środa, 27 sierpnia 2014

Bardzo szybki post z kilkoma zdjęciami

Czekam na Owieczkę Rogatą, pory pod beszamelem gotowe - tylko zapiec, białe się chłodzi, czerwone nie, a blogger nie wpuszcza mnie pod poprzedni post. Komentarze przeczytałam w komentarzach - Opakowana, wygrałaś pory pod beszamelem, tylko się tu pokaż! Zaserwuję Ci ich do wypęku - takich na pewno nie jadłaś! Pojutrze jedziemy do Gdańska na wesele, ale tym razem spoko, bez napinki. Koleżanka syna wydaje, nie widziałyśmy się dawno, poza tym będą też inni znajomi, będzie fajna impreza. Mój popełnił piękny obraz w charakterze prezentu, pokażę Wam, a co tam - syn koleżanki K. tu nie zagląda raczej, a koleżanka K. jakby jeszcze miała głowę tutaj zajrzeć, to nie piśnie. K. słyszysz? Ani słowa, jakby co!
Chcę przez to rzec, że nie będzie mnie przez kilka dni, ale Mika pełnić będzie honory domu między jedną kroplówką, a drugą. Biedna Mika i biedny Tropik, to zawsze jest okropny stres dla obu stron. Ale zaciskamy kciuki, jeśli to jakaś pociecha dla Miki i Tropika.
To obraz (olej na płótnie), jest dość duży, 70x70:

Na życzenie Opakowanej
 A to zdjęcia też Mojego, takie tam - różne:



Owieczki jeszcze nie ma, to możemy pogadać. Jutro też wpadnę, jedziemy w piątek.
Ponoć idzie ocieplenie, czego Wam i sobie życzę na najbliższy tydzień. Dalej nie wybiegam!

Zdjęcia z ostatniej chwili - jeszcze ciepłe:





poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Post dedykowany GosiAnce - część II

Znów zapchał się blogger - a szkoda Waszych komentarzy. Dlatego przeniosłam treść - jak zwykle w zasadzie:)))
 
Człowiek to brzmi coraz mniej dumnie. Z definicji jest istotą myślącą, ma zdolność do abstrakcyjnego myślenia oraz do świadomego decydowania o swoich postępkach. Uważa się, że jest najdoskonalszym tworem przyrody. Fizycznie, jako „mechanizm” pewnie jest. Co do reszty mam jednak wątpliwości.
Życie pokazuje coś całkiem innego. Na każdym kroku można zderzyć się z sytuacją, na którą trudno znaleźć wytłumaczenie mieszczące się w ramach abstrakcyjnego, lub logicznego myślenia.
Wszyscy wiemy, ile robi GosiAnka dla kotów pokrzywdzonych przez "człowieka". Że od wielu dni szuka kota Kayrona wywracając Wrocław do góry nogami. Nie je, nie śpi, szuka we dnie i w nocy, a nawet jeśli śpi, to też szuka. Szukają Synowie, szuka JCO. Gdybym mieszkała we Wrocławiu, też szukałabym i jestem przekonana, że to samo zrobiłaby każda z Was. Gdyby zginął mój kot, lub pies, też poruszyłabym niebo i ziemię. Dotąd nie przyszło mi do głowy, że w miłości do zwierzęcia i w tym, co jest się w stanie dla niego zrobić, ktoś może widzieć coś niestosownego. Staram, a głupiam jak kwit na węgiel. I owszem, u Gosi w komentarzach znalazły się takie głosy. Najbardziej jednak wkurzył mnie apel, aby nie przedkładać zwierzęcia ponad człowieka, bo zwierzę, to zwierzę, a człowiek, to człowiek, i że homo sapiens i inne jeszcze „argumenty” – wystarczy przeczytać komentarze. I że to zwierzęta pożerają się nawzajem, nie ludzie. Dyskusja z wyznawcą takiego poglądu nie ma sensu, zwłaszcza u kogoś na łamach. Jednak nie daje mi to dzisiaj spokoju, więc robię to tutaj.
Człowiek jest częścią przyrody, jak pies, kot, ptak i dżdżownica. Sam wziął sobie prawo do władzy nad wszelkim stworzeniem. W czym jest lepszy od psa, kota, ptaka i dżdżownicy - pytam grzecznie? Lepszy - z definicji? W tym, że myśli, że myśli? Kto wymordował słonie, nosorożce, że wspomnę tylko o tych dwóch gatunkach, kto urządza rzezie młodym fokom tylko z żądzy zysku? Kto strzela do zajęcy dla czystej przyjemności zabijania? Pokażcie mi zwierzę, które zabija dla przyjemności, albo dla zysku.  To człowiek zagarnął lasy i łąki, a teraz ma pretensje do dzików, że przenoszą się do miast.
Nie wiem, jak nazwać to, co człowiek zgotował swoim zwierzętom, które nazywa „domowymi”. Warunki, w jakich żyją z domem wszak niewiele mają wspólnego. Chore,  głodne i brudne wegetują po zagrodach. Jak wiecie, mieszkam na wsi. W mieście, jeśli ktoś ma psa/kota, trzyma go w domu. Co z nim tam robi, to inna sprawa. Tego nie widać, co nie znaczy, że tego nie ma. Tutaj widzę to wszystko jak na dłoni. Psy na łańcuchach na kupie gnoju (dosłownie), z kawałkiem blachy nad głową, szczenięta „do wydania” leżące w kurzu i słońcu na podwórzu, zapchlone tak, że skóra im się rusza, dziesiątki, setki kociąt, na które nikt nie zwraca uwagi – wyżyją, to za pół roku urodzą kolejne kocięta, które ewentualnie się potopi, ale na ogół nie ma potrzeby, bo nie wyżyją. Karmione spleśniałym chlebem, często bite, odpłacają bezgranicznym przywiązaniem do oprawcy. Jeśli sądzicie, że zwierzęta hodowlane mają się lepiej, to jesteście w błędzie. Służę zdjęciami łysych kur, co to znoszą te pyszne, wiejskie jajeczka. 
Kto wyrzuca na ulicę zwierzę, bo się zestarzało, nabrudziło, szczeka, nie szczeka, przestało być potrzebne?
Czy człowiek myślący jest w stanie to znieść? Chyba nie zasługuje jednak na miano homo sapiens. Jest najbardziej krwawą bestią w dziejach świata. Ma szczęście, że to nie dinozaury zapanowały nad światem. A może szkoda.
Władysław Tatarkiewicz w traktacie „O doskonałości” napisał o człowieku tak: (…) Widzimy, że dążenie do doskonałości łatwo budzi poczucie wyższości i zadowolenia z siebie oraz pewność siebie, tę postawę, którą niektórzy nazywają faryzejską. A również doświadczamy, że często dążenie jest egocentryczne i daje gorsze wyniki moralne i społeczne, niż postępowanie ekstrawersyjne oparte nie na doskonałości własnej, lecz na życzliwości i dobroci dla innych.
Z dążenia do doskonałości zostało tylko poczucie wyższości i zadowolenia z siebie, jakże często nieuzasadnione. Dorzucę od siebie wyświechtany slogan mówiący o tym, że miarą naszego człowieczeństwa jest nasz stosunek do zwierząt i w ogóle do istot słabszych i bezradnych. Jest on jednocześnie odpowiedzią. A jaki ów stosunek jest, każdy widzi. A jeśli nie widzi, zapraszam do mnie, na wieś, lub Za Moje Drzwi.
Dlatego rób swoje Gosiu. My też będziemy robić. Na szczęście jeszcze trochę nas jest. Tych, którym z dążenia do doskonałości została życzliwość i dobroć dla innych.
To zdjęcie też dedykuję GosiAnce:
 A te zdjęcia dedykuję Wam Dziefczynki!


 Na specjalne życzenie Ewy, spełniam z przyjemnością:





Dobrego tygodnia!
PS. To nie ja, to blogger coś wyczynia z czcionką!

niedziela, 24 sierpnia 2014

Post dedykowany GosiAnce



Człowiek to brzmi coraz mniej dumnie. Z definicji jest istotą myślącą, ma zdolność do abstrakcyjnego myślenia oraz do świadomego decydowania o swoich postępkach. Uważa się, że jest najdoskonalszym tworem przyrody. Fizycznie, jako „mechanizm” pewnie jest. Co do reszty mam jednak wątpliwości.
Życie pokazuje coś całkiem innego. Na każdym kroku można zderzyć się z sytuacją, na którą trudno znaleźć wytłumaczenie mieszczące się w ramach abstrakcyjnego, lub logicznego myślenia.
Wszyscy wiemy, ile robi GosiAnka dla kotów pokrzywdzonych przez "człowieka". Że od wielu dni szuka kota Kayrona wywracając Wrocław do góry nogami. Nie je, nie śpi, szuka we dnie i w nocy, a nawet jeśli śpi, to też szuka. Szukają Synowie, szuka JCO. Gdybym mieszkała we Wrocławiu, też szukałabym i jestem przekonana, że to samo zrobiłaby każda z Was. Gdyby zginął mój kot, lub pies, też poruszyłabym niebo i ziemię. Dotąd nie przyszło mi do głowy, że w miłości do zwierzęcia i w tym, co jest się w stanie dla niego zrobić, ktoś może widzieć coś niestosownego. Staram, a głupiam jak kwit na węgiel. I owszem, u Gosi w komentarzach znalazły się takie głosy. Najbardziej jednak wkurzył mnie apel, aby nie przedkładać zwierzęcia ponad człowieka, bo zwierzę, to zwierzę, a człowiek, to człowiek, i że homo sapiens i inne jeszcze „argumenty” – wystarczy przeczytać komentarze. I że to zwierzęta pożerają się nawzajem, nie ludzie. Dyskusja z wyznawcą takiego poglądu nie ma sensu, zwłaszcza u kogoś na łamach. Jednak nie daje mi to dzisiaj spokoju, więc robię to tutaj.
Człowiek jest częścią przyrody, jak pies, kot, ptak i dżdżownica. Sam wziął sobie prawo do władzy nad wszelkim stworzeniem. W czym jest lepszy od psa, kota, ptaka i dżdżownicy - pytam grzecznie? Lepszy - z definicji? W tym, że myśli, że myśli? Kto wymordował słonie, nosorożce, że wspomnę tylko o tych dwóch gatunkach, kto urządza rzezie młodym fokom tylko z żądzy zysku? Kto strzela do zajęcy dla czystej przyjemności zabijania? Pokażcie mi zwierzę, które zabija dla przyjemności, albo dla zysku.  To człowiek zagarnął lasy i łąki, a teraz ma pretensje do dzików, że przenoszą się do miast.
Nie wiem, jak nazwać to, co człowiek zgotował swoim zwierzętom, które nazywa „domowymi”. Warunki, w jakich żyją z domem wszak niewiele mają wspólnego. Chore,  głodne i brudne wegetują po zagrodach. Jak wiecie, mieszkam na wsi. W mieście, jeśli ktoś ma psa/kota, trzyma go w domu. Co z nim tam robi, to inna sprawa. Tego nie widać, co nie znaczy, że tego nie ma. Tutaj widzę to wszystko jak na dłoni. Psy na łańcuchach na kupie gnoju (dosłownie), z kawałkiem blachy nad głową, szczenięta „do wydania” leżące w kurzu i słońcu na podwórzu, zapchlone tak, że skóra im się rusza, dziesiątki, setki kociąt, na które nikt nie zwraca uwagi – wyżyją, to za pół roku urodzą kolejne kocięta, które ewentualnie się potopi, ale na ogół nie ma potrzeby, bo nie wyżyją. Karmione spleśniałym chlebem, często bite, odpłacają bezgranicznym przywiązaniem do oprawcy. Jeśli sądzicie, że zwierzęta hodowlane mają się lepiej, to jesteście w błędzie. Służę zdjęciami łysych kur, co to znoszą te pyszne, wiejskie jajeczka. 
Kto wyrzuca na ulicę zwierzę, bo się zestarzało, nabrudziło, szczeka, nie szczeka, przestało być potrzebne?
Czy człowiek myślący jest w stanie to znieść? Chyba nie zasługuje jednak na miano homo sapiens. Jest najbardziej krwawą bestią w dziejach świata. Ma szczęście, że to nie dinozaury zapanowały nad światem. A może szkoda.
Władysław Tatarkiewicz w traktacie „O doskonałości” napisał o człowieku tak: (…) Widzimy, że dążenie do doskonałości łatwo budzi poczucie wyższości i zadowolenia z siebie oraz pewność siebie, tę postawę, którą niektórzy nazywają faryzejską. A również doświadczamy, że często dążenie jest egocentryczne i daje gorsze wyniki moralne i społeczne, niż postępowanie ekstrawersyjne oparte nie na doskonałości własnej, lecz na życzliwości i dobroci dla innych.
Z dążenia do doskonałości zostało tylko poczucie wyższości i zadowolenia z siebie, jakże często nieuzasadnione. Dorzucę od siebie wyświechtany slogan mówiący o tym, że miarą naszego człowieczeństwa jest nasz stosunek do zwierząt i w ogóle do istot słabszych i bezradnych. Jest on jednocześnie odpowiedzią. A jaki ów stosunek jest, każdy widzi. A jeśli nie widzi, zapraszam do mnie, na wieś, lub Za Moje Drzwi.
Dlatego rób swoje Gosiu. My też będziemy robić. Na szczęście jeszcze trochę nas jest. Tych, którym z dążenia do doskonałości została życzliwość i dobroć dla innych.

To zdjęcie też dedykuję GosiAnce:
 A te zdjęcia dedykuję Wam Dziefczynki!


 Na specjalne życzenie Ewy, spełniam z przyjemnością:





Dobrego tygodnia!
PS. To nie ja, to blogger coś wyczynia z czcionką!

piątek, 22 sierpnia 2014

POST SCRIPTUM

Drogie Kury, pod poprzednim postem nie ma już gdzie komentować, piszę więc małe post scriptum, żeby było miejsce na rozmowy.

CudArteńka w siódmej części opowieści o Heńku i Grudziądzu z lat 30-tych (a raczej może na odwrót:)) puściła farbę kim ów Heniek mógł być. Moim zdaniem znaleziony przez nią trop w dziewięćdziesięciu paru procentach wydaje mi się słuszny. Wskazuje na to i rok ukończenia szkoły, i plany kariery wojskowej (był w którejś ze szkół podchorążych) i data urodzenia różniąca się o jeden dzień od wynikającej z listów.  Tajemniczy Henryk dalej jest nieco tajemniczy, ale już raczej nie bezimienny... Przestał być dla mnie anonimowym Heńkiem z listów do mojej Mamy, jest uczniem Gimnazjum Klasycznego i przyszłym podchorążym... Dzięki Arteńce wiem "do jakiej budy uczęszczał" - cytując jego list, wiem, jakimi ulicami chodził, wiem na jakiej poczcie wrzucał listy do mojej Mamy, wiem do jakich kin mógł chodzić... Umiejscowił mi się w czasie i miejscu. Stał się postacią realną, z krwi i kości. I jeśli nawet to nie do końca prawda, to i tak stal mi się bliższy.

Teraz zgodnie z poleceniem Arteńki i własną chęcią, prześledzę jeszcze raz dokładnie listy, już nie pod kątem literacko-stylistycznym, ale w poszukiwaniu konkretnych informacji i poszlak. Po przedarciu się przez listy napiszę oczywiście posta, dzieląc się z wami tym co znajdę - albo i nie znajdę...

Na razie Arteńce dziękuję ogromnie za jej trud i czas poświęcony na poszukiwania Heńka i za wszystkie części opowieści. Arteńka, co tu gadać, niesamowita jesteś!!! Chylę głowę, do nóżek padam i po rączkach całuję!!!


środa, 20 sierpnia 2014

KARTKA Z GRUDZIĄDZA

W poprzednim wpisie już się komentarze zapychały, robię więc nowy, z tajemniczą kartką z Grudziądza. 

Arteńka ją nieco obrobiła i otóż i ona:



Arteńka napisała: 

Wysłałam do Miki pocztówkę z Grudziądza, podpisałam się i dopisałam (bardzo nieudolnie - mam nadzieję, że mi Henryk wybaczy) to, co widać na fotografii.
Proszę - pomóżcie Mice odczytać znaczenie tej karteczki z pozdrowieniami


Nadmieniam, że na kartce poczta przy ulicy Henryka Sienkiewicza...
Przy podpisie ta nieszczęsna buźka z kropką i bądź tu człowieku mądry... Henryk - potomek Sienkiewicza , też Henryka? Przy tej ulicy Gimnazjum im Sobieskiego - może to o tą szkołę chodzi? Same znaki zapytania!

A bardzo jestem ciekawa waszej interpretacji tej kropki!!! To uprzejmie proszę o pomoc w rozszyfrowaniu szarad Arteńki, bo mnie za chwilę trafi albo zadusi.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Post bez posta

Nowego posta nie będzie. Mika grzeje silniki na jutro, a póki co blogger odmawia współpracy. Pogadać się chce, a nie ma gdzie. To parę zdjęć Wam pokażę. Potem będziemy obgadywać cudArteńkę co nas dręczy i w ogóle. I odpytamy Mikę, czy przyjrzała się kartce od Heńka z Grudziądza. Tam COŚ musi być! Możemy też pogadać o Heideggerze, albo o kwadracie semiotycznym Greimasa. Czekam na propozycje.
Teraz zdjęcia. Autorem szfystkich jest Mój.