innych podobnych miejsc.
UsuńJa też z czytającej rodziny. W domu było zawsze mnóstwo książek, rodzice kupowali każdą nowo wydaną Czytelnika, często Nike, ojciec lubił Tygrysy; oczywiście biblioteka również, mnie i siostrę zapisała mama, w czwartej klasie (siostra mi przez rok zazdrościła :)). Bywało tak, że w domu panowała absolutna cisza, bo każdy siedział z własną książką. Babcia też czytała dużo, a skończyła tylko cztery klasy. W podstawówce, chyba w siódmej klasie, wybłagałyśmy z koleżanką, żebyśmy mogły przychodzić do biblioteki dwa razy w tygodniu [wtedy jeszcze była taka lekcja, biblioteka, raz w tygodniu, ale można było wypożyczyć tylko dwie książki i to było za mało :)]. Dzięki temu zdobyłam w ósmej klasie nagrodę za czytelnictwo; przeczytałam 80 książek w ciągu roku, a przecież była jeszcze biblioteka miejska i książki z domu. Pamiętam, że wtedy czytałam pasjami Lema. Z latarką nie czytałam, za to przy jedzeniu, w łazience, w szkole - na przerwach oficjalnie, a na lekcjach pod ławką. Teraz czytam mniej - komputer i różne robótki hobbystyczne zajmują mi czas :) Mąż też czytał sporo, teraz komputer (sprawy zawodowe) zabiera mu za dużo czasu. Z dzieci - córka czyta dużo, syn prawie wcale. Obojgu czytałam, oboje zachęcałam; jeszcze w szkole syn czytał lektury. Wnuków nie mam, ale wśród moich znajomych jest sporo osób czytających i przekazujących dzieciom tę pasję. Jednak spotykam się również z całkowitym ignorowaniem książek jak czegoś, co nie jest w ogóle warte uwagi. Smutne! Ja bez czytania nie mogłabym żyć; kiedyś zastanawiałam się co byłoby dla mnie najgorsze, gdybym straciła wzrok; najgorsze byłoby to, że nie mogłabym czytać. Wszystko inne jakoś bym przeżyła.
OdpowiedzUsuńMnie też ekran komputera męczy o wiele bardziej, niż czytanie papierowej książki. Mimo dużej wady wzroku nie męczy mnie to i czytam dużo i szybko. Elektronika nie dla mnie, jestem konserwatystką :)))))
To faktycznie rekordzistka z ciebie, stachanowiec literatury, można rzec:)) Jak tak opisywałaś jak wszyscy czytali w domu to od razu mi się przypomina "Przyślę panu list i klucz: Marii Pruszkowskiej o zaczytanej rodzince przed wojną.
UsuńNo i na przykładzie twoich dzieci właśnie widać, jak pomimo jednakowych wysiłków, jedno dziecko zaskoczyło z czytaniem, a drugie nie.
Ninko, jakby co, są jeszcze audiobooki.:)))
OdpowiedzUsuńNo, są, ale to jednak nie to samo...
UsuńJa też z czytających ,kiedys czytałam tonami, i tak wąłsnie,pod kołdra niemal:)))
OdpowiedzUsuńTeraz rzadziej, czytam nie jak podleci, tylko wybieram,przebieram,głównie w bibliotece czy u kolezusi ,która ma duzy ksiegozbiór. ale jak mnie wciągnie to kuniec,czytam i opamiętać się nie mogę, gorzej,że oczy bolą i mus spasować:)
Niestety ,mimo,że czytające rodziny obie, to czytanie nie zaszczepiło się w córkach,Starsza to w nastolęctwie czytała, teraz nie ma czasu,ale też pewnie gdyby miała czas , to by sięgała po książki, Młodsza już nie,czego zupełnien ie rozumiem,bo jak można nie lubic czytac! Ale kto wie,może kiedyś...trzeba mieć nadzieję:)
Pamiętam jak w czasach gdy książki były spod lady ktoś mi pożyczył "Przeminęło z wiatrem" tylko na dwa dni bo kolejka czekała chyba ze 20 osób do tej książki i machnęłam całość przez te dwa dni, czytając do 6 rano...
UsuńNie zasnę bez książki, nie potrafię położyć się w łóżku, zgasić światła i po prostu spać. Czytam tak długo, aż zasnę.
OdpowiedzUsuńPrzybij piątkę mam to samo. Jak jestem bardzo zmęczona to się zdarza, że mi książka wypadnie z ręki, albo walnę nosem. Bywało, ze jak się zaczytałam to porzadnie zarywałam noc. Teraz już gorzej, oczy szybciej się męczą.
UsuńU mnie niewykonalne. Jedna strona to koniec moich możliwości czytania w łóżku teraz. Zasypiam natychmiast.
UsuńEwa2, przybijam! Dziabanie nosem w książkę to normalna rzecz. Zawsze dziabię, bo czytam tak długo, aż dziabnę:))) No i budzę się w okularach - chyba, że Ognio mi zdejmie.
UsuńMika, się ciesz, że zasypiasz!
Usuńno i tu wyłazi wyższość książki (papierowej) nad kundelkiem. bo jak ta pierwsza wypadnie z rąk i rymsnie o podłogę, to nic się nie stanie. nawet się człek nie obudzi. a przy takim kundlu strach zasnąć :)
Usuńtg
To prawda!!! Jak Tempo, żyjesz na tym gruzowisku?
UsuńMam już wyćwiczone.Tak się układam żeby w razie co kundel rymsnął na materac.
UsuńZresztą jest w okładce,książki też okładam w papier i zdejmuję obwolutę do czytania.
Poza tym łone odporne są na upadki wszelakie. Spoko.
UsuńObwolutę też zdejmuję, bo jest upierdliwa.
UsuńMiko, mam lekko dość. remont się przeciąga i wygląda na to, że potrwa jeszcze co najmniej do końca przyszłego tygodnia.
Usuńtg
Jeżu Tempo, nie pozwól, żeby takie gie Cię wykończyło. Niech grzebią, co zrujnowali, Ty w tym czasie poczytaj np. "Porwanie doni Agaty", albo cós w podobie? Od czasu do czasu wyjdź i opier... kogo trzeba.
Usuńspoko, nie wykończy :)
Usuńale ponarzekać przez chwilę mogę, a co.
teraz nie poczytam, bo cały czas w głowie świdruje mi myśl o takiej jednej kozie, co to nie wiem jak wygląda ;)
tg
Tempo, jak koza, tak ogólnie...
Usuńale jaki ma kolor!
UsuńJutro spróbuję spytać Inkwi.
tg
Też dobra metoda:)) Ja nie mam lampki przy łózku,więc troche mi nie wygodnie.czytam siedząc na fotelu,albo przy pełnym oświetleniu,ale jak juz póxno to oczy mi wchodzą do głowy i nici z czytania.
OdpowiedzUsuńNo właśnie te oczy... Już zaczynam teraz podwójne literki widzieć.
UsuńDora, jak można nie mieć lampki przy łóżku? Matkoświenta, to chyba za karę!
UsuńOkurarów nie majo, czy jak?
UsuńNo nie wiem, no, skandal i poruta ! :) Okulary owszem mam,inaczej to juz bym fcale nie wyrabiała z niczym!
UsuńDora, zbuntuj się i postaw sobie lampkę przy łóżku:)))
UsuńDobry wieczór całemu Kurnikowi ;) wspaniała dyskusja, ale nie mam siły się dołaczyć.
OdpowiedzUsuńObiecałam zdjęcia i są:
http://czule-inkwizytorium.blogspot.com/2015/09/roboczy-post-dla-niecierpliwych-same.html
Ada wrzuca na swojego bloga filmiki, będzie dużo Aury i psiaków ;)
To lecę oglądać:)
UsuńInkwi, dziękuję za kilka słów mimo zmęczenia, już tam byłam, teraz czekam na filmiki Ady!
UsuńDzięki.Co za radość patrzeć na zgodę w stadzie:)))
UsuńBiedny Tadeusz,mam nadzieję że nic mu nie będzie i że Marylka wróci do haremu.
UsuńInkwi, kochana jesteś, że dałaś te zdjęcia! Brylancik taki radosny, aż odmłodniał!
UsuńJa też jestem uzależniona od czytania- praktycznie zawsze i wszędzie :) Czasem czytam jednocześnie kilka - co innego przy telewizorni, co innego w torebce i np w kolejce, co innego do kawy na tarasie a co innego przed snem :) Moja trójeczka też czytająca- starszy teraz trochę mniej, ale wiadomo- korpo, córka czytała od dziecka i dziś też, choć mniej niż kiedyś :). Młodszy miał kryzys w 4 klasie- nic go nie pociągało,wszystko było nudne- i podróżnicze, i beletrystyka, Wtedy wpadłam na pomysł i ponieważ bardzo interesował się samochodami, zaczęłam kupować mu Motor i Auto Giełdę. To chwyciło! Teraz czyta , nie to co ja , ale zawsze :)))) BDB
OdpowiedzUsuńDawniej też czytałam po kilka, ale teraz coś nie mogę , muszę się skupić na jednej. Fajnie, że dzieciaki masz też czytające. młody Pana Samochodzika też nie czytał?
UsuńCzytałam i w łazience,blokując ją na amen,czytałam przy stole z podpartą rękoma głową i zatkanymi przez palce uszami,czytałam pod kołdrą przy latarce,często tato szukając latarki odsłaniał mi mój pod kołdrowy,nocny azyl,czytałam przy świetle z...drugiego pokoju.Oczywiście,książkę do łóżka musiałam"szmuglować"tak jak i latarkę.Wolałam zostać z książką w domu niż iść na rodzinną imprezę.Najbardziej lubiłam koleżanki,których rodzice mieli dużo książek.Kiedy jeden z rodziców mnie zapytał co czytam a ja odpowiedziałam,że"Ojciec Goriot",to się zdziwił,że moi rodzice pozwalają mi czytać takie książki-byłam w 7 klasie-a ja się zdziwiłam dlaczego?:)
OdpowiedzUsuńSyn czytał i czyta do tej pory.Kiedy był mały i chorował to zawsze prosił o ta dużą książkę do oglądania a była to"Mała encyklopedia powszechna"PWN.
Tak przy okazji czytania:używam często do oczów soli fizjologicznych.Można kupić w aptece w małych ampułkach,groszowa sprawa a pozwalają nawilżać zmęczone oczy i przynoszą ulgę.
Orko, dzięki za poradę z solą fizjologiczną, zastosuję. Patrz, jakie to ciekawe, że małe w sumie dzieciaki tak lubiły czytać encyklopedię.
UsuńJa też to robiłam. I jeszcze mama miała taki poradnik dobrej gospodyni, czy coś takiego. To była gruba książka z realistycznymi ilustracjami na temat rozbioru mięsa na ten przykład. To było fascynujące! Albo gospodynie krzątające się w obejściu.
UsuńChyba każde normalne dziecko to lubiło.
UsuńZawsze miałam problem na wakacjach,pewnie jak każda z Was.
OdpowiedzUsuńOd razu szukałam biblioteki,wiadomo że w księgarni nic ciekawego nie było.Bagaż też raczej miałam mały.
Zwykle jeździło się pociągiem z przesiadką i jeszcze dojść trzeba było do celu.
Kiedyś byłam jedyną czytelniczka małej wiejskiej biblioteki,która była otwierana tylko dla mnie. Ale czad,prawda? ;)
W pewne wakacje,wpadłam na pomysł że zabiorę "Wojnę i pokój "w oryginale,to mi na dłużej wystarczy.:)
Żebym to ja wtedy kundelka miała...
O matko, Rucianka, mieć własną bibliotekę to jest coś!!! I przeczytałaś tą "Wojnę i pokój" w oryginale???
UsuńDo dziś mam "Miłość i koronę" z czasów zygmuntowskich kupioną chyba w Gdyni albo Gdańsku na wakacjach.
Hrehre,nie miałam innego wyjścia.
UsuńA z tą biblioteką to było mi trochę głupio,że fatyguję biedną panią.Ale ona się bardzo cieszyła.
Mieszkała niedaleko, byłam umówiona że pukam do niej i razem idziemy do wypożyczalni.
Biedna pani, przynajmniej miała poczucie, że dla kogoś pracuje... Szacuneczek dla szanownej pani za tą Wojnę i pokój"!
UsuńRóżne człowiek miał pomysły w dzieciństwie.
UsuńNa wakacjach uszyłam sobie sukienkę z bawełnianej koronki.
Ręcznie,na okrętkę pozszywałam bawełnianą wstawkę,która była szerokości 2 cm.
Akurat taką upolowałam w sklepie wielobranżowym.
A w domu ufarbowałam w farbie Kakadu.
Rucianko, i co? Zdjęcie jakieś może? Cudem jakowymś?
UsuńJeżeli jakieś jest to w formie tradycyjnej.Ale wątpię.Kiedyś to przecież nie był wyczyn tylko konieczność.
UsuńSzyłyśmy i dziergałyśmy żeby mieć coś fajnego na grzbiet włożyć.
Podziwiam twoją cierpliwość.
UsuńJak miałam z osiem lat, zrobiłam Mamie kosmetyczkę z szydełkowych elemencików.
UsuńByła kolorowa i ażurowa.Wszyłam do środka folię ale suwaka nie umiałam.
Zastosowałam bardzo praktyczne zamykanie- sznurowane hrehrehre
Po wielu latach, jak ją oglądałyśmy o mało nie posikałyśmy się ze śmiechu.
Zdolniacha byłaś od małego!
UsuńWyobraź sobie jak użyteczna była sznurowana kosmetyczka,jeszcze lepsza by była sznurowana portmonetka.
UsuńChyba dla oszczędnych ;)
Albo sznurowany sedesik...
UsuńHana,to już pod sadyzm podchodzi ;)
UsuńBo ze mnie taka mala sadysia...
Usuńco tam sznurowany sedesik.. wystarczą sznurowane gacie :P
Usuńtg
Jako skończona burżujka jeździłam z rodzicami samochodem, tzn. syrenką, więc problem książek miałam z głowy!
OdpowiedzUsuńFaktycznie burżujka! I szczęściara:))
Usuńdobry wieczór, Kurki :)
OdpowiedzUsuńjak się przywitać w naszym ojczystym języku o tej porze jeśli wieczór nie jest dobry?
tg
Tempo, a co się stało???? "Cześć" jest dobre na każdą porę dnia i nocy.
Usuńnic szczególnego. ot, życie..
Usuńpomiziaj ode mnie Tropika przystojniaka :)
tg
Pomiziam z radością. Też miałam kiepski dzień...
Usuńczytam od zawsze. nauczyłam się czytać sama w wieku czterech lat na gazetach. jak rodzice zauważyli, kupili mi elementarz. też w dzieciństwie zaczytywałam się w encyklopedii PWN.
OdpowiedzUsuńopowieść Kretowatej i mnie zmroziła. zdążyłam odchować dziecko przed epoką internetu, więc czyta, ale co będzie z wnukami? córka już się nad tym głowi, choć dzieci na razie ma tylko w planach.
tg
i też czytałam pod kołdrą z latarką :)
Usuńtg
A wiecie że ja nigdy.
UsuńKolejne cudowne dziecko:))) I miłośniczka encyklopedii, fajnie.
UsuńDziewczyny spadam i do jutra. Dobrej nocy!
Ja też czytałam pod kołoderką (córuś mój dixit), ale to było okropnie niewygodne.
OdpowiedzUsuńmnie wyszło bokiem. od dwunastego roku życia noszę okulary. pewnie nie od tego, ale fajnie tak przyszpanować :)
Usuńtg
Kurki najmilejsze, oddalam się po gumnie w stronę alkowy. Jutro muszę się zwlec wcześnie i udać się do Poznania. Od wczoraj myślę, gdzie ja w centrum zaparkuję samochód? Makabra, ale mus. Zajrzę do Was jutro wieczorem, bo nie zasnę bez tego, ale na dobre wrócę w czwartek wieczorem.
OdpowiedzUsuńMika, zostajesz na posterunku!
dobrej nocy i szerokiej drogi tym, którzy ruszają w podróż!
OdpowiedzUsuńtg
Dzień dobry - mi życzcie :) zaraz wyruszam do Mamalinki :))) jakieś info z trasy będę sła :)))
OdpowiedzUsuńBarbara