piątek, 23 kwietnia 2021

Jadę do ośpic

Postanowiłam napisać prawdę - nagą, okrutną i wyrażoną w prostych, żołnierskich słowach. Otóż nie mam o czym pisać, ale pisanie o tym, że nie mam o czym pisać, to już jest jakiś temat. Żyję jak pustelnica, nie dzieje się nic przyjemnie ekscytującego, a spraw nieprzyjemnie ekscytujących mamy wokół nadmiar i jaki koń jest, każdy widzi. To o czym tu pisać?

To znaczy nie, w zasadzie nie mam racji. Przyjemnie ekscytujące jest to, że jestem zdrowa, jak również moi najbliżsi i przyjaciele. Przyjemnie ekscytujące jest też to, że jutro dostanę drugą dawkę ośpic (po naszymu ośpice to szczepienie - określenie wzięło się zapewne z czasu obowiązkowych szczepień na ospę. Na wsi, o kimś, kto się nadmiernie wystroił, mówiło się, że "ubroł się jak do ośpic"). 

Jutro zatem wyczasnę się jak do ośpic i pojadę. Zobaczę się z MM i przy okazji wstąpię ostrożnie do ulubionego sklepu ogrodniczego i to też jest ekscytujące i to bardzo przyjemnie.

Przyjemnie ekscytujące jest to, że wiosna w sumie jest. Zimna i jakby nieśmiała, ale każdego ranka widzę zmiany na gumienku. Prognozy meteo nie są wprawdzie krzepiące, ale w końcu wybuchnie, łaski nie robi. Znaczy się wiosna wybuchnie. I moje jesienią posadzone tulipany i masa innych roślinek, o których nie pamiętam gdzie je poutykałam. Na razie niczego nie ruszam i czekam.

Zdecydowanie mało ekscytujące są zdjęcia moich międzyczasów, co mnie okropnie wkurza. Robię sobie więcej szkody, niż pożytku. Ale pokazuję, bo lepiej nie będzie. I zaręczam bez cienia wątpliwości, że rzeczywistość - przynajmniej w tej kwestii - jest o niebo lepsza i nie skrzeczy.




Wyraziste kolory jakoś jeszcze się bronią, ale bardziej subtelne szarości to rozpacz. 

Anioł ma ok. 26 cm wzrostu i samodzielnie stoi. Smoczuś jak smoczuś, ok. 40 cm długości.

PS. W związku z moją niemocą pisarską mam propozycję. Podrzućcie mi tematy, to napiszę co tylko chcecie. Coś jak wypracowanie z polskiego na zadany temat.:)

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Smutnawo...

Niełatwo nam jakoś i smutnawo, nawet wiosna zwleka i czeka nie wiadomo na co i tak bez sensu skraca nam się ta najprzyjemniejsza pora roku.

Opakowana, urobiłam się na gumienku, nie powiem, ale nie aż tak i nie dzisiaj. Dzisiaj byłam na pogrzebie, niestety. Odeszła K., którą poznałam tutaj, już w nowym miejscu i w nowym życiu. Polubiłyśmy się bardzo, życie towarzyskie rozkwitało, śmichom-chichom nie było końca. K. zachorowała i odeszła w ciągu tygodnia. M. in. jest podejrzenie powikłań po covidzie, ale tego nie wie nikt i pewnie już się nie dowie. 

O czymś innym miałam pisać, ale jakoś tak mi się omsknęło. Pod poprzednim postem nie ma już miejsca, a trzeba pocieszyć chorą na covida Bogusię, zdrowiejącą - mam nadzieję - Gardenię, Ninkę, której życie nie rozpieszcza, Agniechę, która stoi w obliczu najgorszego momentu w życiu kogoś, kto kocha swojego psa (swoje zwierzę kimkolwiek ono jest). Nie mam słów pocieszenia, bo one nie istnieją. Agniecha, płaczę z Tobą, bo rozumiem. Płaczę patrząc na moje bardzo już postarzałe zwierzęta. Będę musiała przejść tę drogę cztery razy, o ile je przeżyję. Innej sytuacji nie biorę pod uwagę. Wypieram.

Bywa, że myślę (wyłącznie w tym kontekście) o byłym wyBitnym, który zostawił je bez mrugnięcia okiem, nawet się nie zająknął, jakby nie istniały. Tym bardziej nie mrugnie teraz, jakby co. Na szczęście są jeszcze inni Ludzie. 

Inna sprawa, że i tak  nie oddałabym mu żadnego z nich.

Karmię się nadzieją, że wiosna wreszcie przyjdzie, że covida szlag trafi razem z wiadomą opcją polityczną, że nasze zwierzęta pożyją jeszcze że ho-ho, i to w zdrowiu. Inaczej można by zwariować. Pomyślcie sobie, że innego wyjścia nie ma i że taka jest prawidłowość dziejowa, czy jak ją tam nazwać. Historia zna takie przypadki. Jest dups, a potem jest wychodzenie z dupsa. Nie ma innej możliwości i tego się trzymajmy. Już bliżej, niż dalej. A jutro ma być cieplej.

Dla zmiany nastroju może uda mi się Was rozśmieszyć? Kol. D. została zaszczepiona pierwszą dawką i bolała ją głowa, raz z boku, raz z przodu, raz z tyłu. Doszła do wniosku, że to czip szuka sobie miejsca, łapie sygnał i próbuje nawiązać kontakt z szarymi komórkami...

Ja po szczepieniu miałam gorące i czerwone kolana, obydwa. Czy to znaczy, że mam dwa czipy?

Międzyczas: boski Lolo, 37 x 17 cm. Poleciał już...







czwartek, 1 kwietnia 2021

Z życia wzięte III

Chętnie podporządkowuję się woli ogółu, a zwłaszcza Agniechy i otwieram nowy wybieg prawie z jednym zdjęciem. Jestem tak urobiona gumiennie, że nie mam siły na nic. Nie wiem czy dojdę do łóżka. No ale jeśli przespało się jesień, to tak się ma. Roboty w huk w każdym kącie. I dobrze. Gdyby nie farby i gumienko, przyszłoby zwariować. Kol. D. też często odwodzi mnie od pomysłów uszlachetniania się przez pracę, a ja nie pozostaję jej dłużna. I tak przyjemnie upływa nam czas, byle do drugiego szczepienia.










Płotek dla piesków, zamówiłam w necie trochę wyższe, bo normalnie tratują i kopią wszystko

Międzyczas:


Rybki już wyszły