piątek, 27 września 2019

Post rozczarowujący, ale lepszy taki, niż żaden

Wiem, że czekacie na fascynujące zdjęcia i wiem, że Was rozczaruję. Aparat nie współpracuje, a za pomocą telefonu wychodzą beznadziejne. Nie wiem dlaczego, aparat w nim ponoć dobry. Widać nie potrafię i brakuje mi determinacji, aby dociekać o co chodzi. Obiecuję, że w niedzielę pożyczę aparat od mojej Niezawodnej Siostry i poszaleję.
Dzisiaj panowie skończyli dach - dosłownie w momencie, gdy zaczęło padać. Ma się to szczęście! Początki wyglądały dość przerażająco:


Wydostanie się z domu było problematyczne, ale towarek w pół godziny znalazł się na dachu. To było przedwczoraj, a dzisiaj już po robocie. Zdjęcia nowego dachu będą naturalnie niezwykle interesujące - jak tylko pożyczę aparat.
Wewnątrz Kuriozy nadal króluje chaos. Ciągle nie mam szafy i regałów w kiszeczce za kuchnią, więc wszystko z szafy oraz kiszeczki nadal w kartonach. I ciągle wszystkiego szukam. Znajduję (o ile w ogóle) oczywiście w ostatnim kartonie czy innej szczynce. Możecie sobie wyobrazić, jaki to generuje bałagan. Bolą mnie od tego nogi i Wałek jest nerwowy, bo najpierw się kręcę jak g... w przeręblu i w końcu zaczynam używać słów. A Wałek nie lubi, widocznie ma jakieś doświadczenia z poprzedniego życia. Sama przeprowadzka to pikuś, ogarnianie tego to jest dopiero wyzwanie. Co z tego, że kartony opisane, jeśli wygląda to tak: kuchnia/szkło/szuflady/inne. Zwłaszcza "inne" jest szalenie precyzyjnym opisem. Od razu wiadomo co jest w środku. Przy następnej przeprowadzce zrobię szczegółowe listy do każdego kartonu.:)
Poza tym napawam się, trochę chodzę tu i tam - o ile akurat czegoś nie szukam. Jutro przyjdzie stolarz i jest szansa, że powiesi szafki i półki w łazience, bo mimo nikczemnych jej gabarytów nijak nie mogę się w niej odnaleźć. Wszystkie akcesoria leżą w pudełkach gdzie się da: na parapecie, umywalce, na podłodze.
No i tak to.


Jedyny znaleziony grzyb, za to dorodny, w nadobnej rączce koleżanki D.


To coś pośrodku to puste gniazdo. Ogromne, może orle?
Co za beznadziejne zdjęcie. Pośrodku korzeń wyglądający jak leżąca krowa. Wrócę tam z aparatem

piątek, 20 września 2019

Na nowej drodze życia

No to jestem na nowej drodze życia. Ze wszystkim! W kominku ogień płonie, styropian na dachu już leży, żyć, nie umierać! I lato ma wrócić na trochę. Los mi sprzyja, może w parę dni uda się skończyć dach.
Ogarniam się i ogarniam, a kartony chyba pączkują. Co znikną w jednym miejscu, to pojawiają się w innym. Na szukanie różnych rzeczy tracę masę czasu. I bez przeprowadzki ciągle czegoś szukam:)
Czuję się tu jak w domu, może przez to półroczne kursowanie w tę i nazad - jest dobrze. Do Marty jadę pół godziny, to tak jak z jednego końca miasta na drugi przy założeniu, że nie stoję w korku. Tu nie stoję.
Zdjęcia mam bardzo marne, bo aparat milczy, więc robię telefonem. Ale trudno, nie mogę przecież zostawić Was bez zdjęć! Puszczam jak leci:

Czajnik król






Dla AMP i Opakowanej - kuchnia w stanie wojny


Malinka zaskoczona pode kołoderko




Dla Grażyny

Sypialnia

 I tyle na razie.

piątek, 13 września 2019

Przeprowadzka lajv

No to zaczynamy.
Jestem PRAWIE gotowa.
Wczoraj, tutaj:



Dziś rano, tam:



Kominek PRAWIE skończony:

Lodówka też umyta:) Ale bez zdjęcia - jaka lodówka jest, każdy widzi.
Obawiam się, że za 2-3 godziny zniknę z eteru, pozostanie mi tylko smartfon. Nie wiem jeszcze gdzie będę jutro spać, za to wiem z kim, hrehre. Mam 4 sztuki do wyboru, ale nie wiem, czy zdążę je przerzucić do wieczora. Jeśli nie, zostaniemy tutaj do niedzieli. Dam znać, kto załapie się na łóżko polowe.

wtorek, 10 września 2019

Ostatni nius po staremu

Komputer nie chce współpracować, a ja nie mam ani czasu, ani ochoty, aby z nim teraz walczyć. I tak zaraz się odłączę i kto wie, kiedy i jak wrócę? Zawsze pozostaje smartfon, ale tylko do kontaktu - posta chyba w nim nie sklecę. Nie wiem zresztą, nigdy nie próbowałam, ale pisanie na tym ustrojstwie to masakra, wiadomo.
Ogarnęłyśmy dzisiaj z MM książki i naczynia, czyli najgorszą część przeprowadzki, przynajmniej dla mnie. Wszystko już w dwóch samochodach, jutro jedzie do Kuriozy. Po resztę przyjadą panowie w sobotę rano. Książki trochę przetrzebiłam, ale niczego palić nie będę! Pójdą w świat, zawsze tak robię.
Śniło mi się, że spotkałam koleżankę, która miała przepiękne, czerwone pazureiry. I w tym śnie obiecałam sobie, że kiedy to wszystko ogarnę, pójdę do kosmetyczki i też takie będę miała. No nie wiem...
Krótko mówiąc, godzina "W" się zbliża i zaraz zniknę z horyzontu. No i ten komp, który co chwilę zrywa mi połączenie. Nie martwcie się więc, że mnie nie ma, bo jestem.
Na osłodę kominek, który w trakcie. Turczyn przysięga, że w piątek będzie gotowy.

 

PS. Wiadomość dla Lilki: wczoraj wiozłam szczałą awaryjne drzwi. Wsadziłam je zawiasem w stronę mojego prawego ucha i zapomniawszy, że one (drzwi) tam są, co i raz waliłam się w ucho onym zawiasem, a czy droga wolna z prawej, sprawdzałam pode drzwiami. Ale pasują jak ulał! Nie ma to jak stara, komunistyczna robota!


piątek, 6 września 2019

No i minął rok...

Pod koniec sierpnia minął dokładnie rok od czasu, kiedy kupiłam Kuriozę, a dwa lata od tamtej przeprowadzki (w październiku). Aby dodać smaczku całej sprawie, przeprowadzi mnie ten sam Pan Tomek, który zrobił to także wtedy, chociaż przeprowadzkami już się nie zajmuje, a jeździ kędyś po Europie. Nie wiedzieć dlaczego zapałał do mnie jakowymś afektem (platonicznym!) i wręcz się napraszał o możliwość przewiezienia moich klamotów - więcej - ma dla mnie prezent! Dla uspokojenia emocji dodam, że Pan Tomek mógłby być moim synem. Chętnie na to przystałam, bo jest bardzo miły i w ręcach zręczny. Rozkręci szafę, łóżko, a potem skręci nazad. Nie mówiąc o moim biurku, które trzeba wyprowadzić przez okno i w tym celu należy mu odjąć nogę, bo inaczej nie wyjdzie. A potem mus mu tę nogę oddać.
Jedyny wolny termin u Pana Tomka to 14 września. Tak więc zawijam w te papierki i przewożę drobnicę. Turczyn w panice kończy co skończyć trzeba, jutro będę wywierać presję na Jakuba-stolarza. Bez dodatkowych drzwi z siatką się nie przeprowadzę, a kiedy mu o tym powiedziałam, odrzekł "omatkobosko".
Dzisiaj tylko takie tam fotki. Kobaltowe karafki, które dobrze znacie i najazd kamery na łazienkę. W zasadzie jest skończona poza tym, że trzeba pouwieszać te wszystkie szafki, półki i inne wieszaki. W każdym razie kąpać się już można. Szafka stoi tak tylko, bo trzeba ją wpasować i podocinać gdzie trzeba.

To nie firanka na oknie, to brud...


Będzie przerwa w nadawaniu rzecz jasna, ale nie mam pojęcia jak długa. Dopóki nie rozłączę komputera, będę wpadać wieczorami - dla wytchnienia.
Dziękuję za kibicowanie i upraszam o więcej!