czwartek, 30 lipca 2015

Pranie pupila to jedna chwila

Wybieg znów się zapchał, u Miki drzwi się nie zamykają, to i nie mam śmiałości jej molestować w sprawie jakiegoś tekstu. Ma Dziewczyna moc atrakcji w postaci Orszulki, Kalipso, Kasi Alzackiej - nie jestem pewna, czy kogoś nie przeoczyłam. No ale nie każdy ma szczęście mieszkać w tak atrakcyjnym miejscu, co jest połową (albo i mniej) sukcesu. Trzeba być Miką i tyle w temacie!
Na poprzednim wybiegu blogger nie pozwolił mi ustosunkować się do komentarza Kalipso o tym, że rozczulają ją ostatnio małe dzieci oraz wózki - w tym wózek z Czacza. Kalipso! Nie ma się co rozczulać, tylko podjąć należy stosowne kroki. Jeśli chcesz, z dobrego serca i bezinteresownie powiem Ci jakie. Mogę nawet skoczyć do Czacza i zarezerwować ten śliczny wózeczek.
Ponadto Rucianka rozśmieszyła mnie do łez uczynionym właśnie nowym zapasem większych spodni, zanim dochudnie do tych, które pozwężały jej krasnoludki! Rucianko! To nie jest dobry pomysł. Istnieje niebezpieczeństwo, że bardziej polubisz te nowe...
Ponadto Hania z Zielnika zadziwiła się tym, co ludzie na złom, czy inny śmietnik wyrzucają. No wyrzucają - np. stare, przepiękne łóżka, albumy pełne rodzinnych zdjęć i dokumentów, powozowe latarnie, niezliczoną ilość nóg od starych maszyn do szycia (maszyny też się trafiają) oraz inne dobra. Kurna, jutro lecę na nasze złomowisko! Mam przeczucie, że coś jest na rzeczy. Zwłaszcza cenowo, albowiem musiałam dzisiaj kupić pralkę, w starej urwał się bęben i latał luzem:). Miałam inne plany w stosunku do kwoty, jakiej przyszło mi się pozbyć w tak nieoczekiwany sposób, ale nie mogłam dłużej prać kijanką w potoku głównie z tej przyczyny, że u nas nie ma potoku. Nowa pralka rozczuliła mnie (prawie jak wózek Kalipso) tym, że posiada ona funkcję "pupil". Uprzedzam pełne oburzenia głosy: nie chodzi bynajmniej o program prania pupila - psa/kota/kanarka - w stosownej temperaturze i bez wirowania. Chodzi o to, że pralka w trakcie prania szczotkuje z kudłów ciuchy! Nabyłam ją zatem bezzwłocznie. Ciekawe, jak poradzi sobie z owłosieniem Frodo? Doniosę o tym wkrótce.
No i tak o.
Poniżej dzisiejsze zdjęcie Grażynki i Czajnika na - nomen, omen - zepsutej PRALCE, bo śliczne. Czyż nie?



Jutro piąteczek! Pięknego piąteczku!

wtorek, 28 lipca 2015

Czacz poniedziałkowy

Jest zupełnie inny od Czacza sobotnio-niedzielnego. Przypomina nadmorskie kurorty po sezonie, gdzie po ulicach wiatr przegania śmieci i turla puste puszki po piwie. W poniedziałkowym Czaczu jest pusto i brudno. Tłum ludzi nie zasłania brudu, smrodu i ubóstwa, nie ma nadmiaru bodźców i wtedy Czacz pokazuje swoje prawdziwe oblicze.
Po co sprzątać, upiększać, ogarniać, ludzie i tak przyjadą! Cały Czacz i okolice nieźle żyją z tego interesu nie dając w zamian niczego. Biada, jeśli przyprze cię do muru potrzeba fizjologiczna. Ze dwa kakuary na tyłach którejś obory zamykane na klucz może by się znalazły, ale przedtem trzeba je namierzyć - jak również osobę, która ten klucz ma. Jak owe kakuary wyglądają, domyślcie się sami.
Kiedy jest mokro, zwłaszcza jesienią, wiosną i zimą, tonie się w błocie po kolana. Jakiś rzutki biznesmen ogrodził sznurkiem kawałek pola i już jest parking płatny, acz niestrzeżony - a że w błocku... Bo podczas weekendu zaparkować nie ma gdzie. Jest to dozwolone tylko po jednej stronie ulicy, na chodnikach. Jeśli ktoś zaparkuje po drugiej stronie, szybciutko znajdzie się patrol policji z gotowym mandacikiem. A alternatywy nie ma...
Jakiś czas temu pojawiły się budy z jedzeniem - goframi, lodami, kebabem, kiełbachą z grilla, itp. Specjalnie obrzydliwa nie jestem, ale warunki, w jakich oferuje się te frykasy urągają podstawowym zasadom higieny. Po wszystkim łażą tabuny much - bezpośrednie sąsiedztwo obór, świniarni i kurników swoje robi.
O cenach w Czaczu już pisałam. Są wyśrubowane - taki rynek - jest podaż, jest popyt, przymusu kupowania nie ma przecież. Trzeba uważać, bo ceny czasem są wyższe, niż w sklepie. Sprzęt elektroniczny, agd itp. jest rasowany na tyle, aby odpalił przy kupnie i ze dwa razy w domu delikwenta (wiem to z pierwszej ręki). No bo kto wyrzuca prawie nową, świetną pralkę, żeby ktoś inny mógł ją sobie kupić w Czaczu za pół ceny? Takich cudów nie ma. Przywozi się sprzęt zepsuty i pan Zenek naprawia go w garażu za pomocą śrubokrętu i młotka, bo inaczej nie potrafi, zresztą w części się nie inwestuje.
Można znaleźć fajne, niedrogie rzeczy, nie przeczę, ale to jest trudne i trzeba się nachodzić. Mam już tam swoje miejsca i ścieżki, do niektórych nie chodzę od lat. Coraz rzadziej bywam w Czaczu - znieświeża i zniesmacza mnie właśnie to wszystko, co powyżej. A najbardziej arogancja, cwaniactwo i zwykłe chamstwo tamtejszych biznesmenów. Zachowują się jak panie w mięsnym za komuny, a każdy z nich uważa się za antykwariusza i znawcę. Mam nadzieję, że wszechwładny rynek kiedyś wyprostuje tę niezbyt fajną sytuację.
Wczoraj pojechałyśmy tam z siostrą ot tak, nie bacząc na dzień tygodnia. Nie wszystko było zamknięte, a to, co było, wyglądało tak:








Jeśli widać gdzieś jakieś starania, to takie (a i to z rzadka):

Tam, gdzie było otwarte, zrobiłam kilka zdjęć. Ceny zaporowe:
Oryginalny wózek z epoki, nawet nie pytałam o cenę

Szafka jest metalowa, 800,-

O to arcydzieło też nie pytałam
Ta koza kosztuje 1900,-

Też nie pytałam
Jednym słowem snując się po Czaczu nie bądźcie w gorącej wodzie kąpani!

niedziela, 26 lipca 2015

Dla Anny

Trudno o piękniejsze i bardziej kobiece imię niż Anna. Kiedy myślę o Annie, widzę kobietę delikatną, wiotką jak trzcina, piękną i łagodną. Charakterystyka tego imienia mówi, że pogoda ducha i wewnętrzne ciepło sprawiają, iż Anna jest idealnym rozmówcą. Każdy lubi przebywać w jej towarzystwie. Nikogo nie urazi, jest delikatna i taktowna. Zawsze stara się pomóc, gdy widzi taką potrzebę. Nie odwróci się od drugiego człowieka i nie przejdzie obok niego obojętnie. Anna bardzo nie lubi być sama, dlatego jest otwarta na ludzi i posiada liczne grono przyjaciół. Jak mało kto rozumie, że każdy posiada zarówno zalety jak i wady, dlatego szybko wybacza tym, którzy wyrządzili jej krzywdę.Coś w tym jest, bo wszystkie Anny jakie znam, takie właśnie są. Sama jestem pół-Anną, to wiem, co mówię, hrehrehre! Może z wiotkością, delikatnością i pięknością nie do końca tak mam, ale reszta się zgadza. A było to tak:
Mama bardzo chciała mieć Anię. Tata natomiast nie zgadzał się absolutnie! Miał bowiem ciotkę, na którą mówiono Ślepa Anula. Nie wiem, czy rzeczywiście była ślepa, o tym źródła milczą. Rodzice wypracowali więc kompromis i takim to sposobem na drugie imię mam Hana. Długo leżało nieużywane, ale jego pora w końcu nadejszła! Niech ma swoje 5 minut!
Za pomocą tego przydługiego wstępu zmierzam do meritum. Wszystkim Annom, a jest ich w Kurniku niemało, życzę pięknej drugiej połowy lata i jeszcze piękniejszej drugiej połowy roku. Potem będzie Nowy Rok i nowe życzenia!
AniuM., Rucianko, Annavilmo, Krecie, Haniu z Zielnika, Ankoskakanko, Pantero, ściskam Was imieninowo!
To dla Was:

czwartek, 23 lipca 2015

Obyś musiał kamienie przy drodze tłuc...

Czy wiecie, że Orszulka bawi w Zakopanem? A jeśli w Zakopanem, to gdzie i z kim dla zmyłki pije angielską herbatkę? Jakieś sugestie?
Czy wiecie, że dzisiaj Dzień Włóczykija? Kto w Kurniku jest najbardziej włóczącym się Włóczykijem i komu należy życzyć Wielkiej Włóczęgi? Jakieś sugestie?
Czy wiecie, co robiłam przez ostatnie dni z powodu upału tuż przed zachodem słońca, a nawet po? O świcie nie, bo żadna siła nie zmusi mnie do jakiejkolwiek aktywności o tej porze. I tak nikt nie zgadnie, więc pochwalę się, skoro tak prosicie:)
Proszę, tu przed:
Kamień węgielny:
W trakcie:

Po:

Pociągnę prace brukarskie jeszcze trochę w lewo, za zakręt. I tak tłukę te kamienie, z własnej, nieprzymuszonej woli:)
 I trochę gumna, skoro już tu jestem. Kto powiedział, że na betonie kwiaty nie rosną? U mnie rosną:


To jest malwa

Wprawdzie nie na betonie, ale też rośnie - lawenda, moja faworyta:
Gdyby ktoś mnie szukał, to mieszkam pod numerem 6:

A tu się pnie hortensja pnąca
Ostatnia zdobycz z miejscowej klamociarni i nie jest to kura!
Boszszsz, jutro znów piątek. Fajnie, bo weekend itd., ale Kretowata ma rację: letnie życie takie szybkie...

wtorek, 21 lipca 2015

Kto pod kim dołki kopie...

Upał trochę odpuścił, czas wziąć się do roboty. Przystąpiliśmy zatem do bardzo zaległych prac polowych:
Nuuudy... może by pozbijać bąki?
Nudy do umarnięcia!
Słuchaj, moglibyśmy, wiesz, przez tę dziurę za oborą...
E, nie chce mi się...Patologia gdzieś zniknęła, to co będziemy robić?
Matko, no chodź! Jakiś ciągnik zawsze się trafi!

Hrehrehre! Też mi atrakcja. Na rowerzystę to może bym zaryzykował...
Czekaj, coś czuję!
Gdzie???
Gdzieś tu!
Ocieflorek, ale sucho!
Weź się nie opieprzaj, nudziło ci się, to teraz kop! Ja wymiękam!
Tylko pacz! Ale się Ognio zdziwi!
A jak się ucieszy! Będzie miał piaseczek do gaszenia ognia!
I co, masz coś?
Fałszywy alarm. Spadam.
Teraz się poWałkonimy. Zasłużyliśmy.
Specjalnie dla Gardenii - dwupasmówka pod płotem
Drugie pasmo