niedziela, 31 maja 2015

Niusy z gumna

Dawno niusami z gumna Was nie raczyłam, to trochę mogę. U mnie jak u Kretowatej. Panny służebne i ogrodnicy uwijają się, aż furczy. Ja tylko siedzę na ganku, ładnie pachnę, wymanikiurowanym paluszkiem pokazuję co i gdzie, a o poranku (nie za wczesnym), w powiewnej szacie, słomkowym kapeluszu i z koszykiem wdzięcznie przewieszonym przez ramię, ścinam kwiaty. Następnie zalegam na hamaku i piję sokawkę z cieniutkiej, porcelanowej filiżanki. A kiedy tak zalegam, widzę, że mimo suszy i dolce far niente, życie tętni. Na przykład w dziupli czereśni. Musiałam pilnować, bo Frodo zaintrygowany piskami lubił tam zaglądać. Dziupla jest akurat na wysokości jego pyska. Ale udało się, sikorki poleciały w świat:
Sikoreczki dla Grażyny
Albo w oborze:
Jaskółki dla Miki
Za tym kakuarem:


Niezły z niego pyton, co?
No i tak o:
Tajemnicze schody prowadzą na strych obory, gdzie gnieżdżą się kopciuszki. Bardzo się denerwują, więc nie robiłam im zdjęć.


Służba się uwija, ale kiedy naoglądam się ogrodów na różnych pinterestach i instagramach, to mam ochotę pogonić im kota. Efekt mnie zupełnie nie zadowala. Nawet dobrych zdjęć nie potrafią zrobić.
Na nowy (czerwcowy!) tydzień życzę Wam słońca, a sobie deszczu!

PS. Zagadka: gdzie jest perliczka?

czwartek, 28 maja 2015

RADIO TWÓJ PRZYJACIEL

Żeby wszystko było jasne: mam na myśli Polskie Radio, obchodzące właśnie swoje 90-te Urodziny, a nie żadne radia komercyjne, grające z playlisty i pędzące nie  wiadomo gdzie i po co.



Dobre, stare Polskie Radio, będące ostatnią ostoją SŁOWA , tak przytłoczonego przez OBRAZ, że ledwie biedne dycha w naszych mediach. Choć wydaje się być nieco archaicznym środkiem przekazu (90 lat!!!) nadal żyje i ma się świetnie. Potrafiło się znakomicie dostosować do ery Internetu i ułatwiło też słuchaczom nawiązywanie kontaktu ze sobą. Prawie wszystkie audycje mogą być odsłuchiwane ze strony Polskiego Radia i poszczególnych programów: Jedynki, Dwójki, Trójki, Czwórki. Nie ma więc musu pilnowania godziny emisji ulubionej audycji, wchodzisz sobie na stronę o dowolnej porze, odszukujesz audycję i odsłuchujesz ją albo robisz sobie swoją własną playlistę i potem zasiadasz i spokojnie słuchasz tego, co cię interesuje. Uwielbiam to!! Codziennie pod wieczór grzebię sobie po stronach radiowych programów i wynajduję audycje, które mnie interesują. Nie szukam muzyki, nie jestem zbyt muzyczną osobą, mam swoich ulubionych wykonawców, ale muzyka nie jest moją pasją. Szukam audycji o literaturze, sztuce, teatrze i filmie, rozmów z ciekawymi ludźmi. A oto moja playlista na dzisiejszy wieczór:
  • zapowiedź premiery baletu "Casanova" w Warszawie
  • rozmowa o e-bookach i ich wadach i zaletach
  • rozmowa z Tadeuszem Sobolewskim o  filmach dokumentalnych Andrzeja Titkowa
  • rozmowa o Andrzeju Turskim
  • rozmowa z profesorem Jerzym Bralczykiem
  • rozmowa z Umberto Eco i Pierrem Lemaitre
  • audycja o listach Marka Hłaski
Dzięki temu systemowi wiem jakie są najciekawsze premiery teatralne, że we Wrocławiu przeniesiono na scenę powieść Krajewskiego, że w Warszawie unowocześniona wersja "Lalki", wiem jakie dobre książki wyszły, wiem co ich autorzy chcieli przekazać czytelnikom, na co warto pójść do kina. Ale nie tylko to. Jest w radio wiele spotkań z mądrymi ludźmi, mówiącymi pięknie po polsku, którzy w różnych dziedzinach życia mają coś ważnego i ciekawego do przekazania. Z pisarzami, naukowcami, filozofami, twórcami. W naszym zagonionym życiu trudno znaleźć czas na słuchanie takich ludzi, dlatego szansa posłuchania ich WŁAŚNIE WTEDY, KIEDY MAMY CZAS, jest nie do przecenienia. Bardzo was zachęcam do znalezienia tej chwili oddechu w ciągu dnia i posłuchania choć jednej, krótkiej audycji na dowolny temat. 



Są oczywiście audycje , których trzeba słuchać na żywo, które są nadawane w interakcji ze słuchaczami (telefony, listy, sms-y). Dla mnie to przede wszystkim nocne audycje pana Dariusza Bugalskiego w nocnej Trójce, co drugi czwartek . Chyba właśnie dziś o północy to wypada. Bardzo lubię i cenię pana Bugalskiego, jego głos działa na mnie wręcz terapeutycznie:)) Jego programy są zawsze na bardzo ważne tematy i to tak sformułowane, że człowiek myśli: "Hmm, nigdy o tym w ten sposób nie myślałem..." Ćwiczą umysł i otwierają inne perspektywy, pozwalają uporządkować swoje myśli i poglądy. 

Inną z moich ulubionych audycji jest też "O wszystkim z kulturą" na Dwójce, wspaniałe rozmowy prowadzone często przez pana Jerzego Kisielewskiego, syna "Kisiela". Po śmierci profesora Bartoszewskiego znakomitą rozmowę prowadzili wspólnie z Michałem Komarem, "ghost writerem" profesora, rozmowę pełną interesujących wspomnień i zabawnych anegdot.

Zresztą w ogóle na Dwójce jest chyba najwięcej programów ciekawych dla mnie, to wspaniałe radio, choć chyba nieco nie doceniane.  Jedynka choć zawsze wydawała mi się nieco nudna i nie dla mnie, też oferuje dużo dobrego. Może się zestarzałam... Zawsze lubiłam Trójkę ale w sumie teraz jakoś nie ma tam zbyt dużo dla mnie, poza tym potwornie nachalne reklamy mnie zniechęcają. Oprócz audycji pana Bugalskiego słucham Powtórki   z Rozrywki (stare, dobre czasy!), Trzech Wymiarów Gitary i Biura Myśli Znalezionych. To ostatnie to rozmowy z wybitnymi zaproszonymi gośćmi z udziałem publiczności, można je też oglądać w Internecie na video, podobnie jak wiele koncertów. Były spotkania z Jerzym Trelą, Mają Komorowską, Zofią Kucówną, kapitanem Baranowskim. A najfajniejsze jest to, że wszystkie archiwalne też można sobie zobaczyć. 


Kończę ten nieco przydługi wywód o wyższości Słowa nad Obrazem i bardzo wszystkich zachęcam do poświęcenia chwili czasu na POSŁUCHANIE  czegoś, choćby krótkiego, choćby raz dziennie, choćby przed zaśnięciem... Wróćcie do radia, warto!!! 

wtorek, 26 maja 2015

Druga twarz Jastrzębiej Góry

Wygląda ona dokładnie tak, jak twarze wszystkich nadmorskich kurortów. Poza okolicznościami przyrody i kilkoma starymi domami, wszystko jest brzydkie. Pensjonaty o pretensjonalnych nazwach, nieliczne sklepy, knajpy w stylu pożal-się-Boże, o budkach z bele czym nie wspomnę, bo wszyscy dobrze znacie ten widok. Bałagan jest wszędzie - w architekturze zwłaszcza. Domy w najróżniejszej stylistyce, każdy innej wysokości i każdy zwrócony w inną stronę. Miasto wygląda jak budowlana samowolka. Jakieś to wszystko niedorobione, jakby niedokończone i niedomyte. Tak mają, czy nie starają się, bo cepry i tak przyjadą? Nie wiem, co o tym myśleć. Jeśli tak to wygląda przed sezonem, to jak tam jest w jego pełni? Chyba wolę nie sprawdzać. Wybrzeże jest tam nadzwyczajnej urody i to wystarczy. Zostawiamy gołąbki przed pensjonatem i idziemy nad morze:
Idziemy do zejścia na plażę (Sonic, miałaś rację w sprawie pingwinów!)
Nasza kolonia nie była dość liczna na zniżki...


Hmmm...
Mika, to dla Ciebie! Zwróć uwagę na rzęsy!
Sonic, widok z tarasu pensjonatu Victor, gdzie serwują pyszną sokawkę. Niegdyś z balkonu "Victora" śpiewał Jan Kiepura. Willa należała do rodziny Kuncewiczów
Wracamy z plaży przez śliczną, starą dzielnicę. Niewiele zachowało się tam starych domów, chociaż może coś przeoczyłam


"Kaszubka" z 1921 roku
 Piękne dzielnice tchną spokojem, jakby nie należały do tego samego miasta. Idziemy kawałek pod górkę i czar pryska:

Jeszcze zaliczamy najdalej na północ wysunięty kawałek Polski z obeliskiem cud urody. Czyż nie wygląda jak rodzinny grobowiec?


Żeby pochować beton z dostawą? To chyba jakaś jastrzębia mafia?
W sobotę przyjechała z Gdańska KolKa. Pogoda była do niczego, cóż więc było robić? Poszłyśmy do Domu Whisky - podobno w Polsce są tylko takie dwa. Mają tam 1800 gatunków whisky!


Cóż... kto by się oparł?

Spróbowałyśmy kilku - nie pytajcie jakich:)
Kiedy wracałyśmy do pensjonatu, zmierzchało. Chyba.

poniedziałek, 25 maja 2015

Lot nad Jastrzębią Górą

Już po wszystkiem! Tydzień śmignął jak mgnienie i gdyby nie hebanowa opalenizna, hrehrehre, mogłoby mi się wydawać, że nigdzie nie jeździłam. I gdyby nie pierdylion zdjęć. Mam ich tyle, że nie wiem, które wybrać, więc będzie ich dużo. Zawsze można przewinąć i szlus.
Nie znałam dotąd naszego wschodniego wybrzeża, poza pobytem na Helu - daaawno temu. Z mojego fyrtla bliżej na środkowe wybrzeże i tam jeździłam od czasu do czasu. Toteż Jastrzębia Góra urzekła mnie swoją odmiennością. No i było pusto - pustawo, powiedzmy, chociaż budy różnego autoramentu już stały - ale o tym w następnym poście, bo nie zmieszczę się w jednym! Pokażę Wam Jastrzębią Górę od lądu. Wyobrażam sobie, co tam dzieje się w tzw. sezonie!
Byłam z Siostrą i psem Balusiem, który jest bezobsługowy poza tym, że każdy napotkany pies to śmiertelny wróg i trzeba go zamordować. Chodziłam więc przodem i sprawdzałam, czy teren jest czysty. Dobra wiadomość jest taka, że wszędzie z nim chodziłyśmy i nigdzie nie spotkałyśmy się z zakazem, niechęcią, itp. Wręcz przeciwnie, w jednym miejscu kelnerka zapytała, czy przynieść wodę dla pieska! Wiadomo, że motywacją jest zysk, ale osobiście czyjaś motywacja powiewa mi. Ważne, że to się zmienia in plus.
Pogoda była łaskawa wyjąwszy jazdę do Jastrzębiej w strugach deszczu i nieciekawą pogodowo sobotę. Ale w sobotę przyjechała Kolka, która mieszka w Gdańsku, z którą nie znałyśmy się tylko przez pierwsze 14 lat naszego życia, a to znaczy, że znamy się dłuuugo. Zimno było i deszczowo, to poszłyśmy do Domu Whisky, ale o tym w następnym odcinku.

PS. W odpowiedzi na liczne postulaty - więcej zdjęć. Same chciałyście...
Kurza noga...
Karwia - w drodze powrotnej

Byłam tu
I tu
To schodzimy
Schodzimy...
Schodzimy
Schodzimy...
Zeszliśmy. Sprawdzanie terenu





I na koniec klasyka gatunku:

No. Kto wytrzymał, ten chwat! I kto zgadnie, co jest na szóstym zdjęciu od dołu? Nie mówię o tej pani z prawej strony, która weszła w kadr.