A może ktoś rozpozna bohaterkę...
Zaczynajmy więc:
Była sobie raz
Anetka – dziewczynka, bardzo pracowita i zakochana w psinkach.
Nigdy się nie nudziła, bo zawsze coś do roboty sobie wymyśliła.
A to sprzątała, a to kopała, a to pieskami się zajmowała. A
teraz będzie o przygodzie, która ją spotkała.
Obudziła się
Anetka pewnego pięknego dnia. Słońce świeciło wyjątkowo jasno,
powietrze było przejrzyste, a ptaki na gałęziach kwitnącej wiśni
dawały swój poranny koncert. „Jaki cudny dzień!” pomyślała
Anetka, jak tylko otworzyła oczy. „Muszę zrobić dzisiaj coś
wyjątkowego.” zdecydowała. Ale co? Ogródek skopany, kwiatki
posadzone, konfitury malinowe usmażone. Wczoraj skończyła
haftowanie kompletu serwetek i czapeczek na słoiki konfitur.
Odczyściła też starą siekierkę, wykopaną w pobliskim lesie. Być
może był to toporek prasłowiański albo tomahawk plemion Indian
Środkowoeuropejskich, którzy podobno tam pomieszkiwali.
„No nic, wstanę
i się zastanowię, może coś się samo napatoczy” zdecydowała
Anetka. Wyszła przed dom i rozejrzała się wokoło. „Pięknie
mieszkam.” - pomyślała. Rzeczywiście, domek stał w uroczym
ogrodzie, pełnym kwiatów, kwitnących krzewów i drzew. Za płotem
biegła ścieżka wśród pól, prowadząca do zagajnika. W tym
momencie poczuła dotknięcie mokrego nosa w łydkę. „Chaberek,
dzień dobry!” - zawołała radośnie do swojego ulubionego psa.
Chaberek był psem niezwyczajnym, dość unikalnej urody. Wysoki nie
był, za to łeb miał dość pokaźny (Mózgowiec, jak go czasem
Anetka nazywała). Całość postaci była pokryta sterczącą na
wszystkie strony sierścią w różnych kolorach, wśród których
dominował brudnożółty. Łeb ozdobiony był szerokimi uszami,
dzięki którym nasuwało się pokrewieństwo z nietoperzem, a
długawy tułów kończył się imponującym podwójnym precelkiem.
Ale wygląd był niesłychanie mylący, właściwie było to
przebranie tajnego detektywa na miarę Herkulesa Poirot czy komisarza
Maigreta. Chaber miał nadzwyczajny węch, potrafił wytropić
najdrobniejszy ślad w promieniu 5 kilometrów. Miał już na swoim
koncie kilka sporych osiągnięć, między innymi odnalezienie dwojga
dzieci, zagubionych w lesie (Jaś i Małgosia się nazywali),
wytropienie złodzieja jajek u starej Michałowej, a nawet uratowanie
małego kociaka ze stogu siana. Wszyscy mieszkańcy okolicy bardzo go
sobie cenili i wyrażali swoją wdzięczność bardzo praktycznie, a
to kosteczką, a to ciasteczkiem, a to kiełbaską. Chaberek
wybredny nie był, więc jego tułów zaczął przybierać kształty
nieco walcowate i i szybkiego złodzieja by już chyba nie dogonił.
„Oj, kolego, znowu utyłeś!” - powiedziała z naganą Anetka.
„Od dziś zaczynamy treningi, musisz wrócić do formy. Co to za
detektyw, co po pięciu metrach ma zadyszkę?!” „No trudno,”
-westchnął Chaber – mus to mus”.
Poszli więc na
spacer do zagajnika. Najpierw wolno, potem truchtem. Gdy doszli do
pierwszych zarośli, pies odetchnął z ulgą. „Nie siadamy, nie
siadamy!” zawołała Anetka. Pobiegli więc dalej. W pewnym
momencie Chaber się zatrzymał, podniósł nos do góry i zaczął
węszyć. „Co jest?” zapytała jego pani. Pies nie odpowiedział,
tylko ruszył ciężkim kłusem w krzaki, a Anetka za nim. Wpadli na
małą polankę, na której rósł wielki dąb. Spod dębu dochodziły
ciche popiskiwania i widać było niewyraźną, dość wysoką i
chudą postać. Postać odwróciła się ku naszym bohaterom i
zaśmiała się skrzekliwie. „No proszę, kogo ja widzę, Anetka i
ten jej pokurcz!” „Tylko nie pokurcz, tylko nie pokurcz!”
warknął Chaber. Anetka poczuła się trochę niepewnie. Dziwną
postacią, odzianą w kilka spódnic i chust była ni mniej ni
więcej, tylko Baba Jaga... Anetka przypomniała sobie opowieści
Jasia i Małgosi o jakiejś strasznej babie, która ich ścigała po
lesie. „O matko, to na pewno ona!” jęknęła w duchu. „No,
Chaberek, - powiedziała Baba Jaga – mogę ci się nareszcie
zrewanżować za pozbawienie mnie pieczystego z Jasia i Małgosi. Ty
tłuściutki jesteś teraz, w sam raz na lunch. A Anetka na deser.”
„O, tak to nie będzie!” wrzasnęła Anetka zdesperowana –
kością w gardle ci staniemy i się udławisz, ty wstrętna Babo
Jago!” W tym momencie piski spod dębu przybrały na sile. „A co
tam masz?” spytała Anetka. „Hi,hi,hi, spodoba ci się,-
zachichotała wrednie Baba Jaga. „Parę piesków znalazłam, w sam
raz na dodatek do Chabra pójdą do obiadu”.
Tego to już Anetka i
Chaber nie zdzierżyli. Dzielny pies podciął nogi Babie Jadze,
która padła z wrzaskiem w kępę dorodnych pokrzyw. Anetka usiadła
na niej i nie bacząc na bąble, zaczęła ją okładać zerwanymi
pokrzywami. „To dobre na reumatyzm...” wysapała Babie Jadze do
ucha. Chaber usłużnie zerwał jeszcze parę ostów... „I żebyś
mi się więcej nie ważyła pokazać w naszej okolicy!” -
krzyknęła Anetka - „Bo cię wytropimy i wszystkie okoliczne psy
na ciebie napuścimy, a nie wszystkie są takie łagodne jak Chaber!”
„Oj już nie będę, nie będę...” zajęczała Baba Jaga i cała
zapuchnięta od pokrzyw uciekła w las. (Nawiasem mówiąc, okazało
się, że istotnie po Anetkowej kuracji pokrzywami reumatyzm jej
minął, a Baba Jaga otwarła w mieście gabinet medycyny
alternatywnej i leczyła pokrzywami i innymi ziołami, robiąc na tym
całkiem niezły interes.)
Anetka i Chaber
nachylili się nad piszczącą kupką szczeniaczków. „Biedaki, tak
same bez mamy, Chaberku, musimy się nimi zaopiekować.” -
powiedziała Anetka. Zdjęła kurtkę , zawinęła maluchy i pobiegli
do domu. Anetka, która kochała psy ogromnie, opiekowała się nimi
czule i z miłością, a Chaber był oddanym wujkiem i gdy trochę
podrosły uczył je wszystkiego, co sam umiał, a jak się rzekło,
umiał dużo. Pieski były śliczne i mądre, a wyszkolone przez
Chabra były psią śmietanką towarzyską. Chętnych nowych
właścicieli było mnóstwo, Anetka z Chabrem musieli zrobić
casting i znaleźli im naprawdę wspaniałe nowe domki. A raz do roku
organizowali zjazd rodzinny i wszyscy spotykali się na pikniku w
lesie pod dębem, gdzie wszystko się zaczęło...
A Anetka chciała
wreszcie sprawdzić, czyja ta wykopana siekierka była, została więc
archeologiem i ładne parę rzeczy jeszcze wykopała, znajdując przy
tym, jako produkt uboczny, towarzysza życia o podobnych
upodobaniach. A że pomysłów im obojgu nie brakowało, założyli
więc prywatne muzeum no i oczywiście hodowlę piesków. Bez psów
przecież nie ma życia!!!
P.S. Jako modelka i model wystąpili Mademoiselle L. i Miś.
P.S.2 Ogłaszam konkurs rysunkowy na portret Chaberka!!! Wszystkie techniki dopuszczalne. Uprzejmie proszę nadsyłać portrety na mój adres mailowy: mikatropik@gmail.com do niedzieli do 22.00. W poniedziałek ogłoszenie wyników i nagroda-niespodzianka!!!