środa, 12 marca 2025

TERRY PRATCHETT



    Nie raz już mówiłam, że czytam dużo. I, owszem, zapamiętuję autora, ale bardziej interesują mnie same książki, więc nie grzebię w biografiach i nie staram się natychmiast wszystkiego się o nim dowiedzieć, nawet jeśli książka bardzo mi się podoba.
    Ale z Terrym Pratchettem jest inaczej. On bowiem wykreowałł Dysk - świat który płynie przez uniwersum oparty na grzbietach czterech słoni stojących na skorupie olbrzymiego żółwia. „Dysk - świat i zwierciadło światów, gdzie to, co uznajemy za bajkę, zdarza się naprawdę - ale nie za dokładnie”.
    Od pierwszej (nie, drugiej!) przeczytanej książki jestem zdeklarowaną fanką Pratchetta. Mam całą kolekcję „Świata Dysku”, cykl "Długa Ziemia", książki: "Kot w stanie czystym", "Zadziwiający Maurycy i jego edukowane gryzonie", czytałam też inne książki, wypożyczając je z biblioteki. Niedawno znów powtórzyłam sobie niektóre powieści „Świata Dysku”, a ostatnio zaczęłam szukać wszystkiego, co Pratchett napisał. Tak trafiłam na książkę „Kiksy klawiatury”, w której pisarz mówi między innymi również o swoim życiu.  Z niej dowiedziałam się, że sporo mnie z Pratchettem łączy. Jesteśmy spod  tego samego znaku zodiaku - Byka. Czytaliśmy podobne, czasem takie same lektury, a te potrafiły pochłaniać nas bez reszty. Na przykład kiedy byłam nastolatką, kolega pożyczył mi „Władcę pierścieni” (byłam trochę starsza niż Terry, kiedy to czytał). Nie pamiętam, jak szybko tę książkę przeczytałam; nie jak on, w 23 godziny, bo nikt by mi nie pozwolił na czytanie przez niemal całą dobę, ale naprawdę szybko. I wpadłam z kretesem. Przez pewien czas żyłam w świecie hobbitów, elfów, krasnoludów, a w realnym świecie chyba wykazywałam raczej średnią przytomność umysłu. SF czytałam już dużo wcześniej, ale „Władca” był pierwszą książką fantasy i od razu objawieniem.
    Tak jak Terry Pratchett interesowałam się astronomią, tylko u mnie było odwrotnie niż u niego; u niego zainteresowanie SF wynikło z zainteresowania astronomią, a ja zainteresowałam się astronomią, bo czytałam dużo SF i chciałam wiedzieć, gdzie leżą te wszystkie gwiazdozbiory, do których docierali astronauci. Zaczęłam więc prenumerować „Młodego Technika”, bo tam były mapy nieba (potem już czytałam go od deski do deski, co skutkowało naprawdę lepszymi wynikami w nauce i nowymi zainteresowaniami).
    Od dzieciństwa czytałam sporo, jako nastolatka już bardzo dużo. A  Pratchett twierdził, że aby pisać dobrą fantastykę, trzeba owszem, czytać dużo fantastyki, ale równie wiele - a może nawet więcej - innych lektur. Cóż, mimo że czytałam bardzo dużo wszystkiego, nie zaczęłam pisać, bo byłam wychowywana w przekonaniu, że (jako dziecko) nie mam do powiedzenia nic, co by kogokolwiek interesowało, a zatem  mam siedzieć cicho. Moje pierwsze próby pisarskie przeszły bez echa, więc skoro nikogo nie zainteresowały… Ale Terry był chłopcem, a do tego wychował się w Anglii.
    Pratchett uważał też, że czytanie to otwieranie nowych okien, wprowadzanie umysłu na nowe ścieżki, a ja - i nie ja jedna - ten pogląd podzielam. Twierdził, że bibliotekarze robią świetną robotę, polecając młodzieży ciekawe, rozwijające lektury. Sama (tak jak on) tego doświadczyłam zarówno w szkolnej, jak i w miejskiej bibliotece, do której mama mnie zapisała, kiedy poszłam do czwartej klasy.
    Już od dawna uważam (a to samo mówił Pratchett), że fantastyka to zawsze są opowieści o nas, ludziach, o naszych słabościach, sile, przeżyciach, uczuciach, niepokojach, o tym co się dzieje na świecie. Tyle że w przypadku fantastyki te opowieści mają nieco inny anturaż. "Możesz poruszać takie tematy, jak natura wiary, polityka, a nawet wolność dziennikarska, ale jeśli dodasz do tego jednego nędznego smoka, zostaniesz nazwany pisarzem fantasy” - powiedział Terry Pratchett i choć jego książki to nie są zwykłe bajeczki, choć pisze o sprawach bardzo istotnych, to w dalszym ciągu taka literatura jest traktowana przez krytykę literacką po macoszemu.
    Wracając do anturażu; jest u Terry’ego Pratchetta genialny. Pisarz bierze przeróżne banały, stereotypy, archetypiczne opowieści, bajki i zwyczajną codzienność, wyciąga z nich samo sedno, miesza to wszystko z fantazją, doprawia cudownym, nieco ironicznym poczuciem humoru i tworzy  fabułę tak wciągającą, że trudno się oderwać od czytania i fascynujący świat ze świetnie skonstruowanymi, wyrazistymi osobowościami, z których moi najulubieńsi bohaterowie to: Samuel Vimes, Moist von Lipving i Vetinari, a z kobiecych postaci czarownice (szczególnie Esme Weatherwax) i Angua, funkcjonariuszka Straży Miejskiej, wilkołak (wilkołaczka? wilkołaczyca? - ach, te feminatywy!).
   

   Dziś przypada dziesiąta rocznica śmierci Terry'ego Pratchetta.
I żadnych więcej powieści nie będzie, bo zażyczył sobie, żeby dysk twardy jego komputera został publicznie rozjechany przez walec drogowy. Tak też się stało.


 Zdjęcie z angielskiej strony Wikipedii.

  

P.S.1.
Muszę też wspomnieć o Piotrze Cholewie, który tłumaczył książki Pratchetta, genialnie dostosowując je do naszego języka. Kiedy sobie pomyślę, ile inteligencji, poczucia humoru i pracy wymagało od niego znalezienie polskich odpowiedników angielskich idiomów i odwołań do kultury, to przepełnia mnie podziw i ogromny szacunek, bo również dzięki niemu książki Terry'ego Pratchetta są dla nas tym, czym są - wspaniałą, porywającą i bliską nam lekturą.

P.S.2.
W 2024 roku ukazała się jeszcze jedna książka Terry'ego Pratchetta - "Pociągnięcie pióra. Zagubione opowieści", zbiór jego najwcześniejszych opowiadań z przedmową Neila Gaimana, przetłumaczona - oczywiście! -
 przez Piotra Cholewę.

59 komentarzy:

  1. Nie znam twórczości Terry-ego Pratchetta ale tak zachwalasz, że jutro zacznę szukać w internecie bo do innej polskiej wersji nie mam dojścia chwilowo. Pierwsza ?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz trochę absurdalny humor połączony z dystansem do świata w gruncie rzeczy traktowanego bardzo poważnie, jeśli lubisz baśniowość, powinno Ci się spodobać. To trochę tak, jak z naszym "Księciem przypływów", podobny sposób pisania ;)

      Usuń
  2. O, tarafiło mi się być pierwszą. Nie lubię fantastyki, ale też dużo czytałam. Teraz ciut mniej. Byłam fanką Joanny Chmielewskiej - mam wszystkie Jej książki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To razem jesteśmy na najwyższym podiumie Bogusiu.

      Usuń
    2. Mam dużo książek Chmielewskiej, ale nie wszystkie. W każdym razie jest tego kilkadziesiąt sztuk. Najbardziej lubiłam jej wcześniejsze książki, potem stały się trochę... męczące.

      Usuń
    3. Napisala okolo 50, nie wiem dokladnie ile. Pierwsza, ktora przeczytalam, to byl Krokodyl z kraju Karoliny, kiedy mialam kilkanascie lat i wizytowalam ojca chrzestnego i mi kupili te ksiazke, zbeym sie nie nudzila!!

      Usuń
  3. Również uwielbiałam Alistaira MacLeana, to już powiesści szpiegowsko, wojenne i kryminały. Teraz czasami biografie i po raz drugi czytam książki Joanny Kupniewskiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki Joasi są fajne. Dwie mam, kilka wypożyczyłam z biblioteki. I też czytałam więcej niż raz :)

      Usuń
  4. Zupełnie nie moja bajka.
    Teraz nie czytam zbyt często, nie czytam tez na siłe, tzn.jesli treść mnie nie wciaga, odkladam książkę. Mam spory ksiegozbiór, ale czy coś przeczytam, nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem taką maniaczką, że jak zacznę książkę, to muszę ją skończyć :D Choć ostatnio zdarzyło mi się parę razy jednak nie dokończyć czytania.

      Usuń
    2. Jak sie przeprowadzalismy, musielismy zredukowac ksiegozbior a teraz znowu jest ponad 5 tysiecy....troche wywozimy do Berlina i do Polski.

      Usuń
  5. Ja znam Terry'ego Pratchetta tylko z cytatów na jakie od czasu do czasu trafiam i odpowiada mi to jego poczucie humoru. Był taki czas że z dużym zainteresowaniem czytałam fantastykę.
    Tak w ogóle to też bardzo dużo czytałam, często także i nocami. W późnym dzieciństwie jeszcze zanim stałam się właścicielką własnego pokoju, potrafiłam czytać przy świetle wpadającym do wspólnego pokoje z przedpokoju.
    Jednak jak zaczęły się poważne problemy z mamą przestałam czytać literaturę.
    A dzisiaj przytrafiło mi się cuś dziwnego, otóż Kretowata na fejsie zamieściła zdjęcie z tekstem z pytaniem czy ktoś wie z czego ten tekst pochodzi...i ja przeczytałam to i momentalnie w mózgu mym pojawiła się odpowiedź. Otóż był to fragmencik Wielkiego lasu Nienackiego. A dziwne jest to że ja tą książkę czytałam ze 30-35 lat temu i nawet fabuły dokładnie nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod kołdrą przy latarce albo w ogóle przy słabym świetle nigdy nie czytałam, bo od dzieciństwa miałam słaby wzrok. Po odejściu Jacka nie mogłam czytać w ogóle. Właściwie już podczas jego choroby czytałam mniej. "Wielkiego lasu" nie czytałam. Z książek Nienackiego to tylko młodzieżowe, no i osławione swego czasu "Raz w roku w Skiroławkach". Zdaje się, że miałam zamiar przeczytać "Dagome Iudex", ale chyba akurat nie było dostępne w bibliotece, a potem mi to jakoś umknęło. Tak że cytatu u Kretowatej nie rozpoznałam ;)

      Usuń
  6. Z dzieciństwa pamiętam książki Lema, które Tato lubił, chociaż ja wtedy wolałam serię o Winnetou i Szklarskiego serię o Tomku Wilmowskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lema też lubię, Czytałam i jego SF i późne książki. Uwielbiam "Cyberiadę"; mój egzemplarz się już rozlatuje, trzeba by go naprawić. Mam kilka takich książek do posklejania, a że mój ojciec był "chomikiem", a do tego miał znajomości w zakładach graficznych, to zostało mi po nim płótno introligatorskie w mniejszych i większych kawałkach. Wykorzystuję je właśnie do różnych małych napraw.

      Usuń
  7. Marija, chapeau bas, ja też czytałam post Kretowatej i pfff... chociaż przecież czytałam "Wielki las".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam dokładnie fabuły, tylko ogólny zarys, tam był specyficzny kobiecy wątek, a w tym urywku który pokazała Kretowata jest o kobiecie i chyba właśnie dlatego to błyskawiczne skojarzenie, bo to był błysk. Coś nieraz w nas zapada bardzo głęboko.

      Usuń
  8. Próbowałam, ale jakoś mnie jego pisanie nie wciągnęło. Czytam wszystko, więc może za czas jakiś?Bo Lema przeczytałam w liceum, ale potem fantastyke porzuciłam. Mario, to ciekawe, jak wiele rzeczy przechowują nasze mózgi i czasem impuls wystarczy , by sie coś przypomniało.

    Bez książek nie umiem funcjonować.
    To pisałam ja, Kasia A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja. Nie wyobrażam sobie tego. I nie potrafię ich zastąpić audiobookami.

      Usuń
  9. Ninko, bardzo pięknie napisałaś o Pratchettcie? Pratchetcie? Kiedyś próbowałam, ale nie zażarło. Niedawno postanowiłam wrócić do tego autora i bum! Taki wpis w Kurniku! Mam nadzieję, że Pratchett jest w tutejszej bibliotece, choć głowy nie dam, bo jest taka sobie. Nie mogłam się nadziwić, że półki w większości zapełnione są literaturą tak nienachalnie piękną, że zęby bolą. Nawet nie wiedziałam o takiej obfitości polskiej literatury z gatunku, hmmm... nawet nie wiem jak go określić. Autorkami przeważnie są kobity, a ich książki są bardzo grube - i to by było na tyle. Z ciekawości przyjrzałam się temu bliżej i uwierzcie mi - to jest niestrawne. Zapytałam panią bibliotekarkę o co chodzi i - można zgadywać - chodzi o pieniądze! Tego rodzaju książki są najczęściej wypożyczane, a na takie, które pożyczy ktoś raz lub dwa w roku, nie będzie dotacji.
    Czytam bardzo dużo, od zawsze, odkąd nauczyłam się czytać w wieku (podobno) 4 lat. Swoją drogą ciekawe, ile człek książek w życiu przeczytał? Bez książki nie zasnę, nie wyobrażam sobie, że można żyć nie czytając. Lubię różne gatunki, nie mam jakiegoś ulubionego. Ostatnio z biografii zaliczyłam Konopnicką, teraz czytam Słonimskiego. Kocham Joannę Bator.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy przeczytałam "Kolor magii" i było tak sobie, a potem trafiłam na "Trzy wiedźmy" i wpadłam z kretesem. No a potem zaczęłam czytać wszystko Pratchetta, co mi w ręce wpadło. A potem zgromadziłam kolekcję i powtarzam sobie co jakiś czas. Np. tylko o czarownicach. Albo tylko o Straży Miejskiej. Bohaterowie występuję na ogół w kilku książkach, a wcale nie trzeba ich czytać w określonej kolejności, chociaż można :)

      Usuń
    2. Zasadzam sie na Konopnicka....

      Usuń
    3. Opakowana, jest świetna! Przeczytałam w dwa wieczory.

      Usuń
    4. Ale ktora - bezboznica czy dezorientacje? Czy oba?

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Rybeńko, też nie przepadam. Natomiast realizm magiczny to i owszem, bardzo.

      Usuń
  11. Satyra ubrana w fantastyczne szaty, znaczy obrazek świata w krzywym zwierciadle. Mła poczuła swojego od zdania "Tyle złota... topi się i spływa rynsztokami." z "Koloru Magii" . Ciężko mła było przejść przez "rozgadanie" Pratchetta, ale to jak ocean wypełniony małżami perłopławami. Mła obecnie rzadko czytuje beletrystykę, chyba się jej już w życiu naczytała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja przestałam czytać inne rzeczy, praktycznie czytam tylko beletrystykę i to raczej lekką. Ale myślę, że wrócę do innej literatury, powolutku.

      Usuń
  12. Muszę spróbować Pratchetta jeszcze raz, bo u mnie nie zaiskrzyło. Uwielbiam czytać, również fantastykę. Mój ulubiony pisarz sf to Orson Scott Card i Anne McCaffrey.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Grę Endera" czytałam i "Jeźdźców smoków". Inne książki tych autorów też. "Jeźdźcy smoków" są super. Do dziś pamiętam, choć czytałam dawno.

      Usuń
    2. Cykl o Alvinie Stwórcy też jest super. Polecam cały cykl o Enderze

      Usuń
    3. Czytałam cztery pierwsze tomy. Alvina chyba nie ruszałam.

      Usuń
  13. Co prawda "Władca pierścieni" wciągnął mnie niesamowicie, ale jednak nie na tyle, żeby czytać więcej takiej literatury, więc Pratchetta znam tylko ze słyszenia. Co do "Młodego technika", to kupował go mój ojciec, a moją ulubioną rubryką były "Pomysły genialne, zwariowane i takie sobie". Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tolkien i Pratchettt to dwaj zupełnie różni pisarze. Tolkien jest poważny, wręcz monumentalny, a Prattchett humorystyczny, ironiczny, z dystansem do tego, co pisze. To dwa przeciwległe bieguny. A "Młodego Technika" kupowałam również dlatego, że były w nim publikowane opowiadania SF :D :D :D

      Usuń
    2. Oczywiście i u Tolkiena można znaleźć elementy humorystyczne, a u Pratchetta powagę, ale różnica jest zasadnicza.

      Usuń
  14. Pratchett to zupełnie nie moja bajka. Zaczynałam, ale nie dałam rady.
    Krystynki dziś mają święto. Krystynom Naszym zatem zdrowia, szczęścia, spełnienia wszelakich marzeń i 100 lat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ogół każdy ma własną. Dla mnie to piękne i fascynujące; możliwość wymiany poglądów, pokazanie, co nas ekscytuje, bez różnicowania na lepsze i gorsze. Myślę, że tu, w Kurniku, nam się to nieźle udaje :)

      Usuń
    2. Dziekuje jako jedna z Krystynek :)

      Usuń
    3. Krystynkę z okazji imienin całujemy w czółko. Cmok.

      Usuń
    4. Dziekuje - odcmokiwam!!

      Usuń
  15. Drogie Krysie,
    dla Was życzenia dzisiaj,
    a jak się znajdzie Bożena,
    to niech nie myśli,
    że życzeń dla niej nie ma.
    Mnóstwo Wam życzeń ślemy,
    ściskamy i całujemy ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja to Pratchetta pokochalam od czasu, jak Synus mial jakies 10 lat najwyzej, czyli 35 lat temu! lezal chory po koldra na kanapie i rechotal i wolal - mama, choc COS Ci przeczytal. Mialam ksiazke z wpisem i autografem, pozyczylismy i KONIEC, ksiazka przepadla. A tak, to tez wszystkie mamy. Po przeczytaniu jakichs fragmentow po polsku opadly mi rece i gacie. Czytajac jego ksiazki (po ang) pewnych rzeczy nie clakiem rozumialam, tak byly zakotwiczone w maluskich niuansach kultury popularnej brytyjskiej. wrecz pojedyncze slowa, ktore WSZYSTKO zmieniaja. Wiec to, co przetlumaczone przeczytalam, to byly dla mnie po prostu inne ksiazki. Sporo lat temu tlumaczylam i robilam korekte jezykowa jednej z ksiazek Joanny Chmielewskiej. "Wszystko czerwone". I klapa. Dalam do przeczytania slubnemu i moze ze dwa razy sie usmiechnal...i to wlasnie o to chodzi. Fajnie, ze Pratchett jest popularny w Polsce, tlumaczenia sie podobaja, ale to sa juz inne ksiazki...np czytajac, ze Nanny Ogg miala slabosc do cebulek w occie, od razu daje do zrozumienia pochodzenie spoleczne, co dodaje smaczku i pewnego zrozumienia. Nazwy, imiona, etc TEZ maja swoja wymowe kulturowa, PLUS Rownina Sto Lat jest od toastu - sam mistrz mi to powiedzial! Polecialam z synusiem do duzego centrum handlowego, kawalek od nas, w ksiegarni podpisywal ksiazki. Na 14ta. Zgarnelam go ze szkoly na wagary. Ksiegarnia na gorze na rogu. Kolejka w sklepie, przed sklepem i kawal za winkiel. Stalismy z dobre pol godziny, potem pogadalismy, wpisal dedykacje, wychodzimy. A TU w kolejce stoi pani proferka od angielskiego ze szkoly synusia. Pani odebralo dech i mowi - M, a co ty tu robisz??? (no bo w godzinach szkolnych...), na co synus bez mrugniecia mowi - ja to ja, ale co PANI tu robi!!??? Po tym pani, synus i ja wypozyczalismy sobie wzajemnie fajne ksiazki :)

    Co do ksiazek w ogole, to - znowu - Synus dorwal kawalek gazety, ktory wyrwalam z gazety zasadniczej i tam byla lista 100 ksiazek, ktore trzeba przeczytac. I pyta ile przeczytalam, a ja mu na to - chyba 75 czy 78. Szczeka mu opadla i postanowil wylezc spod swojego nastoletniego guaza, bo spora czesc tych ksiazek w jego wtedy wieku....

    Ogolnie nie czytam sci-fi i czystej fantazji. Bajki robotow stoja i stoja...w sumie beletrystyke czytuje zrywami, teraz mam kolo lozka McCall Smith i ksiazke o wiewiorkach (ktora musze skonczyc i oddac, bo wlasciciel mowi, ze sie martwi, ze zgubil te ksiazke, hrehrehre)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to tym bardziej gratulacje dla tłumacza, bo gdyby tłumaczenia były bardziej wierne, to podejrzewam, że nie miałyby takiego powodzenia, nie mówiąc już o tym, że mogłyby być niezrozumiałe. Jako tłumaczka na pewno doskonale rozumiesz, że język = sposób myślenia i kultura. I pewne rzeczy są nie do przeskoczenia.

      Usuń
    2. Ninko, przybijam piątkę!

      Usuń
    3. W każdym przekładzie jest mnóstwo tłumacza. Bardzo mnie wkurza fakt, że bardzo często kwestia przekładu jest pomijana milczeniem. Nie każdy rozumie, że przekład to nie jest to samo, co tłumaczenie. Tłumaczenie to czynność 1:1 i tu ważna jest dokładność i tłumaczenie słowo w słowo. Natomiast przekład to kompletnie inna bajka - jest w nim - poza zawiłościami lingwistycznymi - osobowość tłumacza, znajomość obu kultur i iskra boża. Lub - jak kto woli - intuicja językowa.

      Usuń
  17. Pratchetta lubię ( w polskim tłumaczeniu, a po angielsku jeszcze nie czytałam. ) bardzo, pamiętam, że pokładałam się ze śmiechu, bo jednak mamy dość podobne poczucie humoru. Ale w naszej gminnej bibliotece na półkach zalegają w dwóch rzędach te książki, które powyżej opisała Hana, kiedyś, kiedy nie byliśmy politycznie poprawni, nazywało się to literaturą dla kucharek. A Pratchetta tam mało i przeczytałam wszystko co było, więc zamierzam się zapisać do biblioteki w Jeleniej, musi, że będzie większa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, to poczucie humoru; witaj w klubie!
      W naszej bibliotece też pełno takich książek i nawet czytuję, bo to mnie odpręża. To takie bajeczki dla dorosłych ;) Ale po okresie literackiej posuchy zaczynam wracać do innych książek i w ogóle czytać więcej. Mam o tyle dobrze, że u nas w mieście jest kilkanaście bibliotek i należąc do jednej, mogę wypożyczać książki ze wszystkich (ale tak jest chyba wszędzie), tylko odległość mnie trochę ogranicza. Ale korzystam z tego, ile się da.

      Usuń
    2. Ja nie moge sie zapisac do naszej biblioteki, bo mam z metr ksiazek, ktore CZEKAJA i dwa pelne kindle....ambitnie zaczelam robic czystke i po 3 godzinach opadlam z sil. Do tego mam ksiazki w komputerze, jako .doc. Wlasnie skonczylam Wakacje z duchami.

      Usuń
    3. Wszystkie książki, które mam w domu, są przeczytane, niektóre po kilka razy. mam ich sporo, ale nowych nie kupuję, przede wszystkim ze względu na brak miejsca, a poza tym ze względu na ceny. Pozostają biblioteki i czasem znajomi. Za czytnikami nie przepadam.

      Usuń
  18. Tak! Tak! Tak! I pomyśleć, że mijałam go ze wzgardą, bo mi się zalatujące komiksem okładki nie podobały! Aż przeczytałam, jak to Niania Ogg, leżąc na trawniku, przez pół nocy czuła się źle na całe gardło... I poooszło! Czytałam kilkakrotnie wszystko, za kazdym razem odkrywając a to aluzyjkę, a to inny smaczek! A tłumaczenie pana Cholewy kongenialne! Galia Anonimia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrzaj z ta Nanny Ogg. to babcia, nie niania, przynajmniej tak to rozumiem(y) w jezyku potocznym, gdzie na babcie sie mowi nana, nanna i nanny. W innych srodowiskach jest gran, granny, grandma. Tak, ze czarownice starsze to obie babcie - jedna duza iloscia dzieci i wnukow, a druga wrecz odwrotnie. ale to sa takie niuansiki jezykowe, ktore ciezko wylapac. A tlumacz jak przetlumaczy i cos sie podoba, to git. Iskra boza i intuicja przekladajacego.

      Usuń
  19. Znalazłam książki Prachetta ale chwilowo przerwa w czytaniu czegokolwiek, działka woła.
    A tak ogólnie to zawsze lubiłam kryminały, szpiegowskie, biografie , przygodowe (nie wiem czy tak można nazwać jak zdobywano 14 ośmiotysięczników i inne szczyty) i beletrystyka jednym słowem wszystko co mnie w danej chwili zainteresowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też w zasadzie czytałam i czytam wszystko, ale niektóre rzeczy lubię bardziej :)
      Bacha, co z tym pomysłem na post? Nie dostałam od Ciebie żadnego maila.

      Usuń