Dzięki
rodzinnym powiązaniom z PrezesKurą mogę, w nawiązaniu do dyskusji
na ostatnim wybiegu, wypowiedzieć się nieco szerzej w interesującej
nas sprawie. Nie ma to jak zdrowy nepotyzm!
Otóż, nawiązując do
tytułu, z całą odpowiedzialnością stwierdzić mogę, że
będziemy kiedyś zbierać to, co sobie posialiśmy. Prawda stara jak
świat („czym skorupka za młodu…”) Jeśli nie mamy bowiem
znaczących zmian chorobowych w obrębie centralnego układu
nerwowego, to rdzeń naszej osobowości pozostaje niezmienny.
Charakterystyczne dla starości w tym zakresie jest jedynie to, że
pewne cechy osobowości mogą (choć nie muszą) się nasilać, a
inne słabnąć. Czyli – zmiany ilościowe, nie jakościowe. Ale
już i to może być nieznośne. Ktoś oszczędny może stać się sknerą,
zamknięty w sobie – odludkiem, drażliwy – agresorem, wylewny
może stać się lepki itp. Dobra zaś wiadomość jest taka, że z
wiekiem ubywa nam agresji, zwłaszcza mężczyznom. Socjobiologowie
twierdzą, że to dlatego, iż nie muszą już oni (mężczyźni)
walczyć o samice, jako że obowiązek reprodukcyjny na ogół
jest za nimi.
Podobnie
jak z cechami osobowości dzieje się też z naszymi potrzebami.
Oznacza to, że przemieszczenia następują na ogół w obrębie
hierarchii, a nie struktury potrzeb. Mamy więc takie same potrzeby
jak mieliśmy niegdyś, ale niektóre z nich stają się dla nas ważniejsze,
inne zaś mniej ważne. Zmienia się też czasem, zazwyczaj z konieczności,
sposób zaspokajania tychże. Przykładem mogą być potrzeby
seksualne. Z badań wynika, że owe potrzeby, wbrew temu co do niedawna na ten
temat sądzono, nie wygasają z wiekiem. Nie mając jednak często
możliwości ich zaspokojenia (dotyczy to zwłaszcza kobiet, co spowodowane jest nadumieralnością mężczyzn), spychamy je w niebyt wierząc, że co
jak co, ale to już mamy z głowy. A one (potrzeby) i tak wyłażą. W snach,
fantazjach, upodobaniu do romansowych filmów i literatury oraz na
sto innych sposobów. Seksualizm ludzi w podeszłym wieku to zresztą
oddzielny, szerszy problem.
To
wszystko jednak dzieje się wtedy, gdy na starość pozostajemy w
tzw. normie. Jeśli dopadnie nas demencja, niezależnie od tego
jakiego typu – Alzheimer czy coś innego, wszystko zaczyna się sypać.
Łagodne baranki stają się agresywne (agresja jest charakterystyczna
np. dla Alzheimera), skąpi mogą stać się rozrzutni, a rozrzutni
skąpi, rodzina staje się wrogiem, a nienawistny kiedyś sąsiad
- powiernikiem trosk. I na ogół wszyscy kradną, czyhają na majątek,
czasem znęcają się, biją, ogólnie źle życzą, a świat jest w
ogóle dziwny i podły. Coraz częściej zastanawiam się, dlaczego
to idzie właśnie w tym kierunku? Dlaczego nie mogłoby być tak, że
taki dementywny staruszek nurza się w poczuciu pełnej
szczęśliwości, otoczony aniołami w ludzkiej skórze i światem
uśmiechającym się do niego. Czy to pokuta za grzech pierworodny?
Jeśli tak, to odbywają ją tylko wybrani. Szacuje się bowiem, że
zmianom dementywnym podlega ok. 6 – 8% populacji ludzi po 65(70)
roku życia. W kolejnych przedziałach wiekowych ten odsetek
oczywiście wzrasta, ale i tak nie są to zastraszające ilości.
I
problem kluczowy – co robić. Praktycznie jesteśmy bezradni. Jak
do tej pory, nie znaleziono środka nawet znacząco spowalniającego
chorobę, nie mówiąc już o cofnięciu objawów. Może nastąpić lepszy
lub gorszy okres, ale zmiany idą do przodu nieubłaganie, trochę
wolniej, trochę szybciej, ale nieodwracalnie. Kiedy miałam z tym do
czynienia głównie teoretycznie, uczyłam, że: cierpliwość,
ciągła nauka od nowa zapomnianych umiejętności, stymulowanie
aktywności fizycznej i – na ile się tylko da – dostarczanie
stymulacji zmysłowej (aktywność fizyczna też jej dostarcza),
ciągłe, uparte przywoływanie do rzeczywistości (pomoc w
odzyskiwaniu orientacji w miejscu i czasie) itp. itd.
Teraz jestem zupełnie
pogubiona. Dalej wierzę w słuszność tego wszystkiego, ale wydaje
mi się, że pracować nad tym efektywnie mogą ludzie spoza
najbliższej rodziny. My, rodzina, nie jesteśmy chyba w stanie
całkowicie uwolnić się od odbierania naszych rodziców jako
rodziców właśnie. Do gry wchodzą emocje, w tym różne żale
wymykające się spod kontroli i będące częściowo poza
świadomością. Łatwo o irytację, przychodzi złość kiedy
słyszymy jacy jesteśmy źli, kłamliwi i w dodatku kradniemy. A ze
złością przychodzi poczucie winy, a ono może powodować różne
następstwa, łącznie z chęcią pozbycia się problemu, zapomnienia
o nim. Nie mówiąc już o tym, jak bardzo poczucie winy człowieka wypala.
No
i tak to się toczy. Obyśmy zdrowe były(byli) i zostały (zostali)
sobą do końca naszych dni.
Czego
Wam i sobie życzę
MM.
A kuku?
OdpowiedzUsuńJa też!
OdpowiedzUsuńOjesu, zabraklo mi konceptu, nie wiem, jak sie do tego ustosunkowac. Musze jeszcze raz/dwa/trzy przeczytac i pomyslec.
OdpowiedzUsuńW mojej rodzinie kobiety raczej lagodnialy na starosc i szczesliwym zbiegiem okolicznosci nie mielismy przypadkow demencji. Moja mama jest bardzo sprawna umyslowo, ale niestety coraz slabsza i chorsza. Naprawde nie wiem, jak to sie skonczy, czy do konca pozostanie samodzielna, czy bedzie ja stac na dom opieki, bo ja niestety nie bede miala z czego dolozyc. Sama chcialabym umrzec, zanim stane sie przypadkiem zdanym na opieke innych, najlepiej jak najszybciej, bo powoli trace wiare w sens zycia.
UsuńAMP - co Ty gadasz, co Ty gadasz - począsnąć?
UsuńWiem, co mowie, a mowie powaznie.
UsuńAMP - z takimi genami - po Mamie - żyj ino długo i szczęśliwie. Mnie pozostaje ino zazdrościć. POCZASAM!
UsuńCo mi po genach, kiedy sens poszedl sie bujac.
UsuńPotrząsam znaczy się AMP!
UsuńSens czasami lubi odpocząć AMP. Ale na ogół wraca, tylko chwile poczekac trzeba.
UsuńTo mną tez możesz potrząsać do woli, bo mój sens też zwiał i rozumiem Panterę.
UsuńGeneralnie mam nadzieję, że w stosownym momencie się zawinę i nie będę się męczyć sama ze sobą, ani nikt ze mną. Ostatnio w mojej rodzinie idzie to nieźle, czyli jest szansa.
Psie; "w stosownym momencie" to każdy by chciał. Ja uważam, że jeśli mamy na tym świecie obowiązki które sami sobie nałożyliśmy (przede wszystkim dzieci), to musimy sie z tych obowiązków wywiązać (wychowując te dzieci, czy wywiązując sie z obowiązków innych). Kiedy zaś załatwimy już sprawy w których byliśmy Innym cos winni, wtedy dopiero możemy decydować o tym czy chcemy dalej tego sensu szukać czy nie.
UsuńJa też rozumiem Psa i Panterę. Nie chciałoby się być ciężarem dla innych, nie chciałoby się cierpieć niepotrzebnie dużo. Chciałoby się wiedzieć, że gdy będzie naprawdę źle, można będzie zdecydować samemu i odejść. Mnie się to wydaje dość cywilizowanym podejściem do zagadnienia.
UsuńAch, kochana MM, wróciło wszystko, co przeżyłam...te same pytania, brak odpowiedzi, miłość do Mamy plącząca się z niefajnymi uczuciami. Moja Mama odeszła 30 lat temu - ja nie mogę zapomnieć...braku jednoznaczności :(
OdpowiedzUsuńI to właśnie najgorsze Felka - te niefajne uczucia zaplątane w to co być powinno, czy jest...człowiek już sam nie wie co jest naprawdę. I ta cholerna niemoc, bezradność.
UsuńTyle lat minęło, a ja czuję...a może o to chodzi, mamy czuć...
UsuńFelka, chyba trzeba wymazać z pamięci tamten okres na ile się da.
UsuńFelka, to jest nasz czyściec niestety.
UsuńBardzo chcę, ale jestem w wieku mojej Mamy i tak bardzo nie chcę, aby było tak samo...
UsuńFelka - jesteś w Jej wieku i nic sie nie dzieje. Prawdopodobieństwo zdecydowanie spada!!!!!
UsuńOby naprawdę, wiesz póki rozumiem, póty się boję...
UsuńFelka na bojanie się rady nie ma, ja tez siem boję. Ale cieszmy się póki rozumiemy.
UsuńWszyscy sie bojamy i wszyscy chyba niesiemy ten bagaz. ja poszlam na terapie przez ten bagaz i dobrze trafilam....JEST o wiele lepiej od bardzo dawna.
UsuńWyobraź sobie, że raz, jeden jedyny, spotkałam taką staruszkę, która stawała się coraz bardziej anielska. Miała już ponad 90 lat, malutka, chudziutka i z lekką demencją, ale taka słodka! Jej pierwsze słowa to zawsze była troska o innych, czy im nie zimno, czy nie głodni itp. Zawsze mówiła też coś dobrego albo pięknego, co przeczytała, słuchała z uwagą, chociaż niewiele rozumiała. Była bardzo wierząca, ale w taki łagodny, dobry sposób. Psociła też, niechcący, ale człowiek jej wszystko wybaczał, nawet jak urwała zlew, bo jej się pomylił z sedesem. Ale ona była jedyna, a dorabiając w Warsiawie opieką nad staruszkami widziałam ich rocie. Na ogół szło tak, jak piszesz.
OdpowiedzUsuńGorzka; a myślisz, że Jej było dobrze na tym świecie? Bo mnie chodziło o to, że ci ludzie przeżywaja czyściec na ziemi. Przecież to musi byc okropne myślec że wokół jest samo zło. A jeśli ta staruszka tak się o wszystkich troszczyła, to też musiało byc męczące. Miała pewnie przekonanie, że musi zbawiać niedobry świat. To lepsze dla otoczenia. Ale dla niej?
UsuńU niej to było jakieś takie naturalne. I była raczej zachwycona światem, nie uważała, że jest niedobry. Dużo też się śmiała i była pierwsza do płatania figli. Kiedyś z Basią na prima aprilis przebrałyśmy ją za niemowlaka, za jej zgodą i przewiozłyśmy wózkiem po znajomych. W takim czepeczku z falbankami i z butelką w ręce. Ona bawiła się świetnie, chichotala, czasem puszczała oczko i pociągała ze smoczka, ale też z taką jakąś godnością. Nie umiem tego powiedzieć, ale wtedy mnie to uderzyło. Że bawi się i rozwesela innych, ale nie robi z siebie błazna na siłę. W ogóle była bardzo pogodna, a ta troska to była raczej czysta życzliwość. Więc myślę, że jej było łatwiej, niż niektórym. I ona naprawdę, a nie obłudnie cieszyła się, że będzie w niebie, innej opcji nie dopuszczała, chyba dla nikogo. Potem pomalutku słabła coraz bardziej, coraz więcej spała, aż w końcu cichutko usnęła. Wtedy po raz pierwszy w życiu spotkałam kogoś, kto był tak pogodny naturalnie. W każdym razie ona twierdziła, że wprawdzie starość jej trochę dokucza, ale poza tym ma wszystko, co można zapragnąć. No i była autentycznie kochana przez nas, może to jej trochę pomagało. A my czułyśmy się autentycznie lubiane przez nią.
UsuńAcha - żeby nie przesłodzić: chowała jedzenie, jakieś kromki chleba czy inne rzeczy po różnych zakamarkach. Ale przeżyła dwie wojny, to można zrozumieć.
UsuńGorzka; to super - przywracasz mi wiarę - właśnie w co? Chyba w to, że i demencja nie musi być okropna. Szkoda że to takie rzadkie. Ale ważne że bywa.
UsuńGorzka, chyba miałaś szczęście. Mnie się nie udało dotąd spotkać nikogo takiego. Kiedy odwiedzam Mamę, widzę coś wręcz przeciwnego. Ludzie tam są w zasadzie bez kontaktu albo jest on bardzo ograniczony. Ale spróbuj trącić niechcący wózek, na którym ktoś siedzi albo spróbuj przecisnąć się między nimi na taras. Gdyby spojrzenie mogło zabić, dawno padłabym zimnym trupem. Złość wisi w powietrzu.
OdpowiedzUsuńA ja spotkałam tylko raz w życiu. Ona była urodzona w XIX wieku, może dlatego?
UsuńHeh,napiszę tylko,że Madame Calment to moja ulubiona bohaterka;)
OdpowiedzUsuńOtusz wykiwała swego prawnika,który licząc na to,że starsza pani szybko się zawinie z tego świata podpisał z nią słynną umowę.Niestetyż,żyła i żyła, a adwokat pierwszy zeszedł ze świata, i jeszcze jego żona wypłacała się staruszce.Słowem wyszli na interesie jak Zabłocki.
Pozdrawiam Kury, zalatana jezdem.
W takim razie miałam szczęście jeśli brać pod uwagę łagodność i pogodę ducha. Moja mama do końca pozostała pogodna. Ostatnia z opiekunek, która zastępowała na kilka tygodni Natalię ( Ukrainkę na stałe ) nie mogła się nadziwić, że takie staruszki ( 92 lata ) istnieją naprawdę. Mama traciła czasami kontakt z rzeczywistością ale szybko wracała do realu. Niestety inne objawy miała typowe. Musiała mieć przy sobie pieniądze, które bez przerwy przeliczała, a które potem poszukiwałyśmy z Natalią po poszwach, poszewkach i innych zakamarkach. Oczywiście na początku znajomosci z opiekunką natychmiast oskarżyła ją,że ukradła jej jakąś spódnicę czy inne ciuchy. Bez przerwy musiałam gasić te drobne konflikty. No i co jakiś czas chciała wracać na stare mieszkanie. Chyba prawdą jest, że nie przesadza się starych drzew. Wiele razy traciłam cierpliwość i do tej pory to sobie wyrzucam. Ale akurat wtedy, kiedy traciła kontakt z rzeczywistością była zabawna a ja grałam w tą grę bo ona uśmiechała się gadając te swoje głupotki :))). MM niestety nasi rodzice w takich chwilach są zupełnie kimś innym, niż wtedy, kiedy byli z nami i w naszym świecie.
OdpowiedzUsuńLilka, Twoja Mama nie miała demencji raczej - z tego co piszesz i co wiem. Albo miała ją w początkowym stadium.
OdpowiedzUsuńRaczej tak... może początkowe stadium. Ale umordowała mnie za to tym nocnym wstawaniem co parę godzin. A kiedy ja do huty to ona w kimę uderzała. To był okropny czas :(
UsuńA ja miałam doświadczenia z innej strony- jasny umysł i szybko postępujący całkowity paraliż czyli SLA- stwardnienie zanikowe boczne. Mój tato zmarł w wieku 66 lat- rok po zdiagnozowaniu. I nie wiem, co jest gorsze- wybór między dżumą i cholerą! Pamiętam, że płakałam wysadzając Go na specjalne krzesło toaletowe, bo niemożna było wjechać wózkiem do łazienki...płakaliśmy oboje... Człowiek, który trzy lata wcześniej był głównym księgowym dużego zakładu, podpisywał milionowe umowy nagle nie może podrapać się po nosie...Jasny umysł zachował do końca, nawet gdy porozumiewaliśmy się mrużeniem oczami...BDB
OdpowiedzUsuńBDB, obie "wersje" są koszmarne.
OdpowiedzUsuńBDB, też nie wiem co gorsze. Współczuję. Nie o ranking nieszczęść przecież chodzi.
OdpowiedzUsuńNie miałam na myśli licytacji :), ale widziałam w oczach taty udrękę i bezradność i całą masę innych negatywnych emocji.I on był cały czas świadomy- wiedział ,że jego czas się kończy, a ostatnie dwa miesiące nie mogliśmy już się porozumieć werbalnie. Do tego jeszcze dochodziły kurcze i ból...Z perspektywy chorego, chyba lepiej żyć we własnym świecie, choć tam też czają się demony...
UsuńBDB, i to jakie! Mama bywa przerażona, krzyczy, ucieka, płacze, coś/kogoś widzi i nie można z tym przerażeniem nic zrobić, kompletnie. Próby uspokojenia tylko pogarszają sytuację. To musi być piekło.
UsuńJedno jest pewne, że na starość przeważnie się dziecinnieje. Może wtedy łatwiej jest przebrnąć przez ten trudny okres ?
OdpowiedzUsuńUla, to dziecinnienie to nic innego jak demencja...
OdpowiedzUsuńJesssu, starość to nie dziecinnienie! Dziecko idzie do przodu, rozwija się. Demencja to stopniowa utrata dotychczasowych umiejętności, ale nie jest to powrót do dzieciństwa. Człowiek stary, ten z demencja tez, to jest dalej człowiek, który ma w mózgu cały bagaz dotychczasowych doświadczeń, tylko, w przypadku demencji, one sie tam wymieszały. Dziecko nie ma natręctw typu złodzieje, zły świat, majątek itp. Porównywanie ludzi starych do dzieci jest krzywdzące dla jednych i drugich. Ale jest to typowy błąd. Myślę, że może on wynikać stąd, że częsta jest u ludzi starych potrzeba, czasem przesadnie okazywana, kontaktu fizycznego, fizycznej i emocjonalnej bliskości. Wszyscy ją mamy na każdym etapie życia, tyle że w demencji puszczają hamulce i jest ona okazywana bez powściągu który narzucamy sobie wcześniej, gdy mamy jeszcze kontrolę.
OdpowiedzUsuńech, zdołowałam się na dobranoc:( jestem za eutanazją
OdpowiedzUsuńchciałabym zejść z tego świata godnie i kiedy uznam za stosowne
a jak nie, to trzeba będzie sobie żyły pruć i tyle
oby mi tylko rozumu starczyło, by nie umordowac dzieci
Sonic, i tu jest problem. Mając doświadczenie które mam, uważam, że nie rozpoznasz tego momentu. Na tym m.in. polega dramat. Jak to się już zadzieje, choćby w minimalnym stopniu, to już tego nie rozpoznasz. Może się mylę. Oby.
OdpowiedzUsuńwiem, wiem i to mnie dołuje dodatkowo :(
UsuńU nas w rodzinie jakoś tak się dzieje, że odchodzą wszyscy szybko, nawet nagle. Jedynie prababcia trochę leżała i myliła mnie ze swoją siostrą albo z córką, różnie. Ale tylko miesiąc. A wszyscy inni bardzo szybko odeszli: dziadek - zator, wyszedł rąbać drewno, wrócił zataczając się i zanim pogotowie dojechało, już odszedł. Babcia - 5 dni w łóżku, do końca przytomna, potem jakiś atak, może wylew i w kilka godzin po niej. Mama - krwotok wewnętrzny spowodowany tabletkami przyjmowanymi na zlecenie lekarza. Na stole został garnek i przygotowane do kiszenia ogórki. To i ja liczę na coś podobnego. Kiedyś, kiedy już będę zmęczona i słaba. Teraz cieszę się każdą chwilą, póki jestem.
OdpowiedzUsuńi tak sobie myślę, że dawniej nasi dziadkowie, rodzice nie myśleli o tyym, nie martwili się tym, a teraz te choroby postępują, a my jeszcze się nie nażyliśmy a już myślimy o smierci
OdpowiedzUsuńqrfa mac, do dupy z tym wszystkim
Kurcze pieczone w pisk, jak mawiał dziadek Posiepszyński - przestańcie już sie dołować i idźmy spać. Pięknych snów o kolorowym, pozadementywnym świecie Wam Kury życzę.
OdpowiedzUsuńJa mieszkam z geriatrią i różne momenty przeżywałam. Starość bywa "każda inna" ale demencja niezależnie od jej etiologii zawsze jest do dupy. Zacytuję Małgoś - Sąsiadkę lat dziewięćdziesiąt - "Jak by mi się zaczęło króliczyć to nie dawaj mi pić, trzy dni i po wszystkim." Tyle sama żywotnie zainteresowana problemem. Według moich dziewczyn po osiemdziesiątce człowiek przestaje bać się raka a zaczyna bać się "pokróliczenia". Pocieszam je że póki się tego boją to jest OK. Kontakt z takim odchodzeniem, bo choroby demencyjne to odchodzenie w zwolnionym tempie, zawsze zostawia w człowieku ślad i strach przed tym jak może wyglądać jego starość i jego odchodzenie. Nie ma zmiłuj, każdego to podgryza bo chciałoby się zawinąć bez męczenia siebie i innych. Z chorymi w fazie końcowej choroby demencyjnej najlepiej sobie radzą profesjonaliści. Nie ma w tym nic z niewdzięczności dzieci które to "do domu starców biedaka oddały" bo żeby zapewnić chorej osobie opiekę całodobową to dzieci muszą być cholernie wdzięczne i pracowite że ho. Piniądz cinżki takowe placówki od staruszków którzy drzewiej umierali w szpitalach ( albo w domach bo za mało piniędzy ordynator w łapę dostał ) pobierają. A staruszki z emeryturami to tak sobie, dzieci płacą bo się starają żeby matka czy ojciec mentalnie odleciani nie leżeli w zafajdanym pampersie i nie czekali aż porzygująca córka czy syn przebierze z tą miłością przemieszaną ze wstrętem. Płacą żeby odleżyn nie było ( bo imienia własnego można nie znać ale ból się czuje ) , żeby chory był nawodniony ( z dopajaniem staruszków jest jak z dopajaniem dzieci, z czasem może zrobić się paskudnie bo zanika odruch łykania - wtedy tylko sonda, czasem kroplówki i chemiczne żywienie ), żeby robiono dla staruszka zdemenciałego wszystko co może utrzymać jakość uciekającego życia. Obumieranie mózgu może trwać parę lat i nie dziwię się ludziom którzy chcąc go uniknąć podejmują tzw. trudne decyzje ( o to tym łatwiej bo przy niektórych rodzajach otępień depresja jest jednym z objawów ). Trzymajcie się dziewczyny i nie dajcie się przygniatać emocjom staruszków wiszącym w powietrzu, jak znika intelekt to zostają emocje i dzięki nim staruszki jeszcze wiedzą że żyją. A że to są złe emocje? - ponoć to sprawa "konstrukcji mózgu". Te "złe" są najbardziej pierwotne i najsilniejsze, w toku ewolucji pomagały przeżyć.
OdpowiedzUsuńJak zawsze w punkt.
UsuńTak emocje, im mocniejsze tym lepiej, awantura pozwala rozładować się i wrócić do równowagi i wtedy można na nowo się uśmiechnąć i nawet okazać sympatię.
UsuńWiem, bywa różnie. W mojej rodzinie też bywało... ale ja wierzę, że nie musi być źle, że starośc może być dobra :)
OdpowiedzUsuńStarość może być znośna a w porywach to nawet dobra to demencja jest do dupy.
UsuńNo i do d. jest przydługie umieranie. Nie wiem dlaczego ale natentychmiast mam skojarzenie z aforyzmem Leca "Są sztuki tak słabe, że nie mogą zejść ze sceny.".;-)
UsuńEch, Taba, aleś mi trafiła z tym Lecem.
UsuńJakby to ładnie ująć - w tym roku odeszły dwie bardzo bliskie mi ludzkie osoby i kocia osoba. Ludzkie osoby odchodziły w bardzo ciężki sposób, kot miał więcej szczęścia. Choroba prowadząca do śmierci, a konkretnie jej faza terminalna ( i nie mam na myśli tu tylko choroby nowotworowej a każdą chorobę kończącą się zejściem ) ma swoje paskudne fizjologiczne "ja", które z czasem rozrasta się do "Ja" z dużej litery, często niszcząc niemal w całości "ja" chorego. Napiszę coś bardzo brzydkiego ale niestety prawdziwego - tzw. dobra śmierć czyli spokojne umieranie charakteryzujące się tym że obserwatorzy nie są w stanie zauważyć poszczególnych etapów odchodzenia ( nie ma drgawek i tak dalej ) nie oznacza że chory jest wyautowany z procesu i ta śmierć to dla niego lighcik. Brzydko kontynuując, sam proces umierania rozciągnięty w czasie, jego fizjologia to jest coś czego bym dla siebie nie chciała i nikomu tego nie życzę. Kiepska sztuka takie cóś, recenzenci nie wiedzą gdzie oczy podziać, wszystkich boli. :-( Po mojemu powinno być zgrabnie, jednoaktóweczka najwyżej, niezbyt długa i bez morału. Refleksja i owszem ale bez moralizatorstwa. No nie żeby farsa, nudna akademia ku czci tyż odpada - może być komedia podszyta melancholią, coś w klimacie Hrabala. ;-)
UsuńTaba; nic dodać, nic ująć. Dzięki.
OdpowiedzUsuńI macie rację. Starość naprawdę może być nawet fajna, ale demencja jest do dupy dup, jaka by tam nie była, nawet ta radosna. Do dupy z nią.
OdpowiedzUsuńNo i z tym się zgadzam. Demencja jest do dupy dla wszystkich stron
UsuńPoczytałam wszystko i tylko powiem, bardzo mi przykro, że Was to spotkało.
OdpowiedzUsuńNie miałam styczności z tą chorobą, moja Mama była sprawna umysłowo do końca, rozwiązywała krzyżówki, była bardzo pogodna, nigdy się na nic nie skarżyła. Zgasła w jeden dzień, mając 91 lat, zasnęła i koniec.
Ech... Trudny temat. I smutny. Moi rodzice odeszli młodo i z powodu - najogólniej - chorób. Tak samo matka ojca i ojciec mamy. Ojciec ojca miał prawie 90 lat, mama mojej mamy też. Oboje do końca życia byli sprawni umysłowo, tylko ciało im odmówiło posłuszeństwa. A prababcia, czyli babcia mojego ojca, zmarła mając prawe 101 lat, pamiętam huczne obchody jej setnych urodzin (miałam 16 lat, o ile się nie mylę, nie chce mi się sprawdzać). I mogłaby żyć dłużej, gdyby miała dobrą opiekę. Niestety, dopiero krótko przed jej setnymi urodzinami, kiedy dziadek zabrał ją do swojego domu, zajęto się nią jak należy.
OdpowiedzUsuńBabcia (mama mamy) ciągle powtarzała, że nie chce umrzeć w łóżku, nie chciała, żeby ktoś musiał się nią opiekować. Niestety, los zrządził inaczej, przez ostatnie pół roku życia leżała; na dodatek przeżyła śmierć jedynej ukochanej córki (mojej mamy) i zwyczajnie nie chciała żyć.
Ja sama mam mnóstwo lęków związanych z odchodzeniem, ale wolałabym być jak pani na załączonym zdjęciu, tylko bez papieroska(na szczęście nie palę) :D:D:D:D:D
bardzo trudny temat , dobrze że o tym piszesz
OdpowiedzUsuńMnie to sie widzi, ze to, co pisze MartaMarta - o ciaglej nauce zapomnianych umiejetnosci, to w praniu moze byc, jesli to bedzie dzialac...jesli demecja, w jakiejkolwiek formie, jest dosc zaawansowana, to robimy to chyba dla siebie i dla wlasnego sumienia... moja Mama nie dozyla 80tki. m iala mikro wylewy i afazje. ale to bylo cos 5 lat wczesniej. Fizycznie lewa strona jej nieco szwankowala, ale niemoznosc mowienia (i pisania!) ja dobijala. Moj przyjaciel neurolog wyslal Mame (ze mna) do najlepszej specjalistki od pamieci, bo afazja to w tym siedzi - trzeba sie uczyc slow. przy duzym wysilku, ale bez udzialu pani specjalistki, bo mama sie obrazila, ze kobieta jej kaze wskazywac i powtarzac slowa jak w elementarzu, mowa wrocila w ok 65%. i jakby Mama sie przykladala, bo by bylo wiecej. czyli tu byla choc szansa na poprawe czegos... a w demencji chyba nie jest to tak naprawde mozliwe. i chyba zostaje pomaganie a nie uczenie....
OdpowiedzUsuńO to to Krysia, moja mama też się obraża jak podsuwam jej bajki do czytania, bo skomplikowanej fabuły już nie ogarnia. Kolorowanie jest też be.
UsuńZ moich obserwacji wynika, że ona nie ma ochoty już na wysiłek, chciałaby cudowności, aby jakimś cudem znów mogła być w pełni sprawna, ale jednakowoż bez wysiłku. Oczekuje cudownego lekarstwa na starość...
Oooo, popatrz. Mojatez nie miala juz ochoty na wysilek, bo..."po co"...wiec raczej przyjecie tego, co jest i rezygnacja. strasznie sie wewnetrznie na Nia wpierniczalam i czaem cos mowilam, na co ona - mnie sie juz nie chce chciec. no to co ja moglam na to...zachecalam dzialaniem - stare zdjecia og;ladac, stare piosenki spiewac, czytac jej ksiazki. weszyla podstep i srednio chciala. bardzo lubila ogladac te seriale tragiczne, co nic sie nie dzieje, kamera zawisa na twarzy bohatera i tam siedzi jak najdluzej. pare slow jest wypowiedzianych. smiala sie - ooo, patrz, odcinek 7864352226ty. i mowila, ze w ogole nie ma znaczenia czy pamieta co bylo wczoraj, bo i tak sie nic nie dzieje.
UsuńMarija, na Mamę też nic nie działało, pamiętacie, jak szukałam dla niej jakiegoś zajęcia? Działało jedno, bo było praktyczne i była z tego oszczędność (teoretyczna, ale to przemówiło). Kupowałyśmy fasolę, groch i soczewicę i mówiłyśmy, że to za pół darmo, tylko trzeba to przebrać. I Mama przebierała do osobnych miseczek. Przez jakiś czas to działało, teraz już nic nie działa.
UsuńJak tak borykam się z moją mamą, to rodzi się we mnie postanowienie, że nie dam się!
OdpowiedzUsuńUważam, że nie można sobie odpuszczać, tak wewnętrznie, trzeba być czynnym do samego końca. Moja mama, gdy nakłaniam ją do aktywności, szczególnie umysłowej, protestuje mówiąc, że ona ma już 100 lat i już ma prawo sobie odpuścić. A mój ociec żył siłą woli. Miał olbrzymią przepuklinę, całe jelita poza jamą brzuszną i z tym worem pomiędzy kolanami codziennie latał po mieście, pokonując nasze 3 pietro. Po powrocie, siadał na wersalce i patrząc na niego miało się wrażenie, że za chwilę umrze, a on w pewnym momencie zrywał się i leciał znowu na miasto. Z tą przepukliną w wieku 84 lat, od czasu do czasu wnosił jeszcze wiadereczko węgla na opał, bo miał przekonanie, że prawdziwy mężczyzna powinien pracować fizycznie i reagował gniewem jak chciało się go wyręczać.
Marija, nie do końca mamy na to wpływ...
UsuńTo odpuszczanie sobie nie wynika tylko z charakteru, to jest niestety jeden z objawów otępienia. Jak jest się przerażająco aktywnym to stan jasnego umysłu zachowuje się dłużej bo wysoka aktywność sprzyja "konserwacji urządzenia" ( wiadomo - narząd nieużywany marnieje, aktywność wymusza działanie ). Jednak jest takie cóś czego przeskoczyć się nie da - patologia, te wszystkie cholerne zmiany typu genetyczne uwarunkowanie miażdżycy, skłonność do mikroudarów i nie tylko mikro, choroby zmieniające chemię krwi. No i zaczyna się jazda, człowiek się broni całym sobą ale w pewnym momencie nawet aktywny tryb życia jaki do tej pory prowadził nie jest w stanie zatrzymać zmian. No dzieje się. :-/ Co nie znaczy że należy siedzieć na tyłku i czekać na syndrom emeryta ( wicie rozumicie, masowe uszczęśliwianie ZUSu padnięciem po dwóch latach na emeryturze na skutek zmiany trybu życia ). Na wszystkich przychodniach geriatrycznych powinien być olbrzymi napis "Nie siadaj na dupie staruszku!" ;-)
OdpowiedzUsuńJakich przychodniach? Geriatrycznych? A ile ich jest w całym pięknym kraju?
UsuńTaaa, przychodnie... Nawet geriatrów jest jak na lekarstwo, bo z tego nie ma kasy. Wiem coś o tym. Borykałyśmy się, szukałyśmy pomocy, bezskutecznie. Człowiek stary, do tego chory jest sam. Jeśli ma szczęście, to z rodziną. I na tym koniec.
UsuńU nas się trafiają geriatrzy w PeOZetach, no i są w prywatnych ZOLach. Mama Wujka Jo ma taką dohtorkę w osiedlowej przychodni, całkiem sensowną ( "Jak pacjent ma prawie sto lat to raczej nie ma czego mu już zabraniać. Pacjent może fiknąć z błachej przyczyny a czasem po prostu się wyłączyć" ). Maman obecnie przebywa w Kuźnicy na wywczasach, zaraz po przyjeździe udała się na poszukiwanie księdza coby się wyspowiadać na wszelki wypadek. Ta troskliwość o czystość duszyczki utwierdza nas w przekonaniu że maman Wujka Jo ma się całkiem dobrze. Raportowała już przez telefon Cio Mary że ryby bałtyckie wydają jej się podejrzane, ciekawe kiedy zdążyła się przewinąć koło smażalni? Wujka Jo natomiast zapewniała że je głównie dietetyczne zupki. Niewątpliwie maman kombinuje, jak na razie nie widać oznak demencji tylko cwaniznę. ;-) Co do poniższego wpisu Opakowanej - my cóś ostatnio długo żyjemy, zazwyczaj po tym kiedy kończą się możliwości reprodukcyjne osobnik tyż się kończy. Albo ewoluujemy ku lepszemu i bardziej wydajnemu albo wdepnęliśmy w ślepą uliczkę. Czas pokaże. :-)
UsuńTaba, wolę cwaniznę.
UsuńOsobnicy wykruszają się zdecydowanie wcześniej niż osobniczki. Albo oddalają się do nowszych modeli w nadziei, że jeszcze zreprodukują albo oddalają się w ogóle bez żadnej nadziei. To jest raczej ślepa uliczka, wziąwszy pod uwagę rzeczywistość, a jakiej przyszło nam żyć. Nie mam na myśli polityki.
Zgadzam się ze św. pamięci Vetulanim - samce starzejo się bardziej na gupio, znaczy neurony im zdychajo i samcom mózgi usychajo. Tak straszę Tatusia, który radośnie odpowiada "Dziecko nie pie...l, czuję że kwitnę!". No to ja na to że Iwan Groźny i angielski Henio VIII tyż czuli że kwitną za to ich otoczenie jakby więdło. Tatuś wzdycha jakby o szafociku dla mła myślał. Ostatnio zwierzył się mojej sister że nasze trucie na temat jego zdrowia i zdrowia jego kocurro wpędza ich obu w depresję, w związku z czym jak się nie uspokoimy to on złośliwie zapadnie w demencje i kot też. Z pełną premedytacją! Taa... cały Iwanek.:-/
UsuńTaba, jeśli wzdycha i przewraca oczami, to raczej ma na myśli stos.
UsuńMózgi usychajo. Tak. Z tym się zgadzam. O ile ma co usychać.
Wniosek? jestesmy strasznie marnie zaprojektowani. a ze staroscia to sobie programator w ogole nie dal rady, to odpuscil.
OdpowiedzUsuńOpakowana; nie tylko odpuściL, ale wręcz spuścił
OdpowiedzUsuńMarta, Siostro, chyba wypłoszyłyśmy Kureiry tą tematyką, od której i tak uciec się nie da...
OdpowiedzUsuńOj, chyba nie takie strachliwe jesteśmy :) ! Uciec się nie da, życie nas doświadcza, choć nie wszystkich jednakowo...ot, ruleta losu...BDB
UsuńMnie nie tak łatwo odstraszyć ino jak zwykle czytata a nie pisata.
UsuńMiłego dnia Kurnikowi:)
A wcale nie wypłoszyłyście. Przeczytałam wszystko od początku do końca i fajnie, że MM napisała na taki ciężki temat. Każdy o tym myśli, nie da się chyba uciec, bo zawsze jest ktoś w otoczeniu bliższym czy dalszym, kogo demencja czy Alzheimer dotyka. Meine Mutter, na przykład, bardzo się boi, żeby nie skończyć jak meine Grossmutter, ale co bardzo jest budujące, działa a nie jojczy. Sudoku, gry umysłowe, książki najróżniejsze, komputer, nowe wyzwania, sporty, ogródek, wyjazdy w nowe miejsca. Biedny Tatunio nie ma wyboru, i antydemencjuje się razem z nią. Ja chyba też już powinnam zacząć, bo mam wrażenie, że pamięć mi zaczyna szwankować, a artystyczne roztargnienie przybiera coraz bardziej artystyczne formy.
OdpowiedzUsuńPoza tym, wczoraj kuń, a właściwie kunica, wyrwać się próbowała na wolność, kiedy wjeżdżaliśmy samochodem na pastwisko w celu dostarczenia wody do poidła. Samochód wjechał, Agniecha stała przy jednym końcu bramy, by ją zamknąć, kuń zaczaił się przy drugim końcu za samochodem. Samochód wjechał, Agniecha zabiera się za zamykanie, a kuń czmych zza samochodu i na wolności. UUUuuuu. Agniecha w krzyk. Latający w samochodzie nie słyszy. Koń słyszy i myśli, jezusicku koński, jak ona wyje, chyba się oddalę. Stado za bramą wykazuje odruch przyłączenia się do uciekinierki. Latający zajarza, że coś nie tak. Opuszcza pojazd na pastwisku, otwiera bramę by mi pomóc zagonić Muszelkę do środka. Nikita stwierdza, no to ja też wyjdę. Latający nie widzi. Nikita wychodzi. Agniecha znowu odpala syrenę. Latający zobaczył i zagania Nikitę do środka, oraz jeszcze parę innych koni, które również zdecydowały się na spacer. Muszelka ma wątpliwości. Nie dajemy jej wyboru i zaganiamy jakoś na pastwisko. Brama zamknięta. Szóstka turystów z Italii + dwa psy obserwuje akcję i zatacza się ze śmiechu. W międzyczasie niektórzy poważnie zainteresowali się samochodem i zaczynają sprawdzać trwałość przymocowań różnych wystających części. Agniecha i Latający nalewają wodę do poidła równocześnie odganiając konie od auta, i ciężko dyskutując na temat histerii kobiet oraz winy mężczyzn. Dyskusja zostaje zawieszona bez konkretnych rozstrzygnięć.
Cebulę wyrwałam bo sąsiad powiedział, że już trzeba.
Pozdrawiam w tę piękną, chłodną, zachmurzoną sobotę.
Znaczy, Agniecha, nie nudzi sie Wam zupelnie....
UsuńRżę razem z końmi i tymi Italiano! :-) A tematyka wpisu? No cóż wszystko jakoś tam zamiera, nie ma nic wiecznego w wieczności - samo życie. A poza tym czuję schyłek lata więc schyłkowa tematyka jakby na czasie.;-) Jedno co mnie pociesza że jesień ma być ciepła. Oby była też mokrawa.
UsuńDzien dobry, jasnosc bije od okna, ale noc byla chlodna. Ogolnie nie ma juz strasznych upalow i mam nadzieje, ze nie bedzie.
OdpowiedzUsuńTemat siła rzeczy bedzie sie przewijal, bo zycie nas nim doswiadcza. Dodam tylko, ze nie nie wiadomo kogo dopadnie i jak sie ustrzec i to najgorsze.
Agniecho,to Wam koniki zrobiły brzebieżkę!
OdpowiedzUsuńAch, nie! Wszystko w promieniu 10 m.
UsuńI znowu sobota ! :) Miłego dnia wszystkim Kurom ! Dziś muszę ogarnąć chaupkę, bo duże dziecki zostawiają większy bałagan ,jak mniejsze :). Zosia z mamą wróciły do siebie, a ja idem sprzątać. BDB
OdpowiedzUsuńAgniecha; obśmiałam sie nieco, choć Wam pewnie do śmiechu nie było. Twoje koniki maja najwyraźniej kabaretowe zacięcie
OdpowiedzUsuńMM - mozliwe, ze pokazy cyrkowe byly przeznaczone dla turystycznej widowni!
Usuńu nasz w daczy przez jakis czas nie bylo czesci plotu, dom byl wykanczany i znajomi zajezdzali rzucic okiem czy wszystko gra. no i jako, z e to bylo k iedys pole truskawkowe, to cala zwierzyna z okolic lubila tam isc i sie pasc. No i zajechali raz, a tu idzie kun z lancuchem. od razu poszedl patrzec na samochod, lancuch (!!) mu sie gdzies zaplatal i jak tak obchodzil samochod to szorowal tym lancuchem po blachach.......innym razem ciekawska krowa zrobila dokladnie to samo a wyskoczyla z zupelnego nienacka, wiec nie zdazyli jej wytlumaczyc niczego...
Zwierzeta są bardzo ciekawskie:))))))
OdpowiedzUsuńPrzestały bać się samochodu, nawet trąbiącego. Trudno jest jechać kiedy na drodze przejazdu stoi koń i nie chce się cofnąć. :-)
UsuńZ Alzheimerem nie miałam, nie mam i mam nadzieję, że nie będę miała "przyjemności", ale wiem, że takie spojrzenie na chorego rodzica jako nie na rodzica, a człowieka, nawet obcego, któremu trzeba pomóc, powoduje, że życie nasze jako jego opiekuna, staje się lżejsze.
OdpowiedzUsuńWróciłam, przeczytałam i boję się jak wszyscy, bo będąc na równi pochyłej coraz szybciej zbliżam się do końca. Mama nie miała demencji ale zmieniła się pod koniec życia. Zaczęła być podejrzliwa i uważała że nikt nie potrafi pomóc bezinteresownie. Chciałabym odejść jak ona, w miarę szybko, jakby się wyłączała stopniowo.
OdpowiedzUsuńEwa2, na równi pochyłej jesteśmy wszyscy, bez wyjątku. Nikt i nigdy nie wie, kiedy mu się pochyli ponad miarę. Weź i nie pitol.
UsuńMasz rację, "kurczę pieczone" jak zwykł mawiać mój tata, może to pitolenie to jeden z objawów zjazdu? Bo mi się ostatnio takie myślenie częściej zdarza.
UsuńEwa2, tak, to jeden z objawów!
UsuńEwa2, a zjazd poznasz, kiedy wreszcie porządnie się stoczysz!
UsuńTakie wrocławskie realia opieki wspomagającej rodzinę, jest u nas taki program współfinansowany przez miasto. Teściowa mojego brata ma bardzo zaawansowaną demencję, moja bratowa zmaga się z tym już bardzo długo. Ponieważ wyjeżdżali do Niemiec na wesele postanowili skorzystać z tego programu. Program przewiduje 3 tygodniowy pobyt. Minęło dwa tygodnie, oni wrócili, od dwóch dni chodzą do ośrodka i karmią ją bo jakoś zakonnice prowadzące ośrodek tego nie ogarniają. Stan ogólny kobiety jest o wiele gorszy niż był i postanowili zabrać ją do domu wcześniej.
OdpowiedzUsuńMarija, tak to właśnie wygląda. Nie ma specjalistów, nie ma opiekunów, rehabilitantów, niczego. W teorii jest wszystko, ale spróbuj szukać pomocy. A niedajbuk powiedz, ile Mama ma lat.
UsuńMama bratowej właśnie kilka dni temu skończyła 90 lat
UsuńMarija, kiedy szukasz pomocy i mówisz jednemu z drugim, że mama ma - dajmy na to - 90 lat, możliwości pomocy gwałtownie się kurczą. Nie mówią tego, ale czujesz, co im się ciśnie na usta. Coś w rodzaju "nieno, w tym wieku, po co babo w ogóle zawracasz głowę".
UsuńNoszszszs!!! I po co ja tu wlazlam i to wszystko przeczytalam….. wszystko do mnie wrocilo, cztery lata opieki nad ojcem i szesc nad mama, non stop, bez wolnego, a z mama jeszcze ta najtrudniejsza decyzja na koniec… tego sie nigdy nie zapomina!!!
OdpowiedzUsuńI jak zapobiegac, zeby nas to nie wzielo? Oni byli obydwoje niesamowicie ruchliwi, czytajacy, piszacy, krzyzowkowi, a potem nagle pstryk! i lampka zgasla! Mnie nie bedzie mial kto pielegnowac, a moja bidarenta nie starczy na dobra opieke…………………………. :(
Wypisalam moje strachy, ale nawet pisanie i intensywne zycie nie zagluszy moich wspomnien :(
Basiu, każdy się boi, bez wyjątku. Chyba że ktoś nie miał takich doświadczeń albo kompletnie nie ma wyobraźni i nic nie kuma.
UsuńWspomnień, zwłaszcza takich, nic nie zagłuszy i nie ma co się łudzić. Trzeba nauczyć się z tym żyć. I mieć nadzieję, że wreszcie ktoś znajdzie jakiś lek na to cholerstwo.
Basiu, też mam takie doświadczenia z opieki nad ojcem i wiem, jak ciężkie są to przejścia dla obu stron. Bardzo cię podziwiam i mocno ściskam. Życzę ci też, żeby te wspomnienia nie nękały cię za często. Kiedy mnie nachodzą, to staram się przypominać sobie Tatę w pełni sił, jak chodziliśmy razem na wycieczki i zwiedzali Europę...
UsuńCzołgiem Kureiry! Na razie żwawe jesteśmy, że aż i tego się trzymajmy. Lokatorka miała dzisiaj imieniny i zaskoczyła mnie tartą czekoladową. Ludzie!!! Czegoś tak pysznego dawno nie jadłam! Ni o czekolada dobrze robi na smuty - na podjęty trudny temat też.
OdpowiedzUsuńBasiu nalezy Ci sie wiwlki krnikowy przytul.Szacun za tyle lat opiwki nad rodzinami, szczerze podziwiam ale i wspolczuje.
OdpowiedzUsuńHano, rzepisa trzeba, bo brzmi pysznie.
Tak więc Kury do czekolady - raz, raz!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNie mam czekolady, lody zjadłam. Mniam :-)))
UsuńTyż dobrze, ewa2, lody doskonale potrafią zastąpić czekoladę, zwłaszcza jak są czekoladowe
UsuńRzepisu nie będzie, to tajemnica szefowej kuchni.
UsuńBuuu
UsuńBasiu; jeśli przeszłaś przez to wszystko o zdrowych zmysłach (wpis świadczy o tym że tak)to znaczy że jestes bardzo silna i żadna za przeproszeniem cholera alzheimerowska i inna Cię tak łatwo nie ucapi. Bardzo, bardzo serdecznie Cie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBasiu; a czekoladę masz? Albo lody?
OdpowiedzUsuńAlbo chociaż cukerka?
OdpowiedzUsuńMnie się dzisiaj jak na złość wszystkie słodycze skończyły, mam tylko swój dżem... Jutro za to przybędzie koleżanka z austriackimi kulkami rumowymi, kupionymi dziś na Słowacji:)) Aby do jutra!
OdpowiedzUsuńGaszę, dobranoc. Taki piękny koment poszedł mi w kosmos.
OdpowiedzUsuńKosmos na pewno go przygarnął i utulił, Bezowo.
UsuńU nas dziarsko, 15 st., ale oczywiście sucho. Trawa skrzypi i zgrzyta pod nogami, liście spadają z drzew. Wczoraj oglądałam sobie tv z innego kraju. W kontekście suszy i jej możliwych kontynuacji w przyszłych latach. I mówili specjaliści - trzeba sadzić drzewa. Co prawda, nie mieli pewności, jakie gatunki lepiej. Czy te lokalne, czy takie bardziej z południa Europy, bardziej odporne na brak wody.
A w naszym pięknym kraju? Drzewa tną, o poziom wód gruntowych nie dbają, jakby spytać takiego jednego z drugim p-osła, albo ministra to oczy otworzy i powie "beeee co?" Ale dużo o bozi myślą, to ona im pewnie pomoże, jak przyjdą ciężkie czasy.
Dzie ta czekolada? Bo sobie zepsułam humor od rana.
Miłej niedzieli, jednakowoż, Kurzęta.
Miłej niedzieli Kurki.
OdpowiedzUsuńPogoda bez zmian,już 20 stopni. Na przyszły raz muszę zostać dłużej, tak pięknie pachnie las i kurzu nie ma.
Dzien dobry wszystkim, noc zatarla smutki. Bardzo dziekuje za psychiczne wsparcie, czasem i twardzielowi tez potrzebne :)*
OdpowiedzUsuńKawa poranna wypita, wybieram sie na pchli targ.
Jak cos fajnego upoluje to pokaze na moim blogu.
Milego dnia zycze!!!
Helou Kurniku!porzadnie zasnelam po 3, a tak to sie kręcił z,boku na bok i nie mogłam zasnąć. Sąsiedzka młodzież tez kursowala po nocy i dudniła schodami, bo oni nie porafia chodzic tylko jak stado sloni w i zbiegaja po schodach. Koty tez nie spaly tylko lobuzowaly,juz juz zasypialam, kupa w kuwecie, poszlam posprzatac, juz, juz , czuje, ze zapadam w letarg,a tu bieganina i zabawa, Robin dostał szwunka do zabawy, juz juz znow robi mi sie slodko spiaco, slysze jednym uchem podejrzany szelest, zwlekam sie, patrze, a tu w przedpokoju smieci rozwleczone z zoltego worka, opakowanie po wedlinie akuratnie Rysiu chcial lizac.No biedne zaglodzone kotecki!Dla spokoju sypnelam garstke suchego żarła i wreszcie zasnelam.
OdpowiedzUsuńAle worek tez posprzatalas? :))))
UsuńCoz, koteckow nie nalezy glodzic :)))
Jak ja tak sie z boku na bok przekrecam i nie moge zasnac, to wkladam do ucha sluchaweczke i puszczam audiobuka, pomaga natychmiast! Tylko musi byc spokojny i taki, co juz znasz. Ja wlaczam Tajemniczy ogrod, albo Male kobietki, albo Blekitny zamek, klasyka z dziecinstwa :)
Glos mi sie snuje do ucha a ja po 10 minutach spie! Rano sie budze owinieta dookola szyi sznureczkiem :)))
Kotek mojej znajomej znajdywal w nocy kasztany i oczywiscie turlal, bo podloga daje najlepsze efekty. w dzien znajoma za cholere kasztankow nie mogla znalezc.....
Usuńa worki ze smieciami to w ogole trofeum!
Basiu , na szczescie to nowy worek o malo smieci bylo, tak posprzaralam. No wlasnie nie mam nic so sluchania,moze i dobrze by sie sprawdzilo.
OdpowiedzUsuńOpakowana kasztanki,noooo, grubo, to na panelach efekt rewelacyjny :)
Basia, a uważaj, żeby Cię jakaś literatura kabelkiem nie przydusiła!
UsuńBasiu kotki glodne dla zasady, zazwyczaj w nocy spia i nie jedza, ale w upaly im sie pozmienialo, teraz mus przestawiac na nowo.waga jednego to 9,5 kg , ale to MCO a Rysiulek kot rasy europejskiej, 5,5 kg, przytyl o pol kg, wiec nie szkoduje sobie. Zleca z wagi troche jak poganiaja w drugim domu, tak miejsca duzo, a tu mala kawalerka niestety.
OdpowiedzUsuńDora, a to grubaski!
UsuńWitajcie, znowu było upalnie. Po obiedzie padłam na godzinkę i przysnęłam.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczorku życzę Kurkom.
A ja oberwałam resztę śliwek, bo szpaki i osy chciały zjeść wszystko :)a gruszki zżarły wszystkie- same skóreczki wiszą na gałązkach...Pozdrawiam wieczornie- BDB
OdpowiedzUsuńBDB, nie mam co obrywać:(
OdpowiedzUsuńchcesz ? wyślę kurierem :)
UsuńBDB, dzięki. Kuryjer zakosztuje więcej niż one śliwki. Zagospodarujesz. Dla Zosi.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, ciepło, 20 stopni i bez chmur. Ciężki dzień mnie czeka, nie cierpię niczego załatwiać, a muszę.
OdpowiedzUsuńKurencjom życzę żeby tydzień dobrze się zaczął.
Dzień dobry! Choć ma być gorąco. Ostatnio padam około 21-szej, to masakra jakaś. Fakt, że w tygodniu wstaję o 5.30, ale przecież w weekend mogłabym pospać! Niestety, mój organizm uznał, że należy się budzić co dzień o tej samej porze:)))
OdpowiedzUsuńDzień dobry Kurniku! Udanego calutkiego tygodnia, żeby się same dobre rzeczy działy!
OdpowiedzUsuńTu tempratury sa juz przyjemne,wczoraj21-23 st.Pochmurno bardziej niz slonecznie.W nocy popadało,rano zdążyłam pozamiatać pod gruszą, zauwazyłam,ze os duzo,a pszczół jakos niespecjalnie na tych rozwalonych gruszkach.
No i znów pada,ale to taki dobry siapiacy deszcz, zatem niech pada.
Czołgiem Kureiry, gorąco, nie pada, spać kce mi się, jak żyć?
OdpowiedzUsuńLeniwie :) ! ja w kolejkę do neurologa- nr 17, przyjmuje od 12, ale starsze panie (75+) pilnują, żeby było "po kolei- jak kto przyszedł", bo siedzą już od 8 :). Z domu wyjdą, pogadają, zbiorą wieści i dzionek zleci :) BDB
Usuńw kontekscie upałow i notki MM chyba lepiej zdechnąć :(
Usuńwłaśnie się dowiedziałam- w nocy zmarł znajomy, połozył się i nie obudził
piekna śmierc, ino przedwczesna - 45 lat :(
O matko, sonic, co za okropna wiadomość.
UsuńU nas w przychodni rozwiązano ten problem ekranami, na których wyswietla sie dany numer i nie ma ,ze boli, trzeba czekać na soj ,od razu kolejki ,,baciowe" się zmniejszyły.
OdpowiedzUsuń