poniedziałek, 26 lutego 2018

Kontynuacja reaktywacji

Miałam pokusę, aby sprawdzić ile komentarzy się zmieści, ale to upierdliwe. Ładuje albo i nie. Sprzątam więc wybieg - niech to będzie kontynuacja wczorajszej reaktywacji. Zaskoczyła mnie i wzruszyła tak liczna Wasza obecność i to, że przybyłyście na pierwsze wołanie w takiej imponującej ilości komentarzy.
Życie zaskrzeczało, ale teraz wynagrodziło mi z nawiązką!
Dzisiaj Olesa obchodziła urodziny i z tej okazji urządziła małe przyjęcie. Upichciła placeczki (duży placek ziemniaczany z różnościami w środku, pycha), objadłyśmy się z Martą jak bąki (po 4 dniach życia na kaszy gryczanej, wodzie i kefirze), ale spoko, to był jednorazowy wyskok. Gadałyśmy o życiu, jak to przy urodzinach. Okropnie żal mi Olesy, bo właściwie wracać na Ukrainę nie ma po co, a zostać w Polsce na stałe to też marne perspektywy. Olesa ma 59 lat i dostanie 50 dolarów (w przeliczeniu) emerytury, a ceny na Ukrainie są takie jak u nas albo i wyższe. Jeśli zostanie w Polsce, nie dostanie nawet tego. Jeśli wyjedzie tam - i tak z tego nie wyżyje, bo pieniędzy nie wystarczy nawet na prąd. Pewnie da sobie radę - ma kawałek ziemi, będzie go uprawiać, hodować kurki, może krowę. Z kaski zarobionej tutaj będzie sobie dokładać przez jakiś czas. Zastanawiam się tylko co ją czeka, jeśli z sił opadnie albo zachoruje? Może liczyć na dzieci, ale i one nie mają perspektyw. Dwaj synowie są w Polsce i pewnie pofruną dalej, trzeci syn nie może wyjechać, bo jest wojskowym.
Próbuję postawić się na miejscu Olesy. Wyobraźcie sobie, że młodość dawno macie za sobą, mąż nie żyje i przymuszone sytuacją musicie zostawić wszystko z dnia na dzień. Kurki i krowę oddać sąsiadom, znaleźć dom dla psa i kota, chałupę zamknąć na cztery spusty, wziąć niewielką walizkę i jechać w ciemno za chlebem. Tak właśnie było z Olesą - nie wiedziała dokąd jedzie i co ją tu spotka. Jak trzeba być zdeterminowanym, żeby podjąć taką decyzję?
U nas też nie jest fajnie, ale z opowieści Olesy wynika, że na Ukrainie jest o wiele gorzej, niż bywało we współczesnej Polsce, nawet w stanie wojennym. Półki są wprawdzie pełne towaru, ale nie ma za co go kupić. Nie rozumiem, jak to się komuś opłaca?
Jak to możliwe, że wielki i obfitujący w dobra naturalne europejski kraj chyli się ku ruinie? Nie oczekuję odpowiedzi, bo nikt jej nie zna. To pytanie z gatunku retorycznych.
Dlatego na urodziny dałam Olesie maniuni flakonik PRAWDZIWYCH perfum. Taką odrobinę luksusu.
Okno z widokiem
A tutaj wierszyk Ninki. Tak ją dzisiaj natchnienie rano szarpnęło, że nie strzymała i oto jest!


Zima makijaż nowy zrobiła:
śniegiem subtelnie przypudrowana
nowy naszyjnik z sopli włożyła
i słońcem błyszczy z samego rana.

Diamenty z lodu wyszlifowane
w kolczykach błyszczą, w oczkach pierścieni,
wzór pięknie mrozem cyzelowany
na białej sukni lśniąco się mieni.

Piękna i zimna siedzi na tronie,
ale co z Gwiazdką? Gdzie wtedy była?
Dziś dumnie nosi głowę w koronie,
a na karnawał to się spóźniła!

Kiedy już wreszcie pora na wiosnę,
gdy każdy ciepła i kwiatów szuka,
gdy ptak zaczyna trele miłosne,
ona przychodzi i do drzwi stuka,
mówiąc, że musi odrobić straty
z zeszłego roku.
I nic poza tym.

niedziela, 25 lutego 2018

Reaktywacja!

Trochę mnie tu nie było co nie znaczy, że poszłam sobie na zawsze. Poszłam na rok, a rok to nie wyrok!
Kto wie, ten wie i niech tak pozostanie. Dość powiedzieć, że życie pisze scenariusze o jakich nam się nie śniło i jakich próżno szukać w kinie. Poprawki do scenariusza zajęły mi blisko rok i wreszcie jest on (scenariusz) prawie gotowy.
Życie przeciągnęło mnie za włosy po brukowanej nawierzchni, że się tak obrazowo wyrażę. Jednak dzięki ogromnemu wsparciu rodziny, przyjaciół, bliższych i dalszych znajomych, a nawet obcych ludzi, pozbierałam tę rozsypaną układankę i jestem! Nigdy w życiu nie doświadczyłam tyle dobra.
W moim życiu zmieniło się bardzo dużo i to - uwaga - wcale nie na gorsze, jak można by się spodziewać. Wiem to dzisiaj, z perspektywy roku. Powiem więcej - nauczyłam się paru nowych rzeczy (m.in. odkryłam, że kocham i potrafię ujarzmić glinę!), sięgnęłam po nowe techniki malarskie i kolor. Mam ostatnio potrzebę otaczania się mocnymi barwami (dotyczy to również wnętrz i ciuchów). Może sprawiają to intensywne ostatnio emocje? Właśnie kończę obrazek - jest tak kolorowy, że zęby bolą!
Wszystko to nie ma nic wspólnego z porzekadłem (którego nie cierpię) "co cię nie zabije to cię wzmocni". Znam inne i lepsze metody wzmacniania. Jest jednakże prawdą to, że człowiek potrafi znaleźć w sobie siłę, o jaką nie podejrzewałby się w normalnych warunkach i przenigdy. Dowiedziałam się, że mam wokół siebie prawdziwych przyjaciół i mnóstwo życzliwych ludzi.Gumno zamieniłam na inne, oswoiłam je i upiększyłam po swojemu, jednak jest ono tylko przystankiem. Na jak długo, nie wiem - zależy to od wielu czynników, nie tylko ode mnie.
Niezmienne są moje skarbuńki. Gdzie ja, tam i one:
FrodoWałek
Czajnik. Jak był obwiesiem, tak jest!

Tak więc jestem i będę!

Suplement. Obraz psychodeliczny, technika mieszana, 30 x 40 cm. Poproszę o stosownie odjechany tytuł.
Wściekłam się, rzuciłam się z determinacją na aparat i... odblokowałam. Zdjęcie mniej więcej oddaje stan faktyczny. No i jest tytuł! Dziękuję Wam za propozycje, wykorzystam je w kolejnych obrazkach, bo wena trzyma. Przedtem muszę tylko parę piesków machnąć.
A więc obrazek dostał tytuł "Pejzaż nieobliczalny". Ninko, przybij piątkę!