Przymuszona okolicznościami musiałam udać się do Pobliskiej Metropolii, aby kupić kapustkę na ten nieszczęsny bigosik. Jakoś nie czuć tam Świąt. Przepychanki: pani tu nie stała, właśnie, że stałam, poszłam zoboczyć na mięso! Ja byłam pierwsza (5 osób w kolejce!), pani jej nie obsługuje, nie stała! Sklep wygląda, jakby przeszło po nim tornado, a na parkingu wolna amerykanka, zajeżdżanie sobie drogi, zajmowanie miejsc, wymuszanie, przymuszanie, nikt nikomu niczego nie ustąpi. Siłą rzeczy człek (ja) drugiego policzka nie nastawia. Apres nous, le deluge - po nas, panie, choćby potop! Nie jestem oryginalna i nie pierwszy raz zadaję sobie pytanie, gdzie podziała się magia Świąt? Czy w ogóle była? Może to tylko magia dzieciństwa?
Z ulgą (jak zawsze) wróciłam na gumno. Wyszłam na ganek pięknie przez Mojego wypucowany, usiadłam na ławeczce. Wokół cisza, jak makiem zasiał, niebo usiane gwiazdami, powietrze nawet nie drgnie. Pomyślałam, że nie potrzebuję świąt, żeby poczuć się świątecznie i że mam absolutnie wszystko. I nic już więcej nie napiszę, bo zrobi się rzewnie i ckliwie.
Magię Świąt natomiast wyczuł Wałek w sąsiedztwie. Wykorzystał moment i otwartą bramę, udał się do sąsiada, zabrał psu z kojca dużą kość i wrócił z nią do domu, bo niby dokąd miałby z nią pójść? Podstępem kość została mu odebrana, ale sąsiadowi nie oddaliśmy.
To już nie szalejcie Dziefczynki w Waszych pięknych kuchniach, wyjdźcie na ganek i popatrzcie na gwiazdy.
Widzisz Hano, cieszę się, że Ty na ganku, na niebo patrzysz i odpoczywasz. Ja też na ławeczce przed domem. Jakoś takl raźniej we dwie. Nie pojechałam dziś nawet na nasz barycki jarmarek. Układałam gałązki, szyszki i jabłka, które i tak w sekundę zjadły psy (jabłuszka), uwiłam wianek recyklingowy. Co złamał wiatr w naszym lasku, to uwiłam. Nawet bigosu nie gotowałam. Upiekłam natomiast najprawdziwszy pumpernickel. Pachnie cudnie i jest bardzo smaczny, a piecze się go kilkanaście godzin (tzn. sam się piecze w ciepłym piecu, a ja w tym czasie śpię lub czytam).
OdpowiedzUsuńWałek jest niezłym kombinatorem i ma siłę perswazji niezłą, że odebrał prawowitemu właścicielowi kość. Radzi sobie chłop.
Ka koty jakie śliczne niteczkowe. Jak się ten haft nazywa?
Pozdrawiam świątecznie
Może i dobrze, że nie pojechałaś nigdzie? Czasem mus na przyzbie przysiąść.
OdpowiedzUsuńWałek ma inteligencję wsiowego zakapiora ukształtowaną przez pokolenia. Mówi mu ona, że trza sobie radzić i jeść, póki jest. Grażynka też to ma. Wczoraj nie zamknęłam pojemnika z żarciem, to wyżarła wszystko (dużo!) i rzygała potem jak kot, ale zaraz znów chciała jeść. One tak mają, te bidy z odzysku.
Haft się nazywa intuicyjny.
Ten Grażynki?
UsuńMaja
Nieeee, Grażynki nazywa się ordynaryjnie - z przeżarcia.
UsuńA czym wyszywasz, i na czym?
UsuńI dlaczego się nie marszczy?
UsuńA nićmi wyszywam, nićmi o nazwie mulina, czy jakoś tak, na grubej bawełnie - jak ta na poduszce. Że się nie marszczy? Ha! Bo to wyższa szkoła jazdy hafciarstwa intuicyjnego!
UsuńA na tamborku?
UsuńTamborek raz przyszyłam sobie do gaci, i wyczasłam go.
UsuńA jak to tak cichaczem piszemy, a ja nic nie wiem? No, no.
OdpowiedzUsuńJa szczęśliwie nie muszę się nigdzie tłoczyć, ani przepychać, wszystko ma swoje dobre strony. Jutro będzie się piec gęś i zawijańce z powidłami, obsmyczona choinka ubrana, jeszcze stroiki na stół, sałatka i fertig. Pseudo-bigos też zrobiłam, ale bez chili...
Aleś poszła w kotecki!!! Prześliczne!
P.S. To musicie sąsiadowi odkupić kość na święta, biedak, nie dość, że w kojcu, to jeszcze kość zabrali...
UsuńSąsiad w kojcu tylko od święta. Normalnie siedzi tam pies. Wyżarty teraz, poza spleśniałym chlebem w wodzie, pełno kości ma, braku jednej teraz nie zauważy.
UsuńKotecki też we świecie!
OdpowiedzUsuńPoduszka nazywa się "Nocne koty pod gwiazdami".
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: dlaczego ostatni przed świętami? A jutro?
OdpowiedzUsuńPo drugie: Wałek w razie ciężkich czasów dobry na zorgowanie zapasów. Kiedyś był w domu pies Czarek, który przyniósł w zębach słoik pasztetu, chyba było gdzieś świniobicie. Ale nie zeżarł, w całości przyniósł. Po trzecie, bym siadła na przyzbie, ale co mam przed blok wyjść? Staję tylko w oknie od czasu do czasu...... Dziś mam długą niedzielę, tyle zrobiłam i posiedziałam jeszcze, to chyba sprawka tego wiskacza, jakoś wszytko takie prostsze się wydaje. Twój haft intuicyjny bardzo mi się podoba, opatentuj nazwę, bo jest przednia. Sama o ile bym haftowała to tylko takim, inne są skomplikowane. Nie składam jeszcze życzeń jutro chyba jeszcze przyjmujesz?
Przyjmuję, jak najbardziej. Życzeń nigdy dość.
OdpowiedzUsuńUważaj z wiskaczem, bo chyba na tym to polega! A potem tylko myszki!
Przyzba/ganek to figura stylistyczna. Może być zwykła ryczka.
I tupot białych mew:)) Nie grozi, wszystko pod kontrolą:))
UsuńTaaa, tak się mówi...
OdpowiedzUsuńMnemo uważaj, bo to niebezpieczna odzywka!
UsuńOdżywka? To tak się nazywa???
UsuńOdzywka, ja nie seplenię!!! Mówię o tej kontroli, co to pod nią wszystko jest...
UsuńA kto Cię tam wie! Myślałam, że Ci się omskło!
UsuńJak tu nie szaleć kiedy psy pożerają pierniki z choinki i trza nowe zdobyć a w sklepie już nie ma...
OdpowiedzUsuńChoinkę podwieś u powały. Jest szansa, że koty nie lubią pierników.
OdpowiedzUsuńDobry pomysł. Wczoraj przywiązywałam ją do schodów bo kotki... Jak podwieszę to będzie bardziej widać, że jest ubrana tylko od połowy w górę bo kotki i pieski... Jak ja kocham święta :)
OdpowiedzUsuńJeśli powiesisz zielonym do dołu, to nic nie będzie widać. Ja to nawet gałęzi nie mogę mieć, wszędzie wlezą.
UsuńMy naszą sztuczną choinkę stawiamy na piecu kaflowym , a od strony regału ,który stoi tak metr od pieca robi się zasłone przeciwkotową ;)
UsuńA ona się nie stopi na piecu?
UsuńPoddałam się. Pościągałam bombki, ostatnie cztery pierniczki przewiesiłam na sam czubek. Byle wytrwała do sylwestra :)
UsuńJa nawet nie próbowałam. Czajnik przymierzał się dzisiaj do lampy (sufitowej).
UsuńPiec od góry bardzo słabo się nagrzewa ,więc nic jej nie będzie , to nie pierwszy raz tam stoi .:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO, masz psa polującego ;)
UsuńA magia świąt? Sama już nie wiem, chyba faktycznie w dzieciństwie była, a tak naprawdę to walka o wszystko. Jak nie o pomarańcze, to o miejsce na parkingu...
Na szczęście masz przyzbę, gdzie mozesz usiąść i delektować się ciszą. Haft - ten z kotami bardzo ładny ci wyszedł :)
U mnie w domu bigos też się ugotował, bez chili ;)
Przegryzł się (bigos) i nawet jest jadalny. Przecieru dodałam i trochę się rozlazło.
UsuńPies przedsiębiorczy raczej.
Fajnie piszesz o tych swoich stworach :)) Niektore ich zachowania są pewnie wkurzające i ręce opadają na nie, ale opisujesz to w formie lekkiej anegdotki, lepszej niż niejeden dowcip :))
UsuńPrzecier do bigosu musi być ;) Widocznie pomidory weszły w reakcję z chili i ostrość się stępiła ;)
Żadne zachowania nie są wkurzające! Wszystko im wybaczam, wszystko! Kiedy Wałek wyłaził przez oczka w siatce, albo między sztachetkami, to mnie nie wkurzało, tylko martwiło, że zginie albo co. Teraz chodzi z oponką na szyi i skończyło się. No i utył, no i płot połatany w najgorszych miejscach, no i dawno pogodziliśmy się z podrapanym fotelem. Umówiliśmy się, że to drapak.
UsuńTo musi być prawdziwa miłość :))
UsuńJest.
UsuńUlala jakapoducha!
OdpowiedzUsuńU mnie dwa słoje ćwikły. Chłop - wrr- robił. Pieprz i chrzan. Sam ją sobie będzie jadł....Jak lubię na ostro to to już lekkie przegięcie!
Bigosu nie robiłam, a lubię; będzie od teściowej pewnie. A z kośćmi uważaj co by się nie zakorkował psubrat, bo to niemiłe raczej jest.
Po co pieprz, skoro chrzan?
UsuńBo chrzan jest ostry inaczej?
UsuńPieprz i chrzan - niezła kombinacja. A ćwikła gdzie w tym? Bigos robię z lenistwa, raz a dobrze. Zamrożę i awaryjnie jak znalazł. Psubrat nie dostaje kości, coś Ty, ta kradziona została mu odebrana, a łatwo nie było!
OdpowiedzUsuńNi mom ganecka :( Ale wychodzę na balkon (a myślę, że na ganecek) i czasem też pomaga :) a tę podusię to własnemi rencami wyszyłaś ? Fajna taka w kotki :) A jakie fajne te niebieskie, co im tylko oczka świecące widać :)
OdpowiedzUsuńBigos też ugotowany. Też na pułk wojska !
Podusia własnymi rencamy, a jakże. Każde miejsce może być ganeckiem, nawet łazienecka!
UsuńChilli? Musi być z charakterem ten bigos, tak jak i Wałek, cwaniaczek. :)
OdpowiedzUsuńSpokojnych świąt, Hana :)
Bigos z chili to nowa jakość, jako i Wałek, na szczęście przy swojej "charakterności" jest posłuszny i wie, co robi. Nie gna na oślep, tylko do domu wraca! Poza tym,że chodzi z wałkiem na obroży, bo wyłaził przez oczka w płocie.
OdpowiedzUsuńMiłych, spokojnych Świąt Tobie, MójCiOnemu (trudne słowo) i trzódce.
No i koniecznie, zagadka pod tytułem, ile kotów jest na poduszce?Nikt nie zgadnie, nikt! Bo zawsze możesz powiedzieć że jeszcze cztery, tylko miały zamknięte oczy.
OdpowiedzUsuń:)))))))))))))))))))))
UsuńOstatni, to wszystkiego kochanego życzę! Niezliczona ilość kotów na podusi robi wrażenie :D Mam nadzieję, że bigos z chili nie stanie się potrawą narodową!
OdpowiedzUsuńZaraz spróbuję, czy się przegryzł (bigos). Może to epokowe odkrycie? Zamiast tego nudnego kminku?
UsuńJa też biugosunagotowałam i śledzie w śmietanie zrobiła, a Pasia pożarła dwa śledzie z beczki
OdpowiedzUsuńTo Ty masz w domu beczkę śledzi?
UsuńAle taką malutką
UsuńJako że chałupa moja stoi przy skrzyzowaniu dwóch ruchliwych ulic ,w środku dużego miasta , po świąteczną atmosferę poszłam sobie na spacer .Atmosfera była a owszem ,ale bliższa Wielkanocy niż Bożego Narodzenia ,nawet pąki na drzewie :) Niezrażona tym nazbierałam tak jak Pacjan świątecznego recyklingu na dekorację :)
OdpowiedzUsuńTa poducha jest wspaniała ,jak długo robisz takie cudo :)
Wesołych Świąt! A z Gwiazdką!-pod świeczek łuną jasną życzmy sobie -najwięcej : zwykłego ludzkiego szczęścia .
Tego wraz Wł. Melzackim życzę nam wszystkim :)
Coraz trudniej o tę atmosferę, z roku na rok i nie chodzi o śnieg.
OdpowiedzUsuńPoduchę robię w kilka wieczorów, różnie to wygląda. Ale nie tak długo, jak mogłoby się wydawać. Myślę, że gdybym siedziała nad tym ze dwa dni od rana do wieczora, to dałabym radę. A ja to robię ot tak, z doskoku.
Dziękuję za życzenia, Tobie Mario też wszystkiego spokojnego, miłego i życzliwego.
Już tylko spytam, w ramach sprawdzania działaności Poczty Polskiej, czy kartka doszła? ( do Hany )
OdpowiedzUsuńNa razie nie, ale nie tracimy ufności.
OdpowiedzUsuńHanus dzieki za kartkę piękna:))))) balwanki jak żywe; )))
OdpowiedzUsuńKocurki wypisz wymaluj jak z miejscowości M. do której wspólnie z kuzynką jeździmy regularnie ( ona regularniej :-) ) i dokarmiamy cztery kotki . Ja mam specjalną szufladę w lodówce z mniamkiem dla nich. Jej brat, kuzynki znaczy, niestety lubiał wypić zawsze i myślę, ze będzie lubiał jutro i pojutrze też dlatego często zapomina je nakarmić. Właśnie!!! Co takim dzikim kotom można jeszcze dawać?
OdpowiedzUsuńNie dawaj suchego, bo nie wiadomo, czy mają dostęp do wody, a przy suchym muszą pić! Mleka też raczej nie, mnóstwo kotów (wbrew obiegowym opiniom) nie toleruje laktozy. Gotowe dawaj, w saszetkach, będzie najbezpieczniej.
OdpowiedzUsuń