A nie zapowiadało się wcale... W planie wizyta u lekarza na dość nieprzyjemne zastrzyki, lekkie nerwy w związku z tym. Ja mam tak, że jak coś mam do załatwienia , albo ktoś ma przyjść coś naprawić, to ja już nic nie mogę robić, bo CZEKAM... Do lekarza o drugiej - ja już czekam od śniadania... Ma przyjść hydraulik po południu - czekam od drugiego śniadania... Przechlapane. Cała jestem czekaniem...
Ale nie o czekaniu miało być, tylko o fajnym:)) Pojechałam więc do lekarza, czekam znowu... Półtorej godziny... W końcu wlazłam. Uwielbiam tego pana doktora, jest młody, sympatyczny, chce mu się zająć człowiekiem ( a wielu już przy mnie wymiękło...) i mamy identyczne poczucie humoru... Przystąpił więc do zastrzyku ochoczo, po czym stwierdził: "Eeee, igła za krótka!" I wymienił na baaardzo długą... "A czemuż?" - pytam w swej naiwności. - "Hmmm, rzekłbym, że pośladek za duży..." - odparł Pan Doktor. Parsknęłam śmiechem na leżąco i rzeczona część ciała się zatrzęsła lekko. "Niech pani się nie trzęsie, bo nie trafię!" - zagroził. "To niech mnie pan nie rozśmiesza..." I tak mile gaworząc, załatwiliśmy drugi zastrzyk i było po wszystkim. I już było fajnie:)) Zapomniałam dodać, że Pan Doktor ma w klapie wpięty znaczek z rozczapierzoną dłonią i podpisem: Nie Biorę! Żeby go tylko za to z pracy nie wyrzucili!!! Nie przeżyłabym... Dziękuję, Panie Doktorze:)))
Po zastrzykach pojechałam z moją koleżanką na zakupy do ekskluzywnego sklepu spożywczego, gdzie jakość jest ekskluzywna a ceny nie i wszyscy są przemili i życzliwi. I jeszcze się pięknie nazywa "Sklepy Cynamonowe":))) Pobuszowawszy po półkach nabyłam parę pyszności i znów było fajnie:))
Ale najfajniejsze czekało na mnie po powrocie... Po zjedzeniu odgrzewanego zamrożonego bigosu pozostałego ze Świąt Bożego Narodzenia (pyszny!!!) zasiadłam do laptopa i wejszłam na pocztę. I cóż oczy moje widzą??? List, który zaczyna się od słów : "Na 100% nie spodziewasz się tego listu..." No fakt nie spodziewałam się... Bo czyż można się spodziewać, że napisze do ciebie kompletnie nieznana ci osoba, która z czystej chęci sprawienia ci przyjemności wyretuszuje zdjęcie twojej Mamy, pozbawiwszy go plam z czerwonego tuszu??? Rozdziawiłam paszczę w niemym zadziwieniu i tak trwałam dłuższą chwilę... Chwilo taka trwaj i nie mijaj... Napisała do mnie Dominika, podczytująca naszego bloga, ale nie ujawniająca się w komentarzach, która właśnie zrobiła to co zrobiła bo po prostu pomyślała, że będzie mi miło... Świat jest piękny, jeśli są tacy ludzie, takie chwile zadziwienia i wzruszenia... I wszystko dzięki blogowi... Błogosławiony moment Hano, kiedy on powstał!!! Dominiko, bardzo, bardzo ci dziękuję! Jestem ci bardzo wdzięczna i poruszona twoim gestem. Myślę, że moja Mama też, w końcu tyle lat z czerwonym tuszem na nosie to chyba nie jest zbyt przyjemne... A oto wyretuszowane zdjęcie:
Prawda, że fajne??????
I jeszcze dzisiaj koleżanka, która brała piesa na spacer powiedziała: "Aleś zrobiła furorę w szpitalu na rehabilitacjach!" "Ale że co?" zapytałam bystro. Okazało się ,że jej kuzynka tam pracuje i jak tam jeździłam na zabiegi, to tak wszystkich poraziłam swoją błyskotliwą osobowością i ciepłem wewnętrznym, że wpadli w ogólny zachwyt:))) No sorry, musiałam się pochwalić, bo też mi się wtedy zrobiło tak fajnie na duszy...
I kończę ten fajny dzień słuchając "Trójki pod Księżycem" i przepięknej audycji Dariusza Bugalskiego. Kocham te audycje, są mądre, ciepłe i zawsze na ważne tematy, czasem , porządkując swoje myśli, pisuję do pana Bugalskiego. I wiecie co??? Zawsze odpisuje!!! I to też jest fajne...
Są takie dni, które rozwijają się tak, jakby motyl wykluwał się z poczwarki... Mnie się dzisiaj wykluł chyba jakiś wielobarwny motyl egzotyczny ( może z ogrodu Grażyny??) , dzięki fajnym ludziom:))) W takim dniu to ja po prostu czuję w środku, w sobie, taki ogromny uśmiech od ucha do ucha... Dzielę się nim z wami na następny dobry dzień! Już dzisiejszy, bo dochodzi druga...
Grażyno, idę ukraść ci jakiegoś motyla z twojego bloga, pozwolisz, prawda??? Przecież jesteś fajna...
Ukradłam!!!
A bo wszyscy blogowiacy, a do tych zaliczam rowniez sekretnych podczytywaczy, to wielka rodzina, serdeczna i zzyta, pomagajaca, pocieszajaca, tkwiaca przy nas na zle i dobre. Przejaw wspolczucia, slowo otuchy, wspolna radosc, czy drobny upominek, cieply gest - czynia zycie jasniejszym.
OdpowiedzUsuńDobrze miec swiadomosc, ze w czelusciach netu ma sie tyle przychylnych osob. Miko, Twoja Mama z plamka czy bez jest rownie piekna kobieta. Pieknu malo co jest w stanie zaszkodzic.
Jestem zla, ze sama nie wpadlam na ten genialny pomysl z retuszem. Brawo, Dominika!
Święta racja Panterko, doświadczam tej przychylności i sympatii na każdym kroku... I bardzo jestem za to wdzięczna:)) To wspaniale wiedzieć, że tyle jest dobrych ludzi na świecie:)))
UsuńDzięki za komplementy dla Mamy, jestem tego samego zdania:)))) Myślę, że Mam gdzieś z góry też się cieszy:))
Pantera zbiera dzisiaj same pudle :)
Usuńco znaczy miejsce na pudelku już ona dobrze od dzisiaj wie ;P
poza tym podpisuję się pod komciem Ani
Mikuś, dobrego dnia i dzisiaj życzę :****
Z wzajemnością, Viki, z wzajemnością!
UsuńCZy ja znowu jestem pierwsza?!! pierwsza? naprawde?...przeciez zaspalam juz jest po siodmej!!
OdpowiedzUsuńNormalnie z Panterą Anną Marią łeb w łeb na podium!
UsuńPhi, cale cztery minuty pozniej! Zadne tam lep w lep, bo nizej, znacznie nizej. Prosze mnie tu nie umniejszac zaslug, kiedy raz wreszcie mi sie udalo. :)))
UsuńNo dooobra, pierwszaś Panterko, pierwszaś...
Usuńno ale ja bylam prawie pierwsza, PRAWIE!!! a moze nawet pierwsza ale troche mi sie pokickalo z literkami i poprawialam..
UsuńNo ale niech Ci bedzie!
UsuńAle prawie robi roznice! :)))
UsuńSprawiedliwość trza oddać, Panterka dziś pierfsza!!!
UsuńMiko, cudownie! Teraz ja będę miała na pewno fajny dzień. Po takim poście na początek...
OdpowiedzUsuńA Dominika sprawiła Ci wspaniały prezent. Mama Twoja była taką piękna kobietą. Fajni i życzliwi ludzie to skarb. Serdecznie pozdrawiam
Dlatego też puściłam tego posta nocką, żebyście miały też dobry dzień:))) Uściski!!!
UsuńPary nie puściła, nic, a nic!
UsuńBo to miała być niespodziewanka na dobry dzień, więc musiała iść nocką, a że natchnienie mnie najszło po północy to już trudno...
UsuńPodejrzewalam ze ktos mnie uprzedzi, ale jak zaczelam to bylam pierwsza, tylko troche dlugo pisalam bo oczki jakies kaprawe i niewidzace, i ciagle nie klikalam tam gdzie trzeba! No to jestem druga ale prawie pierwsza!
OdpowiedzUsuńtez jestem zla, ze nie zrobilam Ci tej niespodzianki...BRAWO DOMINIKA!!! Ale pozwolilam ukrasc Ci mego motylka, co prawda to zdjecie nie jest z mego ogrodu, ale takie tez mam w moim ogrodzie, jak bys poszperala to w jakims poscie jest ich duzo wlasnie z mego ogrodu.
OdpowiedzUsuńMiko!!! czasem tez mam takie dni i wyliczam dlugo i holubie w pamieci wszystkie jego szczesliwe momenty, i trzeba sie z nimi dzielic bo od razu na swiecie sie robi dobrze, pieknie, pozytywnie, milo, cudownie i chcesiezyc!
A jeszcze mnie zaskoczylas z tym czekanierm...ja tak dokladnie mam...czekam na jakies zdarzenie jezeli jest ono jakies mniej rutynowe i paralizuje sie ..co gorsze coraz bardziej to czekanie sie mi wydluza, tzn, zaczyna sie coraz wczesniej i juz nic nie moge robic tylko czekam....Piekny post Mika!!!
Grażyna, z czekaniem też mnie nie ominęło. A jeśli jeszcze to coś/ktoś się spóźnia, to czekam jak ZAMÓWIONA i NIEODEBRANA!
UsuńW Twoim blogu jestem dopiero pod koniec 2011...
Jakże mnie cieszy, że nie tylko ja jestem taka zboczona z tym czekaniem... Welcome to the club! Cholerka, mnie się też ten okres wyczekiwania wydłuża... Chyba z wiekiem:))
UsuńBardzo dziękuję za motylka! Piękne podsumowanie stanowi:)
Dziewczyny, ja też czekam :)
UsuńHi, hi, hi!!!! Szfystkie czekają, zdaje się...
UsuńJAk sie ucieszylam z tej Twojej mego motylka kradziezy!!! nie wyobrazasz sobie! kradnij dalej jezeli masz takie ochoty zlodziejskie..sciskam serdecznie, pewnie spisz!
OdpowiedzUsuńGrażyna, pierwszy raz w życiu widzę, że ktoś tak się cieszy z kradzieży!!!
UsuńNie znalas mnie dotychczas..ale teraz znasz...kiedys w Andach okradli mnie dosc doszczetnie, taka przeprowadzke zrobiono, po dluzszej chwili na wiesc o zdarzeniu, kiedy przelknelam wiadomosc to do mojej koleznaki Austriaczki wydukalam...ale fajnie!!! teraz moge od nowa dekorowac dom...do dzisiaj onaz nie moze wyjsc ze zdumienia...Austriaczki maja taki inny ordnung w glowie.
UsuńA Mika spioch, przynajmniej byla mila i oryginal zostawila, a sama zadowolila sie kopia. Kochany zlodziej z niej!!! Niech spi, wczoraj przezyla stres zastrzykowy...
O!!! Mika juz wstala! Dzien Dobry Miko!!
UsuńNie śpiem już od ósmej, tylko musiałam jeszcze coś tam... I zaczynam kolejny fajny dzień od waszych fajnych komentarzy:))) Przyznam, że mimo wszystko mnie troszkę zaskoczyłaś twoją reakcją na kradzież, ale jak widać, myślenie Polyanny też masz opanowane:)))
UsuńDzięki motylkowi masz czynny udział w poście!
Grażyna, wiesz co? Możliwością nowych dekoracji też chyba ucieszyłabym się, chociaż może uzyskaną nie aż w tak drastyczny sposób:)
UsuńCoś w tym, kurczę jest.. Ale wielu rzeczy jednak nie chciałabym stracić...
UsuńTu musze sie z Toba zgodzic..dzieki tej przeprowadzce stracilam nie tak malo rzeczy unikalnych dla mnie...niestety...bo zlodziej byl dziwny...powinnam kiedys opisac te dziwnosc zlodziejska..np. wzial sobie dziurawa koronke holenderska, ktora mialam powycinac artystycznie bo juz byla dziurawa sloncem tropikalnym ale miala czesci calkiem nietkniete a jako ze byla najwyzszej jakosci mozna bylo sobie ja wycinac bez problemu ewnetulanego strzepienia .sie..eh..l
UsuńMiałam kiedyś w domu włam i złodziej wziął sobie pół paczki kawy...
UsuńNam kiedyś też ukradła złodziejka paczkę kawy:))
UsuńZastrzyków współczuję.....ale jak czytam lekarz fajny, to już mini rekompensata ...plus dawka dobrego humoru czynią cuda :)
OdpowiedzUsuńMiko widzisz jak to dobrze że z Haną założyłyście bloga, takiego z pozytywnym kopem, więc i dobra energia wraca od innych ...choćby taki miły gest Dominiki.
Uściski ślę dla Was :)
Ilona, dziękuję w swoim imieniu, a Mika, kiedy już się obudzi i zapluszczone oczka przetrze.
UsuńJak was palnę, już dawno nie śpię i micha mi się cieszy do waszych komentarzy! Z przepływem energii zgadzam się w 100%, co się daje to się dostaje. Uściski Ilono dla ciebie też, być może moja przyszła sąsiadko!
UsuńHana ale mnie zdziwiłaś, tak z rana ..myślałam że jesteś Sową ...a tu ranny ptaszek się okazuje, Miko jak dobrze pójdzie to będziemy z pewnością gdzieś po sąsiedzku mieszkać, ino że ja będę śląską ceperką :)
UsuńHana ale mnie zdziwiłaś, tak z rana ..myślałam że jesteś Sową ...a tu ranny ptaszek się okazuje, Miko jak dobrze pójdzie to będziemy z pewnością gdzieś po sąsiedzku mieszkać, ino że ja będę śląską ceperką :)
UsuńIlona, zerwałam się o świcie, nie? Czajnik nie dał pożyć (pospać), do Czajnika dołączyła reszta stada i po ptokach. Normalnie karmię, wypuszczam, czy czego tam chcą i wracam do łóżka. A dzisiaj nie!
UsuńCeperka nie ceperka, i tak mile widziana!
UsuńJesteś, Mika, jak Kalipso! Czy bułeczki potem też upiekłaś? A teraz jeszcze zalegasz w pościeli - jak Cię znam... Ale zalegaj sobie, po takiej dawce energii należy Ci się!
OdpowiedzUsuńWczoraj rozmawiałyśmy o zaletach bloga i nie doszukałyśmy się żadnej wady! Potem jeszcze myślałam o tym i wyszło mi, że pożera trochę czasu, ale to właściwie też zaleta. Bo to głównie przyjemność. No i sprawa organizacji.
Miałam na myśli dawkę energii dla nas:)
UsuńNo już nie przesadzaj z bułeczkami... Ale poszłam spać koło trzeciej a wstałam o ósmej:)) Jak ja szłam spać, to pani Marysia moja kochana zaraz (czyli o czwartej!!) musiała wstawać, żeby do mnie przyjechać do pomocy... I odebrałam już dwie dostawy, gażdzinka była z serkiem, masłem i mlekiem a koleżanka Agatka mi przywiozła owoce i warzywa z targu. Będziemy dzisiaj nastawiać nalewkę z czarnej porzeczki!!!
Usuńale uśmiechnięty post!! :) tylko dlaczego mi się mokre oczy zrobiły??
OdpowiedzUsuńBo on miał być i do śmiechu i do płaczu:)))))))))))
UsuńMika, ja tak jak Ty cala jestem czekaniem :)
OdpowiedzUsuńPiekny dzien mialas, taki niezwykly w swojej zwyklosci :) Bardzo kocham ludzi, ktorzy dostrzegaja male, proste rzeczy, gesty, slowa i potrafia sie z nich cieszyc :)
Pozdrawiam Cie serdecznie :)
Zawsze myślałam, że to tylko ja taka walnięta jestem z tym czekaniem... Jednak co pokrewne dusze, to pokrewne dusze:)) Pozdrawiam ja też i fajnie, że jesteś w tym kurniku:))
UsuńMika, a Mój to ma wręcz przeciwnie. On jest z tych, co za pięć dwunasta, albo i pięć po. Siła spokoju. Np. gdzieś mamy jechać, czas się kurczy, jeszcze to, jeszcze tamto, ja latam i ogarniam, patrzę, czy woda w kocio-psich miskach jest, żelazko czy wyłączone, okna pozamykane itd. itp. a on zaczyna myć samochód, bo takim brudnym przecież nie pojedzie...
UsuńTo macie duży rozstrzał... Może to być lekko wkurzające czasem...
UsuńTrochę się nauczyłam, a trochę mnie to wkurza...
UsuńHanus, u mnie jest to samo :) Moj malzonek na szfystko ma czas, oaza spokoju.
UsuńI mowi do mnie ze stoickim spokojem "zdazysz, zdazysz, spokojnie dziefczynko" :)
Wyciagam wniosek, bo tych przykladow juz jest wystarczajaco duzo jezeli chodzi o statystyke...mezczyzni tak maja... bo dodaje Mojego, co to Wenezuelczykiem jest, wiec zbior mozna rozszerzyc na planetarny ziemski..on tez tak ma , czyli ostatnia chwila jest dobra na wszystko co sie nie zrobilo wczesniej i co najmniej od miesiaca...i niestety musze przyznac, ze to mnie doprowadza do szewskiej pasji....mialam takiego bzika, ze moje wyklady na uniwersytecie mialy byc o 7 rano..wyjezdzac musialam o 6tej, a Moj wtedy zabieral sie do sprawdzania oleju, wody etc...cale szczescie, ze w koncu przeszlam na emeryture, bo pewnie pewnego dnia zostalabym mezobojczynia!
UsuńOj, chybabym cię nawet uniewinniła:))
UsuńA Książę taki sam!!! I jeszcze po łacinie zajeżdża: "Festina lente, darling" - a mnie ku innej łacinie ciągnie od razu;)))))
UsuńKuchennej!!!
UsuńMnie tam w takim wypadku do rynsztokowej łaciny ciągnie:)
UsuńChoroba to przekleństwo, ale w tym wszystkim takie miłe gesty i ludzkie zachowania ze strony służby zdrowia podnoszą na duchu. Czytelnicy blogów z reguły to wspaniali ludzie z podobną do nas-autorów blogów- osobowością (no jasne, skoro chcą nas czytywać :-). Tyle sama doświadczyłam bezinteresownego dobra z ich strony, że wcale mnie nie dziwi miły gest Dominiki. Oby takich miłych chwil w życiu spotykało Cię na każdym kroku jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńDzięki Riannon, pisałam ten post też myśląc o tobie i o tym co mi napisałaś... Masz rację, piszemy dla tych , którzy nas rozumieją:)) Tobie też życzę, żeby wszystko przybrał bardziej optymistyczny wymiar.
UsuńŚciskam cię mocno!
Dobry, błyskotliwy człowiek, zawsze dostanie w zamian dobro. Więc nie zmieniaj się ani trochę. Pozdrawiam i życzę wielu takich spełnionych dni.
OdpowiedzUsuńDzięki Anko, na pewno będą!!! i tobie też takich życzę.
UsuńPo wykonaniu przelewu do taurona, zgromieniu Absorberów i paru złych myślach, weszłam do kurnika, przeczytałam i ...ochłonęłam :)
OdpowiedzUsuńDzięki!
Trwaj chwilo motyla, trwaj! :))))
Tupajko, tak się cieszę, że może troszeczkę choć zmieniłam twoje nastawienie do dzisiejszego dnia:))) Niech to będzie dla wszystkich Dzień Motyla!
UsuńTak! tak!, dzien Motyla zilustrowanego wenezuelskim egzotycznym jego przedstawicielem i na dodatek na moim zdjeciu...swietujmy wiec!
UsuńŚwiętujemy, nalewka już nastawiona:))) A dżem się robi...
UsuńLeje u mnie od wczesnych godzin rannych, zaspałam, wściekłam się bo deszcz mi pokrzyżował plany, poszukałam pocieszenia TUTAJ. i wspaniale trafiłam, jakby mi w duszy zaświeciło słoneczko. Nie ma to jak KURY o poranku.
OdpowiedzUsuńNa dzisiejszy wieczór czekam już od wczoraj.
U mnie też leje, Ewo2, ale wasze komentarze to rozświetlają i chmury przeganiają:)) Kury dobre o każdej porze, ale o poranku najlepsze:)))) A czy szykuje ci się coś miłego na wieczór???
OdpowiedzUsuńPewnie, blogowa przyjaciółka zjeżdża na teatry uliczne. Jeśli zaglądasz do Szafy to wiesz o kogo chodzi.
UsuńO, do Szafy nie zaglądałam, dasz linka? To miłego wieczoru wam życzę!
UsuńPodaję, fajny blog. Poznałyśmy się w realu dwa lata temu.
Usuńvinniczek.blog.onet.pl
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDzięki, zaglądnę:)
UsuńOpuszczam was na razie , drogie kury, idę myć łeb i nastawiać nalewkę:)
OdpowiedzUsuńO to, to, Mika, póki jest woda!
OdpowiedzUsuńA to niespodziankę nam Miko zgotowałaś. Zawsze włączając net, pierwsze co robię, to włażę do Kurnika poczytać komentarze, które mnie ominęły, a dziś miałam do czytania znacznie więcej. Lubie tak.
OdpowiedzUsuńZdjęcie mamy wygląda jak gdyby było dopiero zrobione, fajnie, że Dominika zrobiła Ci taki prezent.
A z tym czekaniem to u mnie tak samo, też mnie nosi i niczym konkretnym nie mogę się zająć, ale u mnie to rodzinne, moja mama ma tak samo jak nie gorzej.
Ps. Fajny ten Twój doktor, pewnie walą do niego tłumy?
A widzisz, zaskoczyłam cię! Zakładamy klub czekających inaczej???
UsuńDoktor jest super, żałuję, że się do niego wcześniej nie przeniosłam:(( Tłumów dzikich chyba póki co nie ma, on nie jest bardzo znany i przytłaczają go inni w tym szpitalu, a facety jest bardzo zdolny. Boje się, że jak mu nie pozwolą na rozwój zawodowy to wyjedzie...
Zakładamy, pewnie ,że zakładamy.:))
UsuńPodejrzewam, że może być dość liczny.
A doktor może nie wyjedzie, może on z tych ,którym wystarcza zwyczajna praca i wdzięczność pacjentów , a nie stanowiska. Jeszcze go życie nie zmanierowało, choć teraz coraz młodsi schodzą na takie manowce, że szok.
Mam nadzieję ,że się uda, żeby jeszcze tu trochę pobył... Ma ślicznego labradora brązowego:)) I jeździ na rowerze:)))
UsuńWygląda na ideał.
UsuńWolny????
Jeśli ma psa, to musi być w porzo. Mika, ale dowiedz się, czy wolny. Mam córkę na wydaniu.
UsuńNiestety, kuchnia, zajęty, choć nieformalnie:(( Dla twojej córki, Hanuś, byłby jak znalazł...
UsuńMikuś, swatamy :)
UsuńMika, kiedy do niego idziesz? Przyślę Ci zdjęcie:)))
Usuńmam dzwonić po weekendzie:)))))
UsuńDobra, to dam Ci zdjęcie córki i ono tak Ci z kieszeni wypadnie...
UsuńI udawaj, że nie widzialaś, że wypadło. Tylko wcześniej napisz na odwrocie zdjęcia nr telefonu Hanusiowej córeczki !
UsuńKoniecznie. I zdjęcie najlepiej w kostiumie kąpielowym!
UsuńJak widać, zalogowałam się i siadłam z wami na grzedzie.
OdpowiedzUsuńMiko, dziękuję Ci za wspaniały post, bardzo mnie nim odbudowałaś, bo myślałam że tylko ja jestem taka dziwaczka to małymi rzeczami się cieszy jak wszyscy wokół nastawieni na wielkie sukcesy.
Po drugie, ja też idę dziś do lekarza ale to trudna wizyta żeby mnie tylko na onkologie nie wysłali, ale jak tobie poszło dobrze to i mnie się uda.
Moja Italia przeminęła z wiatrem, siedzę tu, w Beskidach, pod Babią Górą, rządzę się na swoim i na początek przygarnęłam dwa kotki które ktoś wyrzucił ...ot całe moje gospodarstwo.
Alino, witam cię bardzo serdecznie w Kurniku i niesamowicie się cieszę, że grzędy się nam rozrastają!! I widzisz, już jest z czego się dzisiaj cieszyć! Italia widocznie była etapem, nie celem... Babia Góra i jej okolice to też piękne miejsce do życia... Jesteś na swoim, możesz robić co chcesz i, co najważniejsze, masz się kim opiekować, dwa kociaki, które uratowałaś, to już zaczątek gospodarstwa... Przyjdą następne, może nawet same przyjdą:)) Bo ty też zwierzolubna:))
UsuńAlino, trzymam bardzo mocne kciuki i ślę dobre myśli w związku z twoją wizytą u lekarza, trzymaj się dzielnie, ma być dobrze! A nasza kochana Maria Nowicka jest najlepszym przykładem, że nawet jak jest bardzo trudno, może być dobrze:) Pewnie sama się odezwie, ale ona dzisiaj na weselu:))
Alino, nie ma przypadków na naszym blogu... Zajrzałam na twój blog o zielonym szlaku i oniemiałam... Moje Tatry!!! Miejsca, w których bywałam, cudne zdjęcia.. Ty też zrobiłaś mi tym ogromną radość, mogę sobie powędrować po miejscach, które są dla mnie z paru powodów niedostępne, mogę patrzeć tylko z dołu i przez okno:))) Bardzo dziękuję i jak będziesz następnym razem, to mus się spotkać na kawę!!!
Alino, trzymam kciuki! Niech będzie dobrze u tego lekarza! Gorąco pozdrawiam.
UsuńP.S.
Nam ktoś kota podrzucił. Jest już drugi tydzień. Jeszcze nie zdecydowałam się na imię. To kocurek.
Trzymam kciuki..blog o zielonym szlaku..bardzo takie lubie! Tatry to moja slabosc!
UsuńWszystko bedzie dobrze...
Rogata, który to już??? Piąty? Widzisz Alino, mówiłam, że one same przychodzą:))
UsuńTrzymaj się Alino ! Jesteśmy z Tobą ! Zaraz zajrzę do Ciebie :)
UsuńAlina, buon giorno;))) Babia Góra to moja ukochana góra!!!! Tyle com ją złaziła za czasów młodości - aż sobie obiecałam, że więcej tam już nie pojadę;)))) Ale po co człowiek takie obietnice składa??? Żeby chyba tylko łamać;)))
UsuńAlina, to ja jestem! Druga kura Prezes(K)urą zwana! Dołączam do powitań. Heloł! Trzecia grzęda na prawo, przy oknie - zapraszam!
UsuńOwieczko, co powiesz na Piątek? Dla kotka?
UsuńMoje dziecię chce go nazwać, gdy przyjedzie w poniedziałek. Nie wiem co wymyśli.
UsuńAlina, byłaś już u nas, na początku gdzieś, czy źle kojarzę?
UsuńWiesz co, Kretowata, kiedy słyszę od Ciebie "za czasów młodości", to zaraz do księżej obory mi bliżej...
UsuńAlina, też Cię witam:)))
UsuńOj tam zaraz bliżej-dalej - już nie jestem taką młódką;))))
UsuńJa do Aliny.
UsuńZajrzałam do bloga i przypomniały mi się cudowne wakacje w schronisku na Chochołowskiej. !0 dni pogody, wędrówek od Grzesia po Wołowiec i powroty za każdym razem inną doliną. Wieczory przy piosenkach Kaczmarskiego....ech było pięknie. Nie było wtedy takich tłumów.
Trzymam kciuki, będzie dobrze.
10 dni, źle sobie przycisnęłam.
UsuńPiękne wspomnienia zostały:))
UsuńLudzie mają w sobie ciepło i potrafią je rozdawać, niektórzy tylko głębiej je mają i trudniej im do niego dotrzeć ale my wszyscy jesteśmy pięknymi cudownymi świetlistymi istotami.
OdpowiedzUsuńByliśmy wczoraj na Mazurach 800 kilometrów bo byliśmy i wróciliśmy. :) A tam nie pada wcale, susza!!!
A wyjeżdżaliśmy z e środka Polski w deszczu jakby się chmura oberwała, dlatego zabraliśmy też kotka na tę drogę bo nie będzie miał gorąco a tam ... było mu gorąco.
Zdjęcie mamy Twojej poprawione bez czerwonego tusza piękne i wzruszające. :)
Właśnie tak Elko, właśnie tak! To odpoczęłaś trochę od deszczu, co? Biedny kiciuś, pewnie się usapał.
OdpowiedzUsuńDziewczyny! Słońce wyszło. Deszcz na razie poszedł sobie. Słonecznego dnia albo deszczowego. Co tam komu trzeba!
OdpowiedzUsuńJa tobym trochę słońca wzięła, leje non stop...
UsuńJa chciałabym deszczu w nocy, słońca w dzień. Trochę popadało, ale mało...
UsuńJaki przepiękny wpis! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńSię polecam!!!
UsuńOJ, Mikuś, jaki cudny radosny post !!! Aż mi się fajnie od czytania zrobiło. Się wzruszyłam :) Samych takich dni Ci życzę ! I nie dziwię się, że furorę zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńDominiko jesteś Kurą Wspaniałą. I gdakaj z nami, i drzyj pióra !
No to teraz mogę powiedzieć DZIĘDOBRY :)
Dziędobry, dziędobry, a raczej Dobre Popołudnie! To fajnie, że zrobiło ci się fajnie! Zamiar taki był właśnie:)))
UsuńDominiko, odezwij się!!!
Mikuś, a pamiętasz Śrem??? Jak kwiczałyśmy z serum do rozjaśniania wiadomo czego???;))) jak to wspominam to jeszcze dzisiaj płaczę;)))) Jesteś niesamowita, ot i sama prawda;))) jak kto jest dobry dla innych i ma charyzmę, to do niego dobro wraca, choćby i w Photo shopie;)))) Dominika - przybij piąteczkę;))))
OdpowiedzUsuńA mnie kiedyś mój ulubiony lekarz nie chciał zrobić zastrzyku, bo twierdził, że nie umie (to fakt;))) i że przestanę go lubić, no, ale jakby nie było wyjścia, więc zrobił. Bolało jak cholera, a lubić trzeba dalej;))) No bo co? Tak miałam go nagle zrobić prorokiem;))???
Wtedy, w Śremie się na te śmichy-chichy nie załapałam. Może to i dobrze, bo mogliby nas z lecznicy wyprosić.
UsuńA mnie się już Śrem będzie kojarzył z powrotem moim od Hany.
UsuńRogata, nie dziwię się wcale. Ani temu, że wracałaś przez Śrem, ani temu, że to pamiętasz:)))
UsuńKrecie, dawno tak nie ryczałam ze śmiechu, jak wtedy w Śremie:))))))))) Wcale nie jestem niesamowita, zupełnie zwyczajna jestem, staram się tylko widzieć więcej plusów niż minusów każdej sytuacji:)))) Dzięki za ciepłe słowa:))))))))
UsuńHana wiesz, jakbyś była wyrzuciliby nas jak nic - na zbite dzioby;)))))
UsuńTam nas ciągle muszą pamiętać - tak sobie myślę;)))
Owca, mówiłam wtedy: jedź za mną;)))
UsuńNo myślę, że pamiętają, chyba takich dzikich ryków to nigdy nie słyszeli w szpitalu:)))))))
UsuńMoże jak operują bez znieczulenia?
UsuńChyba już takich praktyk zaniechali:)))) Jakbyś nas słyszała, tobyś się sama przestraszyła... Ale nie pamiętam, kiedy się tak szczerze śmiałam:)))
UsuńNo, ja nie wiem, mam podejrzenia, że przy pełnej ekipie ryczącej, to by Was nie wygonili, a raczej zamkli na oddziale, gdzie dają bluzeczki z długimi rękawami :)
UsuńTam takiego oddziału nie ma na szczęście!!
UsuńDo Gniezna by nas musieli przewieźć;))))
UsuńWesoły autobus, a raczej ambulans by był. Po tej podróży to i ekipę konwojującą też by zamkli. Jak nic to zakaźne było !
UsuńTak mi na to wygląda. Zaraźliwe na pewno.
UsuńOj, biorę wszystko! Bigos ze świąt bo już sobie wyobraziłam ten smak , doktorka bo i mi się teraz przyda i Sklepy Cynamonowe też chcę!
OdpowiedzUsuńDoktorka i bigos Wam zostawiam, póki co. Biorę Sklepy Cynamonowe. Brzmią smacznie.
UsuńDaję wszystko Boni!!! A doktorka szczególnie:))) Lepiej już?
UsuńPiękny, radosny post:) Oby więcej takich miłych dni, i nocy:) Ja ze służbą zdrowia to różne doświadczenia mam... Czasem jednak zdarzy się i fajny lekarz.
OdpowiedzUsuńDzięki blogowi też wiele zyskałam. Najbardziej cieszę się z tego, że poznałam Was, Ciebie, Hanę, a także inne wspaniałe Kury. Żałuję tylko, że czasu mam za mało, żeby czytać te Wasze blogi na bieżąco, a bardzo lubię to robić:) I jeszcze ciągle dochodzą nowe, fajne Dziewczyny.
Mika, audycji nie wysłuchałam, bo zasnęłam, a nie widziałam Twojego polecającego komentarza. Te audycje to tylko raz w tygodniu? Chętnie posłucham następnej.
Wszystkim nam życzę takich Dni Motyla:)) Ja też zyskałam bardzo wiele, poznając takk niezwykłe osoby, które tu bywają. Martwię się trochę, że zniknął nasz rodzynek, Zmęczony, może jeszcze wróci??
UsuńAudycja jest co 2 tygodnie, we czwartki, więc teraz będzie 24 lipca. Posłuchaj, naprawdę warto. Trwa od północy do drugiej. I pan Bugalski zawsze dobiera przepiękną muzykę do swoich audycji.
A nazwa "Sklepy Cynamonowe" jest cudna. W swoim czasie byłam zafascynowana twórczością B. Schulza:)
OdpowiedzUsuńKalipso, myślisz, że Schulz nie zgłaszałby pretensji?
UsuńNo nie wiem... Jeżeli te sklepy wpisują się w tę jego poetykę snu, to może...:)
UsuńAtmosfera jest naprawdę fajna i towary ciekawe, może by mu się podobało:))
UsuńCzasami tak niewiele potrzeba żeby komuś odmienić dzień.
OdpowiedzUsuńDobre słowo albo złe. Uśmiech lub grymas.
W sumie i tak trzeba wykonać jakiś wysiłek, więc może należy dokonać dobrego wyboru.;)
Rucianko, teraz piszę wersję dla pesymistów, żeby ten wybór był:
UsuńPoszłam na okropny zastrzyk, wyczekałam się u lekarza jak głupia, w końcu wlazłam, lekarz sobie pozwalał na jakieś durne dowcipy i rąbną mi zastrzyk najdłuższą igłą jaką miał, bolało cholernie. Koleżanka mnie wyciągnęła na zakupy, zupełnie niepotrzebnie, wydałam tylko kupę kasy i prawie nic nie kupiłam. Sklep miał pretensjonalną nazwę i wszyscy udawali uprzejmość a patrzyli się wilkiem. Na obiad miałam tylko stary bigos z zamrażarki, kompletnie stracił smak. W poczcie jakaś dziwna osoba wyczyściła zdjęcie mojej mamy, nie wiadomo po co, wcale nikogo nie prosiłam.
To dla tych drugich, co lubią grymasy... Ale chyba tu takich nie ma:))))
Miiiika :))))))
UsuńDruga wersja na ostro:)
UsuńNie, nie, Mika, ja tu takich grymasnych nie zauważyłam:)
To tak tylko na wszelki wypadek, żeby dać ten wybór, o którym Rucianka pisała:))))
UsuńTrafiłaś w dziesiątkę.
UsuńWłaśnie to miałam na myśli. :)
Powinowactwo dusz:))))
UsuńRucianko, witaj na grzędzie (trzecia z prawej, przy oknie, obok Aliny zaraz). Wiesz, jeśli ktoś jest zły, bo tak, sieje zło bez wysiłku, to dla niego czynność fizjologiczna i nie wymagająca wysiłku, jak oddychanie. Pewnie nawet nie wie, że czyni zło.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miejsce na grzędzie i to przy oknie. W miłym towarzystwie Aliny :)
UsuńCzy znajdzie się jeszcze jedno dla mojej przyjaciółki Annavilmy? My także występujemy w dwupaku.
Rucianko, witam bardzo serdecznie, miejsce na grzędzie masz już zaklepane i twoja przyjaciółka o wdzięcznym imieniu Annavilma oczywiście też!! Zapraszamy, grzędy poszerzamy!
UsuńDziękujemy.
UsuńGrzęda faktycznie powinna dla nas być szeroka ;)
Hrehrehre, pozwolę sobie skopiować Opakowaną.
Ojtam, ojtam, na pewno masz spaczone spojrzenie na siebie:)
UsuńA gdzie Opakowana? Nie słyszę hrehrehre!
OdpowiedzUsuńI Mnemo !
UsuńNo właśnie. Mnie też ich brakuje :((
Usuń(Hana idź no jeszcze na pocztę na chwilę) :)
I Kasia!
Usuńi AniaM,!
UsuńOpakowana chyba w Berlinie, ale głowy nie dam. Mnemo misję pełni na Hula-Gula, a potem w Kaczorówce chyba. Nie wiem, gdzie Kasia, nie wiem, gdzie AniaM! Opowiadać mi się tu zaraz! Lis wyłapie i będzie!
OdpowiedzUsuńNooooo!!!
Usuńweszlam na blog AniM, i kazalam sie stawic...nie wiem czy mnie poslucha
UsuńDzięki za interwencję, Grażynko!
UsuńMika, nie wiem, jak to mozliwe, ale tak trafilas z tym postem w moje odczucia. Od tygodnia mam Dzien , yyy Tydzien Motyla;)
OdpowiedzUsuńTy cala jestes taka dobra i szklanka u Ciebie do polowy pelna. To sie czuje. I sie dobrem odpowiada.
Wczoraj swietowalismy osiemnaste urodziny corki. Dziecka, ktore od swych narodzin jest dla mnie wielka radoscia:))
Zaraz sie zbiore i napisze o weselichu. I sprytnie 'zasejfuje";) Zeby znowu pisanie nie zniklo.
Tydzień Motyla to jest dopiero coś!!!! Gratuluję! Cieszę się, że trafiłam:)))
UsuńNajlepsze życzenia dla Dziecka dużego!!!
Czekam wreszcie na to wesele!!
No to, żeby Ci jeszcze, Miko, było bardziej miło - melduję uprzejmie, że misja "Tabliczka" zakończona powodzeniem:)
OdpowiedzUsuńArteńkaaaaaa!!!!! Dzieki, dzięki i jeszcze raz dzięki!!! Niezawodna z ciebie kobieta! Czy pogoda ci się poprawiła???? Dobrych włóczęg!!!
UsuńWczoraj było pięknie, jak by dzień specjalnie na takie misje przeznaczony, dziś leje jak z cebra:) - napisałam @
UsuńLecę paczeć!!!
UsuńNa chwilę z oka spuścić i proszę. Tydzień Motyla, no, no, no, pięknie Kasia, trzymaj go, a nie zgnieć, bo motyle kruche! I Arte nadaje z jakiejś bieszczadzkiej pieczary...
UsuńNo i czas zleciał, poczytałam sobie komentarze, pogoda się poprawiła, chyba o niczym nie zapomniałam, mięsko w sosie curry dochodzi, winko będzie, wypijemy zdrowie WSZYSTKICH KUR.
OdpowiedzUsuńMmmm, już mi pachnie to mięsko w curry... Dziękujemy za toast! Miłego wieczoru!
UsuńJejku, jak ja lubię żółciutkie Kurry!
UsuńWiecie, jakiego mialam stresa lecąc do Aten na to wesele.
OdpowiedzUsuńWiedzialam, że będzie duże. Poza tym my tam byliśmy pół-służbowo, więc wstydu mojej drugiej połowie też nie chciałam zrobić. Uroczystość zaczęła się wieczorem, w cerkiewce, na wzórzu. Cykady grały, atmosfera jak w Mamma mia , ino morza brakło. Żeby wszyscy słyszeli i widzieli (380 osób) , ceremonia odbywała się na dworze, w promieniach zachodzącego słońca.
Wzruszyłam się, patrząc na Petrosa i Aspazję, w wianeczkach, na głowach...Po ceremonii. pojechaliśmy w miejsce , gdzie odbywało sie wesele. W zasadzie na wolnym powietrzu, ale była możliwość zasunięcia ścian, lub dachu w razie gorszej pogody.
Wszystko było przygotowane perfekcyjnie, pięknie ubrane stoły, cała oprawa-gustowna bardzo. Młodzi podchodzili do każdego! stolika, dziękując gościom za przybycie.
Trochę to wszystko trwało, więc kiedy wreszcie otworzyli bufet, pobiliśmy tam czem prędzej. I stracilismy wtedy okazję na fajna pamiątkę-zdjęcia. Trudno;) Musiałam coś zjeść bo czułam, że zaraz wpdnę pod stół, po tych powitalnych szampanach i winie;)
UsuńCały czas w ruchu byli rodzice młodych, podchodzac do gości i pytając , czy się podoba, czy czegoś nie trzeba. Czuliśmy się , jakbyśmy należeli do tej wielkiej . greckiej rodziny.
Piękne i niezwykłe wspomnienia będziecie mieć. Cudne imiona pary młodej. Grecy są chyba bardzo serdecznymi ludźmi. Tylko czemu pobiliście bufet???
UsuńCzekam na zdjęcia u ciebie!
A potem ruszyliśmy w tany. I nagle poczuliśmy sie jak bohaterowie Darty Dancing:) Ludziska bowiem, nie odrywali od nas wzroku. My bywalcy kolonijnych dyskotek, zrobiliśmy na tym weselu furorę. Przy stole bili nam brawo , he, he, że niby profesjonalnie tańczymy:)
UsuńI tak do trzeciej nad ranem:) Na pożegnanie ściskali nas wszyscy, klepali po plecach, cmokali.
Cieszyło ich to, że sie dobrze bawiliśmy:) Mika, to stąd ten motyli tydzień. Petros, pan mlody znaczy, dzwonił do mego Wu, że wszyscy go pytają, a któż to był, ta piękna para?:))
Tego sie nie spodziewaliśmy:))
I dawno się tak dobrze nie bawiliśmy.
Zdjęcia mam tylko z naszych spacerów po Atenach. Na ślub nie wzięłam aparatu, nie żebym nie chciała :((
UsuńMamy kilka fotek ajfonem zrobionych-troche do banii.
Chyba, że dostaniemy zdjęcia, a z pierdylion ich zrobili, z tych naszych tańców:)
Ojtam, ojtam, dawaj jakie są! Gratuluję furory na tańcach!! Naprawdę musiało być strasznie miło i serdecznie, cieszę się bardzo, że tak wam się pięknie udało! Cudnie, po prostu cudnie! Też się uśmiecham, jak was sobie wyobrażę szalejących w tanach , wśród bijących brawa Greków. Naprawdę Motyli Tydzień! Jak to dobrze, mieć takie wspomnienia do przechowywania...
UsuńŚciskam mocno!
Nie mam siły do tego blogera, żarłoka!
UsuńPisałam,żę poczułam moc tej wielkiej greckiej rodziny i że troche im zazdroszczę.
I żę wspomnienia -bezcenne:)
I dziekuję za Twoj uśmiech:)
Czyli odpowiedziałam nie znając komentarza... Patrz, do jakiej perfekcji dochodzimy:)))
UsuńJasssny gwint Kaśka, zaraz trupem padnę z zazdrości! I cykady, i kwiecie, może jeszcze w gaju oliwnym to było? I wśród drzewek pomarańczowych?
UsuńMasz pióro! I umiejętność życia! (to ja, Maja)
OdpowiedzUsuńRumienię się chyba... I bardzo ci dziękuję:))
UsuńTo w nawiasie to podpis (tylko, niestety...)
OdpowiedzUsuńMaja, a gdzie się podziewasz? Chcę bardzo coś o Usi, a najlepiej zdjęcia z opisem!
UsuńO, jaki radosny post!
OdpowiedzUsuńNareszcie cos pozytywnego o lekarzach, toz to tez ludzie!.
Sklepow cynamonowych wcale nie znam, ale nazwa bardzo przyjemna i dobrze sie kojarzy z czym pachnacym, uwielbiam ciasteczka cynamonowe, choc ich nigdy nie piekłam.
A mama chyba nareszcie zadowolona, jakie to ważne... mieć ładne zdjęcie.
Macie rację, te blogi to kopalnie Wszystkkiego!
Prawdziwe kopalnie pełne skarbów wszelakich i Zielonych Kamyków:)) Witaj z powrotem, Amelio!
UsuńKureczki miłe, dziękuję za trzymanie dla mnie miejsca na grzędzie. Jeszcze chwileczka, a znowu będę mogła zasiadać na dłużej. Misja na Gula- hula, została przerwana nieoczekiwanie moim urlopem (trwa od 3 godzin), co nie znaczy, że macki misji nie będą mnie próbowały dosięgnąć. Musiałam jeszcze przetrwać dziś na posiadówie, zanim obrobiliśmy 5 stron skryptu wylądowało, albo wystartowało 25 samolotów. Dziś je liczyłam na słuch, bo nie było widać, w poprzednim tygodniu liczyłam te startujące, bo miałam dobry widok, naliczyłam 15 sztuk ( 2strony skryptu).
OdpowiedzUsuńMiczko, Twoja wersja na ostro wcale nie jest rzadko spotykanym przypadkiem, ale mnie się bardziej podoba Twoja wersja. Oni tam nic nie koloryzwali, bo Ty faktycznie jesteś cieplutką i taką "spokój niosącą". Ja przy Tobie jestem furiat i nagła krew. Powinnam z Ciebie brać przykład:))
Ale mimo posiadówki (przerywanej telefonaki), też miałam dziś fajny dzień, trochę się pośmiałam, odegrałam na posiedzeniu śnieszną scenkę, która rozładowała nudę. Potem poszłam sobie na ciuszki, kupiłam kilka fajnych za parę złotych, krótkie spodenki żółte i różowe, oraz pumpiaste cieniuśkie spodnie nówki sztuki nieśmigane,jakąś kieckę i cudaczną bluzę. Nawet nie wkurzyło mnie to, że w drodze powrotnej kupując środki czystości i kosmetyki kupiłam wodę toaletową bez końcówki atomizera i musiałam wracać, żeby wymienić. Wracając pobiegłam sobie trochę i nawet się ździwiłam, że nie mam zadyszki. Potem zjadłam sobie pysznego bobu i kilo czereśni,nic sobie nie robiąc z bajzlu, który powstał przez ostatni tydzień, kiedy to przebywałam na misji. I nadal idzie mi dobrze, piorę kolejne partie szmat, szykuję farby, pędzle i kleje ( na ludy i aniołki) jest wieczór, więc jeszcze tylko kilkanaście godzin i jadę.... na urlop.
Ale zanim pojadę czekam z niecierpliwością na jeszcze jedną miłą rzecz. Ponieważ jesteście Kury empatyczne na dodatek czarujące i zaklinające, to będę WAS serdecznie prosiła o trzymanie kciuków jutro o 12:45, bo o tej godzinie moje dziecię ma obronę........
Mam nadzieję, że mu pójdzie dobrze i w takim samym radosnym nastroju, jak dziś wyjadę pa, pa na urlop.
To, co potrzymacie???? Z Waszym wspomożeniem musi mu pójść dobrze.
Tak się rozpisałam, ale musiałam nadrobić zaległości:))))
A Wu poszedł po winko...........
Zaklinam. A w tym roku zaklęłam już ze cztery pomyślnie, więc i ta się uda;)))
UsuńBędziem czymać na bank !
UsuńWinko dobre jest ! A ja będę cydr sączyć :)
Dziękuję Wam zaklinaczki drogie:))
UsuńKretowata specjalistka od obron i zaklinania - dobrze będzie! Najwyraźniej widzę, że miałaś też Dzień Motyla i tak trzymaj! To pewnie wizja urlopu cię tak uskrzydla! Na długo jedziesz? Tydzień?
UsuńNa szczęście na dwa tygodnie i mam nadzieję, że to będą same motylkowe dni:)))
UsuńTrzeba mi tego, jak Hanie deszczu:)))
No wlasnie, gdzie Hana???
Jezdem, jezdem, podlewałam ogród, bo ten wczorajszo-przedwczorajszy deszcz to wiecie...
UsuńMnemo, w tej urlopowej sytuacji wygraną konkursową słać będę po Twoim urlopie chyba? O 12.45 zaklinać będę.
UsuńOj, jak to miło, że i ja mogę z Wami pogdakać :) Bardzo dziękuję za kącik na grzędzie, tyle że nie wiem czy się w czasie wyrobię, bo Wy jakoś wcześnie zaczynacie, a ja to bardziej nocny marek jestem :) Hana, dziękuję za miłe słówko na temat moich lwowskich wypocinek :) I zapraszamy częściej w nasze progi.
OdpowiedzUsuńNam też miło i cieszymy się, że kurnik się rozrasta:)) Nocnych marków tu nie brak, prym wiedzie Kalipso, która potrafi piec rogaliki o 3 w nocy... Nie obawiaj się, prawie o każdej porze można tu kogoś zastać:)
UsuńMy? Wcześnie? Annavilma, coś Ty! Kończymy około 1 w nocy, albo i później:) Dzisiaj robiłam za skowronka, no, powiedzmy - za pół skowronka, bo koty po mnie łaziły i żyć nie dały. Mika dobrze mówi. Zawsze ktoś tu czuwa:)
UsuńNo chyba zartujesz, te wszystkie dzikie i pastelowe kury sa zmutowane kury, sa nocne..tylko nieliczne sa zaczynajace wczesnie..do tych ostatnich to ja sie zaliczam i niejaka Kura Pantera co dzis mi ukradla palme pierwszenstwa...masz wobec tego olbrzymie szanse
OdpowiedzUsuńGrażyna, jeszcze Agniecha jest skowronkiem. Ale Ona chiba musi do kuni.
UsuńJak na mnie wymuszą tom też skowronek, ale teraz nie muszę;)))
UsuńNo i jestem. Dzieki za słowa otuchy i trzymane kciuki a Ty Mika jesteś wspaniałą wróżką... U medyka poszło ok..oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńInformuję, ze w kretowisku i kurniku to ja dawno jestem tylko byłam nie notowana.
Mikuś w Tatry to ja pojadę jesienią Dzięki za zaproszenie i ja tak myślę że trzebaby kawę wypić ... przecie my obydwie góralki. Teraz trochę siedzę w domu bo mus chałupe i obejście oporządzić po 15 latach nic nie robienia a jakby jakaś kura chciała wyfurgnąć z kurnika to sie u mnie miejsce dla niej znajdzie, nawet jakby sie chciała kapke zdrzemnąć.
Hanuś Prezes Kuro dzieki za miejce przy oknie, bo w Wielkopolsce nigdy nie byłam a tam tak pięknie to sobie popatrze . Coś mi się zdaje ze w pola i pagórki to ja bym częściej wiała niż twój Wałek.
Cieszę się że mój blog się podoba, zaglądajcie, komentujcie i wędrujcie ze mną po górach. Pod profilem znajdziecie drugi, historyczny o Italii, Wenecji....to tam też można coś poczytać....
Jako ze jestem starsza kura to ze starym kurzy zwyczajem idę już spać. Dobranoc kureczki...
To był fajny dzień.... Dzięki Mika.
Jak to??? - byłaś notowana w Kretowisku;))) Byłaś;)))
UsuńDzie, Alina, jak to spać??? O tej porze??? Noc jeszcze młoda! Ot, jak dobrze, że fajnie u medyka było. Coś tak czułam, że będzie.
OdpowiedzUsuńPrzylataj do Wielkopolski, wiejcie sobie z Wałkiem, ja przynajmniej będę spokojna i nie będę za nim po wsi ganiać. Strawę Wam w tym czasie uwarzę.
No tak , bo jutro wycieczka na Polską Orawę a tu leje i świata nie widać, Całe dwa tygodnie, Swięta cierpliwości kiedy sie to coś przejaśni.
OdpowiedzUsuńBlogger mnie nie wpuszcza pod wpis Aliny, to piszę tu. Alino, ja wiedziałam, że tak będzie, ja wiedziałam! Miało być dobrze i jest dobrze! Wróżka ze mnie pierwsza klasa:)) Czekam więc na jesienną kawę:)) Dobrej nocki!
OdpowiedzUsuń