O tajemniczym znalezisku wspominałam w komentarzach pod poprzednim postem, przyszła więc pora na ujawnienie tajemnicy.
Znalezisko wygląda tak:
Tu trochę widać literki:
A wstanie rozłożonym tak:
Ciekawam, czy ktoś by zgadł, co to, ale musiałabym robić osobno zgadywankę a osobno następny post, więc już nie będę was trzymać w niepewności.
Znalezisko zostało odkryte w piątek po południu, zupełnym przypadkiem oczywiście. Sąsiad, który instalował mi tv, wyszedł na podwórko na papierosa. Siedzieliśmy i gadali, aż zauważyłam, że na skutek ulew i burz w dużej donicy woda stoi po wręby. Sąsiad uczynnie wodę wylał i zaczął szukać czegoś do przepchania dziurek w spodzie, które się zapchały. Pod ręką był otwierany taboret, do którego się wpychało różne szpeje i między innymi było tam tajemnicze pudełeczko blaszane, mocno zardzewiałe, wielkości papierośnicy, ale grubsze. "A co ty tu masz za historyczne pudełeczko?" spytał sąsiad z zainteresowaniem. Mocno się zdziwiłam, bo jako żywo nie pamiętałam, żeby tam coś takiego było. Oczyściliśmy toto pobieżnie z rdzy, po czym ukazały się litery i napisy w języku niemieckim. Największymi literami było napisane nazwisko producenta i miasto - Erich Schumm, Stuttgart oraz informacja: Tablettenauflage. Na górnej pokrywie: Esbit KOCHER... Tak, tak, drogie panie, był to przenośny składany kocher na paliwo w tabletkach! Tu jest link , gdzie można zobaczyć jak to wyglądało w dobrym stanie:
http://xn--80aaxgqbdi.xn--p1ai/publ/1-1-0-142
Co istotne, urządzonko to było na wyposażeniu wojsk niemieckich podczas II wojny światowej. Można było na tym zagotować np wodę na herbatę albo podgrzać konserwę. Bardzo użyteczne w swojej niesłychanej prostocie, przecież to trzy kawałki blachy połączone w odpowiedni sposób ze sobą.
Pogrzebałam trochę po internecie i okazało się, że kocher był produkowany w Stuttgarcie od 1933 do 1943 roku, kiedy to fabryka pana Schumma została zbombardowana. Schumm ma do dzisiaj swoją ulicę w Stuttgarcie:))
Tu znalazłam bloga jakiegoś fana niemieckiego wyposażenia wojskowego (po japońsku albo chińsku??), ale chodzi mi o reklamy tego urządzenia i demonstrację, jak było używane. Trzeba zjechać sporo w dół strony:
http://gerhard03.blog61.fc2.com/blog-date-201212.html
Nigdy bym nie przypuszczała, że po tylu latach i tylu remontach można u mnie w domu jeszcze znaleźć coś tajemniczego... Zastanawiam się jak to do nas trafiło. Najbardziej realne wydaje mi się wyjaśnienie, że jakiś żołnierz mógł to dać babci w sklepie, niedaleko od naszego domu była niemiecka jednostka wojskowa.
Może przeszukajcie swoje strychy i komórki?? Kto wie, jakie tajemnice jeszcze kryją????
No, nareszcie, o mało się nie rozpękłam z ciekawości.
OdpowiedzUsuńCzy to znaczy, że do taboretu nikt nie zaglądał od wojny?
Po co żołnierz dałby Babci takie cuś?
Zaglądał, oczywiście, tylko nie zwracał uwagi, że coś się tam pęta... Nie wiem po co, może nie miał czym zapłacić:)) Nie widzę żadnego innego wyjaśnienia skąd by się to miało wziąć?
OdpowiedzUsuńMoże ktoś po prostu znalazł i schował nie wiedząc, co to?
OdpowiedzUsuńMogło być i tak, żadnej hipotezy i tak już się nie sprawdzi:))
UsuńWiesz co, Mika? Trochę się boję, że kiedy wlezę wreszcie na Twój strych, to znajdę tam skrzynkę granatów i parę karabinów zamelinowanych pod podłogą. Twoja Babcia wszak była zapobiegliwa.
OdpowiedzUsuńNigdy nic nie wiadomo...
UsuńMikuś, jaka Hana znajdzie granaty, to dasz mi ze trzy ? Będzie jak znalazł na moczymordy chlejące nocyma pod oknami. Jak będę miala, to se ciepnę co jakiś czas jeden przez okienko. I się trochę przerzedzi.
UsuńTak jest, Ewa! Sprawiedliwość musi być po naszej stronie!
UsuńZ radością się podzielę:)
UsuńEwa, dawaj do Z. razem tam wleziemy. Na ten strych.
UsuńI jakiegoś zasuszonego Hansa :))))
UsuńTupaja, właśnie dlatego we dwie raźniej.
Usuń:))) Hanuś, a jak Ci powiem, że chciałam właśnie to napisać, że przyjadę do Z. i razem wleziemy na Mikowy strych. to uwierzysz ?
UsuńEwa, pewnie. Kury tak majo.
UsuńTo jest kurza intuicja.
UsuńO to, to, to, to!!!
UsuńJA też chętnie bym się dołączyła:)
UsuńMika, przenosimy Kurnik do Zakopanego. Cieszysz się?
UsuńJeszcze jak!! Kurnik na Wyjeździe!
UsuńMikaaaaa, Mika ja też chcem do Zakopanego :))))
UsuńNo i wraca jak bumerang sprawa taboru:)))
UsuńKurzy zlot trzeba zrobić!!! I powiem wam, że to jest całkiem realny pomysł... Jakby tak we wrześniu, co wy na to??? Jakiś weekend? Przemyślcie sprawę!!!
UsuńAle gdzie? Gdzie???
UsuńNie ważne gdzie:) Ważne z kim:) Ja proszę po 10 września:)
UsuńNo, trochę jednak ważne, gdzie.
UsuńNo jak gdzie? W Z przecież!!! Znajdę wam jakieś niedrogie lokum , Hana u mnie (bo więcej się nie zmieści, niestety:(( i szalejemy!
UsuńO to to świetny pomysł ,wrzesień może być . Jak bym znała wcześniej datę to by mi bratanica tani bilet wyczaiła :))
UsuńMarija zgarnę Cię po drodze, bo i tak przez Wrocek pojadę, jakby co!
UsuńTo rozumiem, że jesteśmy umówione??:))))
UsuńTo rozumiem, że jesteśmy umówione??:)))
UsuńPrawie, chyba...
Usuńnie no cholera, na granaty sie nie zalapie.....ale kiedys zlotu sie doczekam!!
Usuńpees. zasuszonego Hansa moge nie ogladac...
Darujemy ci:))
UsuńBardzo żałuję że nie mam strychu, gdyby znalazła się w posiadaniu strychu zawzięcie bym kopała na takowym w nadziei :). Natomiast bywałam na strychach u dziadków u ciotków a razu pewnego z pewnym wiejskim domu u koleżanki odkryłam "Lillę Wenedę" i się trochę zdziwiłam bo na wsiach u wiejskich gospodyń książkę taką, stareńką zresztą mocno, (uwielbiam stare książki) znaleźć trudno jest, no chyba że w piecu jako podpałkę. Ale się później dowiedziałam że mama koleżanki, córka dziedzica, wyszła za mąż za chłopa :). Więc Weneda usprawiedliwiona. U ciotki na starym pięknym strychu grzebiąc, odkryłam mnóstwo pięknych starych książek, które nie miały możliwości zagościć w domu, za mały metraż.
OdpowiedzUsuńAle miało być o odkryciach strychowych, najbardziej lubię na rynkach albo w sklepach ze starociami grzebać. Wygrzebaliśmy tam żelazko z duszą i inne fajne rzeczy, to wszystko z powodu braku strychu. :)
Elka, my tu chyba szfystkie szurnięte na tym punkcie!
UsuńElka i co z tymi książkami się stało?
UsuńCiotka czytająca była i jedna z jej córek bliska memu sercu najbardziej, z czwórki rodzeństwa. Ciotka czasu miała mało, bo gospodarstwo i dzieci czworo ale gazety prenumerowała, radio mieli takie na baterie? bo w tych łąkach gdzie mieszkali długo prądu nie mieli. Takie wielki się świeciły lampy w tym radiu śmieszne takie duże. :) Dziś zapewne wielki rarytas takie radio. :)
UsuńI fajnie Hano że we właściwe dla mnie miejsce na tej grzędzie trafiłam. :)
a mnei prawdziwy patefon przelecial kolo nosa, ze strychu w Ciechocinku - co lato jezdzilam do chrzestnego ojca = przyjaciela jeszcze ze szkoly mojego Taty. No i jednego lata zatarlam lapy na patefo, na drugi rok sladu po domu nie bylo ino bloki budowali, ludzi z domu przesiedlili do Bydgoszczy a chalupe z zostawionymi gratami zrownali z gleba...nigdy nie darowalam Tacie, ze mnie poprzedniego lata nie wspieral patefonowo bardziej...a w naszym domu na strychu (3 mieszkania, strych jeden) byla kuchnia na wegiel i w tej kuchni i na kuchni staly cuda...nalezace do rodziny na 1 peitrze - oba spiewaly w uoperze i tam byly jakies takie klamoty operowe...i tez za mojej nieobecnosci jakos skasowali kuchnie i wszystko co bylo w niej i na niej...glownie zdaje sie kosze po kwiatach, takich co sie daje primadonnom.
UsuńOesu, łonczę się z Tobą w bólu:(
UsuńCzegoś nie brała tego patefona od razu???????
Usuńbo z Ciechocinka do Wroclawia naonczas bylo 3 dni jechac i konie zmieniac 4 razy, Tato odmowil targania dodatkowych, niewymiarowych maneli...hrabia jeden!
UsuńMam patefon i komplet starych płyt i to działa! Patefon dostałam od koleżanki, bo jej gracił, dzięki Bogu.
UsuńU nas na strychach od dawna już niczego nie ma, a szkoda. Poszperałabym.
OdpowiedzUsuńA wiesz Miko, że takie kocher produkuje się do dziś, np. przez niemiecką firmę Mil-Tec® . Tak samo i dziś wygląda rozkładany kocher wzór NATO.
Tuś mnie zaskoczyła, czyżby NATO od Niemców wzór zaczerpnęło??
UsuńCzy odwrotnie?
UsuńNawet nie wiedziałaam,że takie coś istniało, jak przenośne paliwo w tabletkach. Niestety nasze rodzinne strychy juz oczyszczone na amen, dość dawno temu i to w bardzo barbarzyński sposób, w ogień, albo na złom, na tutejsze raczej nie ma szansy wejść,jakoś nie umiem poprosić o taką możliwość. A jest tu raka stara szkoła 100 letnia, ciekawi mnie bardzo, co tam może być.......
OdpowiedzUsuńUwielbiam buszowanie po starych domach......
Na takim strychu to ja dostaję kręćka i łapy mi się częsom!
UsuńA powiem ci Mnemo, że jeszcze w czasach szkolnych miałam taki kocherek mały, innego kształtu oczywiście, ale też na paliwo tylko nie w tabletkach tylko takie wałeczki to były. Białe.
UsuńW życiu takiego ustrojstwa nie widziałam......ale to wygodne, bo mało miejsca zajmuje...
UsuńI mógł taki żołnierz sobie w kieszeni nosić.
UsuńA jakby do niego szczelali, to zawsze mogą trafić w to właśnie, jak w kamizelkę kuloodporną.
UsuńNo, też nie wiedziałam, że takie ustrojstwo istniało. A strychów nie posiadam. A też bym se pobuszowala :)
OdpowiedzUsuńMika, skopiuj te zdjęcia i reklamy- cudne są!!!
OdpowiedzUsuńZazdraszczam strychu, piwnic i takiego znaleziska :)
Viki, reklamy urzekają wdziękiem i radością - ci przeszczęśliwi żołnierze, zwłaszcza ten dezynfekujący w kocherze strzykawki! Omatulu!!!
UsuńChciałam, ale się trochę bojam, żeby mnie jakiś japoński neonazista nie ścigał...
UsuńCiekawe znalezisko Miko Ci się trafiło , dla potomnych będzie jak znalazł, w czasie wojny na moim podwórku niemieccy żołnierze mieli kuchnię polową ... za niedługo będziemy zrywać betony z podwórka, kto wie co się znajdzie ....granat już zaliczyliśmy, monetę również, bomba ponoć w ogrodzie też leżakuje ...strach kopać :)
OdpowiedzUsuńUściski ślę :)
Koniecznie zrób o tym post.
UsuńAnka ma rację, koniecznie napisz!!! Ostrożnie ten beton zrywajcie...
UsuńZobaczymy czy znów, nie zaszalejemy i będziemy wzywać saperów, do granatu po dwóch dniach przyjechali ....to są uroki starych domostw ..fajne :)
UsuńIlona, ja tam schodzę do piwnicy na paluszkach - kto wie, kto tam jeszcze zalega po kątach?
UsuńHana - wez pogrzebacz i idz smialo!! u nas grasuja tacy, co "oczyszczaja" domy posmiertne albo jak babcia-dziadek do domu wesolej jesieni (i zimy) zycia ida a rodzinie nie chce sie likwidowac chalupy systematycznie..ciekawe co tacy od czystki wyrzucaja...chyba do takich dolacze.....
UsuńJa z Tobom!
UsuńW życiu nie miałam pojęcia a takim przedmiocie. Mój mąż ma hopla na punkcie takich znalezisk, nawet wykrywacz metali chce kupować.
OdpowiedzUsuńTeż nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje, dopóki nie znalazłam. Koniecznie obejrzyjcie te reklamy z linków!!!
UsuńMatko, Ilona, a jeśli pod betonem kocioł wojennej grochówki? Też może pierdyknąć!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy kocioł ...zobaczymy :) ale komeyja była na placu Niemcy a na strychu Anglicy się ukrywali ...babcia mówi że nie wiem jak to napisać ...udawali że nic nie wiedzą ....a potem byli Rosjanie ...cyrk ..na kółkach :)
UsuńIlona, normalnie jak w moim ulubionym serialu "Alo, alo"!
Usuń"Allo, allo" chiba.
UsuńNo Hanuś ....podziwiałam zawsze odporność na stresowe sytuacje moją prababcię ....jakby na mnie trafiło to z wrażeń już bym dawno osiwiała, zwłaszcza że koniec końców....najmłodszy syn prababci , wtedy 18 letni, trafił potem do Oświęcimia i tam zginął ...
UsuńWiesz Ilona, kiedy słyszę/czytam takie historię, to po raz kolejny dziękuję losowi, że przyszło nam żyć w czasie bez wojny. Tfu! Odpukać!
UsuńTo się wam historia po podwórku przewalała...
UsuńDokładnie ...
UsuńJa nawet nie mam najmniejszej szansy znalezc czegokolwiek na strychu. Do tego trzeba miec dom od pokolen, a ja nigdy domu nie mialam. :(
OdpowiedzUsuńTo jest przykre... Zostają ci targi staroci, ale to już, kurna, nie to. Albo jakieś zapadłe wsie...
UsuńMika, wieśniacy już dawno się połapali o co cho, zwłaszcza w okolicach Czacza.
UsuńTam to na pewno...
UsuńMika zachecilas mnie do wyprawy na moj strych :)
OdpowiedzUsuńPojde tam na pewno gdy bede juz w Polsce :)
Gratuluje Ci tak historycznego znaleziska. I zycze nastepnych :)
Cieszę się, że cię zainspirowałam, obadaj strych koniecznie!
UsuńOrszulka, to Ty jeszcze tam nie byłaś? Wiesz, może jednak śmignę do Ciebie, zanim tam wleziesz:)
OdpowiedzUsuńBylam ostatnio ale stado kun mnie przepedzilo :)
UsuńSmigaj, smigaj :) Przywitasz mnie chlebem i sola :) I woda :)
Orszulka, kunów się boisz? Rozniosą Ci dom, one potrafią! Kurna, to teraz nie wiem, jak się zorganizować. Dwa strychy do obskoczenia dość odległe od siebie:(
UsuńMusisz to jakoś rozplanować, przypominam, że byłam pierfsza!!!
UsuńBaaaardzo żałuję, że nie mam strychu ani komórki...
OdpowiedzUsuńAnia, to jakiś cudzy spenetruj...
UsuńAniuM, ale może u Taty jest?
OdpowiedzUsuńNie ma. Tata mieszka w bloku. Trochę skarbów znajdowało się po prostu w ziemi w ogrodzie - cynowy żołnierzyk, srebrna łycha z monogramami...
UsuńBabcia Lisa z małym tatą wprowadzili się po wojnie do czegoś w rodzaju czworaków - cześć strychowa była tam zamieszkana.
Czasem wdrapywałam się na wieżę kościelną - aby odcyfrowywać napisy na dzwonie, albo zaglądałam na strych pałacu. Ale to nie było moje miejsce, więc jakoś nie szukałam skarbów...
Aż się wzruszyłam. W moim domu rodzinnym znalazłam takie ustrojstwo, starą karbidówkę, lampę naftową i metalowe pudełko. Przygotowałam to wszystko do zabrania (zaraz nie mogłam) złodziej się włamał i ukradł. Do dzisiaj sobie pluję w brodę, że nie zabrałam zaraz. Uratowałam stare "Bluszcze" z wzorami haftów. Ukradli też wtedy zabytkowe lustro.
OdpowiedzUsuńA takich rzeczy starych i pięknych było tak niewiele, przepadły.
O matko, ale pech!! Co za złodziej, znawca jakiś, kurczę! Dobrze, że choć te Bluszcze zostały. I lustra szkoda...
Usuńmam nadzieje, ze zlodziej parchami obrosl i wszy go przezarly i zaropialy mu rany po ukaszeniu przez ose. i grzyb mu miedzy palcami u nog TAAAKI wyrosl!
UsuńI to szfystko obejrzał sobie w tym lustrze. I ono dodatkowo mu te parchy zdeformowało.
Usuńraczej jego zdeformowalo. permanentnie. Ha!
UsuńAniuM, w ziemi to znajduję tutaj wyłącznie śmieci zakopywane chyba od pokoleń. Wszystko, co nie dało się spalić. Ale na strychu znalazła starą, drewnianą deskę do prasowania i kredens. Dała się uratować góra (robi za sypialnianą, podręczną biblioteczkę), dół rozpadł się pod dotykiem.
OdpowiedzUsuńU mnie też nici. Jakieś ze dwie stare butelki a tak to ostatnio znalazłam stare ponczochy w ziemi...
OdpowiedzUsuńWolałam nie kopać głębiej....
Trochi ryzykowne...
Usuńponczochy luzem czy w opakowaniu? bo jak w opakowaniu to chyba sobie nieboszczka na potem-potem nie odkladala wyjsciowej pary?
UsuńDo trumny se odłożyła. I się zmarnowali.
Usuńa chaliera, jakby kopac glebiej to moze i torebusia na prochi by sie znalazla....
UsuńAaaaaa, zaraz sie posikam!
UsuńHana - wyraznie torebusia na siki by Ci sie przydala.....
UsuńTupaja, jeśli butów nie było, to spoko. Można kopać.
OdpowiedzUsuńU mnie same skarby - ale nie znalazłam upragnionych browninga i radiostacji - wciąż szukam;)
OdpowiedzUsuńA jakie skarby u ciebie???
UsuńGoń Krecie tego króliczka, goń!
UsuńTrzeba cały teren przekopać:-)
OdpowiedzUsuńBy się pewnie przydało:)
UsuńJa tam trochę pokopałam, ale nic... tylko skały...
UsuńMika, jejku ile ludzi na tym taborecie siedziało, tylko nie pamiętam czy były dwa czy jeden, bo w jednym na pewno były przybory do czyszczenia butów. Jakby M-k wiedział, że masz coś takiego to by na wycieczki w góry pewnie pożyczal. Takie małe, a takie zmyślne, kocherek oczywiście, nie M-k. A tym kufrze na strychu to wiesz co jest?
OdpowiedzUsuńW jakim kufrze??? Przecież na strychu nie ma żadnego kufra! Kufer od wieków już stoi w małym pokoju... Taborety były dwa, ale jeden się rozleciał.
UsuńA ja myślałam, że na strychu jest jeszcze jeden, ale to pewnie ten w pokoju, kiedyś tam ze strychu zjechał.
OdpowiedzUsuńAle może sprawdzić czy nie ma podwójnego dna i czegoś w ściankach albo w wieku. W końcu u Ciebie różne cuda się zdarzają.
OdpowiedzUsuńBacha, a może jednak na strychu drugi kufer jest? Co, Mika? Pełniusieńki skarbów? Sprawdź Mika, bo jeśli tak jest, gotowam remont i tunning paszczy przełożyć:)))
OdpowiedzUsuńHa, ha, ha, optymistki... Jest za to na pewno mała drewniana walizeczka, z którą Tato wracał z łagru...
UsuńSprawdź Mika, sprawdź! Może tam jakie dulary?
OdpowiedzUsuńMój tato ostatnio mi przyniósł, wykopany z ziemi, obok naszego starego domu, guzik od wojskowego munduru. Wyczyściłam go, ale żadne z nas nie wiedziało jaka armia coś takiego przy mundurze miała. Po dokładnym przekopaniu netu okazało się, że to wojska artyleryjskie armii austriackiej takie guziki posiadały. Czyli guzik pochodził z I wojny światowej.
OdpowiedzUsuńChodzą też słuchy, że niedaleko naszego starego domu, w lesie ,zaryła się bomba podczas kolejnej wojny, ale nie eksplodowała. Mam nadzieję że to tylko pogłoski.
Gardenia, to już ma wartość muzealną:)
UsuńPewnie tak.
UsuńOjciec ją schował do klasera, w którym trzyma monety.
To zresztą nie pierwszy guzik jaki znalazł podczas grzebania wokół starej chałupy.
Może się większego skarbu dokopie?
On ma szczęście do znalezisk, a czasem do wygrywania.
To piękne znalezisko, taki guzik! Na pewno jeszcze dużo ciekawych rzeczy tam się w ziemi poniewiera. Dawno temu Riannon pisała u siebie na blogu o znaleziskach w jej okolicach, też były guziki i klamry od pasów wojskowych.
UsuńWszak Babcia zapobiegliwa była.....Mika a jest tam jeszcze metalowa wanna, bo może też przeoczyłam moment kiedy zjechała ze strychu?
OdpowiedzUsuńMasz na myśli taki ceber cynowy??? To on stoi za jesionem na podwórku, wanny coś nie kojarzę. Była jeszcze taka nasiadówka cynowa ale ona poszła jako rekwizyt do teatru...
UsuńOesu, Mika, a oni ciągle tej nasiadówki w teatrze potrzebują? Repertuar zmienio, a nasiadówka gdzieś rdzewieć będzie:(((
UsuńNo takie z oparciem na plecy było, jak to tten rekwizyt to kurka pomożemy odebrać, albo jakiś górali by wysłać, oni chętni do bitki o swoje.
UsuńTo z oparciem na plecy było, to właśnie ono poszło do teatru. Co wy, to już dawno przepadło, to ze 20 lat temu było, a poza tym to zostało przerobione. A kto daje i odbiera...
UsuńO matulu, Mika, a tak bym sobie posiedziała!
UsuńNo tak ale trochi szkoda. To szukamy dalej. A ja w Czaczu wirtualnie byłam!!! Jejku ile tam tego jest, dobrze żem tak daleko bo mój portfel anoreksji by dostał jak bym tam trafiła, a i tak coś schudł ostatnio.
UsuńMówię Ci, Bacha, Czacz robi się niestrawny, w każdym sensie. Wszystko stoi tam na głowie, zwłaszcza ceny. Tamtejsza policja, zamiast w weekend pozwolić parkować samochodom po obu stronach drogi, co niczego w niczym nie zmieni, bo i tak tłok tam sakramencki i jedzie się 20/godz., regularnie krąży i tylko wypisuje mandaty. Takie żniwa sobie co tydzień robią. Jeden gofr (gofer?) w brudnym kiosku kosztuje 9 zł i panoszy się straszliwe chamstwo, po obu stronach "lady". Nie bardzo ostatnio lubię tam jeździć.
UsuńT spsiało, niestety. Zawsze jak jest coś fajnego na co się ludzie rzucą, to za chwilę jest niefajne bo wszyscy chcą na tym zrobić interes.
UsuńBacha, no, no, kontynuuj, robi się coraz ciekawiej!
OdpowiedzUsuńMiko, a może gdzieś jest podwójne dno, albo ukryty schowek w ścianie? Ty zobacz, czy wymiary pomieszczeń Ci się zgadzają:)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do @
Na tymi schowkami to się muszę zastanowić:))
UsuńOdpisałam już!
U mnie rolę strychu spełniała rodzinna zagroda mojego ojca . Pierwsze moje trofea to były żelazka i lampy naftowe ,w końcu udało mi się wycyganić od ciotki kołowrotek , potem od kuzyna chomąto ,a maglownicę przywiózł mi o dziwo sam kuzyn . Gdybym tego z tamtąd nie wywiozła rozpadło by sie w proch .
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe zdobycze, maglownica to dopiero coś! I masz jeszcze to wszystko?
UsuńNo pewnie że mam ,robią mi wystrój wnętrza . Z maglownicy zrobiłam półeczkę i stoją na niej gliniane figórki zwierzątek .
UsuńMoja mam wojnę spędziła w Niemczech , dziadkowie pracowali u bauera ,mama choć była dzieckiem ,też pracowała . Przywiezli z tamtąd polowe łózko amerykańskie ,stoi w nyży i gdyby ktoś na nie reflektował ,to moglibyśmy pohandlować .
OdpowiedzUsuńNo a.........teraz bomba ,zgadnijcie kogo gościłam przed godzinką . Kto zgadnie ma u mnie jakiś drobiazg przeze mnie wykonany :))))
OdpowiedzUsuńStawiam na Gosiankę ale pewnie pudło:((
UsuńCiepło, ciepło ,ale odpowiedz niepełna ;)
UsuńJolagosianki byli !
UsuńChciałam napisać, że i z chłopięciem, ale już teraz widzę, że Hana mię ubiegła.
UsuńNie mam szczęścia jak zwykle, ale dobrze choć, że ciepło, a nie lodowato:))
UsuńAle blisko byłaś Gardenia :))))
UsuńTak Ewa Jolagosianki byli z chłopięciem ,chłopięć zapomniał czapki i właśnie przed momentem ja odebrał ,jadą na dworzec i udają się doma .
Ale wam fajnie!!
UsuńZa krótko byli Mika , mocno napięty plan pobytu mieli ,po za tym pogoda też taka otumaniająca ,straszny upal :) W duzym mieście odczuwa się go podwójnie .
UsuńAle za to Hana teraz pada ,tylko że strasznie duszno się zrobiło .
Nieeeee, no kurna! Poszłam podlewać, ale komary wyległy z nor jak oszalałe i musiałam wiać! I w efekcie podlane po łebkach:(((
UsuńNocne komary??????? Wampiry jakieś czy co???
UsuńTy się Mika na komarach w ogóle nie znasz. One głównie nocne są.
UsuńA mnie mówiłaś, że nocom śpiom .
UsuńNo nie znam się bo u mnie nie ma...
UsuńEwa, one zasypiajom mniej więcej o tej porze, co my. Trudno nam się zgrać. O zmroku są najbardziej krwiożercze.
Usuńa skad komary jak taka pustynia? one troche ody potrzebuja chyba, na sucho i upalnie nie chce im sie isc do roboty, choc w nocy nieco chlodniej....ale , kurna, dalej sucho przeciez!
Usuńpees. ale fajoski mieliscie ze spotkaniem wroclawskim...ach...
A powiedz im to. Komarom znaczy.
UsuńMasz zdjęcie?
OdpowiedzUsuńTo pytanie dotyczy łóżka ?
UsuńNo pewnie, Marija, ale Twoje zdjęcie też może być.
UsuńŻeby łóżku zrobic zdjęcie trzeba je rozłożyć ,co trochę trwa . Jest ono drewniane ,połączone z grubą tkaniną drelichową . Jak cie ono interesuje to jak do mnie dotrzesz to ci je pokażę :)
UsuńMoje zdjęcie z Ogrodzieńca chcesz ? :))))
Pewnie, dawaj! Zdjęcie póki co!
UsuńGosia z Jolkom!!!
OdpowiedzUsuńI z Igorem!
OdpowiedzUsuńNo i bingo ;) Jak już w końcu do mnie dojedziesz oprócz siatkowej kury wybierzesz sobie jeszcze coś mojego :)
UsuńAno więc była przesympatyczna trójca :) Wpadli co prawda jak po ogień ,ale obiecali że wpadna jeszcze inną razą :)))
Ha, ha, ja to jednak mam szczęście w konkursach!
UsuńTo daj szansę Bogu zagraj w totolotka ;)
UsuńDobra Marija, w końcu to zrobię i zagram! A jeśli wygram zafunduję Ci osiołka! Ze stajniom!
UsuńNo fajowo ,na podwórku jakieś miejsce na stajnię by się znalazło :) To by była sensacyjo osiołek w stajni w samym środku miasta ;)))
UsuńNazwiemy go ImBryk!
UsuńImBryk będzie pasowało jak ulał :))))
UsuńPod koniec lat 60-tych tatuś czyścił szambo przy oborze i znalazł hełm niemiecki i pas z nabojami.Hełmem bawił się brat a z nabojami to nie wiem co się stało.Mniej więcej w tym samym czasie grodził ogród/kupił gospodarstwo od starszej ,samotnej kobiety/i gdy kopał fundamenty natrafił na coś metalowego,przypominające kształtem bombę,przestał kopać,zabronił nam się zbliżać do tego miejsca i z sąsiadem zawiadomili wojsko.Ale sąsiad nie mógł wytrzymać,no bo jak to będzie jakiś skarb to zabiorą .Zwołał swoich kompanów i wykopali starą ,dużą bańkę od mleka.Tato udawał że go to nie interesuje ale widziałam jego minę.Gdy otworzyli tą bańkę w środku znajdowało się z 20 metrów grubej liny i w ścierkę zawinięte widelce z drewnianymi rączkami.Tato odetchnął z ulgą.Długo komentowali o tym znalezisku,najbardziej o sznurze.na co ,na kogo.?Tajemnica się wyjaśniła gdy zabrał się za sprzątanie małej komórki na poddaszu.Gdy zrywał deski wypadł płaski,dosyć dużych rozmiarów przedmiot starannie owinięty niemieckimi gazetami.Po rozwinięciu ukazał się nam portret Hitlera.Pierwszy raz widziałam ojca tak wzburzonego,z furią zaczął deptać ten portret i krzyczeć-zmarnowałeś mi moją młodość/tato całą wojnę przesiedział w 5 obozach koncentracyjnych/zabiłeś brata i dalej mnie prześladujesz.Przypuszczamy że w tym domu mieszkał jakiś fanatyk zakochany w Hitlerze.Gdy tylko się nadarzyła okazja sprzedał ten dom i kupił w tej samej miejscowości drugi.
OdpowiedzUsuńAle historia... Ale kwestia liny dalej nie rozwiązana... Nie dziwię się wściekłości twojego Ojca. Po pięciu obozach...
UsuńNie znalezisko ale wielka,ważna pamiątka po pobycie taty w obozach. Z każdego mamy po jednej kartce liście ,który tato wysłał do swoich rodziców a z ostatniego,Sztutchofu mamy list wysłany do taty przez rodziców i prawie relikwie,sygnet zrobiony ojcu przez jednego z współwiężniów z monety 10 zł.za chleb i papierosy/tato nie palił/Na sygnecie są wyryte inicjały taty,rok urodzenia,numer obozowy i nazwę obozu.Jeszcze jedną pamiątką jest brzytwa esesmana,który pilnował więzniów podczas słynnego marszu śmierci .
UsuńWeselna, to prawdziwe skarby i relikwie, historia rodziny... To wspaniałe, że możecie takie pamiątki przekazywać swoim dzieciom i wnukom, kontynuacja pamięci z pokolenia na pokolenie to zachowanie swoich korzeni...
UsuńWeselna, to więcej, niż pamiątki, są w tym sygnecie i w listach emocje, które ja poczułam, tutaj, przy własnym biurku. Nie wiem, czy ośmieliłabym się ich dotknąć. Chyba nie. To coś tak osobistego, że nawet nie próbowałabym. Ten sygnet to przecież czyjeś życie.
UsuńO matko, Weselna, gotowy scenariusz do filmu! Ale po co lina? Żeby się powiesić, jak złapią?
OdpowiedzUsuńSądzę że wierzył w powrót Hitlera na te ziemie i miał zamiar wieszać,dżgać widelcami tych co mu zabrali dom a portret powiesić na honorowym miejscu
UsuńAle na linie???
UsuńMoze koniec liny docelowo mial wystawac niedbale z gleby, zeby wiedziec, gdzie skarb zakopany, cos mu sie w pospiechu pokrecilo i line schowal...moze co innego omylkowo wystawalo i zrobil sie klops! cos jak ja schowalam swiezo kupione kartofle do zamrazarki, a moja znajoma buty (nowe) do tez zamrazarki wlozyla i obie latalysmy i szukalysmy zagubionych przedmiotow. jedna glodna, jedna boso.
UsuńTak mogło być. Z lino.
UsuńDo jednego zamrażalnika schowałyście? Te pyry i czewiki?
do osobnych. w roznych miastach, roznych krajach i o roznych porach. Ja kartofelki wyrzucilam, co ona z kapcami zrobila to juz nie wiem..moze juz nie musiala zuc skory zeby ja zmienkczyc.....
Usuńkawał dobrej roboty odwaliłaś szukając historii tego znaleziska! ja strychu nie mam więc nic nie znajdę, po dziadku zostały nam tylko jakieś przedwojenne monety i to tyle historii
OdpowiedzUsuńCzułam się trochę jak detektyw historyczny:))) Dobre i monety, zawsze coś.
OdpowiedzUsuńJam doszla do siebie bo chrzcinach co to udane byly nadzwyczaj, Mala Swiergoczaca zasnela na rekach chrzestnego ( strasznie fajny ten chrzestny, emerytowany policjant jest) pod koniec ceremonii i po protescie ,ze polano jej glowke woda swiecona! Szfystko uchwycilam fotograficznie ku pamieci!
OdpowiedzUsuńCo do znaleziska MIki to jest ono bardzoi fajne. zajrzalam w link i reklamy sa jeszcze fajniesze. I jakie pomyslowe to urzadzonko...na garnki roznej wielkosci i na te malutkie tez! Ja u babci na strychu znalazlam samowar , z pieczatka, ze z Tuly, moj brat tez znalazl jeden taki, ale dla mlodszego brata nie bylo trzeciego wiec zaluje, ze nie kupil sobie w Slomczynie, w Czaczu mazowieckim, samowar wielgachny za 100zl. ZA to w zamku wiekszyckim, gdziem sie narodzila, byl strasznie duzy strych, ile tam rzeczy mozna bylo sie doszukac, i tam sie oblowil moj bezsamowarowy braciszek...a w Andach to tylko stare butelki z ziemi wykopuje, kiedy ogarniam ogrod, wyglada na to, ze Andyjczycy lubia sobie z butelek siorpac a potem rzucac je w krzaczki.
Znowu musze sie panoszyc sama na podiumie, Kalipso zapowiedziala walke ale jakos jej nie widac...Bom Dia Galinhas..pierwszam!!!
Grażyna, dzisiaj jesteście ex equo z Kalipso, co do minuty!!! Obie na najwyższym podium:)))
UsuńFajnie, że chrzciny takie udane. Pokażesz zdjęcia u siebie?
Samowary świetna rzecz. Na tym zamku to już sobie wyobrażam, jakie skarby były... Ale to tyś hrabina i pani na włościach??? W jakich okolicach ten zamek?
Grażyna, rozpaliłaś mnie do białości tym pałacem. To ten, co to właściciel chciał zrobić posadzkę w komnacie z carskich, złotych monet? Wyguglałam sobie, a co!
UsuńMika!!! pewnie cos zamieszcze na blogu z chrzcin portugalskich, jeno czasu mam malo , wiec potrwa to troche...hrabina to nie jestem ani pania na wlosciach..niemniej mieszkalam w komnatach zamkowych od urodzenia,,moj ojciec zorganizowal w podniszczonym wojna palacu Uniwersytet Ludowy i rzadzil sie tam az do emerytury tzn. do 1980 roku, pisalam o zamku w moim blogu, bo ciagle mnie tam ciagnie.
Usuńlink..... http://i-tu-i-tam.blogspot.pt/2011/9/wiekszyce-kolejna-wizytawiekszyce-una.html
Zamek jest na Opolszczyznie, blisko Kedzierzyna -Kozla.
Hana! to ten ! podobno byl bardzo bogaty!!! niestety to nie byl moj krewny...
http://i-tu-i-tam.blogspot.pt/2011/09/wiekszyce-kolejna-wizytawiekszyce-una.html
UsuńJakos nie jestem pewna czy sie wyswietli..., wiec jeszcze raz
Grażyna, musiał bogaty być, ale nie aż tak. Car nie zgodził się, żeby chodzili mu po obliczu, choćby i na monetach. Zezwolił, ale żeby monety były na sztorc, jedna przy drugiej. Właściciel aż tak bogaty nie był! Ja też pałacowa jestem. Mój Ojciec był związany z PGRami, a ichnie siedziby (i mieszkania) były w pałacach. Tutaj, w Wielkopolszcze jest ich mnóstwo - większych i mniejszych. 90% z nich to teraz ruiny i zgliszcza:( A niektóre to prawdziwe perełki.
UsuńNo masz, z kim ja mam do czynienia, wyższe sfery, panie dzieju... Dzieciństwo w takim pałacu to musiało być coś.,.. Zaraz sobie poczytam, dzięki.
UsuńWiekszycki zamek mial szczescie dostac sie w rece entuzjasty, ktory go odrestaurowal zatrudniajac specjaliste konserwatora. Moj tato bardzo o siedzibe UL dbal, ale oczywiscie nie mial wystarczajacej ilosci srodkow, budzet panstowowy nie byl zbyt bogaty. Pamietam,ze mama mu wypominala, ze czesc swojej chuderlawej pensji przeznaczal na latanie budzetu. Kochal to miejsce nad zycie...kiedy go zmuszono do przejscia na emeryture bardzo to przezyl...po jego odejsciu zamek podupadal az calkowicie popadl w zapomnienie...dobrze ze wzbudzil zainteresowanie jakiegos budowlanca i ten w zamek wlozyl mnostwo pieniedzy. Ale nie wszystkie zamki maja taki happy end. Niestety.
UsuńWiększość nie ma...
UsuńMika, piękne znalezisko.
OdpowiedzUsuńJa mam stary hełm niemiecki. Też znaleziony:) I trochę staroci, typu maglownica, kopańka (takie drewniane naczynie do robienia klusek), resztki kołowrotka, wielka łopata do pieca chlebowego, koło od wozu drabianiastego, kufer posażny babci, singerka drugiej babci, stara konew na wodę. U rodziców stoją też pięknie malowane sanie. Tego było więcej, ale wiadomo, posprzątane, wyrzucone albo oddane... Dla mnie to nie tylko starocie, ale przede wszystkim pamiątki po przodkach, taka nić łącząca mnie z nimi.
Mam jeszcze starą książeczkę do nabożeństwa po sąsiadce.
No i nie mam za bardzo gdzie tego trzymać, bo ciasnawo u nas, a bardzo lubię takie rzeczy.
To niezłą masz kolekcję! Ten kufer posażny to musi być super. A te sanie malowane to takie duże, do koni? I jak one malowane? Dla mnie też wszystkie pamiątki to historia rodziny i ciągłość pokoleń...
UsuńKalipso, dzisiaj łeb w łeb z Grażyną!
Kalipso, aż mi się musk zagotował na myśl o tych cudownościach! Sanie! Masz jakie zdjęcie onych?
UsuńDziędoberek mówię i wylatam odrzutowo :)
OdpowiedzUsuńLazur kontunuacja .
Dziędoberek pani z propelerkiem w d...
UsuńI kto by pomyślał, że takie graciarnie macie w domu i się tym chwalicie - żartuję:))))
OdpowiedzUsuńA jest się czym chwalić, oj jest!
UsuńOesu, sanie, kufer, łopata do chleba!!!
OdpowiedzUsuńA ja bardzo chętnie jakomś szczelbe przyjmne. I śrót ładować bende, bo inaczy sie nie do. Za każde darcie japy za oknem.
OdpowiedzUsuńWracam do roboty :(
Trza jakiś samopał skombinować na te drące japy... Pracuj dzielnie Lidio!
UsuńAlbo czorne jajca, takie siarkowe, z Japonii.
Usuńi przedluzyc jajcamy zycie tym za oknem? Zwarijowalas? im trza ukrocic .
UsuńJo tyż.
OdpowiedzUsuńWow, jakie cenne znalezisko,nawet rzekłabym skarb.
OdpowiedzUsuń