Ostatnio jednak historia rodziny wzbogaciła się o trochę nowych, a w pewnej mierze i sensacyjnych wiadomości. Wszystko dzięki mojemu kuzynowi z Warszawy, który od ładnych paru lat zaangażował się bardzo mocno w badania genealogiczne naszej rodziny po mieczu. Specjalista genealog zajął się szukaniem dokumentów i wpisów w księgach kościelnych, kuzyn prowadził poszukiwania w Internecie. Dzięki ich wspólnej pracy udało się udokumentować powiązania rodzinne aż do ... XVII wieku!!! A konkretnie do czasów Potopu szwedzkiego:)) Ponoć to prawdziwa rzadkość , żeby udało się ustalić tak konkretnie i bez wątpliwości linie rodziny.
Mój nieżyjący stryj historyk też w latach 60-tych próbował się tym zająć, ale jak wiadomo, możliwości techniczne były wtedy dużo mniejsze a i dostęp do dokumentów był mocno utrudniony. Stryj przyjął koncepcję, że wywodzimy się od szlachty litewskiej, jednakowoż w świetle aktualnych informacji okazało się to nieprawdą i raczej pobożnymi życzeniami... Naszymi przodkami byli szynkarze, rzeźnicy, rzemieślnicy a gniazdem rodu Słomniki pod Krakowem, gdzie do dzisiaj mieszka mnóstwo osób o naszym nazwisku. Podczas ostatniego pobytu w szpitalu w Krakowie przeżyłam lekki szok, gdy pani na Izbie Przyjęć poszukiwała mnie w komputerze i zobaczyłam około 30 osób o moim nazwisku, w tym mignął mi pan noszący imię mojego dziadka, rzadkie obecnie bardzo, a mianowicie Adolf...
Dziadek Adolf zmarł w roku 1919, pozostawiając żonę Marię z sześciorgiem małoletnich dzieci, a dwaj najstarsi synowie służyli w wojsku, Antoni w armii gen Hallera. Ojciec mojego kuzyna, bratanek Taty, wydobył kilka lat temu z Archiwum Wojskowego kopie listów, które babcia pisała z prośbą o zwolnienie syna Antoniego z wojska, aby pomógł jej w opiece nad dziećmi. Po śmierci dziadka znalazła się w dramatycznej sytuacji i nie była w stanie sama sobie poradzić. A oto pierwszy list z 30 sierpnia 1919 roku:
“Do dowództwa armiji gen. Hallera.
Proszę powtórnie(*) o zwolnienie z wojska syna mego, Antoniego C., podporucznika przy pułku artyleryi polskiej 7 dyw. W.P. gen. Hallera w Warszawie, uzasadniając mą prośbę następującymi okolicznościami:
Przed miesiącem zmarł mój mąż śp. Adolf C., będący leśniczym w dobrach Hr. Augusta Krasickiego i pozostawił mi sześcioro małoletnich, bo w wieku od 5 do 15 lat znajdujących się dzieci. Nieboszczyk nie pozostawił po sobie żadnego, ani ruchomego ani nieruchomego majątku, a że był urzędnikiem prywatnym, więc nie będę pobierać po nim żadnej pensji.
Najstarszy mój syn Jan jest aktywowym oficerem w randze porucznika przy sztabie 10-tej dyw. piechoty gen. Żeligowskiego, lecz nie pobiera tak wielkiej pensyi by mógł wyżywić matkę i tak liczne rodzeństwo, nie mówiąc już o odpowiednim wykształceniu, celem obrania dla nich przyszłego zawodu.
Wchodząc w moje katastrofalne położenie, zgodził się JW.P.Hr August Krasicki, by mój młodszy syn Antonii objął posadę po ojcu i w ten sposób utrzyma przy sobie mnie i resztę moich dzieci. W przeciwnym razie musiałaby być rzeczona posada objętą przez kogo innego, a ja znalazłabym się na bruku bo obarczana tylorga nieletnimi dziećmi, nie mogłabym znależć odpowiedniego zajęcia. Troje z nich uczęszcza już do gimnazjum, lecz musiałaby przerwać naukę dla braku utrzymania, a ich los byłby złamanym na zawsze.
Wnosząc powyższą prośbę, ufam że Wysokie Dowództwo wejdzie w położenie nieszczęśliwej matki i wdowy i przychyli się łaskawie do mej prośby i zwolni mojego syna z wojska, a w ten sposób zabezpieczy dalszą moją egzystencję i uchroni mnie i moje dzieci od doli żebraczej, która nas w razie odmowy niezawodnie czeka.
Kalnica dnia 30 sierpnia 1919 roku.
Marja C..
Stwierdzam wiarygodność powyższej prośby i popieram ją gorąco.
ZARZAD DÓBR LESKO (podpis nieczytelny).Ministerstwo zgodziło się na zwolnienie Antoniego ze służby, ale pomimo to i tak był dalej przetrzymywany w wojsku, a potem zachorował na tyfus. Dopiero w grudniu 1920 dostał 2-miesięczny urlop a babcia , już wtedy chora na raka, pisała powtórną prośbę:
“Do Ministerstwa Spraw Wojskowych w Warszawie.
Proszę o zwolnienie ze służby wojskowej syna mego podporucznika Antoniego C., obecny jego przydział przy Dowództwie 8 ej Dywizji Piechoty. Prośbę swą motywuję następująco:
Od półtora roku jestem wdową po urzędniku prywatnym, leśniczym; i pozostałam z sześciorgiem nieletnich dzieci: Stanisław lat 16, Kazimierz - 14, Stefanja - 12, Tadeusz - 10, Marja - 9, Helena - 7. Wszystkie dzieci są w szkołach, zaś dwaj najstarszych służy przy wojsku.
Pensji po ś.p. mężu nie pobieram żadnej, całem i jedynem mojem utrzymaniem i tych sześciorga było do tego czasu małe gospodarstwo rolne, które za życia ś.p. męża wchodziło w wynagrodzenie oprócz pensji. Obecnie zaś z chwilą zamianowania następcy na miejsce ś.p. męża, gospodarstwo to zostanie mi odebrane i oddane temuż następcy, skutkiem czego jestem pozbawiona utrzymania i wyrzucona na bruk wraz z dziećmi, gdyż nie mam się gdzie usunąć nie mając własnej realności ani też żadnego majątku.
Ponadto jestem chora i od miesiąca znajduję się na klinice chirurgicznej w Krakowie chora na raka, jako taka więc nie nie mogę zaopiekować się dziećmi i pomyśleć o zabezpieczeniu dla nich jakiegokolwiek bytu, uchronić je od nędzy, która je niechybnie czeka.
Jedynie zwolnienie z wojska jednego ze starszych synów Jana lub Antoniego, może zapobiec temuż,który zaopiekowałby się swem młodszem rodzeństwem i mną chorą.
Proszę zatem gorąco o przychylne załatwienie mojej prośby i zwolnienie syna Antoniego ze służby wojskowej.
Odmowne załatwienie mej prośby pogrąży mnie wraz z dziećmi w skrajną nędzę i zupełną ruinę."
Kalnica, dnia 2 stycznia 1921.
Marja C.
Prośbę jej wspierał najstarszy syn, Jan, pisząc kilka listów do Ministerstwa. Po tych wszystkich interwencjach Antoni wreszcie został zwolniony z wojska w kwietniu 1921 roku. Objął posadę podleśniczego w Wierzchowie, ponad 400 km od Kalnicy. W tymże Wierzchowie obydwaj z Janem otrzymali później gospodarstwa jako osadnicy wojskowi.
Babcia Maria zmarła na raka w sierpniu 1922.
Wiele jest jeszcze znaków zapytania w tej historii: kto opiekował się dziećmi, gdy babcia była w szpitalu? (Być może niania Tekla, ale to tylko moje domysły), kto finansował pobyt babci na klinice Uniwersytetu Jagiellońskiego? (może hrabia Krasicki?), jak radziła sobie przez te trzy lata po śmierci Dziadka? Musiała być wspaniałą i dzielną kobietą, zmagając się z tak ciężkim losem i cały czas myśląc o przyszłości dzieci...
Myślę, że byłaby z nich dumna, gdyby wiedziała, że jeden został historykiem i pisarzem, drugi polonistą, trzeci leśniczym i opiekunem małoletniego rodzeństwa, inny fotografem, mój Tato wojskowym a potem kierownikiem biura podróży, córka pielęgniarką, druga nauczycielką... Można powiedzieć, że wszystkie dzieci "wyszły na ludzi" , dzięki miłości i opiece swojej rodziny, Mamy i starszego rodzeństwa. Antoni poświęcił swoją karierę wojskową aby zająć się wychowaniem swojego młodszego rodzeństwa. I jakoś tak jest do tej pory, że wspieramy się i pomagamy sobie nawzajem...
Na tym zdjęciu w środku z laską Antoni, mój Tato z lewej. Zdjęcie było robione już gdy Antoni był w Wierzchowie i wziął do siebie rodzeństwo, aby się nim opiekować.
No i jeszcze na koniec wiadomość sensacyjna, wiążąca się z tytułem. Otóż mój kuzyn K., dzięki któremu znamy genealogię naszej rodziny poszedł jeszcze dalej. W rodzinie krążyły podejrzenia, że korzenie swoje mamy też wśród Ormian. Aby sprawdzić tą hipotezę, kuzyn wysłał do USA materiał genetyczny do sprawdzenia tej hipotezy. Jest tam instytucja, która bada jeden gen, dziedziczony przez mężczyzn, a świadczący o przynależności do różnych grup etnicznych. No i okazało się, że żadni Ormianie! Za to raczej Skandynawowie, Szkoci lub Duńczycy... Może więc być, że jesteśmy potomkami jakiegoś szwedzkiego rajtara, przetaczającego się wraz z Potopem przez Słomniki... Ot, niespodzianka historyczna!
Przepraszam za długość tego posta, ale chciałam się podzielić tą zawikłaną historią rodzinną:))
Pozwalam sobie na mały PS. W zakładce "Szary dzień Pana X." jest poniekąd dalszy ciąg pt. "Szalona wiosna PanaU." w opracowaniu redakcyjnym NINKI!
To mówiłam ja - Hana
To mówiłam ja - Hana
To bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że u mnie takie badania nie bardzo są możliwe. Dziadek F. przepadł na froncie wschodnim, a babcia zatarła po nim ślady. Babcia ma 98 lat dawne czasy pamięta dobrze, ale od tej części historii wolała się odciąć. A ja mam sporo z dziadka F., jak sie okazuje, i tę straszną pustkę za sobą...
Szkoda bardzo, że babcia tak chce się odciąć od przeszłości... Jaka ta historia jest taka jest, ale jest przecież częścią i waszej historii i moim zdaniem macie do niej prawo.
UsuńWcale nie jest za długi ten post, Miko :)) Bardzo ciekawa historia, a wyniki badania genetycznego zaskakujące. Ciekawe, co to za rajtar był i która z twoich przodkiń mu uległa, dobrowolnie, czy nie .... wiele tych pytań pozostanie już bez odpowiedzi. Ale i tak wiesz bardzo dużo :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, w tamtych czasach gwałtownych to chyba raczej niezbyt dobrowolnie, jak sądzę... Ale bardzo to interesujące.
Usuńciekawa historia .
OdpowiedzUsuńDzięki:))
UsuńOjacie, Mika, Ty to masz asy w rękawie! I takiego kuzyna, któremu się chce dochodzić aż tak daleko!
OdpowiedzUsuńKuzynów to ja mam fajnych, nie da się ukryć:)))
UsuńWiem!!!
Usuńuo matkocorko, jak ja lubie takie historie!!!
OdpowiedzUsuńPisz, dawaj wiecej!
Ja jestem strasznie skundlona, krew ormianska mam na pewno, takze samo francuska...
Baaardzo mi sie Babcia podoba.
To też masz niezłą mieszankę genów:)) Ormiańską to ja mogę mieć od strony mamy, bacha też o tym pisze niżej.
UsuńMika,dziel się takimi historiami! Taj jest piękna, choć dramatyczna. Biedna ta twoja babcia... Dobrze, że udało jej się syna ściągnąć z wojska przed śmiercią.
OdpowiedzUsuńDzięki Kalipso. Jakby się to nie udało, to nie wiem, jak rodzina by przetrwała...
UsuńMika, mogłoby Cię nie być...
UsuńMogłoby. I jeszcze paru fajnych osób z rodziny...
UsuńMika, nie wiedziałam, że K. aż taki badacz. Ale materiał genetyczny powinien być Twój, bo z tego co pamiętam to Dziadzio ze strony Mamy miał być z tamtych stron. Przyjrzyj się zdjęciom. Ja zawsze byłam przekonana, że mam 25% krwi ormiańskiej.
OdpowiedzUsuńPisałam, że tam badają tylko materiał genetyczny mężczyzn, jest najbardziej charakterystyczny. Dziadek Jan jest niestety postacią bardzo tajemniczą i wiadomo o nim naprawdę niewiele, tyle, że mam jego jedno świadectwo szkolne i wiem, że był z Kresów. Ale o jego przodkach nie wiem kompletnie nic.
UsuńMika, a mówiłaś o tym Arte?
UsuńMika, jak tylko mężczyzn to mamy Brata.
UsuńSwoją droga pogrzebałabym w histori Dziadka Janka.
Bacha, strasznie mało tropów, żeby szukać samemu, tu by się też fachowiec przydał. I to pewnie trzeba by szukać na Ukrainie. A u was żadnych dokumentów o dziadku nie ma?
UsuńHana, ale że o czym? O dziadku Janie? To nie.
Mika, Arte znajdzie, tylko Ją naprowadź!
UsuńMika, trzeba by zapytać Sis, która ma archiwum.
UsuńHana, no właśnie, przecież Arte jest geniuszem poszukiwań.
Kurki kochane, idę jutro na kurs (jaki, na razie nie zdradzam) i muszę już udać się do alkowy.
Bobranoc szfystkim
Mika, niech Ci się Dziadzio Jasio przyśni i da wskazówki gdzie szukać.
No to zapytam. Powodzenia na kursie!
UsuńHana, chyba będzie trudno...
MIka, uwielbiam powroty o przeszlosci.Jaka piekna, dzielna, madra babcia. I kochajace sie rodzenstwo.
OdpowiedzUsuńSzapo dla kuzyna, ktory mial cierpliwosc, by szukac.
Szlag mnie trafia, gdy dzis ludzie mowia, ze ich nie stac na dziecko. Przepraszam, jesli kogos urazilam, ale tak wlasnie mysle.
Dzięki Kasia, ja też lubię grzebać w przeszłości rodziny.
UsuńBabcia była z pewnością niezwykłą kobietą...
Uwielbiam zdjęcia w sepii. Mają w sobie tajemnicę
OdpowiedzUsuńJa też, od razu człowieka w inny świat przenoszą:)
UsuńA trochę zbaczając z tematu- Hana na prezydenta !;)
OdpowiedzUsuńMariolka, Ty wiesz - ja się zgadzam. Ale w tej kadencji się zgapiłam:(
UsuńNosz, cholera.
UsuńNo, Agniecha, też ubolewam!
UsuńMika, toz to gotowy scenariusz na film. Bardzo, bardzo Ci dziekuje za ten post :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo proszę, Orszulko kochana:) Oj, jakby tak zrobić serial na podstawie losów rodziny, to by było coś w rodzaju "Domu" i myślę, że oglądalność miałby niezłą.
UsuńPiękna historia. Fajnie znać tak hoooo wstecz dzieje swojej rodziny. Z racji naszego nazwiska, dość rzadkiego, też chciałam coś tam ustalić, ale nie udało się, tak w swim zakresie. Rodzice mojej babci poznali się na robotach w Niemczech, ale o pradziadku mało wiadomo. Pochodził ponoć z okolic Rawicza, ale nic więcej nie wiemy. Nazwisko wygląda na włoskie, ciekawi mnie to, ale chyba musiałby się zająć grzebaniem w korzeniach fachowiec.
OdpowiedzUsuńPomoc fachowca jest nieoceniona, oni już mają swoje szlaki, wiedzą gdzie szukać i czego szukać. Spróbuj, jak nietypowe nazwisko to jest szansa znaleźć.
UsuńDziefczynki, w zakładce "Szary dzień Pana X." jest ciąg dalszy pt. "Szalona wiosna Pana U.", którą zredagowała i uporządkowała Ninka. Brawa dla Ninki! Kupa roboty, bo wyszło z tego 20 stron tzw. maszynopisu! Aleśmy napłodziły!
OdpowiedzUsuńWielkie brawa dla Ninki!!!
UsuńTak, zaintrygowałaś!
OdpowiedzUsuńCiekawy post!
Witam serdecznie, miło mi bardzo. Fajny nick:))
UsuńMika, tak się gapię i dochodzę do wniosku, że masz coś z Babci Marii.
OdpowiedzUsuńMyślisz??? Może i tak...
Usuńcudna historia i szkoda, że taka .. krótka, Mikuś ;)
OdpowiedzUsuń♥
Buźka, fajnie, że wróciłaś! Może jeszcze coś będzie:))
Usuńno to super :)
UsuńSonic! Cho no tu! Grapefruty pomogli?
OdpowiedzUsuńnic, a nic, ale jem nadal, albo one albo ja zwyciężę ;)
UsuńSonic, nie daj się gupim grapefrutom!
UsuńUwielbiam takie historie. Nie mogę odżałować, że nie popytałam ciotek i mamy kilkanaście lat temu. Teraz już przepadło, nawet bym nie wiedziała jak szukać. A korzenie to mam raczej mieszczańsko chłopskie z Galicji.
OdpowiedzUsuńJa też bardzo żałuję, że nie pytałam starszych członków rodziny... Z Taty też można było jeszcze coś wyciągnąć. Jak człowiek młody to nie przywiązuje wagi do takich rzeczy a jak zmądrzeje to już za późno.
UsuńNiesamowita, dramatyczna, piękna historia Mikuś ! Tyle w tych listach rozpaczy. Mną, czytającą , one wstrząsnęły. A Babcia to PRZEŻYWAŁA. I musiala żyć ! Nigdy w życiu nie życzyłabym ani sobie, ani nikomu znalezienia się w takiej niepewnej sytuacji. Może z tej rozpaczy zachorowała. To tak, jak kiedyś moja Babcia opowiadaa, jak rodzina "na raty" się repatriowaa do Polski. Mówi się repatriowała się. Ale jak to przeżyć, mając świadomość, że zostawia się wszysto, że traci cały dorobek życia. Straszne ! ... Mnie zachwycił piękny język listów Babci. Czytam je, i czytam ! Przepięknie mwiła po polsku... "obarczona tylorga dziećmi" . Każde słow, jak perełka, I ta składnia. Przepiękne !
OdpowiedzUsuńWiesz, jakoś się nigdy w to nie wgłębiałam, wiedziałam, że najpierw zmarł dziadek, potem babcia i że najstarsi bracia opiekowali się rodzeństwem, ale nie zdawałam sobie sprawy, jak trudny to był czas dla całej rodziny i jak niewiele brakowało, aby ta rodzina się rozpadła... A jednak przetrwali i trzymali się całe życie razem, mając ze sobą bardzo bliski kontakt, pomimo, że mieszkali w różnych częściach Polski (Zakopane, Warszawa, Wrocław, Zielona Góra). Żal mi bardzo Babci, że musiała przechodzić przez tak trudne koleje losu.
UsuńJak chodzi o twoją rodzinę, to porzucenie wszystkiego i pozostawienie obcym miejsca, gdzie spędziło się całe życie jest niewyobrażalną traumą i tragedią życiową. To nieludzkie, żeby historia dokonywała za nas takich wyborów...
O, właśnie! Nie dość, że historia sama w sobie bardzo ciekawa i nadaje się na sagę rodzinną ("serial" się dziś trochę zdeprecjonował chyba), to jeszcze piękny język listów, co już napisała Ewa; ja też się nim od razu zachwyciłam.
OdpowiedzUsuńZ przeszłości mojej rodziny zostały tylko okruchy, ale jeśli ich nie utrwalę, to i one zginą. A zabieram się do tego, jak przysłowiowy pies do jeża; ciągle są jakieś "ważniejsze" sprawy...
Ninka, utrwalaj koniecznie. Właśnie o to chodzi, jeśli my tego nie zachowamy od zapomnienia to kto?? Im dalej tym mniej możliwości dopytania kogoś, odnalezienia dokumentów, zdjęć.
UsuńPonieważ jestem dożarta, teraz cię będę ścigać, czy już zaczęłaś:)))
Dobra! Chyba mi potrzeba takiej motywacji :)))))
UsuńSłużę uprzejmie:)
UsuńMika, co to znaczy dożarta?
UsuńMęcząca i nieustępliwa:))
UsuńWitam Kurki.
OdpowiedzUsuńWczoraj wieczór był ciepły, a dzisiaj od rana chłodno i deszcz.
Dobrego dnia wszystkim życzę, opowieść o Babci przeczytałam drugi raz i podoba mi się jeszcze bardziej.
Cześć Ewa, u mnie lało okropnie, ale teraz się wypogadza.
UsuńCieszę się bardzo, że moja opowieść rodzinna cię zainteresowała:))
Mam zdjęcie dziadka z taty strony który miał identyczne wąsy :)))Drugi dziadek zaś w czasach młodości ma dyskretny mały wąsik .
OdpowiedzUsuńMika bardzo ciekawe dramatyczne losy Twojej rodziny .
Myśmy wczoraj w gronie rodzinnym przypominali rodzinne koneksje . Okazuje się ,że wiecej wiadomości mamy na temat rodziny mamy . Przydało by się to spisać ,ale jakoś nie bardzo ma kto .
Taka była moda z tymi wąsami. Drugi dziadek też miał takie.
UsuńMarija, jak to nie ma kto???? A TY???!!! Nie ma na co czekać tylko do roboty się brać!
Mika, dostałam rano sms-a, że kurs dzisiaj odwołany. No to jadę zająć się J. Słaba bardzo wróciła, dzwoniła o 3-ciej że już wylądowała ale muszę Jej zrobić zakupy i coś ugotować. No to taki będę miała dzień.
OdpowiedzUsuńDla informacji czytających J. to moja tutejsza przyjaciółka, której działkę przekopuję.
Wcięło mi, więc powtarzam.
OdpowiedzUsuńMika, jest ślad, którym można by podążyć. U Sis jest zdjęcie ze ślubu Dziadków w otoczeniu najbliższych i personelu Sanatorium Przeciwgruźliczego (łącznie z założycielami). Jakby odczytać datę ślubu to może by się jakaś informacja bliższa w Zakopiańskim UC znalazła?!
To bardzo ciekawa wiadomość!!!! Nigdy, kurczę, tego zdjęcia nie widziałam~! Pożyczę od M w poniedziałek i zeskanuję. Ja myślę, że śladów ślubu raczej trzeba szukać w księgach kościelnych, chyba przecież kościelny brali wtedy??
UsuńMika, myślę, że zeskanować się nie da, musi być bardzo wyblakłe i sadzę, że to robota dla fotografa
UsuńZawsze można spróbować. Pytałam M, ale ona mówi, że w ogóle tego zdjęcia nie kojarzy, ale będzie szukać. A ty wiesz gdzie ono może być? Widziałaś je niedawno?
UsuńMika, M. niestety wielu rzeczy nie kojarzy, sama mi kiedyś to zdjecie pokazywała i mówiła, że trzeba by odnowić, więc zapewne jest u Niej wśród starych zdjęć. Jak nie znajdzie, to sama poszukam, jak przyjadę. Zakłądam, że Ty go na 100% nie masz. Pamiętam je bardzo wyraźnie, Mama pokazywąła mi że dr, dr Dł. byli na ślubie i mówiła że to siostra M. S-C.
UsuńCiężki los Babcia miała, co za historia i jaka z Was fajna rodzina!
OdpowiedzUsuńDzięki Doro, losy rodziny naszej są niesamowicie poplątane i naprawdę bardzo ciekawe. Jakby opisać po kolei losy wszystkich dzieci, to jakiś opasły tom by się zrobił... Ja zabieram się za losy mojego Taty, najmłodszego z chłopców, mam sporo o życiu Antoniego i trochę Stanisława, Jan jest nawet w Wikipedii. Gorzej z dziewczętami, o Stefanii mogę jeszcze się dowiedzieć, ale o Helenie już gorzej a o Marysi bardzo niewiele. Ale bardzo, bardzo chciałabym to wszystko zebrać razem. Toby było takie trochę dzieło życia, stworzone wspólnie z kuzynami.
UsuńWspaniale, dziadkowie byliby z was dumni!
UsuńBędziemy się starać, żeby się udało...
UsuńMikus!!! bardzo lubie takie historie rodzinne, takie szperanie w przeszlosci, a zdjecia jakie pieknie, to grupowe wsrod zieleni..Cudne!! mam podobne, tutaj w Kanadzie, moj brat ma wiele oprawionych i powieszonych na scianach chodze i ogladam, I Ci nasi przodkowie pewnie sie ciesza gdzies tam w zaswiatach kiedy sie nimi zachwycam. Kilka dni temu zadzwonilam do mego kuzyna w Polsce i poinformowal mnie, ze znalazl jakiegos dalszego kuzyna w Zamosciu, jest to linia brata mojego dziadka po stronie mamy. Kiedy odwiedze Artenke odwiedze mego nowego kuzyna Konrada...bedzie blisko. .
OdpowiedzUsuńCześć Grażynka! To fajny pomysł, taka galeria przodków:)) No i jaka radość odnaleźć po wielu latach nowych-starych członków rodziny! Koniecznie ich odwiedź jak będziesz u Arte.
OdpowiedzUsuńJa bym też chętnie odnalazła jakichś kuzynów od strony dziadka, bo wiadomo, że miał brata. Ale nic na ten temat nie wiem..
Uściski!
Pamiętam wyprawę do Kalnicy.Byłam /i nadal jestem/ pełna podziwu dla Arteńki:)
OdpowiedzUsuńTen post przejmujący bardzo,a to za sprawą listów Babci Marii.Dzielnej i wspaniałej kobiety.Ileż trzeba siły,aby samotnie podołać wszystkim obowiązkom zw. z utrzymaniem tak licznej rodziny.To samo dotyczy Jej synów,którzy przejęli opiekę nad młodszym rodzeństwem.Tylko miłość daje taką siłę.
Miko,masz wspaniałą rodzinę.
Dzięki wielkie, Ksanthippe kochana. To prawda, rodzina nasza jest silna i mocno ze sobą związana.
UsuńTe listy, dla mnie nowe też są bardzo przejmujące...
Info o pułkowniku Janie znalazłam,przeczytałam.Idąc tym tropem znowu wróciłam do Kalnicy...A tak szczęśliwie mogło płynąć ich życie w "Szumnym dworze",ale los nie był dla nich łaskawy,nie oszczędził im cierpienia...I pewnie było tak,jak napisałaś,że niewiele brakowało,aby rodzina się rozpadła.Tylko silne osobowości mogły poradzić sobie z tak poważnymi przeciwnościami.Masz dobre geny,Miko :)
UsuńDzięki, myślę, że z tymi genami to prawda:)) Cieszę się, że sporo z nich odziedziczyłam po Tacie, Mama była delikatniejszej konstrukcji psychicznej.
UsuńBardzo mi miło, że chciałaś jeszcze poczytać o Janie...
Mika nie piekły Cię dziś uszy??? Wspominałyśmy Cię długo i szczęśliwie;))) Buziolki masz od całej załogi;)
OdpowiedzUsuńJakoś nic mnie nie piekło, widocznie dobrze mnie wspominałyście :))) Dzięki za buziaki, odwzajemniam!! A Książę też był??
UsuńA czemu małpiszony nie zadzwoniłyście?
Nie przyszło nam do głowy. Za dużo czynności naraz. Człek się gubi. Księcia nie było.
UsuńCALA zaloga? a ja tu jak jaka purchawka siedze...moze ktos by sie ze mna zlecial? mam sliczne drugie pieterko :) swiezo odnowione...ale mecyje, rhehreher
Usuńopakowana, o Tobie też było;)))) że mus Cię ściągnąć!!!!!
Usuńchetnie bym sie dala sciagnac :)
UsuńNo to ju!!!
UsuńOpakowana, coś tam brzdąkałaś o czerwcu?
Usuńczerwiec sie robi problematyczny....musze popatrzec na mapkie i poza tym bede znowu w sierpniu....czy musi byc weekend?
UsuńNie musi!
Usuńooo, to brzmi zachecajaco....
UsuńKrecie, nie wzięłaś kfiatkuf! Będę musiała Ci przywieźć!
OdpowiedzUsuńHe, he, jeszcze tak nie było, żeby Kret czegoś nie zapomniał...
UsuńTradycja w narodzie rzecz śfjenta;))))
Usuńwielką frajdą musi być dla Ciebie takie poznawanie historii własnej rodziny! ja o swojej niewiele wiem, muszę tatę póki mam okazję, o to popytać, przynajmniej jedna strona stanie się jaśniejsza
OdpowiedzUsuńO tak Elajka, to wielka radość i satysfakcja. Koniecznie pytaj Tatę i zapisuj! A jeszcze lepiej nagrać i potem na spokojnie spisać. I nie zwlekaj z tym...
UsuńDobrej nocy kurom wszelkim, wstaję jutro o piątej, bo jadę do Krakowa. Buziaki!
OdpowiedzUsuńTrzym się Mikuś !
Usuńjuż pewnie wróciłaś, wszystko ok?
UsuńNa pewno wróciła i na pewno zdygano jest.
UsuńWróciłam dopiero po wpół do ósmej, głowa mnie boli i padam. Raczej OK, ale bez szaleństw.
UsuńDziędobry ! Dobrego dnia Kurki ! To wylatam .
OdpowiedzUsuńCzołem Kurniku! Piękny dziś dzień nastał, czego i Wam życzę! Idę z widłamy na gumno.
OdpowiedzUsuńHana!! patrze przez okno bo wlasnie otwarlam oczki i uwierzyc mi trudno...pada snieg!!! platki biale i wielgie jak talerze....zaraz przykryje wszytko bialuchna kolderka, wszystkie niesmiale kffffiatuszki i inne wiosnosci..jest prawie 7 rano a pada coraz gesciej...o matko!!!
Usuńno wiesz!!? moze to takie kanadyjskie ogrodniki...
UsuńO masz, ktoś ma gorzej ode mnie??? Nie daj się Grażynka temu śniegu!!!
UsuńNie ukrywam że jestem całkiem zadowolona z wiosny i śniegu już bym sobie nie życzyła ;) Ale ogrodniki mogą jeszcze napsocić .
UsuńGrażyna wiosny Ci życzę w tej Kanadzie :))
Po to właśnie jest rodzina, żeby razem się trzymać i pomagać w potrzebie.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, Anette, czego wszystkim życzę:))
UsuńPozdrowienia z zimowej Kanady sle...bardzo ladnie wygladaja kffiatuszki dzikiej jabloni przykryte bialym puchem...moj brat bedzie musial strzasac snieg z drzew bo sie polamia galezie....
OdpowiedzUsuńo jezu, uwielbiam kwiat japkowy, bardziej niz inne drzewne, a tu taki afront z tym sniegiem...
UsuńKwiat japkowy i to taka dziczka w kolorach mocno rozowych, i liscie i kwiatki...zrobilam zdjecie...w tej chwili wszystko ladnie sie topi, mam nadzieje, ze jablon bedzie cieszyla moj wzrok kfffiatuszkami...
Usuńomdlewam, ja tu, z mojej rozpedzonej rakety ciagle gapie sie na drzewa i mam na codziennej trasie, przy dwupasmowce, w miejscu, gdzie TRZEBA zwolnic,jablonke, jade gapiac sie wlasnie na dziczke....
UsuńMikus z powrotem jest?
OdpowiedzUsuńJestem, jestem, ale padnięta na pyszcz.
UsuńBoszszsz, Grażyna, przyszło Ci tkwić w permanentnej zimie, zamiast wenże i skorpiony w tropikach wyczonsać z butów...
OdpowiedzUsuńSzybkość z jaką współcześni ludzie przemieszczają sie w przestrzeni skurczyła Ziemię do rozmiarów planety Małego Księcia . Właściwie jak byśmy sie zawzieli to moglibyśmy wybrac sobie ulubioną porę roku np wiosnę i przemieszczać się z wiosny w jednym miejscu do wiosny w innym miejscu . Jak by się nam znudziła to przemieścilibyśmy się do lata :))
UsuńNo, Marija, nie trzeba maszyny czasu, czy innych tam science fiction!
UsuńTylko trochę kaski:)
UsuńPora roku zwana zima juz sobie odeszla, sloneczko zaswiecilo i w mig stopilo pierzynke biala bardzo, moja ulubiona jablon przezyla a nawet niektore kfffiatuszki ladnie sie rozwinely otwierajac cudnej pieknosci platki. Jestesmy uratowani. Niemniej w nastepnym poscie pokaze sniezek, jezeli ktos juz nie pamieta jak on wyglada...
UsuńMarija - ja to o tym mysle juz od wielu lat, tylko gonic wiosne!!!
UsuńGrażyna, która u Ciebie godzina?
UsuńTutaj osiem godzin roznicy jest, kiedy Wy wstajecie ja sie klade...w tej chwili w Polsce jest 1:34 w nocy a tutaj 17;34 ...spijcie Kurki..
UsuńDobranoc Grażyna ! Dobrze, że mrozu nie było, bo jabłuszka by ścięło.
UsuńTaa opakowana ,pogoniłabym za tą wiosna szczególnie w tym roku ,tylko niestety mało dyspozycyjna jestem . No i jak Hana zauważyła dodatkowa kaska by siem przydała ;)
UsuńBardzo intrygujące jest takie szperanie w historii własnej rodziny, mozna się dokopać do fascynujacych bądź szokujących faktów. Tez tak lubię! :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, człowiek się czuje jak detektyw:)))
UsuńMikuś a co z tym zdjęciem? Znalazła?
OdpowiedzUsuńNa razie nie, Ola będzie szukać.
UsuńNiesamowite, że aż tak daleko udało Wam się zgłębić historie pochodzenia Waszej rodziny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż się tego nie spodziewałam:)) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńWitam Szanowne Kury.
OdpowiedzUsuńPiękny poranek mamy. Miłego dnia życzę Wszystkim.
Wroce poczytac od poczatku, a poki co, to pozdrawiam Was serdecznie:)
OdpowiedzUsuńPodrozniczo u mnie ostatnio i to bardzo. Wiec mam malo czasu na blogi, przepraszam:(((((
Fajnie, że się odezwałaś! Zazdroszczę podróży:)))
UsuńDziędobry ! U nas też ładnie, i nawet ciepło. Od jutra ma być zimnowato. No, ale Zośka zawsze zimna ! I ogrodniki .
OdpowiedzUsuńJa też mówię dzień dobry i obwieszczam że u nas cieplutko ,ochłodzenie przepowiadają ale stopniowe i raczej nie powalające :)))
OdpowiedzUsuńCześć Kurencje, bawcie się dzisiaj dobrze, ja nie będę, bo dentysta rączki zaciera:(
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałam zrobić rozeznanie w naszej rodzinie, która jest naprawdę rozległa, rozsiana po całym świecie niemalże, ale zastopowały mnie skutecznie koszty, jakie się z tym wiążą. Nawet na podróż własną, śladami przodków po Polsce zaledwie nie miałabym odpowiednich finansów. I tak wiem z plotek rodzinnych, że niby my taka zubożała arystokracja, co to nawet o swoich herbie zapomniała, bo musiała. Nazwisko jest dość mało popularne, a jeszcze część rodziny uzyskała jego przekręconą wersję, która obowiązuje nadal (błąd urzędnika, który spisywał dane z cyrylicy). I tak po cichutku liczę, że kiedyś wreszcie będę mieć na tyle funduszy, by móc sprawę popchnąć dalej.
OdpowiedzUsuńFajnie jest zweryfikować takie rodzinne plotki i mieć wiarygodne informacje dotyczące historii rodu :)
Hana ma rację, dużo można znaleźć w Internecie, w Archiwach miejskich i wojskowych, w księgach parafialnych. Poszukiwania na szeroką skalę są kosztowne, ale wstępne kroki można podjąć samemu. Przede wszystkim spróbować popytać w najbliższej rodzinie i pogrzebać w dokumentach, które są w zasięgu. Ja sama pisząc w zeszłym roku o mojej babci znalazłam kilka dokumentów , o których istnieniu nie wiedziałam... A cały czas były w domu:)) Zrób kwerendę po rodzinie, zobaczysz ile nowych informacji uzbierasz:))) Powodzenia życzę!!!
UsuńTatsu, wiele informacji można uzyskać przez internet, trzeba tylko wiedzieć, jak się za to zabrać. Ale myślę, że po nitce do kłębka - jak to w necie:)
OdpowiedzUsuńJednak stosownych funduszy życzę Ci i tak!
Opowieść robi wrażenie, przeczytałam z zapartym tchem:)) Jak to dobrze, że są tacy pasjonaci jak kuzyn. Dzięki nim można lepiej poznać historię własnej rodziny. Miko, co tu dużo gadać - solidarność i chęć pomocy innym, będącym w potrzebie, macie w genach:)
OdpowiedzUsuń