piątek, 29 lipca 2016

TRUDNA SPRAWA INSPEKTORA TRENTA CZ. 4 I 5

To jest część 4 napisana przez Bachę, ja jutro pociągnę dalej.


Susan leżała na wznak, koło jej prawej ręki leżał telefon komórkowy , w palcach tkwił jeszcze niedopałek papierosa, lewa ręka, dziwnie skręcona schowana była pod plecami.  Otwarte oczy wyrażały niebotyczne przerażenie. Włosy na lewej skroni były zlepione krwią.
-Muggs, nie pozwól nikomu zbliżać się- powiedział Trent widząc domowników, zwabionych szczekaniem Tropika, zmierzających w ich stronę. - Mają zawrócić i tym razem żadnego wychodzenia na teren posiadłości.
Wyciągnął telefon i połączył się z komendą: "Przyślijcie natychmiast nieoznaczony wóz policyjny, fotografa, technika z całym majdanem. Aha i bez syreny,  no i karetkę, do posiadłości lorda Wintera.  Wjazd boczną bramą. Co się głupio pytasz ?? - wrzasnął do słuchawki-  No pewnie, że nowy trup!
Tropik wpatrywał się w jego buty i popiskiwał. " Mam ubrać ochraniacze?"  Wyciągnął z kieszeni woreczek plastikowy ze specjalnymi samoprzylepnymi  podkładkami. 
Muggs w tym czasie odesłał wszystkich do głównego budynku i zbliżał się do Trenta.
Ochraniacze!!  krzyknął Trent. Muggs wiedział, że Tropik dał im sygnał: patrzcie pod nogi gamonie.
Tropik tymczasem stał obok Susan z nosem zbliżonym do jej lewej ręki .
Trent z Muggsem naciągnęli rękawiczki i czekali niecierpliwie na przyjazd karetki.
Zjawili się w ciągu kilku minut. Muggs dał im znać, gdzie mają podjechać.
"O essu,  jęknął technik, mam włazić w te pokrzywy? Mogłeś mnie uprzedzić – powiedział do Trenta, z którym znali się od lat. "Delikatna panienka się znalazła – odwarknął mu Trent a Tropik zasłonił oczy łapą, co oznaczało – pies by się uśmiał. Technik wykonał wszystkie rutynowe zdjęcia i kiwnął na sanitariuszy, że mogą zabrać ofiarę. W trakcie podnoszenia Susan jej lewa  ręka opadła w dół.
W zaciśniętej dłoni Susan trzymała nieduży plastikowy woreczek. Tropik warknął.
Dajcie to do analizy, zawartość i odciski palców  – powiedział Trent.  I sekcja natychmiast.
Sprawdzić też wszystkie połączenia telefoniczne z komórki Susan.
Przyjrzał się woreczkowi – w środku było opakowanie po jogurcie.
"Tropik, szukaj.!"  Trop przez chwilę kręcił się w kółko, i biegał tam i z powrotem.
"Dziwne - pomyślał Trent - tyle śladów w takim mało przyjemnym miejscu? W końcu Trop podjął ślad, obrócił się do Trenta i krótko szczeknął. Biegł lekkim truchtem, żeby mogli za nim nadążyć. 
Ślad prowadził  ścieżką, kilkanaście metrów od tych cholernych pokrzyw, przez zarośla i mały zagajnik na tyłach stajni  - Widać, nie cały teren posiadłości jest tak zadbany jak przed głównym wejściem – pomyślał Trent. Ale Tropik przebiegł wzdłuż stajennych budynków i skręcił za nimi w prawo. Zadowolony z siebie czekał na nich przed niedużym barakiem z uprzężą i siodłami. No i co dalej Trop? Pies szedł z nosem przy ziemi, zatrzymał się na chwilę przy podkowach chyba z czasów pradziadka lorda Wintera, zawrócił i skręcił znowu w prawo i zatrzymał się przy niewielkich drzwiach z boku głównego budynku. Trent nacisnął klamkę, drzwi były zamknięte.
"Poczekaj Tropik, zostawimy tu Muggsa, a na razie wrócimy do towarzystwa i obmyślimy co dalej zanim zaczniesz działać."
Popatrzył w mądre oczy Psiaka i podrapał za uszkami. Tropik sapnął zadowolony.

                                                                            *

Teraz część 5, napisana przez Mikę.                                                                  

Trent zgromadził wszystkich domowników  i gości w wielkim salonie.
"Jak zapewne państwo wiedzą, mamy jeszcze jedną zamordowaną osobę, Susan, która pomagała w kuchni podczas przyjęcia."
Część zgromadzonych popatrzyła po sobie z niejakim zdziwieniem. "Susan, jaka Susan??" zapytał lord Winter.
"Zastępczyni Jenny Stubbs, która ponoć się rozchorowała." wyjaśnił uprzejmie Trent. "Mój współpracownik już do niej pojechał , aby ją przesłuchać." Nie uszło jego uwagi lekkie zmieszanie Archibalda, który nerwowo grzebał po kieszeniach, szukając chusteczki, aby otrzeć pot z czoła.
"Chciałbym państwa poinformować, że Susan usiłowała otruć mojego psa, Tropika (tu PPP zamachał raźno ogonem, udowadniając, że nic mu nie jest). W podanym mu jogurcie znaleźliśmy truciznę pochodzenia roślinnego, z roślin australijskich."
Tu padło kilka okrzyków, a lord Winter powiedział: "Czy to ta sama trucizna, którą otruto moją żonę???"
"Tego jeszcze nie wiemy. Ale jest to prawdopodobne. " odpowiedział Trent.
"Chciałbym teraz poprosić o klucz od bocznych drzwi do stajni, musimy sprawdzić to pomieszczenie."
Kucharka nagle poczerwieniała i wyjąkała nieśmiało: "Ale, ale, on zginął... Już wczoraj go nie było... Panna Mirella chciała tam schować buty do konnej jazdy i nie mogła go znaleźć."
"To prawda, powiedziała Mirella - nie było go w szafce z kluczami ani w drzwiach."
"No cóż, włamiemy się więc. " zdecydował Trent . Wyjął telefon i zadzwonił do sierżanta Muggsa. "Muggs, otwórzcie drzwi od schowka przy stajni, zebrać wszystkie odciski palców i dokładnie przeszukać, przyjdę tam zaraz z Tropem. Przyślij mi też jednego z ludzi do pilnowania domu."
"A państwa proszę o nieopuszczanie domu, dopóki nie wrócę. " zwrócił się do zebranych w salonie.
"Jak to, jesteśmy uwięzieni?!" oburzyła się Pandora.
"Nie, proszę pani. Jesteście państwo podejrzanymi." powiedział spokojnie porucznik.
"To już bezczelność!" odezwał się milczący dotąd Peter Gordon, przyjaciel młodych Winterów.
Trent przyjrzał mu się spokojnie. "Czemuż pan się tak denerwuje, chyba zależy panu na wykryciu mordercy lady Winter i Susan? A może morderców, wszak to nie musi być jedna i ta sama osoba..."
W tym momencie do salonu wkroczył przysłany przez Muggsa posterunkowy Maddock. Porucznik zostawił go na straży, po czym udali się wraz z Tropikiem w stronę stajni.
 "Macie coś ciekawego?" zapytał Muggsa. "Mnóstwo odcisków palców szefie i różne buty. To schowanko na buty do konnej jazdy i do ogrodu."
"Tropik, szukaj śladu , szukaj." polecił Trent, choć sam nie wiedział , czego pies ma szukać. Na szczęście on wiedział. Obwąchał starannie wszystkie buty i zatrzymał się przy ubłoconych zielonych kaloszach. "Czemu te?" zapytał Trent. Tropik wyszedł ze schowka i zaczął szczekać w stronę pokrzyw. "A, ktoś był w nich w pokrzywach? Skąd wiesz?" Tropik spojrzał na niego z politowaniem i przewrócił jeden z kaloszy łapą. Do ubłoconej podeszwy przylgnęła złamana pokrzywa...
"No dobra, przepraszam, wiem, że jesteś mistrzem..."
Pies jednak węszył dalej. W schowku była też szafka z półkami i Tropik zainteresował się bardzo czymś za szafką. Gdy Muggs ją odsunął, zobaczyli okruchy ususzonych listków. "Do analizy, piorunem!!!" krzyknął Trent. Wziął kalosze do foliowego worka i ruszył w stronę domu.    


Uwaga! Szybka zagadka!

Zagadka jest następująca. To jest taras Opakowanej na tutejszym (polskim) gumnie. Opakowana miała gości. Kto zgadnie jakich gości miała Opakowana? Opakowana,  a nagroda dzie?


Czyje torebusie, czyje???

środa, 27 lipca 2016

Trafiło się ślepej kurze...

Czołgiem Kureiry! Nie mam czasu, o czym już nadawałam, więc nie będę się powtarzać. Zmylił mnie pierwszy wzięty na warstat tekst i myślałam, że pójdzie ras ras. Dzisiaj wzięłam drugi i już tak nie pójdzie. Więc. Liczymy na Mikę, która będzie nas zabawiać przez jakieś - ekhm - dwa miesiące. Mika, cieszysz się?
Na dziś trafiło mi się ziarnko i może trochę Was ubawi, a przy okazji będzie nowy wybieg. Mika nabąknęła po drodze, że jutro coś napisze, to moje ziarnko będzie jak raz na jeden wieczór. Otóż Ognio dostał tzw. założenia projektowe, inaczej mówiąc wytyczne do projektu Ważnego Stoiska na Bardzo Ważnych Targach we świecie. Są one (wytyczne) niesłychanie precyzyjne - tylko siąść i projektować! A ta orgia błyskotliwych pomysłów! Sporządziła orgię tę jedna z ważniejszych na rynku firm reklamowych z samej Warszawy, której nazwy - z oczywistych powodów - wymienić nie mogę, a szkoda, bo mnie korci. Czytam te bzdety i wyobrażam sobie tę burzę mózgów, wielogodzinne zebrania, dyskusje, presję szefa, pięć nieprzespanych nocy i wreszcie, tadam! Jest!

Samsung to€“ technologia, która przyśpiesza bicie serca i€“ tutaj atrakcją będzie serwowana i zdobiona przez baristę kawa oraz kącik adrenaliny z GEAR VR, gdzie uczestnicy będą mogli się pobawić (i tutaj nie wiem czy zrobić strefkę tylko na stojąco (z fajnymi graficzkami z aplikacji na GEAR VR dookoła) i tam będą polowali na jakieś potwory czy whatever, czy na siedząco (ze 2 fotele) - i tu roller coaster czy jakiś wyścig)
Samsung to mistrzowski mix technologii i designu i tu dajemy mash machine (mashmachine.pl/) oraz fajne koktajle

(Interpunkcja, stylistyka i wszystko oryginalne!)

*

Bardzom ciekawa, jak też barista wyozdobi serwowaną kawę i czy nie wyozdobi za bardzo zważywszy, że zaraz po należy udać się do kącika adrenaliny, gdzie zaskoczy nas strefka. Oby na siedząco.

To tyle. Nie mam nawet stosownego zdjęcia. Mało tego. Nie mam żadnego zdjęcia poza tym:
To są maki (chociaż wyglądają jak gozdziki) od Hani z Zielnika. Będzie mnóstwo nasion, jakby co.
PS. Dzisiaj już nie robię.


niedziela, 24 lipca 2016

Krecia robota

Byłam u Kretowatej wczoraj, ale to już wiecie. Zbierałyśmy się jak żuraw i czapla i jak sójki za morze. I zdjęć nie mam, to też wiecie. Trudno, przyjmuję wymówki i utyskiwania. Urwaliśmy się z Ognio na tę wycieczkę całkiem niespodziewanie i bardzo dobrze, bo inaczej znów minąłby rok. A już bardzo chciałam zobaczyć po pierwsze Kretowatą, po drugie Książęcą Rodzinę, po trzecie zwierzyniec, po czwarte zmiany na Kretowatym gumnie. Podsumowując: Kretowata jak zawsze tryskała dobrym humorem i rozśmieszała nas do łez różnymi opowieściami z życia, Księżniczka tak urosła, że mnie zatkało (no i śpiewa, czego nie da się przegapić), Książę Małżonek nadal błyska dowcipem w stylu ścichapęk (uwielbiam!). Zwierzęta są cudne, jak to zwierzęta, zwłaszcza cudny jest kot (bo Kruczka znam jak łyso kobyłę) wyrwany z łap kostuchy. Jest śliczny, bardzo puchaty, miły i ZDROWY! No i jest stryszek, który wydatnie zwiększył powierzchnię książęcej posiadłości. Nieduży domek zrobił się całkiem przestronny. Podziwiam ogrom włożonej tam pracy dwóch rączek Kreta. Zaiste - krecia robota! Jest ślicznie i przytulnie, ale o zdjęcia to już musicie pomolestować Kretowatą. Lubię ich dom, to miejsce, w którym nikt nie przejmuje się pierdołami - w każdym sensie. Popołudnie mignęło nam jak sen i - jak zwykle - pozostawiło niedosyt. Ale co tam - niedosyt ma swoje zalety - prawdaż Krecie?
Trochę mniej mnie ostatnio z Wami i to trochę potrwa, upraszam o wybaczenie. Mam trudną dosyć pracę do wykonania i muszę się sprężać. A propos: czy jest na sali tłumacz języka swahili? I afrykanista? Byłoby mi bardzo, ale to bardzo miło...
No i tak to. Na gumnie wyrósł taki grzyb:


Dla porównania obok położyłam przeciętnego pomidora. U nos mówium na to purchawa. I jest ich więcej!

I taki wyrósł. Wygląda jak pieczarka (zwłaszcza zanim się rozwinął), ale sprawdzać palpacyjnie, ani w żaden inny sposób, nie będę:

A może powinnam? Bo jeśli jest to grzyb halucynogenny (jestem w temacie), to na haju poleciałabym z tekstem jak pantera dzika i skończyłabym do jutra?
Kurczę, dopiero dziesiąta, a już jest całkiem ciemno!
Pięknego tygodnia mimo przedwczesnych ciemności!

piątek, 22 lipca 2016

Lawendowa Prowansja w środku Wielkopolski!

Lawendową Kingę już znacie, a jeśli nie, zaraz poznacie. Jakoś tak półtora roku temu z okładem przypadkiem trafiłam na jej blog. Czytam sobie, czytam, oglądam i prawie wącham lawendę, aż nagle, wtem! Mignęła mi nazwa miejscowości o mniej więcej 5 kilometrów od mojego gumna. Gdyby nie górki, mogłabym spoko rzucić beretem! Paczę, paczę i oczom nie wierzę! Aż mnie zatchło! Natychmiast napisałam do Kingi i w ten sposób się poznałyśmy. Teraz, od czasu do czasu pijamy sokawkę a to na jednym gumnie, a to na drugim. Podziwiam Kingę za wszystko. Za kreatywność, konsekwencję, niesamowitą pracowitość, wytrwałość. Ile Kinga ma marzeń! Ile planów! I - co ważniejsze - krok po kroku realizuje je.

Niestety, tegoroczna wiosna i kapryśne lato dały jej popalić. Gwatłtowne ulewy zniszczyły doszczętnie 2/3 lawendy. Nawet nie zdążyłam zobaczyć jej w pełnym rozkwicie. Co się dało, Kinga ratowała, ale straty są ogromne. Jakby tego było mało, wichur (ten sam, który zwalił naszą czereśnię), doszczętnie zniszczył namiot za kupę kaski, który miał być letnim pomieszczeniem na lawendowe warsztaty. Ogromny namiot pofrunął jak piórko. Została z niego kupka pogiętych rurek, a panowie w odpowiedzi na reklamację odrzekli z niebywałą niefrasobliwością i arogancją, że to są uszkodzenia MECHANICZNE (a niby jakie miałyby być w tej sytuacji?) i jako takie nie podlegają reklamacji! Dodam, że to nie był jakiś pawilonik ogrodowy za 200 złotych, a "profesjonalny" namiot "imprezowy". A i wiatr nie był huraganem. Kinga nie odpuściła i walczy, a jak i kiedy się to skończy, bóg jeden wie? To jeszcze nie koniec. Ulewa nie miała już lawendy do zalania, to zalała sypialnię. Wykładzinę, dywan i część mebli trzeba było wyrzucić, Kinga śpi na sofie w kuchni i czeka, aż wyschnie sypialnia. Kuchnia i sofa są bardzo przyjemne, ale niekoniecznie do spania. Nikt nie zasługuje na tyle kłód pod nogami, a zwłaszcza nie zasługuje Kinga. Dlatego robię jej lekramę, marketing i PR.

A więc nic, tylko brać, wybierać, przebierać! A kiedy już się przebierze i wybierze, kontaktujcie się, proszę, bezpośrednio z Kingą: lawendowa-75@wp.pl 
Do wszystkich cen należy doliczyć koszt przesyłki.

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15
16

17. wymiary 16/16/6 cm cena 45 zł / szt plus koszt przesyłki

18

18. herbaciarki, cena 55 zł plus koszt przesyłki
19

19. lampion parafinowy , róże w efekcie 3D , jakby wychodza z lampionu i autentycznie pachną :) wysokość ok 15 cm , szer 24 cm wystarczy postawić za nim zapalona świeczkę by stworzyć niesamowity klimat i nastrój , cena 35 zł

20

20

21. lampion parafinowy "zaczarowany ogród", wysokość ok 15 cm , szer 24 cm wystarczy postawić za nim zapalona świeczkę by stworzyć niesamowity klimat i nastrój , cena 35 zł
22

23



24

24. świece parafinowe w starych, klimatycznych słojach , wysokość ok 13 cm, średnica ok 10 cm, czas spalania ok 100 godzin , świece wypalają się w środku zostawiając lej w który można potem włożyć zwykłą świeczkę i nadal cieszyć się jej urodą i nastrojem jaki stwarza, cena jednego słoja 68zł
25

25. świeca parafinowa "stokrotkowa łąka", wysokość ok 7 cm, średnica ok 10 cm, czas spalania ok 50 godzin , świece wypalają się w środku zostawiając lej w który można potem włożyć zwykłą świeczkę i nadal cieszyć się jej urodą i nastrojem jaki stwarza , cena 45 zł
26

26. świeca parafinowa "krzewuszka",  wysokość ok 7 cm, średnica ok 10 cm, czas spalania ok 50 godzin , świece wypalają się w środku zostawiając lej w który można potem włożyć zwykłą świeczkę i nadal cieszyć się jej urodą i nastrojem jaki stwarza , cena 45 zł
27

27.serduszka mydełkowe, wykonane z naturalnych składników , idealne na prezent , waga jednego ok.170 g , cena 12 zł


 28
28. mydełka-serca z naturalnych składników, wzbogacone olejkami i suszonymi roślinami, idealne na prezent, waga jednego to ok 200 g, cena 15 zł
29

29. mydełkowe gwiazdki idealne na prezent, wykonane z naturalnych składników , waga jednego ok 120 g , cena 10 zł
30

30. lawendowe, mydełkowe róże, waga ok 170g, cena 12 zł
31

31

31. Kubek idealny na lawendowa herbatkę lub poranna kawę :) cena 15 zł

32

32

32

32

32. Może coś dla łasucha ? :) :syrop lawendowy :cena 12 i 15 zł , herbatka z mojego ogródka 20 zł , herbatka lawendowa 10 zł ,dżem truskawkowy z lawendą 12 zł , ciasteczka 5 zł

33

33

33. Woreczki i zawieszki z lawendą, cena 10 zł

34. zestaw SPA w koszyczku : mydełko, babeczka do kąpieli, hydrolat lawendowy, woreczek z lawendą,sól do kąpieli, świeczka lawendowa , cena 65 zł , dostępny jeden zestaw

35.

35. zestaw SPA mały w koszyczku : mydełko, babeczka do kąpieli, hydrolat lawendowy, woreczek z lawenda, cena 40 zł , dostępne 3 zestawy