Kureiry, Kury, Kurczaki i kto żyw, zwłaszcza z Warszawy!
Nie będę mleć jęzorem po próżnicy, przeczytajcie apel. Znów chodzi o zwierzęta w potrzebie.
Warszawo i okolice! Pomyślcie, rozpowszechniajcie, udostępniajcie na fb. Popatrzcie na zdjęcia, może wśród nich jest TEN kot? Który na WAS czeka? Pod tym linkiem są zdjęcia kotów i kontakt.
Od ponad 30 lat
ratuję porzucone, bezdomne koty. Bywały też i psy potrzebujące pomocy.
Zwierzątka przynosiłam do swego mieszkania, leczyłam i szukałam dla nich
nowego domku. W ten sposób ocaliłam kilkaset kotów i ponad 10 psów.
Źródłem finansowania były moje niewielkie zarobki. Niestety utraciłam
pracę i aż do emerytury (12 lat temu) – nie miałam żadnego stałego
dochodu, jedynie prace dorywcze. Niestety, podopiecznych zaczęło
przybywać. Zmieniłam mieszkanie na mniejsze, ale w Śródmieściu, co miało
mi pomóc w moich sprawach zawodowych. I tu „wpadłam” w objęcia pań,
które pomagały kotom, ale nie radziły sobie z tym fizycznie. Byłam
młodsza, silniejsza – pomagałam. W moim mieszkanku przybywało kociaków i
obowiązków. Biegałam do lecznicy, robiłam zastrzyki i podawałam
kroplówki. Finansowego wsparcia znikąd.
Dziesięć lat temu założyłam fundację „Felis Felix”
wierząc, że uda mi się zdobyć niezbędne środki. Osób chętnych by im
pomóc nie brakowało, ale finansowego wsparcia nie było. Trzy razy
zakładałam konto bankowe i trzy razy je traciłam z powodu braku
darowizn. Ostatnie bank zamknął mi w 2010 roku. Pozostały mi już tylko
kwesty w centrach handlowych, które były już coraz rzadsze i dwa lata
temu utraciłam na nie zgodę. Jedyny dom handlowy, który zezwala mi na
zbiórkę pieniędzy, ma tak niewielką liczbę klientów (brak supersamu), że
bywają dni, gdy nie mam za co kupić jedzenia.
Moje koty zawsze były dobrze karmione. Wszystkie są wysterylizowane i zaszczepione od zawsze przeznaczone do adopcji. Obecnie przebywa u mnie 14 kotów. Do adopcji jest 13 i rozpaczliwie szukam dla nich nowych, kochających domów.
Dotychczas w ogóle nie chorowałam – leczyłam tylko koty. Dwa lata temu zaczęło się, a ostatnio nasiliło się u mnie atopowe zapalenie skóry,
które zaatakowało też ręce. W mojej sytuacji, gdy muszę ciągle sprzątać
po kotach (prać, myć, zmieniać kuwety) – nie rokuje nadziei na poprawę.
Muszę kupować leki. Jedyny ratunek to znalezienie dla kotów nowych domów.
S.O.S.
! Sytuacja jest dramatyczna – otrzymałam właśnie nakaz eksmisji (dług
mieszkaniowy). Walczę o prolongatę terminu do przeprowadzki. Nie mogę
dopuścić, aby koty znalazły się w schronisku.
Mam już 72 lata. Mam dużo zainteresowań. Byłam dziennikarką,
uwielbiam czytać, poszerzać wiedzę. Interesuje mnie wiele spraw. Kotów
nie planowałam, nie ograniczały mi horyzontów. Stało się. Nie potrafiłam
przejść obojętnie wobec cierpienia. Najpierw przez wiele lat pomagałam
ludziom – moją specjalnością były problemy rodzinne (studiowałam prawo). Dziś proszę – pomóżcie mnie i moim zwierzakom.
Barbara Czajkowska