"Zdjęcia wyślę za dzień-dwa, kilka nawet mam już zrobionych, tylko na razie z niczym nie nadążam, nie zrzuciłam ich jeszcze na komputer. Poza tym jestem nieco wykończona bo śpię czujnie jak czujnik, przy zapalonym świetle, bo małpiszon dobiera się do blizny pooperacyjnej
oraz odsysa sobie mleko (własne).
Usia cały spacer gna, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu z powrotem. Kupa to nawet nam się parę razy "wyspacerowała" ale sikanie raz wczoraj i raz dzisiaj. Trzyma i trzyma. Już wręcz zaczęłam myśleć o furosemidzie, ale wyjdę jeszcze później w nocy, może coś zdziała. Panika totalna, cały czas popiskuje, ale dziś wywęszyła jeża i nawet szczeknęła. Zaczęła też wychodzić z posłanka, bo przedtem cały czas udawała, że jej nie ma.
Byłyśmy u weterynarza, ustalił harmonogram działań, bo Usia w ogóle nie ma żadnych szczepień, odrobaczeń czy odkleszczeń i odpchleń. Aaaa, i jeszcze ma mleko w sutkach po sterylizacji. Ale do tygodnia wszystko ogarniemy, a i rozczulać się nad nią zanadto nie będę, bo ją to nakręca. Nie jest to łatwe, bo jest wzruszająca, ale myślę, że potrzebuje poczucia mojej stabilności, żeby sama się ogarnąć. Jest przerażona i rozchwiana ale damy radę. Jest niesłychanie podobna do Małej, tyle że ruda i nieco masywniejsza. A taki kundel, że każdy widzi w niej domieszkę innej rasy, nawet trafiła się koncepcja rhodesiana ( w wersji mini).
Z koleżankami zrobiłyśmy zrzutkę oraz zapłaciłam za sterylizację, w sumie do Ori poszło 600 zeta, co możemy przypisać kurnikowi, jakby nie było. A reszta przed nami, na pewno dziś jest psychicznie lepsza niż wczoraj.
A s...syna który wyrzucił ją, a może i bił np. za sikanie i dlatego tak trzyma ( robimy 3 spacery dziennie + doraźne wyjścia a efekt znikomy) ze skóry bym obdarła z zimna krwią."
Maja, my też! Ze skóry obdarłybyśmy i posypałybyśmy solą - jak jedna żona (patrz komentarze pod poprzednim postem dot. sposobów zemsty na pewnej mendzie - jesteśmy bardzo kreatywne). Myślę, że w tym zakresie mogę się wypowiadać w imieniu całego kurnika. Nie będę Was dłużej dręczyć, uwaga, uwaga, jeeeest! Oto Usia!!!
Czy widzicie te fantastyczne uszy? |
Czy widzicie te kołderki, kocyki, poduszeczki, prześcieradełka? Inne na noc, inne na dzień? |
Czy widzicie, jaka ona słodka i śliczna? Jestem pewna, że będziesz Maju szczęśliwa z Usią, że Usia będzie szczęśliwa z Tobą. Wszystko się uklepie, Usia jest zapewne przerażona, każdy by był na jej miejscu, teraz potrzebuje pewności, że tym razem to już na zawsze! Dziękuję Maja!
W zasadzie Usia jest już drugim "kurnikowym" psem. Pamiętacie Benka, którego Małgosia (Kuferek Majuliki) wydarła ze schronu zainspirowana naszą aukcją?
To właśnie Benek, który bynajmniej nie jest młodzieniaszkiem |
Suplement: Poniżej testy wytrzymałościowe mebli (Benek) oraz sprzętów (córeczka Małgosi).
Suplement II:
Dziewczyny, oto Usia w całej swej krasie i urodzie!!!
" Pieszczaj mnie po całości!!!"
Usi w górę.:-)
OdpowiedzUsuńI Usi górą!
OdpowiedzUsuńJa też!!!!Też bym chciała pisać i też dziękuję!!! Wspaniałe z was ludzie! Usia ma przesympatyczny pyszczek i zdrowia jej życzę dużo i żeby się zagoiła rana pooperacyjna bez dalszych komplikacji . I żeby wreszcie bidusia zrozumiała, że ma prawdziwy, dobry dom...
OdpowiedzUsuńKuferku, Benek jest kochany!
A Usia to od tych stojacych usiow? :)) Fajna mordeczka.
OdpowiedzUsuńPanterko, pewnie! A cije to usi takie ślicne i duze?
UsuńUszka ma niesamowite :) Mam nadzieję, że niedługo dojdzie do siebie i się uspokoi.
OdpowiedzUsuńPotrzebuje czasu, żeby zaufać. Ale kiedy już zaufa!
UsuńImię idealne! Czytać też by się chciało tylko o happy endach. A nawet człowiek zrezygnowałby z tego czytania, w zamian za brak tych wszystkich strasznych historii!
OdpowiedzUsuńPrawda? I dałabym dużo więcej, żeby ich nie było. Tych historii znaczy.
UsuńToż to pieso-nietopyrek! Te uszka są cudne. Niech wraca do zdrowia fizycznego i psychicznego, przybędzie jeszcze jeden szczęśliwy pies.
OdpowiedzUsuńEwa, zauważyłaś, że te uszy są MOBILNE? Sterczące, albo klapnięte?
UsuńZauważyłam! Są niesamowite i pewnie cudownie aksamitne w dotyku.
UsuńJulek miał uszy aksamitne i kojąco chłodne w dotyku:)
UsuńUsia -taki Plastus sliczny:) Jakie kordelki piekne, recto i verso:)
OdpowiedzUsuńBenek ma taeie bursztynowe oczy.
Wzrusza sie czlek ciagle..
Kasia, tylko takich wzruszeń chcę.
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę,że Usia ma zapewniony domek i dobre życie i kochającą Pańcię.Niech się zdrowo i w miarę bezproblemowo chowa.Wszystkiego dobrego!:)
OdpowiedzUsuńDla Benia też wszystkiego dobrego.A co tam,jak szaleć to szaleć-dla Was też samych dobrych rzeczy:)))
Pójdę na całość, a co! Tobie, Orko, Też!
UsuńJejku, jak śliczna i jaka podobna do Meli - psiny mej siostry:) Ona za jakiś czas znuicha pod czyje skrzydła trafiła i mam nadzieję, że te traumy zblakną a potem całkiem miną. Przydygałam od sąsiada trochę prundu, neta mam w telefonie sporo to mogę z Wami dziś pobyć. W Kaczorówce upał, dziś paradowałam w gatkach i prysznic brałam pod gołym niebem. Zgodnie z Waszymi wskazówkami głównie odpoczywałam próbując pozbyć się trzęsiawki, którą mi menda i gnida zafundowała. Wieczorem poczułam, że odpuściło, tak, więc z nadzieją liczę, że kolejne 3 dni dobrze wykorzystam. Wyjęłam troszkę przygotowanych deszczułek na ludy z jednej nawet wygrzebałam 3 larwy, chyba kornika.
OdpowiedzUsuńA te mendy i gnidy, co to krzywdzą psiny i ludzi kiedyś odpokutują, wiem to!!! Wam wszystkie Kakurydy serdecznie dziękuję za doping w kwestii mendy i gnidy, mam nadzieję, że się teraz czochra,do krwi, bo swędzioła ma od stóp do głów. A, jak nie to mieć będzie. I dobrze tak mendzie!!!
Mnemo - odpoczywaj:)
UsuńMnemo, odpoczywaj i snuj plany, albowiem zemsta jest słodka. Co ja gadam, zaraz mi się dostanie...
UsuńI nie myśl o mendach i gnidach, chyba, że w kontekście ogłoszeń zwierzęcych, jeśli pamiętasz naszą zabawę:))))
UsuńMNemo, czochra się na bank i sobie infekuje!
UsuńDodałyście mi Kochane Kakurydy otuchy.........nie ma, jak to zwarta grupa pomocy wszelakiej:)))
UsuńHanuś skrobnęłam maila......
no prześliczna, jak liski Fenki pustynne :) cudnie jest jak tak z dnia na dzień zmieniają się pieskom takim oczy, jak wyzbywają się strachu. Benek jako że mogę -chodzi ze mną do pracy ma tam michę i łóżeczko pod moim biurkiem i podchodzi do pracy bardzo poważnie , ostatnio nawet testował z moją córką Przedmioty użytkowe i meble w świetlicy dla dzieci :) Poza tym otrzymał ode mnie dożywotni tytuł wybitnie zasłużonego odgryzając mojemu byłemu mężu wtyczkę od ładowarki do laptopa - od wielu miesięcy groźbą ni prośbą nie byłam w stanie wyperswadować wizyt u dzieci bez komputera na którym nałogowo rzeczony grywa w gry on line. Pies załatwił sprawę w dwie minuty. I jak tu nie kochać takiego miziastego krzywołapa przemądrego. Koleżanka mówi -oj będziesz ryczeć. Będę ale w życiu nie postąpiła bym inaczej - Ode mnie Benka i mojego stadka wszystkiego dobrego dla ślicznej Usi -niech szybciutko radość i w jej ślepkach zagości. Hanuś foto z testów meblowych Benka ślę.
OdpowiedzUsuńKuferku, Benek jak widać inteligencję i doświadczenie życiowe posiadł w stopniu najwyższym i natychmiast się zorientował co zrobić powinien! To wspaniale, że możecie razem pracować! Zawsze na Zachodzie mi się podobało, że widywałam psy lub koty właścicieli w sklepach i biurach i nikomu to nie przeszkadzało. Wyrazy uznania dla Benka i uściski
UsuńMałgoś, zara lecę do maila, tylko uznanie wyrażę dla Benka. Co za mądra psina, co za WYJĄTKOWO mądra psina!!!
UsuńDlaczego miałabyś ryczeć? Z powodu wtyczki? Toż nie Twoja wtyczka i nie Tobie ryczeć!
Zawsze mówię,że Psy to się znajom na"ludziach":)
UsuńLećcie do suplementu - tam próby wytrzymałościowe:) Moje stado testuje co wieczór...
UsuńOrko, tylko na niektórych, niestety:(
UsuńChciałam powiedzieć, że przywiązują się do s...ów. A, że znają się na byłych mężach zwłaszcza, to powszechnie wiadomo.
UsuńRyczeć będę bo Benek niemłody ....
UsuńA cudo koszyk trofiejny z Czaczu !
UsuńAle rześki!!!!
UsuńBenek znaczy.
UsuńOjtam Małgoś, ryczeć będziesz niezależnie od wieku. A co za różnica, czy zaryczysz za 8 lat, czy za 12? Moi znajomi mają sunię, wypisz-wymaluj Benek, ma ona 24 lata i nie ma mowy o pomyłce! I ciągle jest w formie!
UsuńMądry Benek i skuteczny! My też pozdrawiamy bardzo serdecznie.
UsuńDo jakiego suplementu Hanuś ?
UsuńSuplement to zdjęcie Benka na kanapie i jego małej pani w koszu:)))
Usuń:) Dzięki Gardenio. Ja dziś inteligentna inaczej :)
UsuńBez przesady, nie jest tak źle:))
UsuńOho, wiem co mówię, to nie kokieteria. Dziś sama siebie zaskakiwałam :)
UsuńUszy są niesamowite:0 Niech im się dzieje duuużo dobrego:)
OdpowiedzUsuńMój Julek za TM też miał takie uszyska.Wzbudzały powszechny zachwyt i podziw.
OdpowiedzUsuńPiękna psinka, przypomina mi Orzeszka, psa mojej kuzynki. Jedyna różnica to taka, że Orzeszek posiada krawacik gustowny biały.
OdpowiedzUsuńMyślę ze ona szybko się zorientuje, że już jest dobrze, że to ten dom, i ta pańcia:)))
Dobrze też że zaczęła używać nosa, węszyć. Kiedy pies jest przestraszony albo bardzo nakręcony to tego nie robi. Więc idzie ku dobremu.
Benkowi to się niewątpliwie należy olbrzymia kość, za skuteczne unieruchomienie lapka byłego. Mądre psisko, na mendę Mnemo trzeba by go nasłać. Już on by wiedział co robić (mendzie).
Ps. Nie wiedziałam, że w Czaczu to sprzęty z niespodzianką w promocji sprzedają :)))
He, he. Kinder-niespodzianka, można powiedzieć. Muszę uważać, co tam kupuję!
UsuńDziefczęta mówię Wam dobranoc, jutro mam postanowienie wstać o 5 rano i podziwiać budzenie się życia ..........
OdpowiedzUsuńOmatulu, co za hart! Ja tam wolę patrzeć, jak zasypia:)))
OdpowiedzUsuńMnemo, i co, wstałaś???
UsuńUśka ma 3 lata ale widać, że ciężkie życie miała. Robi jednak postępy i dziś sikała już 3 razy (tfu, tfu- oby tak dalej). I raz SAMA przekroczyła próg wychodząc z domu.Ale nadal muszę ją znosić..
OdpowiedzUsuńJak wyszłam do sklepu to zaczęła żałośnie wyć, ale myślę, że jak już upewni się że to jej dom i że ja wracam- to przestanie.Na razie zostawię jej włączony telewizor, jak będę szła do pracy.
Czekam na wygojenie jej szwów, potem szczepienie i już tylko cudownie długie spacery przed nami, co jest mi bardzo potrzebne, a i Usi może też.
Opatruję jej te rany a ona nic- ani ząbka nie pokaże. I rano dziś głaskanie, głaskanie,głaskanie.,
Pozdrawiamy.
Całe szczęście, że już lepiej sika. Ewa ma rację, chyba musisz się jutro trochę poprzetwierać...
UsuńBędzie dobrze, Usia jeszcze sobie pożyje w dobrobycie:))
UsuńTeraz biedna pewnie jest w ciągłym zdziwieniu, dlaczego TEN człowiek mnie głaszcze, dlaczego nie bije, co mam robić, co robić????
I w oczekiwaniu na cios:(((
UsuńUsia cała jest cudna :) I ten jej uśmiech ! Maju, będzie dobrze. Ona już wie, że jest Twoja. Wielka będzie Wasza miłość :) Maju, jutro niedziela. Przyzwyczaj ją jutro do swojego wychodzenia z domu. Przez niedzielę ją nauczysz. Zacznij od zostawiania jej na 5 minut, i wracaj. Po powrocie żadnego głaskania, przytulania. Tak jak przy wyjściu, żadnych pożegnań. Ja swoją nadwrażliwą Kajcię w ten sposób szybciutko oswoiłam z tym, że zostaje. A później wzięlam jej do towarzystwa Franię, kotkę. Będzie dobrze. Ma ślicznotka szczęście :) I ma najlepszy z najlepszych dom :)
OdpowiedzUsuńEwuś, a jak Kicia się czuje??
UsuńJuż dobrze :) Jadła, nawet udało mi się w zasadzie bez problemu wcisnąć jej antybiotyk. Już będzie lepiej, bo chwila oddechu z remotem. Zostało już niewiele. Czekam na szkalne ścianki do natrysku.
UsuńNie wiem Ewuniu, jak to zrobilas, z tym antybiotykiem, ale wsio rawno. Ciesze sie, ze kota ma sie lepiej, a remont zmierza do finalu.
UsuńEwa, no właśnie, jak? Wepkłaś siłą do paszczy? Zawsze mam kłopot z nafaszerowaniem kotów tabletą na odrobaczenie na ten przykład. We szfystkim wyczują.
UsuńPrzeciwbólowe mój wetek daje w strzykawce, by siknąć do paszczydełka, więc jest tylko trochę szamotaniny i perswazji głaskowo przymilnej. Na prochi mam dwa sposoby. Jak można rozdusić tabletkę (bo nie każdą można-trzeba weta pytać) to rozduszam na desce do krojenia, miażdżę nożem na proszek i : wmieszywywuję w masło (tak na czubek łyżeczki) i smaruję tą pastą przednie łapki. Prościzna, choć spojrzenie Franki mówi - ale z ciebie menda. Nie przejmujemy się fochami, a kicia czyścioszka zawzięcie się myje, robiąc przy tym miny, nadal rzucając znane i wymowne nam już spojrzenia. Metoda druga jest bardzo pracochłonna. Jako, że moja uwielbia surowy filecik z kurczaka, więc tabletkę traktuję, jak poprzednio,, natomiast filecik kroję na cieniutkie plasterki, rozpłaszczam nożem, paćkam proszkiem tabletkowym, zwijam w zrazika. Cieniutki ma być. Wszysto to w wersji minimini. Potem ten zrazik kroję na pólcentymetrowe kawalątki, i pojedynczo kładę na szace i po jednym tak jej wcisnę. trwa to czasem, ale obywa się bez przemocy :) Robi to z własnej nieprzymuszonej woli. Miny przy tym też czasem strzela. Problemu z całymi tabletkami nie mam, bo po pierwsze proszę o rozduszane, a po drugie, jak nie ma, to chodzę na zastrzyki.
Usuńkładę na szafce - blacie kuchennym
UsuńHanuś, a na odrobaczanie jest w syropie. Wet Ci nabierze w strzykawkę dawkę. Ja Franci właśnie taki daję. Jest on droższy, ale wstrzyknąć do paszczydła, to żaden problem w zasadzie. Bo Kajcia, to już w tabletce ma.
UsuńEwa, dzięki, wszystko już przerobiłam. Zraziki drobiowe, zraziki wołowe, zraziki rybne. Jak tylko wyczują, koniec pieśni. Najlepiej, chociaż nie cudownie, wchodzi wymieszane w pierwszym lepszym kocim żarciu. Psy natomiast w kocim pasztecie wciągają razem z miską. I nadąż tu za nimi.
UsuńPS. Smarowanie łap masłem też się nie sprawdza. Ostatnio tak zrobiłam, to zanim Grażynka się połapała, że to trzeba umyć/wylizać, miałam upapraną masłem z tabletą większość gratów!
UsuńTo już całkiem się upewniłam, że mam najcudowniejszą pod słońcem kotulinkę :)
UsuńOmatkozcorka, az tak? Maselko? Zraziki? Jestescie niemozliwe:))
UsuńKasia, skoro inaczej plują? A swojej jak dajesz tablety?
UsuńJa daję w pasztecie, ludzkim, albo zwyczajnie otwieram paszczę i wtykam:)
UsuńTropik łyknie wszystko, byle miało na sobie odrobinę masła:))) A nawet się dopomina.
UsuńMatko, co Wy za zwierza macie???
UsuńUsia jest cudna i tak dobrze ma teraz:) Po tych traumach, które przeszła, zasługuje na wszystko, co najlepsze. A ja, korzystając z okazji, że blogger śpi jeszcze i komentarza mi nie zeżre, odniosę się jeszcze do poprzedniego posta. Kura ceramiczna prezentowana w nim jest przepiękna. Dziękuję za miłe słowa. Wasze rady wzięłam sobie do serca (dzięki, Opakowana:)). Głowię się teraz, jak moje córki rozpuścić, ale nie za dużo i nie za mało, coby uszczerbku nie było:))) I jeszcze muszę stwierdzić, że bywanie u Dzikich Kur to dzika przyjemność. Lektury dużo, bo nie sposób pominąć żadnego komentarza, ale ileż w niej treści, bogactwa przemyśleń, pomysłów, inspiracji...:))) Pozdrawiam serdecznie i idę piec rogaliki.
OdpowiedzUsuńKalipso, radość dla mnie najdziksza, to Wasze komentarze! Przecież bez Was, bez nich, nie byłoby kurnika!
UsuńRogaliki, ech...
Kalipso, biję czołem, rogaliki o piątej rano w niedzielę!!!!
UsuńMyślę, że co do rozpuszczania to intuicja ci pomoże wypośrodkować, wszak mądra z ciebie kura. I tak jak Hana napisała, bez waszych komentarzy i darcia pierza nie byłoby naszego kurnika, na tym cały patent polega. Sprawiacie nam tym ogromną przyjemność! Przyślij jakiegoś wirtualnego rogalika:)))
A rogaliki o piątej rano to nie rozpuszczanie?
UsuńRozmarzyłam się. Oczęta zapluszczone otwieram i dociera do mnie zapach rogalików piątoporannych... Rany...
Kalipso, uszczerbku nie bedzie, bos za madra na to;)
OdpowiedzUsuńMilej niedzieli Kury!
Jak wroce z pchlego, to Wam opowiem pewna historyjke. Co sobie ja przypomne, to mna trzesie!
Kasia, chcę też wiedzieć, co upolowałaś!
UsuńCzekamy!!!
UsuńWitajcie Kakurydy, przesyłam Wam haust sosnowego powietrza, zapachu skoszonej trawy i treli ptasząt.....
OdpowiedzUsuńDzięki za haust Mnemo :) Biere z tego trele i sosnowe powietrze. Skoszoną trawę odcedziłam, bo mię nie leży :)
UsuńWącham, wącham i wącham...
UsuńJa tez, bo sosnowy odswiezascz lubie najbardziej;)
UsuńAle co, Mnemo, wstałaś przed świtaniem?
OdpowiedzUsuńNo właśnie, no właśnie? To chyba Kalipso za ciebie wstała i piekła rogaliki o piątej, budząc mój bezbrzeżny podziw.
UsuńWstał Mopek, jak nigdy, poprosił o wyjście, chyba domyślam się dlaczego. Chwile przed jego przebudzeniem usłyszałam buszującego na tarasie kota, zawsze przychodzi na resztki, jakiś tutejszy, pewno sąsiada. Zostawiam mu coś tam do zjedzenia, dziś miał serek biały granulowany. mop go usłyszał i dawaj, ale wstał Wu. Ja jakoś nie mogłam, poleżałam do 7 mimo szczerego postanowienia......ale tak dobrze było w łózeczku:))
UsuńTeraz mam burzę, szła i szła, aż doszła, ale pokropiło tylko i poszła mruczeć dalej, ptaki już śpiewają to chyba juz koniec. Będę sadzić krzaczory, mam kilka, i chyba zbuduję jeszcze jedną rozkrakę na klematisa. Szkoda, że nie możecie zobaczyć, jak tu jest cudnie, las, las zieleń i zieleń i ptaszory trabią, jak głupie.........
Kalipso klękam na kolana, szacun i podziw, ja wstać mogę o piątej, żeby iść nad jezioro, zobaczyć wschód słońca, nawet wcześniej, ale piec rogaliki? O nie, no chyba, że dla kogoś, bo dla siebie to mi szkoda byłoby ranka.
Zdjęcia cykaj, to nam pokażesz :)
UsuńWlasnie:)
UsuńMnemo, ale nie wstałaś! Szkoda, że się nie założyłam!
UsuńZa to wiele razy, jak nie planowałam, wstałam:) Ot taka przewrotność:)
UsuńO piątej to wstaję, kiedy mus - najbliższy w czwartek...
UsuńJa wstaję o piątej albo o drugiej, bo mi się wszystko rozregulowało i ku ucieszę Dzikich Kur:))))) A dla siebie tylko to też bym nie piekła niczego. Mnemo,żebym miała taki las i te ptaszory... O wschodzie słońca musi być cudnie...
UsuńO drugiej to ja z reguły idę spać...
UsuńDziędobry Kurki :)
OdpowiedzUsuńDo urn ! Czy były już spełnić obywatelski obowiązek ? Wybrały jelite światową ?
Ewa, jelita to mnie się przewracają na myśl o jelicie świata tego. Ale pójdę, mus, jak zwykle od lat, niestety.
UsuńA mnie wpenili, i dziś nie idę !
UsuńEwa, ale wtedy w potęgę urosną ci-co-wiesz...
Usuń... co jeszcze bardziej nie powinni.
Usuńgnębi mnie, pójdę, bo rzeczywiście ci-co-wiem czyhają zza węgła, i liczą na takich jak ja .
UsuńMądra dziewczynka.
UsuńByłam, odfajkowałam, żal ucho ściska.
UsuńEwa, tak też dziś będę robić, ale dobrze że mi przypomnniałaś o tej (pozornej) obojętności- bo mam te "stare" odruchy- Malutka czekała spokojnie aż wrócę, można było cieszyć się wspólnie z powrotu do woli.
OdpowiedzUsuńA dziś rano: i siusiu i kupa!!!!! Czy widzieliście kiedys jak niemłoda i nieszczupła baba pada prawie na kolana przed psem- głaszcząc i chwalć za te właśnie arcydzieła.?
Pomału muszę ją też uczyć, że schodzenie ze schodów w niczym jej nie zagraża, bo szlag mi trafi kręgosłup (10kg jak nic).Dobrze, że sama wraca.
Mniej już wariowania na spacerach a rano:
posłanko leży tuż koło mojego łóżka; ostrożnie otwieram oko i napotykam czujne spojrzenie na mnie.Ale nie ruszm sie wiec nieznacznie uniesiona piesowa głowa z zadziwiająco potężnym łupnięciem opada na posłanie ("jeszcze śpi").I tak kilka razy, a potem głaskanie i głaskanie.
Żałuję, że nie dano mi możliwości wejścia na teren Zielonego Hotelu i zobaczenia jej kojca/klatki i innych psów, które z nia mieszkały.Zobaczyłyśmy tyle, co przez dziury w płocie ale ważne jest już to, że jest tu i mogę sie nią cieszyć. Pozdrawiamy a Benka szczególnie.
Gratuluję porannych osiągnięć! Najwidoczniej stres pomalutku ustępuje. Bardzo się cieszę. Życzę pomyślnego trenowania zostawania w domu.
UsuńMaju, dobrze, że nie weszłaś, bo by Ci serce bolało, myśląc, że tamte tam zostały.
UsuńOj, widzę ten łepek na łóżku :) Miód na sece :) Już jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej !
Pozdrawiam Was MajUsiu :)
Też tak myślę, byłabyś Maju chora kilka tygodni. Ja kiedyś znalazłam psa na ulicy, zadbanego, dużego, nie mogłam go zatrzymać, więc odwiozłam na Paluch, a w necie dałam ogłoszenia gdzie tylko się dało. Ze zdjęciem, że odwieziony na Paluch. Boszsz, ryczałam od samego wejścia, całą drogę do domu i jeszcze kilka tygodni mi serce skręcało, do dziś widzę te oczy w boksach, te mardające ogonki, te staruszki zobojętniałe, te biegające jak w kieracie psy, które zbzikowały ze stresu. Właściel Koksika na szczęście szukał i znalazł po moim ogłoszeniu. Jedyna korzyść z tego, że mu go tam odjajczyli, bo ponoć tak robią.Koksik wyglądał, jak golden retriwer, biegał po ulicy, jak wracałam od fryzjera. Nikogo nie było w pobliżu, otworzyłam drzwi samochodu, a on mi wsiadł..........nie mogłam go tak zostawić. Dziś chyba bym nie odwiozła na ten Paluch, nie po tym, co tam widziałam.........
UsuńMaja, Benek uparcie nie chciał dla odmiany na schody wchodzić, za to schodził jak strzała i ja naiwna stwierdziłam że biedny, łapki krótkie, młodzieniaszkiem nie jest to go ponoszę -i targałam trzy tygodnie bite cztery razy dziennie na trzecie piętro. Zakładałam że jakie 8-10 kilo. Przy sterylizacji okazało się że ponad 12. weterynarz mi wyjaśnił, że Benek stawy ma zdrowe i nie ma żadnych przeciwskazań do śmigania po schodach a jak będę nosić to wyrobię w nim odruch Pawłowa i za chiny piesek sam już na schody nie wejdzie. Zaczęłam, od jednego półpiętra potem dwóch -teraz wchodzę na klatkę schodową ,odpinam smycz a psisko jak błyskawica jest na górze zerkając i merdając na mnie zza zakrętów "goń mnie" a mnie kuchenka by się zdało żeby to mnie ktoś ponosił... Tak że przyuczaj dziewczynę po maleńku , może ją szwy jeszcze ciągną.?
UsuńTeż tak myślę, ale też tu i kwestia w ogóle wychodzenia- bo ona z mieszkania nie chce wyjść, a potem odejść od bloku. Pomału się nauczy, mam nadzieje, ze mi zaufa.
UsuńNo i sika!!! sika!!!
Z oglądaniem kojców- może i racja! Nie daj Boże wróciłabym z kilkoma psami.!
Małgoś, alem się obśmiała! Niezły z Benka spryciula!
UsuńBoszszsz, Maja, widziałam tako jedno w ekstazie nad kupą i to nie raz! Siebie!!!
OdpowiedzUsuńPowolutku niunia się socjalizuje. W Twoich ramionach to pójdzie raz dwa! Mój Frodulek dużutki na początku też odmawiał załatwiania potrzeb fizjologicznych. Chodziłam z nim i chodziłam, a on nic, tylko spódnicy się trzymał zębamy i bał się oddalić na krok. Trochę to trwało, ale niedługo. Następnym krokiem było zostawanie w domu. Gryzł z nerwów, co mu w zęby wpadło. Też niedługo. Kupiłam mu wtedy w lumpeksie siatę pluszowych misiów - pruł, aż furczało. Kup Usi piłeczkę z dziurami, do której wsypuje się smakołyki suche. Trzeba turlać, żeby wypadły - to ją trochę zajmie. Ale, ekhm, nie żebym Cię straszyła, ale możesz po powrocie zastać w domu zmieniony nieco krajobraz. Na pewno to zresztą wiesz, ale gdyby nie, to ja tak z troski:)))
Moja Kajcia po sterylce dopiero po tygodniu pierwszą kupę zrobiła. Też była ekstaza. I szczęście jak po wygranej w totolotka :)
UsuńTak, ta piłka działa. Ja jeszcze zostawiam radio włączone, i światło, jak wiem, że wrócę później.
Na zmiany w krajobrazie jestem nastawiona, znam to, jakby nie było. Na szczęście nie pracuję wiele- jakoś przetrwam. Na razie o dłuższych spacerach nie ma mowy, ale liczę na nie i na ich działanie, że tak powiem, psychofizyczne. Niech tylko się wygoi.
UsuńCiężko jest- nie byłam zupełnie przygotowana na śmierć Małej. Nic na nią nie wskazywało - robiłam regularne badania, wydawało się, że znamy i ogarniamy problemy.
Trzeba przetrwać, niech choć Uśka ma lepsze (mam nadzieję) życie.
Dziś dwa razy wychodziłam, wprawdzie na krótko, ale nic się nie działo. Trzymajcie za nas.
Maju, trzymamy. Choć jestem pewna, że już jest super :) A Małą zawsze będziesz pamiętać. Ja się bałam, że biorąc drugiego psa, jakbym tego pierwszego zdradzała. Ale to nieprawda. Każde z naszych zwierzaczków ma w sercu miejsce. Mała patrzy szczęśliwa z TM, że darowałas dobre życie biedulce.
UsuńMaja, to dopiero 3 dzień, a już jest postęp! Dalej będzie tylko lepiej. Trzeba Wam czasu i cierpliwości.
UsuńNikt nie jest przygotowany na śmierć. Z nami samymi włącznie.
Ja bym w ogóle powiedziała, że biorąc pod uwagę całą sytuację i wszystkie stresy, których Usia doświadczała przez ostatnie dni, to te postępy są oszałamiające! W takim tempie to za tydzień będzie rozpieszczoną hrabiną.
UsuńKuferek, ten twój Benek to niezłe ziółko!
Mikuś, Tropek ma narzeczoną :)
UsuńDziwczyny, piszę to z Wami, a przychodzi wu i mówi, zamknij oczy i powąchaj..... Zamykam oczy, wącham......grzyb....maślak!!!!!! Już są maślaki, znalazł na działce dwa, jak popada, będzie więcej!!!!
OdpowiedzUsuńMnemo, teraz, w maju smardze są. Ale ja niegrzybowa jestem. Jeno suszone w barszczyku grzybowym wigilijnym i w uszkach.
UsuńJa tam grzybowa jestem, ale tutaj nie ma lasów, takie tam zagajniczki. Malownicze, ale bezgrzybne. Na prawdziwe grzyby trzeba jechać do Puszczy Noteckiej, najmarniej 100km w jedną stronę, to mi się nie chce.
UsuńA ja mam z maślakami związane miłe wspomnienia z wczesnego dzieciństwa, jak z babcią te grzybki w lasku zbierałyśmy. A było ich zatrzęsienie, jak w bajce. Jako dziecko pewnie wszystko wyolbrzymiałam, i ilość tych maślaków, i ten las. A najbardziej lubiłam muchomory... Tak na wspomnienia mi się zebrało:)
UsuńA mnie najbardziej podobają się czerwone kozaki ,tam gdzie je zbierałam mówili na nie osaki , wizualnie osaki ,a smakowo prawdziwki i kurki .
UsuńJak byłam dzieckiem suszone grzyby jadałam bez gotowania ,a mając 9 lat zatrułam sie grzybami . Tatuś jeden raz pojechał na grzybobranie ,pomagałam mamie obierać i.....z każdego grzybka odkrajałam kawalątek i lądował on w mojej paszczy ,na koniec ja wylądowałam w szpitalu na dwa tygodnie . Nie zniechęciło mnie to do grzybów ,ale kilkanaście lat temu współpracy odmówił woreczek żółciowy , no i grzybki musiały pójść w odstawkę ;)
Kalipso, jesteś niemożliwa ! 3:17 ! I y w Polszcze jesteś, czy zza bezmiaru oceana nadajesz ? Czy rogaliki :)
UsuńKalipso, aż zobaczyłam te bajkowe grzybki, Ciebie i Babcię - pewnie nałożyła mi się któraś ilustracja do Czerwonego Kapturka. Ja też mam grzybowe wspomnienie. Byłam dzieckiem, ale takim już podrośniętym, zbierałam z Mamą grzyby. Samiuteńkie prawdziwki, masami! Noce były już bardzo zimne i te prawdziwki rano stały takie zamarznięte i oszronione, a jak się je zbierało, to trzeszczały!
UsuńMarija, że też Mama nie dała Ci po łapach!?
UsuńU mnie babcia na maślaki mówiła "betki", lec no do lasku na betki, tylko 5-6 latka mogła te betki zbierać, w młodniku sosnowym na kolanach. Wyobrażacie sobie teraz samo dziecko 5-6 lat w lesie, a my lataliśmy........
UsuńSmardzów nie zanam, choć wydaje mi się, że tutaj widziałam, nie zrywam, bo nie znam i chyba są pod ochroną, gdzieś mam na fotkach....
Mnemo teraz różne rzeczy trudno sobie wyobrazić . Mój 6 letni brat wsiadał w tramwaj i jechał do mamy do pracy tak z 10 kilometrów ,ja jako 9 latka woziłam mojego malutkiego brata w wózku ,na spacer na Niskie Łąki ,tak około 2 kilometrów ,przechodząc przez ruchliwe ulice , jak miałam 10 lat przytachałam go na rękach też kawał drogi . Mały lubił jezdzić tramwajem ,mama dała jeden bilet ,z powrotem miałam go przyprowadzić na nogach ,a on przysnął w tramwaju ;) Takie było życie :)
UsuńJuz???
OdpowiedzUsuńKasiu, jak na pchlim było ? upolowałaś cóś ?
UsuńAle superowo;)))) Usia ma piękne usia i do tego sprawnie siusia;)))
OdpowiedzUsuńDobre!!
UsuńNa pchlim bylam w starenkim miasteczku, nawet romanski kosciol tam stoi.
OdpowiedzUsuńA polowanie...niezbyt obfite.
Zakupilam: lampe naftowa(?) made in Czechoslovakia, cyferblat, ktoren badzie sluzyl, jako durnostojka i jeszcze stary, notarialny dokument, wykaligrafowany piknie, ktory mam zamiar oprawic.
No;)
Zazdraszczam Ci starego miasteczka, one tam są takie śliczne, że dech zapiera. Oj, Kasia, ja kiedyś zląduję, bo długo nie strzymom.
OdpowiedzUsuńGrzede wypucuje na Twe zladowanie, a co;)))
UsuńOjtam, aż tak nie pucuj, bo mi się nóżka omsknie!
UsuńByła u mnie burza ze straaaaaaszną ulewą i gradem!!!!! Ale rypało!!!! Teraz wsio mokre, ale mam nadzieję, że jutro będzie kolejny piękny dzień..........
OdpowiedzUsuńU mnie tylko pokropiło, ale powietrze się bardzo odświeżyło. Niestety widać zaczątki kłębiących się chmur za górami, co zwiastuje halny...
UsuńA u mnie nic! Wczoraj popadało, nawet porządnie, dzisiaj było ślicznie. Tak lubię. W nocy deszcz, w dzień wprost przeciwnie. Jest tak pięknie na świecie, że aż!
OdpowiedzUsuńI niech tak pięknie będzie przez następnych dużo dni:)
Usuń:)))))
UsuńOj tak, tak!
UsuńSłuchajcie Kurki, po cichu to mówię i z pewną taką nieśmiałością. Wałek jakby zespokojniał. Nie lata jak durnowaty za każdym przejeżdżającym rowerem i ciągnikiem. Sąsiadowy pies ujada, a on nic. Przez dwa dni nie zwiał ani razu. Tfu! Tfu! Tfu! Na psa urok! W taki gorunc nie założę mu ani rury, ani abażury. Pilnuję, ale czasem zapomnę. Pacze, Wałka nie widzę, gwizdom, a on przylata! Boszszsz, czyżby?
OdpowiedzUsuńMoże mu po prostu za gorąco:))) Ale poważnie mówiąc, to wygląda na to, że coś zadziałało, ale ciiiii....
UsuńPrzedtem gorąco mu nie przeszkadzało:)
UsuńNo to super ! Bo i po co mu te jajka były .
UsuńDo reprezentacji.
UsuńOn i tak godnie wygląda, bez jaj:)
UsuńMiałam podobną historię. "Przejęłam" po śmierci właścicielki psa ok. 3-letniego, przyzwyczajonego latać luzem. Tzn pies był łańcuchowy, na terenie nieogrodzonym, a ponieważ kark ma szerszy od głowy, bez trudu "wychodził" z obroży no i hulaj dusza.... U mnie najpierw robił podkopy, potem rozplatał siatkę (!). Wracał "po przejściach" (np. pogryziony , a raz, sądząc po objawach, najadł się gdzieś trutki na szczury i prawie zszedł, przerabialiśmy transfuzje i tym podobne - wtedy się dowiedziałam, że psom robi się transfuzje!!). W akcie desperacji, kiedy wychodziliśmy z domu, zaczęłam go przypinać łańcuchem do budy. Pierwszego dnia po powrocie zastałam pustą budę i łańcuch z pustą obrożą. Drugiego dnia zacisnęłam mocniej obrożę no i zastałam budę... bez łańcucha. Skubaniec oderwał łańcuch od budy i tak poleciał. Ale widać nie był czujny, bo go okradli - i wrócił już bez łańcucha. No to w końcu zdecydowaliśmy się na pozbawienie naszego pupila męskości. Dziewczyny - pomogło jak ręką odjął!!! I to praktycznie od razu, choć ostrzegano nas, że zmiana może nastąpić po paru miesiącach, bo jakiś czas ma jeszcze w organizmie te naprodukowane hormony. A czasem podobno nie pomaga, bo to może być umiłowanie wolności, a nie panienek... Ale częściej chyba pomaga, więc bądźmy dobrej myśli!!! Pozdrowienia!
UsuńDanka Bew (Bezblogowaale... itd)
Miałam się pytać jak sprawuje się Wałek Bez Jaj , no i patrzcie państwo jak chłop przysiadł na zadku ,tylko ciiiii ;)
UsuńMarija, jaki z tego wniosek względem niepokornych chłopów? :)))))))))))))))))))))
UsuńKalipso, masz rację. Godniej i lepiej wygląda bez. Mnie tam się bardzo podoba!
UsuńDanko BAW, miód lejesz na moją duszę. Łudzę się. Po zabiegu Wałek dość długo chodził w kołnierzu, bo się wylizywał. Ale ładnie już się zagoił (jutro zdejmujemy szwy), to nie ma powodu, żeby ten abażur mu zakładać. A słynna rura z kolankiem na szyi sprawdziła się zimą. Przy tym upale pozostało mi tylko nie spuszczać go z oka. Ale zagadałam się z kimś, w ogrodowej robocie zapamiętałam i z oka spuściłam. Byłam przekonana, że poooszedł. Ale nie! Raz, drugi, trzeci, znika w krzokach "na terenie", ale przez dwa dni nie zwiał, co się dotąd nie zdarzyło, bo nawiewał nawet z rurą na szyi. Sąsiad przynosił rurę, ale bez Wałka. Nie śmiem marzyć, że jednak, może...
UsuńNajwyraźniej już mu ten poziom hormonów opada:)))
UsuńWet mówił, że ok. miesiąca jeszcze pokrążą. To dopiero trzeci tydzień. Jednak myślę, że to indywidualne.
UsuńTu na wsi jest taki pies, nie wiem, jak mu imię, ale wszyscy mówią na niego "piesbezjaj", bo ponoc je stracił, jak latał do sąsiedzkiej fundacji i wkurzał tamte (wszystkie sterylizowane) psy. No to kiedyś jak tam poleciał a był weterynarz to mu ciachnął.........a teraz chodzi taki, troche utuczony wolnym kroczkiem i nawet na Mopa nie szczeka.....widać bezjajowość go uspokoiła............
UsuńAle ja zapóźniona...
OdpowiedzUsuńAle o Uchatej czytałam wcześniej . Śliczniasta jest i basta!
Ostatnio mnie coś dół zasysa i nie mam ochoty na wiele...Tylko fizyczna robota. Wtedy nie myslę ...;)
Tak i czasem wszystkiego nie komentuje, ale czytam :)
Tupajka, zasypuj te doły i czytaj nasze głupoty to się oderwiesz. I od czasu do czasu popukasz w głowę z ubolewaniem nad stanem umysłu Kakuryd...
UsuńPozdrawiam ciepło:))
Tupaja, zassij coś przyjemnego przez słomkę raczej. Doły zostaw temu-co-wiesz. Niech kopie, a wiesz, jak jest: kto pod kim kopie, sam często w to wpada! Amen.
UsuńCiiiii, Hanus trzymam za spokojnosc;)
OdpowiedzUsuńMaju, jesteś wielka! Wszystkiego wspaniałego dla Ciebie i Usi .
OdpowiedzUsuńO rany, dostałam filmik z pierszom kupom Uśki! Ale jazda!
OdpowiedzUsuńTzn. nie kupy, tylko Usi w trakcie i rozanielonej tym dokonaniem Mai!
OdpowiedzUsuńDora, Usi została naszą maskotą. Razem z Benkiem! Pierwsze kurnikowe psy!
OdpowiedzUsuńI mamy nadzieję, że nie ostatnie!!! I jeszcze jakieś koty na okrasę...
UsuńUsia z rozanieloną Mają warte wszystkie pieniądze:)))
Hanuś, zrób galerię Maskotek i Maspiesków ! Bendom dwie. Galerie .
UsuńTo jest myśl! Będziecie mi słać zdjęcia, a ja tylko będę dokładać. Tak zrobię!
UsuńPoszły spać inksze kakurydy?
OdpowiedzUsuńChyba śpiom.
OdpowiedzUsuńMika, a Czajnik to pies?
Czajnik to Czajnik, jest już tak zadomowiony, że potraktowałam go jako stałego rezydenta a nie nabytek:)))
OdpowiedzUsuńChyba ja też pójdę spać już. To do jutra!
Noooo ja to bym chciała być psem u Mai :)))))
OdpowiedzUsuńTrzymajta się MajoUsie :) Takie psy z przeszłością to najbardziej oddane istoty ,nasz Morus był taki :)
Dziędobry rzec tylko chciałam, i wylatam.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia Kurki :)
Dobrego, dobrego Kuro Latająca!
UsuńDziędobry, ja w zasadzie też.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrego dnia, Kury!
Depczemy sobie po piętach (pazurach?) jak widzę:)
OdpowiedzUsuńU mnie już się da oddychać, było 30 stopni, a teraz jakiś wiaterek nawet przywiewa:) Wszystkim Mamom - najlepszego:)
OdpowiedzUsuńA u nas burza z piorunami się przetoczyła. Jeszcze niebo mruczy dość głośno. Dosłownie 5 minut zdążyłam wejść do domu przed ulewą.. I też nareszcie jest czym oddychać.
OdpowiedzUsuńU mnie też była okropna burza koło 13.00, gradem waliło jak czereśnie. Tropik biedny się strasznie bojał. A teraz znowu grzmi mocno, chociaż jeszcze nie leje, ale pewnie zaraz będzie:((( Znowu bidulek ma telepkę.
UsuńU nas już po ! Moja Kajcia też się boi burzy. I natychmiast chce na rączki :)
UsuńDziękuję Bogu, że żaden z moich zwierzaków nie boi się burzy. Mam niesamowite szczęście. Poprzedni pies, Hukała bał się strasznie. Dlatego mnie to też kosztowało kupę nerwów. Kiedy biduś był już chory, brałam go do samochodu i jechaliśmy tam, gdzie nie było burzy... Ona ma zasięg mniej więcej 3 kilometrów. Patrzyłam na chmury i jechałam w przeciwnym kierunku.
UsuńJakoś u nas spokój. Wczoraj trochę popierdywało, ale nieszkodliwie i poszło sobie. A dzisiaj był cudowny dzień - taki niezbyt upalny, dla mnie idealny. W słońcu smażyło, ale ono było dziś bardziej za chmurkami. Idealny dzień na prace polowe. Wydepilowałam sobie ogród:)
U mnie dziś spokój, troszkę pod wieczór się zaciągnęło i spadło parę kropek, ale burzy nie było.....robiłam nasadzenia z mała przerwą, bo wpadli znajomi po drodze na kawkę...poszliśmy nad jeziorko.....A to opowiem, Wam całą historię.... Wracając napomknęłam, że na takiej leśnej łące jest jakby stare pole nasadzone tapinamburem i chciałabym zobaczyć, czy już rosnie, bo to ponoć smaczne, jak ziemniaczki. Poszliśmy, bo znajomy to kucharz, ale nie znał tej rośliny. Gdzieś z łączki prysnął w las jelonek....tylko mu zad zobaczylismy....Okazało się, że pole zryte totalnie przez dziki, ale tu i tam tapinambur wyłazi. Chłopaki poszli przodem, a my we dwie w to pole skubać te tapinambury. Niestety łopatki nie miałyśmy i wyrwać się nie dało, odpuściłyśmy i weszłyśmy na ścieżkę, nagle krzaki zaczynają się ruszać i słychać zza nich chrum, chrum i rusza się coś czarnego..... wrzasnęłam tylko "o kurwa mać dzik"........znajoma wydała pisk, a zza krzaków wyłazi Wu.....myślałam, że dziada zabiję, serce nam do samego domu łomotało.....myślałyśmy, że dzik najprawdziwszy...........
Usuń;)) Gdzie ten topinambur, jakie to dobre jest!
UsuńChrum, chrum-padlam:))
A tak ze 300 metrów za moją działką, w lesie:)) Kiedyś chyba ktoś to posadził bo to łąka i pole leśnictwa, a może go właśnie dzikom posadzono???
UsuńMuszę się tam wybrać z łopatką!!!
O matko, ale dowcipny! Mnemo, solidaryzuję się z Tobą, też udusiłabym. Po prostu kocham takie dowcipy.
UsuńTopinambur u nas rośnie w kilku miejscach we wsi. Kiedy go się wykopuje, żeby zjeść? Ktoś wie?
nie wiem, co mu odbiło....z reguły takich dowcipów nie robi, ale zachrumkał, jak prawdziwy dzik, a my takie zaferowane tym zrytym polem i przed chwila o tym gadałyśmy.....dałyśmy się wystraszyć!!!
UsuńWklejam, co znalazłam o tapinaburze:
Topinambur, słonecznik bulwiasty, karczoch jerozolimski, trufla kanadyjska, gruszka ziemna, bulwa (Helianthus tuberosus) - gatunek rośliny z rodziny astrowatych, pochodzący z Ameryki Północnej. Bulwy topinamburu były spożywane głównie przez Indian północnoamerykańskich. Dla Indian słonecznik bulwiasty był codziennym pożywieniem, ale i lekarstwem. Za sprawą Krzysztofa Kolumba roślina została uznana i spopularyzowana na całym świecie. Do Europy słonecznik bulwiasty trafił na początku XVII wieku i od razu zaczęto go uprawiać we Francji i Anglii. W bardzo krótkim czasie rozpowszechnił się na całą Europę i tak trafił do Polski.
Obecnie w stanie dzikim topinambur występuje na różnych kontynentach, głównie w strefie klimatu umiarkowanego, ale można go również spotkać w strefie międzyzwrotnikowej. Słonecznik bulwiasty jest niewymagający i łatwy w uprawie. Rośnie niemal na każdej glebie, choć najlepiej lubi glebę żyzną, wilgotną i przewiewną. Jest odporny na mróz i suszę. Wymagania ma podobne jak ziemniaki.
Słonecznik bulwiasty może urosnąć do 3-4 m wysokości. Kwiatami są maleńkie, bardzo dekoracyjne słoneczniki. Nasiona są maleńkie, właściwie niejadalne. Najważniejsze w topinamburze są bulwy, które zbiera się od jesieni do pierwszych przymrozków, lub wiosną.
a tu reszta artykułu: http://www.smakowityblog.pl/2013/11/topinambur.html
UsuńA jak ten topinambur wygląda??
UsuńA, widzisz! Od paru lat się przymierzam, żeby posadzić w ogrodzie, bo to kwitnie do grudnia chyba. Stosunkowo niedawno, dzięki Ondraszy, dowiedziałam się o co kaman. Muszę poczytać, jak to posadzić. Bulwy trza pewnie wykopać.
UsuńW necie zobacz, Mika!
UsuńZaraz bym sobie zupke-krem zrobila, pychota!!
UsuńDziewczyna w komentarzach mi napisala, ze 39 stopni bylo w Polsce. Ratunkuuu.Nie dziwne, ze burze tropikalne szaleja potem;)
OdpowiedzUsuńLece zaraz do tarcia ziemniakow na placki.
Ale zanim polece historyjka.
Jechalismy we dwoje, ja i Wu, na wycieczke do Lyonu. Zrobilismy sobie kanapki, wiec sie zatrzymalismy po drodze, gdzies juz nie bardzo daleko od Lyonu , zeby je spozyc. Parking, jak sie okazalo, jakis bardzo fajny nie byl, bo kompletnie bez drzew, zieleni.A goraco bylo, jak diabli.Nigdzie sie schowac nie dalo. Juz chceilsmy odjezdzac , zeby inne miejsce znalezc, gdy nagle uslyszalam miauczenie, rozpaczliwe. zajrzalam za smietnik, a tam karton, z kociakami, czterema slepymi jeszcze. No zesz! Na sloncu!!! Otworzylismy bagaznik, wpakowlaismy pudlo pod klape, zeby cien zrobic no i co dalej??Woda obmylam kocietom zaropiale oczy i pyszczki. Na palcu te wode im dawalam, zeby choc troche sie napily. Pytalismy przejezdzajacych turystow, czy by ich nie wzieli. Nie. Wpakowalismy je do samochodu. I podjechalismy do najblizszej(pare kilometrow to bylo) miejscowosci. W ktorej, pusto, glucho i goraco. To byl czas przerwy obiadowej, kto byl we Francji, ten wie, ze wszystko zamkniete. Im blizej poludnia Francji, tym bardziej zamkniete;)) zaczepilismy jakis ludzi na laweczce, czy jakis weterynarz w poblizu moze jest. Gdzie tam. No wiocha zabita dechami. I wiecie co, trafilismy jakims cudem do apteki, w ktorej byl remament i kobitki byly na miejscu. Nie dalismy sie splawic i zostawilismy im kotki. One sie naprawde przejely, ale szanse tych malenstw ocenily na minimalne. Odjechalismy moze nie ze spokojnym sercem, ale ze jednak , cos zrobilismy. A tego gada, co te kociaki zostawil to przeklinalismy cala droge. Na pewno go karma dopadla!
Co za hiena jakaś , gnida i wesz !!! Jak widać nie tylko u nas takich nie brakuje... Przypomniałaś mi pewną historię o znalezionych kociakach, ale chyba ja opiszę na blogu, jak Hana pojedzie.
UsuńAż mnie szarpie ! Mendy są wszędzie. Na całym świecie. Że też ziemia takich nosi.
UsuńO Jezu. To mi przypomniało, jak Mój znalazł Czajniczka malusieńkiego, mokrego od deszczu, w krzakach. Jak go sobie wtedy przypomnę, to ryczeć mi się chce.
UsuńMika, czekasz, aż się namknę? Żeby sobie popisać?
Noooo!
UsuńPrzed nami , na tym parkingu byli inni ludzie, na pewno widzieli te kotki. I nic nie zrobili:((
UsuńLudzi co wyrzucają to, to nie mam słów właściwych, nasze znalezione nadpobudliwe wyraźnie z ADHD czy zwierzęta też mają takie choroby? Dobrze kochane dziewczęta chciałam zapodać że trochę akcję chciałam rozpowszechnić dla Tymianki, wstawiłam u męża na portalu i wiem o jednej 100 co na konto powędrowała, inni się nie odezwali ale może są nieśmiali?
OdpowiedzUsuńI jeszcze jest tak blog Ewy daleko od szosy-znacie i lubicie? :) trochę już sterylki ogarnięte dla trzech kotek, są też załatwione pigułki przez znajomą a do was dziewczęta prośba, to wieś gdzie kotów się nie karmi Ewa karmi ile może i daje wszystkim co przychodzą jeść, urodziło się jednak pięć kotków cudnej urody i trzeba im znaleźć miejsca koniecznie na wsi gdyby zostały znów Ewa się będzie szarpać. A matki mają w Czerwcu mieć sterylkę więc więcej nie będzie. Trzeba koniecznie znaleźć miejsca dla tych kociątek malutkich.
Poczytajcie jeśli nie znacie http://daleko-od-szosy.blogspot.com/
Serdeczności kochane wysyłam k wam.:)
Elka, Twoje znalezione nadpobudliwe pewnie ma nerwicę lękową z natręctwami, ale to jej minie, nie zrażaj się. Cierpliwości.
UsuńJezu, czy ten ciąg nieszczęść nie ma końca?
Elka, lece zaraz na tego bloga.
UsuńHistoria kociąt okropna...na pewną smierć zostawione.....
OdpowiedzUsuńKasiu Ty też masz prywatnego Wu? Bo ja też mam, pacz, jaki zbieg okoliczności........
Ano mam;))
UsuńMysle o tych kociatkach,czesto. Nikt zmoich bliskich, nigdy by czegos takiego nie zrobil.To zlo, bezmyslnosc, naiwnosc, brak wyobrazni????
Kasia, zło w najczystszej postaci. Ekstrakt i esencja zła.
UsuńPa, pa Kakurydy, po emocjonującym dniu w dziki i dzikim ryciu w ogródku udaję się na spoczynek, wyprostować krzyże, a jutro, no jutro to nazad do smrodu czas wracać......ale rano się jeszcze przywitam mazursko:))))
OdpowiedzUsuńTo ja Ci zaraz maila skrobnę. Będziesz miała na dzień dobry!
UsuńHana, mejl poszedl, ale jestem wsciekla!!
OdpowiedzUsuńKasia, nie wściekaj się to nic nie pomoże. Pocztę trza uszargać!
OdpowiedzUsuńKakurydy, proszę pędzić do suplementu II - najnowsza fotka Usi - prawie jak u Goyi...
OdpowiedzUsuń