O czym najczęściej marzymy? Nie mam na myśli zdrowia, pieniędzy i tzw. spokoju, bo to są marzenia oczywiste. Mam na myśli marzenia zmieniające rzeczywistość. Bez nich tkwilibyśmy w miejscu, nasze życie byłoby zawsze takie samo, przewidywalne do bólu. Nie rozwijalibyśmy się, świat - wraz z nami - stałby w miejscu. Z naukowego punktu widzenia marzenia redukują stres i łagodzą napięcie. Są inspirujące i - co tu dużo gadać - upiększają codzienność chociaż bywa, że są nierealne. Ale jakie przyjemne! Kto z nas nie marzył o czymś, na co nie ma najmniejszych szans? O wielkiej wygranej, która odmieni wszystko i pozwoli spełnić marzenie życia? Dla mnie osobiście to bardzo przyjemne marzenie. Wielka wygrana byłaby środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Muszę tylko zacząć grać!
W powiedzeniu, że marzenia się spełniają i trzeba tylko chcieć, jest ziarno prawdy. One nas ukierunkowują i motywują, budzą chęć działania. Z marzeniami jest trochę tak jak z talentem. Każdy jakiś ma, tylko często o tym nie wie. Warto zajrzeć w głąb duszy, a na pewno coś się tam znajdzie!
Moje marzenie znacie: mały, biały domek z kawałkiem gumienka w jakimś pięknym miejscu. Nie jest to małe marzenie, ani łatwe do spełnienia (ta wielka wygrana!), ale rozglądam się. Czasem nachodzi mnie zniechęcenie, ale marzenie ciągle we mnie tkwi i nie pozwala o sobie zapomnieć. Samo oglądanie małych, białych domków - choćby były zupełnie dla mnie niedostępne - jest bardzo przyjemne.
Teraz zajrzyjcie w głąb duszy i sprawdźcie co tam jest. I podzielcie się, o ile nie jest to coś zbyt osobistego.
A to moja wizualizacja:
Piękne !!! BDB
OdpowiedzUsuńPierwsza
OdpowiedzUsuńMagda z Plewisk
Magda z BDB - egzekwo!
UsuńCzecia?
OdpowiedzUsuńMoje marzenie, jest o wiele tańsze od Twojego Hanuś. Chciałabym wyremontować porządnie swoje mieszkanie i urządzić sobie kuchnię marzeń. Jak na razie, jest to nierealne, ale kiedyś?, kto wie. Oj ta kasa, kasa...
UsuńBezowa, jest realne. Zacznij sama, np. od nowego stołu, potem samo pójdzie:)
UsuńTez takie mam, ale to tyle pracy, ze wiem, ze jedynie troche da sie
Usuń,bo nie porwe sie na generalne prucie, trudno, moze kiedys nastepne pokolenie cos zdziala.
Dora, ale teraz już możesz! To pierwszy krok.
UsuńHanuś sęk w tym, że ja nowego stołu niekce, w ogóle nie chcę stołu, a póki co, starego nie wywalę, bo to moje stanowisko dowodzenia. Między talerzami, na honorowym miejscu leży lapek.
UsuńPrzeczytałam :) i podiuma złapałam :) a marzenia ? na razie bez...BDB
OdpowiedzUsuńAle każdemu niech się spełniają najpiękniej !!! BDB
OdpowiedzUsuńBDB, masz jakieś na bank. Choćby takie, żeby mieć marzenie.
OdpowiedzUsuńTaki wlasnie, domek stary drewniany, maly, z kolorowym niewielkim ogrodkiem gdzies w poblizu jakis pagorkow, lasu, moze jeziora...
OdpowiedzUsuńWizualizacja prześliczna, niech stanie się rzeczywistością!!!
OdpowiedzUsuńMarija, nie musi być dokładnie taki sam...
UsuńGrażyna, Twój ma być w Portugalii przecież! Mój będzie tutaj i będziemy się wymieniać!
OdpowiedzUsuńjezeli w Portugalii to kamienny z wiekimi oknami , ktore wybilabym w niektorych scianach..to marzenie est bardziej realne wiec Hana bedzie wymiana!
UsuńGrażyna, to byłoby coś!
UsuńOj tak!!
UsuńGrażyna, w takim razie mam dodatkową motywację!
UsuńMamy!
Usuńno nie
OdpowiedzUsuńżaden drewniany domek
moja babcia taki miała, malowniczy, owszem, ale mieszkać w tym???
O NIE!
Rybeńko, nie musi być drewniany, a jeśli, to z tych współczesnych i ocieplonych. Za stara jestem na grzanie kozą. Już to zresztą przerabiałam. Fajnie wygląda na zdjęciach w Werandzie.
UsuńW mojej wizji chodzi bardziej o atmosferę.
a chyba, że tak
Usuńatmosferę rozumiem
ale moje wspomnienia z takiego domku to trzeszcząca podłoga, przeciekający dach, krzywe ściany
zdecydowanie wolę wsółczesną architekturę
Spoko, ja też!
Usuńufffffffffffffff!!!
UsuńRybeńko, ale gumienko musi być! Będziesz mogła znów się po nim powalać!
UsuńA ja sobie wymyslilam dom, zbieralam wycinanki z roznych gazet, teraz spisuje pomysly, co w nim ma byc i jak. NIE do zrealizowania. no bo nie (wiadomo dlaczego...). Nie musi byc strasznie stary i drewniany i idylliczny i z kuchnia kaflowa (tu w uk takich nie ma, sa wspolczesne substytuty, ktore CHCE w ramach tych nieosiagalnych marzen). Calego wnetrza nie rozplanowalam, bo jakos mi nie wychodzi, ale z jednej strony ganek taki, jaki widzialam raz w realu i podobny na zdjeciu. wiem, jaki przedsionek ma byc, potem zero pomyslow az dochodzimy do przybudowki, dawniej znanej jako ogrod zimowy, teraz jest modne slowo oranzeria. ale to ani to ani to - mam miec sciany do pasa, a potem szklo. sciany do pasa beda, bo to bedzie przyklejone do calej szerokosci tylu domu . taka weranda, na tej werandzie sie skupiam, bo ma widoki na cala szerokosc. chcialabym widziec morze, ale to wykracza nawet poza to marzenie (Wallander w telewizji ma dom tak polozony i jego winie za moje wizje, urozmaicone, ale koncept JEGO domu!! czyli jechac do Szwecji trza). Poza panoramicznym widokiem ladnym jest to miejsce, gdzie mozna nanosic na butach trawy, piasku, moze sie dziac co chce i nikt nikomu nie bedzie zwracal uwage, ze bloto, ze pryska, ze to czy tamto. Jest stary wygodny fotel (do tego widoku) i kanapa, w ktora mozna sie zapasc, bo tez stara i zyje swoim zyciem. Pod oknami sa siedziska - otomany, czyli skrzynie z mientkim siedzeniem. w skrzyniach...wszystko czyli ryz mysz mydlo i powidlo. na scianach do pasa - ksiazki np o ptakach , o chmurach, o morzu, o zwierzatkach etc etc etc. w kacie stoja moje maszyny do szycia, a na parapetach sa moje roslinki, ktore zechca tam zyc. stamtad wchodzi sie do kuchni drzwiami z jednego konca i do salonu - albo tuz pbok albo na drugim koncu. w kuchni jeszcze moze sie sypac i lac, ale do salonu i do reszty domu juz bez butow, bo mi sie nie chce sprzatac. Z tej werandy sa podwojne drzwi na zewnatrz. Otwieraja sie na tarasik ze stolem i krzeslami i mala barierka na koncu, zbey z tarasiku nie spadac. po obu stronach ogrodu, nieduzego, rosna krzewy i hortensje i czarny bez i jasmin i duzo malw. na koncu jest furtka na pola/plaze etc.
Usuńwczesniej, na samym poczatku, napisalam, ze zbieraLAM wycinki/obrazki z gazet etc. bo nastapil taki moment, w ktorym dano mi do zrozumienia, ze to mrzonka taka i wszystko w zlosci wywalilam. potem ktos inny powiedzial - no cos ty, glupia, dlaczego nie mozesz sie dalej bawic? no to sie bawie, ale ogladajac oferty domow na sprzedaz, podajac kryteria MNIEJ WIECEJ, to w danej okolicy albo nie ma w ogole, albo sa TAK wypasione nuworyszowsko, ze trzebaby okrasc kilka bankow, wyslac slubnego zeby gral w pilke w Barcelonie (hrehrehrherhehrerherhhrehrehrhrehr) a i tak trzebaby powalac kupe gratow i wstawic ten moj stary fotel!
oprocz tego, w sferze marzen, tych nieosiagalnych, to chcialabym schusc o polowe mnie.
Hana -maly bialy to marzenie DO zrealizowania. Wiem o tym!!
poza tym czuje, ze sie dostalam na podium, tyle, ze chyba czterdziesty siodmy...
Opakowana!Czy wyznawałam już,że Cię lubię i Twoje opisy!?Miszczostwo świata.
UsuńTe ściany do pasa,cudowne.Takie ściany na poddaszu się nazywają kolankowe,chociaż mogą być wysokie do 1,5m. Można je chyba śmiało nazwać "biodrowe";)
Piekny opis,serio.Już się sobie wyobrazilam jak piję kafkę u Ciebie na tej werandzie;)
Moje marzenie to letni domek w Barcelonie,like this:
http://shabbyandcharme.blogspot.com/search?updated-max=2018-08-01T12:22:00%2B02:00&max-results=1&start=2&by-date=false
To mój ulubiony blog ze starymi wnętrzami.
To prawda, co mówi Hana - Twoje opisy to mistrzostwo świata! Od razu wszystko zobaczyłam i tak się to smacznie czyta:) A co do kanapy, która żyje własnym życiem... ma lokatorów? Mam nadzieję, że nieszkodliwych:D:D:D
Usuńpiję kawę i oczyma wyobraźni snuje sie po Twoim wymarzonym domku, Krysiu
Usuńco za opis, aż poczułam atmosferę tego domku
Krysia miszcz :)
A ja zobaczyłam Ślubnego Opakowanej jak fauluje Lewandowskiego i dostaje żółtą kartkę. I ma piękną, nastroszoną koafiurę.
UsuńMyślę, że Opakowanej chodziło o życie własne kanapowych sprężyn ;)). Rabarbara
Usuńo matku bosku, az zem sie zrumienila... Hanna - ten Twoj domek to ten tego....piekny, kolorystyka moja dokladnie z tymi niebieskosciami. Za cholere bym nikogo tam nie wpuscila, bo mi zabrudza, hrehrehe no i gazete czytaja, co ja lubie....droga jak pies i ma tez wersje na inne kierunki swiata. Ale domek (!!) jest tak cudnie jasny, ze az czlowiekowi milo. tylko za porzadnie tam ;)))))
UsuńRabarbara - zgadlas dokladnie te sprezyny, czy wielkie poduchy, kanapa ma wciagac ofiare i otulac.
Hana - jakby sfaulowal i dostal zolta kartke, to by sie obrazil!. na nastroszona koafiure juz nieco za pozno.. wczoraj po raz pierwszy z jego usty uslyszala, ze lysieje...widze od paru lat ale o tym nie rozmawiamy...za to brode ma zupelnie do rzeczy - troche Marx troche swiety Mikolaj, a jaka mieciutka!
do mojego domu z tym specyficznym gankiem oraz weranda, co m ozna po niej piach roznosic na nogach oraz kanapa - zapraszam! Jak tylko bede miala!!
Hanna - nie wiem czy wyznawalas czy nie. jakby co to nie karze surowo za powtarzanie sie...jakby tak bylo, to bym jakims biczykiem ciagle sie obijala.
Wizualizacja super, romantyczna.
OdpowiedzUsuńCzyste marzenie dzisiaj...
Z marzeniami to jak z ptakami właśnie, szybują po niebie, wysoko, hen...Są nieosiągalne. Ale pomarzyć można:) Zauroczył mnie ten drewniany domek i bajecznie kwieciste gumienko. Tak, tam mogłabym zamieszkać.
OdpowiedzUsuńKsan, pomarzyć można, a nawet trzeba!
UsuńA dziś, z racji upiornej gorączki ( 35 stopni w cieniu!) marzył mi się deszcz. I właśnie jest! Leje!!! I burza jest! Z pieronami:))No cuda, panie, normalnie cuda:))
UsuńKsan, pomarz o deszczu dla mnie, co? Mnie jakoś się nie spełnia:(
UsuńSie robi!
UsuńJednakowoż nadmieniam, że ta moja burza trwała kwadrans zaledwie i se poszła w siną dal. Razem z deszczem:(
Piękne, kolorowe marzenie ... niech się spełni.
OdpowiedzUsuńJa nie mam takiego kolorowego domu, ale ubocze i gumno mam :)
Wieś kawałek dalej i dobrze :)
A moje marzenia z tej dziedziny? Są jasne, że są ... mały domek w górach ... i też niech się spełnią ... chociaż chyba mam mniej motywacji ;)
Jam mam dwa - zobaczyć angielskie wrzosowiska i na resztę życia zamieszkać w drewnianym domu nad jeziorem , a takim miejscu żeby do najbliższej ludzkiej siedziby było najmniej 15 kilometrów :). Rabarbara
OdpowiedzUsuńRabarbara, wrzosowiska są przecież osiągalne!
UsuńDom nad jeziorem marzył mi się od zawsze i nadal tak jest. Jednak nie wymagam aż tyle. Po cichutku liczę, że może się tak zdarzyć.
Urodą marzeń niekoniecznie jest osiągalność ;). No i to dużo zachodu jechać tak daleko ;). Dom nad jeziorem bardziej (teoretycznie) realny tylko to bezludzie....... :). Rabarbara
UsuńRabarbara, otóż to - nawet te nierealne są przyjemne i na tym m.in. polega ich siła. A w kwestii odludzia trzeba sobie wypracować jakiś kompromis:)
UsuńRabarbara, a jaki to wielki zachód przy dzisiejszych możliwościach? Łapiesz za frak Opakowaną i razem lecicie na wrzosowiska! A jak wcześnie zamówisz bilecik to i za stówkę dolecisz!
UsuńKompromis z marzeniem ?! To oksymoron ;)) !
UsuńRabarbara
Hana ma racje, bo jak bum cyk cyk. jak ode mnie (a nie z jakiegos tam London Town) mozna do Wroclawia za cos 15 funtow, to jakos ten ogrom nieosiaglnosci marzen sie kurczy, hrehreheeh.
Usuńode mnie jest kawalek do wrzosowisk, ale jakich! W Walii mieszkalismy na moze nie wrzosowisku a na paprotnisku - jesienia, na zboczach gor obok, rudosc paproci i wrzosowosc wrzosowisk - CUDNE! sa tez jeszcze w Szkocji, ale nie chce mi sie tam jechac - Yorkshire Moors sa blizej. pakuj sakwojaz i przylataj. tylko najsamprzod musze wiedziec, kiedy biedro bede miec montowane, bo to wszystko zmienia. Nadmienie rownie, ze od nas do plazy jest pol godziny samochodem jakby Cie wzielo na kontrasty krajobrazowe.
Ataboh, to mamy zbliżone marzenia. Góry jak najchętniej, ale tu wkracza rzeczywistość i różne takie tam życiowe konieczności. Czasem marzenie trzeba trochę okroić.
OdpowiedzUsuńA ja tak ladnie nie umiem malowac, ale marze o wygodnym niewielkim domu nad jeziorem i jakims hektarku obejscia wokolo. Chociaz zdaje sobie sprawe, ze w naszym wieku na takie zmiany jest juz za pozno i chyba za bardzo przyzwyczailismy sie do zycia w miescie, natychmiastowego dostepu do sluzby zdrowia i pewnych wygod. Chyba wiec to marzenie marzeniem pozostanie, ale gramy w totka, wiec kto wie, ale jak juz wygramy, to bede miala czas sie zastanowic, co zrobie z ta fortuna i na co ja przeznacze. Na pewno nie bede zwiedzac swiata, bo mi sie juz nie chce podrozowac. :)
OdpowiedzUsuńAMP., guzik prawda, wcale nie jest za późno! Dzisiejsza wieś nie musi wiązać się z brakiem dróg, odludziem, brakiem dostępu do wszystkiego. Może, ale to sprawa wyboru - takie miejsca z wilkami za płotem też są. Mieszkałam w takim miejscu (jeziorek było tam pełno, chociaż nie przy domu) i uwierz mi, że życie tam nie różni się niczym od życia tutaj. Jeśli w ogóle, to na korzyść tam.
OdpowiedzUsuńHana, nie zapominaj, ze ktos musialby pracowac na tych wlosciach, bo samo sie nie zrobi, ja juz gonie reszta sil, a moj jest ode mnie 13 lat starszy, wiec tez za duzo sil nie ma.
Usuńja jak Anna
Usuńbyleby za dużo dodatkowej roboty nie było!!
( jak to 13 lat??)
No 13, jest juz w polowie 70-tek.
Usuńo Matyldo!!
Usuńa statystycznie to warto, żeby kobieta starszom była!
AMP, a kto Ci każe na gumnie robić? Będziesz miała taras, na tarasie doniczki, a reszta niech żyje swoim życiem!
UsuńE tam, zawsze bym sie bala, ze mnie dla mlodszej zostawi.
UsuńRybeńko, dlatego szukam gumienka. Gumno już miałam. A jeśli trafią się latyfundia, to puszczę wolno i szlus!
Usuńja się w każde wakacje po gumnie walałam:)))
UsuńAMP
a gdzie by znalazł gorszom od Ciebie??;pp
Gorszej by nie znalazl, ale lepszom?
UsuńAMP., w mieście o młodszom łatwiej:)
UsuńCo ma byc, to bedzie, biere na klate.
UsuńRybeńka, u mnie już trzecie pokolenie, gdzie mąż jest młodszy. Kobity u nas górują.
UsuńNie ma przepisu na dlugie pozycie. Moi rodzice byli rownolatkami, u nas 13 lat roznicy.
Usuńa po co mu lepsza?:p
UsuńBezowa, mondre kobiety w rodzinie:)))
Jak myślę o marzeniach to zaraz mi się cisną takie, co to związane są z kimś, a ja tak myślę, co bym chciała dla siebie tylko, to właśnie remont chałupy, bo to konieczne i doprowadzenie Kaczorówki do takiego stanu,żebym mogła tam siedzieć od wiosny do zimy, a tylko na srogie mrozy wracać do miasta.Nie dużo, ale by się przydało tyle dudków, żebyśmy nie musieli już do tych hut łazić, ale zajęli się rzeczami przyjemnymi.
OdpowiedzUsuńMasza, remont chałupy sam się w końcu wymusi, a tam zrobiliście już tyle, że reszta wydaje się błahostką. A grasz?
UsuńGram, czasem, ale bez efektów.
UsuńMasza, jako i ja:)))
Usuńz wiekiem marzeń mniej i bardziej przyziemne :(
OdpowiedzUsuńale gdyby , to dom w Portugalii, Hiszpanii lub Chorwacji, nad morzem i winnica i własne wino, sery i pełno gości, przyjaciół , taki otwarty dom
i sama byś miałą siłę to wino i te sery dziergać??
Usuńszacun!!
Nieno, Rybeńko, zakładamy posiadanie służby. Lub marzenia z gatunku tych mniej realnych.
UsuńDokladnie, w domu służba, a ja cała na biało, w powłóczystych sukniach i kapeluszu , poprawiałabym kwiaty w wazonach ;)
Usuńaaaa, to to rozumiem
Usuńja mogłabym być testerkom tego wina;)
Zadowolnię się testowaniem serów.
Usuńjednym słowem - a nawet kilkoma - dla każdego coś dobrego:)
Usuńa ja sie zadowolnie siedzeniem w jakims cieniu z napitkiem, zakaska oraz rolnetkom, coby sobie wyrobnikow w dezabilu i topless - od tego upalu - ogladac. ale jako, ze rolnetka lubi skakac, tomoze poczytam sobie badz bede sie napawac krajobrazem. ale od razu mowie - przyjezdzam do maja i od pazdziernika.
Usuńmoge tez siedziec na lezaku z nogami we wodzie pode parasolem. z napojem na stoliczku. takim z pasarolkom.
Zupelnie nierealne, maly domek tu nad morzem:)
OdpowiedzUsuńogolnie mam bardziej przyziemne, ale tez nie wiadomo czy chociaz w czesci do zrealizowania. No ale kiedys jakies tam byly , o podrozowaniu , malowaniu, zyciu na luzie, to byly marzenia , teraz juz o tym nie marzę:)
A ja chciałam dom z kamienia i między górkami i myslałam, że to marzenie sie nigdy nie spełni (30 lat czekania).I sie spełniło. Na razie hard core, moze bedzie lepiej, ale krajobrazy cudowne. Za kazdym zakrętem niespodzianka.
OdpowiedzUsuńTwoja wizualizacja piękna jest. Mój poprzedni domek był taki. Ale wokół za płasko dla mnie było. Teraz natomiast mam ekwilibrystyke ze wszystkim, bo nie płasko.
Izydoru, no nieee, spełniłaś marzenie i masz pod górkie???
UsuńA u mnie zadnych gorek! Tylko po plaskim albo po paru schodkach. Kolorowy domek, zakladam, jest na plaskim terenie...
UsuńBardzo mi sie podoba, ze komus sie spelnilo!!!
Jejku, Dora, malowanie przecież jest realne! I może reszta też - przecież to nie są jakieś wygórowane marzenia!
OdpowiedzUsuńNierealne, bo w zyciu nie bedzie nas stac na domek w Niemczech, a w Polsce tez raczej nic z tego nie bedzie, J. Jest wypalony, zmeczony, pieniedzy na takie inwestycje brak, no i dochodzi brak czasu jak sie jest w rozjazdach, a raczej nie zanosi sie na stabilizacje w sensie mieszkania w jednym miejscu.
UsuńDora, ale przyjdzie taki dzień, że przestaniecie kursować, czego Wam życzę. Masz ziemię na wsi, to bardzo dużo na początek. I łap za pędzel, bardzo Cię proszę.
UsuńMoze sie uda chwycic, kto wie, tylko musze nageomadzic odpowiednich precjozów.
UsuńNie wiem kiedy przestaniemy kursowac, blado to widze, moze uda siw chociaz ograniczyc z czasem.ziemie mam od lat, i co z tego,wiem ze nie podolamy, a chcialam domek letniskowy, zevy byl taki, ze na wymianki wlasnie,my np nad morze a ktos tu pourlopowac, czy ogolnie ,pod wynajem dla kogos sensownego.Ale wiem, ze to nie z J. Jego takie sprawy przerastaja i widzi same problemy , dlatego jest jak jest.
Dora, weź sprawy w swoje rączyny!
UsuńNie mam jak, bo kasy brak,samo splantowanie terenu to juz wyczyn, teren mocno kamienisty, nierowny, a gdzie podlaczenie wody,kanalizacji, prądu, ech. Wygrana w totka by sie przydala:)
UsuńJuz myslalam, ze namowie go na domek kanadyjski, no trudno, dobre byloby i to, ale nie, nie podoba mu sie takie rozwiazanie , a moim zdaniem calkiem sensowne jak na obecne warunki. Bede naciskac jeszcze.
UsuńCiśnij, Dora, ciśnij, niektóre chłopy tak majo. Lepszy kanadyjski niż żaden, nie?
UsuńDora, moze metodycznie trzeba do tego podejsc , dzialac na podswiadomosc...ze gdzie sie nie odwroci tam leciutka sugestia, artykulik na temat domkow, a to artykulik o grzaniu takiego miejsca, tak niedbale porzucony na bocznym stoliczku, pod inna gazeta, ale dyskretnie wystajacy etc etc etc...
UsuńOpakowana, od lat to czynię i nic, ewentualnie pogada ,pogada i na tym się kończy.
UsuńBo on niby tez chce, nawet juz mamy storny z domkami letniskowymi, wstępne rozmowy z koparkowym , itp.itd. no i wiesz, na tym sie kończy.
UsuńDora, gościu chyba się boi, że nie podoła. Nie wie jeszcze, że to uskrzydla!
UsuńNo niestety, dla niego wszystko jest wyzwaniem,spina sie,stresuje,nie uskrzydla go takie planowanie, myslenie itp. tylko przeraża, bo chce odpocząć,on tu ciagle jak nakręcony,pracuje fizycznie,wiec ile mozna. Ostatnio w chwili słabosci tak mi nagadał, że chętnei sama bym juz na katafalk poszła,tak mnie to zdołowało. Dlatego iwem,ze nie bardzo mogę liczyc na cokolwiek,oby tylko gorzej nie było.
UsuńDora i tu bardzo Cię rozumiem, z Bezowym też ciężko się gada. Gdyby człowiek miał pod dostatkiem kasy, nie patrzyłabym na pomoc. Ja tam ze zdaniem Bezowego, to słabo się liczę, ale czasem męska ręka w pracach domowych jest potrzebna, nic na wysokościach sama nie zrobię.
UsuńAaa, jeszcze cos. Rozmawialam z Boguska. Weci postanowili zrobic Kleksowi sekcje, raz z powodz, ze z hodowli i w razie wady genetycznej byloby aua, a dwa, ze sami chcieli sie dowiedziec, co bylo przyczyna. Bo pies, ktory juz prawie wyzdrowial z choroby, nagle ni z gruszki, ni z pietruszki umiera. Okazalo sie, ze nie bylo zadnej wady genetycznej, byla za to woda w oskrzelach i osierdziu. Kleks wprawdzie wykaraskal sie z choroby, ale jego organizm wyjalowiony byl antybiotykami, a do tego ten nieludzki upal, ktorego jego oslabiony organizm nie zniosl, choc jeszcze nie wychodzil z domu nawet na siusiu. Po prostu splot pechowych okolicznosci i to, ze szczeniak nie zdazyl wytworzyc wlasnej odpornosci.
OdpowiedzUsuńOmatko, biduś...
Usuńbiedne malenstwo.... biedna Boguska.
UsuńStraszne to , bardzo mi żal i Kleksika i Boguski:(
UsuńMieszkam w ruinie. To wiecie. Mam nieustająco gości. Mycie w miskach i wychodek im nie przeszkadza. Własnie urwałam sie z kolacji. Jest naprawdę bosko.
OdpowiedzUsuńIzydoru, a goście do roboty wyrywni?
OdpowiedzUsuńOczywiście marzyłam o wydawaniu książek :-)
OdpowiedzUsuńI żeby pracować na takiej uczelni, na jakiej pracuję. Choć nie myślałam, że pierwsze dwa lata będą tak trudne.
Chciałabym zarabiać więcej pieniędzy, bo wtedy mogłabym wydawać książki, nie myśląc przy tym, że przy kolejnej to już zbankrutuję i będę wydawać "spod mostu". To zresztą byłoby ciekawe :) Ale serio to pracuję jak wół i dwie trzecie zarobionych pieniędzy wydaję na wydawanie, a to się niestety nie zwraca w całości, więc wiadomo... Mam jednak sporo naiwnego optymizmu. Gdybym nie miała, nigdy bym tego nie zaczęła robić. Wszak to spełnianie marzeń :)
Jeszcze mam parę innych marzeń, ale na razie nie powiem.
AniuM., seria "spod mostu" to dobry tytuł serii!
OdpowiedzUsuńDo realizacji marzeń potrzebna jest determinacja, a Ty ją masz!
Ostatnio chciałabym móc przenieśc się do alternatywnej rzeczywiostości, gdzie Amberek nie zachorował, a dożył tak jak reszta spokojnej starości... Takie marzenie, by było to możliwe...
OdpowiedzUsuńEch, Drevni, i ja chciałabym w dobrym zdrowiu zobaczyć wszystkie moje zwierzęta za TM.
OdpowiedzUsuńZ tylu marzeń zrezygnowałam...teraz mi się marzy, żebym w sobie znalazła siłę do zrealizowania tej mizernej resztki, która mi została. Bo powoli jest ich coraz mniej, a powodów do rezygnacji coraz więcej.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, mnie to teraz czesto dopada, że najważniejsze to zeby jakos ogarniać zdrowie,a reszta, co tam, wyzej d..nie podskoczysz. Nie mam wsparcia ,bo corki to młode i niezbyt pomocne ,niezieciowie tez lewe rece do takich robót,a my coraz mniej sił mamy.Tak więc po co , tzreba cieszyc sie z tego co się ma, i sprawiac sobie małe radosci, a grubrze marzenia niech juz pozostaja tylko marzeniami.
Usuń(straszne to)
Dora, fakt, dosyć straszno. Mówisz, jakbyś miała 80 lat. Litości!!!
UsuńPo prostu do bólu jestem realistką, życie mnie tego nauczyło,a i trochę goryczy we mnie,że jest jak jest,no nie da się przeskoczyć pewnych spraw i co zrobisz, dla wielu spraw jest już zwyczajnie za późno. No ale to nie znaczy ,ze dla innych jest,wiec na włąsną miarę neich każdy marzy i star się spełniać marzenia:)
UsuńDora, każda z nas jest realistką, bo życie skrzeczy, wiadomo. Gdybym nie była realistką, zostałabym na tamtym gumnie! Ale życie zaskrzeczało właśnie. Przełknęłam gorycz (czasem się jeszcze odbija), ale nie zrezygnowałam. Gonienie króliczka mnie napędza i staram się wierzyć, właściwie wierzę, że w końcu go dopadnę. Ja też nie mam wsparcia, poza wsparciem MM. Jednak z ew. remontem i w ogóle będę się zmagać sama!
UsuńDora, nie pozwól, żeby gorycz pozbawiła Cię marzeń i ich ew. realizacji! Zacznij od małych rzeczy, nie wiem, choćby od malowania i przerabiania mebli.
UsuńEwa2, nie dopuszczaj rezygnacji jak długo się da. Taka rezygnacja to koszmar, tak sobie wyobrażam. Przerobiłam w życiu różne rzeczy, ale ciągle i mimo wszystko coś się we mnie telepie. Sama się dziwię.
OdpowiedzUsuńOstatnio jakoś mnie tak dopadło, objaw starości chyba.
UsuńZapomniałam napisać że wizualizacja bardzo mi się podoba. Spędziłam dzieciństwo i młodość w drewnianym domu i lubię takie.
Hana; we mnie sie też "telepie", tylko nie wiem co. I to jest dopiero koszmar. Cos by sie jeszcze chciało, ale...jak, kiedy, po co, z kim i dlaczego....
UsuńMM. to ja Ci to objaśnię. Werbalnie i personalnie.
Usuń:))))))))
UsuńHana, nie mogę sie doczekać
Usuń:)))))))) Chcialabym uwierzyc ,ze to jeszcze nie za późno,a ja przeciez taka niewierząca bardziej jestem:)))))))
UsuńKurna, Dora, nie denerwuj mnie! Jesteś młoda ciągle i nadal. Naprawdę, gadasz, jakbyś miała przynajmniej osiemdziesiątkę!
UsuńWizualizacja haninego marzenia wisi u mnie na głównej ścianie w tzw. salonie. Moze pomoże mi zwizualizowac moje marzenia? Bo cóś krucho z nimi ostatnio.
OdpowiedzUsuńDodaję, że "hanine marzenie" zawisło u mnie bardzo niedawno. Zajęło miejsce które na nie czekało, choć o tym nie wiedziało.
OdpowiedzUsuńLeonardo da Vinci powiedział: Wystarczy, że raz doznasz lotu a będziesz zawsze chodził z oczami zwróconymi do nieba, gdzie byłeś i gdzie pragniesz powrócić. Koniec cytatu :). Coś w tym jest. Nie, Hana ?
UsuńYes Lilka, tylko o ten lot chodzi. Po pierwsze primo żeby był - choć raz. A po drugie primo żeby powrócił, jeśli juz był. To drugie wydaje sie trudniejsze.
UsuńTo drugie to jest to marzenie, którego wszyscy szukamy....
UsuńLilka; czasami szukamy marzenia, a częściej możliwości jego realizacji......
UsuńTak. Marzenie jest siłą, potrzebną do jego urzeczywistnienia. To z postu Hany można wyczytać już w pierwszych kilku zdaniach.
UsuńJest Lilka, jest...
OdpowiedzUsuńA codzienność za oknem nadal gorącą...
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Kurniku :)
Barbara
U mnie codzienność pochmurna mocno, już 25 stopni. Dzień dobry i dobrego dnia. Może ktoś znajdzie swoje marzenie?
OdpowiedzUsuńA u mnie codziennosc jest najlepsza (dla mnie) - wstalam o 6 i byl chlodek. jest wpol do osmej prawie - jest dalej chlodek (wew szlafroczek sie ubralam, przy otwartych drzwiach siedze), slonko swieci jak glupie i nie bedzie wiecej niz ok 23 stopnie. tylko sucho, chaliera. polowa roslin mi wyschla w ogrodeczku, lacznie z hortensja. Widze jakas mikro sielonosc u niej, u samej nasady, przy ziemi. odbije, ale nie teraz ...
OdpowiedzUsuńEwa2 - bardzo Cie prosze, nie mow tak. wez maluj obrazki - Twoje makowki wielbie!
Póki chłodek leć podlewać te hortensje. Ja swoje reanimuję jak moge, bo hortensje kocham, a te moje też ledwie zipią :(
UsuńWizualizacja super, ale NIE CHCESZ takiego domu. Kiedyś się rozpisywałam o rodzicielskim gumnie i wierz mi, że coś bardziej współczesnego będzie radością, a romantyczna chatka strzechą kryta stanie się w krótkim czasie udręką. A jak jeszcze ze wszystkich wiekowych ścian dochodzić będzie cichutkie, nieustanne, wiercące w mózgu chrup, chrup, chrup kołatek, to oszalejesz. Domku życzę Ci z całego serca i wiem, że kiedyś się spełni - bo to nie marzenie, tylko plan - ale takiego mniej obsługowego ;)
OdpowiedzUsuńJa mam skromne marzenie - chciałabym zmienić pracę, diametralnie!, ale się nie da, bo jestem.... przeedukowana, a przez to podejrzana dla każdego potencjalnego pracodawcy :(
Ooo! Znam to! U mojej cioci, do której jeździłam na wakacje, wciąż chrupało w ścianach:))) A muszę powiedzieć, że wtedy o wiele bardziej bałam się różnych robali i na przykład nie położyłam się spać, dopóki nie sprawdziłam łóżka. A prąd tam doprowadzono późno, więc przy lampie naftowej było ciężkawo:)))
UsuńSpoko, Kureiry, chatka poniżej to tylko fantasmagoria! Dobrze wiem, że jest urocza tylko na obrazku oraz w Werandzie Country. Taką mogłabym mieć za grosz i natychmiast. Rzecz w tym, że te bardziej współczesne są poza moim zasięgiem. Szukam więc "okazji", bo to się zdarza.
UsuńA im wilgotniej tym CHRUP głośniejsze.
UsuńSzukaj Hana, szukaj, ona gdzieś jest ta okazja. Nasza czekała na nas kilka lat, bo wszystkim potencjalnym kupcom było za dużo okien do mycia. A gdzie jest powiedziane, że trzeba myć okna ;]
Hrehre, Psie, a to ci argument!
UsuńWidzisz Psie, jakie to korzyści wynikają z niechęci do mycia okien ;)))) ! Rabarbara
UsuńA co to za okna są? Po 2-3 jednoskrzydłowe na pomieszczenie. W sumie na parterze 10 okien wszystkiego. Muchy je troche osrają, a poza tym to się tak nie brudzą jak w mieście. I najważniejsze! Do każdego jest dostęp! Podchodzę i myję - żaden wyczyn. A w małym mieszkanku miałam okna na calusieńką ścianę, w sumie powierzchnia do umycia taka sama jak tu, ale żeby się do nich dostać to zawsze trzeba było połowę mebli wynieść, żeby się z wiaderkiem obrócić. Chora jestem, jak sobie przypomnę.
UsuńMam takie samo marzenie, razem z mężem więc powoli do niego dążymy. Mały domek przy lesie bez upierdliwych ludzi z przyzwoitym dojazdem i internetem...
OdpowiedzUsuńZ tym internetem to problem w takich miejscach. u mnie na wiosce amba zżera zasięg,każdy.
UsuńLuna, szkoda czasu, dążcie szybciej!
UsuńRemont mi się wciąż "obsuwa", ostatnio z powodów zdrowotnych (mój mąż), a marzę, żeby już było po:D:D:D
OdpowiedzUsuńPoza tym roi mi się wydanie moich wierszyków, ale to chyba tylko własnym sumptem:D:D:D Do pewnego stopnia się to spełniło - kalendarze, płyty:)
Kiedyś, jako młoda nastolatka, marzyłam, żeby być najpierw tancerką, baletową, a potem, jako już starsza, aktorką (bo to dwa w jednym, zawsze przecież można zagrać tancerkę), ale skutecznie zniechęciły mnie do tego warunki fizyczne i moje własne kompleksy. Choć o zdawaniu na aktorstwo myślałam całkiem poważnie, nawet zastanawiałam się nad repertuarem :D:D:D
Właściwie przestałam mieć takie konkretne marzenia; chcę być zdrowa i bezpieczna w sensie finansowym. Reszta wydaje mi się niezbyt ważna, poza tym, żeby moje dzieci były szczęśliwe.
Nie wspomniałam o mężu, bo jest to dla mnie oczywiste, by on był zdrowy i szcęśliwy:) No i żeby przestał się tak zapracowywać:)
UsuńDobrze jeśli wciąż jest o czym marzyć..... Czasem bywa w życiu i tak, jak w moim, że marzenie się spełniło a potem się rozwiało......Nie wiem co przykrzejsze..... Rabarbara
OdpowiedzUsuńAle to wiedzą tylko ci, których to dotknęło...Każdy ma swoje do przeżycia... niektóre z marzeń już się nie spełnią, ale mam nadzieję, że pojawią się takie, które będą miały szansę na spełnienie... kiedyś...BDB
UsuńWiesz, dobrze jest jak wspomnienia (także o marzeniach...) przestają już boleć i stają czułe i przyjemne .... Rabarbara
UsuńTeoretycznie to wiem...BDB
UsuńBDB, potrzebujesz czasu.
UsuńDzien dobry,ja juz po porannej pracy w chłodku, piję sokawkę i odpoczywam. Później jdę do innych prac, bo faktycznie sprzątaczka na urlopie i mam za nią jak to zwykle bywa sprzątać u szefów i w firmie. Niestety po ładnym,pochmurnym i chłodnym poranku wychodzi słonce i chyba z zapowiadanego wcześniej deszczu nic nie będzie.
OdpowiedzUsuńRabarbara, witaj w klubie. Moje też się rozwiało, może dlatego tak uporczywie dążę, żeby znów...
OdpowiedzUsuńCóż, rozwiane marzenia bolą. Tak się czasem człowiek czuje jakby mu zatrzasnęli drzwi, a po jego stronie nie ma klamki.
OdpowiedzUsuńJak na razie marzy mi się ochłodzenie, nie ekstremalne, ale jednak o 10 stopni by mogło być. W tej chwili za oknem w cieniu 36 stopni. Poranne chmury poszły sobie nie uroniwszy ani kropli, wiatru nie ma, niebo ma kolor mocno spranego błękitu i wszystko jakieś przymglone.
Ewa2, bolą, i to bardzo. Często jednak otwierają się jakieś inne drzwi...
UsuńO upale to już nawet gadać się nie chce. Jestem zaproszona na wieczór portugalski z degustacją porto z Porto. Mus się ogarnąć, włos utrefić itd. Ale jak, skoro pot się ze mnie leje od czubka głowy po paznokieć u dużej nogi?
Jakoś do tych innych drzwi trafić nie mogę. Parę razy okazało się że to atrapa...
UsuńWieczór może będzie znośny. Mnie, być może, czeka spacer po Rynku, tak gdzieś koło 17-tej. Córka prosiła żeby jej towarzyszyć. Ogarniać się nie będę, ale coś przyzwoitego na siebie trzeba włożyć. Miałam dzisiaj dzień wolny, kiedyś poszłabym w plener mimo upału, a teraz mi się nie chce.
Porto z Porto ?! Hana, co tam pot! co tam fryzura ! :))). Rabarbara
UsuńNoooo, Rabarbara prościutko stamtąd!
Usuńo matku bosku...jak ja lubie porto. prawie tak smao jak prosecco - znaczy moge saczyc i saczyc, najlepiej z duzych kieliszkow. do porto pasuje ser typu stilton....ale w upale moze mu byc srednio. Jako i Tobie.....
UsuńOpakowana, zrezygnowałam z koafiury, trudno. Wyszłam spod prysznica i natychmiast zalałam się potem - póki co. Być może zaleję się też porto. W tej chwili w cieniu 36.
Usuńa ten prysnic bierzesz cieply czy dosc chlodny (no, 28-30 stopni max) i czesc siebie oblewasz jeszcze chlodniejsza woda? Bo jak schlodzisz cialo, to trochu mu zajmnie, zeby sie przegrzac....
UsuńPiękna myśl, gdzieś kiedyś przeczytana - "Samotność jest rozkoszą ale trzeba mieć ją z kim podzielić ". Myślę, że z marzeniami też tak trochę jest..... Rabarbara
OdpowiedzUsuńRabarbara, nie do końca zgadzam się z tym, że samotność trzeba koniecznie dzielić. Myślę, że to trochę sprawa osobowości, zbiegów okoliczności, zajęć, zainteresowań itd. długo można by dyskutować. Sądzę, że jest paskudna w momencie gdy jesteśmy (my, ludzie) starzy i bezradni i nie mamy już sił na realizację czegokolwiek.
OdpowiedzUsuńNa razie jeszcze marzę. O bezradności pomyślę jutro.
Samotność to bardzo pojemne pojęcie, czasem to przyjemność, czasem ulga a czasem, jak piszesz , lęk i bezradność. Rabarbara
UsuńI nie wiem czy koniecznie ale to piękne uczucie :). Rabarbara
UsuńJeszcze zależy dla kogo i jaka samotność. Bo jeśli z wyboru i przemyślana, to dobra może być, gorzej gdy przychodzi nieproszona. Do samotności w tłumie można się przyzwyczaić, braku "psiapsółek" też, gorzej gdy człowiek nagle zdaje sobie sprawę, że prócz obcych ludzi nie ma nikogo. Na szczęście ta najgorsza forma samotności mnie nie dopadła. Chociaż czasem narzekam....
UsuńEwa2 , Ty masz tyle pasji i werwy, że nawet tu nic nie mów. A że są jeszcze inne marzenia, to super i oby się spełniły !!!♥
Usuńa ja mam takie też przyziemne marzenie
OdpowiedzUsuńnapić się z Lilką i Haną whisky , one soute, ja z colą i lodem :P
oraz wieksze marzenie - napić się ze wszystkimi Kurami najsamprzód mojito , a potem , jak sie ochłodzę tym kruszonym lodem, to whisky, a potem pląsy na drodze za płotem w strojach cudacznych, albo i bez , a potem spanie w budach, co było juz poruszane dogłebnie i tu i na FB :P
Sonicu - zalatuje mi to watkiem staczania sie. ale - choc whisky nie cierpie calom sobom - to nie zezwalam na dolewanie do niej coli!!!!!!
Usuńspanie w budzie - jak najbardziej. byleby nie bylo za goraco.
no nic, nie moge sie napic ni porto, ni prosecco, ni cokolwiek, bo do huty gnam zaraz. a w piekarniku babka ziemniaczana dochodzi na jak wroce dodom. zamna chodzila od dawna, w parze z flakami.....w takie lato, rheher
A z biedrem co ?? Babka z piekarnika i flaki prawidłowo - klin klinem ;). Właśnie, whisky z colą to nie staczanie, to upadek !!!! i nieobyczajność . Rabarbara
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńo to to, Opakowana, marzy mi się staczanie wespół zespół ;)
Usuńoraz dolewam coli z lodem, bom ja zwykły prosty cham ankoholowy !
Porto uwielbiam, nauczyłam się je kochać będą w Portugalii i wielbię od tej pory, ino w przyzwoitych ilościach, bo cięzkie jest uchhhh
oraz wszystkie drinki, seksonthebitch, wina, dobre wódki, ino czerwone wytrwane może dla mnie nie istnieć, ale już wspominałam o swym prostactwie ;))))
Rabarbaro, jestem kobietą upadłą. Bez dwóch zdań i smacznie mi z tym ;)))))))
Sonic - nie ma tak, ze jestes kobieta upadla i my w to wierzymy...pare lat temu byl przecie dluuugi, baaarrrdzo dlugi watek, gdzie trzeba bylo dowiesc swojej upadlosci na b azie realnych przykladow...i - wierz mi - niektorych przykladow nie daloby sie wymyslec, rhehrerhe ale tez byly Kury, ktore - wedle szanownej Prezesowej - ZA MALO zrobily w kierunku staczania sie i byly motywowane, by poprawic swoja postawe (albo poleze, jak wypily za duzo spirtu ku naprawieniu swego stanu). wiec - prosze, dawaj przyklady stoczenia sie i komisja rozpatrzy.
UsuńO rety Sonik! Na whiski sama czy z dodatkami nie dam sie namówić. O fujj przez fujj gonione! Dwa razy w zyciu pilam pierwszym razem ledwo zylam a drugim to juz kompletna tragedia, teraz to sam zapach szarpie do tragedii.
UsuńW ogóle i to z wielką przykrością stwierdzam że chyba swoje juz w życiu wypiłam i teraz najmniejsza dawka mnie męczy straszliwie.
Kocie, przybijam Ci piątkę! Swoje już wypiłam. alkohol toleruję tylko okazjonalnie i w śladowych ilościach. Wino z wodą to w moim przypadku dobre rozwiązanie. Calvados, koniak czy inne whisky tylko wącham. Migrena skutecznie oduczyła mnie staczania się jeżeli chodzi o alkohol. Na szczęście można się staczać i bez procentów.
UsuńAgniecha, jak się mieszka na górce to bez problemu a z przyjemnością ;)! I pożytkiem. Staczanie oczywiście ;). Rabarbara
UsuńAle ja w dołku mieszkam, droga Rabarbaro! Z niego stoczyć się mogę tylko do rzeczki - pstrągi mnie ogryzą, ewentualnie do piwnicy - brrr. Chyba rozpocznę nowy trend - wtaczanie się.
UsuńW górach w dołku ? Jak to zrobiłaś ;)? Staczanie się do rzeczki całkiem przyjemne jest , zwłaszcza latem :). Dzieckiem będąc łowiłam rękami pstrągi w górskiej rzeczce, mogę Cię nauczyć :)). Rabarbara
UsuńPo pierwsze - Pogórze, a nie góry.
UsuńPo drugie - na góry to mam widok.
Po trzecie, mieszkamy w jednym z najniższych punktów nad rzeczką. Ładnie to było widać w 2006 roku, podczas tutejszej powodzi stulecia.
Ostatnio odkrywam zalety takiej lokacji. Cień, chłód. Relatywny, oczywiście.
Hallo! Agniecha! Sorry, że nie w temacie, ale meczyło mnie gdzie i kiedy widziałam gumofilce na obcasikach i voila!
Usuńhttps://allegro.pl/fly-london-boho-botki-37-i7502018471.html?utm_source=notification&utm_medium=PLobserved_similar&utm_campaign=obserwowane&utm_content=oferta#thumb/2
Co prawda nie gumo- a skórofilce ale wyglądają dość oryginalnie :)
Korci mnie, żeby kiedyś zobaczyć na żywo ten Twój dołek na Pogórzu ;)
Nie jest aż tak daleko - na pewno kiedyś wpadniesz.:-)
UsuńSonic, temat staczania się wraca jak bumerang. To jedno z marzeń jak najbardziej w zasięgu ręki.
OdpowiedzUsuńTo ja idę się postaczać:)))
OdpowiedzUsuńJuz mie pytacie o kwestie biodrowa i dzis dorwalam osobista sekretarke mojego ornitologa. Taka sekretarka to prawie wazniejsza niz on sam. moze nie w operacjach ale we wszystkim innym na pewno tak. mamy obsuniecie czasowe. rozciaga sie do co najmniej listopada....musze to przemyslec czyby nie zostawic tego do nowego roku, bo pod wieloma wzgledami byloby to latwiejsze. Ogolnie nie pozwalaja po tak duzej operacji latac az po 3 miesiacach, moze ciut krocej jak lot krotki i ja goje sie (chodzi o ryzyko zakrzepicy). na razie przeczytalam ogolnie o powrocie do zdrowia i ma tu dzialac zdrowy rozsadek oraz zastrzyki w brzuch. JUZ sie zaczynam tym martwic....
OdpowiedzUsuńpo operacji trzymaja ofiary w szpitalu do max 5 dni, chetniej do 3 a jak jest przyspieszony system dochodzenia do siebie to kaza wstac tego samego nia i do domu won po dwoch. chyba nie chce mi sie spieszyc....
Hana - tez bym sie postaczala, zeby umiejetnosci odswiezyc, ale nie mam pomyslu CO ROBIC....
Zatrzyki przez miesiąc dzien w dzien w brzuch masz Krysiu na bank a przy tym zero staczania, wiec faktycznie jak Ci zalapie święta to troszke kiszka z wszystkim.
UsuńKiepsko.... chociaż? nowe biedro na nowy rok ;)? Nieżle brzmi :). Do następnego września będziesz jak sarenka Bambi i polecimy na te wrzosowiska :))). Jeśli są na wzgorzach to nawet będziemy mogły się stoczyć.
UsuńRabarbara
Zastrzyki w brzuch strasznie brzmią, ale nie jest tak źle- mój syn po artroskopii kolana sam sobie robił,a miał wtedy 17 lat :) ! U dentysty zęba bez znieczulenia nigdy nie zrobił :) A staczanie się po wrzosowiskach brzmi zachęcająco :)jakby co- to ja z wami ! BDB
UsuńNie zapominajcie, ze ja jeszcze mam kolano z drugij nogi do obrobki...ide w przyszlym tyg do lekarza kombinowac co z kolanem...
Usuństaczac w gorki - czemu nie....
Zastrzyki w brzuch codziennie po operacji to najmniejszy pryszcz z tego wszystkiego. Mówię to ja, osoba, która mdleje na widok strzykawki.
UsuńA po mojej kolanooperacji codziennie dostawałam jeden w brzuch i właściwie nie pamiętam, żeby to bolało. Podskórniaki to są, nie jakieś domięśniowce, czy dożylne. Latający, gdy przyszłą jego pora, robił sobie sam. Mnie na to stać nie było wtedy psychicznie - tchórz i już ( 10 lat temu ) ale teraz może i bym dała radę. Skoro konia strzykłam raz ( ale się bałam, Kury, nie uwierzycie, w jakim byłam stresie, że mu krzywdę zrobię, a un nawet nie zauważył, pacan jeden z kopytami ), to i siebie już bym się nie bała.
Hana ja to juz od dluzszego czasu marze tylko o jednym, czyli o tej ekstra kasie, no i na tym koniec marzen bo do kazdego innego tamo pierwsze niezbędne .😭😭😭
OdpowiedzUsuńAle a propo marzen to chciałabym tak jsk moje brzdace wpaść o 11 na pomysl skakania na trampolinie i jego realizację 😁 taka energie mieć to jest coś.
OdpowiedzUsuńDobrze ze po trzech minutach daly sie ściągnąć pomyslem na nową zabawę , bo byla by awantura.
Dobry wieczór, właśnie przed chwilą się do domu przytargałam. Najpierw było spotkanie z córką i targi na Rynku, potem ploty z koleżanką na ławce pod blokiem.
OdpowiedzUsuńCiepło bardzo, 27 stopni o tej porze, fajnie się siedziało.
Postaczała bym się wespół zespół z Kurami, napiła whisky, albo czerwonego winka (mam resztkę różowego), ale mus jutro wcześnie wstać.
A dziś teraz , proszę Kur , temperatura w granicach 20 oraz mokre, w formie kropli lecie z góry do dołu. Szumi, dzwoni, dźwięczy i chlupie. Cudnie. Pacjanie z P., czy u Ciebie też?
OdpowiedzUsuńNadmienię, że wczoraj, w ramach czynienia małych przyjemności rzyciowych ( widzicie co napisałam, WIDZICIE ?) Nie będę korygować, niech oczy bolą.
No więc w ramach czynienia tych przyjemności, popełniłam tzw. Pavlową. I wyszła! Ale bitej śmietany mi zostało, bo zbyt entuzjastycznie podeszłam do sprawy więc dziś piję sobie kawę z bitą śmietaną. Lubię. A deszcz wali w dach tarasu. Cóż za wspaniały, optymistyczny dźwięk. Po tym, jak wczoraj musieliśmy przeprowadzić stado na drugie pastwisko bo na pierwszym czego zwierz nie wyżarł, to słońce wypaliło, a trawa nie rośnie bo nie ma wody, ów dźwięk wydaje mi się wręcz upojnie przepiękny.
Dzień dobry. Bez chmur, bez wiatru, bez widoków na choćby ciut ochłody, 25 stopni już.
OdpowiedzUsuńUdanego piątku.
Dzień dobry! Agniecha, zazdroszczę Pavlowej:) A w ogóle, Kurki, macie dobry przepis na bezę do Pavlowej? Ja próbowałam z przepisu z sieci i najpierw od razu mi się mocno zrumieniła, a potem zrobił się z niej naleśnik :(:(:(. Mam piekarnik elektryczny.
OdpowiedzUsuńU mnie temperatura była 150 st i na godzinę.A jak Twój przepis radził?
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńBezę nalezy piec w niskiej temperaturze ,ale za to dłużej.Wtedy sie podsusza i jest ok. 140,150 st i godzina,jak Agniecha pisze. W ten sposob udają sie bezy, kokosanki i itp.ciasteczka.
Do ubitych białek dodaje się troche soku z cytryny i przesianą make ziemniaczaną lub zwykła, troszkę tylko,np.na 6-8 bialek łyżka stołowa.
Popadalo w nocy,teraz wieje bardzo, troche slonca ,czasem sie zachmurza, 20 st. Ulga od upału wreszcie!
OdpowiedzUsuńMoje marzenia się poszły... Tylko jedno, które miałam od tygodnia, się dziś spełni. Za godzinę wyrzucę na zbity pysk pana robotnika, bo mi za długo siedzi. Też by mi się to dziś nie udało, gdybym od rana nie siedziała mu nad głową i nie pilnowała, co ma na koniec poprawić...Nigdy więcej robotników z polecenia!!!!
OdpowiedzUsuńDobre i to ... poczujesz ulgę, że wyrwałaś chwasta.
UsuńHej Kury :)
OdpowiedzUsuńU nas pokropiło niczym leniwy ksiądz kropidłem by machnął, ale jest chłodniej. Wietrzę więc jeden pokój z oknem na oścież rozwartym, bo normalnie jest tylko uchylone. Mój kot nie jest jakiś na parapety wyrywny, odkąd ma balkon i spacery do dyspozycji, ale ryzykować nie będę. Pokój jest oczywiście zamknięty.
Marzenia .... ja to chciałabym nad morzem mieszkać chyba. I rzecz jasna nie w centrum Rewala, czy w Kołobrzegu, o Międzyzdrojach nie wspomnę, ale coś na pewno można znaleźć - tak pomiędzy. Nie kompletne zadupie i nie centrum turystyczne.
Krysiu - przywołałaś Wallandera - ten to miał niezłą miejscówkę :)) A zastrzyków w brzuch się nie bój :) Jak mój ojciec je ogarnął i sam sobie robił, oraz Chłopu mój, bo też mają problem z krzepnięciem krwi, to Ty też dasz radę. Spokojnie.
Miłego i chłodnego dnia życzę :)
Marzenia.Mam w tej chwili jedno,żebym nie musiała pomagać Pandzie w odejściu.Torbiel przy tylnej łapie ledwo mieści mi się w dłoni a parę tygodni temu miał wielkość jajka.Ech...Dziś zaczęła 15 rok swojego życia.
OdpowiedzUsuńBiedna Panda... I Tobie współczuję, Orko.
Usuń