niedziela, 7 stycznia 2024

CHOINKA


         Święto Trzech Króli kończy czas świąteczno-noworoczny; większość ludzi rozbiera choinki (u nas już jedna od wtorku stała pod śmietnikiem), ale moja nawet jeszcze nie zaczęła za bardzo opadać, więc niech sobie stoi. 
        Na Facebooku wciąż ostatnio trafiam na wspomnieniowe artykuły opisujące peerelowskie święta. O tym jakie były skromne i jak dziś się wszystko zmieniło. Rzeczywiście, wiele się zmieniło, a raczej chyba zmodyfikowało, ze względu choćby na łatwiejsze sprzątanie, gotowanie, zakupy.
        U mnie najmniej (pomijając ewolucję światełek od osadzonych w lichtarzach świeczek, do dzisiejszych lampek led) zmieniła się choinka. 

Zwykle jest żywa i niewiele na niej nowych ozdób, bo pieczołowicie przechowuję stare bombki i ozdoby - niektóre pamiętają moje dzieciństwo i mają przeszło sześćdziesiąt lat. Na pierwszych trzech zdjęciach poniżej są bombki kupowane jeszcze przez moja mamę. Mają około pięćdziesięciu lat. Mam ich więcej. Na czwartym zdjęciu ptaszek (bombka za ptaszkiem też z tych pięćdziesięcioletnich), który jeszcze pamięta nasze poprzednie mieszkanie, więc ma minimum sześćdziesiąt lat. Był bardzo zniszczony, ale odnowiłam go używając srebrzanki, lakieru do paznokci i nowych piórek. Mam jeszcze dwa takie ptaszki, ale niestety, straciły ogonki, co odkryłam podczas ubierania choinki i już nie miałam czasu ich naprawić.

       





        Robię też sama choinkowe ozdoby, tak jak moja babcia, która szyła krasnoludki wymyślone przez nią dawno temu, kiedy moja mama była małą dziewczynką (to krasnoludki z filmu o królewnie Śnieżce, z 1937 roku, na którym mama była z babcią w kinie jeszcze przed wojną). Szyła też z koronki sukieneczki małym, celuloidowym laleczkom.
Ja zrobiłam z koronki kilkanaście takich ozdób, jak na zdjęciu.
 

A to przeszło sześćdziesięcioletni dziadek wszystkich krasnali, na pierwszym zdjęciu widać, jaki jest zniszczony, ale nic w nim nie zmieniłam, traktuję go jak zabytek i drogą sercu pamiątkę.



        Mama pomagała babci przy krasnalach i robiła jeżyki z gładkiej bibułki, i gwiazdki z pasków białego papieru, a z moją siostrą i ze mną pawie oczka, łańcuchy z kolorowego papieru i pajace z wydmuszek.
        Kiedy miałam już własne dzieci, postanowiłam odtworzyć krasnale babci. Już nie było z nami ani babci, ani mojej mamy, ale doskonale pamiętałam - choć miałam tylko kilka lat - jak babcia je robiła, jak mama rysowała im oczy piórkiem kreślarskim i barwiła różem do twarzy policzki i nosy. Został mi ten jeden krasnal (ze zdjęć powyżej) robiony przez babcię i mamę, ale kiedy ja szyłam swoje, ten leżał w pudle z ozdobami. Nie pamiętałam, że jest taki malutki i moje wyszły dwa razy większe. Te krasnale mają już około 30 lat i tak ze cztery lata temu poddałam je liftingowi, hrehrehre, wymieniając na nowe brody, wąsy i "futerko" przy czapkach. 
                
    Tego krasnala zrobiliśmy kilka lat później razem z moim synem. Krasnal ma kombinezon i okrągłą buźkę bez wystającego nosa - tak sobie mój kilkuletni wówczas synek wymyślił.                 
                                             

        Wciąż chcę zrobić trochę nowych krasnoludków i inne ozdoby. Kupiłam też malutkie laleczki, choć nie z celuloidu, i chcę im uszyć koronkowe sukieneczki. Mam nadzieję, że kiedy w końcu moje oczy zostaną doprowadzone do możliwie dobrego stanu, będę mogła się tym zająć.
        Na zdjęciach jest czerwony łańcuch zrobiony z papierowego sznurka. Ma dobre kilkanaście lat i zawieszam go co roku. Mam więcej różnych łańcuchów, ale od kiedy zrobiłam ten, jakoś żaden inny mi nie pasuje.

P.S.1. Zdjęcia marne, bo z telefonu. Zrobiłam ich mnóstwo, ale te są najlepsze. Już nie miałam cierpliwości robić nowych.
P.S.2. Choinka bardzo nieostra, ale wybrałam po prostu ładne zdjęcie, nie patrząc na jakość.
P.S.3, Na pierwszym zdjęciu szopka, której główną konstrukcję zrobił Jacek. Ja dodałam ścianki z patyczków i korę na dachu, żłóbek z Jezuskiem robił ojciec mojej znajomej, a figurki do szopki (oprócz aniołka) kupiłam na starociach za grosze, bo brakuje pośród nich Józefa. Uznałam to za znak czasu, pełno teraz samotnych matek 😉


59 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Śliczne te Twoje ozdoby. Miałam w piwnicy pudło ze starymi ozdobami, których od dawna nie używałam i w ubiegłym roku przypomniałam sobie o nich, okazało się, że pudła nie ma. Nawet nie pamiętałam, że chyba zostało wyrzucone, a teraz mi szkoda.

      Usuń
    2. Szkoda! Te ozdoby nie są tak piękne, jak dzisiejsze (no, nie wszystkie!), ale mają niepowtarzalny urok. Mam jeszcze ozdoby po teściowej i, jak napisałam, jeszcze więcej po mamie, ale nigdy nie zawieszam wszystkich, nawet jeśli mam dużą choinkę - zwyczajnie się nie mieszczą, bo oczywiście mam jeszcze kupione przeze mnie.

      Usuń
  2. Mialam sztuczna choinke, ale swieta kilka lat temu przestaly mnie interesowac, wiec choinke przejela moja corka, razem z wszystkimi ozdobami, a te, ktorych nie chciala, wystawilam w kartonie na ulice z adnotacja DO WZIECIA i ktos sobie wszystko zabral. Rozstalam sie z tymi swiatecznymi ozdobami bez zalu. Zostawilam sobie malenka choinke, w calosci ubrana, i przynosze ja sobie z piwnicy, wystarczy, nie potrzbuje niczego wiecej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie byłoby żal. Uwielbiam dekorować i szukam do tego okazji, a mało która daje takie możliwości, jak Święta.

      Usuń
  3. Choinka musi być żywa. Amen

    Mam kilka starych bombek, 60plus. Cenię je bardzo. Mam też ten problem, że nie zawsze wiem, w którym domu je w tym momencie mam 11🫣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te stare bombki uruchamiają tyle dobrych wspomnień, że po prostu nie mogłabym się ich pozbyć, tym bardziej że są w całkiem niezłym stanie. Mam jeszcze kilka bombek, które, jak przypuszczam, muszą mieć około 70 lat. Były tak zniszczone przez wilgoć, która panowała w naszym starym domu, że po prostu umyłam je w ciepłej wodzie i zostały tylko srebrne, bo srebrna farba jest natryskiwana od środka bombki. Kusi mnie, żeby je ozdobić, na razie spróbowałam z jedną - posmarowałam klejem i obsypałam brokatem. Wygląda jak nowa.

      Usuń
    2. Moich starych bombek w ogóle nie odbieram w kategoriach estetycznych. Są i już. Przypuszczam że bez filtra rodzinnego sentymentu ktoś obcy powiedziałby, że są brzydkie i pewnie miałby rację.

      Usuń
  4. Choinka to było umiłowanie oćca mego, on kupował żywą, taką do sufitu, a więc przeszło 3 m, oprawiał, jak brakowało jej do symetrii gałązek to jej dokręcał takie dokupione. A potem ją ubierał, najczęściej z moimi braćmi, bo ja działałam w kuchni z moją mamą. Ozdóbek tata nie robili, ale zdarzało mu się je kupować.
    Jeśli robiliśmy jakieś ozdóbki na choinkę to w szkole na zajęciach plastycznych, mama za mocno była wymęczona przyziemnością, aby angażować się w takie działania. Jak już byłam dorosła i większość moich braci już z domu wyfrunęła, to moim zadaniem było założenie kupionej przez tatę gwiazdy na czubku i rozłożenie łańcuchów.
    Mama pracowała w kiosku ruchu, więc jak dostawali ładne bombki to je kupowała na naszą choinkę.
    Na kilka lat przed śmiercią swoją tata uznał że jednak sztuczna choinka będzie lepsza i kupił taką też wielgą, aż do sufitu.
    Jak 2011 roku nastał u nas Myk, tata już wtedy nie żył, to połowa tej sztucznej choinki zawędrowała na wysoki piec kaflowy, niby przed kotem ;) Jednakoż kociurzysko i tak do niej docierało i wędrowało po niej, przy okazji zrzucając bombki. Choinka na piecu była chyba przez 3 święta, wieszane były na niej ozdoby nietłukące, ale kupne.
    Ja świątecznie zagoniona w kuchni jakoś nie miałam okazji zapałać szczególnym sentymentem choinkowym, dlatego to jak zaczęły się problemy z mamy demencją bez żalu z choinki zrezygnowałam.
    Jednak brat przejął sentyment choinkowy po tacie więc pomagam mu z namiastką czyli z gałązkami, układam mu je a on je sobie potem przystraja.
    Takie bombki jak ta pierwsza pokazana przez ciebie Ninko, to mieliśmy i chyba jedna jeszcze jest, mikołaje jeszcze są i muchomorki też :)
    Najbardziej podobają mi się twoje skrzaciki, cudne są :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy zjawił się u nas Songo, już wiedziałam, co koty potrafią wyprawiać z choinką, więc choinka została wtedy ustawiona na balkonie i ubrana wielkimi kokardami z kolorowej, szerokiej plastikowej wstążki. Ale okazało się, że Songo choinką się nie interesował, więc w następnym roku stała już w mieszkaniu. Nasz kot nigdy nie łaził po choince i nie zrzucał bombek, czasem tylko, w przypływie dobrego humoru, najczęściej w środku nocy, siadał na oparciu fotela i trącał łapką najbliższą bombkę. A że mam lekki sen, więc wystarczyło, jeśli go kilka pazy wypłoszyłam z miejsca i dawał spokój.
      Parę razy miałam choinki zastępcze, cyprysik albo gałązki w wazonie, ale czułam niedosyt, było dziwnie i nie tak, jak lubię.

      Usuń
  5. Ninko, masz tam prawdziwe skarby. Pamiętam takie bombki z domu, ale gdzieś przepadły w pomroce dziejów i licznych przeprowadzkach. Moja mama nigdy nie zawracała sobie głowy choinkowymi robótkami, ale pamiętam klejenie łańcuchów i innych ozdóbek ze szkoły. Czy dzisiaj robi się jeszcze takie rzeczy z dziećmi w szkole? Pewnie zależy to od nauczyciela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babcia i mama miały zdolności plastyczne i lubiły robić takie rzeczy, zawsze jakoś znalazły trochę czasu. Ja odziedziczyłam zdolności, a czasu, szczególnie teraz, mam zdecydowanie więcej. Komplet tych koronkowych ozdóbek i chyba ze trzy(?) krasnale zrobiłam też dla siostry i podzieliłam się z nią bombkami pozostałymi po mamie, czego dziś żałuję, bo nie ma ani jednej z tych ozdób. A kiedy pytam, co się z nimi stało, mówi, że bombki się potłukły, ale zrobiła się czerwona, kiedy ją o to zapytałam, więc przypuszczam, że bombki wyrzuciła, kiedy ją było stać na nowe. Krasnale pewnie źle przechowywała i się zniszczyły, ale zamiast poprosić, żebym je naprawiła, to też poszły do śmieci, a koronek nawet nie pamięta(!).

      Usuń
  6. Ostatnia duża i żywa choinka była w moim domu rodzinnym jakoś tak w 82 albo 83. To była tatowa zabawa, a po jego śmierci jakoś nikt nie miał do tego serca. Jakieś gałązki były i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, z bólem serca, myślę o kupieniu sztucznej choinki, bo po ostatnich przejściach z kupowaniem i oprawianiem choinek, a w tym roku też nie poszło gładko, choć w końcu się udało, mamy z córką trochę... dosyć tej zabawy. A teraz są takie choinki, które do złudzenia przypominaja prawdziwe.

      Usuń
  7. U nas choinka jest co roku, bo zawsze się znajdzie ktoś, kto chce, żeby była. W tym roku Latający chciał, ja też w sumie nie byłam niechętna. Nasza choinka zazwyczaj przypomina srocze gniazdo, wszystkiego na niej pełno, i muszą być wszystkie kolory tęczy. Wiszą na niej bombki od strony Latającego, on też ma takie stare miłe ptaszki na klamerkach do przypinania do gałązek, są też stare bombki i ozdóbki od polskiej strony, takie domki, jak Twój, tajemnicze Mikołaje z błyszczącej folii, zespół tancerzy made in Czechosłowacja. No i moje zbiory bombek dziwnych. Ogórki, świnie, zwierzątka najróżniejsze, traktory, żar ptaki, ostatni nabytek to przepiękny zimorodek jak żywy.
    A, no i u nas choinka jest żywa. Po rozebraniu albo tnę ją na gałązki do przykrycia rabatek, albo pożerają ją konie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agniecha, pokaż zdjęcia (na 3baby).

      Usuń
    2. Ach Hano, nie zrobiłam fajnych zdjęć w tym roku, a rozebrałam ją szybciej niż normalnie, bo Korek zainteresował się bombkami i kilka zniszczył. Ozdóbki już w pudełkach a choinka w kawałkach chroni rośliny przed mrozem, co nastał.

      Usuń
    3. Twoja choinka, Agniecho, musi być fantastyczna! Szkoda, że nie masz zdjęć.
      Ogórek w tym roku nie wisiał, bo wybierałam same małe bombki, a jeśli większe, to raczej czerwone.

      Usuń
    4. https://mojekonikipolskie.blogspot.com/2021/12/2022.html
      Tam są zdjęcia niektórych moich bombków.

      Usuń
    5. A już pamiętam, wtedy bardzo się zdziwiłam na widok bombki w kształcie ogórka :D

      Usuń
  8. Drugi rok nie ubieram choinki, mam stroik, który stoi cały rok. Trochę różnych ozdób choinkowych jest w piwnicy, wraz ze starą choinką. Część figurek, które kupowałam z dziećmi jest w szafie w przedpokoju, ale nie chce mi się chodzić po drabinie, bo jest tam też choinka, którą kupiłam z dziesięć, jedenaście lat temu, ale potwornie gubi igły. Będę musiała przedrzeć się któregoś dnia w piwnicy i oddać tamte ozdoby Monice, niech ma pamiątkowe ozdoby, po prababci i babci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest problem z tymi starymi, sztucznymi choinkami; ona też gubią igły! :D:D:D
      Ja mam starą choinkę, która ma tak ze 40 lat. Robiła ją moja teściowa, pracując w spółdzielni Technochemia. To był projekt, miał być wzorem do produkcji. Teściowa chodziła po lesie i szkicowała sobie naturalne choinki. Efekt był ciekawy, chociaż przypominał choinkę w stylu skandynawskim, wiecie, taki chudy, niesymetryczny drapak. Nie weszła do produkcji, to było w latach 1980-82 (kryzys), dokładnie nie pamiętam, ale teściowa mogła ją sobie zabrać do domu. Ludzie najczęściej myśleli, że to żywa choinka, oczywiście dopóki się nie przyjrzeli z bliska. Nie wyrzuciłam jej jeszcze bo stoi w samym rogu piwnicy zastawiona innymi rzeczami, ale chyba tak zrobię, bo gałązki jej odpadają

      Usuń
  9. Witajcie Kochane. Choinka była zawsze,u mnie, u dziada ,zawsze żywa .I duża,nasze koty raczej nigdy nie interesowały się bombkami ,ale nasza pierwsza po ślubie wspólna kotka Kaja chrupała światełka..........Dosłownie chrupała,po pierwszej próbie po ustrojeniu choinki światełkami ,no nie pali ,trza obejrzeć wszystkie i przeglądanie a ty jedna lampka ,zaraz zgryziona ,druga ,przy trzeciej się skapnęliśmy co się dzieje i maupę było trzeba pilnować .Ale co jakiś czas mimo to jej się udawało.Jak się nie pokaleczyła przy tym ,nie mam pojęcia,ale paszcza była cała!Ja mam cały ogromny karton na strychu z bombkami z naszego dzieciństwa ,czyli mają ok 60 lat.....I bardzo dla mnie smutne ,Wicuś po 21 latach z nami odszedł za Tęczowy Most.........Jestem ciągle jak mokra plama ,nie mogę się pozbierać .Pochowaliśmy go na wszi u kuzynki z innymi domowymi kotami i śpi już na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję serdecznie, Margaret, i przytulam. Dożył pięknego wieku.

      Usuń
    2. Wiem,ale boli okrutnie.

      Usuń
    3. Margaret, zawsze będzie bolało, ale to już wiesz...

      Usuń
  10. Margaret, przykro mi i smutno, przytulam mocno♥️
    Wciąż bolą mnie ostatnie godziny mojego kochanego Rysiulka, często popłakuję, tak mi go żal i tęsknię.

    OdpowiedzUsuń
  11. Margaret, przykro mi 💔 za krótko te sierściuchy są tu z nami 😘

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję Kochane! cały czas wydaje mi się ,że słyszę tuptanie...........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy odszedł Songo, często otwierając drzwi, kiedy wracałam do domu, "widziałam" go czekającego jak zwykle w przedpokoju...

      Usuń
  13. Kurczę, po ostatnich wydarzeniach, na wieść o Waszych zwierzakach ścina mnie podwójnie. Nie mogę się podnieść z tego sponiewierania.

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest bardzo ważne ,nie dać więcej cierpieć ,pozwolić odejść ,żeby nie bały się więcej zastrzyków , kroplówek ,które i tak już nic nie dadzą , ale tak okropne dla tych ,którzy o tym decydują ,jak powiedziała vetka to ważne ,żeby umieć się przyzwoicie zachować wobec zwierzaka i nie dać mu bezsensownie cierpieć ,tylko dla chwili ,którą jeszcze z nami będzie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda z nas to wie, Margaret. Jednak to nic a nic nie uławia. Nigdy nie wiesz, czy to aby na pewno TEN moment.

      Usuń
  15. Masz rację Hanuś i to jest najgorsze i najbardziej zatruwające i dalej mokra plama

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten pradziadek krasnoludek/Mikolaj ROZCZULA. Nam nic nie zostalo z ozdob choinkowych, przepadlo przy przeprowadzkach i w czasach czystek mojej Mamy na krotko przed Jej odejsciem - po prostu nie chciala, zeby obcy grzebali i zeby bylo malo roboty - przepadlo bardzo duzo wspomnien...fajne masz wspomnienia! i pamiatki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też muszę dużo wyrzucić, szczególnie starych dokumentów, ale jakoś nie mogę się za to zabrać. Po co mi na przykład cała dokumentacja pracy rodziców? Gromadzili dokumenty do emerytury i żadne z nich ich nie wykorzystało, bo oboje zmarli przed osiągnięciem odpowiedniego wieku. Ech...

      Usuń
    2. Jakos zawsze reka usycha jak sie siega po to...my mamy rozbudowany zyciorys Taty, ktory przygotowal na zas. Wiecej nic nie ma....

      Usuń
    3. Moja mama narysowała rodzinne drzewo genealogiczne, a ja ostatnio znalazłam w internecie dokumenty, które je uzupełniają - nareszcie wiem, ile prababcia miała dokładnie dzieci - okazuje się, że czternaścioro! Troje zmarło, ale pradziadkowie adoptowali (nie wiem, czy formalnie) jeszcze jednego chłopca, miałam okazję go poznać. Czyli wychowali jedenaścioro.

      Usuń
    4. O matko, ile gab do wyzywienia.... ale fajnie, ze poznalas kawalki drzewa genealogicznego :)

      Usuń
    5. Na biednego nie trafiło. Jak mi opowiadała babcia, na przednówku sam pan hrabia zboże od pradziadka pożyczał ;D

      Usuń
  17. Ostatnio chodzę do teatru na przedstawienia Studium Aktorskiego działającego przy naszym teatrze. Świetna młodzież, ten rocznik jest bardzo zdolny, są dobrzy i aktorsko, i ruchowo, i muzycznie. Przedstawienia odbywają się w niewielkim pomieszczeniu, na widowni mieści się coś około 40 osób, a scenografie są bardzo oszczędne, ale niezwykle pomysłowe. Właśnie wczoraj oglądałam spektakl "Niewinność", musical, którego akcja toczy się w więzieniu. Raczej niewesoły, choć miejscami jest zabawnie. Bilety tanie jak barszcz, 20 zeta, więc korzystam i już się ze znajomą umówiłyśmy na kolejny spektakl, powinien być za około 3 miesiące.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ninko, wspaniale, że masz taką możliwość!
    Zostawiłam niektóre dokumenty po rodzinie J., może córki będą zainteresowane, a mnóstwo spaliłam, zostało jeszcze sporo po szwagrze, nie ma czasu sie tym zająć.
    Drzewo genealogiczne jest robione przez kuzynostwo J.ze strony jego mamy, baardzo duża rodzina.
    Dziś odszedł kotek Kajtek, supwr kot, ten sśepaczek kol.G. Żal, ale zachorowal bardzo , trzustka:(
    Kol.G stworzyla mu koci raj, mial wspaniałe zycie i opiekę, kazemu zwierzaczkowi zyczylabym tak dobrego, kochajacego czlowieka.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, to już kolejny kot za Tęczowym Mostem. Serdecznie współczuję.

      Usuń
    2. Dzięki, smutek wielki, na szczescie nie jest sama ma jeszcze psinkę z odzysku i mame z synkiem,koty,ktore dokarmia.

      Usuń
    3. No ale Kajtuś był wyjatkowy.

      Usuń
  19. Nie wiem jak u was, Kuraki, ale tutaj mamy klasyczną zimową śnieżycę.Wali śnieg, wieje wiatr. Wcale nie wudać, że wieczorem wykonałam rundkę odśnieżania. A ja dziś do Jeleniej powinnam. Na razie mam obawy, czy wyjadę za bramę. Tyle widzę przez zasłonę śniegu. Następnie mam obawy, czy odśnieżą. Następnie, czy da się dojechać do większej drogi, oraz czy ona będzie przejezdna. Itd. Zobaczymy.
    Jak tam u was z pogodą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas spoko, wieczorem i w nocy trochę popadało, teraz słońce, choć wiatrzysko duje i chmury przegania. Za to córka wysłał mi wczoraj filmik z Warszawy, w jakich warunkach wracała z pracy - masakra po prostu! Była burza i śnieżyca !

      Usuń
    2. Wysłała oczywiście :)

      Usuń
  20. U nas byle jak, może w górach wiecej śnieg pada, nie wiem. Lekki minus, a zimnica, bo wiatrzysko. Teraz leciutko prószy, ledwo widać ten śnieżek.
    Zaraz jedziemy odebrać plytki podlogowe, ufff, wreszcie! Prace sie posuwają , umywalka krzywa, wiec odsyłamy, a kupiliśmy inną , nawet i ładniejszą. Jeszcze chwila , jest nadzieja że do niedzieli toaleta będzie gotowa.

    OdpowiedzUsuń
  21. Słowem choinka z tradycjami. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń