środa, 16 października 2024

"TIME GOES BY SO SLOWLY AND TIME CAN DO SO MUCH"

     Niestety, nie wolno, ale raczej szybko ten czas płynie. I już mamy jesień... Dziś piękną i złotą, ale przez kilka poprzednich dni było szaro i smutno.







    Tytuł posta to cytat z piosenki Elvisa "Unchained Melody", która od czasu obejrzenia filmu (już dawno, zaraz po polskiej premierze) nie może mi wyjść z głowy, bo tak mocno współgra z moimi emocjami. To piosenka o miłości, o stracie, o tęsknocie, o tym, że czas płynie nieubłaganie, choć może wiele zdziałać. Dla mnie zdziałał.  Rzeczywiście, dotąd tylko przepływał, a ja biernie tkwiłam obok jego nurtu, we własnym, smutnym świecie. Ale teraz zaczynam coraz bardziej otwierać się na to, co się wokół mnie dzieje, decyduję, co robię i czego chcę.

    Trochę się ociągałam z nowym wpisem, ale nadzieja, że będę miała więcej czasu, okazała się płonna. Wciąż okulista (z tym na jakiś czas będę miała spokój), wyjazdy, wydarzenia - takie wypełnienie czasu nie jest dla mnie normalne, ale właściwie sama się w to wpakowałam i to z pełną świadomością, bo kiedy siedzę w domu, nawet coś w tym czasie robiąc, to mnie nosi. 


Dekoracja na kuchennym oknie

    Z okazji moich okrągłych urodzin (już w przyszłym roku) postanowiłam zacząć spełniać po kolei przynajmniej część moich marzeń i zachcianek. Wspominałam kilkakrotnie przy różnych okazjach o tym, że bardzo lubię kolczyki, ale nie mam przekłutych uszu. Od kilku lat chciałam to zrobić, ale ciągle coś mi przeszkadzało. Ostatnio jednak trafiła mi się doskonała okazja połączenia przyjemnego (hmmm...😉) z pożytecznym, bo okazało się, że w ostatni weekend września, kiedy wybrałam się do córki, jeden z salonów tatuażu i piercigu w Warszawie cały dochód z wykonanych 27 września usług przeznaczał na pomoc królikom. Uznałam to za znak od losu i oto już mam kolczyki!  Na razie, tzn. do końca listopada, nie mogę ich zmienić na inne i mam w uszach takie malutkie kuleczki, ale jak tylko będę już mogła to zaszaleję! O moich innych marzeniach będę opowiadać w miarę ich realizacji, ale... aha! Chciałam mieć bloga i cóż, jakoś samo się tak porobiło, że mam, co prawda jako współautorka, ale jednak 😁


Takie kwiatki w październiku, pigwowiec zakwitł.
  
      I jeszcze zdjęcie balkonu - moja lawenda szaleje i nawet jakieś bzykadełka do niej przylatują 😃



A na koniec komunikat dla Kurek niefejsbukowych; niedawno nasza Ania Bezowa przeszła trudną operację. Jest już w domu i bardzo potrzebuje naszych dobrych myśli. 


10 komentarzy:

  1. Balkon pieknie sie prezentuje!
    Ja tez za rok bede miec rowne urodziny, no i tak sobie mysle, ze fajnie, ze zaczelas te rozne DLA SIEBIE. Ja zaczelam juz dawno, bo doszedl do mnie wymiar predkosci uplywania czasu i uznalam, ze nie ma na co czekac. Nie bede skakac ze spadochronem, ani latac balonem, pewnie plywac z delfinami tez nie bede, ale mi nie zalezy na tego typu niezapomnianych wrazeniach. Rozne male zmiany i przyjemnosci, inne niz dotychczas, to jest to. Coreczka mi pomaga w tych dzialaniach i jak wybieram cokolwiek w jedynym wlasciwiym kolorze (granat, jakby jeszcze ktos nie wiedzial), to mi mowi - wyjdz poza strefe komfortu. No i wychodze ile tylko moge, czego i Tobie zycze. W ramach tego wychodzenia to zjadlam pol krewetki!! Co do kolczykow, moje chyba najlepsze to wazki, ktore zrobilam z dwoch zawieszek. Jestem bardzo ciekawa, co wykombinujesz w listopadzie. Nos czesto kolczyki, zeby uszy nie zarosly, ze sie tak wyraze :) P.S. Jesien toleruje ;) a dla Bezowej worki zdrowotnych fluidow leca expresowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całej nie dałaś rady zjeść? Ja jadłam kilka razy smażone. Nie powiem, żebym była zachwycona, ale zjeść się dało.
      Z tym wychodzeniem poza strefę komfortu to u mnie średnio raczej, choć się staram. Np. nauczyłam się chodzić sama na koncerty itp. I nie wyobrażałam sobie jedzenia serów pleśniowych, ale spróbowałam, oczywiście namówiona przez córkę, i smakowało mi, bardziej niż krewetki :DDD
      O kolczykach córka powiedziała mi prawie to samo - nosić ciągle przynajmniej przez rok. W ogóle to strasznie podobają mi się długie kolczyki.

      Usuń
    2. Macki ośmiornicy jadłam, straaaaaasznie dawno temu, ciut ciut jakby gumowate były, ale mi nawet smakowały, zapiekane to to było ale z czym to już nie pamiętam.

      Usuń
  2. Yeyku, Ninko jaki fajny pozytywny wpis! Mła jest za spełnianiem marzeń, bo jak nie my to kto? Kolczyki odkrólikowe to rzeczywiście cóś jak znak, oby tak dalej! :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Balkony są najważniejsze!
    I niech moce będą z Bezową!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fefnasta!
    Ninko ładnie na Twoim balkonie, roálinki rosną w najlepsze i nic sobie nie robią z jesieni.
    Pięknie, że działasz, spelniasz marzenia, przydałby się że tu fb kciuk , lubię to😃

    Dobrą energię wysylam do Ani codziennie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Poza strefę komfortu wychodziłam przez ponad 20 lat czyli od moich kuracji onkologicznych. Wręcz bohatersko pokonywałam upierdliwości skutków ubocznych kuracji. Wszystkie moje podróże blogowe to było wychodzenie poza strefę komfortu, bo musiałam okiełznywać wybryki mego cielska, oraz na nowo nauczyć się nawiązywać nowe relacje z ludźmi, nie pracowałam już spory okres czasu i na rencie zaczynałam już dziczeć ;) W trakcie opieki nad moją demencyjną mamą, cały czas wychodziłam poza strefę komfortu.
    A w tym roku mój organizm powiedział DOŚĆ!!!
    I...
    słucham go!
    Siedzę w domu na czterech literach, poruszam się w bezpiecznym promieniu mojej kamienicy, cuduje swoje cudaki...
    Może mi się to zmieni, a może nie, he czas pokaże...

    OdpowiedzUsuń
  6. Na twojego bloga to był najwyższy czas Ninko i świetnie że publikujesz w Kurniku swoje wpisy!
    A jak lubisz kolczyki to fajowsko, że znalazła się okazja aby zrealizować swoje marzenie :) bo ja to nawet klipsów nie nosiłam ;) Z biżuterii to najbardziej mi pasowały ozdoby na szyję, miałam całkiem niezłą kolekcję srebrnych łańcuszków i zawieszek do nich, lubiłam także broszki. Jednakoż większość srebrnej biżuterii rozdałam swoim rodzinnym kobitom bo już nie noszę.

    OdpowiedzUsuń