Gumienko trochę odetchnęło i nawet jabłoń zakwitła dziwnym kwieciem:
Oraz winorośl:
Kociska niezmiennie zadowolone z życia na ulubionych miejscówkach:
Skarżyłam się na obfitość komarów i na to, że nie mogę wieczorem otworzyć okien. Pogadaliś, poleciałam do stosownego sklepu, nabyłam co trzeba, zamontowałam siatki w oknach i pławiłam się w samozadowoleniu przez jeden wieczór. Albowiem rano siatki wyglądały tak:
To chyba był poroniony pomysł wziąwszy pod uwagę, że parapet jest najlepszą miejscówką dla kotów:)
No i tak wiszą sobie (siatki znaczy), bo lepszego pomysłu nie mam.
I wiecie co? Trochę mi zimno! Co za niewiarygodnie miłe uczucie!
Ha! Pierwsza! Piękne wtórne kwiecie jabłoni, powojowe jabłka będą? U mnie pod wieczor już się wypogodziło i 24 stopnie. Och jak milutko, niech tak zostanie.
OdpowiedzUsuńDruga, ha !
OdpowiedzUsuńPierwszaś jak nic! Jest zimnawo, huraaa!
OdpowiedzUsuńChyba trzeba bedzie odpalic kaloryfery. Mnie juz tez trzesa dreszcze z tego zimna. :)
OdpowiedzUsuńNie pozostaje Ci nic innego, jak zainstalowac siatke metalowa, na ktorej kotostwo predzej sobie pazuty polamie niz da rade ja zniszczyc.
AMP, jakoś przetrzymam ten sezon, a w przyszłym roku się zobaczy. Teraz już mi nie warto w koszty iść.
UsuńMnie tam nic nie trzęsie.
czwarta?
OdpowiedzUsuńlubie ten powoj, bo lubie ten odcien koloru niebieskiego. A Jeszcze masz tumbergie zolta fajna......
Usuńa jeszcze sobie zycze, by juz tak zostalo, dzisiejsze temperatury jak najbardziej mi odpowiadaja
UsuńGrażyna, to wilec. A tunbergia nie dała rady, zagotowała się chyba, bo padła w sumie mimo starań i podlewania. Jakieś niedobitki jeszcze kwitną.
UsuńWilec, ale nalezy do rodziny powojowatych..hrehrehre..zawsze mi sie podobal, szkoda tunbergii, a myslalam, ze ona wytrzymala, juz pisalam, ze rosnie jak chwast, radosnie w Andach, i nic jej nie szkodzi!
UsuńGrażyna, w naturalnym środowisku to co innego. Tutaj pewnie wypędzona przed sezonem i przez to osłabiona - takiej gorącości nie dała rady.
Usuńto niebieskie powojowate to kocham a ono mie - nie :( po naszemu to Morning Glory.
Usuńa co do siatki na moskity - z takich cienkich kawalkow drewnianych deszczolek zmontuj ramke, naciagnij siatke i zaloz od zewnetrzenj strony na okno. chyba nawet ja bym umiala taki blejtram wykonac.
Kurczę, Opakowana, nie ma jak takiej ramki przyczepić, bo siatka antykocia jest na dystansach i odstaje od ściany i futryn. Jakoś przetrwam tak jak jest, w przyszłym roku coś wymyślę albo może nie będę musiała?
Usuńto rzuc w chaliere , bo Ci zycze zebys nie musiala. albo musiala inne gdzie indziej!
UsuńOtusz to. Dlatego połatam co jest, poprzyklejam i szlus. Przetrwamy.
UsuńTo uczucie chodu w miescie jest jakieś nieprzystające do tego lata. Ot, taka anomalia. Nawet przyroda u ciebie zwariowała, hrehre. Będą niebieskie owoce? Nie masz już czym podlewać, tylko dynksem jedziesz( denaturatem znaczy )? Te cienkie siateczki trza było do rantu murku jakoś ucapić. Chociaż podejrzewam Czajnika ( Malina,jak mówisz,dołącza się czasami ), że swoją wrażą łapką i tam dosięgnąłby. To ciekawski, psotny i zawadiacki kocurek. Ale takich z charakterkiem się bardzo poważa :). Poważam i ja. Jak zawiodą już szfystkie metody to załóż tą siatkę na calutką siebie. Możesz naewt przefarbować ją na kolor kwiecia, taki jak na jabłonce. Zwierzakom komary nie przeszkadzają przeca.
OdpowiedzUsuńLilka, od razu powinnam była tak zrobić, zamiast marnować piniondze i energię na okna. Mogę jeszcze moskitierę sobie powiesić nad łożem, ale spod moskitiery w końcu trzeba wyjść. W przypadku demolki siatek, głównym sprawcą jest - uwaga - Malina!
UsuńOooooo!To Malina jest też w wielkim szaconku u mnie!
UsuńLilka, to taka cicha woda:)
UsuńPonoć ciche wody są najgorsze. A ona nie dość, że cicha, charakterna to piękna :))))
UsuńLilka, i słodziak!
UsuńMnie tego lata jak na razie nie ugryzł żaden komar. W mieszkaniu widziałam tylko jednego zabłąkanego w łazience. Nie wiem czy to sprawa naszych jaskółek, czy może robili opryski. A nasze jaskółki już odleciały, wczoraj zauważyłam, ze nie śmigają już po niebie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają kwiatuszki powoju :)
My mamy w jednym oknie plastykową siatkę taką centymetr na centymetr, Myko jak był młodszy wspinał się po niej, trochę ją pozaciągał, ale nie rozdarł, ale brat ją oprawił w solidne sklejkowe ramy.
Marija - podobniez robili opryski i to w odopwiednim momencie - kolezanka, ktorej ogrod wychodzi na wal (Biskupin), mowila, ze komarow zero i ktos kiedys widzial bardzo rano tych opryskujacych w powietrzu....ciekawe czym pryskali, ale miejsca gniazd wypatrzyli dobrze.
UsuńOpakowana, to i nie dziwota, że jerzyków i jaskółek nie ma. Co mają jeść?
Usuńludnosc powinna z pleneru przywzic torebki jedzenia dla ptaszko...bo w plenerze na pewno kumory som.
UsuńMarija, komar na Twoje piętro nie doleci. Tego jednego pewnie przyniosłaś na sobie:)
OdpowiedzUsuńJaskółki nieee, coś Ty, one odlatują w październiku dopiero! Bywa, że w sierpniu mają jeszcze trzeci lęg. Może poleciały na jaką imprezę?
Ale że siatka centymetr na centymetr powstrzyma komary, czy Myka? Bo kocia siatka w moich oknach ma się dobrze, ale komarom nie przeszkadza.
Kiedyś komary dolatywały na 3 piętro i cięły niemiłosiernie, teraz ich po prostu nie ma, bo to nie zasługa tej siatki, przez taką by przeleciały.
UsuńW radiu mówili, że odleciały już jerzyki i jaskółki, na to wygląda, też. W tym roku w naszej kamienicy nie miały drugiego lęgu, chociaż się do niego przymierzały. W poprzednich latach odlatywały tak jak napisałaś dopiero w październiku.
Marija, jaskółkom też się pofyrtało?
UsuńJerzyki jeszcze wczoraj widziałam, na Wybrzeżu, pod dachem chałupy.
UsuńA ja widzialam je wczoraj przy psim kapielisku, latali sobie ci jerzykowie w najlepsze i nie wygladalo, zeby wybierali sie w dalsza podroz. Polowali zawziecie, jakby mieli kogos do wykarmienia. Glowy nie dam, bo nie widzialam ich pomiotu, ale same dorosle osobniki.
UsuńCi w radiu też pierdzielą głupoty.
UsuńJerzyki odlatują na początku sierpnia. U nas zniknęły 7-go sierpnia. Jaskółki zostają dłużej, nawet do listopada podobno, ja widywałam we wrześniu.
UsuńJak kot sprytny, czytaj Beza, to i metalowym moskitierom da radę, chociaż nie do końca. Wspinała się po niej, na górę okna i widać wbijane pazurki i druciki pozrywane w paru miejscach. Już jej przeszło, nie wyłazi.
OdpowiedzUsuńPS. Przecie mówiłam Ci Hanuś, że na zewnątrz trza było, ale ta Twoja siatka to ma duże oczka, myślałam, że masz plastikową, taką sztywną z mniejszymi oczkami.
Bezowo, na zewnątrz nie ma do czego przykleić! Ona jest plastikowa, taka jak trzeba, z maniunimi oczkami, ale czarna i dlatego nie widać. Ta duża to jest antykocia. Na nią dałam tę drugą i w zasadzie wiedziałam, że na długo nie starczy, ale żeby aż tak???
UsuńMnie ze dwa-trzy razy komary pocięły ale najgorsza była osa, która mnie ubejałą między cyckami. Trochę bolało ale nie za bardzo. Natomiast przybiegały ( tam, gdzie byłam na wakacjach ) serszenie! Urządzilim im niestety polowanie i codziennie kilka musielim uśmiercaĆ. Raz w nocy przyszedł świerszcz i zaiwaniał tą swoją jednostajną melodię i musielim go przegonić bo spać nie dawał.
OdpowiedzUsuńOoo, to Ci cycki urosli choc na chwilkie. :)))
Usuńmnie to by czeci wyrus, bo mam uczulenie na uosy. I bylby spektakularnie czerwony.
UsuńCzeci tylko wyrósł, dwa pozostałe urośnięte już byli :))
Usuńto dzie Ty cycelnik stosowny zakupisz?
UsuńJUż się wchłonął, a gdzie tam na takie upały w cyckonoszu chodzić ?!! Chyba, że do huty .
UsuńLilka, a w cyckonoszu na 3 cycki to już w ogóle!
Usuńno cycelnik mi wypada do huty zalozyc, bo czegus cienizne lniana nosze, co bede ludzi straszyc.
UsuńNawet nie chcę myśleć, co byłoby, gdyby mnie osa dziabnęła. Po czerwonej mrówce mam 40 stopni gorączki.
UsuńW grajdolku o dziwo w tym roku tylko jeden komar widziany jak na razie. Moze w tych upalach sie ugotowaly? Zazwyczaj gorzej jest z moskitami (Phlebotomus sp), bo te cholery znacznie mniejsze i przez antykomarowe siatki przeleza i na dobitke leiszmanioze przenosza :(.
OdpowiedzUsuńNo masz, Leciwa, u mnie te komary jakieś takie małe właśnie i niewydarzone. Czyżby do nas dotarły Phlebotomus sp?
UsuńLilka, miałaś trzy cycki?
OdpowiedzUsuńByłam chwilowo nietypowo zbudowana :)))
UsuńLilka, szkoda że Ci przeszło. Mogłabyś zrobić użytek.
UsuńTeż jestem w smutku bo może jakie dudki wpadliby, tylko - uważaj - za obnażanie się.
UsuńLilka, trudno, spróbuj z dwoma, może się uuuuda...
UsuńU nas zaś padało obficie i nasączająco - o połowy nocy do popołudnia. Wieczorem się przejaśniło, ale kałuże stoją sobie. Chłodek miły całkiem, delikatny taki :)
OdpowiedzUsuńMnie zaś napadło jakieś zapalenie stawów - bolą wszystkie w prawej stopie i w kostce oraz biodro. A do tego zapalenie spojówek, które kluło się od przedwczoraj. Wszystko głównie po prawej stronie. A więc tak.
Dodalam do mego postu o Mazurach zdjecia palacu w Sztynorcie...zebys sobie zobaczyla...i kuruj sie, mysle, ze duzo masz pracy i jestes bardzo oslabiona a upaly jeszcze bardziej obnizyly Twoja odpornosc.
UsuńDzien rzeczywicie mialysmy na Ursynovii calkiem chlodny.
Grażynko, widziałam, dziękuje Ci bardzo, przymierzałam się odpisać, ale pomyślałam, że może jednak zadzwonię i tak na zmianę.
UsuńAniuM. z zapaleniem stawów nie ma żartów. Bardziej prawdopodobne, że o swoje upomina się kręgosłup.
UsuńHano, może, ale palce stóp i śródstopie bolą nawet bez ruchu i są jakby zaognione, jakby tam był stan zapalny. Ale tak dokładnie to nie wiem, co to.
UsuńDo doktora biegusiem!
Usuńraczej w poniedziałek, a może przejdzie do tych pór :)
UsuńTylko nie zapomnij!!
UsuńTaa, siateczka na kumory stosowana w zakoconym domu. Widzę że upał zrobił swoje, poprzepalało zwoje i nie stykajo. Spoko, nie jesteś osamotniona - u mnie było podobnie, myślenie życzeniowe wyglądało tak: jak zamknę okno w skwarny letni dzionek to gorąc do chałupy nie wlezie za to ja spokojnie wylezę z domu bo przeca nikt zakamuflowany w kącie nie będzie w okienne drewniane części pazurów wbijał i drapał usiłując dostać się do ryczących koleżków z sąsiedztwa przebywających nielegalnie na najprawowitszej kociej własności ziemskiej. Na szczęście po tych ekscesach do naprawy zniszczeń wystarczy tzw. lekka kosmetyka. Papier ścierny, cuchnący podkład pod farbę, samej farby nie nakładałam, po prostu nie zdzierżyłabym - tak to się skończyło. W dzień w którym termometr pokazał 32 na plusie! Cud że nie nauczyłam Sztaflika latać. To wszystko przez te cholerne upały, te zwoje niepracujące, kumory wygłodzone i w ogóle niszczycielską złośliwość się lęgnącą u niektórych braci mniejszych. :-/
OdpowiedzUsuńMiała być niszczycielska złośliwość się lęgnąca ale mnie się ogonki do a poprzyczepiały. :-/
UsuńU mnie lało od nocy po wieczór. Chwile słonko blysnelo i zaszło A teraz jest burza i 15 stopni. Pale w piecu. Fajnie ale ja zaczelam urlop! Taki maly. Poprawi sie w czwartek kiedy wracam do Warszawy i jak tu sie nie wkutwic?
OdpowiedzUsuńMasza, w piecu??? Aż mnie zatchło z gorącości! A co się będziesz wkutwiać, z książką zalegnij z czystym sumieniem!
UsuńNie stykajo, Taba, oj nie stykajo! Łudziłam się, że choć ze dwa tygodnie wytrzymajo, a potem się zobaczy. Ot, durnowata...
OdpowiedzUsuńMnie też się zdało, że jeśli okien nie roztworzę, to upał da mi spokój. Ale nie, ale nieee! Dusiło mnie i teraz jestem stratna na piniondze.
Jesli chodzi o konary to chlaja jak wściekle.ale się nie siatkuje bo drzwi ciągle otwarte i tak wleza.Mialam dziś psi nalot że wsi...na Rzona H psiuny wstawię. Przyszły najadly się pobaraszkowaly podłogę zadeptaly i poszły.
OdpowiedzUsuńAno w piecu bo w chałupie zimniej już na zewnątrz. No i ta mokrosc w powietrzu A nie lubię. Koza daje takie miluskie ciepelko. Polanki podłoże tli się a klimat lepszy.
OdpowiedzUsuńPowoje pięknei się rozpleniły i susza im nie straszna :))
OdpowiedzUsuńMnie to nawet nuszki trochę zmarzły i skarpety musiałam jakoweś namierzyć i na rzeczone założyć ... ehhhh....
Komarów trochę mamy, nie powiem, ale jakoś nienachalnie, więc idzie przetrwać.
Lidka, właśnie nie bardzo te powoje. To znaczy bardzo, ale w dzień smętnie zwisają mimo podlewania i kwiatki otwierają dopiero pod wieczór. Za gorąco im.
OdpowiedzUsuńBiedulki .... a myślałam, że dają radę.
UsuńAle on tak ma, ten wilec :), otwiera kwiaty rano i wieczorem albo jak pochmurno.
UsuńRabarbara
Wiem Rabarbara, ale one kwiatki są bardziej przywiędłe niż zamknięte i mało ich.
UsuńLidka, pnączom zawsze trudniej. Muszo nawilżyć te zwoje i pnącza po sam czubek!
OdpowiedzUsuńFakt - takie długaśne są ;) ciekawe, że dziki powój nie ma takiego problemu, tylko rośnie byle gdzie i jak oszalały ;)
UsuńU nas wczoraj po południu była burza z deszczem, w nocy padało, bo rano było mokro. Dziś tak od ósmej do trzynastej - czternastej, a potem wieczorem. I chłodno, poniżej 20 stopni. Tylko jak słońce na chwilę wyszło, to zrobiło się cieplej. Miałam oglądać perseidy, ale nie poszłam, bo było pochmurno, a tymczasem się rozpogodziło i widać gwiazdy. Ale już mi się nie chce wychodzić, tym bardziej, że jestem sama.
OdpowiedzUsuńU mnie w nocy lało i pół dnia też, temperatura bardzo przyjemna. No i wypróbowały się nowe rynny po remoncie dachu, który się skończył wczoraj. Bardzo dobrze się wypróbowały:)) No i mamy tyle medali w lekkoatletyce!
OdpowiedzUsuńHanuś, twój optymizm w kwestii siatki jest porażający... Malinka pracowita dziewczynka, w dzień zbiera siły na parapecie, a pracuje na nocną zmianę. U mnie takich zwykłych komarów nie ma, są takie duże widliszki, ale one nie gryzą.
Mika, wiem, że u Ciebie zjawisko komarów nie występuje i nieustająco zazdraszczam, bo to strasznie upierdliwe jest. To znaczy, że nigdy Cię komary nie pożarły?
OdpowiedzUsuńJak miewa się Tropik?
Komary mnie pożarły niejednokrotnie na wakacjach oraz w Konstancinie po operacji... Tam to nie można było w ogóle wyjść na zewnątrz bez wylana na siebie pół butelki Muggi.
UsuńTropik jako tako, chwiejną równowagę osiągamy, jeszcze dwie kroplówki cotygodniowe a potem kontrola.
Mika, no tak, optymistką jestem w pewnych kwestiach niepoprawną, wręcz naiwną.
OdpowiedzUsuńPolało i u mnie porządnie, jednym cięgiem przez 7 godz. Teraz jest przyjemne 15 stopni i mgła. Gaszę, dobranoc.
OdpowiedzUsuńDzien dobry, musialam narzucic chuste bo jakos chlodno mi sie zrobilo...bozszsz...jak dobrze...ale jutro zaczyna sie znowu sahara.
OdpowiedzUsuńNiedziea ma byc sloneczna ale nie przypiekajaca.
Milego dnia!
Hana moje tumbergie tez kiepskie.Najlepiej tego lata kwitna i nie boja sie slonca petunie, mam piekne jak nigdy.Nawet jak nie podleje to potem szybko sie odradzaja. Pelargonie tez piekne, ale one odporne sa.Uschlo mi drzewo , nie wiem jak sie nazywa , wisnia jakas tam, takie ma ciemne, blyszczace listki, no i szkag ja trafil. Zal bo piekne drzewo 15 letnie albo i wiecej. Drzew nie podlewalam...
OdpowiedzUsuńMagda z Plewisk
wisnia pilkowana,tak sie nazywa drzewo,ktore mi uschlo
UsuńMagda, coś jest na rzeczy. Mam jedną tylko pitunię i rzeczywiście, jest oszałamiająca. Nigdy takich nie miałam, wręcz przeciwnie, nie udawały mi się.
UsuńMagda, drzewa nie podlejesz domowym sposobem w żaden sposób. Ono potrzebuje wód gruntowych, które zapewne są na katastrofalnie niskim poziomie.
UsuńOd rana piękne słońce za oknem!
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńSłońce na bezchmurnym niebie, noc chłodna była, teraz już 22 stopnie i niech tak zostanie. Miłej niedzieli życzę.
Cześć Kurencyje prz niedzieli.
OdpowiedzUsuńKomunikat pogodowy:
rano był w okolicach 10. teraz około 14, zapowiadają 26.
Poza tym, straszliwie żałuję, że Lilka nie przedstawiła dokumentacji zdjęciowej "kobiety z trzema cycami"...
Zauważam. wbrew sobie, że wielu roślinom upały służą. Susza im nie służy, rzecz jasna, ale słońce jak najbardziej. Ludzie. te buraki, ziemniaki, słoneczniki... Róże kwitną po raz trzeci. Ale od czasu do czasu należy jednak towarzystwo nawodnić.
Pozdrawiam i idę do sałaty. Pogadać trochę.
Acha, i ten tego, klawiatura inna, tam gdzie kiedyś był przecinek. jest kropka. Zanim mi się ręce przyzwyczają do nowego rozstawu klawiszy, będę używać wielu, wielu kropek. Miłego!
UsuńCo do roslin mam inne obserwacje, ale to nie padalo bardzo dlugo,no i nie wszystko da sie podlewać, zatem duzo krzewow uschlo.
UsuńAgniecha, przypomniał mi się serial "Allo, allo" czy jakoś tak. Tam poszukiwano arcydzieła pt. "Madonna z wielkim cycem".
UsuńJa tam u siebie nie widzę roślin, którym posłużyłby upał. Żyją, bo podlewam.
Allo, allo to mój ulubiony serial.
UsuńAgniecha, hrehre, mój też! Do dzisiaj mówię na torbę tyrba. Chyba że mówię torebusia, ale to zależy od gabarytów tyrby.
UsuńNie wyrobiły mi się takie nawyki, bo oglądałam go zazwyczaj w oryginale, ewentualnie z holenderskimi podpisami. Ale i tak, stoi bardzo wysoko na mojej liście fajnych seriali.
UsuńDziedobry! a u nasz pada. w nocy padalo, wieczorem poznym padalo, przyjemny chlodek i wilgotnosc, jezsszcze nie zawilgla wilgotnosc, wiec pranie schnie. a deszczyk mi w ogole nie przeszkadza...obym tego za wczesnie nie powiedziala, hreherhre.
OdpowiedzUsuńOpakowana, dasz wiarę? NIE padało i nie pada, musiałam podlewać. Klątwa jakaś chyba.
UsuńO tak, bardzo przyjemnie w chłodku! Ubrałam skarpetki i szlafrok i tak mi było przyjemnie:)
OdpowiedzUsuńNa razie nie pada, może jednak wybierzemy się na wycieczkę, jest przyjemne,wietrzne 21 st.
Szkoda,że ktecki sie rozprawiły z moskitierą, moje az takie drapiące nei są. Tu jest tylko moskitiera w oknie i sie sprawdza,pod nieobecnosc zamykamy okno.
No a w Klodzku to na zwykla siatkę z dziurami przyczepilismy moskitiere i tez sie do niej nie dobieraly. Jesli juz,to przez przypadek Robin widząc muche czy taka ,lub kiedy chce sie przeciągnac zaczepia lapkami ,ale nie zniszczył,jest mocno napięta.
Dora, nie posądzam moich kocisków o premedytację. Tym niemniej fakt pozostaje faktem:)
UsuńNo widzisz, bo u mnie czasem premedytacja sie odbywa,jak byla sama siatka z okami to Robin gryzl jak tylko raz sprobowal, nie dalo sie odgonic. Rysiu dokonuje premedyfacji z drzwiami, drapie je, lub skacze na nieistniejaca juz klamke, bo chce wyjsc z mieszkania na klatke sch.
UsuńJeżu, Dora, dobrze że moje nie wpadły na to, że można skoczyć na klamkę! Pies drapał siatki!
UsuńRyszardzik pilnie pobierał nauki od Pereczki w skakaniu na klamki, zatem w stategicznych miejscach posiadamy gałki.
UsuńA u Pereczki skąd ta wiedza tajemna?
UsuńNie wiem, taka speyciula,mądra była. Umiala też otwiwrać drzwi od szafy , szuflady, a chlopaki Rysiu i Lutherek szafy i szafki.Robin na razie nie otwiera, czeka az mu kumpel otworzy:)
UsuńMoja Kićka też umiała drzwi otwierać, wisiała przednimi łapkami na klamce, tylnymi się zapierała o drzwi i ciągnęła, czasem wystarczyło samo zawiśnięcie:) Jej synek natomiast wolał przychodzić na parapet okienny i walić przednimi łapami w szybę, drąc się wniebogłosy "Wpuścić mnie natychmiast!!!!"
UsuńMiko, identiko, moje tez wlasnie w ten sposob. CO ciekawe, duze koty , co to wystarcza, ze stana na dwoch lapkach , wcale nie maja ochoty i zamiaru otwierac, a mniejsze pikusie tak sie trudza
UsuńHej Kurki, ale mi się trafiło. Córka zadzwoniła, na wycieczkę mnie zabierają. W ostatniej chwili bo już prawie wychodziłam. Tyle, że kilometrów nie nabiję, ale za miasto się ruszę. Wnuk na obozie to...."my jesteśmy niegrzeczni...".
OdpowiedzUsuńciekawe gdzie ta niegrzecznosc sie odbywala!
UsuńByliśmy w Ogrodzieńcu, a że stamtąd rzut beretem do rodzinki, to zajrzeliśmy. Miło było.
UsuńTaka wycieczka bez uzycia nog tez czasem jest potrzebna.
Usuńmam nadzieje, ze sa zdjecia zamku.
UsuńJa za Ciebie Ewo poszlam w las, do ogrodu botanicznego, ponad 10 km, i padlam trupem, nie wiem dlaczego, przeca nie bylo goraco!
Grażyna, przez upały siadła Ci kondycja. Normalna rzecz.
UsuńEwa2, Francuzi powiadają, że taka wycieczka jest dobra "na zmianę myśli". Znaczy się, odświeża.
UsuńByło super. Wprawdzie nie zaliczyłam kilometrów, ale zdjęć natrzaskałam, posiedziałam z rodzinką, pyszny obiadek w karczmie zjadłam, piwkiem popiłam i wróciłam bardzo zadowolona. Tego mi było trzeba, żeby tak spontanicznie, niespodziewanie dziecka zabrały ze sobą.
UsuńNajwyraźniej Ogrodzieniec wysyłał dzisiaj jakieś fluidy przywabiające :)
UsuńMoja bełchatowska bratowa przed chwilą wsadziła na fejsa zdjęcia z wyprawy rodzinnej do Ogrodzieńca właśnie ;)
Ewo może żeście się nawet otarli o siebie :))
Ja ostatni raz w Ogrodzieńcu byłam kilka lat temu, a pierwszy raz tak ze 40 lat temu.
Bardzo możliwe, bo luda było mrowie a mrowie.
UsuńJest ładnie - nawet wystawiłam na balkonie ciało na słońce. Mam tak niski poziom witaminy D, że na pewno mi się przyda :)
OdpowiedzUsuńAniuM. przyda się dla zdrowotności oraz urody!
UsuńEwo, no to swietnie, udanej wycieczki.
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kureiry! Wykorzystując rześkość w atmosferze, sprzątałam gumienko, bo już bardzo tego potrzebowało. Posprzątałam 1/3 (na raz nie dam rady, mimo wszystko) i spryskawszy się Muggą 50 na komary, zasiadłam sobie z lampką białego, tym razem prosto z Grecji. Ja to mam chody, nie?
OdpowiedzUsuńMasz chody. Mnie się winko skończyło, ale chyba mam jeszcze lody.
UsuńSzkoda, że rześkość ma już jutro zniknąć.
Nieeeeeeeeeeeeee!!!
UsuńTeraz popaduje w dzien bylo pochmurno i czasem kropilo.Bylismy na spacerze po Rendsburgu i zaliczylam pieszcze przejscie pod kanałem.
OdpowiedzUsuńDora, ojacie pieszcze!
OdpowiedzUsuńHahhahaha, no co, no co, tak mi sie pieszczotliwie napisalo.a o zwykle przejscie chodzi:)
OdpowiedzUsuńDora, pieszczenie pod kanałem jest niezwykle ekscytujące.
OdpowiedzUsuńI owszem, byloby calkiem, calkiem , byleby tp nie bylo
UsuńPod kanalem...zebowym :)
Śpicie, Kureiry, czy co? Ja to co innego. Wypiłam drugie lampkie, a ponieważ jestem na głodzie, zmogło mnie i idę spać!
OdpowiedzUsuńTo ja gaszę i też idę do łóżka, jeszcze na chwilę z komisarzem Montalbano.
OdpowiedzUsuńA ja zapalam. Ze wsi wróciłam, tam nie spałam wcale, bo komary wiejskie wyjątkowo się do mnie garnęły, szczególnie w nocy. Przyjechałam do domu, wyspałam się, nacieszyłam nowym, dużym łóżkiem i... dalej spać nie mogę, bo ogrodzenia nie mamy i czuję się, jakbym mieszkała na drodze, a gumienko maleńkie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam zatem, pośmiałam i trzeci cycek wyobraziłam. Kiedyś zbierałam jagody w lesie i pochyliłam się nad gniazdem os. Użądliły mnie trzy. Zanim doleciałam do domu, gębę miałam jak księżyc w pełni, dosłownie. Pszczoły żądliły mnie częściej, bo dziadek był pszczelarzem i miał ule za domem. A przed domem rosły stare lipy, w których brzęczały całe roje.
Bardzo lubię te wilce. I koty na parapecie też lubię:)
To ja gaszę - słońce świeci jak latarnia a prąd należy oszczędzać.:-)
UsuńCiekawe to, co piszesz, Kalipso, że Ci przeszkadza, że ogrodzenia nie macie. Niewidzialna granica jest gdzieś tam, ale to nie wystarcza.
U nas jeszcze chłodno, ale już słonecznie. Zaraz idę aktywować mojego przyjaciela węża ( ogrodowego ). W temacie węża - wczoraj odchyliliśmy agrowłókninę na pewnej pryzmie kompostowej a tam aż się wiło w kolorze srebrnopopielatym. Okazało się, że była to mała miejscówka młodych zaskrońców. I raka widziałam w naszej rzeczce. I zimorodka nad nią. Fajno jest, chociaż już mogłoby popadać.
Agniecha, nigdy nie widziałam zimorodka na żywo i pewnie nie zobaczę - na pewno nie tutaj. Raki widywałam, ale daaawno.
UsuńKalipso, chyba musisz puścić farbę - trochę się pogubiłam w Twoich gumienkach. I wyobraziłam sobie Twoje nowe łóżko, a w nim Ciebie w gustownym dezabilu, w poprzek drogi.
UsuńTak,tak, pusc farbe kalipso, bo i mnie sie miesza
Usuńa ja po prostu jestem ciakwaska ;) i ten dezabil w poprzek drogi tez mnie zainteresowal. Gownie dlatego, ze tu niedaleko mamy podwojny zakret. jadac z jednej strony jest dluga prosta droga, juz prawie za miastem, dojazdowa do fabryki Nissana. No i jadac w strone miasta samochod sie rozpedza i dojezdza do ostrego zakretu w lewo i pare metrow dalej, moze 50 moze 100 jest ostro w prawo, bo jakby pojechac prosta znowu sie rozpedzajac, wpadloby sie do ludzkiego domu, prsto w okno do salonu. No i wlasnie ktos tak zrobil, robiac ogromna dziure w tym oknie. I mozna bylo widzec wnetrze tego salonu i teraz furt nie moge wyrzucic z wizualizacji Kalipso wlasnie obrazu domu na zakrecie.....nie, zeby Kalipso spala w salonie pod oknem z siatkowa firanka, ale obraz jest!
UsuńZaspane dzien dobry.Perseidow nie widzialam,bo zasnelam, ale padal deszcz cala noc.Teraz nie pada, ale mokro,nie wiadomo co dzien przyniesie, poki co przyjemnie chlodno.
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Zdaje się, że miałam wcześniej wstać, ale spało się dobrze i nigdzie nie muszę iść.
OdpowiedzUsuńSłońce, bez chmurek, już 25 stopni.
Dobrego startu w nowy tydzień.
Dzień dobry! A ja perseidy widziałam i to z własnego balkonu. Powietrze było wieczorem jak kryształ i tylu gwiazd - mimo świateł w okolicy i mojej ślepoty - już dawno z mojego balkonu nie widziałam. Stałam sobie przy barierce i obserwowałam; co prawda najczęściej zdarzało mi się zobaczyć spadające gwiazdy kątem oka, ale trafiły się dwa bardzo piękne meteory, ze smugami światła, a jeden musiał przelatywać blisko, bo widziałam także przed smuga świetlistą kulę - super! Żałowałam, że nie mogłam pojechać za miasto, ale nikt znajomy się nie wybierał (nie wydawali się zainteresowani zjawiskiem), a mąż wrócił z wyjazdu późno. Kiedyś chodziliśmy cała rodziną w pobliże lasu, za cmentarz. widoczność jest tam doskonała i blisko, 15 minut spacerkiem, ale przeca sama nie pójdę, to odludzie, żadnych latarni, nie wiadomo, kto się tam może pałętać - i bynajmniej nie duchy mam na myśli:)))
OdpowiedzUsuńNo wasnie przez te duchi to nikt by sie tam nie paletal, trza bylo isc. moze ubrana na bialo w powiewnej sukni...i jaki lancuch zabrac, tak sobie....
Usuń:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D To jest jakiś pomysł :D:D:D:D:D:D:D:D:D
UsuńKażdy by wiał! Na wszelki wypadek.
Usuń:)))
UsuńA dzik by wial nawet jakby nie miala sukni ni lancuchow....wyjatek, jakby locha byla z dzieciakami i/albo wyniuchala (ona locha, nie Dora) swiezy chleb. wtedy i powiewnosc i lancuchy nie pomoga!
UsuńMoja Mama mawiała, że nie należy bać się zwierząt i duchów, a ludzi.
OdpowiedzUsuńNo, właśnie; ale a propos zwierząt - dziki tam bywają. A dzików się trochę boję, tym bardziej, że w ciemności pewnie bym je za późno zauważyła.
UsuńNinko, dziki boją się bardziej niż Ty!
UsuńNo, nie wiem, jakoś nasze takie bardziej oswojone :D Nieraz się na nie natykaliśmy na spacerach i wcale nie zamierzały uciekać - to raczej my zmienialiśmy trasę; Jacek nawet kiedyś flirtował z jedną dziczką (twierdził, że to panienka) z odległości kilkunastu metrów, dopóki go nie zmusiłam do oddalenia się, spokojnego i godnego :D:D:D
UsuńNinka - JAK sie flirtuje z dzikiem????
UsuńGwiazdeczki wczoraj były, ale jak patrzyłam na nie z okna, to spadać nie chciały, a na balkon nie chciało mi się iść.
OdpowiedzUsuńDobry wieczór.
OdpowiedzUsuń25 stopni, nie ma wiatru. Jestem zmęczona.
Ewa2, nie wiem ile u nas, ale znów mi gorąco, a lniana koszula jest mokrusieńka, chociaż nic nie robię.
OdpowiedzUsuńWróciłam niedawno do domu, przewiewna kiecka była mokra i co najgorsze, poci mi się głowa.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to pocenie głowy jest najgorsze. Rano jadę do huty z fajną fryzurą, a wracam z przylepionymi włosami. Tydzień temu obcięłam na półkrótko, bo całkiem krótkich nie lubię i jedyny plus, to nie przyklejają mi się do szyi. Myję codziennie.
UsuńWlasnie sie rozpadalo, jaki to mily szum.
OdpowiedzUsuńJaki szum? Dzie szum???
OdpowiedzUsuńHano droga, szum szumiący i usypiający, zapachnialo deszczem nawet choc przez chwile mokrym,sianem, pewnie to te trawniki wysuszone .
OdpowiedzUsuńOgladam serial Piknik pod wiszaca skała juz 4 odc, nieco dziwaczny, ale tytul przyciagnal moja uwage, wiadomo, bo oryginal b.lubie.
Dora, mnie najwyżej w głowie może zaszumieć.
OdpowiedzUsuńZawsze to coś:)Ma ciut zelżeć , może i popada u Cię, czego życzę bardzo.nocnego chlodku i dobrej nocy, do jutra!1
OdpowiedzUsuńNiby popadało, ale pod gęstszymi roślinami ziemia sucha jakby. Ale chmury są, cosik jeszcze kropi...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w ten szary, deszczowy poranek.
Dzień dobry Kurniku :). Poszukajcie kwiatu paproci. :). Rabarbara
OdpowiedzUsuńDlaczego dziś???
UsuńNie upieram się ;), każdy dzień jest dobry . Rabarbara
Usuńa kwiat paproci to nie ma kwitnac w noc swietojanska? nie znam sie na paprociach.... za to widzialam robaczka swietojanskiego. nie dzis i nie tu, ale widzialam jakies 2 tyg temu. a mowie o tym, bo od strasznie dawna nie widzialam w ogole....
UsuńA jak u Hany kwitną w sierpniu na niebiesko jabłonie to może być i kwiat paproci ? :) Jakoś nikt go jeszcze nie znalazł w tą świętojańską noc, a tyle tych nocy już było ....... więc może dziś ? :D. Rabarbara
UsuńDobra, moze byc dzis. do roboty! moja paproc uschla :/
UsuńDzień dobry. Nic nie pada, słońce , bez chmur, 25 stopni (już), nie wiedzieć czemu nie mogłam spać i czuję się jak wyplutek.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia życzę.
a u nasz wstalo slonko, bylo swiezo i bezchmurnie (6 rano) a teraz jest zachmurzone, ale cieplo...ale nie az tak jak u Was. zyje! nie jestem zaparzona od stop do glow. halleluja!
UsuńDzien dobry, w nocy i nad ranem padało, pochmurny poranek,20 st. może jeszcze popada, śpi się świetnie.
OdpowiedzUsuńKurczaki, a u nas od rana, mniej więcej od siódmej przechodzą deszcze i burze, a ja miałam wyjść wcześniej. Chyba polecę i wykorzystam przerwę w opadach, bo właśnie ustały:)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia! Deszczu lub słońca -wedle potrzeb - Wam życzę:)))
E tam, pokropiło tylko:(
OdpowiedzUsuńKoło 12 burza była i ulewa, trwało może 20 minut, po niej jeszcze gorzej bo parno jak w saunie.
OdpowiedzUsuńU mnie 28 stopni, nic nie padało, jest dosyć mocny wiaterek, można żyć. Póki co nie wychodzę z domu, a na zakupy pójdę wieczorem, sklepy mam otwarte do 22.30.
OdpowiedzUsuńTen mocny wiaterek przygonił chmury i troszkę popadało. Teraz jest jeszcze gorsza duchota, bo nic już nie wieje.
UsuńBDB, ja do sklepu mam 100 kroków, żadnych tłumów, a kupi wszystko. To osiedlowe, dwa duże supersamy.
A u mnie metropolia gmynna i Biedronka, Rosmann i Pepko na jednym pakingu, a Dino na drugim końcu miasteczka- cała gmina zjeżdża się na zakupy :))) BDB
UsuńU nas rano lekko kropiło i ok. 9 przestało. Robiłam dziś krzywą cukrową, jak wróciłam to padłam. Teraz zaczynam wracać do żywych. A zakupy- trudno, przeżyję jeden dzień na zapasach. Jak tylko pomyślę o pełnych parkingach , sklepach i ludziach z pełnymi koszykami, to mnie trzęsie... Miłego popołudnia :) BDB
OdpowiedzUsuńŁomatko, BDB, a ja zapomniałam. Ale jogurt mam, hreczku mam, pomidora mam. Dam radę i jeszcze kogoś mogę ugościć!
OdpowiedzUsuńTu nie ma święta, ale dzis troche luzny dzien pracowy i J szybko byl w domu,zatem wybralismy sie na zakupy. w centrum handlowym,udalo sie wyhaczyc buty dla J, bo mocno juz poszukiwal, a ja mam bluzokurtke i bluzkosweterek na chlodniejsze dni. Jeszcze sporo przecen w sklepach.
OdpowiedzUsuńKorzystaj Dora, pieniądze szczęścia nie dają, ale te zakupy...
OdpowiedzUsuńA ja to nie umiem korzystać, gabaryty niekoniecznie pasujące do tego co w sklepach, no i ja wybredna jestem, po za tym,to tylko szmatka, czekam na moje ciuchlandy klodzkie, tam i tanio i mozna kupic dobre rzeczy za pol darmo,to co tu potrafi kosztować,że fiu,fiu:)
UsuńAhoy Kurry!
OdpowiedzUsuńDziś cosik chyba u nas w nocy popadało, bo mokrość terenu wystąpiła inna niż po rosie. Odmienna sprawa, że czasem wilgoć po rosie obfitsza jest, niż ten słabowity opad, który nas nawiedził.
Koniom wody dali.
Temperatura przyjemna - stopni 18.
Cykoria czeka na przesadzenie.
Kawa czeka na zrobienie.Pies czeka na jedzenie, jakkolwiek kot już dostał.
Pysznogłówki przekwitły.
Miłego dnia!
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńChmurzasto trochę, 20 stopni, nie wieje, na balkon i podłogę w pokoju nawiało nasionek z brzozy, trzeba odkurzyć. Miłego dnia.
Dzień dobry,juz po zamiatałam, teraz śniadanie i sokawka.22 st. póki co, chmurki ,ale i przejasnienie słoneczne . W głowie mam juz powrót do odmu,ponoć dopiero w osbote przyszło wyjedziemy,ale zawsze to juz bliżej niż dalej.
OdpowiedzUsuńpozamiatałam!
OdpowiedzUsuńCzołgiem kureiry, zbiesil mi się komp i nie wiem jak to będzie i kiedy. Tak że ten...
OdpowiedzUsuńA może już mu lepiej?
UsuńWczoraj lało, dziś do południa lało. Jest pochmurno i 24 st. milutko się oddycha bez upału.
OdpowiedzUsuńUuuuu, kiepściutko z kompem,oby to było tylko chwilowe.
OdpowiedzUsuńU mnie już dobija do 28,ale znów pochmurno, może popada?
Witam Kurki w mokrym popołudniu. Jest 20 stopni, można wreszcie oddychać.
OdpowiedzUsuńSprzątanie chaty idzie jak po grudzie, bo od poniedziałku nic nie ruszyłam, bo rozwaliłam sobie kolano w niedzielę, jak byłam na cmentarzu. W poniedziałek dostałam anatoksynę przeciwtężcową i antybiotyk. Zła jestem sama na siebie, że tak się urządziłam. Wszystko mi się pomerdało, bo za długo nie mogę stać, ani łazić. Zaczęłam trzeci miesiąc mieszkania u Mamy.
Matko, Boguśka, jak tego dokonałaś (kolano)? Czy remont wreszcie Ci się zakończył, czy tylko pogoniłaś fachowców?
UsuńBogusiu, trzeba przeczekać,zdrowiej,sprzatanie nie zając.
OdpowiedzUsuń...i wszystko przeczekac!
UsuńA kuku! Jestę! Komp się zbiesił na poważnie, ale naprawiliś z Maćkiem zdalnie! Śmiga! Pochmurno u nas, ciemno wręcz przez cały dzień, ale żeby padało, to nie. W zasadzie obijałam się.
OdpowiedzUsuńZ panem fahowcem pożegnałam się, mimo niedoróbek, bo miałam już dość. Sama popoprawiam część rzeczy, bo potrafię, tylko będzie to dłużej trwało.
OdpowiedzUsuńKolano rozwaliłam na obramowaniu grobu Męża, gdy omsknęła mi się noga. Wyrzeźbiam na głębokość prawie centymetra. Piękny fiolet plus dziura. Fajnie się jechało do domu autem. Na każdym skrzyżowaniu wycierałam kolano, nawet nie czułam bólu, tylko wściekłość na siebie, że oczywiście musiałam ganiać na skuśki, zmiast na około.
Trzeba było posłuchać mojego sympatycznego lekarza, który zapytał się czy to planowałam, czy tylko przypadek, że na poniedziałek byłam do Niego zapisana wraz z Mamcią. Dostałam opeer, że powinnam ciut wolniej biegać. Mamcia Mu prztakiwała, a sama jeszcze niedawno tak samo się zachowywała.
o matku bosku.....od dziur w nogach oslablam. jestem delykatnej kąstrukcji....
UsuńBoguśka, mam nadzieję, że kolano szybko się pozbiera i że fachowca kopnęłaś w doopę choćby werbalnie.
UsuńA kuku - ja tez jestę! Byłam dziś u Mamy. Po zmianie leków (kolejnej)jest w lepszej formie, nawet zaczęła, z pomocą, chodzić. Dziś, kiedy w kolejnej, ciągle podobnej rozmowie, dowiedziała sie, że jest ode mnie starsza ok. 30 lat, co przyprawiło ją o zawrót głowy, bo myślała że jest duuużo młodsza,dowiedziała się też, że mnie urodziła, stwierdziła urażona, że ..."mnie to już teraz wszystko można wmówić". No i tak to.
OdpowiedzUsuńPoza tym jestem po kolejnych przejściach z Balusiem, który tym razem niespodziewanie dla mnie szarpnął smycza którą wypuściłam z reki i pognał do dwóch chartów rosyjskich, rzucił sie na nie i pogryzł jednego (jedną) z nich. Wyobrażacie sobie co dalej...ona w dodatku utytułowana, egzemplarz wystawowy. Na szczęście wszystko wyglada nie tak strasznie jak poczatkowo sądziłam, bo ludzie okazali sie w porzadku, a rany "tylko" na łapkach. Niemniej co przeżyłam i przeżywam to moje. Ma rację moja siostra, że Baluś to trudna miłośc.Oj, bardzo trudna.
Przy okazji - nie wiem czy wiecie, że ubezpieczenie OC, które zawiera sie przy ubezpieczaniu domu obejmuje równiez takie przypadki, jak pokrywanie szkody wynikłej np. z pogryzienia przez naszego psa. Ja do tej pory nie wiedziałam. (mam PZU)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Mamie lepiej fizycznie. Baluś to faktycznie obiekt trudny do kochania. Muszę sprawdzić moje ubezpieczenie, chociaż nie mam psa.
UsuńDzisiaj pogoda była do wytrzymania, wiatr, chmur trochę, przysłaniały czasem palące słońce.
Upiekłam placek, pakuję się, jutro jadę na wieś na krótko, ale zawsze trochę odetchnę.
o jezu , MM....dobrze, ze Mamie lepiej, ale racjonalnie nie da sie porozmawiac, mozesz wprowadzic straszny zamet w tej jej glownie... co do Balusia, to podejrzewam, ze bierze zbyt do serca swoje obowiazki psa obronnego czyli broniacego swoja pania....
UsuńSprawdź, Ewa2, koniecznie. Niedajbuk Brzydal kogoś ugryzie?
Usuńewa2 - to znaczy że Twój kot gryzie?
OdpowiedzUsuńOpakowana, wiesz, ja ciągle staram sie jednak z Mamą rozmawiać w miarę racjonalnie. Ciągle mi sie wydaje, że może coś jednak...A w każdym razie nie chcę Jej utwierdzać w jej rojeniach. Juz sama nie wiem, może to błąd. Co do Balusia, ech......................
OdpowiedzUsuńMarta, jesli chodzi o Mamę, mam wrażenie, że temat "rozmów" nie ma znaczenia. Ona dryfuje w swoim świecie niezależnie od okoliczności zewnętrznych.
OdpowiedzUsuń