Hana ma kłopot z internetem, zamieszczam więc posta w jej imieniu.
Całe życie fascynuje mnie kicz i dręczy egzystencjalne i nierozwiązane zagadnienie dotyczące granic sztuki, a konkretnie tego, czym jest kicz, a czym nie jest. Minione właśnie Święta są dobrą okazją do takich rozważań. Jadąc przez wsie i miasteczka tonące w powodzi najróżniejszych (chińskich) ozdóbek myślę sobie, że święta (Wielkanoc też) jakoś obecność szpetoty usprawiedliwiają. Jakby mniej rażą nas paskudne bombki (bańki jak mawiają starzy górale), Mikołaje wspinający się po rynnach, dmuchane (!) bałwanki i inne renifery. Wszystko świeci, mruga, lśni, kiwa się i tańczy w takt Lulajże Jezuniu. Że o dekoracjach w centrach handlowych i na miejskich placach nie wspomnę. Jedna grupa demograficzna na pewno jest zadowolona z tego stanu rzeczy: dzieci. W tym miejscu zawsze zadaję sobie pytanie, dlaczego dzieci tak lubią kicz? Odbierają świat zmysłami i może to, co one spontanicznie lubią, wcale kiczem nie jest?
A barokowe, przeładowane ozdóbki i dekoracje? Kicz, czy nie?
Dlaczego fotografia zachodzącego w morzu słońca jest piękna, a obraz to kicz?
Że o jeleniu nie wspomnę?
Dlaczego nie przyznajemy się publicznie, że podoba nam się coś, co powszechnie uznane jest za kicz? Ze wstydu? Przed czym?
A cała sztuka religijna? Bazylika w Licheniu, ohydne pomniki Jana Pawła II w każdej dziurze jak Polska długa? Święte obrazy przeważnie brzydkie jak noc?
Czasem kicz jest tak kiczowaty, że przekracza granice logiki i zdrowego rozsądku (Chrystus jak wieża Eiffela w Świebodzinie). Dla mnie przekracza , forma przerosła treść. Mnóstwo ludzi uważa jednak, że monument jest piękny i imponujący rozmachem. Zatem kicz, czy nie?
Obawiam się, że tego dylematu nie da się rozstrzygnąć - mądrzejsi ode mnie próbowali. Uważa się, że kicz schlebia popularnym gustom. A jakim ma schlebiać? Niepopularnym? I co to w ogóle jest popularny gust? Mój, Wasz, czy Donalda Tuska?
Ikona kiczu, Jeff Koons, którego twórczość zwala mnie z nóg, jest dla mnie wręcz kwintesencją kiczu, ma się świetnie. Jego obezwładniające dzieła osiągają jakiś niebotyczny poziom cen i sprzedają się jak świeże bułeczki. Nikt biedny ich nie kupuje. Czy zatem upodobanie do kiczu ma coś wspólnego z wykształceniem i poziomem życia? Chyba nie bardzo. Tak zwana wielka, zwłaszcza współczesna sztuka często bywa niezrozumiała, niektóre jej obszary kompletnie wymykają się jakimkolwiek kryteriom (przysłowiowe struganie pyrków w Zachęcie, albo Pewien Artysta, który się kaleczył, do rany przykładał papier i to, co się odbiło, nazywał sztuką, bleee, ciekawe, czy przedtem się przebadał na okoliczność?), kupuje się ją nie dlatego, że nam się podoba, a z różnych innych względów: ze snobizmu, albo dla nazwiska, jako inwestycję. Nikt nie ośmieli się działalności Pewnego Artysty nazwać kiczem w obawie przed posądzeniem o nieznajomość rzeczy. Tak zwany kicz zwalnia z myślenia. Podoba nam się, bo tak! W grę wchodzą emocje, nie rozum. Czy to coś złego?
Każdy pamięta z dzieciństwa coś, co dzisiaj uważa (się) za kicz, coś, co przechowuje wstydliwie w zakamarkach pamięci. To żaden wstyd, to smak dzieciństwa. Dla mnie był to wiszący u sąsiadki obraz przedstawiający półnagie nimfy pląsające pośród róż. Gdybym dzisiaj znalazła taki obraz, kupiłabym go, a co!
Kwestia gustu pozostaje zatem nierozstrzygnięta. Przy okazji zrobiłam risercz i dowiedziałam się, że kicz pochodzi od niemieckiego Kitsch, kitschen=zgarniać błoto! (Słownik wyrazów obcych pod red. prof. dr Jana Tokarskiego).
Na koniec coś ku pokrzepieniu. Dawno temu, w toalecie jakiejś firmy Mój znalazł to. Wyglądało, jak porzucone, to przygarnął.
Kicz, czy nie?
En face
I vice versa
PS. Przypomniał mi się wywiad w tv z jakąś celebrytką - nie pomnę nazwiska, nikogo nie chciałabym ukrzywdzić, to nie będę strzelać. Była to jakaś śpiewająca celebrytka, która opowiadała o tym, jak trzeba smakować życie, pochylać się nad człowiekiem, zwierzęciem i łapać każdą chwilę. Prowadzący: a więc jednym słowem CARPE DIEM? Tak, odrzekła celebrytka. O GUSTACH SIĘ NIE DYSKUTUJE!
H.
Jeśli chodzi o pochodzenie słowa kicz (Kitsch), to mogłabym napisać objętościowo podobny "traktacik". Są różne koncepcje, począwszy od dialektów szwabskiego czy reńskiego, poprzez język angielski, a nawet jidisz. Bardzo zresztą ciekawe.
OdpowiedzUsuńA wracając do meritum, takiego obrazka z nimfami szukamy z koleżanką od 20 lat. Póki co zadowalam się tylko Psyche ze skrzydełkami przeglądającą się w tafli wody i Aniołem Stróżem. Podobają mi się też bardzo wszelkie jelenie, nawet na rykowiskach, ale nie mam żadnego. Różnego kiczu u mnie nie brakuje, ale nie jest on plastikowy, ani chiński.
Jejku, Pacjanie, jakie te nimfy były śliczne! Takie w zjadliwie różowych sukienkach? Część na łodzi, za łodzią łabędzie, a wszystko skąpane w kwieciu róży? Jeśli gdzieś spotkasz, bierz dwa.
UsuńOne były po prostu boskie. To już razem trzy musimy znaleźć i zakupić.
UsuńHura!!! Internet się objawił! Łatwo nie będzie. Ale jak się wścieknę, to sobie (Tobie i koleżance też) namaluję, bo mam ten obraz w głowie, jak żywy.
UsuńMika, śpisz???
UsuńBazyliki w Licheniu tudzież Jezusa w Świebodzinie w realu nie widziałam i nie tęsknię. O gustach innych wypowiadać się nie będę, a jeśli chodzi o mnie to albo coś mi się podoba, albo nie, tak intuicyjnie. Właśnie w święta przywołaliśmy wspomnienie pewnej wystawy w Zachęcie pt "Tylko sztuka Cię nie oszuka", która dla mnie była jednym wielkim obciachem, bo jakoś nijak nie mogłam zobaczyć sztuki np. w dwóch płótnach wielkości mojego sufitu pomalowanych na kolor masła, albo sweterka, różowego dziecinnego, wczepionego w ramę od obrazu. Dla mnie sztuka to nie sam pomysł, zaskoczenie, to także kunszt, pewien klimat. A nimfy pląsające w różach mają klimat, zaczarowanych, dziewczyńskich tęsknot. Która nie chciała być taką nimfą w zwiewnej szacie i z puklami spływającymi po zadek? Tkwię w epokach dawnych z tymi swoimi upodobaniami, może jestem jakaś wsteczna?
OdpowiedzUsuńP.S. Świnki kiczowate jednak bardzo....ale dla żartu można je gdzieś wykorzystać:) Będzie zaskoczenie, ale reszty brak.
UsuńMam oporny internet dzisiaj, taki awaryjny, to nie wiem, czy pogadamy, bo ciągle mi zrywa transmisję. Jakiej reszty brak Mnemo?
OdpowiedzUsuńNie jesteś wsteczna, kierujesz się emocjami właśnie, co nie znaczy, że Twoje emocje wskazują Ci kicz. Sweterek w ramie do mnie też nie przemawia. Taka sztuka jest arogancją twórcy i mnie osobiście prawie to obraża. Rozumiem poszukiwania, eksperymenty, jednak czasem odnoszę wrażenie, że te "dzieła" są wykoncypowanym cynizmem artysty. Kubizm swego czasu wywołał burzę, ale jednak ostał się jako kierunek w sztuce. Wątpię, czy ostanie się różowy sweterek w ramie. Chodzi mi o to, o czym wspomniałaś. O pewien kunszt, zamysł, konsekwencję, a nie epatowanie krwią, albo ukrzyżowaną golizną.
No kunsztu brak i temat trywialny, nie? A jaką burzę wywoływały rzeźby Rodina, podejrzewano, że to odlewy. Kiedyś, dawno, kiedy otwierałam taki jeden oddział musowo było mieć różne reprodukcje na ścianach zaplecza. Mogłam sama wybrać, wybrałam reprodukcje Paula Klee, wszyscy mnie pytali, jakie dziecko to malowało, he, he.
UsuńByło powiedzieć, że Twoje!
OdpowiedzUsuńAch, ten kicz świąteczny to dopiero!!! Nie dalej jak godzinę, wracając od Sąsiadów, moje dziecko zauważyło,że w przyszłym roku koniecznie musimy sobie strzelić Mikołaja wspinającego się na okno szczytowe;) No i co? Kicz jak chojera, ale zaraz ona mi dorośnie i nie poprosi już w życiu o coś takiego - mam nadzieję;))) Last minute na kicz na legalu;)
OdpowiedzUsuńPotem stłumi emocje i będzie wybierać rozumem. Trochę tego szkoda, tej spontaniczności, mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńKolorowe, błyszczące, I TAKIE JAK NAPRAWDĘ ! Oooo, takie lubię .Ja mam naturę sroki i to, co takie ŚLICZNE najbardziej mnie przyciąga. Teraz szczególnie: kule śniegowe (z pozytywką), domki niby z piernika (a jak odrobione, ho, ho!), laleczki (proporcje głowy do tułowia jak u niemowlaka, noski zadarte, rumiane policzki, ubranka a la północna Europa- czyli wszystko to, co działa na podświadomość że bezbronne, miłe, zdrowe, choć gips czy takie coś tam słabo się przytula), Mikołaje na saneczkach i latarenka ze świeczką. Cały stół mam zastawiony - mogłabym tak cały rok.
OdpowiedzUsuńŚwinki też mam, tylko golutkie i dyskretnie w sianku.
O! Maja się zarejestrowała! Dziń dybry! Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej o Twoich upodobaniach, ale nadrobię to, mam nadzieję.
UsuńPrzyznasz, że moje świnki wymiatają!?
Helo, helo, witam zarejestrowaną koleżankę:)))
UsuńBo nie byłaś u mnie w domu ( do Hany a propos wymiatania) ;).
UsuńMasz lepsze świnki? Niemożliwe!!!
UsuńŚwinek to może nie, ale kolekcja jest zacna:))
UsuńZaintrygowanam.
UsuńChoć co mam . A wszystko śliczne! Cacane!
UsuńJa mam parę. Takie na przykład:
Usuńhttp://ostojatupai.blogspot.com/2012/03/moje-swinie.html
Kicz kocham jedynie w przyrodzie. Te wszystkie jelenie na rykowisku, zachody słońca, plaże, niebo... Natura jest kiczowata.
OdpowiedzUsuńDobranoc :)
No właśnie nie! Sądzę, że kicz jest czymś, co stworzył człowiek, a natura, to natura.
UsuńAle wobec tego z rozważań powyższych wynika, że kicz może być ładny, a może być brzydki. A ocena tego jest subiektywna. Do tej pory żałuję, że nie kupiłam we Francji żaby coby ustawić koło oczka wodnego. Była przepiękna, idealnie taka sama jak ta, co mieszka w oczku, ale 100 razy większa. Czy to kicz? Czy może żaba w stylu Disney to kicz? A może to wcale nie kicz? Nie wiem...
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem. Samo słowo "kicz" ma konotacje negatywne, a przynajmniej ironiczne. Nie bez powodu o tym napisałam, no bo kurna nie wiem!
UsuńŻaby szkoda. Było brać. Kiedyś już o tym wspominałam chyba u Mnemo - w niedalekiej wsi, w ogródku przy ruchliwej szosie stoi suchy konar. Na jego szczycie umoszczony w gnieździe czuwa bocian w skali 1:1, a poniżej pełznie ślimak trzy razy większy od bociana. A we wsi sąsiedniej, w wypieszczonym ogródku, wystrzyżonym we wzorki i inne szlaczki, stoi potężny goryl górujący nad całością.
Pomnik ku czci przodków?
UsuńPacz, nie wpadłam na to.
UsuńJa mam w wodzie głowę hipopotama - kiedyś znalazłam w Czaczu. Wygląda jak żywy!
UsuńTo może kiedyś w Czaczu znajdziesz resztę?
UsuńLiczę na to.
UsuńA zmieści się w stawie?
UsuńHm. Tu może być problem. Staw to za duże słowo.
UsuńDokopać będzie trzeba.
UsuńChodzi nam to po głowie, nie powiem. Miejsce jest.
UsuńNa jednej z ulic (dalsze opodal) ,z klombu, każdego roku, zaczyna się wychylać 2/3 korpusu faceta z lornetką. I wychyla się aż do jesieni . Z roku na rok brudniejszy, ale stale baczny.
UsuńAle jak? Nie kumam chyba. On z kwiatów jest, czy jakiś podglądacz?
UsuńTaka figurka- trochę jakby wojskowy, z lornetką przy twarzy- ale jest go najwyraźniej tylko pół (lub nieco więcej), i tyle wystaje z klombu. Chyba , że go wkopują co roku.
UsuńA ja bym chciała żeby reakcje ludzi były autentyczne ,żeby nie ulegali manipulacjom różnych kreatorów , wtedy ludzie i ich wnętrza mieli by indywidualny charakter .
OdpowiedzUsuńA gusta sie zmieniają ,przynajmiej moje i te nimfy o których piszesz już by mi się dzisiaj nie podobały :) Wolę dzisiaj coś subtelniejszego ,nie przepadam na przykład za rododentrami ich uroda jak dla mnie jest zbyt nachalna ;)
Ale azalie za to - mają w sobie coś.
UsuńTrujące dla kotów są! Musiałam wywalić, bo zaczęły się dobierać (koty).
UsuńAgniecha, mam fajowską ropuchę na zdjęciu - przysłać Ci? Może trochę Ci zrekompensuje tamtą żabę?
Na zdjęciu? I co - oprawić mam i powiesić na ścianie jako portret MOICH przodków? Nieee, dziękuję, trzeba się uczyć minimalizmu. A żaba mi przejdzie.
UsuńU mnie wisi...
UsuńProszę żabkę dziewczynki :)
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=PFYZvOdxOHA
O rany! Agniecha, widziałaś? Ale taką żabę to musiałabyś w sypialni trzymać!
UsuńI codziennie rano zamiast budzika!
UsuńMario Nowicka! Odpowiedź nie wchodzi mi pod Twoją wypowiedzią, ale znalazłam zdjęcia drewienek i specjalnie dla Ciebie umieściłam je w galerii (u dołu strony).
UsuńAgniecha, gdybyś tę żabę miała w sypialni, nie spałabyś w ogóle z obawy, że zaśpiewa.
UsuńJasne, że gusta się zmieniają, to naturalne i oczywiste, że różne czynniki zewnętrzne mają na nas wpływ. Dzieci funkcjonują intuicyjnie, potem dopiero zaczynamy odbierać świat "rozumnie". I dzięki Bogu, inaczej stalibyśmy w miejscu. Jak świat stary, ludzie ulegali manipulacjom i modom, to też normalne.
OdpowiedzUsuńTamte nimfy, wg moich dzisiejszych kryteriów były okropne, ale patrzyłam na nie jako dziecko - emocjami właśnie, i one zostały we mnie do dzisiaj. Na tym pewnie trochę polegają wspomnienia. Trochę zagmatwałam chyba.
Oczywiście, że są okropne, ale nasze dziecięce emocje jeszcze w nas są. I dobrze, rozum rozumem, a dziecko w sobie należy pielęgnować. Nimfy musimy mieć Hana, bo jakże tak, bez nimf.
UsuńMusimy. Jak bez nimf??? Jak???
UsuńJa jako dziecko, wizytując sąsiadkę, wpatrywałam się zachłannie w jelenie na obrazku, Pana Jezusa z krwawiącym serce i przecudnej urody celuloidowego Murzynka z falbaniastej sukience. I wtedy byłam zachwycona... Moja mama, osoba wrażliwa na sztukę, usiłowała mi jakoś delikatnie wyperswadować te zachwyty, bez skutku, ale potem samo przeszło. Teraz raczej traktuję kicz jako formę sztuki prymitywnej i na przykład makatkę z jeleniami chętnie bym nabyła:))) Tudzież urocze haftowane makatki kuchenne z dobrymi radami dla młodych gospodyń...
OdpowiedzUsuńNie śpię Hanuś, ino życie towarzyskie od przedpołudnia uprawiam:)
Ogłaszam niniejszym, że jakby ktoś miał na zbyciu taką haftowaną makatkę kuchenną to biorę w ciemno!
UsuńPrzecież spoko można taką wyhaftować a la lata 40!
UsuńTez mi się takie podobają. Mieliśmy dużo, ale mama "wydała" . Tak to się u nas mówi.
UsuńU nas też (tak się mówi). Że coś jest na wydanie. Pamiętam te makatki, w każdym domu były. A to" świeża woda", a to "dobra żona tem się chlubi, że gotuje, co mąż lubi"...
UsuńAlbo z dziewczęciem skromnym na ławce siedzącym: "Ja nie lubię chłopców żadnych, ani brzydkich, ani ładnych" .
Usuń"Dobra gospodyni dom wesołym czyni"
Usuń"Świeża woda zdrowia doda"
"Młoda kuchareczka zwinna jak laleczka"
"Dobra gospodyni dom wesołym czyni"
"Myj się zimną wodą, będziesz młodą i zdrową"
O chłopakach nie pamiętam. Zmyśliłaś sobie, Agniecha!
Ale proszę:
Trzech chłopców się bije, gdzie dziewczyna się myje.
Albo:
U dziewicy cnota, nawet gdy ochota.
U mnie też gdzieś była jedna ale zniknęła :-( " Hala z Mruczkiem w ogródeczku bawią sie piłeczką" .
UsuńA tu nimfy znalazłam i cena nie wygórowana :_)
http://allegro.pl/nimfy-w-wodzie-syg-h-clement-i3825005446.html
Abo takie nimfy
Usuńhttp://allegro.pl/obraz-reprint-nimfy-i3832594365.html
Sluchajcie, czy to już któraś te nimfy pierwsze licytuje, bo jedna osoba bierze udział w licytacji???
UsuńŁo cholera, nie widziałam, dopiero teraz! Lecę obejrzeć.
UsuńLilianka, to nie są TAKIE nimfy, ale czekaj, nie widziałam drugiego linka. Idę sprawdzić.
UsuńNo nie, to też nie te. Tamte miały bardzo różowe sukienki i łabędzie z nimi były!
UsuńTo może to Ledy były????
UsuńNie, dzie tam, ordynaryjne nimfy, tyle, że zilustrowane łabędźmi.
UsuńPięknego, chyba olejnego, jelenia na tle gór widziałam i napis "zwierzęta spod Tater niosą się jak wiater".
UsuńAle takie piękno nawet mnie przerosło. Nie zawalczyłam, żeby mieć.
UsuńTe zwierzęta to kury?( spod Tater znaczy się)?
UsuńI jeszcze do Hany - nie, nie zmyśliłam, nawet ją nabyłam, ale podarowałam mojej koleżance Mai wielbicielce kiczu, i zdobi ona ścianę w jej amsterdamskiej kuchni.
UsuńPle ple ple, ple ple ple, były sobie świnki dwie
OdpowiedzUsuńPatataj jak na koniku, trochę w majtkach
A trochę w staniku
Tak się bawimy i w dzionek i w nocy
Dopóki nam staje chuci i m o c y.
Czy mój wierszyk też zakwalifikujecie jako KICZ ?
P.S. Świnki jak pleplają to oczywiście nie ple ple ple tylko qui, qui, qui. Przełożyłam dla ułatwienia na język ludzki.
No przecież wszystko pasuje!
UsuńQui, qui, qui, były sobie świnki trzy!
A jeśli ple, ple, ple to w błocie!
To nie kicz, to zoologiczna poezja!
UsuńJa też kochałam szklane kule z bałwankami i śniegiem! Dziecioki tej sąsiadki od nimf taką miały, oni w ogóle mieli mnóstwo fajnych rzeczy. M.in. książeczki z "wstawającymi" obrazkami. Dzisiaj tego zatrzęsienie, ale wtedy przecież nie było, nie wiem, skąd te dzieciaki to miały. Śniły mi się.
Otoćtoć ! Książeczki "wstawające" też.
UsuńLilianka, Ty wiesz szfystko! Pamiętasz z jakiego filmu pochodzi kwestia "Mój ty reżyserzu..."?
UsuńAle zobacz! Ikona kiczu, jak piszesz, Jeff Koons.W jego pracach widzę "pierwiastek dziecięcy" . A chwilami to całe dziecko.
UsuńNie pamietam, cholercia.
UsuńAleśmy się skrzyżowały. Koons wymiata. A co on wyprawiał, żeby się wylansować!
UsuńPanie reżyserzu to jest Vabank 2!
UsuńWielkie dzięki Mika, nie dawało mi to spokoju :-)
UsuńTy to masz łeb, Mika! Nietknięty sklerozą.
UsuńKicz jest wszechobecny , towarzyszy nam od dzieciństwa, Tak, macie rację, to wtedy najbardziej urzeka nas kolorystyka i temat. Coś jest piękne i już. Piękne z samego piękna Dla mnie, dziecięcia paroletniego piękne były takie kule z pływającymi w środku, głównie postaciami z bajek. Jak się wstrząsało to np. mógł padać śnieg albo była zamieć, choinki się chybotały jak na wietrze. Mogłam wpatrywać się b. długo i uruchamiałam pewnie wyobraźnie. Kule nie było łatwo dostać w tamtym czasie i nie były tanie. Do kupienia były tylko na Różycu ( bazarze Różyckiego). Cały ten bazar to był jeden wielki kicz.
OdpowiedzUsuńTo, że tak jest zobaczyłam nieco później i byłam b. rozczarowana i kulami i bazarem. Ale przy kulach tego typu zatrzymuję się do dziś i próbuje odnaleźć wszystkie moje emocje z tamtego czasu.
A ja wpatrywałam się w ślicznego Jezusa na łodzi z takiego ogromniastego obrazu wiszącego nad sypialnianym łóżkiem, były tam też dzieci z blond loczkami i niebieskimi oczętami, takie pulchniutkie. Obraz był w grubych złoconych ramach, był dla mnie cudny, ale też bałam się, że kiedyś liny na których wisiał taki pochylony nad wezgłowiem się urwą i wszystkich nas ten obraz zabije we śnie.
OdpowiedzUsuńTeż te liny mnie intrygowały, na szczęście nie spałam pod czymś takim ;)
UsuńAle jakie liny? To wisiało normalnie, ukosem do ściany, żeby lepiej łóżko widzieć, ale na zwykłym sznurku!
UsuńPamiętam jakiś grubszy sznurek, bo ten babciny ciężki był, jak diabli ;) Do dziś zadziwia mnie ta technologia wieszania ;)
UsuńZnam ten łobroz, u babci mojej wisiał :)
UsuńTakie obrazy były na wsi w każdym domu nad sypialnianym łóżkiem i zawsze były przepiękne i fascynujące. Bardzo miałam Mamie za złe, że takiego nie mieliśmy.
OdpowiedzUsuńMnemo, wiesz na pewno jak to się robi, że piszesz np. Kretowata i ona jest aktywna (jak to Kretowata!), to znaczy wyraz Kretowata od razu przekierowuje na jej stronę. Bo nie wiem.
Wiesz, tylko nie wiesz że wiesz. Otwierasz sobie blog Kretowatej, a w drugim oknie swój pulpit nawigacyjny bloggera. Na pulpicie, tam gdzie piszesz wpis, u góry masz taki pasek z symbolami. Jeden z nich to LINK. Więc najpierw zaznaczasz słowo KRETOWATA w tekście, potem klikasz na LINK. On ci otwiera takie małe okno i każe wpisać adres. Ale Ty, sprytnie, wracasz do bloga Kretowatej, kopiujesz jego adres i wklajasz. I jest. Zapisujesz oczywiście.
UsuńAno tak, jak Agniecha radzi:)))
UsuńDziękuję! Zaraz spróbuję sobie na kimś.
UsuńPatrzcie, udało mi się za pierwszym razem! Na Koonsie wypróbowałam!
UsuńNo fakt, sprawdziłam. :-)))
UsuńZwróć uwagę, tam jest możliwość, żeby link otwierał się w nowym oknie, czy jak to się powinno nazywać.
No jest nowe okno, ale gdzie się wtedy otworzy?
UsuńOtwiera się bez problemu, mnie na zakładce nowej:)
UsuńCzy z z tym reżyserzem to nie "Miś" czasem (matka Robusia do Hochwandera, mówi o Stanisławie Paluchu, którego rozpoznała na zdjęciu w gazecie, choć to w rzeczy samej Ochódzki był)?.
OdpowiedzUsuńMożesz mieć rację Pacjanie.
OdpowiedzUsuńPacjan ma rację:)
UsuńI tu się kłócić będę, bo jestem na 99,99999 % przekonana, że to Vabank 2 , jak pisałam powyżej. Zwłaszcza, że oglądałam teraz w święta i było...
UsuńJa się nie kłócę, bo nie pamiętam aż tak. A Mama Robusia chyba jednak troszkę inaczej mówiła. No Mika, to masz informacje aktualne.
UsuńYhy, nie upierałabym się aż tak, gdybym teraz nie oglądała, bo swojej pamięci już nie dowierzam...:)))
UsuńW "Misiu" było "panie reżyserzE", a mnie chodzi o "panie reżyserzU". I "kochany" chyba tam jeszcze było.
UsuńNo to już na bank Vabank!
UsuńAleś mnie, Hano zakręciła z tymi nimfami :)) Teraz się zastanawiam, czy taki sam obraz nie wisiał przypadkiem u mojej babci, ale chyba w tym domu już został :( Ale na pewno mama moja schowała obraz po drugiej babci, czyli Jezus w łodzi i Jezusa z Maryją i ich serca na wierzchu. Ale nimfy, kurna .... muszę się jej spytać, bo nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńRęczniki z różnymi, fajnymi napisami też w domu były, nie wiem, co z nimi się stało, moze mama gdzieś je ma? W sumie ten kicz może fajnie wyglądać, gdy się to wyeksponuje w odpowiednim miejscu, tak sobie myślę.
A jak byłam dzieciakiem, to podobał się mi taki żyrandol z kryształkami i nawet miałam go przez jakiś czas w pokoju ;) rodzice kupili mi, chociaż nie podobał się im na pewno :)))
O takiego Jezusa w łodzi to i u nas był, stoi u mamy na strychu spowity w folię, do dziś. I taki obrazek z aniołem stróżem w powłóczystej szacie ze skrzydłami idącego za dzieckiem. Do tego obrazka klepałam pacierz. Jelenie na rykowisku były u ciotek, taka olejna makatka nad tapczanem.
UsuńAnioła Stróża też mieliśmy i też paciorek klepaliśmy z bratem ;) I gdzieś ten obrazek w piwnicy teraz wisi. Hmmm .....
UsuńTaki co to dzieci idą przez mosteczek, a anioł czuwa? Miałam taki, ale gdzieś przepadł!
UsuńTylko nimf nie pamiętam żadnych, u drugiej babci była matka boska i jezus z takimi sercami gorejącymi w czarnych dębowych ramach, siostra gdzieś je wydała po babci śmierci.
UsuńŚwieckie obrazy rzadko się w domach widywało, zwłaszcza na wsi. To akurat się nie zmieniło. Teraz na wsi jest podobnie. Jeśli w ogóle coś wisi, to krzyż, święty obraz, albo portret Jana Pawła II.
UsuńPamiętam, jak moi rodzice nabijali się z sąsiadkowych nimf, a nawet się gorszyli, bo one były OBNAŻONE! Ale co to było za obnażenie, mój Boże... dekolty miały, ramiona gołe i spódnice podkasane. To mi uświadamia, jak bardzo świat zmienił się obyczajowo. A przecież to nie było w XIX wieku!
Hana taki obrazek z aniołem był u nas i z bratem paciorki odmawialiśmy pod nim. Teraz mam innego. Anioł i dziewczynka w powiewnej sukienusi. "Gott schuetze unsere Kinder" stoi na nim
UsuńKurcze, szkoda, że te wszystkie anioły i makatki gdzieś przepadły. Kicz kiczem, a pamiątka, pamiątką. Anioła Stróża na mostku chyba każdy miał.
UsuńNo właśnie, proponuję akcję "Kicz odzyskany". Udawać się na strychy, do babć , mam i ciotek, grzebać po kufrach! A potem zrobimy wystawę...
UsuńFajny pomysł, Miko :) Tyle, że ja nie mam gdzie tego eksponować :(( Ale aniołka poszukam i jeszcze jeden obrazek, który mama powiesiła na werandzie, na boczku, z sentymentu - dziewczynka z kotkiem :)
UsuńWystawę zrobimy wirtualną, każda sfotografuje znalezisko i umieści u siebie na blogu w jakimś umówionym terminie i będziemy sobie oglądać. Może być???
UsuńBardzo mi się ten pomysł podoba Miko!
UsuńTak, pomysł jest świetny! Tylko trzeba chyba ogłosić akcję w osobnym poście, bo tutaj umknie. Mika, już wiesz, co piszesz w następnym poście. Potem zrobimy wernisaż, wybierzemy najbardziej wiekopomne dzieło i może nawet nagroda będzie? Regulamin się jakiś wymyśli.
UsuńCieszę się niezwykle, Hana, ustosunkuj się!
UsuńA jak ktoś nie ma bloga, to wyśle zdjęcie mailem do Hany i się wstawi na wystawkę.
No, ustosunkowałam się przecież z zapałem! Ale myślę, że trzeba eksponaty zebrać w jednym miejscu, na czyimś blogu, bo inaczej to się rozlezie. Na czyim?
UsuńMasz rację, że trzeba będzie osobno napisać i ogłosić, fajnie może być. Tylko trzeba trochę czasu dać, żeby poszukać.
UsuńNo na naszym chyba, jak już o tym kiczu zaczęłaś?
UsuńJa myślę, że na Waszym.
UsuńTo Wasz pomysł, nie ma innej opcji :))
Fajnych masz rodziców. Mnie tam nie kupowali. Mama dręczyła mnie zabawkami, lalkami i ciuchami innymi, niż wszyscy we wsi mieli. Bardzo cierpiałam z tego powodu, bo dziecioki się naśmiewały. One zasuwały na rowerach pod ramą (jeździłyście tak?), a ja co? Dziecięcy rowerek. A ciuchy! To była zgroza.
OdpowiedzUsuńA leć migusiem do Mamy wedle nimf i makatek!
UsuńDziecioki są naprawdę okrutne, szkoda tylko, że do rodziców nie docierało, że robią swojemu krzywdę.
UsuńCzasem kupili coś, na czym mi zależało, ale bez przesady, żeby sie w głowie nie poprzewracało ;))))
Ciuchy, zabawki mieliśmy typowe na tamten czas, a rzeczy, które szyła babcia, czy robiła na drutach, były ładne i nie pamiętam, żeby ktoś się z nich śmiał.
Kurczę, Hano, dla mnie to nie do wyobrażenia, co musiałaś przeżywać.
A pod ramą nie jeździłam, bo miałam najpierw dzięcięcy rowerek po starszych kuzynkach, a potem Pelikana, więc wolałam bezpiecznie i bez takich ekstremalnych doznań ;)
Wedle nimf i makatek, to pewnikiem jutro się mamie spytam :)
UsuńJa tam jeździłam pod ramą, stawiało się rower przy płocie odpychało i jazda. Lądowanie też było na płocie:)) Ciuchy miałam po siostrach, albo babcia coś uszyła, a potem pani Janeczka, taka krawcowa, co szyła rożne cudeńka - sukienki szczególnie. Pamiętam, jak sobie "biust" wypychałam agrestami, w takiej spódniczko-sukience, bo ja smarkata byłam, a siostry większe i już miały biust a ja nic, to se wypchałam. Potem latami się ze mnie nabijały z tych agrestów.
UsuńAgrestami??? Ludzie! Równie dobrze wcale mogłaś nie wypychać! Starczyłyby porzeczki! Też bym się nabijała!
UsuńA woziłaś koleżanki na kierownicy?
Dobre z tymi agrestami :))))
UsuńOczywiście, jak już mogłam nogą ponad ramę:)) Na ramie też się kogoś woziło. Bywało, że na rowerze jechało się w czworo, jeden normalnie, drugi na ramie, trzeci na kierownicy i kolejny na bagażniku. A jak już dostałam składaka na komunię to jeździło się bez trzymania kierownicy.
UsuńJak się ma 6 lat to agresty całkiem poważnie wyglądały:)
Agresty pomysł genialny! A nie kłuło? Ja niestety , ale nie umiałam się nauczyć jeździć na rowerze, miałam chyba jakieś zaburzenia równowagi, równo na pysk leciałam. W szkole z równoważni też.
UsuńE tam, bez trzymanki to żadne cudo, na składaku, czy nie. Jeździło się w czwórkę, a jakże, chociaż niezbyt daleko. Właściwie to głównie się przewracało.
UsuńNo, miałam jazdę bez trzymanki. Np. mama ubierała mnie w takie rajtki jak spodnie narciarskie kiedyś były, takie z gumką pod stopą. To było ładne, z grubej dzianiny, teraz to wiem. Ale dla dziecioków na wsi to były rajstopy i śmiały się ze mnie, że w GACIACH chodzę, bez spódnicy! Potrafiłam wszystkie przerwy w szkole przesiedzieć w ławce, byle nie chodzić w GACIACH! Obiektywnie te ciuchy były ok. ale mama nie brała pod uwagę wsiowej mentalności. Zaowocowało to tym, że nie zmuszałam córki do chodzenia w lumpach, które MNIE wydawały się stosowne. Aczkolwiek bez przesady. Inna sprawa, że w kwestii ciuchów byłam pieprznięta od kołyski. Miałam swoje zdanie na ten temat i mama też miała ze mną niezłą jazdę.
OdpowiedzUsuńA ja pamiętam taki komplet, co to mama udziergała z szorstkiej, kremowej wełny, rajtki takie niby portki i sweter. To tak gryzło, że wolałam na podwórko nie iść, jak miałam to paskudztwo założyć. Tortury to były.
UsuńNo właśnie - wsiowa mentalność i tu leży pies pogrzebany.
UsuńPamiętam takie spodnie, też takie miałam i normalnie nosiłam.
Ja nie lubiłam zbytnio sukienek i spódnic, czasem zmuszali mnie, żebym się w to wbijała ( niedziela do kościółka np.) ...
Te spodnie później zrobiły się modne. Można powiedzieć, że byłam prekursorką! Gdybym to wtedy wiedziała, nie cierpiałabym z tego powodu!
UsuńJa miałam takie elastyczne z gumkami pod stopami, niby-narciarskie, ale nawet je dość lubiłam, u nas dużo dzieciaków w takich chodziło. Gorsze były tzw. owerolki, czyli dresiki, bawełniane z upiornie powypychanymi kolanami, wstyd za piątkę.
UsuńCo to jest wstyd za piątkę? WIELKI wstyd?
UsuńU Ciebie, Mika, narciarki były uzasadnione, można było turystkę udawać, ale u nos, na nizinach? Obciach to był i sromota.
UsuńWstyd za piątkę, znaczy się Wstyd Wielki ale z małego powodu.
UsuńWiele miałam takich ciuchów. Np. gacie z klapą. Wiecie, co to jest?
OdpowiedzUsuńBabcia mi opowiadała, że nosiła.
UsuńMatulu, chyba nie mogłabym być Twoją babcią?????????? Powiedz, że nie!
UsuńGacie z klapą mogą się przyśnić!
Z pewnością nie, Hanuś :)) Tej ;) , ale coś mi sie przypomniało na pocieszenie :) Kuzynka coś wspominała kiedyś, rocznik 59. Chyba też nosiła w bardzo wczesnym dzieciństwie.
UsuńMoje siostry nosiły gacie z klapą, ja już nie. Ale koszule "barchanowe" jeszcze tak. I sztuczne rajstopy, które nie dawało się na nogi wciągnąć......
UsuńA majty z puszkiem i nogawkami? Bo ja takie nosiłam w dzieciństwie :)) Nie znosiłam ich, niczym zarazy ;) a rajty pamiętam w kolorze głównie czerwonym i niebieskim.
UsuńLidka, majty z puszkiem, znaczy się barchany??? Cholerka, też miałam 2 pary, ale bez klap...
UsuńRajty prążkowane obrzydliwe i szorstkie z przepięknymi obwarzankami u kostek.
Tak, chyba tak. One miały krótkie nogawki z takim jakby ściągaczem i puszek w środku. Koloru zazwyczaj jasnoróżowego, albo białego, tudzież wersja dla chłopców jasnoniebieskiego.
UsuńTe rajty lubiły opadać, paskudztwa ;) U nas w przedszkolu chłopcy musieli takie nosić i do tego fartuszki. Mój brat nosił w maluchach, a potem po totalnym buncie i zaparciu się - mama poszła nawet do wychowawczyni, mógł chodzić normalnie ubrany :))
O, to, to, to! Różowe, kurczę były...
UsuńMatko, pamiętam tych nieszczęsnych chłopców w rajtuzach i fartuszkach... To upiorne było, jakiejś traumy mogli się nabawić.
I jeszcze kankanki były, gatki znaczy się, takie ekskluzywne z elastycznej cienkiej dzianiny, z falbaneczką nad kolankiem. Były takie różowe, zamiast barchanowych pod spódniczkę na zimę. Siostry miały.
UsuńPewnie do dzisiaj wspominają to z otrząsaniem. Kto to wymyślił, sam powinien do końca życia w takim stroju chodzić ;)
UsuńRóżowe dla dziewczynek, niebieskie dla chłopców :)))
Przedziwne. A krótkie spodenki do komunii?? To też była jazda, gdy większość miała długie, a jeden, czy dwóch krótkie.
Mnemo, kankanek nie znam, ale brzmią strasznie ;)
UsuńKankanki, że niby takie, jak te co kankana tańczyły. Ale w wydaniu pierwotnym kankana tańczono bez.....majtek.
UsuńO popatrz, o kankankach nie wiedziałam!
UsuńAle młode panienki nie musiały o tym wiedzieć, że bez majtek ;) Bo na filmach tancerki mają takie majtasy, więc się utrwaliło :))
UsuńKankanki (czarne) miała moja starsza siostra. Nie były wcale brzydkie, jak na tamten czas były nawet seksi. Nosiło się je na pończochy tak, że rąbek wystawał. Walały się po domu długo, aż nadejszła ich pora. Wczesnoszkolne dziecko oznajmiło mi w przeddzień, że potrzebuje przebrania na bal, jutro! To wzięłam kankanki, wyrżłam otwory na oczy, doszyłam rogi z filcu, powiesiłam na nich dzwonek i krowina wyszła jak się patrzy!
UsuńJak mus, to mus i krowa z kankanek wyjdzie :))
Usuń:)))))))))))))))))))))))))))))))
UsuńMikaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!! Opieprzasz się!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo kruca, jak to się opieprzam, cafnij się do początku, to zobaczysz ile komentów napisałam!!!!!!!!
UsuńOjtam, napisałam to ponad godzinę temu. Nie było Cię tu!
UsuńAle kłamie w żywe oczy! O 21.39 pisała!!!!!
UsuńNo dooobra, dłuży mi się bez Ciebie!
Usuń:))))))))))))
UsuńJa też mogłabym być babcią. I gacie z klapą posiadałam, w kolorze żółtym, i takie spodnie "narciarskie"
OdpowiedzUsuńAle na pewno nie moją :)))
UsuńStarsza kuzynka takowe nosiła, kiedyś wspominała, jak to wyglądało.
Pacjanie, zobacz wyżej, Lilka B. podaje link do nimf. Może takie jak Twoje są? Bo moje nie, moje były bardziej różowe i z łabędźmi.
UsuńMOJĄ babcią? Tak, Pacjanie, tak! Zostań moją babcią!
OdpowiedzUsuńChyba możemy wszystkie być nawzajem swoimi babciami...
UsuńTo będzie najlepsze rozwiązanie.
UsuńJak chcesz, Mika, to se zostań swoją babcią, czy czyjąś, ja się nie poczuwam!
UsuńNo za parę miesięcy będę cioteczną babcią...
UsuńJa już jestem. Cioteczną, znaczy się.
UsuńI jak się czujesz w tej roli? Bo jak to napisałam to mi się jakoś głupio zrobiło:))
UsuńNa początku zabrzmiało równie dziwnie, ale teraz jest mi to obojętne, bo dla tej małej jestem ciocią, a nie żadną cioteczną babką :))
UsuńO to, to, też sobie zażyczę, żeby mi ono mówiło ciociu:)
UsuńE tam, cioteczna, to żadne cudo. N ie liczy się.
UsuńNa inną nie mam szans...
UsuńTo nie jest obowiązek! Córkę posiadam, ale wnuków raczej nie będzie, bo nie - tak mówi. Jak zajdzie to jej przejdzie.
UsuńPewnie, że się nie liczy, napisałam gwoli ścisłości kronikarskiej ;)
UsuńChyba ja już dobranoc powiem i pójdę opracowywać szczegóły akcji o kiczu odzyskanym. Albo co poczytać.
UsuńDzięki za miły wieczór, dziewczyny!
Dzięki , Miko :) Ja też spadam do spania.
UsuńE tam, cienkie z Was Bolki. Ale niech będzie. Mika, jesteś Komisarzem Wystawy. Cieszysz się?
OdpowiedzUsuńDobranoc kicze i nimfy w różu
OdpowiedzUsuńRześka Kura na podwórzu.
A ja mialam dzisiaj gościów, i nie byłam na darciu :(
OdpowiedzUsuńNastępnym razem chyba trza gościów o właściwej porze pogonić :)
No a ja się cały wieczór zastanawiałam gdzieś ty! A tak się przyjemnie darło:)) Ale przyłącz się do wystawy!
UsuńKurcze, właśnie intensywnie myślę, czy w ogóle znajdę coś takiego. Jak byłam mała, to chyba u babci w domu była taka biała makatka linearnie niebieską nitką wyszywana. Obraz święty z Jezusem też był. Ale nie ma gdzie szukać. Tego domu dawno nie ma. Nie mam pojęcia, co z tymi rzeczami się stało. Natomiast mam po babciach stare hafty, i wyszywane różne rzeczy. No, ale to jakby co innego. .. Ale muszę popytać po znajomych o takie fajne starocia kiczowate :)
UsuńNic się nie bój, Twoja porcja pierza czeka!
OdpowiedzUsuńGoście bywają wysoce nietaktowni, doprawdy...
OdpowiedzUsuńWitajcie o poranku :) Wiecie, co mi się dzisiaj śniło?? ..................
OdpowiedzUsuńKiczowate obrazki, zawieszone gdzieś tam, na jakichś ścianach :)))
No a cóżby innego? Nimfy też były?
UsuńWitajcie o wschodzie, gęsi już na wodzie,
OdpowiedzUsuńkury zaś w kurniku narobiły krzyku,
psy się rozszalały a owce zaspały
i nie przyszły śniadać. Pasterka bez owiec, szkoda nawet gadać.
To w ramach kiczu literackiego na dobry początek dnia.
Ale fajne:)))
UsuńTakich nimf, jak te z linka od Lilki B. nie widziałam. Szkoda, bo widzę tam też sarenki, nie jelenie, ale coś leśnego. "Moje" chyba były takie jak te "Twoje".
OdpowiedzUsuńPacjanie drogi, twój wierszyk nasunął mi pomysł na poszerzenie idei wystawy o kiczu. Do każdego przedstawionego przykładu kiczu trzeba ułożyć odpowiedni wierszyk, co ty na to?
UsuńKicz nas pochłonie. Zabawa może być przednia, jednakowoż. Udaję się do pracy. Ja mam mniej, G. ma 130 wniosków w sumie do oceny. Bardzo zajmujące życie ostatnio prowadzimy, bardzo. Miłego dnia Wszystkim życzę i będę zaglądać.
UsuńMamy i trochę różu z nimfami
OdpowiedzUsuńhttp://allegro.pl/obraz-na-desce-nimfy-r-bracci-italia-i3829674096.html.
Ja chodzę spać z kurami :-) to i darcie nocne mnie omija.
Pacjanie, wierszyk jest b. udany a pierwszy akapit nadaje się na makatkę .
Hana na pewno ma już w oczach "obraz" do wyhaftowania. :-))))
Nie można otworzyć, pokazuje błąd :(
Usuńhttp://allegro.pl/obraz-na-desce-nimfy-r-bracci-italia-i3829674096.html
Usuńbez kropki po html wchodzi, spróbuj jeszcze raz
Kicz- kiczem. Ostatnio widziałam na fb fotki z wystawy...odbytów....
OdpowiedzUsuńAle wybielonych ? Bo niedawno Kretowata mówiła, że widziała wybielacze do tego :) To Ci powiem, taka wystawa to całkiem do d..y :)
UsuńTupaja, co Ty oglądasz... Insekty, to rozumiem. Ale odbyty?
Usuń