czwartek, 23 stycznia 2020

Dla podtrzymania konwersacji

Kureiry Nadobne!
NAPRAWDĘ nie mam czasu, odrabiam lekcje (wywiad). Muszę sobie przypomnieć co, kiedy i z kim. Trochę tego było i mus, bo inaczej dam ciała.
Tak więc tylko kilka zdjęć, ku uciesze i gdakaniu.
Kocie łóżeczko:




Samolot leciał o zachodzie, na wschód:
Na dodatek naszła mnie wena. A jak już człeka najdzie, to nie odpuszcza. Jeszcze tylko jedna plamka, tylko ten tam włosek... i nagle północ!
Mam w robocie takie energetyczne cuś. Jeszcze dużo przy nim pracy (np. zbyt bujne cycki), paluszki świerzbio, a tu lekcje muszę odrabiać:
No i tak to. "Poważna rozmowa na różowym sznurku" sprzedała się na Allegro dla WOŚP za 2 stówki. Bardzo się cieszę, bo nie mogłabym ot tak wysupłać dwóch stówek i wrzucić ich do puszki:

Trzymajcie za mnie kciuki jutro po 15.30 żebym się nie zbłaźniła!

środa, 15 stycznia 2020

Trochę zdjęć


Miałam dziś pokusę, aby zacząć prace ogrodowe. Jednak była ona bardzo krótka i niewyraźna, chociaż dzień był wyjątkowo piękny i ciepły. Dałam odpór. Pofyrtało się na świecie i jakoś trzeba z tym żyć. Nie będę swojego pofyrtania dokładać, prawdaż?
Jeśli o mnie chodzi, poza niepokojem związanym z tym, co dzieje się wokół, nie mam powodów do zmartwienia, ot, wkurzają mnie zwykłe, codzienne sprawy. Po ponad dwóch latach (w marcu będą trzy) poczułam spokój. Taki zwyczajny, spokojny spokój. Niczego więcej nie pragnę, chwilo trwaj! Czego i Wam życzę, a tymczasem tym spokojem się z Wami podzielę:






Tutejszy krokodyl:

Widok z łóżka:


Po drodze z łóżka do łazienki:


W kwestiach remontowych trwa chwilowy stan zawieszenia. Niewiele się zmieniło, może poza kuchnią. Mam mnóstwo prac do wykonania, takich, których sama nie zrobię, np. osadzenie drzwi, które czekają od października (trzeba wyciąć kawałek progu), wklejenie rozwierconej w łazience płytki itp. itd. Do tego to chyba tylko została mi łapanka, bo nawet nie ma z kim gadać.
Kuchnia jest mniej więcej ogarnięta, chociaż to nadal prowizorka. Ale przynajmniej nie straszy. Szafki - jak wiadomo - przemalowałam. Wraz z kol. D. w godzinę zmajstrowałyśmy blaty z paneli, które zalegały w jej kanciapie. Jakby ktoś nie wiedział co to, to się nie połapie:

 

Nie można tylko stawiać na nim gorących garów. Tych ostatnich nie nadużywam, więc spoko, nie ma niebezpieczeństwa.
Szafkę z zegarem kupiłam za grosz w klamociarni, podrasowałam ją rzecz jasna. Z tego samego źródła pochodzi XIX-wieczny (!) taboret do pianina oraz naczynie do śledzi - kto by mu się oparł?




I na koniec ciekawostka. W pobliskim mieście powiatowym taką sobie ktoś rynnę wymyślił:

wtorek, 7 stycznia 2020

Gdzie jest Oliwka?

Na pewno jesteście ciekawe(-i), jak miewa się tutejsza kotka Oliwka, która - o mały włos - nie została wysterylizowana podwójnie. Szukanie jej domu długo się nie udawało, więc jedną budkę skonstruowałam jej ja - elegancką, oklejoną styropianem, ale były w niej mostki termiczne, ponieważ nie miałam styropianu w całości, tylko w kawałkach. A jednej płyty kupić nie można, trzeba brać całą paczkę. Chwilowo mam dość styropianu do pozbycia się. Drugą budkę kocina dostała od D., ale ta była nieocieplona. Kupiłam więc w internecie trzecią budkę, cieplutką i bez mostków termicznych! Jednak w międzyczasie dziewczyna wzięła sprawy w swoje ręce. D. ma w domu dwoje oszklonych drzwi - jedne na taras, wprost z salonu, drugie wejściowe. Oliwka bez przerwy wysiadywała to pod jednymi, to pod drugimi. Tak dopracowała system, że D. nie zdążyła przejść z salonu do kuchni (po drodze są drzwi wyjściowe), a Oliwka już siedziała pod drugimi drzwiami. I odwrotnie. I tak przez cały dzień. Biedna D. w końcu nie wytrzymała i wszystkie trzy budki zdały się w sam raz psu na budę.
Tadammm! Dla jasności powiem, że to jest łóżko D.:


A to "mój" fotel telewizyjny u D.:
Oliwka to kot nad koty! Chodząca i mrucząca słodycz oraz straszliwy żarłok, trzeba jej pilnować, bo wymiata wszystko - swoje i Nikity. Jest gruba! Gdyby nie "podwójna" sterylka, można by pomyśleć, że jest w ciąży (a i tak mam niepokój). Jedynym cieniem w tej sielance jest właśnie Nikita. Ma 17 lat i nie lubi (boi się?) Oliwki. Oliwka z kolei lgnie do niej, próbuje ją obłaskawić, ale na razie z mizernym efektem. Nikita syczy i prycha przy każdej próbie zbliżenia. Obchodzą się łukiem, nie ma scysji i łapoczynów, więc może z czasem będzie lepiej?
To jest Nikita:

I tak to Oliwka zmanipulowała D...