Dziś chciałam Wam przesłać drugą bajkę, w wersji nieco świątecznej:)) Napisałam
ją w prezencie dla Mai, która się pojawia w naszych komentarzach. Majeczko, pozdrawiam!!!
To mówiła Mika.
Teraz mówię ja, Hana. Mika ma w komputerze wirusa, który blokuje Jej większość czynności tamże, dlatego korzysta z mojego pośrednictwa.
A teraz już bajka.
Była sobie raz Majeczka , ni dziewczynka, ni babeczka. Żyła sobie spokojnie, do pewnego momentu, kiedy to dziwne a niesamowite zdarzenia w jej życiu zaistniały. Majka kochała bardzo zwierzęta, a szczególnie psy. Miała też swojego, suczkę Małą, o dość cholerycznym charakterze, jak to u jamników bywa. To znaczy to raczej Mała miała Maję, szczerze mówiąc, bo to ona rządziła w domu. Poszły pewnego pięknego zimowego dnia na spacer. Mała biegała zachwycona po śniegu , tropiąc wytrwale ślady i szczekając na ptaki, które oczywiście niewiele sobie z tego robiły. Maja wygrzewała się w promieniach zimowego słońca, myśląc o prezentach pod choinkę. . Nagle ciszę przerwało szaleńcze szczekanie Małej, która stała przed kępą krzaków i darła, pardon, mordę, jak oszalała. Majka prędko podbiegła do niej, zdenerwowana, co też Mała znalazła. Jakież było jej zdziwienie, gdy zobaczyła w krzakach ogromne, kremowe jajo. „O matko jedyna, co to mogło znieść takie jajo??? Przecież u nas nie ma strusi na wolności!” pomyślała. A jajo było tak duże, jak cztery strusie jaja. „Co tu robić, co robić?” myślała gorączkowo. „Przecież go tu nie zostawię tak na pastwę losu! No nic, biorę, a potem zobaczymy.” Dobrze, że miała ze sobą plecak, bo jajo było naprawdę ciężkie.
Gdy dotarły z Małą do domu, Maja była porządnie zmęczona. „O matko, co za ciężar!” jęknęła.”Muszę trochę odpocząć, a potem się tym zajmę”. I położyła się na chwilę na łóżku. Odpłynęła w krainę snów szybciutko, a ocknęła się, słysząc jakąś szamotaninę i popiskiwanie. Zobaczyła, że plecak się rusza, a Mała chodzi naokoło niego zjeżona , z podkulonym ogonem i popiskuje ze strachem. „O Boże, co tam jest???” zawołała przerażona. Nagle plecak się otworzył pod naporem siły z wewnątrz i dało się słyszeć westchnienie ulgi. „No nareszcie!” powiedziało to coś, co się wykluło z jaja i powolutku zaczęło wyłazić z plecaka. Najpierw ukazała się zielona łapa ze sporymi pazurami, a potem łebek z grzebieniem na czubku, równie zielony.
Wyglądało to mniej więcej tak:
„Ratunku!” krzyknęła Majka (to znaczy myślała, że krzyknęła, bo ledwo mogła wydać z siebie głos). Porwała Małą na ręce, a zielony łebek powiedział: „Ej, spokojnie, ja psów nie jadam, sierść włazi w zęby.” I uśmiechnął się szeroko, prezentując imponujące uzębienie. „No nie bój, się, to taki żarcik głupi był” dodał, widząc przerażenie Mai. „Aaaale kto ty jesteś???” wyjąkała Majka. „No co ty, nie widać?? Smoczek przecież!” przedstawił się. „Ale przecież smoki nie istnieją!” powiedziała. „Tere fere, a ja to co? Nie istnieję? Dobre sobie!” fuknął i obraził się. Zaczął wyłazić tyłem z plecaka. Grzebień biegł przez całe ciało, a na plecach poruszały się małe skrzydełka. A oczy smoka były błękitne jak niebo.
Powoli zaczął rozprostowywać kości:
„Taki smok z niebieskimi oczami to nie może być zły” pomyślała Majka. „No dobra, nie złość się”, powiedziała pojednawczo. „Ale co ja mam z tobą zrobić?” „Mnie się twoje mieszkanie podoba, znajdę sobie jakiś cichy kącik i już” powiedział Smoczek. „Jak to i już?! Ty tu chcesz mieszkać??” zawołała. „A co? Nie znasz zasad kochana, bajek ci w dzieciństwie nie czytali, czy co? Kto bierze jajo, ten się opiekuje smoczkami aż dorosną.” Maja jęknęła i ciężko opadła na fotel. Mała tymczasem wyrwała się z jej objęć i pobiegła na swoje posłanie, po czym przyniosła najładniejszą zabawkę jaką miała i położyła przed Smoczkiem.
„No widzisz, ona chce mieć kolegę!” powiedział Smoczek. A ponieważ, jak już mówiliśmy, w domu rządziła Mała, więc Smoczek został. „ A co ty jadasz?” „ Wszystko, a najbardziej lubimy rzodkiewki z chrzanem. Wiesz, chrzan wyostrza chuch, a przecież musimy potem ziać ogniem. Tylko mi nie proponuj żadnych baranów z siarką, to byłoby bardzo nie na miejscu.” powiedział Smoczek. „No co ty, do głowy by mi nie przyszło!” uśmiechnęła się Majka, bo już polubiła małego zielonego Smoczka o niebieskich oczach.
No i Smoczek został. Zaprzyjaźnił się z Małą i spali razem na posłanku. Oglądał z Majką filmy i grali sobie w warcaby (Smoczek wygrywał, bo trochę oszukiwał, ale tylko trochę). Gdy chciał iść na spacer, Majka ubierała go w futerko z kapturkiem, żeby ludzie myśleli, że to duży pies. Pani w sklepie tylko się dziwiła, dlaczego Majka kupuje tyle chrzanu i rzodkiewki. Czas mijał, jak to on lubi robić, chociaż czasem chciałoby się ten czas zatrzymać. Skrzydełka na plecach Smoczka robiły się coraz większe, a jego błękitne oczy coraz smutniejsze.
Aż przyszedł Ten Dzień...
Smoczek od rana był nieswój, nie chciał nawet
rzodkiewek ani zabawek Małej. „Czy ty nie chory jesteś?” zapytała zaniepokojona
Majka. „Nie, ale mi smutno. Muszę dzisiaj odejść.” powiedział. „Jak to
odejść????????” zapytała. „Po prostu, dorosłem. A dorosłe Smoki muszą żyć
samodzielnie, daleko od ludzi. Już czas.” powiedział ze smutkiem, a niebieskie
oczy zaszkliły się smoczymi łzami. „Nie płacz, bo ja tego nie zniosę!”
zawołała, też przez łzy. „No nie ma wyjścia.” siąknął Smoczek.
Nagle się rozpogodził „ Ale wiesz, będę cię odwiedzał w snach. Inaczej
nie dam rady, ale będę ci się śnić. A na pożegnanie zabiorę cię z Małą w podróż
na moim grzbiecie! Tylko musimy pójść na tą łąkę, gdzie mnie znalazłaś.”
Ubrali więc po raz ostatni futerko spacerowe (fakt faktem, trochę już
było przykrótkie i ogon wystawał) i poszli we trójkę na łąkę. Smoczek zrzucił
futerko i rozprostował swoje skrzydła na całą szerokość. A były już imponujące!
„No to siadajcie!” zawołał. I polecieli w stronę gór, ponad lasami
i łąkami. Domki były malutkie, ludzie jeszcze mniejsi, a psów w ogóle nie było
widać. Maja wiedziała, że tego lotu nigdy nie zapomni, tak jak i Smoczka o
błękitnych oczach. Zrobili ogromne koło w powietrzu i wrócili na łąkę. „Żegnaj
Smoczku, a raczej Smoku.” Uśmiechnęła się smutno - „Bądź dzielnym i odważnym
Smokiem” . „Dziękuję ci za wszystko, a szczególnie za rzodkiewki i chrzan!”
roześmiał się od ucha do ucha. „Nie martw się, przyśnię ci się na pewno!”
Pomachał skrzydłami i odleciał. Maja z Małą stały i patrzyły w niebo, aż Smok
stał się małą kropeczką na tle gór.
„To był najpiękniejszy prezent gwiazdkowy w moim życiu...” pomyślała Majka - „Idziemy do domu, Mała. Pusto będzie bez niego. Ale cóż, takie życie.” powiedziała . Ale Małej przy niej nie było... Stała przy kępie krzaków i czemuś się przyglądała, machając radośnie ogonem...
Ciąg dalszy wszyscy znamy. A Maja kupiła sobie piżamę w zielone smoki i gdy w niej spała, miała piękne, smocze sny. I znacznie lepiej rozumiała dzieci, które jej opowiadały przedziwne historie (bo była bardzo zdolnym psychologiem i wyspecjalizowała się w pomaganiu dzieciom).
KONIEC
„To był najpiękniejszy prezent gwiazdkowy w moim życiu...” pomyślała Majka - „Idziemy do domu, Mała. Pusto będzie bez niego. Ale cóż, takie życie.” powiedziała . Ale Małej przy niej nie było... Stała przy kępie krzaków i czemuś się przyglądała, machając radośnie ogonem...
Ciąg dalszy wszyscy znamy. A Maja kupiła sobie piżamę w zielone smoki i gdy w niej spała, miała piękne, smocze sny. I znacznie lepiej rozumiała dzieci, które jej opowiadały przedziwne historie (bo była bardzo zdolnym psychologiem i wyspecjalizowała się w pomaganiu dzieciom).
KONIEC
Życzę wszystkim
pięknych i tajemniczych prezentów pod choinką!
Mika
Mika
Jakaż ładna opowieść!
OdpowiedzUsuńUmiliła mi przerwę pomiędzy sprzątaniem chałupy, karmieniem zwierza i szlifowaniem wszystkich drewnianych elementów w domu (sąsiad pożyczył szlifierkę, ale mam ubaw)
Bardzo fajny ten smoczy korzeń/ konar, to robione czy kupione? Przegenialne, będę wypatrywać w lesie podobnego, jeśli można :)
Po szlifierce to dopiero sprzątanie będzie!
UsuńKorzeń pomalowany temperą+werniks, u nas takie rosną.
Cieszę się, że chociaż troszkę umiliłam ci świąteczną krzątaninę:)))
UsuńKorzeniowe smoki to oczywiście dzieło Hany, za skromna jest.
:) Mika, jestes Miszczem w pisaniu bajek :) Ja rowniez jak Boni sobie zrobilam przerwe tyle ze w pakowaniu walizek, piernikow, prowiantu na daleka droge :) Maja bedzie szczesliwa :) i wszystkie smoki takze. Sciskam :)
OdpowiedzUsuńDzięki Orszulko, ale do Miszcza to mi daleko...
UsuńFajnie, że przyjeżdżasz, będziesz bliżej nas na Święta:))
Mika to ma talent prawdziwy, mówiłam, że Ona uduchowiona!
OdpowiedzUsuńOrszulko, czyżby na Ojczyzny łono?
Tak droga Hano, juz sie nie moge doczekac :) Moze kiedys zaloze bloga o rozterkach i wielkiej tesknocie emigrantki :)
UsuńNa razie u nas pisz! Kurnik otwarty i pełno wolnych grzęd!
OdpowiedzUsuńNa długo?
Dziekuje za zaproszenie :) Na dwa tygodnie, dobre chociaz tyle...
UsuńO to, to, to! Zasiadaj na grzędzie i pisz!
UsuńUściski i dobrej drogi!
Wobec tego chłoń i baw się dobrze!
OdpowiedzUsuńAleż ja lubię bajki Miki. Wprawiają mnie w dobry nastrój. Do tego rzeczywiście trzeba mieć talent. Mimo lekkiego pióra, wątpię, czy udałoby mi się popełnić tego typu bajeczkę. Dlatego doceniam i chylę czoło i "czapkuję" przed oryginalnym dowcipem, skojarzeniami i fajnymi puentami. I oczywiście, oczekuję na następne bajeczki :-*
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję za ciepłe słowa, miód, pani na mą duszę lejesz:))) A z tym talentem bym nie przesadzała, może bardziej talencik jakiś:)) Niczego rysować ani malować nie umiem, dekupażować tym bardziej, ale cieszę się, że komuś jest miło to poczytać.
UsuńTo jest moja ukochana bajka i , moim zdaniem, najlepsza z Mikowych bajek. A jeszcze jest w niej tzw. drugie dno, ważne dla mnie, i przekaz od Miki w ważnych dla mnie sprawach.
OdpowiedzUsuńMonika, wielkie, wielkie dzięki !!!!! Maja
:)))))))
UsuńPrzeczytałam z przyjemnością. A teraz idę spać. Do jutra.
OdpowiedzUsuńTo wczoraj (dzisiaj) nie z kurmi? Chyba święta idą.
OdpowiedzUsuńTak mi się nic nie chce...UUU, tylko wyć do księżyca, nie wysilając się zbyt mocno.
UsuńOj, zaraz tam wyyyyyć... Kolędę lepiej zaśpiewać. Abo i pastorałkę:)) A jak się nie chce, to nie robić:))
UsuńAgniecha, zaśpiewaj sobie Luuuuulajżeeeee!!!!!!!!
UsuńFaktycznie, uona taka rozległa dźwiękowo.
Usuńale się dzieje, a ja padłam wczoraj skoro pierwsza gwiazdka wzeszła;) Mika super bajka;)
OdpowiedzUsuńDzięki, poczytaj Księżniczce:))
UsuńOna musi lecieć, wiesz - czasu nie ma;)
UsuńNo tak, jak to przed świętami... Zrobiłaś cóś?
UsuńUległam presji i ja - ogarłam chałupinę! Jestem z siebie zadowolona - mówię, jak jes.
OdpowiedzUsuńGratulacje przeogromne!!! Tylko czego telefona nie odbiera???
UsuńGeniusz komputerowy to ja!!! Mogę już pisać posty i wszystko:)))
Telefona? A dzwonił?
OdpowiedzUsuńHana, zachwycam sie Twoimi haftami ptactwa na poduszkach, sa piekne!
OdpowiedzUsuńWitaj Marianno, dziękuję. Upodobałam sobie drób, to bardzo wdzięczny obiekt. Ale były też koty, inne ptaki, smoki...
OdpowiedzUsuńA, i owieczki!
OdpowiedzUsuńMika, zobacz, mamy zakładkę!
OdpowiedzUsuńPięknie, pięknie , mądraście, koleżanko wielce.
UsuńZaparłam się, prawie jak Ty!
UsuńJak się robi zakładkę? Paulina chciałą a nie umi, i ja też nie.
UsuńNo masz Ci, zeżarło. Jeszcze raz. Wchodzisz w "projekt" w prawym górnym rogu - przynajmniej ja tak mam. Otworzą się takie tam różne narzędzia z lewej. Klikasz w "strony", potem "nowa strona" - pokaże się tak samo, jakbyś pisała nowy post, tylko nazywa się "strona". Wpiszesz tytuł, czy co tam chcesz i klikasz "pokazuj jako" - też sobie wybierasz co tam Ci w duszy gra, dół, czy góra strony i klikasz "zapisz rozmieszczenie. Potem to działa jak blog.
UsuńDzięki!
UsuńBajka przednia, choć do smoków mam uraz osobisty. Jeden to mi cholernie zalazł za skórę:)
OdpowiedzUsuńCo zrobił onże???
UsuńZalazł za skórę! Myślisz, że to fajne, wygodne, przyjemne?
UsuńChyba nie, zwłaszcza, jeśli po kręgosłupie łazi. Jak wlezie tak wyżej trochę, to może wyglądać nawet jak garb. Teraz sobie przypominam, kiedym widziała Mnemo, coś mi na Jej plecach nie pasowało.
UsuńJa tam kocham smoki! Co Ci zrobił niegodziwiec? Kazał Ci zjeść barana z siarką?
OdpowiedzUsuńSmok, jak to smok, niegodziwy był, szkoda gadać. Nie, to ja mu kazałam zeżreć barana z siarką, zeżarł i mam nadzieje, że do dziś ma pieprzonego kaca giganta, chociem nie jest mściwa ni ciut, to mu się należało.
UsuńZa co???? Wielceś tajemnicza...
UsuńNo, teraz to dałaś czadu Mnemo. Bez dalszego ciągu nie wolno Ci stąd odejść!
UsuńUgryzł mnie kiedyś tak mocno, że o mało, co byście Mnemo nie poznały. Mało brakowało, ale to stare dzieje, jestem, mam się dobrze i od tego czasu mam wszystkie Smoki głęboko w d.........
UsuńI to byłoby na tyle.
Moja ciekawość sięgnęła zenitu teraz.
UsuńAle więcej się nie da opowiedzieć. Kiedyś napiszę książkę o tym, bo to się nawet na notkę w blogu nie nadaje. Doświadczenie paskudne, jedyne w swoim rodzaju. W każdym razie, każdy Smok ma u mnie przerąbane, choćby nawet miał niebieskie oczęta:)))
UsuńDobrze, że masz poduchę z kaczkom, a nie ze smokiem! A mało brakowało!
UsuńUdawałam bym, że to kaczka:))
UsuńPewnie, przecież nie będziesz spać na smoku!
UsuńMnemo, widziałaś, zakładkę udało mi się zrobić, takam mądra!
OdpowiedzUsuńWidziałam, bo już tam byłam:)
UsuńWidziałam, że widziałaś!
OdpowiedzUsuńMnemo, co ten smok Ci zrobił??? Rozpaliłaś moją ciekawość! Wracaj, tak się nie robi!!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie!!!!!!
UsuńMika, jesteśmy miszczyniami świata i galaktycznych okolic w nabijaniu sobie komentarzy! A co!
OdpowiedzUsuńOoo, tak:)
UsuńBajka cudna:) Wydrukuję i dziecinkom przeczytam. Mogę?:))) One pasjonują się smokami i innymi gadzinami.
OdpowiedzUsuńNo jasne, że czytaj!!!! Pierwsze dzieci do oceny, denerwuję się...
UsuńPierwsza bajka podobała się bardzo, następna w poniedziałek, bo w weekend wyjeżdżamy i tak jakoś czasu na nic nie ma. Dam znać:)
OdpowiedzUsuńOjej jaka ładna bajka. I ja też jestem Maja i piszę blog Bajki Majki i bardzo mi się podobają kolory smoka i zwięrzęta lubię i przypomina mi moją ulubioną bajkę o Amelce i dinozaurze. (Amelka też znalazła jajo) i nawet bajkę sama napisałam. Więc to jakby trochę i dla mnie ta bajka :))
OdpowiedzUsuńhttp://bajkimajki.blogspot.com/2013/03/v-behaviorurldefaultvmlo.html