Po co sprzątać, upiększać, ogarniać, ludzie i tak przyjadą! Cały Czacz i okolice nieźle żyją z tego interesu nie dając w zamian niczego. Biada, jeśli przyprze cię do muru potrzeba fizjologiczna. Ze dwa kakuary na tyłach którejś obory zamykane na klucz może by się znalazły, ale przedtem trzeba je namierzyć - jak również osobę, która ten klucz ma. Jak owe kakuary wyglądają, domyślcie się sami.
Kiedy jest mokro, zwłaszcza jesienią, wiosną i zimą, tonie się w błocie po kolana. Jakiś rzutki biznesmen ogrodził sznurkiem kawałek pola i już jest parking płatny, acz niestrzeżony - a że w błocku... Bo podczas weekendu zaparkować nie ma gdzie. Jest to dozwolone tylko po jednej stronie ulicy, na chodnikach. Jeśli ktoś zaparkuje po drugiej stronie, szybciutko znajdzie się patrol policji z gotowym mandacikiem. A alternatywy nie ma...
Jakiś czas temu pojawiły się budy z jedzeniem - goframi, lodami, kebabem, kiełbachą z grilla, itp. Specjalnie obrzydliwa nie jestem, ale warunki, w jakich oferuje się te frykasy urągają podstawowym zasadom higieny. Po wszystkim łażą tabuny much - bezpośrednie sąsiedztwo obór, świniarni i kurników swoje robi.
O cenach w Czaczu już pisałam. Są wyśrubowane - taki rynek - jest podaż, jest popyt, przymusu kupowania nie ma przecież. Trzeba uważać, bo ceny czasem są wyższe, niż w sklepie. Sprzęt elektroniczny, agd itp. jest rasowany na tyle, aby odpalił przy kupnie i ze dwa razy w domu delikwenta (wiem to z pierwszej ręki). No bo kto wyrzuca prawie nową, świetną pralkę, żeby ktoś inny mógł ją sobie kupić w Czaczu za pół ceny? Takich cudów nie ma. Przywozi się sprzęt zepsuty i pan Zenek naprawia go w garażu za pomocą śrubokrętu i młotka, bo inaczej nie potrafi, zresztą w części się nie inwestuje.
Można znaleźć fajne, niedrogie rzeczy, nie przeczę, ale to jest trudne i trzeba się nachodzić. Mam już tam swoje miejsca i ścieżki, do niektórych nie chodzę od lat. Coraz rzadziej bywam w Czaczu - znieświeża i zniesmacza mnie właśnie to wszystko, co powyżej. A najbardziej arogancja, cwaniactwo i zwykłe chamstwo tamtejszych biznesmenów. Zachowują się jak panie w mięsnym za komuny, a każdy z nich uważa się za antykwariusza i znawcę. Mam nadzieję, że wszechwładny rynek kiedyś wyprostuje tę niezbyt fajną sytuację.
Wczoraj pojechałyśmy tam z siostrą ot tak, nie bacząc na dzień tygodnia. Nie wszystko było zamknięte, a to, co było, wyglądało tak:
Jeśli widać gdzieś jakieś starania, to takie (a i to z rzadka):
Tam, gdzie było otwarte, zrobiłam kilka zdjęć. Ceny zaporowe:
Oryginalny wózek z epoki, nawet nie pytałam o cenę |
Szafka jest metalowa, 800,- |
O to arcydzieło też nie pytałam |
Ta koza kosztuje 1900,- |
Też nie pytałam |
Jakoś tam do tej pory nie trafiłam i po tym co piszesz, Hanuś, jakoś mi nie spieszno ;)
OdpowiedzUsuńLepsze byłoby pewnie miejscowe złomowisko :)) Nie da się ukryć, że się ludzie wycfanili , ceny które podałaś z nóg zwalają, opis much łażących po tym tam, oborniku, a potem kiełbasce z grilla - fuj ....
Lidka, przypomniałaś mi, że dawno nie byłam na złomowisku, a latem ludzie remontują i wyrzucają różne rzeczy:)
Usuńte muchi to chyba nie problem, lajno sie wysmazy...
UsuńOpakowana, chyba dlatego nikt się jeszcze nie struł. Chyba, że o czymś nie wiem.
UsuńA jednak ludzie to łykają:)
OdpowiedzUsuńmiałam być pierwsza!!!!
OdpowiedzUsuńLajf yz brutal ;)
UsuńMnemo, dogadaj się z Lidkom!
OdpowiedzUsuńNie bylam i juz raczej nie będę, kiedyś pare razy bylam na "wystawkach" na gieldzie w Słomczynie, podobna technika sprzedaży. Żeby cos kupic trzeba znac cene rynkowa, aby nie przepłacać, ale przynajmniej wcety sa cywilizowane.
OdpowiedzUsuńCena kozy mnie "zabiła":)
UsuńA było by fajnie gdyby to wyglądało, jak tu http://uwielbiamczarowac.blogspot.com/2015/07/troszke-inne-wakacje-i-zdobycze.html?m=1
UsuńCzarnyKocie, może to koza Ludwika XIV?
UsuńNo chyba Ludwik to by mial chevre....hrehre
UsuńGdyby miał! Ale ona w Czaczu!
UsuńDobra tam, Lidzia zasłużyła:)
OdpowiedzUsuńHana to samo ostatnio w Olszynach. Parking 3 zeta. Handlarze starociami, to stare wygi, krążą od giełdy do giełdy. Znają się na klientach, gapie wmówią i wcisną wszystko, bo "antyczne". Jasne, że znajdą się jakieś drobiazgi, czy ot taki stół jak mój z zeszłego roku, ale gros rzeczy to kandelabry, wymyślne żyrandole, gigurki porcelanowe itd. itp. Był kredens wiejski, nawet o taki mi chodziło, ale gość go tak odnowił, że praktycznie zepsuł. Oczyścił ze starej farby tak, że drewno było gładkie, jak metalowe. Mebel stracił duszę. Nie kupiłam, bo za 1200 zł. to Wu nakupi tyle dech, że zrobi mi 50 kredensów z krzywymi dechami.
Jeden kredens dla mnie!
UsuńIno jest problem czasowy i lokalowy.
UsuńLokal mam.
Usuńja na ktorym targu staroci zagadalm goscia, ktory mial maszyne do szycia i sie chwalil, ze ma wiecej w domu, same Singery. no to go pytam KTORE. czy ma moze model 222K ablo 99K. troche zlgupial i sie obrazil, hrehreherher
UsuńBo ściemniał...
UsuńUwielbiam starocie, ale takie klimaty które opisałaś na wstępie już niekoniecznie :-)
OdpowiedzUsuńGraszkowsko, te klimaty są, jakie są. Trzeba o tym wiedzieć i zamknąć oczy. W weekendy tętni życiem, co nie zmienia tego, o czym powyżej.
Usuńszkoda że to tak daleko, gdyby było bliżej zawitałabym tam w sobotę
UsuńGraszko, rozejrzyj się w swojej okolicy. Nie wierzę, że nie ma jakiegoś pchlego targu w pobliżu. Przy takiej koniunkturze?
UsuńPosnułabym się jednak. Ale może nie w poniedziałek :)
OdpowiedzUsuńTak, Dziefczynki, można się posnuć mając świadomość tej koniunktury i przyjmując Czacz z dobrodziejstwem inwentarza. Na tej zasadzie czasem jeszcze tam bywam. Przeważnie z kimś, kto jeszcze nie był:)
OdpowiedzUsuńOj, ta szafka z numerami jest boska!!! Na szczęście urządzanie i zbieractwo mi już mija zupełnie i nie mam ochoty nic kompletnie zmieniać. Kanapa straszy dziurą, dywany dwudziestoletnie po prostu wyprałam, wszelkie myśli o zmianie firanek, itp, wyrzucam precz. A od takich miejsc trzymam się z daleka, bo odstrasza mnie dokładnie to co ciebie. Jeśli już idę to do TKMaxx, gdzie są jednak inne warunki, a ceny niekoniecznie wyższe. Ale i to na szczęście mi mija. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie Czacz to antypody, ale faktycznie poniedziałkowo nieciekawie wygląda. Chodzę czasem na niedzielne starocie pod Halą Targową, ale kupuję najwyżej drobiazgi. Względy metrażowe nie pozwalają na meble, cwani sprzedawcy mogliby wcisnąć fałszywy "antyk", są gburowaci i odpychający.
OdpowiedzUsuńCzasem się zdarzy zbieracz, z którym można pogadać, ale rzadko. Zastanawia mnie też jak dużo ludzi wywala stare albumy ze zdjęciami. Też mam taki, w którym nie wiem kto na zdjęciu jest, ale chyba bym nie sprzedała.
Ewa2, pamiętasz moją walizeczkę?
Usuńhttp://dzikakurawpastelowym.blogspot.com/2014/02/walizeczka-z-cynamonem.html
Ona też miała skończyć w ogniu...
Pamiętam. Podobną miał mój tata, ale okropnie się zniszczyła w pożarze. Z bólem serca musiałam wyrzucić.
UsuńMam jeden "skarb": niekompletną, starą cukiernicę z 1900 roku z secesyjnym ornamentem.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo co Ty! Slicznie i czysto, na grzadce krasnale wyglansowane, ani smiecia w okolicy, hrehreheher...
OdpowiedzUsuńja mam podobnei jak Gosianka, tez nie mam ochoty zmieniac, o ile nie jest to absolutnie konieczne, jak na przyklad zaslony w sypialni..sa strasznie splowiale po brzegach, jeszcze nas sp. pies umial owtierac one i wystawiac na swiat tylko glowe....i tam je wyswiechtal i wygladaja ogolnie fatalnie.
Tak samo mam juz po kukarde np remontow i tapetowania, przez 35 lat czy iles tam, nie - wiecej, bo jeszcze we Wr. roilam roznosci remontowe, wszystko robilam, az mi zbrzydlo....jeszcze za mna chodzi zmiana tapicerki na krzeslach jadalnych, w zasadzie nieuzywanych teraz, ale jakbym znalazla jakis wystrzalowy material to bym obila - tylko siedzenie, prosta robotka, w jeden wieczor bym miala...na razie srednio energicznie szukam, hrehrehr
dobrze i z tym, co mam. Sama mysl, by przestylizowac nawet jeden pokoj, przyprawia mnie o chorobe morska...te wszystkie klamotki, co sie je ma, musza sie zaaklimatyzowac, znalezc swoje miejsce i sobie byc...a teraz staram sie z'mniejszac iloc klamotkow...kiedys na takim jednym kredensie mialam cos 120 roznych rzeczy (kredens byl zwany "muzeum"), teraz jest chyba z 70...ale kamienie do ogrodu zbieram dalej. takze samo muszelki, tez do ogrodu. I rozne patyki. I szklo morskie, jak jest.
Gosianko - kup sobie numery szablonowe i namaluj na komodzie i bedzie to samo ;)
Krysia, co ty! Wiesz ile to roboty! W nosie mam numery jakkolwiek to brzmi. :)))))
Usuńte numery, poza dwoma znaczeniami, mozna tez rozumiec doslownie ;)))) znaczy wizawi tego nosa....
UsuńHre, hre, hre :))))))))
UsuńRozpisałam się i zapomniałam napisać, że koza bardzo mi się podoba, ale cena wcale.
OdpowiedzUsuńEwa2, mam PRAWIE taką samą i za stówkę!
UsuńTo miałaś fart. Kiedyś w moim domu stał trociniak, ale zginął śmiercią naturalną, przepalony na wylot.
UsuńGosia, szafka boska, ale nie za 8 stówek. Nie wiem, czy to widać - ona jest metalowa.
OdpowiedzUsuńMam juz wszystko, a nawet więcej w kwestii durnostojek. Też przystopowałam, ale zmieniam bez przerwy - w zakresie tego, czym dysponuję:)
Bywam od czasu do czasu na giełdach staroci, ale jeżeli już coś nabywam to tylko jakieś drobiazgi. no i nigdy nie kupuje od starych wyg, tylko od jakiś przypadkowych szperaczy, którzy nie do końca znają wartość tego co maja .
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubiłam szlajać się po szaber placach, które jeszcze kilka lat temu działały, w zasięgu mojej ręki. Tam można było nieraz upolować coś bardzo interesującego..... z mojego punktu widzenia ;))
Kurcze, ceny jak z kosmosu. Ja rozumiem gdyby to byl jakis sklep z antykami, odpowiednia aranzacja wnetrza, a ten Czacz, to hmmm, nawet nie wiem jak okreslic. Wypatrzylam kilka perelek, no i koza faktycznie warta zaineresowania, jednak cena wysrubowana.
OdpowiedzUsuńNie wspomne o warunkach higienicznych, kurcze, zeby nawet kibla nie bylo - koszmar, bo z tego co piszesz, to w weekendy sa tam tlumy.
Zbieractwo już mi przeszło na szczęście, nawet nie zaglądam. U nas na ryneczku czasem fajne rzeczy można było kupić za grosze. Teraz tylko czasem jeszcze książki mnie przyciągną. Mam z takiego miejsca, drewniany domek lampkę, na kurzej łapce i bardzo toto lubię. :) Zapalam światełko i czuję się jak Małgosia co ją drewniany domek Baby Jagi przyciągał. :) Dawno temu miałam parcie na samowar, taki z Tuły, ech wydałam tylko pieniądze a herbaty się nie dało w tym zrobić ciekło a miało nie ciec. Gdy mieliśmy włamanie do domku na działce, zwinęli i ten samowar. Trochę mi było szkoda, bo jednak ambicje pijania herbaty z samowara miałam wtedy jeszcze. :)
OdpowiedzUsuńNatomiast na Allegro upolowałam trochę niezwykłych staroci, jak cieniutką porcelanową maleńką filiżaneczkę z jeszcze carskiej fabryki porcelany, srebrny kubek z 1900 roku,mają te dzieła po kilka latek :) i pozłacane talerze oj jak lubiłam tam pogrzebać i znaleźć takie cudeńko i pilnować do ostatniej sekundy by mi ktoś napalony jak i ja, nie podkupił w ostatniej chwili, te emocje i radość z upolowania bezcenne. :)) A widziałyście carską porcelanę z manufaktury Łomonosowa? Co prawda to nówka, bo fabryka porcelany od siedemnastego wieku do dziś działa, ale ten wzór i się chyba skuszę może jeszcze? :))
Elka, a jakże, znamy manufakturę Łomonosowa! Mam i ja kilka perełek z Czacza, bo ci antykwariusze za antyk uważają skórzane fotele z lat 80, ale stareńką filiżankę Rosenthala już nie. Samowar znalazłam na złomowisku, chociaż nie taki, o jakim piszesz, ale całkiem, całkiem:)
UsuńToteż wizyta na złomowisku byłaby wskazana ;)
UsuńO to, to,to! I dobrze, ze sie nie znaja, bo przeciez taka stara filizanka Rosenthala, to smiec i jeszcze nie ma calego kompletu:))) Tez mam kilka takich unikatow, swego czasu mialam swira na punkcie zbieractwa filizanek, ale nie takich z lat 80.
UsuńA to trzeba koniecznie odwiedzić Czacz, na fotelach wcale mi nie zależy ale na takiej filiżance Rosenthala oj jak najbardziej, cudeńka takie i bez kompletu pozostają cudne. A Hanuś rozejrzyj się za samowarem, nie koniecznie z Tuły byleby był sprawny, co ja mam z tą ambicją pijania herbaty. :))
UsuńElu, wiadomo, ze to pojedyncze okazy i starutenkie. Mam kilkanascie w swojej kolekcji, uwielbiam porcelane.
UsuńElko, wszystko (prawie) jest kwestią ceny. Będę czujna:)))
UsuńAtaner, dzikie tłumy! Dlatego napisałam, że żyje z tego Czacz i okolica, ale to działa w jedną stronę. Zarabiać, zarabiają, ale po co inwestować choćby w kfiatki na gumnie, o kiblu nie mówiąc, przecież i tak przyjadą. Nie pojmuję, że gmina nie zadba o swego złotego cielca. Gmina kasuje mandaty tylko.
OdpowiedzUsuńHanus, szkoda, wielka szkoda. Mimo wszystko, gmina moglaby na tym zarobic wiecej. Potrzeba tylko troszke inicjatywy wlodazy.
UsuńZastanawiam mnie jednak to, jak ci handlujacy tam funkcjonuja skoro nawet kibla nie ma,co? w krzaczorach tylki wystawiaja, jednak jest to dosc duzy teren.
Ataner, oni są miejscowi, albo prawie. Idą do domu, albo do kumpla, albo mają swój osobisty kakuar za węgłem.
UsuńA klyjenci niech se łykną węgiel i po problemie.
UsuńAlbo do kubeczka nowo zakupionego zrobią ;)
UsuńLidka, to musi byc duzy kubek, bo raczej nie filizanka Roshentala:)))
UsuńDoniczkę niech se kupio.
UsuńAle waza już spoko.
UsuńA potem zupka dla gości ;)
Podobny patent jak z tym węglem , zastosowałam dawno temu.
Znajomi poprosili mnie żebym zaopiekowała się ich psem i pomieszkała u nich.Oni wyjechali w góry,na narty.
Całe dotychczasowe dwudziestoletnie życie spędziłam w towarzystwie kaloryferów,nie pieca.
Za cholerę nie umiałam w nim palić i bałam się że zaczadzę psa i siebie przy okazji.
Zimno było więc brałam na noc aspirynę:)
Rucianko, to aspiryna grzeje? Pacz, całe życie człek się uczy. A ja gupia z uporem maniaka palę w piecu.
UsuńNo widzisz.
UsuńA to do apteki trza lecieć.
Tej zimy już będziesz wiedziała.
Dzięki! Zima już mi nie straszna!
UsuńMnemo, dzięki :) ;)
OdpowiedzUsuńBierz może Wu za wsiarz i może poszukajcie jakiegosiś ;) lokalu, w którym nie takie cuda mogłyby powstać. I drogi Czacz niech się chowa ze swoimi cenami ;)
Wypiłam sobie winka hiszpańskiego - porto, ale pycha :)) więc entschludige bitte, jesli głupoty piszę ;) Brak treningu, oj brak ;)
Oj Lidus, porto uwielbiam. Jednak spojrz na procenty, bo to troszke mocniejsze jak winka:)
UsuńTeraz mnie to mówisz?? ;) Czuję tę moc, oj czuję i się dziwię, ale teraz wszystko jasne :))
UsuńNa procenty nie mogłam spojrzeć, bo to winko nalaliśmy sobie z beczki do plastikowej butelki, w takim jednym miejscu, w którym na degustacji byliśmy. Trochę profanacja, ale nic to. Lepsze dobre wino z plastiku niż siury z wypasionej butelki ;)
Już mu plan nakreśliłam, że trza coś na zimę wynająć w pobliżu i w weekendy działać, ale sie tylko palcem w głowę stuka, że niby ocipiałam, czy co. A przez to lato, to ile un bidok narobi? No i jak tak calki czas robi to nie odpocznie i tero mi tu kwęko, że zmęczony. A ja to kurna nie.....Nawet nie mam kropli procentowej w domu, chyba, że lecznicze nalewki na igłach, ale to nie to. Nie masz, co przepraszać bardzo, bo gupot nie piszesz (jeszcze:))
UsuńJa uwielbiam portugalskie porto, ale hiszpanskim tez bym nie pogardzila:))
UsuńLidka! Masz jakies wiesci o Panterce? Chyba dzisiaj miala juz byc w domu.
UsuńTo jusz winkszych gupot nie napisze, bo winko się skończyło ;)
UsuńWidzisz Mnemo? To jest bardzo dobry kierunek i doskonały plan :) kropla drąży skałę, a dobra żona mężowi ozdoba, czy jakoś tak ;) na pewno coś znajdziecie, tzn. Ty znajdziesz, a Wu da się przekonać i jusz :)
Portugalskiego nie piłam, bo jakąś tam znawczynią nie jestem, ale jeśli jest tak dobre jak to hiszpańskie .... :)) a ja sobie teraz przypomniałam, że Chłopu na wycieczce gadałam, że porto to mocne wino buhaha .... z jakiejś literatury XIX - wiecznej wyczytałam ;)
Co do Panterki, to chyba jutro ją wypuszczą, tak na fejsie dziś pisała.
UsuńDzisiaj na pewno nie mieli się jej pozbywać.
Lidka, dobra żona męża przekona:)
UsuńOby wszystko bylo u Niej ok, dzieki za wiesci, bo ja nie fejsbukowa jezdem.
UsuńWłasnie! O to mi chodziło :) Dzięki, Hanuś :) Bo z chłopami to wiadomo - czasem trzeba lekki przymus dobrowolny zastosować ;)
UsuńAtaner - jak coś będzie jutro na fejsie, to dam znać u Panterki w komentarzach.
UsuńOk, Lidus:)
UsuńPorto jest z Porto, czyli z polnocnej Portugalii, z doliny rzeki Duero (Douro)nie wiedzialam ,ze Hiszpanie robia porto, jezeli robia to nie powinno nazywac sie porto...porto moze byc tylko z tamtego regionu, tak mysle a nawet jestem pewna. Jestem patriotka Portugalii a szczegolnie miasta Porto, mozna sobie pojsc do Vila Nova de Gaia i odwiedzac slawnych producentow porto, probujac ich znakomitoych wyrobow, najbardziej smakuje mi porto biale...mniam mniam...upija bo jest mocne, okolo 20%
Usuńa jakie porto jest dobre ze serkiem, ho ho....ale serek musi byc kororu niebieskiego, czyli Stilton....mmmmrrrr
UsuńNie wnikałam w pochodzenie tego wina ;) widocznie robią, bo tak było napisane na beczce w winiarni - tam też wina produkują. No chyba, że to sprowadzili z Portugalii ;)
UsuńJak zwał tak zwał, nutę owocową miało, dobre było i się skończyło ;)
Grazynko ja to wszystko wiem, bardzo lubie porto i wiem, ze porto przypisane jest Portugalii. Nie wiedzialam, ze Hiszpanie rowniez produkuja porto :)
UsuńBardzo mozliwe, az tak dalece nie wnikam w szczegoly.
Jak Japonczycy mogo pedzic bim...pardon - whisky, to Hiszpanie mogo pedzic porto.
UsuńMnemo, Kaczorówka z doskoku Was wykończy. Takie rozdarcie człeka nie odpoczywa, a wręcz naprzeciwko.
OdpowiedzUsuńWręcz przeciwnie, masz rację Hana.
UsuńLato to rozjazdy i ani tu, ani tam. A zimą ...czekanie na lato.
Dzięki Hana.
OdpowiedzUsuńTrochę obrzydziłaś mi ten Czacz,od lat mi się tam chciało.
Nie miałam kiedy się do niego urwać a teraz jakby chcę mniej.
Mnie zbieractwo nie przeszło i pewnie nie przejdzie.
Nie jest to dobre ani praktyczne ale cieszy.
Głównie polowałam w Allegro,właściwie nie miałam niemiłych zaskoczeń.
Rucianko, nie chciałam aż tak! Żeby obrzydzić! Troszkę tylko chciałam obnażyć!
OdpowiedzUsuńMoje zbieractwo powściąguam, ale żeby przeszło, to nieee...
Uwielbiam takie klamociarnie i sklepy ze starociami, u nas jest ich mnostwo. Ceny sa przerozne, czasami mozna cos upolowac za grosze, a czasami tez przeginaja. Jednak mam zakaz wstepu do takich miejsc, poniewaz p. dostawal bialej goraczki kiedy przynosilam do domu kolejne "niepowtarzalne skorupy".
OdpowiedzUsuńJa do daczy zwozilam sporo skorup uzytkowych....i stalo duzo z tej duzej kupy na takiej jednej polce w wiegiej szafie w przedpokoju, polki sie rozeschly jkaby, ja wlazlam korpusem pod polki, dobrac sie do butow, letko poleczke obluzowalam i skorupy spadaly mi jedna za druga na leb i grzbiet, o usilowalam powstrzymac lot porcelany podtrzymujac poleczke. Ktora byla bardzo ciezka ze wzgledu na porcelit. Slubny sie ucieszyl, ze wreszcie mamy teraz tyle skorup ile nam jest NAPRAWDE potrzebnych....inne decyzje na temat innych przedmiotow z innych tworzyw podjely za mnie myszy.
Usuńczyli trzeba podjac decyzje - jak nowa skorupa w progi ,to jakas stara nalezy od razu zrucic na ziemie, moze sie polamie.
W twoim przypadku znisty dokonaly szkodniki, ja jednak jesli juz cos kupowalam, to raczej przedmioty ozdobne a nie uzytkowe. Brak miejsca na bibeloty, wiec nie pozostaje mi nic innego, jak omijac takie sklepy szerokim lukiem.
UsuńNo chyba, ze kupie sobie dacze:))
z tym ostatni sie zgadzam, przerzedzisz klamociarnie w domu i mozesz zapelniac, dyskretnie i cichcem ;)
Usuńa u mnie przedmioty ozdobne maja zastosowanie w zyciu codziennym, kwiatki rosno we wazie od zupy, a dekoracyjne talerze na sciane sa na stol, etc etc.
Hanuka, ja tam lubię takie klimaty;))) Zjeśc i tak niczego nie zjem, bom wege;))) Ale posnuć się, pokłócić - to tak;)) Do targowania najlepszy książę Małżonek - ostatnio w Kazimierzu od tamtejszego bukinisty wycyganił za 30 złotych książeczkę secesyjnych widokówek Krakowa, za które żądano pierwotnie 60;)) Książę umie - kurde - sama nie wiem skąd;)) Ja pasjami lubię takie miejsca, jak wejdę na strych przydałoby mi się jakieś fajowskie biureczko;)))) Przejedziemy się????
OdpowiedzUsuńKrecie, z Tobą nawet do Czacza, nawet na cały dzień! Damy czadu!
OdpowiedzUsuńOK, najpierw muszę zdefraudować trochę kasy, a potem się przejedziemy;))))
UsuńDobra, to i ja zaczynam proces defraudacji.
UsuńTo ja zdefrauduję Was i jedziemy ;)
UsuńOK, nas zdefraudowac duuużo łatwiej niż kasę;)))
UsuńSonic, bierz mię i defrauduj!
UsuńSonic, to my czekamy - Kret i ja - kiedy nas zdefraudujesz.
UsuńO rany serio , takie żeśta łatwe som ?Ok to ja Was hurtem biere; P
UsuńSonic, zaraz łatwe! Trzymiem się, tylko z puszczaniem coraz gorzej!
Usuń;)))))) Fakt , coraz trudniej się puścić :))
UsuńDlatego próbujem wszystkiego, choćby defraudacji:)))
UsuńNo dobra to puscimy się z przyjemnością; )
UsuńBez przyjemności to nie puszczanie, tylko upadek.
UsuńAch, te typologie;))) Nie ma jak to upaść, stoczyć się,a a potem puścić;)))
UsuńKrecie, podsumowanie godne miszcza!
UsuńW Kurniku nie tak łatwo się stoczyć jest perwersyjna ;)))
UsuńHana jest perwersyjna ( srajfon znów mnie fqrfia )
UsuńKrecie Ty to masz miszcza definicji ;))))
UsuńHana, trza by Kuropedie założyć ;)
UsuńKuropedia;) nieźle;)))
UsuńHana a skąd oni te klamoty biorą? Skupują, czy sami jeżdżą i sciągają? Ale, że tak cała wieś?
OdpowiedzUsuńPoczytawszy i pośmiawszy się; ) Starocie kocham nałogowo ale kasy brak by poszaleć. Czacz mimo wszystko bym zwiedziła , bo u mnie to nie targ staroci a śmieci, serio !
OdpowiedzUsuńSonic, w Czaczu też kupa śmieci przecież! W tych miejscach tak jest. A między śmiećmi czasem klejnocik błyśnie:)
UsuńHanuś Ty mnie wierz , jak ja pisać że śmieci to to są naprawdę śmieci :) Jak raz przyjechał sensowny facet handlarz to się zdziwił . I nie sprzedał za wiele.
UsuńMnemo, jeżdżą do Niemiec, Holandii, Belgii i kto wie gdzie jeszcze. To cały system. Albo mają swoje kontakty, albo jeżdżą do tzw. Turka, pośrednika (w Niemczech, lub Holandii), który ma taki Czacz u siebie - są to klamoty z wyprzedaży garażowych, likwidacji mieszkań i in. Mądrzę się, bo znam pana M. który tym się para. Cały Czacz jeździ i przyległości. Teraz w każdej miejscowości w okolicy są 2, albo i 3 takie klamociarnie. I one są lepsze niż Czacz - nie przytłacza Cię ilość i ceny są dużo lepsze. No i można zajrzeć co i raz:)):
OdpowiedzUsuńHaniu zdradź proszę gdzie te cuda prócz Czaczu, chętnie pojadę na łowy, a może się spotkamy?
UsuńTak mnie zaintrygował ten fenomwen, że to cała wieś się tym para. Jak im się te klamoty tam skończą, no bo ile mozna zwozić, to wieś splajtuje.
OdpowiedzUsuńMoże potrwać, ile lat Polacy żyli z krasnali ? Długo :)))
UsuńPrzy starej drodze Poznań-Świecko nadal żyją.
UsuńPonoć dlatego, że zwyczaj każe tłuc krasnale i co rok kupują nowe . A starocie... No cóż każdy chcę mieć srebra rodowe i zdjęcia prababki hrabianki a co drugi fotel po wujku Ludwiku ; P
Usuńmnie sie Ludwik nie podoba....juz wole trochu stryjka Gustava
Usuńze sreber rodowych to mam widelec z plastikowo raczko z Air France.
zdjecia prababki, mozliwe, ze hrabianki, mam. to juz cos!
Mnemo, oni ciągną to coś ok. 20 lat i końca nie widać, wprost przeciwnie.
OdpowiedzUsuńNiesamowite!! Pacz jaki biznes wymyślili. Nie wiedziałam, że to tyle lat już trwa.
UsuńMyślę że okolo30
UsuńOjej,to nawet nie wiedziałam że ja od 30 lat nie mam kiedy tam pojechać hrehrehre
UsuńRucianka sprawdź @
UsuńRucianka sorawdz@
UsuńRucianko, najwyższa pora!
OdpowiedzUsuńDobranoc Kurska, usmażyłam pyszny dżem z 5 kilo moreli! Pycha! Sobie zjadnę i do alkowy.
OdpowiedzUsuńZjadłabym :) na dobranoc :*
Usuńmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm....
UsuńI mlask!
UsuńDziędobry! A co, ja też usmażyłam konfuturek morelowych. I też są pyszne. Naszło mnie w tym roku i mam już wiśnie w czekoladzie, morele i trochę malin. A w planach jeszcze śliwki i różne warzywne. A potem będę się objadać i tyć.
Usuńa co warzywne, bo chyba nie fasolka w czekuladzie.....
Usuńmoże marchewka na słodko?
UsuńDynia, dynia z cynamonem, oraz cukinia z sokiem z cytryny mniam, jadłam u Magodowej Jagody i się zakochałam, chcę mieć pełno słodkich słoiczków... Mniammmmm...
UsuńAnnavilma, dawaj rzepisy!
Usuńdynia z cynaonem moze byc ciekawa....
Usuńa do tej cukinii to wez mnie przekonaj, bo cukinia to tak sobie. a marchiewkie na slodko to w kuchni zydowskiej robia - bylam jakis czas temu w restauracji i osoby, z ktorymi bylam nie wiedzialy co to cymes...a tylko ja nie bylam tam pochodzenia zydowskiego a tamte osoby w ogole nie wiedzialy o co chodzi....
A to przepisy se zobacz u Magodowej Jagody, napisała wszystko jak się patrzy! O tutaj:
Usuńhttp://chatamagoda.blogspot.com/2009/02/przetwory.html?m=1
Mniam!
Opakowano, nie bede Cie przekonywac, jeno zrobię i spróbujesz :)
UsuńA ja?
UsuńAnnavilma, wiśnie zawijałaś w czekoladę?
UsuńA zawijałam! Bo co?
Usuńi w papierki?
Usuńw sreberka...
UsuńA ja tak "marzyłam" o tym Czaczu. Ostudziłaś me zapały. Na zdjęciach i w tym, co piszesz nie ma krztyny romantyzmu i przygody. Ech, szkoda. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńTo już lepsza coniedzielna " giełda " w Jeleniej. I bliżej Ci, Owco.(?)
UsuńO Jeleniej-marze))
UsuńRogata, przygoda jest, tylko mus nie przyglądać się szczegółom. Zaplecze wszędzie tak samo wygląda, niestety.
UsuńWitam Kurki. Fatalnie dzisiaj spałam (przyczyna nieznana), rano było mokro, pochmurno i chłodno. Teraz się przejaśnia i 20 stopni. Zaraz idę się ukulturalniać i zaliczyć następną wystawę.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Kurki.
Kurki, dzien dobry))
OdpowiedzUsuńJest pieknie, kocham takie miejsca, jak to gdzie jestesmy. Przesylam pozytywna energie))
Lecim na Krakow, dobrego dniaaaa)
A handlarze jezdza i do nas, bo blisko majo. Bywaja strasznie chamscy i nieprzyjemni.
UsuńA Czacze wszelakie uwielbiam.
Kasia, ale gdzie to miejsce, w którym jesteś? Bo nie zdanżam!
UsuńCo by tu zrobić ogórasy porosły jak cukinie wyglądają, trza je na zimę przerobić a cukinie jak arbuzy nie przymierzając, o rety lato lato pełne dobra. Wiecie może jak cukinię w słoiki wsadzić i zabezpieczyć na zimę? Ogórki to wiem, ale cukinia zeszłoroczna w słoikach coś źle zrobiłam nie przetrzymała się.
OdpowiedzUsuńWitajcie Kurki w piękny słoneczno chłodny dzień. :)
Elko, kucharka ze mnie jak z koziej paszczy klarnet, ale inne Kury to ho, ho! Zaraz Ci tu coś wymyślą.
UsuńTo czekam aż wymyślą z ciekawością wielką i ochotą. :)
UsuńStaram się przerobić te wszystkie letnie cuda. Teraz mielę ogórki, wsypuję na nie do słoików soli, trochę czosnku i kopru i zakręcam porządnie, bez gotowania na półki trafiają. Zimą zupa ogórkowa jak znalazł. Może i tak z cukinią? coś mi się jednak widzi że tak robiłam zeszłego roku i cóś nie wypaliło.
Trzeba włożyć zalążek dyni do słoika i czekać aż urośnie ;)
UsuńŚwietna pomysła ;)
UsuńMoja mama takie przerośnięte ogórki obierała, usuwała pestki, kroiła wzdłuż w ósemki i kisiła tak jak się kisi ogórki, z koprem, chrzanem itd. Były pyszne.
UsuńMoja mama takie przerośnięte ogórki obierała, usuwała pestki, kroiła wzdłuż w ósemki i kisiła tak jak się kisi ogórki, z koprem, chrzanem itd. Były pyszne.
UsuńEwa2, takie pikle? Czy normalne, kiszone, tylko obrane?
Usuńa ja nie lubie cukinii, wole kabaczek....fajny paprykarz mozna z niego zrobic, moze i do sloika tez. proste jak drucik - kabaczek obrac, ciach w kostke, duzo papryk kolorowych - w dowolny wzorek pociac, cebule - tez ile sie chce. dusic na odrobinie oleju, podlac .ketchupem i jakims sosem meksykanskim jak kto chce ostrosci. ja nie. troche pasty pomid. przykryc , dodusic i juz. ketchup jest konieczny, bo cos ze smakiem robi na plus.
UsuńOpakowana, kabaczek nie jest gorzki?
UsuńNie jest gorzki odpowiem za Opakowaną. Lubię go tak samo jak cukinię. Zrobiłam dziś dżem z cukinii, obrałam pokroiłam na plasterki, poddusiłam dodałam dwie galaretki cytrynowej i cukru oraz soku z cytryny tu jest przepis:
Usuńhttp://mojetworyprzetwory.blogspot.com/2012/09/cytrynowy-dzem-z-cukini.html przepyszne wyszło. :)
A tu sałatka z cukinii na zimę, tez zamierzam zrobić częściowo jeszcze dziś, pokroiłam i zasypałam solą.
http://mojetworyprzetwory.blogspot.com/2012/08/saatka-z-cukini-na-zime.html
A paprykarz Opakowanej już się osiedlił w mojej wyobraźni z kabaczka zrobię bo tego też mam. :) Dzięki za świetny przepis. :)
Kabaczków dawno nie jadłam, poczułam się zach(n)ęcona ... mniam...
Usuńbłeeeeee syf malaria i korniki. oczywiście oprócz tych cudnych szafeczek i łóżka. a wiesz ile kosztuje taka komódka?
OdpowiedzUsuńPolly, ale która komódka? Ta malowana? Nie wiem, nie pytałam, bo cena na pewno jakaś od czapy i podejrzewam, że gość sprzedaje to w komplecie.
OdpowiedzUsuńStarocie uwielbiam i mam ich dużo w domu . Ostatnio na skupie złomu wydałam 10 zł i kupiłam garnek ocynkowany z przykrywą, piękną emaliowaną miskę oraz uroczy zardzewiały stojaczek z półeczką do niej. Tyle szczęścia za dychę:)))
OdpowiedzUsuńHaniu, złomowiska to moja namiętność! A tutaj jest takie, że można zwariować - zobacz sama!
UsuńCzego ja tam nie znalazłam!
http://dzikakurawpastelowym.blogspot.com/2014/04/obiecaam-kiedys-mnemo-ze-zabiore-ja-na.html
Co mi przypomniało, że dawno tam nie byłam:)
Ja w Czaczu nabyłam cudowny stół. Stół, o którym marzyłam od wielu lat, chyba od dziecka w sumie. Drewniany, z kafelkami w środku, rozkładany. Dałam za niego 400 PLN. i nie żałuję. To najukochańszy mebel w moim domu. Ma wymalowane drobne sceny z ptakami na płytkach w rogach. Cena... nie wiem czy dużo czy mało. Wydaję mnie się, że mało, stół nie zniszczony, kafelki całe, wszystko idealne... Tylko za bardzo do samochodu nie chciał wejść. Rozmiar 123 x 84 plus dwa wyciągane z boków blaty o długości 43 cm. Faktycznie trzeba się tam nachodzi i trochę potargować.
OdpowiedzUsuńooo tutaj widać mój stół
OdpowiedzUsuńhttp://izetta-nawariackichpapierach.blogspot.com/2015/01/prezent.html
Izetta, stół jest genialny!!! Ja zawsze marzyłam o stole z kafelkami... TeŻ bym nie żałowała!
UsuńW sumie to kumpela mnie przydusiła mówiąc, że mi kasę pożyczy a w domu jakoś się obie wytłumaczymy.... miałam tylko 200 PLN przy sobie. Dwa razy wracałam do niego i za trzecim razem kupiłam. Krzesła mam tylko stare, bo te co do niego były mi nie odpowiadały. Za jakiś czas znów wyruszę na łowy, szukam staaaarej lampy stojącej i małego stolika na robótki.
UsuńBardzo dobrze kumpela zrobiła. Powodzenia w dalszym polowaniu!
UsuńJa bym chyba w takim Czaczu zgupiała zupełnie, no chyba że to byłby poniedziałek i większość byłaby zamknięta..
OdpowiedzUsuńTakie małe targowisko jak warszawskie Koło to zwsze kilka razy obejść musiałam, żeby się dobrze nagapić, a co dopiero takie olbrzymie cuś. Ja to miałam fajną metę na rupiecie niedaleko swojej mieścinki, młody człek (i przystojny) prowadził takom wielgachnom rupieciarnię w statym magazynie. Czegośmy tam nie powynajdywali przez te parę lat jak tu mieszkamy... I koszyki wielkie niby że bieliżniane, ale u mnie na włóczki, i stoły dwa z kafelkami, i lampy dwie sufitowe, i jeszcze jeden stolik i krzesła fajoskie dwa i kilka półek, i lampę stojącą a nawet dwie, i wogle i wogle i wogle całe mnustwo.
Aż tu nagle podjeżdżamy tam ze dwa tygodnie temu a tu nimo... Zamknięte i puste. Magazyn do wynajęcia Skończyło się. Straszna to szkoda, gdzie ja będę rupy wynajdywać... buuuu...
Annavilma, wynajmij magazyn, będzie jak znalazł na znaleziska:)))
UsuńHrehrehre, a jeszcze czego, zaraz mi wykupiom...
UsuńTaka możliwość zawsze istnieje:)))
UsuńAle możesz ceny zaporowe dyktować.
Izetta, to Ty krajanka jesteś! Stół genialny tym bardziej, że rozkładany:)
OdpowiedzUsuńHana, z Mosiny :) dawaj adres na priv, to cię nawiedzę, by Frodo na żywca zobaczyć :)
UsuńIzetta, dawaj maila na 3babyzwozu@gmail.com
UsuńRany, się bywało w Mosinie... Bardzo mam dobre skojarzenia i wspomnienia stamtąd. :)
UsuńA poza tym w kwestii formalnej dodam, że Wy, znaczy się Hana i Kret, jak się już umówicie, to na tych szperach dacie... czaczu. ;)
A poza tym poza tym to wszystkie Kury pozdrawiam, stare, czyli dawne, i nowe, których się tu nalęgło w czasie, gdy mnie inne obowiązki wzywały.
Tymczasem kurobranoc! :)
Ony się już tak ze 3 lata umawiają i nic z tego nie wynika.
UsuńMika, ale czuję, że jak już im się uda, to ten cały Czacz rozniesą w drebiezgi (w ostatnim słowie akcent koniecznie na ostatniej sylabie! Inaczej nie mam efektu).
UsuńMika, uściski Tobie tam hen ślę, droga kobieto. Ucałuj w nos Tropika. :)
* matko, ale się dziś jąkam: nie ma efektu. :] Ja sama to mam zawsze. ;)
UsuńJolkoM., to telepatia! Myślę ja sobie dzisiaj (ze 2 godziny temu), dzie jes JolkaM.? Wessało babę z kretesem, czy jak? Już mnie (nas) nie lubi? Już mnie (nas) nie rozumie? Nie kocha???
OdpowiedzUsuńWessało to chyba z kredensem - z Czacza oczywiście! ;)
UsuńCzy może z Czaczu, bo sama już nie wiem...
UsuńAha, i ten, lubię Was, kocham i chyba nawet rozumię tudzież rozumuję, ale z czasem krucho, bo te zielska to jakiś jest kołowrót. Albo zawrót, licho wie! No i zajęcia takie tam fajne miewam czasem - nie żeby dużo ważniejsze od Kurnika, ale wiesz... Jedne to mi nawet trochu kaski przynoszą. ;)
UsuńAha, a teraz jeszcze i przetwory dojszły, ale z tego w końcu to też radocha będzie, tylko trzeba czekac od zimy. Czekaj, Hana, bo miałam Ci donieść: kurki już są! :) Wiem, wiem, że tą informacją to Cię dołuję, ale nie mogłam się oprzeć, skoro gdy w niedzielę wieczorem zbierałam, to o Tobie myślałam. :)
Usuń*oczywiście DO zimy trza czekać. :]
UsuńZ Czaczacza ole :)
UsuńZastanawiam się czy jam kura stara czy nowa według JolkaM ,hmmm...;)
Ty, za przeproszeniem, stara oczywiście, bo Cię pamiętam sprzed wiosny/lata, czyli sprzed wsysu. :)
UsuńJolkoM., z Czacza, to jest TEN Czacz.
UsuńJeśli mi donosisz, że kurki masz na własnym gumnie, to chyba sama nie wiem, co zrobię.
Dlaczego na przetwory mus czekać do zimy? Ja spożywam od razu...
Jedynie wsys ogrodowy się zgadza. Mamy taki sam.
Wybaczam Ci zajęcia fajniejsze od bywania w Kurniku, zwłaszcza jeśli dajo Ci zaszczyk piniężny. Gdyż albowiem Kurnik finansowo kuleje i zaszczyku dać Ci (ani mi) na razie nie da. Ale kto wie, co przyszłość przyniesie?
JolkoM., co się robiło w Mosinie?
OdpowiedzUsuńW 2009 roku miałam tam praktyki w miejscu, które się zwie Stworzenia pana Smolenia - w ramach kursu hipoterapii. Fajne miejsce, fajni ludzie, fajne konie, psy, koty, bociany, fajne wspomnienia.
UsuńPan Smoleń mieszkał niegdyś po sąsiedzku (w poprzednim moim życiu). Wkurzyło go to samo, co mnie i bardzo dobrze!
UsuńOko mnie wessało. Muszę sobie takie trzasnąć na suficie :)
OdpowiedzUsuńTrójkąt łoczny.
Usuńjak bermudzki ;)
Nie rób tego,bo Cię sufit wessie.
Właśnie chciałam pytać, czybyś się nie lękała, Tupaja. Takie łoko zyzujące zez sufitu?! Jak to mowio, ocieflorek! Z dawien dawna podejrzewałam, że z Ciebie babka nie bez jaj... ;)
UsuńTo jest albo oko proroka, albo zakamuflowane oko Saurona )
UsuńNo, Mariolka, może tak być, bo brzydkie jak kupa:)))
UsuńOko wessać nie może - nie wiecie o tym, czy jak? Ale może gigantyczną łzę uronić i jak to potem wytłumaczyć?
OdpowiedzUsuńI ja bym też pobuszowała po Czaczu, mimo wszystko... Nawet oko mnie nie odstrasza:) Podoba mi się ten wózek.
OdpowiedzUsuń