Tym razem wypominki, krótkie wspomnienia tych, którzy odeszli, nieważne, czy w tym roku, czy wiele, wiele lat temu. Wracają w moich wspomnieniach, w migawkach zapamiętanych scen, w kilku ważnych słowach, w krótkiej modlitwie. Są wśród nich i członkowie rodziny, i artyści, i pisarze, i ludzie kompletnie nikomu nieznani i zapomniani przez wszystkich. Wieczne odpoczywanie więc im wszystkim i tym, o których teraz nie wspomnę, ale pamiętam.
A więc rodzina, na naszym cmentarzu groby moich rodziców i dziadków, rodziców Mamy. O te groby dbam i staram się odwiedzać często. Jak może pamiętacie, Babcia zmarła gdy miałam 10 lat, Dziadka nie miałam szansy poznać. Ale dzięki blogowi wspomnienia o nim ożyły, stał się po wielu latach bliską mi osobą a nie tylko tabliczką na cmentarzu. Teraz dopiero odkryłam kilka faktów z jego życia, znalazłam zdjęcia i świadectwo szkolne, jest moim Dziadkiem, choć umierając, nie wiedział, że w ogóle kiedyś Dziadkiem będzie.
Grób rodziców Taty jest daleko, w Bieszczadach, na zapomnianym, zarośniętym cmentarzyku. Mój wkład w zachowanie ich pamięci to nowa tabliczka na rozpadającym się grobie. Możliwe to było dzięki kochanej Arteńce, która w ubiegłym roku zawiozła tam tą tabliczkę i uporządkowała grób, za co raz jeszcze najpiękniej jej dziękuję.
Odeszło wielu ludzi, których darzyłam ogromnym szacunkiem za to co robili i za to, jacy byli. Władysław Bartoszewski, Tadeusz Konwicki, Stanisław Barańczak, wcześniej Gustaw Holoubek, ksiądz Józef Tischner, profesor Barbara Skarga, Tadeusz Kantor. Ludzie mądrzy. ludzie dobrzy, szlachetni, utalentowani . Dzielili się z nami swoją mądrością, wiedzą, talentami, szkoda tylko, że nie możemy już czerpać z tego źródła. Nie wszyscy zresztą chcieli, żyjemy w czasach upadku autorytetów, w których słowo JA jest najważniejsze i pisane dużymi literami. Dziś przypadkiem trafiłam w telewizji na film dokumentalny Jana Holoubka, w którym to filmie Gustaw Holoubek i Tadeusz Konwicki chodzą po lesie i rozmawiają o sprawach ważnych i fundamentalnych, ale też i żartują sobie z siebie nawzajem. To była prawdziwa uczta duchowa.
Są w mojej pamięci i ludzie szarzy, zwyczajni, żyjący gdzieś na marginesie "normalnego" życia. Są to i bezdomni, którzy zginęli w pożarze domu, o którym nie tak dawno pisałam, i pani M., traktowana jak wariatka i żyjąca długo w jakiejś skleconej z niczego chatce ze stadem na wpół zdziczałych psów, która po prostu zamarzła w srogie mrozy, bo nie miała na opał. Jest i niejaki D., też bezdomny, który miał krzywą nogę, kulał i zawsze chodził z rowerem, na którym były uwieszone torby z różnymi znalezionymi czy otrzymanymi rzeczami, rzadko trzeźwy. Pamiętam, jak leżał na ulicy pod moim domem z rozbitą głową, wezwałyśmy z sąsiadką pogotowie, przyjechała też policja. Nie chciał dać się zabrać do karetki i krzyczał, że on przeszedł szlak bojowy od Lenino do Berlina i że ma medal za odwagę. Pomyślałam wtedy, jak mało wiemy o ludziach, których mijamy w życiu... I jak mało prawa mamy , by ich osądzać...
Pamiętam moją koleżankę z teatru, Martę, niezwykle uzdolnioną dziewczynę, wrażliwą i obdarzoną pięknym głosem, która przegrała walkę z rakiem, mojego kochanego i zawsze pomagającego kolegę chirurga, któremu już niestety nie dało się pomóc.
Często myślę i wspominam Maćka Berbekę, spoczywającego gdzieś w szczelinie lodowej na Broad Peaku i Tomka Kowalskiego, który został tam wraz z nim. Wszystkich himalaistów, którzy zginęli w górach wysokich i niższych, Jerzego Kukuczkę, Wandę Rutkiewicz, Aleksandrę Wolf, Andrzeja Zawadę, Artura Hajzera, Stanisława Latałło, Tadeusza Piotrowskiego i wielu, wielu innych... Zostali tam, gdzie chcieli być. Wierzę, że są szczęśliwi, choć ich rodziny z pewnością nie.
I tak snują się przez moją pamięć twarze, scenki, uśmiechy, role, wiersze... Aż dziw, że moja pamięć tyle mieści, straszny w niej bałagan i groch z kapustą, czasem wypływa na wierzch coś całkiem niespodziewanego a czasem nie można się dogrzebać czegoś istotnego, ta pamięć żyje trochę własnym życiem... Oby jak najdłużej mnie nie zawiodła.
Ściskam mocno wszystkich tych, którym w ostatnim roku odszedł ktoś bliski, na pewno jutro o was pomyślę i odmówię Wieczne Odpoczywanie.
Kureiry! Ja trochę od czapy - na pewno część z Was, zwierzolubnych, robi dla swoich zwierząt zakupy w Zooplusie. Jeśli tak jest, wchodźcie tam TYLKO przez banerek u Gosianki na blogu (górny prawy róg) oraz tędy, przez Kurnik - także prawy górny róg. Wam przecież wszystko jedno, a za każdy zakup przez Was zrobiony na konto Gosianki wpływa jakiś grosz. Nieduży, ale wiecie przecież, że grosz do grosza... Gosia prowadzi swój koci dom tymczasowy za własne pieniądze, nie korzysta z żadnych funduszy, nie zasila swojego "kociego" budżetu ze Skarpety. Zwierzolubni wiedzą, że wykarmienie i - przede wszystkim - szczepienia, odrobaczanie, kastracja i ewentualne leczenie, to są ogromne koszty. Możemy napełnić puste, kocie brzuszki nie ponosząc żadnych, najmniejszych nawet kosztów! Dziękuję!