wtorek, 23 czerwca 2020

Wracam!


To jestem. Nie powiem, że ogrodowe minęło mi na błogim lenistwie, wręcz przeciwnie - końca nie widać. Właśnie wróciłam z Poznania zahaczywszy o dwa tajemne miejsca i ogrodowe znów byłoby nie od rzeczy:).
No ale co robić, jeśli przy przejeździe kolejowym znajduje się jedno takie miejsce, a przejazd zamknięty na głucho? O wiele milej spędza się czas wśród roślin, niż w chmurze spalin, prawdaż?
Miasto mnie zmęczyło, duchota i wilgotność w powietrzu straszne i tak to wisi bez sensu. Trochę pokapało i przed chwilą solidnie lało, ale tylko przez 10 minut. Tym niemniej rośliny rosną jak opętane, przynajmniej tyle.
Mam nadzieję, że ilość zdjęć Was satysfakcjonuje. W przeciwieństwie do ich jakości...

Trochę się jednak leniliśmy:





Trochę spacerowaliśmy:

Zmienialiśmy kwiatki w wazonie:

Oddawaliśmy się życiu towarzyskiemu. A goście wiedzą najlepiej, jak uszczęśliwić pazernego ogrodnika. Rododendron od MM:

Szare szarotki od kol. D.:

Firletki od Opakowanej (na pierwszym planie):

Gazanie od Felki i Felka:

Lilka, to od Ciebie!

Dziękuję!


Ogród obfotografowałam ze wszystkich stron, do znudzenia. 17 kwietnia trumienki wyglądały tak:

A tu rzodkiewki dawno zjedzone, przyszła pora na rukolę:


Opakowana, widzisz ten urodzaj?

Straszna skarpa powoli zarasta:

Pamiętacie? Wczesna wiosna tego roku:

10 kwietnia:

Parę dni temu:

 

Ogród z tyłu, od uliczki. Hortensja ma dużo pączków:



Widok z hamaka. Polegiwaliśmy sobie:

Fajny murek oporowy zrobiłam (ten na pierwszym planie)?

Doniczki tak muszą leżeć, obszczymurki nie próżnują:


Świeży urobek, wczorajszy. Mam na myśli wyczyszczony ugór. Dzisiejszy transport czeka:


Przed tojeścią, wczesna wiosna rok temu:

A tojeść rozłazi się zgodnie z planem:

Na skończenie salcesonu zabrakło towaru:

To samo miejsce przed:

I teraz:

Róże, niestety, sąsiadki, ale widzę je i mogę udawać, że są u mnie:

Tyły:



Tutaj jeszcze nie wiem, chociaż mam pewien plan:


Wkurzają mnie zasieki, ale dzwonek piękny:

Chwaliłam się już kamiennym poidełkiem?


Niedawno to przytargałam, a spójrzcie, jak już zarosło:


Taki stolik wykombinowałam. To już trzeci w tym miejscu, ale wreszcie mnie zadowolił (chyba):

Rabatkę z lewej będę sukcesywnie poszerzać:
I w ogóle poszerzam. Za każdym razem obiecuję sobie, że to już koniec i co? Wstaję, piję sokawkę, łapię za łopatę i tyle mnie widzieli...


środa, 3 czerwca 2020

Krótka przerwa konserwacyjna

Nadobne Kureiry, ogłaszam niniejszym krótką przerwę w nadawaniu. Nie martwcie się bukbroń, u mnie wszystko w najlepszym porządku (MM świadkiem). Potrzebuję przerwy albo kilku dni deszczu. Na to drugie nie mogę liczyć, padło więc na przerwę.
Gumienko wessało mnie z kopytami, a miały być dwie skrzynki pelargonii i szlus! Jednak nie dałam rady oprzeć się roślinnej pokusie, co było do przewidzenia. I nie skarżę się, bo to lubię! Jednak zakładam ten ogród praktycznie od zera - poza starymi iglakami nie było tu niczego - a to jest okropnie dużo pracy. Kiedy wieczorem kończę działalność, padam na paszczu. I łapię się na myśli, że jeszcze MUSZĘ zrobić post. A ja nie chcę MUSIEĆ, ja chcę CHCIEĆ! Ale też nie chcę Was katować każdą roślinką, którą posadziłam, bo na więcej nie mam konceptu. Niech się wszystko zazieleni, umocni, wtedy Was pokatuję po całości, hrehre!
Nie wiem jak długo mnie nie będzie. Tydzień, dwa? Taki krótki urlop niewypoczynkowy. W końcu jesteśmy tu już siedem lat!
Będę zaglądać, lubię być na bieżąco, nie odcinam się od netu, absolutnie nie o to chodzi.
Gdaczcie sobie do wypęku, a jeśli zachce Wam się nowego wybiegu, bo zapcha się stary - dajcie znać, to go Wam zrobię!
Na osłodę kilka zdjęć.

To coś pośrodku to bóbr. Dał się podejść tak blisko:

"Wybacz moje złoto, ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą...":

Rosa rugosa:


Pierwsze plony!

Na trawniku u kol. D: