sobota, 26 lipca 2014

Celulit, świeża krew i cztery krasnoludki

Macie takie koleżanki/przyjaciółki, którym ufacie bezgranicznie? Ja mam i uważam ten fakt za wielkie szczęście. Znamy się od ponad 20 lat i spotykamy z różną częstotliwością. Czasem przebieramy się według zadanego tematu, niekoniecznie w karnawale, witamy lato, albo je żegnamy, a najczęściej spotykamy się, bo tak. Jest nas szósteczka, z czasem dołączają nowe twarze i świeża krew, która wsiąka i zostaje... Szósteczka to trzon i opoka. Dzisiaj byłam na takim spotkaniu, po drugiej stronie Poznania, dla mnie kawał drogi, ale nawet w głowie mi nie postało, że mogłabym nie pojechać.
Czy może być coś fajniejszego, niż domeczek w lesie, a w nim tylko my? Gadamy, śmiejemy się do rozpuku, płaczemy, jeśli nas najdzie, jemy, nie jemy, pijemy, nie pijemy, co kto woli. Zdejmujemy okowy, jeśli gorąco i nikogo nie obchodzą wałeczki nie tam, gdzie człek się ich najmniej spodziewa, ani ten, no, ekhm, celulit (czysta teoria, bo ani śladu, ale gdyby...). Wiele przeszłyśmy razem i każda z osobna. Bywało tak śmiesznie, że pękam po 20 latach, ale i tak tragicznie, że szkoda gadać. Można by kilka scenariuszy napisać. Życie, jak to życie - po główkach nie głaszcze, a nawet wręcz przeciwnie. Jednak mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, jesteśmy. I mam nadzieję, prawie pewność, że to się nie zmieni.
Dziś za świeżą krew robiła córka jednej z nas, która przywiozła bezsamochodową Starszą. Córka przyjechała z synkiem, bo ta jedna z NAS jest już babcią. Takiego dziecka nie widziałam, jak żyję. Facet ma 7 miesięcy i od godziny mniej więcej 11 rano do 18 wieczór nawet nie zakwilił. Do wózeczka? Czemu nie? Na huśtawkę? Super! Do wanienki z wodą? Fantastycznie! Obiadek? Chętnie! Spać? Jak najbardziej! Byłabym skłonna podejrzewać, że urok ciociobabć zadziałał oraz niewątpliwa ich uroda, ale nie... Podobno on tak ma! W nagrodę Cioteczka D. zaśpiewała mu kołysankę pt. "Cztery krasnoludki na...ły w paputki..." czy jakoś tak. Coś mogłam przekręcić, ale tylko w szczegółach. W każdym razie Młody był zadowolony, jakżeby inaczej?
Nie wydarzyło się nic szczególnego, a jednak to był piękny dzień. Nie przeszkadzało mi nawet to, że koleżanka I. się odchudza, co zawsze jest denerwujące.
Nie mam zdjęć, bo nie wzięłam aparatu. Sprawdzimy teraz siłę mojego przekazu saute!

A nie, są jednak zdjęcia! To Kasia Alzacka ze swoją Rodziną i Przyjaciółmi, do których strasznie tęskni, jak przyznała się w komentarzach poniżej. I zagadka: która z pań jest Kasią, a która córką Kasi - Dorotką?
Ciekawe, co tam zobaczyli?

296 komentarzy:

  1. Kalipso, zdumiewasz mnie. O tej porze?

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne macie te spotkania. Ja dawno nie spotkałam się z samymi koleżankami, bo strasznie trudno wszystkim zostawić przychówek. Ale przyjdzie ten czas, jeszcze przyjdzie ten czas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalipso, nieco "późniejszy" wiek ma mnóstwo zalet! Teraz jesteś na takim, a nie innym etapie i pewnie nie wyobrażasz sobie innego. Każdziuteńki jest inny i każdziuteńki jest bezcenny.

      Usuń
    2. Przychówek się podchowa i potem się uda, na pewno!

      Usuń
  3. Bo spać nie poszłam z dzieciakami, to szaleję:) I nie wiem, czy znowu angina mnie nie dopadła. Ibuprofen mnie trzyma przy życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przegnij z tym świństwem, to nic dobrego:(

      Usuń
    2. No wiem, ale działa przeciwzapalnie, a mam nadzieję, że to jednak nie angina.

      Usuń
    3. Kalipso z anginą nie ma żartów, to trza leczyć, antybiotykiem, rzuca się poczwara na serce, nery jutro do lekarza idź. Moja siostra ciężko chorowała na anginy, leżała, jak placek z 40 stopniami gorączki....

      Usuń
    4. Nie chcę się mądrzyć , ale ty chyba nie wyleczyłaś tej poprzedniej i teraz jest nawrót... Mnemo ma rację, idź lepiej do lekarza... Bo jak nie, to ci blokadę na kurnik założymy!

      Usuń
    5. Kalipso - zdrowia życzę:)

      Usuń
    6. Madrze radz Kurki.Kalipso, to cholerstwo trzeba mlotkiem w leb.

      Usuń
    7. Warto sobie strzelić z rańca kieliszek soku z róży.
      Bomba z witaminą c.
      Sposób przetestowany przez mua. Polecam.

      Usuń
    8. Dzięki, Dziewczynki, jak będzie źle, to jutro pójdę, jak nie jutro, to w poniedziałek na pewno:)
      Mika, poprzednią chyba wyleczyłam, dziesięć dni antybiotyk brałam, później długo dochodziłam do siebie, ale jakoś doszłam. a teraz znowu choróbsko. Może tamten antybiotyk był niedobry:(

      Usuń
    9. Może faktycznie nie trafiony, pewnie powinno się wymaz z gardła zrobić . No i dobre bakterie trzeba sobie wyhodować po takiej kuracji. Będę ćwiczyła robienie domowego jogurtu który podobno ubije nawet helicobacter pylori, taki dzielny;) Jak mi się uda to opowiem.
      A płukałaś gardło wodą z solą?

      Usuń
    10. Rucianka, koniecznie napisz o tym jogurcie!

      Usuń
    11. Kalipso, antybiotyk Babci, oprócz tych zwyczajnych, wypróbowany niejednokrotnie przeze mnie: kartofelki pure z dodatkiem śmietany, wyciśnięty czosnek i duuuuzo posiekanej pietruszki (zabija zapach czosnku no i to witamina C).

      Usuń
    12. Antybiotyk Babci to nawet smaczny musi być:) Dziękuję za przepis, najem się dzisiaj czosnku:)
      Rucianko, płuczę wodą z solą i wodą z wodą utlenioną, i pastylki do ssania odkażające stosuję. Mam nadzieję, że jednak przejdzie do jutra, bo się nie pogarsza:)

      Usuń
    13. To zdrówka i polecam sok z róży.
      Jak zrobię wreszcie jogurt to napiszę co i jak. Trochę mnie odstręcza fakt że trzeba mleko podgrzać. Nie znoszę zapachu . ;(

      Usuń
  4. A z bólem to nijak spać, trzeba blogi poczytać, zaległości nadrobić:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaspałam, czy jak? Kalipso może wstała dopiero??
    No jasne, że mamy, może nie sześć na raz, ale jest się z kim smiać i z kim płakać, jak zajdzie taka potrzeba. Albo wysłać sms w nocy z pytaniem "śpisz, bo mi smutno".......
    Albo nawtykać sobie od starych rur, co to się nie odzywają ze dwa dni.....
    Fajnie tak, w babskim gronie odreagować od czasu do czasu.
    Dzieci w tym wieku bywają rozkoszne, a jak jest dużo cioć to młody dopieszczony, co ma kwilić......

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnemo, Młody absolutnie nie domagał się niczego! Coś niesamowitego dla mnie, bo moja córka nieźle dała mi popalić. Na własne oczy widziałam, że on tak ma!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakiś wyjątkowy, choć młody sąsiadów, jak miał tyle to też był aniołeczek, a dziś ma prawie 4 lata i widziałam, jak daje popis złości.

      Usuń
    2. Mnemo, w tym zaawansowanym wieku ma się już roszczenia całkiem konkretne!

      Usuń
    3. Dziś była akcja, "za mało kakała".......starałam się udobruchać, ale młody wpadł we wściekłość i koniec. Ja nie pamietam, aby mój takie histerie odczyniał, ale może zawsze było tyle kakała ile trzeba:)) A to są imiennicy.

      Usuń
    4. Mnemo, wiesz, jak jest! Nie ma dwojga jednakowych dzieci i całe szczęście. Moja koleżanka I. i Jej córka mają szczęście. Bywa, że nastroje dziecka są odzwierciedleniem nastrojów w domu, choć niekoniecznie. Nie ma w życiu, że tylko czarne i białe.

      Usuń
    5. Mój był jeden i nie było kokurencji, inaczej, jak dzieci więcej, wtedy zaczynają się wojny podjazdowe, a dla dzieci nawet dwie takie same tabliczki czekolady są zupełnie inne.

      Usuń
    6. No, wiem coś o tym.

      Usuń
    7. Moja najmłodsza córeczka poszła ze mną do fryzjera. Przez godzinę była tak grzeczna, spokojna, słodka, że wszystkie panie w salonie fryzjerskim były oczarowane, zachwycały się i zazdrościły. A ona tylko potrząsała niewinnie lokami i trzepotała rzęsami. Za to jak tylko wyszłyśmy za drzwi dała taki popis przez następną godzinę, że aż wstyd opisywać te dzikie harce:)

      Usuń
    8. Normalna rzecz, Kalipso. I wychodzisz na paskudną matkę. Ludzie patrzą z obrzydzeniem i niesmakiem na te dantejskie sceny w sklepie/parku/tramwaju/ulicy i z niesmakiem myślą sobie: "ta to ale dziecioka rozpuściła..."

      Usuń
    9. To przyczajka;))) Księżniczka tez taka była - sama słodycz, spała po 12 godzin, niczego nie potrzebowała, wszystko jej się podobało;))) DO CZASU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń
    10. Hana, dokładnie tak, ja też tak kiedyś patrzyłam na cudze dzieci:)
      Kretowata, masz rację, to wszystko perfidna przyczajka. A człowiek naiwny ufa, cieszy się, a potem ma za swoje:)

      Usuń
  7. Młoda godzina jeszcze to sobie wpadłam, a tu taki fajny tekst. Niby mam takie zażyłe znajomości, ale spotykamy się bardzo rzadko. Mieszkamy w jednym mieście, a zorganizowanie spotkania idzie jak po grudzie. Chyba nam się już nie chce, a szkoda, bo to dobra rzecz.
    Bobas godny podziwu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście szkoda, takie znajomości trzeba pielęgnować, nowych już się teraz łatwo nie zawiera.

      Usuń
    2. Wiesz, Ewo2, mnie się wydaje, że to nie jest sprawa chcenia, albo niechcenia, tylko poczucia więzi, może wspólnoty przeżyć? Nie wiem, nikt tego nie wie. Tak się dzieje i już. Może Wasza więź nie jest wystarczająco mocna? Bo jeśli masz parcie, to nie ma przeszkód. Gdybym miała spotykać się po to, żeby chwalić się, nie wiem, osiągnięciami, ciuchami, dziećmi, wnukami, to za mało. Jakoś tak mam szczęście.

      Usuń
    3. Znamy się długo i zawsze jest o czym gadać. Dziecka już mamy dorosłe, wnuki też odchowane (prawie), tylko mam wrażenie, ze jakoś nam się drogi rozeszły. Dzwonimy, gadamy a jak przychodzi do zorganizowania spotkania to się żadnej nie chce. Mogłabym zwalić na komunikację bo do każdej godzina bita jazdy, ale dla chcącego...

      Usuń
    4. Ewa, no właśnie! Godzina dla Ciebie, ale dla nich też! Może jakaś miła knajpka w połowie drogi? Warto zabiegać o takie rzeczy.

      Usuń
  8. Ale fajne spotkanie:)) Babskie grono zaprzyjaźnione to może być antidotum na wszystkie smutki:)) Ja też posiadam takie gronko, tylko że u mnie to troszkę inaczej funkcjonuje, dziewczyny są jakby zaprzyjaźnione ze mną, a niekoniecznie między sobą, tj ja jestem ich punktem stycznym i za moim pośrednictwem się poznały. Tak jak u ciebie to nie mam, ale zawsze mam z kim pogada c, ja zresztą zawsze byłam lepsza w kontaktach jeden na jeden. Ale takiej fajnej soboty zazdroszczę... No i taki świetny Młody ! Cholerka, przeciwieństwo naszego rodzinnego maluszka, który jest okropnie nerwowy, denerwuje go każdy hałas i non stop płacze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mika, nieważne, jak gronko funkcjonuje i według jakich zasad, bo przecież nie ma dwóch jednakowych sytuacji, wiadomo. Bliskość jest ważna i poczucie bezpieczeństwa.

      Usuń
    2. Ten, Gardenia, ten... On biedny i jego mamusia jeszcze biedniejsza...

      Usuń
    3. To niedobrze ale się dziewczyna umęczy.

      Usuń
    4. Wiesz, lekarka nawet dała skierowanie do takiej poradni dla znerwicowanych dzieci, ale to dopiero na wrzesień.

      Usuń
    5. Może prywatnie by spróbowali? Ja wiem że to są dodatkowe koszty, ale może warto.
      Kurczę skąd się to wzięło u takiego maleństwa?

      Usuń
    6. Trudno powiedzieć, na głośne dźwięki wrażliwy bardzo jest, a jak to w bloku, tu ktoś stuka, tu ktoś wierci ...

      Usuń
    7. Moja sąsiadka ma dwumiesięczną dziewczynkę.Ja jej praktycznie nie słyszę, nie płacze wcale choć u nas na osiedlu i w bloku ciągle jakieś wykopki ,wiercenia bo światłowody montują do internetu, telewizji itp.W każdym razie hałas, który mnie już do nerwicy doprowadza, a ona nic sobie z tego nie robi. Może się przyzwyczaiła?

      Usuń
  9. A ja już bym mogła babciowac takiemu bobasowi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosianko, ja też, pod warunkiem, że byłby takim nieprawdopodobnym słodziakiem. Do tego ślicznym:)

      Usuń
    2. Takim grzeczniutkim znaczy.

      Usuń
  10. Z męskimi przyjaźniami nie mam doświadczeń, ale babska więź potrafi góry przenosić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrafi, ale też bywa różnie, czasem zakańczana jest bardzo niemile...

      Usuń
    2. Pewnie Gosia, to oczywiste. Mnie to dotąd nie spotkało, mam szczęście.

      Usuń
    3. ja bylam w grupie a la kurnik, ale to byla zamknieta grupa na jahu - cafe za slupem, kultowa instytucja...produkowalismy (byl JEDEN gosciu, wytrzymywal z nami...) nawet do 4 tysiecy postow miesiecznie w te tam 15, w powiewach - 20 osob. zamknieta grupa miala swoja racje bytu, pisalysmy (facet pare razy napisal rozne rzeczy) o tak intymnych rzeczach, ze podobno jak podchodzil ktos od tylca do kmputera to dziewczyny zamykaly okno Cafe....i to bylo zaufanie...niekoniecznie mowienie sobie wszystkiego, ale zaufanie bylo i w sumie dzialalo....bylo kilka spotkan grupowych, w tym nasza parapetowka i na zywo zawiazaly sie przyjaznie, ktore sa ciagniete niejako w internecie i na zywo....parami, po trzy albo wiecej...wyszly tez duze roznice charakterow i niesnaski ale jak to cafe za slupem czyli pod baobabem, wolna wola i nei trzeba wszystkich lubic. cafe trwalo nieco ponad 10 lat, potem rozped opadl, kazdy sie zajmowal swoimi rzeczami. jest niejaki renesans, tez grupa zamknieta, ale to juz nie to, co stare cafe. W zasadzie nie zaluje, ze sie skonczylo, bo intensywne bylo i bardzo dlugo ale za to mam przyjaciolki, wlasnie takie do spotkania sie w chatce (czyt: dacza), Anavilma to moja blizniaczka. dawniej widywalysmy tak czesto jak ja bylam w PL, teraz nie widzialysmy sie rok...ale to nie ma znaczenia, mozna podjac gadanie nawet po dlugim niepisaniu, bo nie to jest wazne. wazne, ze ma sie te blizniaczke (chyba o jakies 6 lat mlodsza...). Jest jeszcze pare innych przyjaciolek z bylego cafe, z ktorymi mam i scisly kontakt i prozumienie dusz!
      a co do przyjazni babskich w ogole, to pisze tu pod Gosianka, bo chyba jednak juz zupelnie rozwalila sie moja scisla dawniej przyjazn, czego zaluje...ale jakos takos mi sie smutno zrobilo, jak corke tej przyjaciolki poprosilam, zbey maila strzelila co u nich i sie dowiedzialam, ze duzo sie dzieje, trzeba by dlugo pisac t Mamie sie nie chce :((( i koniec. no i mam jeszcze dwie przyjaciolki ze szkoly - jedna to na Biskupinie, z podstawowki sie znamy jeszcze, ona jest cholera do pisania i sie przyznaje do strasznej niecheci do pisania, bo wyrypia galy w ekran i pisze duzo codziennie, za to jak jestem w daczy to gadamy przez telefon az sie bateria wyladuje, druga z ogolniaka, tez urywany kontakt ale zawsze pozytywny i jakby czas miedzy mailami nie mijal...
      Gosianka - jak Ci sie skonczylo niemile to to nie byla prawdziwa przyjazn a tylko przemijajaca znajomosc....

      Usuń
    4. O to, to, Opakowana, chciałam to Gosiance powiedzieć, ale takie jakieś, ekhm, banalne mi się wydało...

      Usuń
  11. Tylko pozazdraszczać takich koleżanek:) A dzieciak wyjątkowy jakiś, może ma spokojnych rodziców?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie w ciąży kazali wachać kwiaty, patrzeć na ładne rzeczy i przyrodę.

      Usuń
    2. Mnemo, ale że co? Że wtedy dziecko spokojne będzie? To dość logiczne...

      Usuń
    3. Ja paczyłam i wonchałam i nie poskutkowało:(

      Usuń
    4. Tak własnie to miało zadziałać, u mnie zadziałało.....nie był dokuczliwy.

      Usuń
    5. Moja Mama jak była w ciąży ze mną to patrzyła na widokówkę z portretem pięknej dziewczyny. Nic nie pomogło, ani trochę z niej nie mam, tylko co brzydsze z moich ciotek.

      Usuń
    6. Ewa2, kanony piękna się zmieniają...

      Usuń
    7. A moja mama chciała miec dziewczynke z kręconymi włosami ,no i miała ;) Miała się ta dziewczynka nazywać Elżunia ,ale w tym czasie był wysyp El ,to staneło na Urszuli . Miało być Urszula Maria . Tatuś poszedł do urzędu i zapisał Maria Urszula ;) A kręcone włosy też już nie te....

      Usuń
  12. Arte, ma spokojnych i szczęśliwych rodziców, ale też nie wszystkie ryczące dzieci mają odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem coś o tym:) Ja z tych ryczących, mój młodszy Braciszek - wręcz przeciwnie:)

      Usuń
  13. Fajne takie spotkania.
    Ja mam dwie takie koleżanki ale one się nawzajem nie znają. Fajne są ale zajęte jak zwykle i ciężko się spotkać. Za to telefon się grzeje.
    Była jeszcze trzecia, która okazała się być świetną aktorką, a ja głupia długi czas jej wierzyłam. Przekonanie się o stanie faktycznym było bardzo bolesne,ale dobrze,że stało się to wcześniej niż później. Natomiast ja zrobiłam się bardzo ostrożna w stosunku do ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogaduchy telefoniczne też nie są złe:)) To przykre doświadczenie z tą trzecią, ale mam nadzieje, że cię to nie zraziło do ludzi?

      Usuń
    2. Pewnie, że nie choć po czterech godzinach ręka nieco cierpnie :))
      Zrazić nie ale nie jestem już tak ufna. Może i dobrze.

      Usuń
    3. Faktycznie, 4 godziny to trochę jest, puszczaj na głośnik:)) Mój rekord to 2,5, wymiękam przy tobie:)))

      Usuń
    4. Ona ma do mnie darmowe:))) więc ja już nie brałam bo nie miałoby to sensu.
      Czasem słuchawkami się ratuję.
      A pogaduchy takie długodystansowe są wtedy jak jej chłop ma nockę:))) choć jak jest obecny to też bywają, a jemu to kompletnie nie przeszkadza.

      Usuń
    5. Znaczy się, kocha:)

      Usuń
    6. Ja bym powiedziała ,że z lekka pod pantofelkiem siedzi:))

      Usuń
    7. Widać tak mu dobrze, cieplutko i wygodnie:)

      Usuń
  14. Hanuś, pewnie wiesz z mojego bloga, ze dokładnie tydzień temu miałyśmy zlot Fariatek, 16-tu Fariatek:)
    Ależ się działo!!! To było cudne i mamy nadzieję, że takie spotkania staną się naszą wspólną coroczną tradycją :)
    Gratuluję takiej przyjaźni :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Viki, pewnie, że wiem! Nie ukrywam, że chciałabym poznać szczegóły - gdzie, jak. kto... cały czas chodzi mi (nam) po głowie taki zlot. Może Twoja relacja (króciutka) byłaby impulsem?

      Usuń
    2. Hanuś, przeca ja napisałam u siebie:)
      I inne Fariatki pisali ;)
      Chociaż nasze relacje mogą co niektóre wrażliwe kurki zniechęcić ;PPP

      Usuń
    3. Viki, wiem, że napisałaś, ale bez logistycznych szczegółów! A to jest istotne!

      Usuń
    4. Ja czytałam, ja czytałam!

      Usuń
    5. Viki, bukbroń nie czuj się pr4zymuszona, może coś przeoczyłam? Jutro się przyjrzę, bo teraz to chyba zasnę zaraz.

      Usuń
    6. no więc.. :)
      już chyba w marcu rybeńka( gospodyni spotkania) wyznaczyła termin 19 lipca i każda z nas miała czas na ustawienie własnych planów i urlopów
      spotkanie odbyło się w Wawce, więc w centrum Polski
      zaczęłyśmy się zjeżdżać już od 11 rano, każda z nas coś albo przywiozła, albo kupiła na miejscu( wyprawa 16 bab do Tesco to była niezła jazda ;PPP )
      dziewczyny z Wawki przyniosły pyszności, a ostre u rybci zrobiła makaron z różnymi sosami
      no a reszta działa już sie potem sama
      tylu pozytywnych emocji i kumulacji radość nie widziała i nie czułam nigdy
      część z nas już się znała osobiście, część dopiero u ryby stanęła ze sobą oko w oko:)
      ale gwarantuję Wam, warto !!! warto się tak spotkać :)

      Usuń
    7. dodam, że rybcia mieszka w Luksemburgu, ale ma dom w Wawce , a Lola przyleciała z USA !!!

      Usuń
    8. Ojacie, Viki, z USA? Specjalnie? I szfystkie spałyście u Rybeńki? O ile spałyście? Wiem, że zlot bloginek się odbędzie, to tylko kwestia czasu i powszechnej mobilizacji:)

      Usuń
    9. Hana, plany przecież poczynione;)))

      Usuń
    10. Krecie, czy masz na myśli Wielkopolskę czy też wrzesień w Z.???

      Usuń
  15. Gardenia, nie ma znaczenia, czy kontakt jest taki, czy śmaki. Ważne, na ile jest prawdziwy. Mam taką przyjaciółkę od zawsze, bywa, że nie słyszymy się i nie widzimy pół roku, albo i więcej. I nie ma to żadnego znaczenia. Kiedy zaczynamy gadać, to jakbyśmy rozstały się przedwczoraj i nie możemy skończyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam taką od pierwszej pracy . Pod koniec lat osiemdziesiatych wyjechała do Niemiec . Początkowo dość regularnie do niej jezdziłam ,teraz kontakt jest coraz rzadszy , ale jak już jest to taki jakby nie było żadnych przerw .

      Usuń
    2. O to, to, też mam takie dziewczyny, czasem kilka miesięcy nie ma kontaktu, a jak rozmawiamy albo się widzimy to jakby wczoraj. Tylko po dłuższym braku kontaktów dużo rzeczy trzeba streszcza c:))

      Usuń
  16. Gardenia, czarne owce zdarzają się wszędzie. Może jestem naiwna (jestem), ale sądzę, że rozpoznam żmiję i zouzę. Nie jest w stanie kamuflować się aż tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwidoczniej ja ślepa byłam ale tylko do pewnego momentu.

      Usuń
    2. No. To jednak nie byłaś.

      Usuń
  17. Hanus, zdziwilo mnie, ze az tyle Was jest. szesc zgodnych, lubiacych sie bab? Zazdroszcze.
    Moje dzieci, jakies takie podobne , do tego opisanego bobasa , byly. Zwlaszcza mlodsze.

    OdpowiedzUsuń
  18. To ja chyba dobranoc powiem, bo już mi się zasypia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pa, Mika, ja też upadam. Do jutra, Kurki! Będziem kontynuować.

      Usuń
  19. No tak, Kasia, sześć, a w porywach więcej, a jest jeszcze 1 czy 2 mężów, chociaż rzadko. Tylko wtedy, gdy jakiś problem transportowy jest.

    OdpowiedzUsuń
  20. Też uważam, że sześć przyjaciółek to piękna liczba, oj piękna:)
    A moje dzieci też były spokojniutkie i kolek nie miały, a teraz to już nie wiem... Sześciolatka przedwcześnie dojrzewa chyba... Albo to ciągle bunt dwulatka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalipso, a jeśli to jedno i drugie? Matkubosku - jak mawia Opakowana!

      Usuń
    2. Matkubosku, kiedy to się skończy?! A jaki pozostałe wejdą w taki bunt, one zazwyczaj małpują starszą...

      Usuń
    3. E tam, Kalipso, dasz radę. Ten prawdziwy bunt dopiero przed Tobą. Razy 3:)))

      Usuń
  21. Niektóre z Was już wiedzą że mam taką Przyjaciółkę.
    Wydaje mi się że mam Ją od zawsze.
    Bardzo dawno temu, 1 września dziewczynka z warkoczykami szła prosto w kierunku drugiej dziewczynki z końskim ogonkiem. Zapytała: jak masz na imię, bo ja mam na imię Ania. Druga odrzekła radośnie_ ja też ma na imię Ania. Wzięły się za ręce i tak rozpoczęły naukę w 1 a
    Od tej pory są zawsze razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, Rucianka, klimaty jak w Ani z Zielonego Wzgórza! Warto chuchać i dmuchać na tę przyjaźń i bliskość. Niewiele takich wartości w świecie, coraz mniej...

      Usuń
    2. Rucianka, taka przyjaźń to prawdziwa rzadkość w dzisiejszych czasach! Serdecznie was pozdrawiam, dwupaku!

      Usuń
    3. Prawdę Rucianka gada, tylko potem po latach nie mogłyśmy dojść, która to była ta co pierwsza zagadała do drugiej :) Ale co to za różnica...

      Usuń
    4. Teraz już wiemy.
      Pierwszaki były ustawione po obu stronach niewielkiego dziedzińca. Ta z warkoczykami przyglądała się dzieciom stojącym na przeciwko, jakby kogoś szukała. Jej wzrok zatrzymał się na tej z ogonkiem. Natychmiast ruszyła w jej kierunku. Powiedziała to co napisałam wyżej i poszły sobie jakby znały się od lat.
      Taka jest relacja bezpośredniego świadka.
      Zgadnijcie która miała warkoczyki ?

      Usuń
  22. Pierwszam !! Kalipso zdecydowanie byla nocturna...wczoraj byl w Porto Dzien Familii i dzialo sie dzialo. Caly dzien spedzilismy w Parku Miejskim w Montesinhos z facetka pieciomiesieczna i nie byla jak facet siedmiomiesieczny, ale zle nie bylo. Za to kiedy wrocila do domu poznym popoludniem to trudno ja bylo opanowac,
    Festa da Familia byla niezwykla, , ludnosc zostala zaproszona z pieskami , babciami i dziadkami, na dodatek byl dzien dziadkow!!! dowiedzielismy sie o tym w restauracji parkowej, gdzie dostalismy niesoodziewanie obdarowani pieknymi zakladkami ksiazkowymi, bo dziadkowstwo nam patrzylo z oczu, Tysiace ludzi przewalalo sie z jednego kata parku w drugi...wlasciciele pieskow brali torebki plastykowe ze specjalnych parkowych pojemnikow, wiadomo na co, i czyscili po tysiacach swoich pupilow! piekny dzien!

    Ja mam kolezanki od urodzenia i takie nie od urodzenia...te wenezuelskie sa pozniejsze...to moje siostry takowych nie mialam i widocznie odczuwam taka potrzeba, bez moich kolezanek nie moglabym funkcjonowac w Wenezueli, maja w swoich rekach nawet moje sprawy bankowe, Kiedy tam wracam spotykamy sie gromadnie w jakims fajnym miejscu. To wielka rzecz czuc absolutne zaufanie do przyjaznej osoby , ja takim zaufaniem obdarzam wiele z nich. A w Polsce mnie czeka jeszcze wiele spotkan, juz sie ciesze!
    Bom Dia Galinhas,,,za oknem mgla jak mleko , ostatnio tak tu mamy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mi się micha cieszy, jak czytam twoją relację z familijnego dnia:))) Ech, żeby u nas więcej takich przedsięwzięć było... No cóż panie, inna kultura...
      To co piszesz o wenezuelskich koleżankach, to kolejny dowód na to, że damskie zaplecze to wielka podpora w życiu. Cieszę się, że takową masz:)))

      Usuń
  23. " zostalismy niespodziewanie" etc..troche bledow porobilam, ale tutaj jeszcze jest ciemnawo i mgliscie i o godzine wczesniej wiec zaledwie szosta..,ooo!!! pieja koguty w tej mgle!

    OdpowiedzUsuń
  24. Grażyna, koguty? W Porto? Czy to taka przenośnia? Z zazdrością czytam o takich wydarzeniach w świecie. Nie wiem, na czym to polega, na mentalności, kulturze? Pewnie i u nas zdarzają się fajne inicjatywy, chociaż osobiście nie miałam szczęścia uczestniczyć w takiej fieście. Nasze festyny, chociaż nazwę zapożyczyły chyba od fiesty właśnie, są raczej żałosne. Kojarzą mi się z kurzem ubitej ziemi na jakimś boisku, smrodem dymu z grilla, ze straganami z chińską tandetą i kiepską muzyką na pełny regulator. O alkoholu nie mówię, ani o pieskach. A już o dziadkach u nas nikt nie myśli w kategoriach zrobienia im przyjemności - w sensie takim ogólnospołecznym. Dziadkowie przeważnie siedzą w domu, ale to szersza kwestia.
    Pewnie tęsknisz za wenezuelskimi przyjaciółkami - wyobrażam sobie, że bez kochanych i życzliwych ludzi wokół ciężko byłoby żyć, a już na drugim końcu świata na pewno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autentyczne koguty!!! moja corka mieszka poza wielkim Porto..w Maia, i w otoczeniu sa jeszcze domki dawnej wioski, a w nich wszystko co z wioska sie wiaze...w Caracas mieszkam a tez mam koguty wokol..w ogole masz szczescie do kogutowych pien, bo w Andach oczywiscie tez...nawet w Warszawie mieszkam na obrzezach Kabat i tez mozna sie kogutow dosluchac,
      Jezeli chodzi o feste da familia..tez sie zadziwilam, skomentowalam to mojemu zieciowi, Portugalczykowi (ale urodzil sie w Wenezueli), w olbrzymim parku bylo tysiace rodzin, sprzedawano takze piwo, nie widzialam ani jednego pijanego, ani jednej butelki w trawie, panowal niesamoiwity klimat rodzinnego pikniku..musze zrobic post na ten temat.Z kolezankami wenezuelskimi jestem w codziennym praktycznie kontakcie...skype, WhatsApp etc...mialam szczescie do srodowiska, w ktore trafilam w tym kraju...

      Usuń
    2. Wiesz, Grażyna, masz chyba bardzo barwne życie, a ja, jak jakaś harpia rzucam się na egzotykę, którą nam serwujesz. Na ten przykład zaintrygowały mnie wiejskie domki w Maia i aż nie mam śmiałości prosić o fotki. Ale gdyby, przypadkiem mgła opadła i z balkonu coś się dało zoomem przyciągnąć, albo innym obiektywem... Albo może Ząbkująca zażąda spaceru i zachce zobaczyć koguta?

      Usuń
    3. Wczoraj rano, wyszlysmy z corka na poranne niby szybkie chodzenie, w celu zdrowia oczywiscie, pchajac wozek z Zabkujaca...reszta spala jeszcze, no i natknelam sie na kury i koguty, zrobilam zdjecie, a jakze, moze nie takie piekne ale dokumentujace ich obecnosc w poblizu...jakby przeczuwajac , ze chcialabys zobaczyc takie obrazki z Maia.

      Usuń
    4. Grażyna, uprzedzasz moje myśli:)))

      Usuń
  25. To jest niesamowity skarb taka grupa przyjaciół, mój mąż ma takich trzech kumpli od dzieciństwa. Trzymają się razem lepiej niż niejedno rodzeństwo.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ewka, więzy krwi niestety, często niczego nie gwarantują. Znam przypadki, i to niemało, niestety, gdzie rodzeństwo nie dość, że nie ma kontaktu, o więzi nie wspominając, to żre się na noże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo się latami nie odzywa, a po śmierci rodziców kłoci o spadek;)

      Usuń
    2. Takie historyje, Krecie, to prawie na porządku dziennym!

      Usuń
    3. W mojej rodzinie-standart.

      Usuń
  27. Przyjaźń, to wielkie słowo tzn ci co potrafią się przyjaźnić potrafią zaufać być razem i ...nie mają ego. Zgubili gdzieś na swojej Drodze Życia ja, moje, dla mnie, o mnie.
    To wielkie.
    Pogodnego niedzielnego dnia kurki. Zamyśliłam się nad tą przyjaźnią. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, nie, Elka, ego jest, musi być, bez ego ni ma nas. Rzecz w tym, żeby nie dać mu się zdominować:)

      Usuń
  28. No, ja też mam przyjaciółki aż dwie. Obie ze studenckich czasów, ale u mnie tak jak u Miki, każda z nich z innego kręgu znajomych i znają się przeze mnie. Jak jestem w Krakowie to spotkania zawsze są w moim programie ale z każda z osobna. Podobno trudno się ze mną zaprzyjaźnić było, okropnie nieufna jestem ale jak już to ponoć jestem chodzącą lojalnością, tak jak sresztą wszystkie skorpiony (a w naszej małej rodzinie to aż pięć tych jadowitych, sympatycznych padalców).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Padalec by się obraził, jakbyś go skorpionem nazwała:))) Z nieufnością to chyba jest coś na rzeczy:)))

      Usuń
    2. Mika a wizytę z Zielonej Gory mialas?

      Usuń
    3. Nie, K się rozmyślił, bo ciągle leje w górach.

      Usuń
    4. P.S. Znowu się rozmyślił i przyjedzie jutro:))

      Usuń
  29. Tu we Francji,, mamy swoje forum, ktore troche sie popsulo, ale power babski nadal ma. Spotykamy sie w realu, czasem jest fajnie, czasem nie. Sposrod tego forumowego grona wyroslo kilka trwalych, pieknych przyjazni. Wazne, ze sobie pomagamy w potrzebie. I to bardzo konkretnie.

    Moja przyjaciolka, siostra z wyboru mieszka niestety dalekooo, bo w Warszawie. Ale nawet, gdy sie dlugo nie widzimy, to nic nie zmienia. Kocham te moja Anie. A poznalysmy sie w parku, pchajac wozki z naszymi coreczkami-rowiesniczkami:) To bylo pierwsze dziecko Anii, a tymczasem dochowala sie czworki. Jesli chcecie to podesle Wam fote:) Wszystkie dzieciaki sie pozaprzyjaznialy miedzy soba, nawet najmlodszy Ignas jest dorym kumplem mojej corki;) Wzruszam sie , gdy o nich mysle. I tesknie za ta czereda , ogromnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia, dawaj fotki, pewnie!

      Usuń
    2. Ale fajnie, rodzina przybrana czasem lepsza:)) Oczywiście pod żadnym względem nie dotyczy to mojej rodziny, żeby sobie ktoś czegoś nie pomyślał!!!

      Usuń
    3. Mika, Twoja Rodzina, którą częściowo poznałam, jest jak opoka.

      Usuń
    4. Mika ma wspaniałych przodków, takie geny nie mogły pójśc na marne:)

      Usuń
    5. Kalipso, przodków ma fajnych i potomków onych też!

      Usuń
    6. Dzięki dziewczyny, przekażę rodzinie:))))

      Usuń
  30. Jeżu, ja jak zwykle opóźniona....:)))
    Nie mam babów żadnych kamratnych in situ :(
    Chciało by się,ale może z wiekiem mi przybędzie? Wraz z wałkami, cellulleum i inszymi tam?
    Idzie do nas chmura, ciemna i bura. Chyba wiozą wodę.
    Prognozy na dwa dni podają opad ponadskalowy. Szykuję piwnicę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybędzie, Tupaja, przybędzie... Mnie w każdym razie zdecydowanie z wiekiem przybyło - wszystkiego! - wagi, siwych włosów, ale i dystansu oraz przyjaciół też!
      U mnie też ma lać cały tydzień:((( Dzisiaj już jedna burza z ulewą przeleciała, ciekawe co dalej...

      Usuń
    2. Mikuś, u Ciebie to ino leje i leje od miesiąca. A do nas Hanowa susza się przywlekła. Z temeraturami piekarnikowymi. Chiba zdechnę z tego goronca .
      Tupajko, goń chmurę na wschód !

      Usuń
    3. Ewa, u nasz także samo... już nic nie mówię, bo ile można? Ale oddychać nie ma czym:(

      Usuń
    4. O masz, a myślałam, że u Ciebie już znormalniało do umiarkowanego klimatu. Pies z kotem leżą na terakocie na namoczonych ręcznikach. Chyba sama z nimi zalegnę obok.

      Usuń
    5. U nas burza wlasnie przemkla, niech idzie do was!

      Usuń
    6. Ewa, nic nie znormalniało. A zlegnij sobie, co Ci tam! Moje zalegają w sieni, przy otwartych drzwiach do piwnicy i nie chcą wychodzić na siku.

      Usuń
  31. Tupajka, przybędzie, spoko. Babów i tych innych ingrediencji też. W przyjaciół wszak obrasta się latami, a Tyś młoda koza. Na razie masz nas - ośmielam się suponować.
    W piwnicy zrób rezerwat robali chronionych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aksolotle. Lubią ciemno i mokro. I są takie milutkie.

      Usuń
    2. Hanuś, wprost przeciwnie ! Wyguglaj. Mię się nie podobajom. Ani wcześniej, ani później. Brrrr

      Usuń
    3. Ewa, toż śliczne są! Takie piękne rybeczki z kryzą wokół szyi! Tupajka zrobi szybkę do piwnicy (albo szybkę w suficie) i wycieczki będzie przyjmować. Odpłatnie, rzecz jasna!

      Usuń
    4. A widziałaś, co z nich wyrasta. Ja jakoś obrzydliwa jestem do takich stworów. Z niepuchatych, to lubię tylko takie
      https://www.google.pl/search?q=sfinks+kot&client=opera&hs=BiQ&channel=suggest&tbm=isch&imgil=J3ORsE0kXpykeM%253A%253Bhttps%253A%252F%252Fencrypted-tbn1.gstatic.com%252Fimages%253Fq%253Dtbn%253AANd9GcQz7aA8AmxodsCj97YH9sEeakud-_sw9qSB-d8V87tAjtJSJmCK%253B250%253B167%253BouTZFNvmTyLuNM%253Bhttp%25253A%25252F%25252Fwww.koty.org.pl%25252Frasykotow%25252F34%25252Copis-rasy-Sfinks.htm&source=iu&usg=__4P0CFMZWNtWgiR2PdH71NmVBIS0%3D&sa=X&ei=_ATVU92wLrGM4gTljIHgAw&ved=0CCkQ9QEwAw&biw=1572&bih=928#facrc=_&imgdii=_&imgrc=J3ORsE0kXpykeM%253A%3BouTZFNvmTyLuNM%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.koty.org.pl%252Fzdjecia%252Frasy%252Fkot_sfinks.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.koty.org.pl%252Frasykotow%252F34%252Copis-rasy-Sfinks.htm%3B250%3B167

      Usuń
    5. Ewa, trudne je nazwać ładnymi... Wyglądają jak starcy:)

      Usuń
    6. Na żywo nie. Tylko na zdjęciach tak trochę niektóre majo dużo zmarszczek na skórze. Moja znajoma ma dwa czekoladowe. Są przecudne. A jakie charaktery mają fajne :) A jakie są aksamitne i mięciutkie i przytulaśne !

      Usuń
    7. nno czegoś mi mało kicie przypominają...

      Usuń
  32. "Dzieffczyny"! Ja, Was podgladam tak od czasu do czasu i widze , ze Wy LASKI jestescie niemozebne!
    Tyle w Was energii i sily - i to jest super!
    Wiec wpraszam sie do Waszego Kurnika - swiat jest taki duzy , a jednoczesnie bardzo maly, widze u Was duzo znajomych osob ze swiata blogowego, ja nadaje z USA.

    Czy moge sie wprosic?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ataner, pytanie Twoje jest zbędne! Oczywiście, zasiadaj w Kurniku i zwiększaj naszą moc!

      Usuń
    2. Dzieki:) Moja moc zza oceanu jest z Wami!

      Usuń
    3. Kurnik robi się światowy. Kasia Alzacka, Grażyna Wenezuelska, Orszulka Angielska, Ataner Amerykańska, Pantera Niemiecka...

      Usuń
    4. Ataner, z różnicą czasu dasz radę???

      Usuń
    5. Noooooo:)))) Miedzynarodowy Kurnik, a my wszystkie takie polskie:)
      Jasne, ze dam rade u Was 4PM , a u mnie wczesny poranek 9AM raniutko, dopiero oczy przecieram.

      Usuń
    6. A, to korzystnie nad wyraz! Gorzej będzie w okolicach naszej północy. Ty się rozkręcisz, a my pośniemy. Ale zawsze na posterunku jest Kalipso. Ona mało śpi, albo nawet wcale. Tak podejrzewam.

      Usuń
    7. U Was polnoc, a u mnie bedzie wczesny poranek i jak przystoi na kurke bede czujna :)
      A tak w ogole to nocny marek jezdem, dam rade!

      Usuń
    8. A, zapomniałabym! Jeszcze Opakowana przecież Angielska dwojga imion Krysia jest!

      Usuń
    9. Milo mi, ze moge dolaczyc do Waszego grona)

      Usuń
    10. no wlasnie mialam smarkac w rekaw.....

      Usuń
    11. Smarkaj w rekaw, a jak rekaw bedzie za krotki, to sluze chusteczka:)
      Dziewczyny! Zobaczcie jaki swiat jest maly, a internet daje takkkkkie mozliwossci o ktorych nie snili "fizjolodzy" :))))))))

      Usuń
    12. Ataner, FILOLODZY chyba?
      Opakowana, smarkaj "na listonosza", będzie ekonomiczniej.

      Usuń
    13. Jasne, ze FILOLODZY :))))))

      Usuń
    14. a jak to jest na listonosza...czy NA listonosza???

      Usuń
    15. Opakowana, jak kulanko ?

      Usuń
    16. Opakowana, na listonosza nie smarkasz, bukbroń. Zatykasz jedną nosową dziurkę i dmuchasz drugą na odległość. A potem odwrotnie.
      Właśnie, jak kulanko?

      Usuń
    17. Chyba jednemu facetu z mego osiedla sprzedałaś Hana przepis smarkowy. Właśnie w ten sposób strzela flukami, idąc po chodniku. Niedajmubuk, żeby we mnie trafił. Kiedyś chyba nie strzymam, i mu cóś zrobię.

      Usuń
    18. Kasia, na listonosza?

      Usuń
    19. tak ogolnie to ja smarkalam w rekaw, bo czulam sie zap-pom-nia-na, hrehrehre. a dlaczego to sie nazywa na listonosza - nasz jest nizwykle kurturarnym egzemplarzem, ja bym raczej powiedziala - na pilkarza...c[o pokazuja jakiegos na meczu z bliska ten smarka wlasnie tak.....znajac mnie, jakbym sprobowala to bym sie - sie obsmarkala, to mze lepi nie.

      Kulanko jak bolalo tak boli, wyczekuje dzdzu czyli 11 sierpnia, na kiedy jestem zapisana do ortopedy kulankowego. zaskocze go DVDim z rezonansu, niech ma i niech cos zrobi!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      za troske raczki(nie te ze szczypcamy ino te z palcyma) caluje, pod kolanka sciskam i sie juz nie podnosze z pozycji niewygodnej

      Usuń
    20. Od smarkających tylko gorsi są plujący...fuj... Kiedyś taki wstrętny dziad, jak charknął i plunął to akurat KOBICIE NA TYŁ PŁASZCZA I ONA TAK Z TYM WĘDROWAŁA. Ale to faceci tylko tak robią i taka jedna, nieznośna, stara baba z mojego osiedla, jak lezie podwórkiem to słyszę ją w mieszkaniu po tym charkaniu i pluciu....fujjjjjjj, obrzydlistwo.

      Usuń
    21. Ohydztwo! Straszne, jak to sobie wyobrazilam to prawie sie porzgalam, fuuujjjjjjjj

      Usuń
    22. Mnemo, ale gornikom moze bys wybaczyla? Bo kiedys zapytalam, takiego, po co tak charkac, jak sie ludzie na ulicy, po tym nomalnie slizgaja. To mi odpoweidzial mniej wiecej tak: dziolcha, jakbys zjechala pod ziemia, na wiela godzin, potym dychala ino pylym, to bys nie charkala?
      No pywni bym charkala;)

      Usuń
    23. Omamuniu, alem dyskurs wywołała! Na listonosza, bo ręce ma zajęte listymi. Chyba.

      Usuń
    24. No dobra, ale dlaczego przy ludziach? Dyskretnie nie można??? A strzykanie przez zęby takich młodych, łysych??? Hana nic, co ludzkie nie jest nam obce!!!!

      Usuń
    25. Ja pamiętam spluwaczki w przychodni zdrowia ;)

      Usuń
    26. Wszędzie były! W urzędach też!

      Usuń
    27. Mnemo, obce nie, ale łobrzedliwe. I pluć nie dość, że przy ludziach, to jeszcze NA ludzi! Ty już nazad?

      Usuń
    28. Opakowana, Ciebie zapomnieć??? Nie ma takiej możliwości!

      Usuń
    29. No jasny piorun tak się rozpisały pod Ataner, że się dopchać nie mogę, żeby kobitę przywitać jak należy!!! Ataner, jako vice-kura witam radośnie i cieszę się, że nam się kurnik rozrasta tak międzynarodowo!!

      Usuń
  33. U mnie też była nas szóstka bab. Od średniej szkoły trzy, i trzy od podstawówki. Była, bo się porozłaziło lekko. Spotykamy się czasem. Teraz jakby coraz rzadziej. Z jedną, to od drugiej klasy podstawówki jesteśmy blisko. I też nawet, jak się długo nie widzimy, to jest tak, jakbyśmy wczoraj się widziały.
    A z przyjaźniami z facetami, to jest jednak dziwnie. Całe życie myślałam, że jeden taki jest moim przyjacielem, a wydało się niedawno, że byłam jego pierwszą miłością. I od tego czasu, jak mi o trym powiedział, jakoś mi nieswojo. Chyba jednak taka czysta przyjaźń między babom a chłopem nie jest możliwa. A myślaam, że jest. I zawsze oponentom pokazywałam nasz przykład. Baby som jednak mondrzejsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bloger glodny dzis bardzo zre komEnty na potegie;)
      Ewa, pisalam, ze mam podobny dylemat dotyczacy przyjazni damkso-meskiej. I ze juz wieszcz na tym dumal;)

      Usuń
    2. Ni ma Dziefczynki, ni ma! Z damko męskich to są tylko, te, no, dzieci!

      Usuń
    3. Hana! Masz racje, Przyjazn z facetem jest zawsze podszyta watkiem erotycznym. Mowi sie, ze nie, Ale to guzik prawda.

      Usuń
    4. Jak się jest starą, grubą i brzydką, to można ;)

      Usuń
    5. He, he, Rucianka, można, tylko po co?

      Usuń
    6. A to już zupełnie inne pytanie :)

      Usuń
  34. Stara kura jestem, a moj kolega przyjaciel z lat szkolnych do tej pory utwierdza mnie w przekonaniu, ze laczy nas "tylko" wielka przyjazn z lat szkolnych ( a kochal mnie na tzw. zaboj!)
    Teraz to sie nawet jakos nazywa , przesladowanie, czy cusss!

    OdpowiedzUsuń
  35. Stalking! Jak na zabój, to stalking!

    OdpowiedzUsuń
  36. Stalking to dość specyficzne oblicze miłości:)))

    OdpowiedzUsuń
  37. Hana! Jeszcze raz wielkie dzieki za mile przyjecie. Ide sniadanie uwazyc dla moich chlopch, jak nic bedzie jajecznica ze swiezych jajeczek - milego dzinka Wam zycze:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Dzięki Ataner, u nas dzionek powolutku zmierza ku wieczorkowi.

    OdpowiedzUsuń
  39. Ooooo, deja?;)) Jeszcze jest moj Wu;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Jak to co zobaczyli, fotografa, który kazał mówić marmelada !
    Kasia druga z prawej - blądynka zez włosem za ucho. Córka Kasi też blądynka z włosem do pasa.
    No i jak, zgadłam ?
    A któren to WU ? Z wonsem bez brody ?

    OdpowiedzUsuń
  41. Mnie się wydaje, za ta dziewczynka w koszuli w kratkę z ciemnymi włosami jest córeczką tego szczupłego pana z wąsami. Kasia to pewno blondynka w niebieskiej bluzce z jasnymi długimi właosami jej córcia, a WU to ten brodaty i rozczulajacym uśmiechem.
    Reszty dopasować nie umiem. To, jak mi poszło?

    OdpowiedzUsuń