Po drugie, badylki w postaci suchego pastela, sportretowane moją rączką:
30x20cm |
Dwóch musujących babeczek do kąpieli |
Woreczka zapachowego z lawendą w środku |
Dwóch fusetek. Fusetka to misternie spleciona wstążką lawenda. Jeśli poturla się ją w dłoniach, wydziela oszałamiający zapach. |
I lawendowego mydełka |
***
Jeśli ktoś czeka na wypłatę, lub z różnych innych względów nie mógł zapłacić za kalendarz, albo nie potrafi wydostać z bankowych czeluści i przesłać dowodu wpłaty - niech zamówi go mimo wszystko, na przelewy zaczekamy, a to, czy wpłynęły, sprawdzimy na koncie.
Wiem, że pamiętacie, ale przypomnieć nie zawadzi. Zakupy w Zooplusie robimy przez banerek u góry, z prawej strony Za każdy zakup Gosianka ma parę groszy na tymczaski, a nas to nie kosztuje absolutnie nic!
I jeszcze obiecane zdjęcia. Wczoraj pogoda była tak paskudna, jaka tylko w listopadzie może się zdarzyć. Akurat wtedy, gdy jechałam na pocztę z kalendarzami, rozpętała się nawałnica z huraganem taka, że ledwo z życiem uszłam. Wiatr miotał piaskiem z pól, na samochód sypały się gałęzie, ściana deszczu kompletnie przesłaniała widoczność. Po paru minutach wyszło słońce, jakby nigdy nic. Ale Ogniomistrz był czujny:
Zapomniałam o żurawiach!
Ta podwójna tęcza nad stodołą jest nieprawdopodobna! Cud, panie, cud!
OdpowiedzUsuńDobrze, że uszłaś z życiem...
Tego jeszcze nie było, żebym pierwsza była!
UsuńMusial byc ten pierwszy raz.
UsuńFafary , Mika:))
Mika, mnie też zatkauo. Żeś pierwsza. Bo tęczę widziałam na żywca.
OdpowiedzUsuńHanuś czy ja mogę?? Ogniomistrza cmoknąć w czółko za czujność i taaakie zdjęcia? Mogę???
OdpowiedzUsuńWidok Ci na pewno wynagrodził horror podróży.
Ewa2, możesz, a co tam! Horror mi wynagrodziło dopiero przy zdjęciach, bo na żywca byłam mokra, bałam się, że auto mi uszkodziło, nie mówiąc o tym, że kalendarze przed zmoknięciem chroniłam własną piersią.
OdpowiedzUsuńPacz, Hana, kolejny dowód, że najgorzej jak się człowiekowi ziszczą marzenia - chciałaś i chciałaś tego deszczu, narzekałaś że nima, to trzask!!! pooooleciało za cały miniony rok, brrr ;(
UsuńBarbara
Ojtam Baśko, do doopy z takim deszczem! W 10 minut przeleciało, szkód narobiło, ot i cały pożytek.
UsuńA, to możesz marzyć dalej ;) tylko ostrożnie ;))
UsuńBarbara
Jesusmaria! Gdybys tak nie uszla, cozesmy bysmy bez Ciebie uczynily? Jak bysmy bez Ciebie zyly? :))
OdpowiedzUsuńNo i oczywiscie znow omglalam ze zachwytu nad kunsztem Ogniomiszcza.
Pantera, i bez kalendarzy, bo i one zagrożone były!
UsuńNooo, musialby kto inny obraski malowac, a kto umie? Nikt! Nie no, bez Ciebie by na pewno nie wyjszlo.
UsuńMów mi tak Pantera, mów!
UsuńI jeszcze mnie tymi zurawiami dobilas! Moje zurawie latali na 10000m, to prawie wcale ich nie bylo widac. :(((
UsuńPantera, onych u nas mnóstwo! W powietrzu i na lądzie i w różnej odległości, czasem na wyciągnięcie ręki. Kocham je, cudowne ptaki.
UsuńJakie to szczęście, że Ognio czuwał!
OdpowiedzUsuńCudne foty, napawam się i napawam...
Z kalendarzami zrobiłam, co mogłam - zamówiłam 2.
Ale zachęcam, obwieszczam i głoszę wszem, że te pięknoty są do wzięcia!
Dzięki Iza, ja tylko tak, jakby co.
UsuńListopadowa tecza :) Piekna :) I ta brzozka na drugim zdjeciu...no zachwycam sie :)
OdpowiedzUsuńA szczesciarom, ktore wejda w posiadanie tych slicznych nagrod juz zazdraszczam ;)
Taka mam cicha nadzieje, ze moze los mnie obdaruje ;) Zobaczymy :)
Orszulko, każdy może szczęściarą zostać!
UsuńHorrorku podróży nie zazdroszczę, podobny przeżyłam kilka dni temu wracając późnym wieczorem od weta, ale bajkowych widoków to już tak i tych cudnych zdjęć zwłaszcza. Gratulacje dla OgnioMISTRZA.
OdpowiedzUsuńO matkooo, ale zdjecia!! Niby juz tecza, ale jeszcze groza wieje.
OdpowiedzUsuńOj wiało, Kasia, wiało!
UsuńA do Zooplusa wchodzę tylko przez wskazany banerek, wczoraj uskuteczniłam kolejne zakupy:)
OdpowiedzUsuńDzięki Ksan, za szfystko:)
OdpowiedzUsuńależ piękne te zdjęcia, ta tęcza na pierwszym zdjęciu taka malutka wygląda jak teczowy piorun :)
OdpowiedzUsuńno o gruszkach wspominać nie będę, ani o pastelach, ani o lawendowych cudach, bo zapeszę :)
Ależ piękne te fotki!!!
OdpowiedzUsuńU nas taki cyk pogodowy był w środę( niestety bez tęczy).
Akurat byłam poza domem, zmokłam jak przystało na Kurę. Niestety ,chyba przy okazji mnie przewiało i dziś mam przymusowa przerwę w działaniach, bo mi koszmarnie cierpną ręce i bolą barki. Ani chybi, to po tym środowym wypadzie do miasta
Ps. Nic mi się nie śniło:((
fantastyczne zdjęcia przepięknych okoliczności przyrody!!
OdpowiedzUsuńzaczynam podejrzewać, że Ogniomistrz cichaczem, wśród miejscowego kwiecia ludności, dysponującego dowolną ilością wolnego czasu, zorganizował jakąś forpocztę donoszącą mu, że ma lecieć i fotografować. no bo czemu on zawsze zdąża?
parę miesięcy temu stałam jak wryta na środku ulicy, gapiąc się na potrójną tęczę. ale to było zupełnie nie to, co Ognio nam pokazuje. nie te widoki, nie to światło, nie te kolory.
taa.. i na żurawie też zdążył.
UsuńTG, żurawie mamy za płotem. Ognio takie światło wyczuwa jakoś tak, w sposób nadprzyrodzony. Siedzi i pracuje kompletnie nieobecny, aż nagle, wtem!
UsuńTo ten zez Hana, mam podobnie ;))
UsuńMarija:)))))))))))))))))))))
UsuńPaczy w przód, a widzi z tyłu!
Wczoraj tez bylo strasznie w Warszawie, nagle sie zrobilo ciemno i sypnelo gestym grochem lodowym...caly moj minimini ogrod znalazl sie pod pierzynka bialych koleczek, a potem wyszlo niezwykle razace slonce, niestety nie wpadlam na pomysl pognania na pola kabackie, a szkoda, bo Ogniomistrz mistrzowskie foty zrobil cus pieknego, ogladam i ogladam...
OdpowiedzUsuńGrażyna, przy takiej pogodzie Ognio potrafi wypaść z domu jak stoi - w laczkach! Takie światło nigdy nie trwa długo.
UsuńHana, własnom piersiom broniłaś naszych kalendarzy! PrezesKuro Ty Nasza Obronna!
OdpowiedzUsuńTak, Tempo, tak było - wyznam skromnie...
OdpowiedzUsuńEwentualnym fankom Ognio podpowiadam, że otworzyłam mu galerię (niech ma) w zakładkach.
OdpowiedzUsuńIntensywność koloru podkręcił! Niech się przyzna!
OdpowiedzUsuńAgniecha, no właśnie nie. Podkręcić to żadna sztuka.
UsuńNo dobra. Jest wobec tego Mistrzem.
UsuńNo, hrehrehre! Też mu nie dowierzałam i popaczyłam na rączki!
UsuńStodoła żywcem z krainy Oz wzięta. A czemu mi sie tak skojarzyło? Nie mam pojęcia ;)
OdpowiedzUsuńOdwiedziłam Ognio-galerię, z trudem stamtąd wyszłam, tam to można siedzieć dobę całą i się zachwycać. Wszystkim! Hana, wiem żeś Jego muzą..., to tak w kontekście obrazu nr 23 :)
OdpowiedzUsuńKsan, podobieństwo jest uderzające - przyznam nieskromnie:)))
OdpowiedzUsuńWiedziałam :)
UsuńHana, testujesz naszą spostrzegawczość?
OdpowiedzUsuńTG, a bo tu spostrzegawczości potrza?
Usuńżeby zauważyć nową zakładkę?
Usuńjestem pierwsza na pudlu :)
OdpowiedzUsuńHanuś, ale Ty to masz doopkem mmmm :P
No cusz, Sonic, co ja poradzę, że jestem śliczna?
UsuńŁomatko! Taką tęczową stodołę z sąsiedztwem żurawi nabyłabym od zaraz! Poszukujemy - może i nam się uda znaleźć :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudne!!!
Psie:))) przylataj, ona stoi pusta!
UsuńOjacież!
OdpowiedzUsuńZatchło mnie.
Bo ,
po 1. nagród dobywa! Normalnie same cudeńka,aż w dołku ściska.
Po 2. ściska w dołku też od zdjęć mistrza Ognio. Wow.
Po 3.tak ogólnie ściska na okoliczność, że kalendarze idą jak gorące bułeczki !
Przelewam w punkcie i daję zawsze panu karteczke z gotowcem, żeby tylko szybciutko przeklikał .No i za każdym razem dziwi się, co to takiego to ,,Za moimi drzwiami" i te skróty BK,PK.
To mu wytłumaczyłam o co cho, że kotki, kalendarze i wspaniała ekipa kobiet.
On na to ,ze jego córka (26 lat) uwielbia koty, ale ma alergię,wiec tylko na odległość uwielbia. Kto wie, jeśli pan zapamięta ,to może i córka zaglądnie na bloga i kalendarz zakupi.
Dora, mam nadzieję, że Cię odblokowało?!
UsuńTak,takie kolory istneiją bez podkręcania,szczególnie własnie po południu, w zachodzącym słońcu, też zdarza mi isę widywać ,na zdjęciach wyglada to równie niesamowicie.
OdpowiedzUsuńTak odpowiednie światło czyni cuda, do tego odpowiednie spojrzenie i refleks fotografa i jest arcydzieło :)
OdpowiedzUsuńZakładkę Ognio widziałam i wypowiedziałam się :)
Byłam w galerii i zachwyciłam się, a zdjęcia to już obejrzałam kilka razy. Te kolory....one takie są. Jak słońce zachodzi to blok naprzeciwko świeci na pomarańczowo.
OdpowiedzUsuńTe czarne chmurzyska dokonały reszty. To tak wyglądało! Tęcza raziła w oczy, jak płomień.
UsuńPrzecudnie!
UsuńBajkowe zdjęcia.
OdpowiedzUsuńHana,ciekawa jestem,czy Ognio Cię wspiera w Twojej twórczości?
Rucianko, nie tępi w każdym razie:)))
OdpowiedzUsuńNo jeszcze by tego brakowało.
UsuńMiałby tu silną grupę antyfanek,hrehrehre,niech ma się na baczności.
Kurze oko czuwa ;)
Choćby dlatego nie zaryzykuje:)))
UsuńJakby co,to strasz mno.
UsuńDzięki Rucianko, wiedziałam, że na Ciebie można liczyć!
UsuńBędzie mi bardzo miło,lubię te robote i mam predyspozycje.
UsuńBardzo mnie Twoje, Rucianko, predyspozycje zaciekawiły.
UsuńAle ładne te zdjęcia :) U nas też tak wczoraj wyglądało, tylko bez tęczy. Zaraz do galerii zajrzę.
OdpowiedzUsuńNagrody dla kupujących są zachęcające, nie powiem ... :))
Zdarzyło mi się raz w życiu widzieć podwójna tęcze, nad morzem w Kołobrzegu. Szfystkie plażowicze stały i gapiły się jak durne ale nie było takiego kontrastu z ciemnymi chmurami, no miodzik. Taka duża stodoła i pusta? A ten drugi budynek w tyle z prawej to mieszkalny z garażami czy też gospodarczy? Coś duża ta posiadłość.
OdpowiedzUsuńBacha, określenie "pusta" to eufemizm. Tam jest bajzel! Ten drugi to gospodarczy. Tam jest trochę mniejszy bajzel - żeby autem wjechać:)
UsuńPodwójna tęcza to nic nadzwyczajnego przecież. To częste dosyć.
Nooo ale ja widziałam taką podwójną tylko raz. To może jakoweś skarby ukryte w tem bajzlu? Przeszukane z góry na dół?
UsuńBacha, to nasz bajzel:)))
UsuńHana ma dwa pytania, włąściwie do Ognio, dzie un wlazł, że ta stodoła to tak zgóry widziana? Na grusze?
OdpowiedzUsuńI drugie pytanie, czy te zdjęcia to z filtrem polaryzacyjnym? bo cudne sa, a my filtr zgubiliśmy buuuuu
Cudna tęcza.
Ty uważaj na siebie nie lotej po pocztach w taki wicher. Pogadaj z listkowym, kontakty zbierz, sam przyjedzie i weźmie co trza do wysłania.
Mnemo, wlazł na guaz. A nie wiem, czy z filtrem. Potem zapytam, bo musiałabym lecieć bez cało chałupę:)
UsuńKiedym na pocztę leciała, słońce świeciło!
Hana, dziękuję za kalendarz. Cudowny:-) mam teraz świat blogiń u siebie.
OdpowiedzUsuńP. znalazł go dziś w skrzynce na listy - wepchnięty na siłę...ale jest ok, bo skrzynkę mamy większą trochę:-)
Widoki wokół Ciebie są piękne. Foto z odlotem żurawi skojarzyła mi się z opowiadaniem Rylskiego "Szara lotka" A malarsko - oczywiście Chełmoński:-)) - Mika, to odnośnie Twojego poprzedniego postu. Ut pictura poesis. Ja nie potrafię wybrać, czy słowo, czy obraz ma dla mnie większą wartość. Oglądam obraz i widzę/czytam historię, każda książka to dla mnie zbiór obrazów, motywów. Styl autora narzuca obrazy. Tak to się łączy.
serdeczności
Gosia
P. był dziś u nas, i tez wrócił pełen wrażeń i spostrzeżeń tego, że listopad potrafi być malowniczy. Zmienność aury temu sprzyja.
Gosiu, cieszę, że biała kura wylądowała. Ja też uważam, że nie da się oddzielić słowa od obrazu. Uzupełniają się i już - najprościej rzecz ujmując.
OdpowiedzUsuńListopad na wsi taki jest. Zmienny i czasem piękny. I pełen kolorów, wbrew pozorom.
Dobrześ żeś ocalała...gdzie my byśmy pierza szukały jakby Cię tak zmiotło, zwiało, zasypało?? ;-)))
OdpowiedzUsuńMnie Warszawa też deszczem przywitała ale słonko szybko nadrobiło i na kilka sekund nawet tęcza się pokazała... zdjęć tak pięknych (a w sumie w ogóle) nie mam ale wrażenia w serduchu pozostaną ;-)))
Spadam Kurejry,postanowiłam wcześniej chodzić spać.Lubię siedzieć w nocy ale później ciężko rano wstać.
OdpowiedzUsuńPustawo dzisiaj i sennie w Kurniku.Idę i ja spać.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy.
Późny ranek, a tutaj nikogo nie ma?
OdpowiedzUsuńDzień dobry! Zimniej się robi (6 st), ciemno, mokro, ponuro, ciężko walczyć z melancholią.
Dobrego dnia Kurki.
Ewa, u nas zima!!! Bialo jest.
UsuńU mnie dalej ciemności jak o późnym zmierzchu i pada gęsty kapuśniaczek. Klasyka listopadowa.
UsuńWyszłam, ale nie chciało mi się łazić z parasolem.
Białe pewnie i do nas dojdzie. Pozdrawiam, trzymaj się ciepło.
Dziędobry.U mnie słońce od rana.czego wszystkim życzę. Pora wyciagac czapki i szaliki.
OdpowiedzUsuńuo matku bosku, nie wiem dzie paczec, co piersze napisac. Fanty rosno i apetyczne so, oj so....
OdpowiedzUsuńco do fotosow, to Ognio powinien siedziec na zydlu u wrot ze sztalugami ale jednem okiem rzucac w plener...te swiatlo! te kolory i kontrasty kororow - tam gdzie pomaranczowo na stodole , tecze i dwa odcienie nieba, to nci tylko wyrypiac galy raz kolo razu. lete ogladac galerie...choc moze lepiej nie, bo musze rozne rzeczy porobic w ob
ejsciu najsmaprzod a czuje, ze trza by oglondac na okraglo....chopak talenta ma nie tylko malarskie..
.na zooplusa weszedlam ale nic nie zrozumialam jak co kupowac, zeby bylo dla Gosianki...
A kupujesz coś na Zooplusie? Bo jeśli tak to wystarczy jak wejdziesz do sklepu przez baner na moim blogu i potem zrobisz jak zwykle; czyli zalogujesz się zrobisz zakupy. Przez baner na moim blogu trzeba wejść do sklepu. I to wystarczy by naliczyli mi prowizję od kwoty netto. :)
UsuńPrzecież Opakowana nie ma zwierzów!
UsuńZresztą nie wiem, może dla Ślubnego kupuje?
UsuńA może jeszcze ktoś nie rozumie?
UsuńJasne, ze karmie. pulpetamy i jakims pasztetm. sucha larma na codzien, pulpety na niedziele.
UsuńI co? Ten zooplus od razu sam wie, ze Tobie da procent na tego rolzrojsa? Bo moge sie zapisac i cos kupic. W koncu prawnuczek jest dochodzacy w daczy i trza mu pozywienie kupowac.
Bo ja juz jakis czas temu weszlam bylam na te zooplus i zadnej wskazowki pt "dla Gosianki" nie bylo...to sobie pomyslalam, ze ukradno tez 3 zlote i 17 groszy... (weszlam przez baner).
I co, ukradli?
UsuńŚlubny bez larmy na codzień zostanie.
UsuńRucianko, co to jest larma?
UsuńTo jest to,czym Opakowana karmi.Pulpetamy,jakimś pasztetem a sucha larma na codzień.
UsuńHana - musisz, ale to musisz sobie kupic pojazd pancerny i potem mozesz jezdzic na poczte o dowolnej porze i warunkach atmosferycznych...wyobrazasz sobie jakby Ci patologia zazdroscila...apropo - jak elegancko patologia wyglada jako czesc pejzazu w obiektywie Ognio ;)
OdpowiedzUsuńp.s. no, przynajmniej kalendarze byly suche ;)
Dobry dzień, -2 i słońce. Trzeba wyjść na jakowyś spacer bo od jutra śnieg. Też słonecznego dnia życzę wszystkim Kurencjom. Od Zakopanego do Gdańska.
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kureiry! Zobaczcie to - ku uciesze. Klasyka, ale świetna. Jak to klasyka.
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=1t23TP7XMpA&feature=youtu.be
świetne, jak to klasyka :))
UsuńPamiętam te filmiki. Uwielbiałam je, dzięki za przypomnienie. Bawią jak zwykle.
UsuńUśmiałam się jak norka :))
UsuńDzięki!! nie pomyślałam, że to można zobaczyć na YT :)! też uwielbiałam , pękałam i pękam ze śmiechu :) i zachwytu nad tą kreską :D!!
UsuńBarbara
Każdy chyba to uwielbia! W tym kawałku urzekły mnie zwłaszcza trzęsące się cycki:)))
UsuńA ta kreska! I ekspresja! Niedościgłe.
UsuńPosikałam się! Zapomniałam o Balum-Balumie - tak go nazywaliśmy w dzieciństwie. Uwielbialiśmy te filmiki! Muszę koniecznie pokazać Igorowi - w ramach uświadamiania. :D
UsuńTeż zawsze czekałam na nie.
Usuńna obrazy OgnioMistrza niestety mnie nie stać, choć podziwiam nieustannie! utalentowany "wielokierunkowo", bo i zdjęcia rewelacyjne robi, i jak ktoś wcześniej zauważył, Hanę umiał wypatrzeć :))
OdpowiedzUsuńElaja, to jest zdecydowanie największe dokonanie Ogniomistrza!
OdpowiedzUsuńOgnio zwykł był mawiać a propos (wypatrzenia mnie), że nigdy nie szedł na łatwiznę, hrehrehre! Coś w tym jest...
OdpowiedzUsuńHana, to proste, jako Ogniomistrz musiał szukać takiej, co daje popalić ......
Usuń;))
Barbara
To i znalazł!
Usuńi czyma!
UsuńJakoś dziwnym trafem,samych masochistów mamy.
UsuńBiedulki.
Rucianko, toć oni to lubiejo:)
UsuńA gdzież to Was wymietło? A?
OdpowiedzUsuńja prasowalam i potem cielam szmatki na kwadraty na patchworkowa kordeuke dla jednego znajomego malego...mialam zrobic jak sie urodzil...teraz ma pol roku, hrehrehre. No to przy okazji wycielam na jeszcze dwie kordeuki da Wiadomo-Kogo (jak jest liczba mnoga od "Kogo"???? ).A i tak na poczatku z pol godziny szukalam pudelka z nozykami obrotowymi.... I zmienilam posciel i pranie pralam pol dnia, znaczy wlozyc, wyjac, bec do suszarki , do pralki nastepne, wyjac suche z suszarki, rozne mamuty wywalalam z lodowki. I z drugiej lodowki. w drugiej lodowce sa glownie jarzyny i one jakby nowe zycie zaczely, wiec trzeba bylo wywalic conieco. i tak mi zeszlo. Poza tym snieg byl rano, to nawet nosa nie wychylilalm...nawet mi sie smieci nie chcialo wyniesc!
Usuńza to w nocy gwizdal wichur niemilosiernie, znaczy ja to lubie, ale czasem pospac tez bym kciala!
Dla Kogów,moim zdaniem :)
UsuńAlbo Kogosiów.
UsuńKogutów.
UsuńPrzygniotło paskudną pogodą. Nic mi się nie chce, rozlazła jestem, z zaplanowanych przedsięwzięć zrobiłam jedno.
OdpowiedzUsuńIdę sobie zrobić popołudniową kawę, może dostanę jakiego kopa.
Ewa2, to tak jak ja. Marazm i stagnacja.
OdpowiedzUsuńCza se nowy obuwik szczelić.
UsuńNa lepszy samopoczuć.
I torebusię.
UsuńMuszę pomyśleć, ale właśnie spływają listy do Mikołaja i chyba humor sobie poprawię wydając kasę, niekoniecznie na siebie.
Usuńi zimowy szaliczek....
UsuńEwa2,czasami trzeba na siebie,należy się.
UsuńWtedy człeku lepiej i jest łaskawszy dla innych,czyli należy sprawiać sobie frajdę,dla dobra bliźnich ;)
Chyba wiem co mnie aktualnie kole. Bardzo lubię robić kartki świąteczne, ale nie cierpię ich pisać. Już zrobiłam z nadwyżką, chociaż szło jak po grudzie, teraz napisać trzeba....oj, ciężko.
UsuńEwa2, a wydrukuj jakąś fikuśną czcionką. Będzie oryginalnie.
UsuńHe, he drukarkę mam zepsutą. Rękodzieło w pełnym zakresie.
UsuńZ wymyślaniem gorzej, chyba pójdę na łatwiznę.
Nagraj tekst na płytkę cd, weź kartki i w byle punkcie ksero Ci wydrukują. Chyba muszę Cię trochę pobuntować.
UsuńKobieto, toć starszej Pani łatwiej pogłówkować i długopisem machnąć niż takie skomplikowane sztuki nowoczesnej techniki wyczyniać.
UsuńFajnie mi się dzisiaj narzeka, trzeba zrobić to zrobię, tylko tak mi się nie chceeeeee...
Te zdjęcia są niesamowite!! Piękne!
OdpowiedzUsuńNo i jakie śliczne nagrody się pojawiły!
Dzisiaj żurawie latały nad gumnem w dużych ilościach i tak nisko, że prawie mogłam im soli na ogony nasypać.:)
OdpowiedzUsuńGosia, dołóż lawendowy zestaw do postu o nagrodach.
Dołożony. Wielkie dzięki, Kinga. :)
UsuńHanuka, jaki Ognio ma aparat - zbieram informacje na ten temat, bo mus będzie niedługo nabyć jakiś. Niby wiem, że rąsia ważniejsza i oko, ale - dobry sprzęt jest jednak niezastąpiony;)
OdpowiedzUsuńKrecie, dokładnie nie wiem, Ognio wyjechał na moment, powiem Ci dokładnie później. Olympus, ale parametrów nie znam.
OdpowiedzUsuńCzołgiem, Kureiry, że się tak przywitam Rucianko, czyli jej zawołaniem. :)
OdpowiedzUsuńNo i do remu: zdjęcia Ogniomistrza oszałamiające! Jednakowoż żurawie mnie chyba jeszcze bardziej wzruszyły, bo u nas od dawna nie widać ich i nie słychać - pewnikiem się do Was przeniesły. Zazdroszczę Ci, Hana, bardzo Ci ich tam niemal na gumnie stacjonujących zazdroszczę, kurna, więc uważaj, żebym się czasem do Waszej stodoły nie przeniesła z całym dobytkiem, żeby ptaszyska ukochane mieć na podorędziu, i to przez cały, kurna, rok!
Uff, wlazło, na dłuższą chwilę mi wszystko zniknęło i drżałam, czy poszło w kosmos, czy jednak się opublikuje. :]
UsuńA teraz, skoro tak tu cicho, idę umyć gary. Lecz może jeszcze powrócę - np. zagasić światło. ;)
UsuńCzołgiem Jolejra :)
UsuńByłam w kuchni,soki cisłam.
Też bym chciała mieć żurawia,chociaż z czapli nie byłam zadowolona.
Ale bo przecież między żurawiem a czaplą jest różnica! Niby takie z pozoru podobne trochu, ale są subtelności - przede wszystkim w charakterze. Żurawie to jednak takie bardziej tajemnicze, wysublimowane, dostojne, dumne, no i piękne. Czaple takie trochę... plebejskie, nie ujmując im jednakowoż pewnego wdzięku, jako i samemu plebsowi, któren też czasem się przecież zdarzy, że weźmie i się wysublimuje. ;)
UsuńNiechby i była plebejska,urody się nie czepiam,ale zeżarła mi moje rybki,każda miała swoje imię i były już u nas z naście lat.
UsuńDługo nie mogłam patrzeć na czaple.Potem uszyliśmy nad oczko,siatkę maskującą,tak zwany czaplochron.
I sama jedna się z tymi rybkami rozprawiła? Jeju, jaka małpa. Też bym się wkurzyła na taką. W takim razie cieszę się, że u nas czapli nie ma. Widuję je w okolicy stawów hodowlanych blisko miejsca, w którym zadaję się z końmi, a to wystarczająco daleko od naszych ogrodowych jeziorek.
UsuńTy, Rucianko, a gdzie ona czapla Ci zeżarła te rybki? Ty nie w Warszawie mieszkasz? Tylko nie mów, że je miałaś w kuli na balkonie, ekhm...
Mieszkam,ale to jej jakoś nie przeszkadzało.
UsuńZałatwiła je wczesną wiosną,lód rozmarzł a rybek tyle co kot napłakał.Przylatywała o świcie.Trzy metry od okna.
Przenoś się Jolko, przenoś, żurawie Ci gwarantuję, a i w stodole chcąc nie chcąc porzundek zaprowadzę.
OdpowiedzUsuńHana, ja Ci powiem, że miałam nawet taki przebłysk, że sama Ci w tej stodole posprzątam. Ty tymczasem możesz się przenieść na jakiś czas do nas i ogarnąć nasze gumno, szopę i chałupę. Piszę to, żebyś nie pomyślała, że skoro ja taka chętna do sprzątania stodoły, musi to znaczyć, że w swoim obejściu to mam już taki błysk, że nie ma w nim co robić. A jest wręcz naprzeciwko - przydałby się ktoś do ogarnięcia tej stajni Augiasza. ;)
UsuńE tam, weź Jolko, co to za interes???
UsuńW mojej stodole mogłabyś złamać nuszkie i musiałbym Ci do końca życia dawać renke, tfu! rentę...
A w życiu, coś Ty, Hana, zrzekłabym się! Starczyłby mi Czajnik pod pachę na noc - że niby rehabilitacja tako. :)
UsuńHana, interes jest prosty - cudze się lepiej sprząta, własny bałagan osłabia.
UsuńOesu, Tempo, jakąś Ty mądro uwagę zarzuciła. Toż to najprawdziwsza i najmądrzejsza prawda jest! Teraz już wiem, z czym mam problem. Muszę sobie wmówić, że bałagan w mojej chałupie nie jest mój... I po sprawie. :D
Usuńalbo pojechać sprzątać do Hany, a Hana do Cię. albo obie do mnie, bo coś mi, kurczaki, sprzątanie w ogóle nie idzie.
UsuńMoże my byśmy zawiązały jakąś... mobilną koalicję sprzątalną? I byśmy tak sprzątały wędrująco. :) Tylko co zrobić z moją niechęcią do opuszczania własnego gumna na dłużej niż dwa dni...
Usuńpoddać psychoanalizie. u mnie za darmo :)
UsuńA, właśnie, jeszcze te fanty! Cudowności! Gruszkę Kasiną już posiadam (co prawda jedną jedyną, ale równie piękną), więc ostrzę sobie pazurki na badylki - czy to pastelowe, czy lawendowe. :)
OdpowiedzUsuńTo idę do tych garów, a na posterunku zostawiam Mieczysława Białasa. Jakby coś z mojego konta się opublikowało, znaczy się, że Mietek cosik giro znowu nasisł i poleciało - jak ostatnio mejl do Gosi. ;)
UsuńJolko, co Ty z tymi garami masz? Jakie natręctwo, czy jak? Wiesz, jakie dobre pierogi z serem sprzedajo w Piotrze i Pawle? Nie żartuje. Lepszych nie zrobię, hrehre, bo ja wcale nie zrobię!
OdpowiedzUsuńHana, ja też nie zrobię - ani jednego!!! Dlatego kupuję w barze stajennym - panie tam lepią pyyycha ruskie;))) Dzisiaj zwiozłam 3 porcje;)))
UsuńRobię czasem, od wielkiego dzwonu. Nie lubię tej roboty, nogi mnie wtedy bolą i plecy i zła jestem. Czasem nie da się uniknąć.
UsuńEwa2, ja skutecznie unikam całe życie!
UsuńKrecie, nie mam stajni w pobliżu:(
UsuńEwa2, jeśli Twoi lubio z serem, to Ci gwarantuję, że tymi z Piotra i P. ich oszukasz. Ciasto cinkie, wszystko majo jak trzeba. Nie połapią się!
UsuńPiP na drugim końcu miasta, i nie mają bezglutenowych, a robię dla takiej części rodziny. Reszta kupione też wciągnie, czasem nawet lepsze niż moje wymęczone.
UsuńHana, poszukaj w barze przydrożnym - doświadczenie uczy, że to w takim miejscu jedyne danie wege i często robione na miejscu;)
UsuńKrecie, tu nawet barów przydrożnych ni ma.
UsuńHana, no pewnie, że to natręctwo, na bank leczyć by to potrza. Dzisiaj nawet zasugerowałam dziecięciu, że rozdzielę mycie garów na cało rodzinę, jemu przeznaczam środy, czwartki i niedziele, czy jakoś tak. Resztę dam radę, a czasem jeszcze może co z tego Panu Mężu odsprzedam. I może se to natręctwo trochu podleczę. :D
UsuńA pierogi to ja nawet lubię robić, ale zabrać się do nich... Zgroza! No i te farsze najpierw trza przygotować. :] I kto w ogóle wymówił to słowo na p - przecież święta nadchodzo, a ja w rodzinie akurat ta od pierogów i uszek jezdem, więc jak pomyślę.... Ale jakoś przetrwam. Chyba... ;)
UsuńNo właśnie. Uszka ma zrobić mama bo inne nie smakują, no to robię, raz w roku.
UsuńHe, he, cwaniaki, inne nie smakują. Tak się tylko mówi. ;)
UsuńJa uszka też raz w roku. Pierogi to czasem, jak mnie co najdzie, to tak ze dwa-trzy razy. Żaden rekord. Muszę to zmienić, hm... Bo my pierogowi jesteśmy dosyć. Włącznie z kotami. ;)
Bazyl to nawet na surowe swego czasu się czaił i podkradał - z grzybami i z kapustką, mniam!
UsuńJedząca pierogi też jestem. Dla siebie kupuję w sieci sklepików, dobre mają. Prawda, że jak kiedyś kupiłam uszka, to się nie dało ich jeść. Robię takie jak babcia, tylko grzybki suszone z pieczarkami (żeby nie zbankrutować) i dużo farszu musi być.
UsuńO tak, w moich uszach to właściwie same grzybki i cebulka. Pyszota! Też pomieszane pieczary z suszonymi, chociaż przecież naniesionymi z lasu, więc za darmochę, tylko za prąd na wysuszenie, ale część suszu zostawiam przecież i do innych smakołyków. A do następnych grzybków jeszcze parę miesięcy... Już nie mogę się doczekać. :)
Usuńczytałam komenty od dołu, i muszę powiedzieć, że tekst o grzybkach i cebulce w uszach JolkiM zrobił na mnie wrażenie :)
UsuńBo że co, że miewam cebulkę i grzybki w USZACH? Bo ja nie lubię zdrobnień. ;)
UsuńNa mnie też,
Usuńa cebulka i grzybki to niby co?? :P
UsuńHrehrehre,Talibo,niby co?
UsuńHej, hej wszystkim, pozdrawiamy wraz z Arteńką z zimowego Z:))) Arte była dziś na Hali Gąsienicowej, ale wiele nie widziała, bo straszna mgła była. Poszła teraz z Tropikiem na spacer , jak wróci to wam sama pomacha:))
OdpowiedzUsuńJa nie mogę!!! Arte to ma power!!!
UsuńMacham, macham:)) Ależ tu mi dobrze, szkoda tylko, że te góry tak daleko od mojego miejsca zamieszkania:)))) cudARTeńka
UsuńArte, udało się połazić trochę?
UsuńMało casu, kruca bomba, mało casu:) Arte
UsuńA pogoda???
UsuńPiękna:))) Tylko nic nie widać:)) Ale za to jak spokojnie (bezwietrznie), no i śnieg przepiękny, mięciutki:) Arte
UsuńArte, Ty... latawico! :P Ciebie to stale gdzieś nosi. Jesteś totalnym przeciwieństwem mojej od lat zasiedziałej na doopie natury! Jak Ty to robisz? :)
UsuńBaw się tam dobrze, ino nam białego na razie nie zdmuchnij tu na północ, bo jeszcze muszę coś w ogrodzie porobić, bo się trochu i zapomniałam, i ociągałam ze sprawami różnymi. :] No i opony jeszcze letnie...
Uściski dla Was obu, kobitki, i pogłaski dla Tropisia. :)
Arteńka zimę przywiozła? Czy też zima ją przywitała? Dzielna z niej Wędrowniczka.
OdpowiedzUsuńMówili że w Z biało.
Biała, śnieg w górach po kolana, szkoda tylko, że widoczność mocno ograniczona
UsuńArte
Ja też dziś w garach, ciast-marchewkwo-dyniowe popełniłam, zapiekankę ziemniaczaną i trzy chleby...całkiem przyjemnie mi było w kuchni:) Arte, ty włóczykiju, zazdraszczam:)
OdpowiedzUsuńWybrałam się tu, żeby odpocząć - cel zrealizowany:) Arte
UsuńJeżu, Mnemo, jak można mieć przyjemność w kuchni?
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, jakoś czasami można. Widzisz, że coś Ci w końcu się udało, że jedzą ze smakiem, mlaskają, są zadowoleni. To, zupełnie inaczej niż w tygodniu i poza kuchnią:)
UsuńMnemo, żeby nie wiem jak mlaskali, nie ma opcji:) Nawet gdyby mlaskali przed.
Usuńsiemano! jakieś cóś mnie dopadło i ledwo dycham.
OdpowiedzUsuńprzyjemność w kuchni można mieć jak się z niej właśnie wychodzi.
:D
UsuńA np. koty to mogą w niej mieć przyjemność, gdy personel na garnku lub patelni pokrywki nie położy zbyt dokładnie i przylegająco. ;)
o, koty to mają przyjemność jak już się z tej kuchni wyjdzie. wczoraj, na ten przykład, zostawiłam na chwilę siatkę z pasztecikami. znalazłam je na podłodze, oczywiście, porozgryzane.
Usuńa wegetariańskie były, nie pachniały żadnym mięskiem.
UsuńJolkaM, nie wiem, czy wiesz, ale Lunie już ściśle przylegająca pokrywka nie przeszkadza, zwala cały garnek.
UsuńTaaak, to już jest wyższa szkoła jazdy. Masz kota co się zowie! Możesz być dumna. :)
Usuńoj, nagrabiła sobie Luna ostatnio, nagrabiła..
UsuńCałkiem opacznie mnie zrozumiałaś: dumna powinnaś być. ;)
UsuńPS. Że tych pasztecików wegetariańskich sobie nagrabiła?
I jaka mądrość głęboka - na wyjadaniu z garnka można zostać przyłapanym, spieszyć się trzeba, smaku się dobrze kot nie doszuka a jak już całość na podłodze to raczej personel zbierał nie beeedzie.....
UsuńBarbara
TG, widocznie paszteciki so oszukane. Ja tam im za cholerę nie wierzę. W to wgetariańskość. Kłamio i mięcha dowalają, żeby lepiej smakowało i szło.
UsuńKiedyś to nawet lubiłam coś upitrasić, teraz mi się nie chce, coraz trudniej się zabrać.
OdpowiedzUsuńEwa, spowszedniało nam. tyle lat myślenia, co by tu ugotować.. no ile można :)
Usuń