No ale co robić, jeśli przy przejeździe kolejowym znajduje się jedno takie miejsce, a przejazd zamknięty na głucho? O wiele milej spędza się czas wśród roślin, niż w chmurze spalin, prawdaż?
Miasto mnie zmęczyło, duchota i wilgotność w powietrzu straszne i tak to wisi bez sensu. Trochę pokapało i przed chwilą solidnie lało, ale tylko przez 10 minut. Tym niemniej rośliny rosną jak opętane, przynajmniej tyle.
Mam nadzieję, że ilość zdjęć Was satysfakcjonuje. W przeciwieństwie do ich jakości...
Trochę się jednak leniliśmy:
Trochę spacerowaliśmy:
Oddawaliśmy się życiu towarzyskiemu. A goście wiedzą najlepiej, jak uszczęśliwić pazernego ogrodnika. Rododendron od MM:
Szare szarotki od kol. D.:
Firletki od Opakowanej (na pierwszym planie):
Gazanie od Felki i Felka:
Lilka, to od Ciebie!
Dziękuję!
Ogród obfotografowałam ze wszystkich stron, do znudzenia. 17 kwietnia trumienki wyglądały tak:
A tu rzodkiewki dawno zjedzone, przyszła pora na rukolę:
Opakowana, widzisz ten urodzaj?
Straszna skarpa powoli zarasta:
Pamiętacie? Wczesna wiosna tego roku:
10 kwietnia:
Parę dni temu:
Ogród z tyłu, od uliczki. Hortensja ma dużo pączków:
Widok z hamaka. Polegiwaliśmy sobie:
Fajny murek oporowy zrobiłam (ten na pierwszym planie)?
Doniczki tak muszą leżeć, obszczymurki nie próżnują:
Świeży urobek, wczorajszy. Mam na myśli wyczyszczony ugór. Dzisiejszy transport czeka:
Przed tojeścią, wczesna wiosna rok temu:
Na skończenie salcesonu zabrakło towaru:
To samo miejsce przed:
Róże, niestety, sąsiadki, ale widzę je i mogę udawać, że są u mnie:
Tyły:
Tutaj jeszcze nie wiem, chociaż mam pewien plan:
Wkurzają mnie zasieki, ale dzwonek piękny:
Niedawno to przytargałam, a spójrzcie, jak już zarosło:
Taki stolik wykombinowałam. To już trzeci w tym miejscu, ale wreszcie mnie zadowolił (chyba):
Rabatkę z lewej będę sukcesywnie poszerzać:
I w ogóle poszerzam. Za każdym razem obiecuję sobie, że to już koniec i co? Wstaję, piję sokawkę, łapię za łopatę i tyle mnie widzieli...