Jak może niektóre Kury pamiętają, bilet na koncert dostałam jako prezent gwiazdkowy od mojego ciotecznego siostrzeńca M., znanego niektórym kurom młodego człowieka, który czyta np "Waldena" Thoreau. Radość moja była wielka, gdyż albowiem Dire Straits było jednym z moich ukochanych zespołów a "Romeo and Juliet" uwielbianą piosenką. Wiadomo, że sam Knopfler to już nie DS i śpiewa teraz trochę co innego, ale na koncertach śpiewa też stare kawałki z czasów DS. Ten koncert to trzeci WIELKI w moim życiu. Byłam w Warszawie na słynnym koncercie Leonarda Cohena w Sali Kongresowej ( widok suk z ZOMO po wyjściu z koncertu był szokiem kompletnym) i w Sztokholmie na koncercie Boba Dylana. Zawsze marzyłam o koncercie Dire Straits i można powiedzieć, że częściowo mi się udało...
Wyjazd zaczął się raczej emocjonująco, gdyż z powodu korków na Zakopiance M dotarł po mnie z Krakowa dość późno (jechał godzinę od Białego Dunajca do Z., około 15 km), ale potem poszło już gładko, z tym, że jechaliśmy do Krakowa inną trasą. W każdym razie pod halą Tauron Arena zameldowaliśmy się na pół godziny przed koncertem.
Hala jest naprawdę imponująca i z pomyślunkiem zaprojektowana, aczkolwiek nie bez drobnych mankamentów. Robi jednak duże wrażenie, mieści się tam chyba 15000 ludzi. Na koncercie było prawie pełno, nawet na górnych galeriach. Fajnie, że jest nareszcie w Krakowie miejsce, gdzie mogą się odbywać porządne koncerty.
Nasze miejsca były jednakowoż dość odległe od sceny i widzieliśmy muzyków w charakterze niedużych postaci na scenie. I tu moje duże rozżalenie z powodu braku telebimu ... Nie wiem dlaczego go nie było, to przecież powszechna praktyka na dużych koncertach. I nie tylko na dużych, bo na przykład w Białce Tatrzańskiej na koncercie Zakopowera telebim był:)))) Tak więc o ujrzeniu fizjonomii Knopflera i muzyków mogłam sobie tylko pomarzyć. Można powiedzieć, że koncert był raczej radiowy niż telewizyjny:) Ale grali wspaniale! Na początku było troszkę drętwo, ale potem się rozkręcili i artyści i widownia. Knopfler zaczął od swoich nowszych utworów, spokojnych i nastrojowych (może dla niektórych nudnawych), chociaż brakło mi kilku piosenek, które bardzo lubię, np "Madame Geneva" czy "Piper to the End". Pipera" grał na zakończenie koncertów w Kolonii, Uppsali i w Norwegii w czerwcu, szkoda, że u nas tego nie zagrał. Nagranie z koncertu w Kolonii poniżej.
Wszystkich jednak tak naprawdę ruszyły stare hity "Dire Straits", na dźwięki "Telegraph Road" ludzie polecieli pod scenę. Byli "Sultans of Swing", "Romeo and Juliet", "Money for nothing". Pięknie było, choć słyszałam lepsze wersje "Romeo and Juliet". Ale co do tej piosenki to mam duże wymagania:)
No co tu dużo gadać, grali pięknie, choć wiadomo, że to już nie ta energia co z Dire Straits, ale wszak minęło 30 lat... Ale sama ta muzyka NA ŻYWO to już było wielkie coś. No i sama atmosfera koncertu... Przekrój wiekowy widowni był od podstawówki do 60 plus, z przewagą 30 - 40 latków. Sporo całkiem niedużych dzieci było z rodzicami i dziadkami, na szczęście nie było gimnazjalistów:))) Naprawdę miło się patrzyło na ludzi w kwiecie wieku, bawiących się i szalejących do piosenek ze swojej młodości. Starsi panowie gwiżdżący na palcach, siwe panie tupiące i klaszczące i właśnie tak ma być.
Wyjazd z parkingu po koncercie trochę trwał, a samochody były z całej polski, Gdańsk, Łódź, Warszawa, Lublin, Śląsk, bardzo dużo z Rzeszowskiego, Poznań, Elbląg. Podziwiam tych fanów, którzy jechali nieraz przez całą Polskę, żeby być na tym koncercie. I bardzo dobrze ich rozumiem.
Do domu dotarłam po wpół do pierwszej, a chłopaki, tj M i kuzyn J jeszcze wracali z powrotem do Krakowa... Kochani są naprawdę. M, baaaaardzo ci dziękuję jeszcze raz , że mogłam dzięki tobie uczestniczyć w tym wydarzeniu. To jaki następny koncert????
I na do widzenia "Madame Geneva"
A to już właśnie finałowy utwór instrumentalny z "mojego" koncertu!! Tak się skończyło:)))
P.S. Na You Tubie sporo wrzutek z poniedziałkowego koncertu.
Wszystkie Kury śpio.
OdpowiedzUsuńA tu takie ciekawe rzeczy .
Ja nie śpię!!! Rucianka, gratuluję I miejsca!
UsuńJuż powiedziałam dobranoc ale jeszcze zajrzałam i bardzo mi się miło przed snem słuchało.
OdpowiedzUsuńW Arenie jeszcze nie byłam.
Przed spaniem tego się słucha znakomicie:)) Ewa, koniecznie się wybierz na coś do Areny, jest piękna. Dobrej nocy!!!
UsuńI na dzień dobry też miło się słucha:) Cieszę się bardzo, że byłaś na tym koncercie:)
UsuńDzięki Arte!!!
UsuńNie śpię! Porządku pilnuję!
OdpowiedzUsuńPorządek i tak jest:))
UsuńNooo, czekałam na Twoją relację z tego koncertu ! rzeczywiście szkoda, że nie było telebimu ! Knopflera uwielbiam, a brzmienie jego gitary po prostu mnie obezwładnia. Zresztą w ogóle jestem jakoś szczególnie uwrażliwona na charaktrystyczne prowadzenie gitary. Santana, Clapton, i jeszcze paru innych, których właśnie po samej grze, bez wokalu można poznać. Ale wiesz co, w tych jego nowych piosenkach też słychać dire Straits, tylko trochę inne instrumentarium. Ale koncertu koncertowo zazdraszczam :)
OdpowiedzUsuńJest czego zazdraszczać, naprawdę:)))Knopflera faktycznie po samej grze można poznać. Śpij dobrze.
UsuńA machalas marynara? Rzucalas stanik i majtki na scene?
OdpowiedzUsuńBo jak nie, to co tu gadac o udanym koncercie.
I nie mow, ze za daleko siedzialas i ze bys nie dorzucila, tym szczela sie z procy i wtedy doleci na pewno. :))))))))))
Mika, może chociaż kwiczauaś?
Usuń
UsuńPokwikiwałam i łezki się w oczach zakręciły przy "Brothers in Arms"...
Bez miotania majtków się nie liczy.
UsuńMyślę, że na panach w tym wieku to już chyba nie zrobiłoby piorunującego wrażenia, jakby im jakieś barchany na gitarę spadły... Majtami i stanikami to na koncertach disco polo rzucajo.
UsuńOj, Mika, nie tylko. Poza tym myślę, że właśnie barchany zrobiłyby piorunujące wrażenie.
UsuńJeszcze by zawału dostali...
UsuńZ koronką:)
UsuńTrza bylo po kieszeniach rozne stringi pozatryniac i rzucac, znaczy ciskac z procy, dolecialoby i pieronujonce wrazenie murowane!
UsuńLubie Knopflera (czyli jak mawial moj bratanek - Marka Guzikarza) takze samo - stare kawalki i od razu jestem mlodsza i to o wiele...
nadaje z kurortu ale nikomu nie mowcie, bo pracodawcom juz rence opadajo na okazjie moich licznych nieobecnosci...a zapowiada sie nastepna, niedlugo i potem, jak wroce, to pobede tez znowu krotko i znowu jade....jak nic zapomno o mnie...a teraz - biale klify, zamki z czasow tudorow i takie tam, lacznie z dobrym jedzeniem...ccccccciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii! internet tu majo ino na dole, w salonie przejsciowym, siedziec tu to tak sobie, choc po drugiej ulicy jest juz morze......Kury Wszystkich Krajow - Laczmy Sie! to tak tylko na dziędobry....
Nie nadążam, Opakowana, nie nadążam!!! Przemieszczasz się z siłą wodospadu...
UsuńDobrze ci nad tym morzem:)))
wiesz, ze ja za soba tez nie nadazam... zawsze, od malego, chcialam wasnie tak latac to tu to tam, ale od tego czlowiek troche glupieje...
Usuńdobrze mi nad morzem....jak mi szumi, ladnie wyglada i pachnie, w bagazniku mam ulubione mineraly Hany, hrehrerhe.
moge byc wodospadem, a co mi tam :))
Opakowana, ja tak cichutko - gdzie jesteś? No i zaraz będzie nowy post. O Frodku.
Usuńwiesz, ze ja za soba tez nie nadazam... zawsze, od malego, chcialam wasnie tak latac to tu to tam, ale od tego czlowiek troche glupieje...
Usuńdobrze mi nad morzem....jak mi szumi, ladnie wyglada i pachnie, w bagazniku mam ulubione mineraly Hany, hrehrerhe.
moge byc wodospadem, a co mi tam :))
Zaraz polete czytac, ale tu odpowiem - przedwczoraj bylam w Eastbourne, wczoraj Brighton, dzis rano - Eastbourne - nad morzem, dokladnie na poludnie od London town,, a teraz w London town, w Greenwich, zamiaruje postawic nogie jedne z jednej strony poludnika a drugie - na drugie. jak zdaze. zaraz idzimy na proszona kolacje - indyjskie jedzenie, jak powiedzialam, ze nie wiem czy jadlam naprawde dobre indyjskie jedzenie, ci ludzie staneli na wysokosci i w ten sposob niechcacy sie wprosilismy na kolacje - pani ma mame, ktora uczy gotowac, a pan jest z Goa, gdzie jest tez bardzo ciekawe jedzenie, wiec zapowiada sie bardzo ciekawie. Jadlam dobre indyjskie jedzenie w dwoch dobrych restauracjach, ale czy bylo az tak autentyczne to cholera wie.
Usuńpees. jutro bede nadawac z domu, jesli dam rade nadazyc , bo nie wiem czy bede wiedziec gdzie jestem....moze jak zasiade w kuchni to bede wiedziec ;)
a pogoda jest idealnie piekna (kolo 22 - 24 stopni i wiaterek)...czego i Kurom zycze :)
Mika, ciesze sie, ze uczestniczylas w tym koncertowym wydarzeniu :)
OdpowiedzUsuńMialas swietny fun :)
Zazdraszczam :)
Pozdrowienia serdeczne :)
Oj, a jak ja się cieszę!!! Też uściskuję!
UsuńDziędobry :) To posłucham se Mareczka, i wylatam ! Dobrego dnia Kurki :)
OdpowiedzUsuńPo takim początku to tylko dobry dzień może być!
UsuńZ tym telebimem to faktycznie dali ciała, ale trudno. Może następnym razem się poprawią ;)
OdpowiedzUsuńSłuchało się kiedyś DS, lata 80. to moja młodość, kiedy była najlepsza muza - moim zdaniem ;) Chłopu muszę pokazać ten koncert :)
To był mój ulubiony zespół wonczas. Chociaż to już moja średnia młodość była:))) Chłopu pokaż koniecznie!
Usuńna koncercie zawsze są wielkie emocje. nie byłam nigdy na takim gdzie grają wielkie gwiazdy ot maanam, republika (jeden z pierwszych jakie dali wtedy raczkowali) ostatnio na stańce (super byl). moje marzenie żeby zobaczyć frediego mercurego juz się nie spełni. ..teraz mam koncert ptaszkowy i porykiwania krówki zza plotka. .buziaki z Mazur śle.
OdpowiedzUsuńMnemo, na wielkich teraz czas, bo teraz do nas przyjeżdżają. Ja bym jeszcze strasznie chciała na Stinga, miał być w marcu w Krakowie ale się rozchorował, może jeszcze będzie.
UsuńJa byłam w hali "Wisły" na pożegnalnym koncercie Perfectu, jak się rozstawali z Hołdysem.
Byłam ja byłam na kilku "wielkich". Od Cohena zaczynając, przez Stonesów, Petera Gabryela, Watersa, Gilmoura, Cesarię Evorę, po Santanę - 3 razy! I trochę ciut pomniejszych po drodze. Dzięki Ognio - on jest "muzyczny" na wylot:)
OdpowiedzUsuńKażdy taki koncert na żywo to niesamowity czad!
Hanus, ale jestes swiatowa:)))
UsuńGabryel, Evora...jej..
Nooo, a jak! Uwielbiam ten łomot, który czuć aż w trzewiach!
UsuńGabryela i Stonesów ci daruję, ale Evory i Pinków Floydów zazdroszczę okrutnie...
UsuńA ja zazdroszczę Pinków, Gabryela. Na Santanie byłam :) I na Bee Geesach. A na Cohena bilet oddalam !
UsuńEwa, gdzie byłaś na Santanie?
Usuńw Goteborgu w 78 chyba, a w 79 albo 80 na Bee Geesach.
UsuńSantanę widziałam i słyszałam w takiej kolejności: Praga w 2009 chyba, potem w Warszawie w 2011 i rok temu w Dolinie Charlotty. W Pradze był czad, ale w Dolinie Charlotty chłop przeszedł samego siebie. Był niesamowity. W W-wie było tak sobie.
UsuńDlaczego oddałaś bilet na Cohena???????
UsuńMikuś, bo ja Cohena lubię inaczej :) Lubię go jak nie słyszę. Kieeedyś, w zamierzchłych czasach nawet mi się podobał, ale jakoś wyroslam z niego. Nie znam drugiego takiego twórcy, przy twórczości którego można by się pochlastać :)
UsuńSantana i w tym roku grał w Dolinie Charlotty na festiwalu. Niedawno ! Jakoś pierwsze dni lipca. Moi mieli być na tym koncercie, ale urlopu nie starczyło, a byli w pobliżu.
UsuńEwa, ale to znaczy, że ma w sobie siłę:)
UsuńPodobno strasznie spodobało mu się w Dolinie Charlotty i wrócił po roku. Nie dziwie się, bo atmosfera była nie do opisania!
UsuńDzień dobry. Teraz też sobie posłuchałam dla uspokojenia, bo zmiany w komunikacji mocno mnie zirytowały.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Kurkom życzę. U nas upał się szykuje, już jest 29 w cieniu. Kotka wnuczki obudziła mnie o 5.30 jeżdżąc zimnym noskiem po twarzy.
U nas tez kolejny dzien gotowania sie.
UsuńA u nas ciepło, ale z umiarem.
UsuńMy się gotujem na twardo.
UsuńDzien dobry:)
OdpowiedzUsuńWidze, ze zaezarlo mojego komenta.
Mika -zazdroszcze!
Pisalam, ze prawie kupilismy bilet na ten koncret, ale odwiodlam Wu od tego i dobrze, bo nie dalibysmy rady dojechac. Ale DS uwielbiamy! I Stas tez od nas dostal w spadku te milosc do ich muzyki;)
Ojej Kasia, szkoda, spotkałybyśmy się w Krakowie!!! Fajnie, że potomek też kocha tą muzykę:))) Pozdrawiam was ciepło bardzo!
UsuńJa wczoraj nie doczekałam się tego posta, a teraz nie moge przeczytać. Pozdrawiam wszystkie Kury! Przylecę wieczorem!
OdpowiedzUsuńDobrego dnia, przylatuj koniecznie!
UsuńJa jestem raczej z tych patrzących niż słuchających. To nie to że jestem głucha, ale muzyka jest dla mnie raczej tłem i nawet jak mi się bardzo podoba ,to nie zawsze pamiętam wykonawców. Ale nawet ja potrafię docenić taki prawdziwy koncert na żywo. Najczęściej uczestniczyłam w ogólnodostępnych koncertach plenerowych, które kiedyś były dość częste ,a i teraz się zdarzają. Tak że wierzę ci Mika że miałaś prawdziwą ucztę i dla uszu i dla ducha :))) Fajnie że mogłaś wziąć udział w tym koncercie :))) I życzę aby jak najszybciej zdarzył się następny, równie wspaniały :)))
OdpowiedzUsuńDzięki za życzenia, też sobie sama tego życzę:))))
UsuńO co chodzi z gimnazjalistami?
OdpowiedzUsuńTeż mi się marzy taki koncert. Nawet zespół, który chciałabym zobaczyć na żywo jakiś czas temu występował niedaleko mnie, ale że w środę, więc odpuściłam wyjazd i żałuję.
A, z gimnazjalistami to miałam na myśli, że w grupach bywają nieznośni, ale że to nie ich muzyka - za duzi, żeby iść z rodzicami a za młodzi, żeby docenić taką muzykę.
UsuńA jaki to zespół odpuściłaś? Teraz w wakacje sezon koncertowy, to najłatwiej złapać coś co się lubi.
Odpuściłam zespół dla grzecznych dziewczynek, czyli Bon Jovi. Na koncerty innych, które lubię i które w naszym kraju pojawiały się i pojawiają, jakoś mnie nie ciągnie. O gimnazjalistów pytałam, bo siostra ma jednego w domu, a i od znajomych nauczycieli dużo o nich słyszę, najczęściej negatywne opinie niestety.
UsuńBrothers in Arms- klasyka. Też się zawsze wzruszam i mam ciary.
OdpowiedzUsuńNo, ja to już się wzruszam od "Through the fields of destruction..."
UsuńHa!! A kto był na Majkelu Dżeksonie na Bemowie w 1996???? Ja byłam;))) Raz pierwszy i ostatni na koncercie tej wielkości;))) DS kocham całą duszą i zawsze włączam ludziom, którzy do kościoła spieszą;))) A co ;))
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie zanosisz muzykę pod strzechy. Ja tak puszczałam na full Cesarię Evorę przy otwartym oknie na ulicę:)) Michael to nie moja bajka zupełnie, choć doceniam poszczególne utwory.
UsuńMichael to miszczostwo świata popu - pod każdym względem. Ale takoż nie moja bajka.
UsuńChcialam byc, ale w lipcu urodzilam coreczke, i nie bardzo moglam sie wybrac.
UsuńByłam jako bodyguard dla Siska;)))
UsuńDo mnie zawsze dolatują koncerty z Wyścigów.
OdpowiedzUsuńCzyli mogę chyba je uznać za zaliczone ;)
Obawiam się, że nie do końca...
UsuńRucianko, to zależy jak bardzo dolatują:)))
OdpowiedzUsuńNo tak za 5 złotych :)
UsuńZa piątala to się nie liczy.
OdpowiedzUsuńDziefczynki, włączcie sobie gościa, któren nazywa się Asaf Avidan. To jest muza!
OdpowiedzUsuńDziefczynki, śpicie? Widziałyście Fikunię u Gosianki? Przyjechała!
OdpowiedzUsuńOne Day- świetne !
UsuńNo nie, Mariolka? On jest fantastyczny!
OdpowiedzUsuńWidzielim Hana ,widzielim :))) Fajowska malizna :)))
UsuńMarija, ona jest rozczulająca do bólu!
OdpowiedzUsuńa z Jacusiem kłopoty się zaczęły :(
UsuńMika, czytałam już tego posta wczoraj w nocy, ale logować mi się nie chciało, bo byłam jedną nogą w łóżku ;) powiem jedno - do ignorancji w temacie nie powinnam się może przyznawać, ale ogromnie się cieszę, że dzięki bliskim spełniło się jedno z Twoich marzeń i tak ciekawie spędziłaś ten wieczór :)
OdpowiedzUsuńDzięki Elajka, oni są kochani:))) Mam nadzieję, Że to nie ostatni koncert:)))
Usuńna bank nie ostatni :)
Usuńi na cyrk słońca musisz się przecież wybrać, może zajadą i do Krakowa?
Usuńbyli ale nie dalam rady.
UsuńToz to horror z Jacusiem:((((
OdpowiedzUsuńSwinka u Mariolki..Mariolko , kofam cie:))
OdpowiedzUsuńKasiu, a którą masz na myśli? Bo od samiuśkiego rana w oborze kwiczy Boczek i Ajronek;) Noo, prawdę mówiąc, ja też kwiczę ;)
UsuńMariolka, mów zaraz!
UsuńNie znam się na muzyce, ale swego czasu potrafiłam do czwartej nad ranem siedzieć w KS Korona w Krakowie na festiwalu szantowym i to w dodatku na twardym krzesełku:)
OdpowiedzUsuńHorror z Jacusiem to nie jego wina przecież. Zbyt szybko dostał całkowitą wolność, a nadmiar bodźców nikomu nie służy. Nikt nie wie, jak do tej pory żył i gdzie? Może polował, coś musiał gdzieś jeść! A naród niezbyt wyrywny do karmienia bezdomnych psów. Wierzę, że Olga i Cezary poradzą sobie z tym.
OdpowiedzUsuńBardzo przykre,zwłaszcza dla kózki.Oby szybko wyzdrowiała.
UsuńZgadzam się z Haną zupełnie, on nie wie co wolno a co nie, trzeba dużo cierpliwości, żeby go tego nauczyć. Mam nadzieję, że się uda. I że kózka szybko wróci do zdrowia...
UsuńDziędobry goronce !
OdpowiedzUsuńBaaaardzo goronce!
OdpowiedzUsuńU nas burza z gradem była.
OdpowiedzUsuńDobry wieczor,
OdpowiedzUsuńa tu sie mialo ochlodzic..
Byla burza, nawet spadlo troche deszczu,ale slonce prazy od poludnia.
Do bani, z takim ochlodzeniem.
Dobry wieczór. Gorąco i duszno, dopiero teraz temperatura spadła do 25 stopni, popadało i się błyska.
OdpowiedzUsuńOchłodzenia się nie odczuwa. Miłego wieczoru.
U nas się nadęło,pomruczało i pokropiło odrobinę.
OdpowiedzUsuńZdążyłam powyłączać kompa i tv i inne cuda ze ściany ;) .
Przerwać miłą pogawędkę na gg z Annavilmą i było po wszystkim.
Zipię i zieję.
OdpowiedzUsuńbardzo pusto w Kurniku
OdpowiedzUsuńWeekendują się kury:)))
UsuńTo idę .
UsuńNie będą przecież gadać do siebie.
O,minęłyśmy się o włos.
UsuńZipią i zieją na swoich grzędach pewnie. Już mam dość, dopiero 23 stopnie, burzy nie było, postraszyło tylko.
OdpowiedzUsuńU nas juz taki piekarnik od poczatku lipca, rozwazamy zupelnie serio, przeprowadzke w chlodniejsze regiony, choc mieszkamy na polnocy Francji.Kolezanka wkleila mi taka mape, z ktorej wynika, ze u nas , klimat sie zmienia na kontynentalny, bedzie ,jak w Kazachstanie, stepy same. I to sie zgadza, tyle drzew umiera.
OdpowiedzUsuńNiespodziewanie uda sie nam nogi zamoczyc w polskim morzu..niedlugo, no co za spontan:)
Trzymcie sie Kurki dzielnie, mie sie paluchy slizgaja po klawiatuzre, bom sie chlodzila sorbetami, arosee, czyli suto podlanymi wodka. I dziala:)) Humor od razu lepszy, chlodniej moze jakos, dobranooooc;)
Takie sorbety to miła rzecz:)) Fajnie, że wam się uda pojechać nad nasze morze, też bym chciała...
UsuńA co do klimatu to zawsze u was tak gorąco w lecie? Ja mam nieźle, podwórko jest zacienione i mój domek ma wielką zaletę, że jest w nim chłodno w upał. Dobrej nocy.
Burze ponoć szaleją, może internet wcięło. Też się żegnam, dobrej i chłodnej nocy życzę.
OdpowiedzUsuńTobie też chłodu życzę i oddechu.
UsuńU mnie nic nie szaleje, poza Czajnikiem. Ani chłodu, ani burzy, ani deszczu. Z mokrych rzeczy tylko pot się leje:)
OdpowiedzUsuń