sobota, 19 kwietnia 2025

WIELKANOCNIE


Jak jest Kurnik, to musi być Kura (na zdjęciu poniżej). Jak jest Kura, to muszą być jaja (na drugim zdjęciu). Kurze jaja, ładne, kolorowe, choć i przepiórcze się tam zaplątały. Przepiórka jak Kurka (przepióra jak Kura?), do rodziny należy. Do rodziny kurowatych, znaczy, więc się nadaje do składania życzeń, które niniejszym całemu Kurnikowi składam w formie wierszyka pod zdjęciami 💗



 



Najpiękniejszych pisanek,

wiosennej radości,

najsmaczniejszych mazurków

i najmilszych gości,

nadziei w sercu nowych

i marzeń spełnienia - 

- z okazji Wielkanocy

składam Wam życzenia.



WESOŁYCH ŚWIĄT!


niedziela, 23 marca 2025

ANIOŁY



     Wierzycie w anioły? Ja chyba nie muszę, bo wiem, że są. Szczególnie te w ludzkiej postaci, które czynią tyle dobra. I nie chodzi mi tylko o tych znanych tak jak Jurek Owsiak, Janina Ochojska albo siostra Małgorzata Chmielewska. Myślę o zwykłych, a właściwie niezwykłych ludziach, którzy poświęcają swój czas, wiedzę, zdolności organizacyjne, pieniądze, żeby pomagać. Nie tylko ludziom, także zwierzętom.
    A anioły - duchy opiekuńcze? Nie wiem, co o nich myśleć, ale w moich wyobrażeniach pracują równie ciężko jak te ludzkie. A właśnie jakiś czas temu nasza wielce utalentowana Prezessa pokazała na Facebooku takiego oto anioła:


    Ten piękny anioł od razu mnie zainspirował. Szybko zapisałam szkic pomysłu na wiersz i... zapomniałam o nim. Kilkanaście dni temu, przeglądając dokumenty w laptopie, znalazłam ten szkic i postanowiłam go dopracować i opublikować, a przy okazji pozachwycać się "Aniołem na bardzo starym drewnie", który mocno zapadł mi w serce 💗

ANIOŁY

Anioły lekkim chodzą krokiem
po ziemi. W złotym słońca blasku,
na skrzydłach lśniących i szerokich,
niosą radości pieśni jasne.

Zstępują z nieba wysokiego,
żeby prostować nasze drogi.
Ich mocne pióra błyszcza bielą,
której nie znają ludzkie oczy.

Lecz tu, na ziemi, tyle pracy,
taka jest ciężka i niewdzięczna,
że gdy wracają, by odpocząć,
to skrzydła mają całe w strzępach.

A Bóg swą dłonią wszechmogącą
dotyka skrzydeł i po chwili
anioły znowu z nieba schodzą,
żeby wśród ludzi dobro czynić.


środa, 12 marca 2025

TERRY PRATCHETT



    Nie raz już mówiłam, że czytam dużo. I, owszem, zapamiętuję autora, ale bardziej interesują mnie same książki, więc nie grzebię w biografiach i nie staram się natychmiast wszystkiego się o nim dowiedzieć, nawet jeśli książka bardzo mi się podoba.
    Ale z Terrym Pratchettem jest inaczej. On bowiem wykreowałł Dysk - świat który płynie przez uniwersum oparty na grzbietach czterech słoni stojących na skorupie olbrzymiego żółwia. „Dysk - świat i zwierciadło światów, gdzie to, co uznajemy za bajkę, zdarza się naprawdę - ale nie za dokładnie”.
    Od pierwszej (nie, drugiej!) przeczytanej książki jestem zdeklarowaną fanką Pratchetta. Mam całą kolekcję „Świata Dysku”, cykl "Długa Ziemia", książki: "Kot w stanie czystym", "Zadziwiający Maurycy i jego edukowane gryzonie", czytałam też inne książki, wypożyczając je z biblioteki. Niedawno znów powtórzyłam sobie niektóre powieści „Świata Dysku”, a ostatnio zaczęłam szukać wszystkiego, co Pratchett napisał. Tak trafiłam na książkę „Kiksy klawiatury”, w której pisarz mówi między innymi również o swoim życiu.  Z niej dowiedziałam się, że sporo mnie z Pratchettem łączy. Jesteśmy spod  tego samego znaku zodiaku - Byka. Czytaliśmy podobne, czasem takie same lektury, a te potrafiły pochłaniać nas bez reszty. Na przykład kiedy byłam nastolatką, kolega pożyczył mi „Władcę pierścieni” (byłam trochę starsza niż Terry, kiedy to czytał). Nie pamiętam, jak szybko tę książkę przeczytałam; nie jak on, w 23 godziny, bo nikt by mi nie pozwolił na czytanie przez niemal całą dobę, ale naprawdę szybko. I wpadłam z kretesem. Przez pewien czas żyłam w świecie hobbitów, elfów, krasnoludów, a w realnym świecie chyba wykazywałam raczej średnią przytomność umysłu. SF czytałam już dużo wcześniej, ale „Władca” był pierwszą książką fantasy i od razu objawieniem.
    Tak jak Terry Pratchett interesowałam się astronomią, tylko u mnie było odwrotnie niż u niego; u niego zainteresowanie SF wynikło z zainteresowania astronomią, a ja zainteresowałam się astronomią, bo czytałam dużo SF i chciałam wiedzieć, gdzie leżą te wszystkie gwiazdozbiory, do których docierali astronauci. Zaczęłam więc prenumerować „Młodego Technika”, bo tam były mapy nieba (potem już czytałam go od deski do deski, co skutkowało naprawdę lepszymi wynikami w nauce i nowymi zainteresowaniami).
    Od dzieciństwa czytałam sporo, jako nastolatka już bardzo dużo. A  Pratchett twierdził, że aby pisać dobrą fantastykę, trzeba owszem, czytać dużo fantastyki, ale równie wiele - a może nawet więcej - innych lektur. Cóż, mimo że czytałam bardzo dużo wszystkiego, nie zaczęłam pisać, bo byłam wychowywana w przekonaniu, że (jako dziecko) nie mam do powiedzenia nic, co by kogokolwiek interesowało, a zatem  mam siedzieć cicho. Moje pierwsze próby pisarskie przeszły bez echa, więc skoro nikogo nie zainteresowały… Ale Terry był chłopcem, a do tego wychował się w Anglii.
    Pratchett uważał też, że czytanie to otwieranie nowych okien, wprowadzanie umysłu na nowe ścieżki, a ja - i nie ja jedna - ten pogląd podzielam. Twierdził, że bibliotekarze robią świetną robotę, polecając młodzieży ciekawe, rozwijające lektury. Sama (tak jak on) tego doświadczyłam zarówno w szkolnej, jak i w miejskiej bibliotece, do której mama mnie zapisała, kiedy poszłam do czwartej klasy.
    Już od dawna uważam (a to samo mówił Pratchett), że fantastyka to zawsze są opowieści o nas, ludziach, o naszych słabościach, sile, przeżyciach, uczuciach, niepokojach, o tym co się dzieje na świecie. Tyle że w przypadku fantastyki te opowieści mają nieco inny anturaż. "Możesz poruszać takie tematy, jak natura wiary, polityka, a nawet wolność dziennikarska, ale jeśli dodasz do tego jednego nędznego smoka, zostaniesz nazwany pisarzem fantasy” - powiedział Terry Pratchett i choć jego książki to nie są zwykłe bajeczki, choć pisze o sprawach bardzo istotnych, to w dalszym ciągu taka literatura jest traktowana przez krytykę literacką po macoszemu.
    Wracając do anturażu; jest u Terry’ego Pratchetta genialny. Pisarz bierze przeróżne banały, stereotypy, archetypiczne opowieści, bajki i zwyczajną codzienność, wyciąga z nich samo sedno, miesza to wszystko z fantazją, doprawia cudownym, nieco ironicznym poczuciem humoru i tworzy  fabułę tak wciągającą, że trudno się oderwać od czytania i fascynujący świat ze świetnie skonstruowanymi, wyrazistymi osobowościami, z których moi najulubieńsi bohaterowie to: Samuel Vimes, Moist von Lipving i Vetinari, a z kobiecych postaci czarownice (szczególnie Esme Weatherwax) i Angua, funkcjonariuszka Straży Miejskiej, wilkołak (wilkołaczka? wilkołaczyca? - ach, te feminatywy!).
   

   Dziś przypada dziesiąta rocznica śmierci Terry'ego Pratchetta.
I żadnych więcej powieści nie będzie, bo zażyczył sobie, żeby dysk twardy jego komputera został publicznie rozjechany przez walec drogowy. Tak też się stało.


 Zdjęcie z angielskiej strony Wikipedii.

  

P.S.1.
Muszę też wspomnieć o Piotrze Cholewie, który tłumaczył książki Pratchetta, genialnie dostosowując je do naszego języka. Kiedy sobie pomyślę, ile inteligencji, poczucia humoru i pracy wymagało od niego znalezienie polskich odpowiedników angielskich idiomów i odwołań do kultury, to przepełnia mnie podziw i ogromny szacunek, bo również dzięki niemu książki Terry'ego Pratchetta są dla nas tym, czym są - wspaniałą, porywającą i bliską nam lekturą.

P.S.2.
W 2024 roku ukazała się jeszcze jedna książka Terry'ego Pratchetta - "Pociągnięcie pióra. Zagubione opowieści", zbiór jego najwcześniejszych opowiadań z przedmową Neila Gaimana, przetłumaczona - oczywiście! -
 przez Piotra Cholewę.

sobota, 8 marca 2025

Z OKAZJI

     


    Można obchodzić Dzień Kobiet, można go nie obchodzić, ale nie da się go z ignorować, bo widać go wszędzie. Ja go nie fetuję i nie ignoruję - sprawiam sobie jakieś drobne przyjemności; kupuję kwiatek (nie jest to jakiś ewenement, bo dość często kupuję kwiaty), jakieś ciacho ulubione (przecież nie będę sterczeć przy kuchni, w końcu jest moje święto😉), no i przyjmuję, dziękując, życzenia. I od znajomych panów, i od pań.
     Tym razem Dzień Kobiet zaowocował u mnie refleksją na znany temat; jak bardzo sposób widzenia świata zależy od naszych poglądów. Bardzo często bowiem mężczyźni popierający tzw. naturalny porządek rzeczy, mówiąc o miejscu kobiety w świecie, odnoszą się do świata zwierząt, wskazując dominującą rolę samców. A tu zonk! I na dowód przykłady: okazuje się, że w rodzinie wilków najważniejsza jest samica, jeleniami rządzi łania, a w tabunie koni to klacz jest przewodniczką. Mało tego; dawniej badacze przyrody uważali, że wśród ptaków śpiewają tylko samce. I cóż się okazało? Samice też śpiewają, tyle że panowie uczeni byli tak przekonani do swojej racji o obowiązującej w świecie władzy patriarchatu, że nie byli w stanie tego zauważyć. To tylko kilka  przykładów, ale wystarczy trochę poszperać, nawet nie wysilając się specjalnie, a znajdzie się ich dużo.
    Weźmy jeszcze na tapet np. wojny. Panowie łapali szabelki i ruszali w bój, a kobiety zostawały w domach i robiły wszystko - i to co kobiece, i to co męskie. I robiły to na ogół bardzo dobrze. Nie  umniejszam roli mężczyzn w obronie kraju czy własnego domu, ale te wojny były często li tylko wojenkami, czystą hucpą, a robota w domu zawsze była taka sama, a również kobieta, bywało, musiała za broń chwytać, kiedy wróg podchodził pod drzwi. Mimo to mężczyźni po powrocie do domów  odsyłali kobietę tam, gdzie (ich zdaniem) jest jej miejsce i kazali siedzieć cicho.
    Feministki wszystkich czasów wykonały kolosalną pracę - pracę która wciąż trwa - żebyśmy się znalazły w tym miejscu, w którym dziś jesteśmy, a przede wszystkim, żebyśmy miały prawo do wyboru sposobu, w jaki chcemy żyć. Zatem życzę Wam Kochane Kurencje, abyśmy zawsze ten swobodny wybór miały, żeby nikt nie usiłował go nam odbierać, i żeby znikły różne afganistany.

    Na zdjęciu kwiaty nietypowe dla dzisiejszego dnia, niezwykłe o tej porze roku - niezwykłe i piękne jak my. 
    Wszystkiego najlepszego!💕💕💕

P.S. Afganistany w tekście celowo małą literą.

czwartek, 20 lutego 2025

SATYRYCZNIE. NO, PRAWIE ;)

  


 Fot. Shutterstock/Jonah Elkowitz, za wnp.pl

     Do Trumpa, który sunie przez świat z prostacką, brutalną siłą tarana, w żaden sposób nie pasuje ironiczna satyra z wysmakowanym rymem. Nie pasują (choć są potrzebne) skomplikowane analizy politologów. Pasuje raczej wiadro zimnej wody, albo prawy prosty 😏
Dlatego napisałam taki wierszyk:

                                                                             NA TRUMPA

Popaczajta wy na Trumpa,
umpaumpa, umpumpa!
Dostał miotłę. to i sprzunta,
umpaumpa, bum, cyk!
We wszystko się zaczął wtrącać,
 umpaumpa, umpaumpa,
no, wiadomo; nowa miotła,
umpaumpa, bum, cyk!
I zamiata, aż kurz leci,
umpaumpa, umpaumpa,
bo dla niego wszystko - śmieci,
umpaumpa, bum, cyk!
Traktat, pakty, czy umowa,
umpaumpa, umpaumpa,
nawet międzynarodowa,
umpaumpa, bum, cyk !
W Europie też zamiata,
umpaumpa, umpaumpa,
w Wowie upatruje brata,
umpaumpa, bum, cyk!
A z  historii nic nie jarzy,
umpaumpa, umpaumpa,
co od razu widać z twarzy,
umpaumpa, bum, cyk!
Gęba z pąsem, biały ząbek,
umpaumpa, umpaumpa,
a w kieszeni, gruby portfel,
umpaumpa, bum cyk!
I dlatego prosto w oczy,
umpaumpa, umpaumpa,
wali, że mu nie podskoczysz,
umpaumpa, bum, cyk!
Nie ostatni on ni pierwszy,
umpaumpa, umpaumpa,
co się tutaj szarogęsi,
umpumpa, bum, cyk!
Lecz nie takich bohaterów,
umpaumpa, umpaumpa,
sprowadzano do parteru,
umpaumpa, bum, cyk!
O własną się miotłę potknie,
umpaumpa, umpaumpa,
o bruk pysk rozwali sobie,
umpaumpa, bum, cyk!
Może to marzenie tylko,
upaumpa, umpaumpa,
ale aż pomyśleć miło,
umpaumpa, bum cyk,
że taki go czeka koniec,
umpaumpa, umpaumpa,
czego życzę wam i sobie,
umpaumpa, bum, cyk!

P.S.
Do napisania tego tekstu zainspirował mnie komentarz Mnemo na fb
😊

Edit:
Poprawiłam trochę,  za dużo było tej interpunkcji i komplikacji😁Myślę, że teraz jest lepiej. Tak to jest, jak się człowiek śpieszy i chce szybko wrzucić post, hrehrehre.

niedziela, 9 lutego 2025

TRUDNO ZNALEŹĆ SŁOWA

   




    Agniecha napisała na swoim blogu, że jej Latający odszedł. Właściwie to napisała, że odleciał; cóż, w końcu był Latającym. 
    Zawsze odczuwałam sytuację Agniechy bardzo osobiście (z wiadomych powodów), a teraz chyba jeszcze bardziej. W takiej chwili trudno wyrazić wszystkie emocje, całe współczucie, żal, chęć pocieszenia. Zdaje się - przynajmniej mnie - że zwykłe słowa nie wystarczają. Dlatego jak zwykle napisałam wiersz, który Tobie, Agniecho, i Latającemu poświęcam.


***
Odleciał w jasny świat podniebny,
pod słońce lśniące nad chmurami
zawsze białymi, nawet kiedy
czarne i ciężkie tkwią nad nami.

Odleciał, żeby poczuć wreszcie,
że już nie boli całe ciało,
żeby odetchnąć pełną piersią,
bo tu oddychać się nie dało.

Odleciał z ulgą, lecz i smutny,
że pozostawił żal i rozpacz
i że nie może już przytulić
tej, która tu musiała zostać.

Pewnie by chciał ją wziąć w objęcia,
pocieszyć w smutku i żałobie,
powiedzieć: Ty tylko pamiętaj
i żyj. Ja będę wciąż przy tobie.


środa, 22 stycznia 2025

ZIMA I BLOG

    

    Doszedłszy do wniosku, że pora na nowy post, zaczęłam się zastanawiać, o czym by tu... Już miałam zacząć pisać, gdy nagle wpadłam na pomysł, żeby może spróbować dodać blog Pantery do listy czytanych blogów. Nasza PrezesKura wspominała, że nie udało się jej tego zrobić, mimo że wszystko robiła tak, jak trzeba, więc ja, jako świeżo upieczona administratorka, pomyślałam, że mnie może się - hrehrehre - uda. Spróbowałam, udało się, ale się okazało, że blog siedzi sobie na samym końcu i się nie aktualizuje. Usunęłam go, wprowadziłam jeszcze raz, bardzo uważnie - ale nic z tego, znów ta sama polka. Wkurzyłam się i chcąc jeszcze raz powtórzyć całą operację, usunęłam, owszem, ale całą listę blogów.
I nie potrafiłam tego cofnąć.


    Zaczęłam szukać po internetach, ale nie mogłam znaleźć żadnego sposobu. Pomyślałam, że po prostu zrobię nową listę. Wprowadziłam te blogi, które zapamiętałam, poszukałam w zaprzyjaźnionych blogach, znalazłam jeszcze kilka, popatrzyłam w komentarze i jeszcze parę znalazłam. Tym razem było wszystko ok, ale jednak nie aktualizuje się blog Kalipso. Na liście jest post sprzed czterech lat, choć Kalipso pisała ostatnio w zeszłym roku. Nie mam na razie siły z tym walczyć.
    



    A teraz o zimie, czyli o tym, czy jest zima, czy jej ni ma 😏I wygląda na to, że raz tak, raz tak, ale bardziej ni ma, niż jest, przynajmniej u nas. Co prawda trochę śnieg popadał i temperatura się obniżyła, ale trwało to co najwyżej parę dni i po zimie. A do tego widziałam kwiatki na forsycjach, przebiśniegi mają pączki (malutkie, ale jednak), sikory zaczynają śpiewać, słońce przygrzewa, a najnowsze prognozy pokazują, że przez najbliższe dwa tygodnie zimy ani widu, ani słychu.
    Nowy post będzie wkrótce, a zimowe zdjęcia wrzucam na okrasę 😊

środa, 1 stycznia 2025

NOWOROCZNIE

    




    No to przyszedł. Mamy wreszcie ten nowy rok. Chciałoby się powiedzieć: I co z tego? Dla mnie ta data jakoś przestaje być przełomowa. Kiedyś naprawdę uważałam, że coś się zmieni, że będzie lepiej, inaczej niż dotąd, byłam podekscytowana otwierającymi się nowymi perspektywami. Od pewnego czasu już tak nie myślę. Przekonałam się, że życzenia, żeby nadchodzący rok był lepszy od poprzedniego, jakoś się nie spełniają, szczególnie w sensie ogólnym. Świat staje się coraz mniej bezpieczny, coraz bardziej zagrożony, a ludzie robią coraz więcej rzeczy dziwnych i strasznych. Wiem oczywiście, że moje odczucia są spowodowane również zalewem informacji, wszelkich i ze wszystkich stron. Jeszcze całkiem niedawno wiedzieliśmy tylko o tym, co zdarzało się blisko nas, teraz mamy cały świat podany na tacy, dosłownie cały: dobro i zło, piękno i brzydotę, radość, nadzieję, smutek, rozpacz, miłość i nienawiść. Jednak to złe wyłazi nieustannie na pierwszy plan, jest bardziej, jak mówią, medialne i działa przytłaczająco.
    Dla mnie osobiście zeszły rok był lepszy od poprzedniego. Minął już okres 
tej najgorszej, najbardziej rozpaczliwej żałoby, uspokoiłam się trochę i przestałam reagować na wszystko jak przestraszony królik. Zaczęłam pozwalać sobie na przyjemności bez poczucia winy - czas przecież kurczy się w tempie zastraszającym; np. dobrze pamiętam pisanie zeszłorocznego posta noworocznego i wydaje mi się, że od tamtego dnia upłynęła zaledwie chwila.
   


    Jednak - oglądając i słuchając pięknego i optymistycznego Koncertu Noworocznego z Wiednia - mimo wszystko na koniec życzę Wam, żeby ten rok był naprawdę lepszy, szczególnie dla Was osobiście. Ż
yczę Wam zdrowia, z pewnością je cenicie, niech więc będzie jak najlepsze. Życzę osiągnięcia celów, od tych małych i pozornie łatwych, do wielkich i trudnych. Życzę codziennych radości, miłości i harmonii wokół. Niech wasze drogi będą proste, bez wybojów i przeszkód. I żeby za rok Kurnik wciąż działał w niezmienionym, a nawet może powiększonym składzie 💗

Do siego roku! 




P.S. Na zdjęciach dekoracje mojego mieszkania. Chciałam coś pozmieniać w kolorach, ale wyszło jak zwykle, klasycznie😉