Tym razem lwi udział miała w tym CUDArteńka. Piszę CUD z dużych liter, bo prawdziwy to cud, co ta kobieta zrobiła:)) Arteńka, jestem ci ogromnie, dogłębnie, nieskończenie i nieopisanie wdzięczna za twoją pomoc i konsekwencję.
Uprzedzam, będzie długo i fotograficznie...
Ale od początku: gdy zaczęłyśmy korespondować z Arteńką, wspomniałam, że rodzina mojego Taty pochodzi z Bieszczadów i że dziadkowie są pochowani na starym, zapomnianym i zarośniętym cmentarzyku w miejscowości Kalnica. To bardzo daleko od miejsc zamieszkania różnych członków naszej rodziny i trudno tam dotrzeć, zwłaszcza starszym osobom. Ja byłam tam ponad 20 lat temu, podczas pobytu w Polańczyku i ledwo to miejsce odnalazłam. Po mnie był tam jeszcze mój kuzyn z synem i zawieźli tam tabliczkę z nazwiskami dziadków i datami ich śmierci. Na te informacje Arteńka zareagowała natychmiast, przysłała mi linka do strony Moje Bieszczady, gdzie były zdjęcia m.in. z tegoż cmentarzyka i było bardzo wyraźne zdjęcie grobu moich dziadków! Napisała mi również, że wybiera się w tamte strony na urlop w lipcu i że może np zawieźć nową tabliczkę i zrobić tam porządek... Zatkało mnie z wrażenia, ale propozycję z wdzięcznością przyjęłam. Zamówiłam nową tabliczkę, która, mam nadzieję , wytrzyma następne 20 lat , wysłałam Arteńce i czekałam na jej powrót...
Ale jeszcze przed jej wyjazdem nawiązałam kontakt mailowy z panem prowadzącym stronę Moje Bieszczady i wysłałam mu kilka zdjęć rodzinnych i informacje o dziadkach, które zamieścił na podstronie o Kalnicy. Tu jest link: www.twojebieszczady.net/kalnica.php
Ja tutaj też chciałam je pokazać i jeszcze inne, których tam nie ma.
Oto dziadek Adolf, urodzony w roku powstania styczniowego, tj. 1863:
A to jego żona, a moja babcia, Maria, pochodząca z Rymanowa:
Dziadek Adolf urodzony w Hebdowie a zmarły w 1919 w Kalnicy był zarządcą części dóbr hrabiego Krasickiego - zarządzał lasami Krasickich. W latach 1901-1905 było to Leśnictwo Manasterskie - mieszkali wtedy w Manastercu - a od 1905 leśnictwo Kalnickie po zlikwidowaniu gospodarki rolnej folwarku Kalnica dzierżawionego uprzednio przez Wincentego Pola. Babcia Maria urodzona w 1875 a zmarła w 1922 wychowywała ośmioro dzieci i zajmowała się domem. Mieszkali w niewielkim dworku z gankiem, był to tzw. "Szumny Dwór" wcześniej zamieszkiwany przez Wincentego Pola.
Tu jest zdjęcie dziadków z trójką dzieci, najstarszy w mundurku to Jan, co do pozostałych to mam wątpliwości kto to. Stryj Jan wychowywał mojego ojca po śmierci rodziców, został pułkownikiem i historykiem wojskowości, był kawalerem Virtuti Militari.
Ich dzieci to Jan, Kazimierz (polonista, który pisał prace o pobycie Wincentego Pola w Kalnicy), Stanisław, Antoni, Stefania, Maria , Helena i Tadeusz - mój Tato, który był najmłodszy.
Tu jest zdjęcie rodzeństwa, zrobione w 1926 na Wołyniu, w majątku Antoniego:
Na zdjęciu brak Jana i Stanisława, mój Tato pierwszy z lewej strony, miał wtedy 16 lat.
Ale wróćmy do wyprawy CUDArteńki. Dzielna ta kobieta pokonała wszelkie przeciwności losu, chaszcze i bezdroża i dotarła do cmentarzyka w Kalnicy, uzbrojona w sekator, kombinerki i wkrętak. Ze swojej wyprawy zrobiła mi piękną prezentację, tylko nie wiem, czy będę umiała ją zamieścić, może uda mi się dać link, tylko muszę jeszcze nad tym popracować.
Na razie więc relacja fotograficzna:
Dzielna kobieta szła na piechotę, mijając po drodze zainteresowane krowy:
Piękną kapliczkę wiejską
Ruiny dworu:
Zdecydowanie mniej piękny były PGR
Aż zoczyła kładkę:
Zapuściła się w zarośnięte łąki...
Aż dotarła na kraj lasu, z którego wyłaniały się stare nagrobki...
Najpierw charakterystyczny grób Marii Kasztaniukowej z tabliczką napisaną cyrylicą, niestety coraz bardziej nieczytelną...
Potem grób Ukraińca zabitego tu w 1944 roku, któremu rodzina wystawiła niedawno nowy nagrobek...
Aż w końcu zarośnięty , stareńki grób moich dziadków, z przerdzewiałą tabliczką...
Gdy Arteńka zabrała się do wyrywania chwastów (z zachowaniem rosnących na grobie liliowców, które kiedyś ktoś tam posadził) , znalazła nowszą tabliczkę, na której jeszcze dało się odczytać nazwiska i daty. Tabliczkę tą zawiózł tam mój kuzyn, około 20 lat temu.
Oprócz tabliczki na grobie znalazła pozostałości zniczy i sztucznych kwiatów, widocznie na Wszystkich Świętych ktoś tam zapala światełka. Było również trochę śmieci, ale niedużo na szczęście.
Arteńka Złota Rączka zamontowała moją nową tabliczkę ze sporym trudem, parę problemów technicznych się pokazało. Powiesiła również tą znalezioną w chaszczach.
Po wszystkich zabiegach grób wygląda tak:
Znacznie się różni od tego , co było na poprzednich zdjęciach, Arteńka naprawdę wykonała tytaniczną pracę!
Postawiła jeszcze bukiet kwiatów polnych i zapaliła znicze...
Arteńko kochana, raz jeszcze kłaniam się w pas i dziękuję za twoje dobre serce, wysiłek i trud włożony w realizację tego zamierzenia. Jestem pewna, że Dziadkowie patrzą gdzieś z góry i też się cieszą:)))
Powiem tak : ARTEŃKO, JESTEŚ WIELKA ! Podarowałaś Mice spokój w sercu !
OdpowiedzUsuńOj, Mikuś, Ty to potrafisz wzruszyć :) Pomału będę lepiej znać losy Twojej rodziny, niż swojej. Znaczy jest to chyba kop (czytaj bodziec !) by zacząc ruszać swoje rodzinne historie.
Arteńka mało wielka, jest ogromna swoim sercem!
UsuńJa się tylko będę cieszyć, jeżeli zmobilizuję cię do jakiegoś działania w związku z historią twojej rodziny:)))
Jeju, Mika, ale to się czyta - jak powieść sensacyjną.-------------------------------------- (ten ambitny kreskowy fragment to Mietek, nie ja). I te fotografie! I ta CUDArteńka! Kochana dziewczyno, uściski i ukłony także ode mnie. :)------- (to też Mietek - bardzo możliwe, że w ten sposób i on się pokłania).
OdpowiedzUsuńDziewczynki :***
Dzięki tobie i Mietkowi:))
UsuńAż mi się łzy zakręciły w oczach,....
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, że Arteńka tego dokonała, ale, jak ją znam, to nie mogło być inaczej. Arteńka jest mistrzem profesjonalizmu, dokładności i solidności.
OdpowiedzUsuńPo drugie, Mika, jak to wspaniale,że masz te fotografie i znasz tak świetnie historię swojej rodziny......
Cieszę się, że Arteńka Ci dopomogła, bo czasem takie opuszczone groby plantują. Dla mnie to barbarzyństwo, w mieście robią to bez pardonu, a szczególnie, jak nie ma stsownej opłaty, co ileś tam lat. Mam nadzieje, że te cmentarzyki na wsiach zostaną w takim stanie i nikt grobów plantował nie będzie.
Plantują groby na czynnych cmentarzach ,robiąc miejsce na nowy pochówek . Na cmentarzyku gdzie są pochowani dziadkowie Miki plantuje czas ,pozostało tam przecież tak niewiele grobów . Arteńka przedłużyła ślad na ziemi po jej dziadkach ,bo przecież oni żyją w pamięci żyjących potomków .
UsuńO to, to, Mnemo, wzorzec solidności to Arteńka! Do Sevres pod Paryżem by ją trza...
UsuńMnemo, tak jak Maria pisała, plantują na nowych cmentarzach, takie jak ten uznane już są za zabytki. Pan ze strony Moje Bieszczady pisał mi, że jest coraz więcej fundacji zajmujących się odnawianiem grobów na tych starych cmentarzykach. Tu są tylko 4 groby...
A wiesz, Mika, co stało się z resztą grobów? Czy tylko te cztery tam były?
UsuńNie wiem, sądzę, że zostały gdzieś przeniesione. To był cmentarz przy cerkwi, został tylko zarys fundamentów, cerkiew została spalona. Niemożliwe, żeby były tam tylko 4 groby...
UsuńA tu na Mazurach, co wieś to taki cmentarzyk, ewangelicki, zarośnięty..... o niektóre ktoś dba, inne całkiem zapuszczone......
UsuńBędąc na kilkunastu bieszczadzkich cmentarzach zaobserwowałam, że zimnych grobów już nie widać, tak jak napisała Maria splantował je czas. Jedynie te, na których stoją kamienne nagrobki są jeszcze widoczne, ale i one mają swój określony czas trwania - są wykonane najczęściej z piaskowca.
UsuńPodejrzewam, że nikt ich nie przenosił i nadal tam są, zapomniane.
UsuńNawet jak robili Zalew Soliński, to zostawili część grobów pod wodą....
Usuń:(((( Nie wiem, czy przy Zalewie Czorsztyńskim nie było podobnie....
UsuńTo i pewnie pod Zegrzyńskim, tam wsie zatopione......
UsuńW Krawnie tuż obok, las wyrasta na cmentarzu, drzewa, mają pewno z 60 lat. To jest taki widok zaskakujący, idziesz drogą, widzisz chaszcze i krzyże z nich stojące.Wchodzisz w ten las, a tam groby a z nich wyrastają wielgaśne sosny....
To niesamowity widok musi być, może zrób jakieś zdjęcia???
UsuńJa to wszystko mam na zdjęciach Mika, każdy odwiedzany tu cmentarzyk.....
UsuńNo to pokaż!
UsuńPrzodkowie...Moich mam blisko na szczęście. Tylko dziadek jest pochowany w Niemczech, bo tam zmarł tuż po wojnie po wyzwoleniu obozu...
OdpowiedzUsuńA byłaś kiedyś na jego grobie, albo twoi rodzice?
UsuńZamurowało mnie. Muszę się odetkać.
OdpowiedzUsuńArteńka jest CUD!!!! Po prostu;)) Bardzo ci dziękuje za tę akcję Arteńko;))) Oj, Mika, widzisz - nawet dziadkowie skorzystali z blogowania;)))) To czysty zysk ten internet;)))) A dworek Wincentego Pola bliski memu sercu;) - co jasne przecież;)))
OdpowiedzUsuńBłogosławię ten Internet już od dawna... Przyślę ci linka do strony gdzie jest o tej pracy mojego stryja Kazimierza o Wincentym Polu, tylko muszę pogrzebać.
UsuńI ja też czasami twierdzę, że internet może być dobry:) I o link też proszę:)
UsuńHi, hi, tego linka to od ciebie dostałam:))))
UsuńA Wincenty Pol, ma swoją tablicę na zamku w Reszlu, byłam tam przedwczoraj, wikipedia mi wszystko wyjasniła.....http://pl.wikipedia.org/wiki/Wincenty_Pol, zobacz Mika, jak to się te wątki plączą....ja na Mazurach Wincentego spotkałam, Ty o nim napisałaś....
UsuńNo pacz, wszystko jakoś się splata w wirtualną całość:))
UsuńMika, a te dobra to były Krasickich czy Krasińskich?
OdpowiedzUsuńKrasickich.
UsuńKonkretnie Ksawerego Krasickiego......
UsuńO jaka piekna opowiesc, o dziadkach (mam bardzo podobne zdjecia, moi dziadkowie po stronie mamy sa tez ze wschodu) i o Artence!!takie historie pozwalaja na optymistyczne spojrzenie na swiat! a ja jestem optymistka wiec taka opowiesc utrwala mnie w wierze, ze to jedyna i sluszna postawa zyciowa.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak!!! Jedyna i słuszna!
UsuńDołączam się z optymizmem:)
UsuńGrażyna, ja teraz od czapy, ale poprzedni wpis już się zatkał na ament. Dzięki za robale, szfystko wchłonęłam, a na Twoim blogu utkłam i nie mogłam przestać. Te ptaki! I szfystko!
UsuńOdetkałam się, ale nadal nie wiem, co powiedzieć. Przodkowie to jedno, a Arte to drugie. I gdzie Ona jest??? Wiedziałam, że to niesamowita kobita, ale tu mną wstrząsnęła. Chciało Jej się tyrpać w tym upale na końcu świata (z mojej perspektywy) z sekatorem, kombinerkami, drutem i dłutem w plecaku, żeby tam się uszarpać i jeszcze zdjęcia porobić! Osobiście jestem gotowa pocałować w rękę po 1 - Arteńkę, po 2 - internet.
OdpowiedzUsuńCzy internet ma ręce do całowania? Bo Arteńka na pewno... No właśnie gdzie ona????
UsuńMika, jakieś wirtualne ręce ma i symboliczne, nie? Internet znaczy.
UsuńMuszę z obowiązku zdementować - miałam tylko sekator, wkrętak gwiazdkowy i zapałki. Żałowałam, że nie wzięłam tzw. kombinerek (czyli szczypiec płaskich:)))), drut pozyskałam na miejscu:)
UsuńPomysłowy Dobromir kombinerek zapomniał???? To straszne! Nie jedziesz do Sevres!
UsuńCiekawe, gdzie drut pozyskała:)
UsuńBył przy przerdzewiałej tabliczce:)))
UsuńSzczypce płaskie wezmę następnym razem:) Mam takie mała do odkręcania szekli:) A drut tzw. "wyrobowy" pozyskałam ze sztucznych kwiatów (mocny i w osłonce ze sztucznego tworzywa - nie zardzewieje:), przy tabliczce drutu nie było.
UsuńSzczypce oczywiście małe:)
UsuńO, to sorry za pomyłkę! Zwracam honor.
UsuńDołączam się do całowania w rękę Arteńkę !
UsuńNormalnie zamurowało mnie. Arteńko jesteś niesamowitym Cudem :) Słów mi brakło.
OdpowiedzUsuńWiesz Lidko, mnie to zatkało na samym początku, jak A przysłała mi od razu te linki do strony o Bieszczadach, jak zobaczyłam ten grób i cmentarzyk to normalnie mnie zatchnęło...
UsuńNie dziwię Ci się, Miko, jesteś przecież emocjonalnie z tym miejscem związana. To naprawdę niesamowite wszystko.
UsuńOt, przypadek:)
UsuńEch, te Kury...
UsuńArte, przypadków NIE MA!!!
UsuńOczywiście, że nie ma :))
UsuńPOTWIERDZAM;)
UsuńPrzypadek to jest, jak wejdziesz w krowią kupę:)) Arteńko, czapki z głów. Uściski dla Ciebie.
UsuńMnemo - to przez Ciebie ja tu jestem:) A właściwie dzięki Tobie:)
Usuń:)) A ja dzięki Tobie, nie tracę nadziei, że są jeszcze solidni, wrażliwi, dociekliwi i precyzyjni ludkowie. Te same cechy mają właścielki kurnika i reszta, która tu ściąga.......
UsuńOjtam, Mnemo, Kurnik powstał wyłącznie dzięki Tobie i Kretowatej! Dusiły, dusiły, aż wydusiły!
UsuńTo mi teraz posłodziłaś:))) Zaczynam wierzyć w moc moich zdolności dusicielskich!!!!
UsuńMiko ...wzruszająca historia ...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że i was to wzruszyło, nie tylko mnie...
UsuńA mówią że internet to złooo.
OdpowiedzUsuńBzdura, najlepszy przykład to , to miejsce NASZ,odważę się napisać KURNIK.
Mika wspaniała historia, a Cud- Arteńka ma olbrzymie serce na dłoni.
A mnie trochę wstyd, że się jeszcze nie wywiązałam z obietnicy. Wszystko przez tą paskudną aurę buuu.
Gardenia, przestań z tym wstydem! Co się odwlecze to nie uciecze, spokojnie!
UsuńPięknie napisałaś, Nasz Kurnik... Oczywiście, że NASZ!!! W internecie jest i zło i dobro, trzeba tylko dokonywać odpowiednich wyborów...
Arteńka kłaniam się w pas tak jak Mika .
OdpowiedzUsuńNie mogę udawać zaskoczonej bo o udanej misji w Bieszczadach wiedziłam wcześniej. Myślę Mika, że nie tylko Dziadkowie się cieszą tam na górze ale i Tata i całe rodzeństwo też. Pamiętam jak z żalem mówił że do Kalnicy nie może się już wybrać. Arteńka jest unikatowa, taki biały kruk jak zwykło się mówić o rzadkich i pięknych egzemplarzach *przepraszam za ten egzemplarz).
OdpowiedzUsuńNa pewno się cieszą... Nie zdążyłam jeszcze poinformować reszty rodziny o całej akcji, ale się zdziwią!!!
UsuńA jak zobaczą zdjęcia to ich też "przytka".
UsuńW niedzielę przyjeżdża Krzysiek z Zielonej Góry, to mu pokażę:)))
Usuńto ty Mika w Zakopanem nasz rodzinę u mnie za płotem:) do Zielonej Góry ode mnie 20 km :) Niezwykła Historia i Niezwykłeście Kobiety ! Od piątej rano leje tu dziś nieustannie i dobrze -w całym domu czuć mokrym psem i to już mniej dobrze....Psa po deszczu to w czymś przeprać trzeba ?
UsuńNo nie, znowu się wszystko wirtualnie splata! Jeszcze mam rodzinę we Wrocławiu, Warszawie, Krakowie i Luton w Anglii... Ktoś gdzieś blisko??? Mnemo w W-wie, Ewa2 Kraków... Orszulka Anglia:))
UsuńA ja strasznie lubię zapach mokrego psa:)))
Małgoś, jak dawno Cię nie było! Pies po deszczu pachnie mokrym psem i to jego zbójeckie prawo. Po kąpieli też będzie pachniał mokrym psem. W ogóle im mniej mycia psa, tym lepiej. Chyba, że wytarza się w padlinie, to już siła wyższa.
UsuńGosianka i Marija we Wrocławiu! A ja tutaj! A kuku!
UsuńDo Poznania to akurat nikogo nie zagnało, ale teraz przecież mam pod Poznaniem siostrę przyrodnią...
UsuńDyć mówie, nie?
UsuńA w Warszawie, to na którym brzegu Wisły Twoja rodzina??? Albo dzielnicy???
Usuńuczciwie przestudiowałam w Poznaniu sześć lat :) Benek szczęściem w padlinie się jeszcze nie wytarzał , wytarzuje się jedynie w moich kanapach pobłotnie... A ja mnie się też raz trafiła tajna misja romantyczna. W muzeum Kochanowskiego w Czarnolesie, 700 km od domu spotkałam wiekowego pana, który od słowa do słowa wyznał że w moim miasteczku mieszkała jego młodzieńcza miłość. Okazało się że tę panią znam doskonale i wzruszony pan napisał list , który wiozłam jako posłaniec do pani Marii. Znajomość została odnowiona niestety wyłącznie telefonicznie bo oboje byli po osiemdziesiątce. Ale taki piękny to był splot losów po latach
UsuńTeż piękna historia...i wzruszająca......
UsuńMałgoś, takie sytuacje ciągle się zdarzają i to mnie ciągle zaskakuje, jak jakom gupiom:)
UsuńOjej, ale historia piękna! Szkoda, że już oboje tacy wiekowi byli...
UsuńMnemo, Mokotów, Wilanów i Ludna, nie wiem pod co to podpada:)
UsuńLudna to blisko mnie, Powiśle. Powiśle to bardzo sympatyczna dzielnica, pracowałam w pobliżu 5 lat:)))
UsuńMika gdzie ta twoja rodzina w tym Wrocławiu mieszka ? Wszyscy tutaj znajdują swoich znajomych ,to może się okazać ,że ich znam . Świat jest przeciez taki mały :)))
UsuńNa Orlej i na Niedźwiedziej:)) Rzeczywiście, świat jest niewielki:))
UsuńTen nowy nagrobek strasznie kłuje w oczy na tym cmentarzyku , bardziej przyjazne mi się wydają te nagrobki ,na których widać czas ... Przyjazne to nie jest dobre określenie ,ale nie potrafię znaleść właściwego .
OdpowiedzUsuńTo prawda, odstaje od reszty okrutnie i na dodatek się błyszczy... Te stare są jakby na swoim miejscu, wtopione w tą zieleń i drzewa...
UsuńJest taki, jak MUSI być - ja bym zdziwiła, gdyby był inny;)
UsuńJa wiem ze on taki MUSI być ,tylko mi on tam nie pasyje ;)
Usuń"Egzemplarz" to tak trochę zaniemówił:) Trochę się popłakał ze wzruszenia, trochę uśmiechnął do komentarzy:)
OdpowiedzUsuńMiko, bardzo Ci dziękuję za tak wspaniałą relację:) Hano - całować rąk nie trzeba:))))) Wszystkim Kurom dziękuję za dobre słowa:))))
No, nareszcie się odezwałaś, drogi Egzemplarzu!!! Ja się też popłakałam, jak mi twoją prezentację przysłałaś... Wdzięczna ci jestem ogromnie...
UsuńArte, z całowaniem będę się upierać! Trudno, najwyżej potem umyjesz ręce!
OdpowiedzUsuńA może zamiast zaśpiewałabyś jakąś arię:)
UsuńKurarię;)
Usuńczyli arię Kur;)
UsuńHymn Kurnika???
UsuńNapiszemy, czy zaadaptujemy jakiś???
UsuńNo co ty, napiszemy!!!
UsuńPewnie! Może i zaśpiewam??? Na Waszo odpowiedzialność...
UsuńSłowa hymnu to jeszcze jak cie mogie, ale kto napisze nutki? Jest na sali kompozytor???
UsuńSłyszycie KURY? Trza pisać hymn KURNIKA!!!
UsuńI nie kurarię, tylko kurię zaśpiewam!
UsuńKiedy ranne wstają zorze,
UsuńMgła opada, wiatr ustaje,
Kury lecą do kurnika, by zobaczyczć, co tam Hana z Miką dziś nadaje.....
Może zaadaptujemy jakąś Marsyliankę albo co;)
UsuńMoja zwrotka, pasuje na, kiedy ranne wstają zorze, ale to kościelna pieśń.....
UsuńMuzycznie dobrze by było chyba jakiegoś gotowca, ale słowa NASZE, własne, kurze!!
UsuńKościelna pieśń pasuje do kurii jak najbardziej!
UsuńNo to dalij, ciągnijcie, każda po jednej zwrotce. A jak się spotkamy to odśpiewamy!!!!
UsuńJa myślę, że zrobimy osobny następny wpis poświęcony tworzeniu hymnu i na tym tylko się skupimy, a na razie można się przygotowywać indywidualnie. Hana, może być tak?
UsuńWedle rozkazu, Królowo!
UsuńTeż dobrze:))) Wtedy wena się skoncentruje na jednym:)))
UsuńMnemo, możesz już tworzyć w, ekhm, wolnych chwilach...
UsuńO to mi właśnie chodziło:))))
UsuńNa zapas nie umim, musi być z buta.....
UsuńDobra, to będzie z buta!
UsuńA ja w swej perfidii do muzyki Wroclawskiego bym skaperowała. Z tekstem damy radę :)
UsuńA Wrocławski o tym wie?
UsuńWcięło mi posta z zachwytami. No żesz...
OdpowiedzUsuńMika, pisz więcej o historii swojej rodziny, bo piękna! Zdjęcia rodzinne są przecudne.
Arteńka jest mądrą, dzielną, wspaniałą kobietą. A ja to wszystko wiem, od kiedy czytam jej bloga.
Arteńko, jesteś wielka!
Mika, a Twoi przodkowie cieszą się w niebie i łzy ocierają ze wzruszenia.
Wiesz, Kalipso, chyba żadni z moich dziadków, ani ci od Mamy, ani ci od Taty, nie spodziewali się, że zostaną gwiazdami Internetu... I że tyle osób będzie chciało o nich czytać i wzruszać się ich historiami...
UsuńBędę pisać, teraz kolej na Tatę, ale o nim to chyba w odcinkach, bo mi się życiorys w jednym wpisie nie zmieści...
Kalipso, blogger jest gupi jak kfit na wągiel. Kopiuj komentarz przed kliknięciem. Potem tylko wkleisz i tak zrobisz bloggeru wbrew.
UsuńAlbo pisz w notaniku i wklejaj....
UsuńPisz, to taki pomnik dla nich. A jak o Tacie będzie w odcinkach, to jeszcze lepiej:)
UsuńHana, masz dobrą metodę na blogerra, co komcie pożera:)
Nie tylko komcie pożera, taka z niego cholera!
UsuńPisz o Tacie pliiiizz! i w wielu dlugasnych odcinkach, uwielbuiam takie wspomnienia.
UsuńTwoje życzenie jest dla mnie rozkazem, tylko nie zaraz, muszę się w dokumentację zagłębić i trochę wam dac odetchnąć od historii:))
UsuńKalipso - pięknie dziękuję:) Popieram stawianie takich pomników. Myślę, że internet pozwoli na... nieśmiertelność naszych przodków:)
UsuńPóki jaki centralny dysk nie szczeli.
UsuńI szfystko pójdzie w kosmos...
UsuńA jak byśmy wykuwały te nasze gadki, w kamieniu, choćby takowym, jak z Rosetty, to i za 2000 tysiące lat by nas odczytano, a tak, to, kto wie, co z naszej pisaniny zostanie.......
UsuńA co tam Mnemo będziem się martwić potomnością za 2000 lat! Tu i teraz jesteśmy i fajnie się gada, to jest najistotniejsze. Ja tam niczego w kamieniu kuć nie będę. Mogę pomalować ewentualnie.
UsuńAle pierza drzeć by się nie dało, wyobrażasz sobie, ile byś czekała na odpowiedź, jakbym ją miała wykuwać?????
UsuńNieee, Mika, pisałybyśmy jak kury pazurą, to idzie szybko.
UsuńPrzecież mamy XXI wiek, kułybyśmy w kamieniu ....laserem... szast, prast......
UsuńA potem rzucałybyśmy sobie nawzajem te kamienie, żeby przeczytać, nie?
UsuńPorzucać fajnie, ale można dostać w zęby. I kamulców by szybko zabrakło. Całe szczęście, że mamy ten internet:) Jak dysk szczeli to trudno. Ale może tak szybko nie szczeli?
UsuńJak komu...
UsuńPiękna, wzruszająca historia. Ileż to ginie ludzkich historii, warto je odgrzebywać.
OdpowiedzUsuńZawsze po takiej lekturze mam ochotę u siebie poszperać, tylko na starość przyplątało mi się uczulenie na kurz i stare papiery.
Dzięki Ewo2, przykra dolegliwośc takie uczulenie, ale może jakaś maseczka i małymi partiami?
UsuńEwa, dobrze, że nie jesteś archiwistką;)))
UsuńAni anarchistkom.
UsuńChyba mam już głupawkę.
Hi, hi babcia anarchistka, zaproponuję wnukom. Małymi partiami się udaje, tylko muszę przerwy robić, co źle wpływa na systematyczność.
UsuńAaaaaaaa, pomyślałam, że udaje Ci się małymi partiami anarchistką być! Tak tylko trochę anarchistką!
UsuńTylko chistką...
UsuńJakaż przebogata historia rodzinna Miko , oczywiście szacun CudARTeńko ,piękny gest! Chociaż tutaj ,w Kurniku to nic a nic nie dziwi,bo tu same dobre dusze!
OdpowiedzUsuńDzięki Doro. Kurnik ma chyba tą właściwość, że wyzwala dobro:)))
UsuńE, nie, Mika, zue do nas nie przychodzo...
OdpowiedzUsuńI niech dalej tak mają!
UsuńHana! dwa razy pisalam o robalach wenezuelskich i nic sie nie ujawnilo na blogu w poprzednim wpisie...jutro moze Ci opowiem, jezeli jeszcze ta ciekawosc Cie zzera. Tera ide spac, bom poprzedniej nocy byla strozujaca nad Zabkiem co to sie przebija i przebic sie nie moze.. Boa Noite Galinhas.
OdpowiedzUsuńBoa noite, odsypiaj te zęby...
UsuńGrażyna, one tam są, te komentarze robaczywe, trzeba kliknąć "ładuj więcej". Dzięki, szfystko przeczytałam z wypiekami. A na Twoim blogu utkłam na ament i nie mogłam przestać:)))
OdpowiedzUsuńSom, som, też czytałam, jak mordowałaś skorpiony pantoflem!
UsuńTo pewno i pająki u niej, jak khmmmmm kaczki........
UsuńJak słonie Mnemo, jak słonie! Poczytaj komcie pod poprzednim postem. Grażyna w dwóch miejscach o robalach pisała.
UsuńI pomyśleć, że mi się marzyła podróż do źródeł Amazonki, ten Fiedler tak na mnie działał, robali wielkich, jak słoni nie brałam pod uwagę. Do Australii też chciałam, ale tam czarne wdowy grasują, choc to takie gówienka malutkie, za to, jakie jadowite......
UsuńWenezuela mnie rozpala strasznie. Zajrzyj na blog Grażyny, aż dech zapiera. Nie mogłam stamtąd wyjść. Jakoś ludzie tam żyją i nie mrom jak muchi!
UsuńCzytałam komentarz o robalach. Działa na wyobraźnię. Ludzie tam nie mrom, ale ja nie wiem, jak żyjom:)
UsuńPajaki tarantule to i W Wenezueli som, ale tylko raz widzialam i to w Caracas.DZien Dobry Galinhas! Wczoraj padlam a teraz odpadlam, czyli sie obudzilam, za oknem halasuje smieciarka a Zabki jakos ciche sa, i nie wiem kto w koncu mial dyzur...czyzby dziadek?
UsuńDziadek!!! nie spal calom noc...wnusia dala mu popic! co pol godziny domagala sie atencji..tera spiom..jam szczesciara byla...dzisiaj kolej na tatusia Dzieciatka Zabkujacego...
UsuńByłam u Grżyny i stwierdzam, że już wcześniej tam trafiłam przypominam sobie tego bloga. Poczytam o robalach.
UsuńI jeszcze Ci napisałam, Grażyna, że jak wpadnę do Ciebie na sokawkę, to zabiorę kaloszki, coby mi ten koral paluszka nie odgryzł. I mnóstwo pytań Ci zadałam na temat onych robali. Przeważnie dosyć gupich.
OdpowiedzUsuńMika, chyba musimy podanie do bloggera napisać, żeby nam trochę więcej komentarzy dał...
OdpowiedzUsuńobowiązkowo...
UsuńO dziwo, mnie jeszcze żadnego komentarza blogger nie zeżarł.
UsuńAż się sama dziwię, mam nadzieję, że mu się teraz nie odwidzi:))
Nie czytałam jeszcze komentarzy i muszę napisać, że wzruszyłam się głęboko i do cna... To jest cudowna historia w wykonaniu CUDarteńki. Jakie to piękne! W dzienniku powinni o tym mówić.
OdpowiedzUsuńGosianko, dziękuję za twoje wzruszenia... Tak, takich ludzi jak Arteńka trzeba by jakoś honorować. Ale może nie w dzienniku, towarzystwo nieodpowiednie...
UsuńPrawda? Ja coraz bardziej kocham internet, chyba się z nim ożenię w końcu. Tak się to skończy! Tylko czy Jolka się zgodzi?
OdpowiedzUsuńAle czy on będzie cię chciał? Ten Internet, znaczy, za żonę???
UsuńRaczej go trza traktować, jak kochanka. Bo, jak się ożenisz, to Cię zacznie ograniczać. Będzie zazdrosny:)))
UsuńMy już trochę z nim ożenione jesteśmy... Dużo czasu razem spędzamy :)
UsuńA sypiacie już razem??? Bo, jak to to klops......
UsuńNie sypiamy, ale prawie...
UsuńZaszantażuję i przymuszę dziada.
OdpowiedzUsuńCUD człowiek z cudArteńki, ot co! a Ty Hana (jak my wszystkie tu) już dawno z internetem ślub wzięłaś, tylko może wciąż nie jesteś tego świadoma? ;)
OdpowiedzUsuńJa tak, Elaja, ale internet o tym nie wie:)))
UsuńKurki,ja już nie gdaczę. Jako prawdziwa kura ze świtem wstać bym chciała, bo jutro ostatni dzień urlopu i wyzwania meblowe czekają, więc, gdak, gdaku, gdak, idę leżeć na wznak:))))
OdpowiedzUsuńGdaku gdoku, ja na boku. Dobranoc!
OdpowiedzUsuńDobrej nocy i ja idę, bom mało nie wyrżnęła nosem w klawiaturę. Dobranoc!
UsuńCiekawa historia,wspaniałe stare zdjęcia,warto odkurzać rodzinne wspomnienia,moc pokoleniowego przekazu daje ogromne wsparcie żyjącym,nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Wspaniałe też że ludzie wykonują takie bezinteresowne gesty jak uporządkowanie grobu. Internet ma potęgę i oby ta dobra zawsze była górą !
OdpowiedzUsuńOby, Miriam! Znaczy ta dobra strona internetu obu wzięła górę. Ale z nim, jak ze wszystkim w życiu. Jak się chce, to się znajdzie jedno i drugie, że tak rzucę złotom myślom.
UsuńMika i ja mamy szczęście, internetowe zło jakoś nas omija, otulają nas Wasze dobre emocje i cieplutko nam w nich.
Dbałość o rodzinny przekaz wydaje mi się sprawą oczywistą, ale nie każdy tak uważa, niestety. Miłego poranka i dnia!
Dzięki Miriam, to piękne co napisałaś o tym przekazie pokoleniowym... To właśnie blog zmobilizował mnie do uporządkowania wiedzy o historii rodziny, do przywrócenia ich pamięci... Wydaje mi się, że świadomość jakie to jest ważne przychodzi z wiekiem. Nie wiem czy czytałaś wpis o mojej drugiej babci, Agacie. Dzięki temu wpisowi udało mi się odkryć parę nieznanych faktów i dokumentów i ogarnąć w całość, nawet czułam się trochę jak detektyw historyczny:))
UsuńCieszę się, że się odezwałaś:))
Miriam mnie uprzedzila? drugam!!! a moze Miriam to jak Kalipso...nie kladzie sie spac tylko bulecki piece...wtedy jam pierwsza, bo ja lubie byc pierwsza! ide sprawdzic jak tam Zabki przezyly noite z dziadkiem...o boa ( nie o boa noite tylko o boa) napisze o grzechotniku tyz! o korlau wezu co to taki malutki tyz napisze...beijinhos o poranku
OdpowiedzUsuńMgla biala jak mleko spowija wszystko co za oknem...o jak pieknie, bliskosc Atlantyku robi swoje!
UsuńDziędobry Grażynko! Matusiu, co to jest korlau wezu??????? Czy to ma być wąż koralowy??
UsuńMika, pod poprzednim postem jest o tej gadzinie.
UsuńGrażyna się przeliterówkowała. Dziwisz się? Tu mgła, tam węże, Ząbkowa nie śpi, Dziadek i ofszem...
UsuńGrażyna, a jeśli to Kalipso się podszywa?
OdpowiedzUsuńZąbkowej może wreszcie wylazło, to i nie kwili, albo Dziadek padł i śpio oba jak zabite?
Daj może zdjęcie tych zaokiennych piękności mailem, jeśli możesz, pokażemy Kurkom. Cały zdjęciowy portugalski post możemy zrobić!
zdjecia zrobione, przy tej akcji o malo nie zabilabym sie bo zapomnialam, ze na balkon prowadza szklane drzwi..walnelam ale szklo dobrej jakosci jest a ja tez, bom cala...Zabkujaca juz sie obudziwszy, dziadek spi, rodzice pognali przyjmowac pacjentow, jam jedna na posterunku a mala nie ma zabka tylko jezyczkiem po dziasle omiata...lecem do niej..zdjecia przesle po poludniu, bo nie znam sie na komputerze corki...proteeest Sofijki !!!
OdpowiedzUsuńUtul Sofijkę od nas:))
UsuńGrażyna, byłoby fantastycznie!
OdpowiedzUsuńWyslalam mgle, ale jezeli wiecej zdjec potrzeba takich bezmgielnych to moge doslac...
UsuńGrażyna, są, dziękuję Ci, a jeśli masz bezmgielne to ślij, czekom!
UsuńTule tule...a raczej dziadek tuli, bo nie zdzierzyl i wstal.
OdpowiedzUsuńSą na świecie dobrzy ludzie, są. A blogowicze, to taka mała rodzina. Łza mi się zakręciła. Historia rodziny jest niesamowita.
OdpowiedzUsuńTak, jest mnóstwo dobrych ludzi, tylko za mało się o nich mówi, eksponuje się raczej to co złe. Dlatego trzeba mówić i pisać! Zgadzam się, czuję się wśród was jak w rodzinie:)) I dziękuję za twoją łezkę...
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Pozostanę sobie pod nim na trochę dłużej.
OdpowiedzUsuńTo wielkie co zrobiła CudArteńka, mimo że Arteńka jest skromna i zrobiła bo chciała. Bardzo mnie buduje tylu wspaniałych ludzi których spotkać można w internecie.
Kiedyś szukałam przodków na wiejskim cmentarzu, obleciałam calusieńki ze dwa razy i nie znalazłam, ale spotkałam pana co stał nad świeżą mogiłą pełną kwiatów -żona zmarła mu niedawno. Zagadałam choć w takiej chwili ..ale zagadałam, pan okazał się bliskim znajomym rodziny, na babcię mą mówił ciotka Anna. :) Po grobach pradziadowych nie został ślad a dziadkowie w Łodzi pochowani i też śladu nie ma. Ale spotkanie było niesamowite i opowieść godzinna o przodkach mych na ławeczce na cmentarzu tam gdzie rodzina ze strony ojca pochowana jest, także została w moim sercu.
Zresztą tych spotkań dziwnych było więcej, jednego z kuzynów ojca poznałam ... w swoim mieszkaniu, przyszedł reperować moją maszynę do szycia. :)) Zaciekawiło mnie nazwisko, spytałam. Grzegorz kopal w korzeniach, sporo się dowiedział, szkoda że tak szybko zmarł na zawał. Wiedza o korzeniach jest ważna bardzo ważna uczy nas wiele o nas samych. :)
Zostań pod tym wrażeniem jak długo chcesz:))) Niesamowite też twoje opowieści rodzinne, to spotkanie na cmentarzu i maszyna do szycia - tak jak pisałam powyżej - przypadków nie ma... Widocznie miałaś się dowiedzieć czegoś o przodkach, nie w taki to inny sposób...
UsuńWitajcie Kury, u mnie dziś skwar nad skawarami, duchota, mnie żoładek odmówił posługi, bleee, miętkę piję...........i właże, co trochę pod prysznic w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńPrysznic w ogrodzie - szczęściara!
UsuńCo za historia!
OdpowiedzUsuńArtenko, wracasz mi wiare w ludzi.
Mika-przepiekne te fotografie.
Kiedys mialo sie dwie, trzy takie rodzinne cenne pamiatki, w postacie zdjec. Teraz -setki.I nikt tego nie ceni.Nie przechowuje. Nie dba.
I przepraszam , bo rzekne ino dobry wieczor i..dobranoc. Wrocilim z poludnia..
A w poniedzialek -kolejna podroz. Kiedy ja zdaze poprac te sterty lachow??
Kasia, jak miło, że już jesteś! Teraz mamy chyba nadmiar wszystkiego, pamiątek też...
UsuńAle się rozszalałaś z tymi wyjazdami, fajnie było?
Nie tylko dawne zdjęcia pozwalają odtworzyć historię:) Może nawet przemówić "tekturka", na której zrobiono fotografię. Np. zdjęcie Babci wykonał Zygmunt Maj w Sanoku - znalazłam inne fotografie wykonane w tym zakładzie (w którym "klisze przechowuje się"):
OdpowiedzUsuńhttp://janiszewo.blogspot.com/2012_03_01_archive.html
Arteńka, dzięki, też widziałam ten napis tylko jeszcze nie zdążyłam sprawdzić. Niezawodna jesteś!!!
Usuń