Zostawiłam samochód po drodze, u koleżanki, skąd udałyśmy się w teren jej autem. Spędziłyśmy bardzo przyjemne popołudnie i na tym przyjemność się skończyła. Do auta koleżanki ktoś się włamał i zdemolował stacyjkę - jest roztrzaskana w drobny mak i wyrwana z korzeniami. W biały dzień, pośród innych parkujących tam samochodów i kręcących się ludzi. Ubezpieczyciel najpierw nie odbiera telefonu, potem każe czekać (godzinami!) na telefon konsultanta, policja ma przyjechać w ciągu 2-3 godzin, laweciarz nie może odholować auta bez policji, poza tym nie wie gdzie, bo niedziela i wszystko pozamykane. Włam odkryłyśmy ok. 17.30. Przed chwilą rozmawiałam z dziewczynami (20.30) - nadal tam siedzą i czekają na kogokolwiek.
Jasne, to nic znów takiego, nie ma tragedii, tylko upierdliwość i kłopoty. Kolejny kwiatek do polskiego ogródka bylejakości, bezkarności, niekompetencji, niedbalstwa. Coraz trudniej w tym funkcjonować - mnie jest coraz trudniej i coraz bardziej mnie to denerwuje. Pomijam złodziejstwo na bezczela. Niczego przecież nie można załatwić normalnie, od przysłowiowego fachowca poczynając, na urzędasach kończąc, że o miłościwie panujących nie wspomnę. Wszyscy wszystko mają w pompie.
Dziewczyny zapewne nadal tam czekają, bo nie mam sygnału, że coś się wydarzyło. Policja w końcu przyjedzie, ale i tak umorzy śledztwo albo najpewniej wcale go nie wdroży ze względu na niską szkodliwość. Przerabiałam to, kiedy pewien osobnik o małym rozumku sfałszował dokumenty samochodu, podrobił mój podpis i auto zabrał wbrew mojej woli i wiedzy. Policja umorzyła śledztwo ze względu na niską szkodliwość, co znaczy ni mniej ni więcej, że każdy może sfałszować dokument, podrobić podpis i zagarnąć sobie czyjąś własność. A jaka akcja była! Pobieranie próbek pisma (moich) w pozycji siedzącej, stojącej, długopisem i ołówkiem, pińcet próbek mojego podpisu, potem opinia grafologa i inne cuda wianki. I co? Góra urodziła mysz. No ale policja musi przecież pilnować pomników.
Kury zagraniczne, czy tylko u nas tak jest?
Zdjęć nie będzie, bo aparat w naprawie. Obiektyw nie współpracuje z resztą. Będzie mnie to trochę kosztowało i to nie wiadomo bliżej kiedy.
Dla rozładowania napięcia Czajnik podróżny - sprzed awarii aparatu:
*
Skoro o kotach mowa, przedstawiam Zdzisia tym, którzy jeszcze go nie znają. Zdziś pomieszkuje u Gosianki. Jest taki piękny, że dech zapiera. Jakby był kapkę długowłosy, czy cuś? A jak umaszczony, ludzie!!! Jest niezwykle kontaktowy, zdrowy, nie ma tylko domu. Dogaduje się z innymi kotami, dogaduje się też z psami. Mruczący pieszczoch i przylepa. Serce się wyrywa...PS. Wałek piłki nie wypuścił. Przynajmniej na razie.