sobota, 7 grudnia 2013

Trzecia ręka

Ja nie wiem, co Wy z tą zimą, że zimno, że kłódki zamarzają, że śnieg...
U nas i owszem, też 7 grudnia, Mikołaj wczoraj był i wyglądał tak:
To przed południem.
Po południu trochę się wprawdzie ochłodziło, ale Frodo pogrzał nam nóżki i daliśmy radę.
W naszym klimacie nie można jednak liczyć na pogodę. Dziś rano okoliczności przyrody nie wyglądały już tak sielsko.
Mikołaj udał się do innych zajęć, a zaraz po jego wyjeździe...
Te oto dwa rozkoszne aniołeczki:

 Zapolowały na wioskowego kota. Przez okno dojrzałam, co się święci, wypadłam z domu tak jak stałam, tzn. w zwykłej bluzie i kapciach. Mój jeszcze zalegał w alkowie, co jest istotne dla biegu wydarzeń. Nie wiem, jak psy to zrobiły, obce koty chodzą "po naszym" w tę i nazad, żaden dotąd nie dał się złapać. Dlaczego akurat ten? Cóż, dość, że złapały. Kot był dzielny, prał aż furczało. Nie wiem, jakim cudem udało mi się odciągnąć Frodo, bo jest większy ode mnie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności miał na szyi świeży kłąb nasion łopianu i tam się wczepiłam. Ciągał mnie za sobą trochę - na tyle, że mam poobcierane kolana! Jedną ręką próbowałam odepchnąć spod jego paszczy kota, kot z wdzięczności dość dotkliwie mnie pogryzł. Wreszcie udało mi się przycisnąć Frodo kolanami do ziemi (łatwo nie było) i złapać Wałka za obrożę (na szczęście ją miał). Pogubiłam kapcie, skarpetki przemokły i zaczęłam przymarzać do podłoża, a tu znikąd pomocy! Wieś jak wymarła, żywej duszy w promieniu kilometra!  Kot siedzi i warczy zamiast wiać, ja leżę i w zasadzie kwiczę na jednym psie, drugi pies się miota na obroży, która zaraz się rozepnie, a Mój w alkowie! Co robić, omamuniu, co robić? Wołam, wrzeszczę, krew się z ręki leje, a Mój nadal w alkowie! A kot nadal siedzi i warczy!
Myślę sobie - zamarznę tu, ale nie popuszczę, kota nie dam. Oczami wyobraźni zobaczyłam, jak Mika z Moim siedzą sobie przy stole w ciepłej kuchni, śniadanko jedzą, kaweczkę popijają gawędząc niespiesznie o tym i owym i nawet nie zauważą, że mnie nie ma! Aż nagle, wtem! Mika usłyszała piskanie i przybyła odsiecz. Kota trzeba było pogonić, psy długo jeszcze szalały nakręcone jak sprężyny w bombie zegarowej, ja opatrywałam rany. Kot poszedł, nie wiem, niestety, czy i na ile zdążyły go poturbować. Pocieszam się, że dał im popalić, bo paszcze mają podrapane oba, no i wmieszałam się szybko, nie miały za wiele czasu.
Mika utrzymuje, że w przypływie adrenaliny wyrosła mi trzecia ręka. Usłyszawszy piski i ujadanie wyjrzała albowiem przez okno. Je leżałam na miotającym się Frodku wpita pazurami jednej ręki w jego kudły, drugą ręką trzymałam za obrożę Wałka, a trzecią ręką wskazywałam Mice kierunek alkowy, żeby Mojego zawiadomiła...
Mam wysuwaną trzecią rękę. Innej możliwości nie ma.

68 komentarzy:

  1. To musiała być dramatyczna scena. a Ty na Frodku......, umiem to sobie wyobrazić. I jestem zdziwiona, że we Frodku, tym aniele o bursztynowych oczętach obudził się taki kotobójca, myślę, że go Wałek podjudził.
    A historia z tą trzecią reką, która pojawia się w takich sytuacjach przypomniała mi historię z dawnych lat, kiedy w taki sposób ratowałam przez rozwścieczonym wilczurem 3 letnie dziecko. Gdyby mnie tam nie było nie wiem, czy dzieciak by żył. Miałam wtedy 10-11 lat, a dałam radę takiemu psisku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, scena była dynamiczna. I nieźle to musiało wyglądać. Mój nieźle się przestraszył, bo z daleka nie widział, kto jest poszkodowany. Kłębowisko widział. Szał ciał i perwersję.Oba psy są psami na koty, podejrzewam, że nikt nikogo nie musiał podjudzać.
      Koty w domu są ok., ale te same koty na zewnątrz się gania.

      Usuń
  2. Co Ty mówisz ? Ja i Wałek ? Spójrz na nas, czy nas na to stać ? Chyba Ci się śniło ! Nie spodziewałem się po Tobie, że nas tak będziesz przed światem szkalować. I jeszcze Mikę w ten proceder wciągasz ! Masz Ty szczęście, że nas tak lubisz.
    A tak poważnie, to jak krew się polała, to przez łikend dobrze obserwuj ranę, i najlepiej w poniedzialek pokaż ją dochtorom.
    A ten piorun to prawdziwy u Was był ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, no to się działo!!! Ewa ma rację co do ręki, ja tam wolałabym żeby mnie pies ugryzł niż kot podrapał...do lekarza i tak bym poszła:) Strzeżonego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On mnie nie podrapał! On mnie pogryzł i podrapał!

      Usuń
    2. Mój jak się wścieknie to bije łapkami po nogach. Jak się wścieknie na maxa to przy tym biciu wysuwa pazury...wrednego mam kota. Najmocniej wścieka się na babcię jak mu żarcie nie smakuje-poważnie, jak dostanie shit to potrafi ją "za karę" po nogach pobić i podrapać...a ona mu mleczka jeszcze robi:)

      Usuń
    3. Zoboczymy jutro, albo pojutrze. Nie wiem, jak długo sie wykluwo.

      Usuń
  4. Prawdaż? Uosobienie dobroci i niewinności. To człowieka uczy ograniczonego zaufania, zwłaszcza jeśli psisko wielkie jak konik polski. Niby to się wie, ale takich podejrzeń nie dopuszcza się w stosunku do własnego pieszczoszka. Przeleciało mi przez głowę w ferworze, czy aby mnie nie zechce dziabnąć. Ale nie, wobec mnie nie wykazał śladu agresji. Tylko amok. Oba były w totalnym amoku.
    Rana nie wygląda źle, nie boli, ładnie przyschła. I to przez bluzę mnie tak chapnął!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ło matulu! Ręka musi potwornie boleć ;/ Czyn za to zacny i chwalebny, mam ochotę przesłać ciasto na pocieszenie.
    ps.
    Wiem, że to nieładnie śmiać się czytając takie historie, ale wtedy mam przed oczami siebie sprzed roku. Z tą różnicą, że rozdzielam akurat cztery psy, znikąd pomocy - oczywiście - i był śliski śnieg ( przynajmniej przyniósł ulgę kiedy włożyłam doń krwawiącą rękę). Niby nic w tym śmiesznego być nie powinno, może chodzi o ten kop adrenaliny albo fatum, że zawsze akcja ratunkowa musi spać na bezbronną kobietę

    OdpowiedzUsuń
  6. Boni! Ciasto ślij, ręka tak boli, ale tak boli, że normalnie, auuuuuu! Oj, jak bardzo boli! A ciasto z czym?
    Teraz to też już śmiać mi się chce, jak sobie wyobrażę ten widok. Ale rano nie bardzo było mi do śmiechu.
    Żeby to chociaż jakieś wiadro z wodą pod ręką, no nic! Tylko trawa i krecie kopce. Nawet próbowałam tą ziemią w kota rzucać, żeby poszedł sobie, zamiast siedzieć i warczeć. Trzecią ręką oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  7. Krecie kopce to już coś! Ja - Kret znaczy się zawsze w takich razach odkręcam wodę i leję z węża - nie ryzykuje bezpośredniej akcji, kiedyś w młodości, gdy miałam 11 psów, jak dopadły kota, to sama na czereśni siedziałam i czekałam na odsiecz;))) A pode mną kłębowisko;) Obyło się bez ran - ale od tamtej pory nie wkraczam - odkręcam wodę jak ZOMO;) działa zawsze;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Taaa, woda w ogrodzie zakręcona, wąż zdjęty. Nie miałam czasu na nic!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam, nie ma nawet czasu miotły chwycić czy rękawic żeby ręce uratować.
      Ciasto - wedle życzenia, polecam piernik bo pyszny mi wychodzi

      Usuń
    2. Z Twoich rączek Waćpani, choćby i piołun...

      Usuń
  9. Specjalnie robicie Mikołajowi zdjęcia w lecie? Żeby jaja se robić na internecie później? Warczący kot, baba z trzema ręcami... Już chyba nic więcej nie trzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to w ogóle myślę, że to zdjęcie to z Australii jakiejś :)

      Usuń
    2. Nie, to Hanina chata, ale przewidujunco jes;)

      Usuń
    3. No własnie, ciekawe co Oni popijają :)

      Usuń
    4. A co, u nas tak jest! Wsi spokojna, wsi wesoła...

      Usuń
    5. Mirka, my niewybredni, pobieramy jak leci!

      Usuń
  10. Prawie dałam się nabrać na tego Mikołaja, zieloną trawkę i piękne słońce :)))
    Pomysł przedni :)
    Natomiast akcja ze zwierzakami - w sumie mrozi krew w żyłach. Co za bestyje, jedne... Kontaktu z pazurami i zębami nie zazdroszczę, oby się sprawnie goiły te Twoje rany. Dobrze, że trzeciej ręki nie uszkodziły ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogły w sumie odrąbać i zwiać z nią i zakopać w ogródku;)

      Usuń
    2. Oj,mogły, są nieprzewidywalne niczym Ksawery ;) Potem szukaj tej ręki i miejsca, gdzie ją zakopano ;)

      Usuń
    3. Lidka, drugą rękę uszkodziły. Nadal mam dwie sprawne. Trzecia w zapasie.

      Usuń
    4. To dobrze ;) jest więc tak, jakby żadnej nie uszkodziły ;) :))

      Usuń
  11. to ja wlasnorecznie i z wlasnego komputera. Dotarlam juz w domowe pielesze i srodek zimy. Jakbym z innego kontynentu przyjechala. Droga od Krakowa byla bardzo ciezka, zadymy i sniezyca, Ale juz w domu. Pies oszalal kompletnie, myslal biedak, ze juz nie wroce.
    tym bardziej mnie zszokowal letni mikolaj... A trzecia reke na wlasne oczy widzialam, zaswiadczam! No bo przeciez jak jedna reka trzymala Walka, druga Froda, to czym do mnie machala , zz. Przeciez nie nogo, zz
    Sorry za takie pisanie, ale jednym palcem nie da rady.
    Pozdrowienia dla wszystkich. Juz tesknie za Hano i Ogniomistrzem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co, nie mówiłam, że zdjęcia z Australii :)
      To dobrze, że już dotarłaś :) Kuruj tę drugą rękę... a może sprawdź, bo trzecia ręka to może zakaźne, i się zaraziłaś od Hany :)

      Usuń
    2. Trzecia ręka jest odjazdowa, bo wysuwana. Jak nie potrzebujesz, w niczym nie przeszkadza. A jak się wkurzysz - masz jak znalazł!

      Usuń
    3. No z jaki Australii? Od nos, ze wsi K.!

      Usuń
    4. Jak wysuwana, to może do niej jakieś wyposażenie dodatkowe obstalować, nawet takie samodziełki : jakieś łańcuszki z kulkami, albo co innego... albo wejście do szlaucha (znazczy do węża z wodą) No trza ją wykorzystać maksymalnie !

      Usuń
    5. Ewa, a skiyndy jezdeś? Tylko u nos na wunż w ogrodzie mówi się szlauch!
      Ja to bym chciała mieć taki wysuwany ajzol, który wsadzałabym w d... kierowcom, którzy zajeżdżają mi drogę. Trach! I wsuwamy nazad, że niby to nie my.

      Usuń
    6. Hanus, a pamietasz Marianne z trzecio reko z opowiesci o Centusiu zz To chyba o tobie bylo proroczo!
      Mnie by sie teraz przydala trzecia bardzo, ale chyba sie nie zarazilam...

      Usuń
    7. Pewnie, że pamiętam, matuchno! Poczekej, to się wykluwa parę dni, może jeszcze Ci wyrośnie!

      Usuń
    8. A czym piszesz? Nie nadwerężaj paluszka!

      Usuń
    9. Ołóweczkiem z gumką stukaj! Albo jakim widelcem!

      Usuń
    10. A widzisz, nie tylko u was ! U nas też :) A ja jezdem na północny wschód od Cię. Białystok :)

      Usuń
    11. I co to ajzol, bo też bym wsuwała. A jak już wsuwać, to przynajmniej, żeby wiedzieć co :) ... to ten ajzol taka czwarta ręka - niewidzialna :)))

      Usuń
    12. Kurde, szkoda, trochę daleko. Ajzol to jest taki bliżej nieokreślony dynks. Takie "cuś".

      Usuń
    13. Nie zazdroszczę jazdy ośnieżoną drogą, znam ten koszmar - dla mnie jedyny bemol zimy.

      Usuń
  12. Nogo nie machałam, bo nie mogłam, nogi mi przymarzły do podłoża!

    OdpowiedzUsuń
  13. PS. Dla niewtajemniczonych: takie "zz" w pisaniu Miki to jest znak zapytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki za objasnienie, zapomnialam.

      Usuń
    2. No właśnie się martwiłam, jak Ty zajedziesz w ten paskudny czas. U Ciebie pewno zima, że ha, ha?

      Usuń
    3. Zaspy, sniegi i srodek zimy, niestety.

      Usuń
  14. Ja tam mlecze dojrzałam !!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Mirka, dobrze paczysz. Mleczu Ci u nas, jejku! Rośnie i już.

    OdpowiedzUsuń
  16. Co za przygoda! A niektórzy mówią, że na wsi jest nudno! No i teraz obie macie po jednej rączce do rehabilitacji :-( Ja rozumiem, że wszystko przez pokrewieństwo dusz :-) Trzymam kciuki za obolałe kończyny.

    OdpowiedzUsuń
  17. Na wsi nudno? Ani na wsi, ani w życiu nudno nie jest, przynajmniej ostatnio. Moja rączka pięknie się goi, poza tym mam jeszcze dwie w zapasie! Mam ponadto zakwasy w udach i łydkach, jakbym co najmniej z Kasprowego zeszła.

    OdpowiedzUsuń
  18. Słowa ajzol nie znałam, ino dynks ;)
    Niech Ci się goi pieknie, a zakwasy - no cóż, rozgrzewki do tych zapasów nie zrobiłaś, to tero mosz ;) Jutro już ich pewnie nie będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie wiedziaaś co to ajzol? Nie godej Lidka!
    Jakby mi kto pedzioł, że bez kejtry byde mieć zakwachy...

    OdpowiedzUsuń
  20. Keitry też mogą wykończyć. Coś wiem, mam cztery, dwa większe ode mnie.
    Ja się przy Tobie gwary poznańskiej nauczę, niektóre terminy przypominam sobie. Mąż siostry mojej mamy czyli wujek Stefan Adamski, niech mu ziemia lekką będzie, pochodził z Poznania. Nawet wiedziałam co to ajzol.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówią, że jeden kejter to spokój, dwa to zmowa, a trzy to już szajka. To Ty masz mafię! Owca nostra!

      Usuń
  21. Ja tez pojecia nie mialam co to ajzol, jakos mi z angielska zabrzmialo...

    OdpowiedzUsuń
  22. A widziałyście ile jest o tym stron?
    Maja B.

    OdpowiedzUsuń
  23. Odpowiedzi
    1. http://www.poznan.name/slownik_gwary_poznanskiej.htm

      teraz będę gość/gościówa !!!
      Maja B.

      Usuń
  24. Ojacie, najbardziej mi się podoba firma skup, sprzedaż surowców wtórnych "Ajzol"!

    OdpowiedzUsuń
  25. Współtwórcy Ci się pokazali:))

    OdpowiedzUsuń
  26. Taaa, widziałam. Zdążyła, zanim blogger zwariował. Niewykluczone, że za chwilę pokaże wszystkie operacje, jakie wykonywałam. Łomatko, ciężki kawałek chleba.

    OdpowiedzUsuń
  27. A dziś jest lista blogów, mówiłam, że mówiłam, że się pojawi tylko bloger się odfiksuje:))

    OdpowiedzUsuń
  28. Hana, ostatni raz TAK się śmiałam czytając słowo pisane przy DAWNYCH książkach Chmielewskiej..... :-))))

    OdpowiedzUsuń
  29. Dzięki, śmiejmy się, to dodaje skrzydeł!

    OdpowiedzUsuń