Ja nie wiem, co Wy z tą zimą, że zimno, że kłódki zamarzają, że śnieg...
U nas i owszem, też 7 grudnia, Mikołaj wczoraj był i wyglądał tak:
To przed południem.
Po południu trochę się wprawdzie ochłodziło, ale Frodo pogrzał nam nóżki i daliśmy radę.
W naszym klimacie nie można jednak liczyć na pogodę. Dziś rano okoliczności przyrody nie wyglądały już tak sielsko.
Mikołaj udał się do innych zajęć, a zaraz po jego wyjeździe...
Te oto dwa rozkoszne aniołeczki:
Zapolowały
na wioskowego kota. Przez okno dojrzałam, co się święci, wypadłam z
domu tak jak stałam, tzn. w zwykłej bluzie i kapciach. Mój jeszcze
zalegał w alkowie, co jest istotne dla biegu wydarzeń. Nie wiem, jak psy
to zrobiły, obce koty chodzą "po naszym" w tę i nazad, żaden dotąd nie
dał się złapać. Dlaczego akurat ten? Cóż, dość, że złapały. Kot był
dzielny, prał aż furczało. Nie wiem, jakim cudem udało mi się odciągnąć
Frodo, bo jest większy ode mnie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności miał
na szyi świeży kłąb nasion łopianu i tam się wczepiłam. Ciągał mnie za
sobą trochę - na tyle, że mam poobcierane kolana! Jedną ręką próbowałam
odepchnąć spod jego paszczy kota, kot z wdzięczności dość dotkliwie mnie
pogryzł. Wreszcie udało mi się przycisnąć Frodo kolanami do ziemi
(łatwo nie było) i złapać Wałka za obrożę (na szczęście ją miał).
Pogubiłam kapcie, skarpetki przemokły i zaczęłam przymarzać do podłoża, a
tu znikąd pomocy! Wieś jak wymarła, żywej duszy w promieniu kilometra!
Kot siedzi i warczy zamiast wiać, ja leżę i w zasadzie kwiczę na jednym psie, drugi pies się miota na obroży, która zaraz się rozepnie, a Mój w alkowie! Co robić, omamuniu, co robić? Wołam, wrzeszczę, krew się z ręki leje, a Mój nadal w alkowie! A kot nadal siedzi i warczy!
Myślę
sobie - zamarznę tu, ale nie popuszczę, kota nie dam. Oczami wyobraźni
zobaczyłam, jak Mika z Moim siedzą sobie przy stole w ciepłej kuchni,
śniadanko jedzą, kaweczkę popijają gawędząc niespiesznie o tym i owym i
nawet nie zauważą, że mnie nie ma! Aż nagle, wtem! Mika usłyszała
piskanie i przybyła odsiecz. Kota trzeba było pogonić, psy długo jeszcze
szalały nakręcone jak sprężyny w bombie zegarowej, ja opatrywałam rany.
Kot poszedł, nie wiem, niestety, czy i na ile zdążyły go poturbować.
Pocieszam się, że dał im popalić, bo paszcze mają podrapane oba, no i
wmieszałam się szybko, nie miały za wiele czasu.
Mika utrzymuje,
że w przypływie adrenaliny wyrosła mi trzecia ręka. Usłyszawszy piski i
ujadanie wyjrzała albowiem przez okno. Je leżałam na miotającym się
Frodku wpita pazurami jednej ręki w jego kudły, drugą ręką trzymałam za
obrożę Wałka, a trzecią ręką wskazywałam Mice kierunek alkowy, żeby
Mojego zawiadomiła...
Mam wysuwaną trzecią rękę. Innej możliwości nie ma.
To musiała być dramatyczna scena. a Ty na Frodku......, umiem to sobie wyobrazić. I jestem zdziwiona, że we Frodku, tym aniele o bursztynowych oczętach obudził się taki kotobójca, myślę, że go Wałek podjudził.
OdpowiedzUsuńA historia z tą trzecią reką, która pojawia się w takich sytuacjach przypomniała mi historię z dawnych lat, kiedy w taki sposób ratowałam przez rozwścieczonym wilczurem 3 letnie dziecko. Gdyby mnie tam nie było nie wiem, czy dzieciak by żył. Miałam wtedy 10-11 lat, a dałam radę takiemu psisku.
No, scena była dynamiczna. I nieźle to musiało wyglądać. Mój nieźle się przestraszył, bo z daleka nie widział, kto jest poszkodowany. Kłębowisko widział. Szał ciał i perwersję.Oba psy są psami na koty, podejrzewam, że nikt nikogo nie musiał podjudzać.
UsuńKoty w domu są ok., ale te same koty na zewnątrz się gania.
Co Ty mówisz ? Ja i Wałek ? Spójrz na nas, czy nas na to stać ? Chyba Ci się śniło ! Nie spodziewałem się po Tobie, że nas tak będziesz przed światem szkalować. I jeszcze Mikę w ten proceder wciągasz ! Masz Ty szczęście, że nas tak lubisz.
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, to jak krew się polała, to przez łikend dobrze obserwuj ranę, i najlepiej w poniedzialek pokaż ją dochtorom.
A ten piorun to prawdziwy u Was był ?
Wow, no to się działo!!! Ewa ma rację co do ręki, ja tam wolałabym żeby mnie pies ugryzł niż kot podrapał...do lekarza i tak bym poszła:) Strzeżonego...
OdpowiedzUsuńOn mnie nie podrapał! On mnie pogryzł i podrapał!
UsuńMoże wściekły?:)
UsuńMój jak się wścieknie to bije łapkami po nogach. Jak się wścieknie na maxa to przy tym biciu wysuwa pazury...wrednego mam kota. Najmocniej wścieka się na babcię jak mu żarcie nie smakuje-poważnie, jak dostanie shit to potrafi ją "za karę" po nogach pobić i podrapać...a ona mu mleczka jeszcze robi:)
UsuńZoboczymy jutro, albo pojutrze. Nie wiem, jak długo sie wykluwo.
UsuńPrawdaż? Uosobienie dobroci i niewinności. To człowieka uczy ograniczonego zaufania, zwłaszcza jeśli psisko wielkie jak konik polski. Niby to się wie, ale takich podejrzeń nie dopuszcza się w stosunku do własnego pieszczoszka. Przeleciało mi przez głowę w ferworze, czy aby mnie nie zechce dziabnąć. Ale nie, wobec mnie nie wykazał śladu agresji. Tylko amok. Oba były w totalnym amoku.
OdpowiedzUsuńRana nie wygląda źle, nie boli, ładnie przyschła. I to przez bluzę mnie tak chapnął!
PS. Piorun jak najprawdziwszy! A błyskało!
UsuńŁo matulu! Ręka musi potwornie boleć ;/ Czyn za to zacny i chwalebny, mam ochotę przesłać ciasto na pocieszenie.
OdpowiedzUsuńps.
Wiem, że to nieładnie śmiać się czytając takie historie, ale wtedy mam przed oczami siebie sprzed roku. Z tą różnicą, że rozdzielam akurat cztery psy, znikąd pomocy - oczywiście - i był śliski śnieg ( przynajmniej przyniósł ulgę kiedy włożyłam doń krwawiącą rękę). Niby nic w tym śmiesznego być nie powinno, może chodzi o ten kop adrenaliny albo fatum, że zawsze akcja ratunkowa musi spać na bezbronną kobietę
Boni! Ciasto ślij, ręka tak boli, ale tak boli, że normalnie, auuuuuu! Oj, jak bardzo boli! A ciasto z czym?
OdpowiedzUsuńTeraz to też już śmiać mi się chce, jak sobie wyobrażę ten widok. Ale rano nie bardzo było mi do śmiechu.
Żeby to chociaż jakieś wiadro z wodą pod ręką, no nic! Tylko trawa i krecie kopce. Nawet próbowałam tą ziemią w kota rzucać, żeby poszedł sobie, zamiast siedzieć i warczeć. Trzecią ręką oczywiście.
Krecie kopce to już coś! Ja - Kret znaczy się zawsze w takich razach odkręcam wodę i leję z węża - nie ryzykuje bezpośredniej akcji, kiedyś w młodości, gdy miałam 11 psów, jak dopadły kota, to sama na czereśni siedziałam i czekałam na odsiecz;))) A pode mną kłębowisko;) Obyło się bez ran - ale od tamtej pory nie wkraczam - odkręcam wodę jak ZOMO;) działa zawsze;)
OdpowiedzUsuńTaaa, woda w ogrodzie zakręcona, wąż zdjęty. Nie miałam czasu na nic!
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, nie ma nawet czasu miotły chwycić czy rękawic żeby ręce uratować.
UsuńCiasto - wedle życzenia, polecam piernik bo pyszny mi wychodzi
Z Twoich rączek Waćpani, choćby i piołun...
UsuńHana, to Ogniomistrz??
OdpowiedzUsuńNo dzie! Mikołaj!
OdpowiedzUsuńSpecjalnie robicie Mikołajowi zdjęcia w lecie? Żeby jaja se robić na internecie później? Warczący kot, baba z trzema ręcami... Już chyba nic więcej nie trzeba.
OdpowiedzUsuńJa to w ogóle myślę, że to zdjęcie to z Australii jakiejś :)
UsuńNie, to Hanina chata, ale przewidujunco jes;)
UsuńNo własnie, ciekawe co Oni popijają :)
UsuńA co, u nas tak jest! Wsi spokojna, wsi wesoła...
UsuńMirka, my niewybredni, pobieramy jak leci!
UsuńPrawie dałam się nabrać na tego Mikołaja, zieloną trawkę i piękne słońce :)))
OdpowiedzUsuńPomysł przedni :)
Natomiast akcja ze zwierzakami - w sumie mrozi krew w żyłach. Co za bestyje, jedne... Kontaktu z pazurami i zębami nie zazdroszczę, oby się sprawnie goiły te Twoje rany. Dobrze, że trzeciej ręki nie uszkodziły ;)
Mogły w sumie odrąbać i zwiać z nią i zakopać w ogródku;)
UsuńOj,mogły, są nieprzewidywalne niczym Ksawery ;) Potem szukaj tej ręki i miejsca, gdzie ją zakopano ;)
UsuńLidka, drugą rękę uszkodziły. Nadal mam dwie sprawne. Trzecia w zapasie.
UsuńTo dobrze ;) jest więc tak, jakby żadnej nie uszkodziły ;) :))
Usuńto ja wlasnorecznie i z wlasnego komputera. Dotarlam juz w domowe pielesze i srodek zimy. Jakbym z innego kontynentu przyjechala. Droga od Krakowa byla bardzo ciezka, zadymy i sniezyca, Ale juz w domu. Pies oszalal kompletnie, myslal biedak, ze juz nie wroce.
OdpowiedzUsuńtym bardziej mnie zszokowal letni mikolaj... A trzecia reke na wlasne oczy widzialam, zaswiadczam! No bo przeciez jak jedna reka trzymala Walka, druga Froda, to czym do mnie machala , zz. Przeciez nie nogo, zz
Sorry za takie pisanie, ale jednym palcem nie da rady.
Pozdrowienia dla wszystkich. Juz tesknie za Hano i Ogniomistrzem...
A co, nie mówiłam, że zdjęcia z Australii :)
UsuńTo dobrze, że już dotarłaś :) Kuruj tę drugą rękę... a może sprawdź, bo trzecia ręka to może zakaźne, i się zaraziłaś od Hany :)
Trzecia ręka jest odjazdowa, bo wysuwana. Jak nie potrzebujesz, w niczym nie przeszkadza. A jak się wkurzysz - masz jak znalazł!
UsuńNo z jaki Australii? Od nos, ze wsi K.!
UsuńJak wysuwana, to może do niej jakieś wyposażenie dodatkowe obstalować, nawet takie samodziełki : jakieś łańcuszki z kulkami, albo co innego... albo wejście do szlaucha (znazczy do węża z wodą) No trza ją wykorzystać maksymalnie !
UsuńEwa, a skiyndy jezdeś? Tylko u nos na wunż w ogrodzie mówi się szlauch!
UsuńJa to bym chciała mieć taki wysuwany ajzol, który wsadzałabym w d... kierowcom, którzy zajeżdżają mi drogę. Trach! I wsuwamy nazad, że niby to nie my.
Hanus, a pamietasz Marianne z trzecio reko z opowiesci o Centusiu zz To chyba o tobie bylo proroczo!
UsuńMnie by sie teraz przydala trzecia bardzo, ale chyba sie nie zarazilam...
Pewnie, że pamiętam, matuchno! Poczekej, to się wykluwa parę dni, może jeszcze Ci wyrośnie!
UsuńA czym piszesz? Nie nadwerężaj paluszka!
UsuńOłóweczkiem z gumką stukaj! Albo jakim widelcem!
UsuńA widzisz, nie tylko u was ! U nas też :) A ja jezdem na północny wschód od Cię. Białystok :)
UsuńI co to ajzol, bo też bym wsuwała. A jak już wsuwać, to przynajmniej, żeby wiedzieć co :) ... to ten ajzol taka czwarta ręka - niewidzialna :)))
UsuńKurde, szkoda, trochę daleko. Ajzol to jest taki bliżej nieokreślony dynks. Takie "cuś".
UsuńNie zazdroszczę jazdy ośnieżoną drogą, znam ten koszmar - dla mnie jedyny bemol zimy.
UsuńNogo nie machałam, bo nie mogłam, nogi mi przymarzły do podłoża!
OdpowiedzUsuńPS. Dla niewtajemniczonych: takie "zz" w pisaniu Miki to jest znak zapytania.
OdpowiedzUsuńDzieki za objasnienie, zapomnialam.
UsuńNo właśnie się martwiłam, jak Ty zajedziesz w ten paskudny czas. U Ciebie pewno zima, że ha, ha?
UsuńZaspy, sniegi i srodek zimy, niestety.
UsuńJa tam mlecze dojrzałam !!!
OdpowiedzUsuńMirka, dobrze paczysz. Mleczu Ci u nas, jejku! Rośnie i już.
OdpowiedzUsuńMika pozdrów Tropika!!!
OdpowiedzUsuńWycalowany i pozdrowiiony, dzieki.
UsuńCo za przygoda! A niektórzy mówią, że na wsi jest nudno! No i teraz obie macie po jednej rączce do rehabilitacji :-( Ja rozumiem, że wszystko przez pokrewieństwo dusz :-) Trzymam kciuki za obolałe kończyny.
OdpowiedzUsuńNa wsi nudno? Ani na wsi, ani w życiu nudno nie jest, przynajmniej ostatnio. Moja rączka pięknie się goi, poza tym mam jeszcze dwie w zapasie! Mam ponadto zakwasy w udach i łydkach, jakbym co najmniej z Kasprowego zeszła.
OdpowiedzUsuńSłowa ajzol nie znałam, ino dynks ;)
OdpowiedzUsuńNiech Ci się goi pieknie, a zakwasy - no cóż, rozgrzewki do tych zapasów nie zrobiłaś, to tero mosz ;) Jutro już ich pewnie nie będzie :)
Nie wiedziaaś co to ajzol? Nie godej Lidka!
OdpowiedzUsuńJakby mi kto pedzioł, że bez kejtry byde mieć zakwachy...
Keitry też mogą wykończyć. Coś wiem, mam cztery, dwa większe ode mnie.
OdpowiedzUsuńJa się przy Tobie gwary poznańskiej nauczę, niektóre terminy przypominam sobie. Mąż siostry mojej mamy czyli wujek Stefan Adamski, niech mu ziemia lekką będzie, pochodził z Poznania. Nawet wiedziałam co to ajzol.
Mówią, że jeden kejter to spokój, dwa to zmowa, a trzy to już szajka. To Ty masz mafię! Owca nostra!
UsuńJa tez pojecia nie mialam co to ajzol, jakos mi z angielska zabrzmialo...
OdpowiedzUsuńA widziałyście ile jest o tym stron?
OdpowiedzUsuńMaja B.
Gdzie? U wujka googla?
OdpowiedzUsuńhttp://www.poznan.name/slownik_gwary_poznanskiej.htm
Usuńteraz będę gość/gościówa !!!
Maja B.
Ojacie, najbardziej mi się podoba firma skup, sprzedaż surowców wtórnych "Ajzol"!
OdpowiedzUsuńWspółtwórcy Ci się pokazali:))
OdpowiedzUsuńTaaa, widziałam. Zdążyła, zanim blogger zwariował. Niewykluczone, że za chwilę pokaże wszystkie operacje, jakie wykonywałam. Łomatko, ciężki kawałek chleba.
OdpowiedzUsuńA dziś jest lista blogów, mówiłam, że mówiłam, że się pojawi tylko bloger się odfiksuje:))
OdpowiedzUsuńHana, ostatni raz TAK się śmiałam czytając słowo pisane przy DAWNYCH książkach Chmielewskiej..... :-))))
OdpowiedzUsuńDzięki, śmiejmy się, to dodaje skrzydeł!
OdpowiedzUsuń