W życiu nie zgadniecie gdzie byłam! Dla ułatwienia zdjęcie:
Dobrze kombinujecie. Tak, to jest TAMTO gumno.Troszkę się obawiałam jak to będzie, ale niepotrzebnie. Jeśli z nutką melancholii czasem coś wspominam z poprzedniego życia, to tamten ogród, bo to moje dziecko od początku do końca. Zastałam gołe pole, a zostawiłam park. Tak to wyglądało po siedmiu latach:
Dzisiaj, po prawie 15 latach wygląda to pińcet razy bardziej, tak bardzo bardziej, że mnie samej trudno w to uwierzyć. Uświadamia człowiekowi upływ czasu bardziej, niż starzejące się dzieci.
Teraz zarządza tam Kinga, Królowa Lawendy i ogród wygląda tak:
Tej gęstwiny z tyłu oczywiście kiedyś nie było. Rosło tam zboże. Różowa różyczka pośrodku obłędnie pachnie. Dostałam ją od teściowej mojej córki. Jodły w tle sadziłam jako 15-centymetrowe patyki.
Lawenda Kingi rośnie z tyłu domu. Ten zapach!
Śpieszyłam się, to był ostatni moment. Lawenda była już częściowo ścięta (to był ubiegły czwartek). Dzisiaj już po żniwach, całość suszy się na strychu.
Dom od frontu. Zawsze kochałam pnącza. Tutaj swego czasu poszalałam: wisteria, akebia i trójklapek:
Taśmy widoczne pośrodku ograniczają dostęp do domu. Kinga prowadzi najróżniejsze warsztaty - dla dzieci i dorosłych. Ci ostatni zwłaszcza zachowują się jak u siebie i wchodzą wszędzie. Pojęcie prywatności nie istnieje. A nawet jeśli nie ma żadnych zajęć np. w niedzielę, ludzie z ulicy potrafią wejść sobie ot tak i zwiedzać wszystkie kąty.
Jest to upierdliwe do bólu, ale też świadczy o tym, że to miejsce żyje i rozwija się. Kinga to gejzer kreatywności i inwencji. Po rocznej przerwie spowodowanej pandemią ruszyła z kopyta do tego stopnia, że w ciągu miesiąca (czy tygodnia?) przez jej pracownię przewinęło się 500 osób! Szczerze ją podziwiam, wszystko ciągnie praktycznie sama, trochę z pomocą syna, bo mąż pracuje za granicą i wpada tylko od czasu do czasu. A kiedy wpada, nie wie, gdzie ręce włożyć i robi np. takie zadaszenie nad tarasem:
zdjęcie Kingi |
Widocznie ktoś to tak zaplanował. Kinga jest szczęśliwa tam, ja tutaj. Czego chcieć więcej?
Jezdem pirsa!
OdpowiedzUsuńGorzka, z czytaniem?
UsuńPrzeleciałam po swojemu, a fotki obejrzałam później :)
UsuńA, niech Ci będzie.
UsuńA ja druga.
OdpowiedzUsuńAneta
Dobrze jest znaleźć swoje miejsce na ziemi.
No, nie każdemu jest dane!
UsuńDruga?
OdpowiedzUsuńczecia
UsuńDobrze, że poszło w ręce Kingi, a nie kogoś zupełnie obcego i rosną sobie drzewa nadal.
UsuńŚlicznie tam.
Hanuś, a nie puakałaś?
Nie, Bezowa, nie puakauam, absolutnie! To uczucie jest trudne do wytłumaczenia, bo sama nie do końca je rozumiem. Niczego mi nie żal, dom jest mi zupełnie obojętny. W ogrodzie zostało mnóstwo moich emocji i pewnie dlatego ciut mi pika. Ale bardzo ciut.
UsuńJak to dobrze, że tak szczęśliwie wypadła ta zamiana, los to pięknie dla was zorganizował!
OdpowiedzUsuńMarija, to wygląda na celowe działanie, nie? Sama czy z kimś, powoli przestałabym ogarniać.
OdpowiedzUsuńUrzadzilas na gumnie prawdziwy raj na ziemi, Kinga ten raj jeszcze ulepszyla i az sie wierzyc nie chce, ze istnieja tak piekne i klimatyczne miejsca. Zwlaszcza, kiedy oglada sie zdjecia z przeszlosci i porownuje z terazniejszoscia.
OdpowiedzUsuńWiesz, AMP, kiedy dzisiaj patrzę na te zdjęcia "przed" to dziwię się, że nie uciekłam z krzykiem.
UsuńE tam, mloda bylas, sil pelna, nadziei, wiec juz wtedy oczyma wyobrazni zobaczylas te dzungle, ktora miala tam powstac pozniej. Podobnie zreszta jak na gumnie bis, juz po roku widac kolosalna roznice.
UsuńAMP, raczej nie, ja nie planuję, idę na spontan w ogrodzie - jedno wynika z drugiego. Nie miałam wizji, wiedziałam, że będzie inaczej, ale nie miałam pojęcia jak.
UsuńBo dzungla to dzungla, jej nie mozna zaplanowac.
UsuńHrehre, AMP, Kinga za chwilę po lawendę na tyły pójdzie z maczeto.
UsuńNie no, lawenda az tak sie nie rozrasta jak to z przodu :)))
UsuńJak fajnie było się spotkać po takim czasie .Faktycznie to miejsce teraz żyje i tętni .Kleszczewo stało się "znane"jak to mówią sąsiedzi . A ja kocham ten dom i ogród choć czasem sił mi brak to jestem wdzięczna Tobie Hana i losowi ,że jestem tu i teraz .
OdpowiedzUsuńJak wiadomo - losowi nalezy zaufac, nie popedzac i tak dalej. Fajna masz te lawende!!
UsuńDzięki ,szczęśliwie przetrwała zamek bo wiele dużych plantacji w tym roku straciło lawendy przez kapryśna pogodę.
UsuńKinga, weź, nie ma tu mojej zasługi!
UsuńHana jest jest ,gdybyś mnie wtedy nie znalazła nie byłabym teraz tutaj .
UsuńE tam, a mnie tutaj. To sprawa losowa!
UsuńSzczena mi opadla na glebe i nie da sie podniesc... Niby to samo a zupelnie inne. I ta lawenda. Ludzi wlazacych bym pogonila, ale to ja mam takie odruchy. tabliczki pt WON! sa? Te roslinki, ktore Ty sadzilas tak urosly, ze zmienil sie charakter calosci i bys pewnie tego nie zauwazyla jakbys tam jeszcze byla. A te podcienia tu i tam, ojacie. Czwarta jestem.
OdpowiedzUsuńOpakowana, też pogoniłabym, bo bez przesady!
UsuńZauważyłabym raczej. I pewnie powoli przestałabym dawać radę.
Wkurza strasznie takie włażenie ludzi ale muszę kulturalnie im tłumaczyć choć słowa niecenzuralne się cisną czasami . Ludzie myślą ,że to miejsce ogólnodostępne .
UsuńBardzo ciekawie sie to przetasowanie zyciowe urzadzilo, Kinga chyba lubi to miejsce, tak jak Ty swoje w lesie, co nie? Widocznie to gumno bylo treningiem dla Ciebie i przygotowaniem na to teraz.
OdpowiedzUsuńOpakowana, chyba tak. Teraz ten mój ogródeczek to pikuś jest!
OdpowiedzUsuńTrafiłyście na siebie i to chyba nie był przypadek, Ty Hanuś rozpoczełaś tę cieżką orke prawie , że na ugorze. Stworzyłaś bardzo klimatyczne miejsce ciężką pracą, a Kinga dopieszcza i wprowadza swoje pomysły i to jest super!
OdpowiedzUsuńFajnie, że macie ze sobą kontakt a lawendowa zagroda z tego co pamiętam tak się teraz nazywa, niech kwitnie i się rozrasta na uciechę Kingi.
Serdeczności przeysłam:)
Lawendowa Manufaktura tętni życiem po rocznej przerwie ,oby od września znowu nie było ograniczeń .
UsuńAtaner, i tak jest Lawendowa Manufaktura się rozwija i kwitnieeee!
OdpowiedzUsuńTak, Manufaktura pomyliła mi się nazwa. A ludzie faktycznie jak stonka, wszędzie wlezą.
UsuńCiepło się robi na sercu, bo wszystko zadbane i pielęgnowane, nie zmarniało w rękach nie wiadomo kogo. I - masz rację, Hano - ta lawenda! Na Lawendowym Polu, koło nas, w Nowym Kawkowie, właśnie są lawendowe żniwa, ale nie mam jak dojechać, tam nie jeździ nic, wyłącznie samochód wchodzi w grę. A nasz się zbuntował, zablokował mu się alarm i ani rusz. Już jest umówiony fachowiec, ale córka może przyjechać dopiero za dwa tygodnie :( Może zdażymy na drugie kwitnienie lawendy.
OdpowiedzUsuńNinko, gdyby to był ktoś inny, przypuszczalnie nie pojechałabym tam nigdy. Ale stało się właśnie tak jak mówisz. Ogród żyje, serce rośnie.
UsuńPrzepięknie gumno kiedyś wyglądało, ale teraz to jest już lawendowa kraina. Dobrze, że tak się Wasze drogi skrzyżowały, a Ty teraz masz fantastyczne siedlisko.
OdpowiedzUsuńBogusia, jestem racjonalna do bólu, ale tu jestem skłonna podejrzewać, że jakieś moce to zaplanowały.
UsuńTaki ladny komentarz o mocach dzialajacaych napisalam i SAMA go w kosmos puscilam, niczem Ekon Musk turystow bedzie puszczac.
UsuńJak dobrze, że obie jesteście szczęśliwe! Niezbyt często się zdarza, żeby po takim fikołku losu tak miękko wylądować.
OdpowiedzUsuńHesiu, tak właśnie, chociaż po drodze różnie bywało. Jak to w życiu.
OdpowiedzUsuńByłyście sobie, nawzajem przeznaczone. Ja byłam u Ciebie Hanuś, widziałam i dom i ogród, niesamowite miejsce, teraz dodatkowo pachnące lawendą i cieszące Kingę i tylu ludzi. Magia.
OdpowiedzUsuńKasia, fakt, lawenda zmieniła oblicze tego miejsca, w każdym sensie.
UsuńOd razu poznałałam. Lata mijają a roślinność coraz bujniejsza. W dobre ręce poszło, tylko się cieszyć. Też uwielbiam pnącza ogroď wtedy robi się taki..bajkowy.
OdpowiedzUsuńMasza, w Kuriozie nie mogę za bardzo poszaleć. Wokół domu jest chodnik z zabetonowanych kamieni, ale to się trochę zmieni, aczkolwiek bez rewolucji. W przyszłym roku muszę wyremontować taras, bo się sypie - wtedy dam czadu i zarosnę.
UsuńKażda ma swój kawałek własnego szczęścia związanego z gumnem, dobrze że chałupa i ogród poszły w dobre ręce i są dla kogoś ważne. A Ty masz Naczelna gumienko, takie w sam raz na Twoje siły do obróbki. Znaczy było zapisane że tak ma być. :-D
OdpowiedzUsuńOtóż to, Taba. A przy tych temperaturach nie mam siły, żeby obrobić porządnie to co jest.
UsuńDobrze, że dom wraz z gumnem trafił w odpowiednie ręce.
OdpowiedzUsuńArte, nie mógł trafić w lepsze!
UsuńO rany!!! Jak pięknie. Pięknie było za Twoich czasów i pięknie jest teraz. A zdjęcia wcześniejsze, te "przed" - to ziemia jałowa. Po prostu, Hanuś, jesteś jak Midas, tyle że nie w złoto, a w cudną, bujną zieleń wszystko obracasz.
OdpowiedzUsuńJulito, i jestem jak Midas - zieleni ciągle mi mało.
UsuńNie dziwię Ci się, że nie czujesz tęsknoty. To jest piękne miejsce, ale dla Ciebie się skończyło.
OdpowiedzUsuńI dobrze, że poszło w dobre ręce i ma Kingę.
Agniecha, tutaj czuję się bezpieczniej, bo bliżej do wszystkiego i mniej do ogarnięcia.
UsuńPięknie się rozroslo, ale do ujarzmiania sporo, Kinga ma pelne rece roboty, dobrze, że syn pomaga.
OdpowiedzUsuńNo tak sie zgrabnie ułozyło,i połaczyło Was, kazda zadowolona .
Dora, syn Kingi jest pracowity jak ona sama. Jednak ma swoje życie i maturę w przyszłym roku.
OdpowiedzUsuńTym bardziej doceniam, że pomaga.
UsuńCieszę się waszą obopólną radością i spełnieniem🤩
OdpowiedzUsuńRybeńko, jakkolwiek patetycznie to brzmi, to tak właśnie jest. Kinga kocha to miejsce i spełnia się w nim, a ja zyskałam w Kuriozie spokój, jakiego wcześniej nie doświadczyłam. Cztery lata temu nic na to nie wskazywało, a wręcz przeciwnie. Żałuję, że byłam ślepawa, przynajmniej jakiś czas.
UsuńPięknie, jak dawniej! Tak Wam było pisane. Dobrze, że to Kinga i jej Rodzina tam teraz żyje, bo i Twoja praca i pot wylany nie została zaprzepaszczona. Bo mozna kupić piękny kawałek świata i zmarnować.
OdpowiedzUsuńOj można, Izydoru. Kinga zakochała się w gumnie od pierwszego wejrzenia i wtedy żadna z nas nie przypuszczała, że tak to się potoczy.
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda stare gumno, ale nowe to prawdziwa perełka:)))
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że zamieszkała tam właśnie Kinga i tak pięknie dba o wszystko.
Los zrobił swoje i to idealnie :)
OdpowiedzUsuńObie znalazlyscie swoje miejsca i jesteście szczęśliwe co czuć przez ekran laptoka nawet :)
Cudnie!
OdpowiedzUsuńAsiu, chyba tak.
UsuńNie potrafię ładnie pisać. Piszę sztywno i krótko.
UsuńJestem zuroczona i tym miejscem oraz Twoim aktualnym domkiem. Tak pięknie opisujesz i pokazujesz... Ja siedzę i chłonę. Takie małe raje na ziemi.
Orszulka, Kalipso, i jak tu nie wierzyć w siły jakieś nieziemskie?
OdpowiedzUsuńNo ja Cię nie chcę! To dlatego pomyliłam. Byłam święcie przekonana, że Kinga to synowa MM. No i witajcie w Rodzinie. Kingo, jak to fajne trafić na nieRodzinę. Życzę Wam rozkwitu wszelakiego. Nie umiem tak i nie chcę. Mój żywioł to woda. Z dłubaniem w ziemi nie mam nic wspólnego.
OdpowiedzUsuńSaBała, a próbowałaś dłubać w ziemi? Kiedyś też mnie to nie interesowało. I lubię bardziej efekt niż samo dłubanie, jako żem niecierpliwa.
UsuńA jakże. Z moją Babcią innej opcji nie było. Dlatego wiem jak to jest i powtarzam, że nie, nie i jeszcze raz nie. Wolałabym zatrudnić ogrodnika. Mamy iglaki, płożaki, trawnik i za domem krzaki owocowe. Ogrodnik zbędny. Samo rośnie. Ament.
UsuńNo dooobra, SaBała, wierzę Ci. Babcie są fajne, ale potrafią obrzydzić to i owo...
UsuńCześć Kuraki!
OdpowiedzUsuńU nas zachmurzenie, być może przeddeszczowe. Gzy tną, wszoły czy jak one się nazywają, wlatują do oczu i łażą po człowieku. Całym spoconym od duszności i parności. Grzybki chyba już w grzybni zarobaczywione. Pięknie wyglądają wśród traw, mchów i paproci, ale do jedzenia średnio się nadają, bo wkładka mięsna nie każdemu odpowiada. Zebrałam trochę, zostawiłam dużo więcej. Macam im nogę, jak mietka to nie ścinam, bo i po co. Niech sobie hodują te swoje zarodniki, może będzie z tego urodzaj na przyszły rok.
A dla nas spagetti z grzybowym sosem na obiad.
Dobrej środy!
Spagetti z sosem grzybowym! No, Kochana, ale mi narobiłaś apetytu!
UsuńU nas jest tak sucho, że grzyby jawią mi się jak jakaś abstrakcja.
UsuńCzy moge przyjsc na obiad? Przyniose swoja lyzke i cos na deser.
UsuńProszę!
UsuńA ja chyba w tym upale ciasto upiekę. Plany mam ambitne na dzisiaj, ale tak dobrze poleżeć sobie po prostu. W końcu mogę, oby nie za długo.
OdpowiedzUsuńKalipso, tak do godziny ok. 14.00 mam ZAWSZE ambitne plany. Potem mi przechodzi.
OdpowiedzUsuńja dzis wymieklam kolo 10tej jak na termometrze na zewnatrz, w cieniu bylo 30. Pootwieralam drzwi-okna sie sie przemieszczam niemrawo rozpakowujac jeszcze to pakowanie "na chaos". Kartki dla slubnego na rocznice nie znalazlam, a wiem, ze ja gdzies kolo sztywnego ppieru czy tektury kladlam. wiec pokazalm mu rano te kartke na amazonie, wsrod moich zakupow jako dowod mej niegasnacej milosci! On jednak jest lepszy ode mnie i mial. On bardzo lubi takie kartki okolicznosciowe i nieokolicznosciowe, bardziej niz ja. i sie zadziwialismy, jak my ze soba tyle lat wytrzymalismy i wytrzymujemy. Moze tolerancja, ktora rosnie z roku na rok, pomaga, ale od poczatku musialo byc to COS. iskierka jakas, w koncu sie nie znalismy jak w USC na Pl 1 Maja podpisalismy cyrograf. A ja ze swiadkowa dostalysmy strasznej glupawki i bylo dobrze jesli na siebie nie patrzylysmy. Nawet zerkniecie w kierunku dawalo efekty jakiegos kaszlu...na zdjeciach slubno-weselnych sa osoby, ktorych juz nie ma... i sa te rozwiedzione juz dawno, ale na wspomnienia mi sie wzielo! p.s. Do rana juz bym nie dala rady tanczyc! i to na szpilkach!!!
UsuńOpakowano - moje najszczersze gratulacje! Mogę zdecydowanie powiedzieć że wygrałaś los na lotrrii życia spotykajac taka osobę z która jesteś dobrowolnie już tyle lat. Całuję i ściskam rocznicowo! 💐💐💐🍾😘
UsuńDziekuje, Nietutejsza - zupelnie dobrowolnie:)
UsuńOpakowana, wszystkiego najzdrowszego dla Was! Myślę, że kartka w końcu się znajdzie.
UsuńOpakowana, kolejnych pięknych rocznic♥
UsuńDziekujemy bardzo. Kartka....to juz jedyna rzecz, ktorej nie namierzylam, ale slubny sie smial z wirtualnej kartki. w ub roku mu narysowalam, jak laurke.
UsuńPozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńOgladam tenis i gryze pazury.
OdpowiedzUsuńI gryze oczekujac na Anglie-Danie
Opakowana,to 100 lat dla Nowożeńców;)
UsuńTyż czekam, ale ledwo żyję z upału.Wydaje się,że Anglia wygra i pogoda w Londynie akuratna do gry.Będziecie świętować podwójnie;)
Te stare pryki w Fifie zwariowali żeby robić mecze w 40-stopniowym upale w Kazachstanie.
O dziwo w tych miszczostwach wygrywają ci na których stawiam,oprócz Chorwatów z Hiszpanami.
Ale i tak Hiszpanie wczoraj przerżnęli.
Lawenda piękna.Pamiętam pola lawendowe jak wracaliśmy samochodem z południa Francji do Paryża.Malownicze widoki.
No i wygrala, ale jakos tak bez skladu i ladu. Pogoda w domku jeszcze lepsza, bo wczoraj na kamerze dzwonkowej widzialam pierony. Ci z Fify w zyciu nie byli w tych goracych miejscach - a mistrzostwa swiata gdzie beda?
UsuńJa bardzo chcialam, zeby te pomniejsze druzyny wystrzelily w kosmos te duze, wazne, ale sie wziely i wykruszyly. A szukanie wyniku karnymi to i tak dobrze - pamietasz metode monety??? to bylo STRASZNE.
Pola lawendowe robia wrazenie, a roslinki sa hojne kwieciem, nie to, co takie np tulipany.
U mnie chłodek z głupia frant. Do 14.00 umierałam z duchoty i przekonana o tym, że nadal tak jest na zewnątrz (pozamykałam wszystkie okna), wyszłam z domu i przeżyłam szok. Było zimno! Jak bum cyk, w ciągu może 2 godzin spadło o 10 stopni! Wariactwo.
OdpowiedzUsuńU nasz wczoraj byla taka wscieklizna i siedzialam w domu robiac przeciag czym sie dalo (slabo dalo), a tu rano budze sie leciuchno przykryta - wystawiam noge i nie cieplo...20 stopni, zachmurzone i 20 stopni. Tak to ja lubie. ale zeby w ciagu 2h? I tak bez zmian w sloncu i chmurach?
UsuńNo bez zmian. Było pochmurno z przebłyskami od rana, przez cały dzień. Potem zrobiło się całkiem pochmurno i wieczorem popadało. Słyszałam prognozę - na ochłodzenie w dłuższej perspektywie nie ma co liczyć.
UsuńAnka Rucianka, na Rzonach pyta o Rabarbarę. Gdzie zniknęła?
OdpowiedzUsuńNa wypadek, gdyby Rabarbarze nie chciało się odpowiadać, odpiszę, że chyba z powodu zagubienia się kotka Błyskotka.
UsuńNo i zajeta, bo sezon na sezon jest i pewnie w polu i w zagrodzie szaleje. Jak to ona.
Usuńa ja bede szalec z ogorkami i co mi w rece wejdzie, coby przetworzyc.
Dzięki Kureczki, obie dwie mówicie słusznie. Jak już pisałam - za stara chyba jestem, na takie rozstania i zebrały się jakoś ostatnio jedno za drugim.... I, choć może wydać się to śmieszne i infantylne ale brak KotkaBłyskotka jest wielkim brakiem......
UsuńA szaleć w tych temperaturach to można jedynie ostrożnie i powoli.
Uściski dla Rucianki, dzięki, że mnie pamiętasz :).
Rabarbara
Rabarbaro Tule Cię mocno ❤️
UsuńPrzykro mi bardzo...
Rabarbaro, to nie jest infantylne, w żadnym wypadku. Nie daj sobie nikomu takich rzeczy wmawiać i sama tak nie mów. Przytulam mocno, wciąż z nadzieją, że wróci.
UsuńŁudziłam się, że wróci. Rabarbaro, szukałaś go? Możemy dać czadu na fb. Jego siła rażenia nie ma sobie równych.
UsuńRabarbaro Hana ma rację z tym fejsem. Wiemy że nie masz konta, ale ogłosić może ten kto konto ma.
UsuńSkrzynka na armaty swietnie sie trzyma!
OdpowiedzUsuńOpakowana spóźnione zdziebko gratulacje rocznicowe ślę Wam!
UsuńJa również śle Wam moc życzeń Opakowano ❤️
UsuńBądźcie szczęśliwi ❤️
Dzieki, dzieki. a z Coreczka wlasnie wspominamy smieszne rzeczy z ich wesela - kiedy fotograficzna para przyjechala do domu zanim dowiozlam Coreczke od fryzjera, kolo 9 rano. pedzilysmy do pozaru i okazalo sie, ze dojechali przed nami, latali po domu i obejsciu i cykali, a ja latalam i zgarnialam rzeczy sniadaniowe w kuchni po roznych katach, w salonie wiecej sniadaniowych plus zabawek wszedzie, jakies klamoty na schodach, jak juz za nimi polatalam i pozatrynialam co sie dalo, a ci zachwyceni latali i tylko cmokali jak tu przytulnie, doomwo i ciekawie, poszlam do ogrodu popatrzec co mam pochowac i zobaczylam z daleka ladny trawnik, szalenstwo makow, po drugiej stronie malwy i lawenda, a na tarasie - suszarka a niej wisza i susza sie gacie przerozne...nie zdazylam i na jednym czy dwoch zdjeciach sa gacie, hrehrehre, jak w czasie obiadu z przemowieniami swiadek mial zwoj przemowienia i kazdy paragraf chrzcil kieliszeczkiem wodki w sumie nie zdajac sobie sprawy, co robi, az mu ktos zabral kieliszeczek...itp a na naszym weselu te 43 lata temu, u nas w domu i ogrodzie, sasiadki podgladaly przez uchylone swoje okno lazienkowe i z mlecznym szklem wygladaly jak upiory i jak nasz rezydent kos siedzial na kominie tego domu i spiewal cale popoludnie!
UsuńOpakowana jeszcze ja spóźnione gratulacje i życzenia, niech Wam będzie jak najlepiej razem, wciąż i na zawsze!!!
UsuńZ wesel różnych mam sporo zabawnych i fajnych wspomnień :)
dZiekuje, Marijo, zyczenia kąkretne! :)
UsuńCzytając wyżej o upałach, zastanawiam się gdzie tez Wy mieszkacie. Jeżu, tu żadnych upałów, ino deszcz, mzawka, ulewa, mżawka, deszcz i jeszcze wiatr. Paskudne lato obrzydliwie.
OdpowiedzUsuńUdanego dnia jednakowoż Wam i sobie!
Agniecha, gdzie jesteś?
W Londonie tez pogoda dołująca, a ja pakuje swoje rzeczy w kartony i płacze nad tym, nie mam siły, tyle tego...
UsuńBoszsz dziewczyny wyślijcie mi dobre myśli, żebym już się spakowała i wyjechała stad 😢
Przepraszam ze się użalam ale mi się przelało, ciagle tylko stres i stres i nerwy ...
UsuńPrzesyłam najlepsze Orszulko, wszystko się ułoży,zawsze się układa 💋
UsuńOrszulko, ślę i przytulam.
UsuńOrszulko - przytulam! Nie płacz, dasz radę, powolutku, po jednym kartonie , a co niepotrzebne to wywalaj, zawsze to mniej do pakowania 😘
UsuńIzydorze - mieszkasz w moich okolicach w Anglii, no przyznaj sie!!
UsuńOrszulko - dasz rade. Po kawalku, ale nie wywalaj pochopnie za duzo, zawsze mozesz to zrobic pozniej. Glowa do gory - pojdzie jakos, otrzasnij sie ze smutasow, kopnij je w odwlok. Jestem z Toba wirtualnie. Z Nietutejsza, bo jestesmy swiezo po pakowaniu i rozpakowywaniu - ja zaciskalam zeby i do boju!
UsuńOrszulko, przeprowadzka zawsze jest stresem, nie ma na to siły. Pomyśl o rozpakowywaniu, układaniu, urządzaniu - wreszcie tam, gdzie chcesz i gdzie Twoje miejsce. Ślę wór dobrej energii z turbodoładowaniem.
UsuńDziękuje Dziewczyny ❤️
UsuńDokładam jeszcze i energii ode mnie. Prawie sąsiadko. Działaj.
UsuńDzięki Agniecha ❤️
UsuńOrszulko współczuję bardzo, trzymaj się!
UsuńMnie tak przerażało widmo przeprowadzki, że postanowiłam to odwlekać jak najdłużej się da. Na razie jakoś dajemy radę finansowo, a ja przez ten czas odgruzowuję chaupę, aby przy przeprowadzce zostało tylko to co niezbędne.
Marija, Dziekuje za wsparcie ❤️
UsuńBoszsz, niby się wydawało mało do pakowania, a jak przyszło już realnie to mam ochotę łbem moim o ścianę uderzać 🙈
Orszulko, wysyłam dobre myśli!
UsuńDziekuje Kasiu ❤️
UsuńU nas upał nieznośny, rano było bez słońca ale jednocześnie powietrze stało,duchota.
OdpowiedzUsuńŻywię się zimnymi szejkami i coolerami,na śniadanie był truskawkowy z jogurtem owsianym,pychota.I pochłonęłam pół arbuza.
A teraz wypiłam kawę i spłynęłam potem.Oraz piekę faszerowaną paprykę, więc w kuchni temperatura niczym w piekle.Oraz gotuję bóber.
Opakowana trochę naciągnął sędzia tego karnego;) Taa, w Katarze wymyślili Mundial2022, dobrze że w grudniu.
Izydoru, no gdzie TY mieszkasz?! A w zeszłym roku też tak lato u Ciebie odbiegało od prawideł?
Złotego więc środka Kurom życzę, tam gdzie żar ochłody, a tam gdzie ulewy słoneczka😎
Oj naciagnal...do tego ktos w oczy Schmikaela swiecil laserem...no, ludzie kochani!!!!
Usuńw grudniu w Katarze jest podobno srednio 25 stopni. srednio. tu mi pokazuje telefon, ze tu 28 stopni, a w cieniu na tarasie bylo 38. A teraz Tokio mowi, ze nie wpuszcza ludzi na stadiony i ludzie sa zli...czy oni naprawde mysleli, ze 10 razy mowiono, ze nie bedzie ludzi, raz powiedzieli, ze tak, potem ze nie wiadomo, teraz covid tam szaleje i ludzi nie wpuszcza a ci ludzie sie burza...tiaaaa.
A Ty powinnas i te papryke i jakies ciasto i bober i zupe i cos jeszcze, zeby raz a dobrze nagotowac. Ja zyje glownie limoniadom z mnijodem. Choc dzis pojechalismy na obiad w Cafe Rosso - swietne bitki w klimatyzowanym lokalu!
Podziwiam Was, Kury Kucharzące. Mam brzyda na samą myśl o garach. Wolę wcale nie jeść.
UsuńPrzepiękne miejsce -pole lawendowe cudne...
OdpowiedzUsuńCzesio Blożku Emerytki! Skąd nadajesz?
OdpowiedzUsuńIzydoru, chętnie, bardzo chętnie się z Tobą zamienię na pogodę. Dziś kolejny dzień upału, było 33 w cieniu.
OdpowiedzUsuńU nas leje, of kors, w nocy grzmialo i blyskało.
OdpowiedzUsuńU nas lało, grzmiało i błyskało w środku nocy, nad samym domem. Łoskoty straszliwe.
UsuńI myślałam wtedy o takich głupotach, że jak strzeli w nas piorun, to mi się nie będzie chciało ubierać i wstawać z łóżka... Ale na szczęście nie musieliśmy.
Teraz siedzę w domu i uważam na kolano, chyba jednak skręciłam je.
Leniwego piątku!
Auć! Tak mi przykro. Niech się szybko naprawi!
UsuńAgniecha, oszczędzaj kolanko i niech się jak najszybciej odkręci.
UsuńDobrze by było. Bo jak czytam na internetach, że przy skręceniu kolana zazwyczaj stosuje się artroskopię i rekonstrukcję wiązadła, to mam wrażenie, że wiedza zmienia się w promocję płatnych usług medycznych.
UsuńAgniecha, oszczędzaj kolano. jakieś usztywnienie? Pewnie o tym wiesz, ale skręcenie jest bardziej niebezpieczne, niż zwichnięcie. Jako koniara pewnie się znasz na takich urazach. W końcu koń od człowieka aż tak bardzo się nie różni ;)
UsuńAgniecha, kapustą okładałaś? jak nie to spróbuj, zaszkodzić nie zaszkodzi a może pomóc.
UsuńLiść kapusty należy przewałkować aby puścił soczek i przyłożyć do kulanka, obwiazać jako chuścinom, albo bandażem.
Dzięki za rady, czego jak czego, ale kapusty ci u nas dostatek. Ucięłam liść kapusty szpiczastej, mam jeszcze do wyboru wczesną białą, czerwoną, włoską, jarmuż oraz toskańską. :-DDD Liść rozwałkowałam, przykryłam foliówką i zabandażowałam. Bandaż też usztywnia.
UsuńNinko, żaden mój koń jeszcze se nogi ani nie zwichnął, ani nie skręcił ( odpukać i oby tak dalej ).
A ja już raz miałam rekonstrukcję wiązadła w kolanie prawym. Teraz skręciło mi się lewe. Mam wielką nadzieję, że tylko mi się nadciągnęło, a nie urwało, bo to by była naprawdę złośliwość losu. Nic mi nie szczeliło ani chrupnęło jak 10 lat temu, więc jestem dobrej myśli.
O rany, Agniecha - trzymam kciuki za nieobcenosc chrupniecia czyli nie urwania! Co Ty takie wygibasy robisz? W pilkie grasz, czy jak?
UsuńMoj wujek obkladal sie kapusta na rozne okazje. Dozyl 95 lat ;)
Nie napiszę, bo nie uwierzysz.
UsuńJestem przekonana, że przeżyję Twojego wujka, nawet jeżeli trochę okulawiona będę.
Na pewno kapusta wszelaka pomoze.
UsuńMoze bym uwierzyla....
Kapusta na zmianę z Diclo - cośtam maścią. Tradycja i nowoczesność.
UsuńAgniecha, trochę tak jest (to, że zamienia się w promocję usług). Ale też wiedza gna przed siebie i to, czego kiedyś się nie robiło, bo się nie wiedziało, teraz się robi, bo się wie. Z kulankiem żartów ni ma.
OdpowiedzUsuńKiedy mnie robili artroskopię, to było wielkie halo. Parę lat później mój brat se wykręcił kolano i to już była normalka i standard i nie operacja tylko zabieg na jedną dobę. Państwowo lub prywatnie do wyboru.
UsuńU mnie też grzmiało potężnie i lało z wieczora i rana, nawet prądu nie było. Biedny Wałek wpakował mi się do łóżka i usiłował schować się najpierw pode mnie, potem pod materac lun chociaż pod poduszkę. W ten sposób nie spaliśmy oboje. Dobrze, że Frodo się nie boi.
OdpowiedzUsuńA u nas burza wędruje wkoło prawie bez przerwy od 10.00 wieczorem, teraz też pohukuje, raz bliżej, raz dalej, no i leje od czasu do czasu. Brat był z samego rana na zakupach i mówi, ze nawet w bramie jest trochę wody.
UsuńU nas wsciekly upal i parowka. subskrypcji do sauny nie kupowalam, to niech idzie do cholery!
UsuńNo właśnie, Opakowana, umawiałam się na klimat umiarkowany, a nie na takie ekscesy!
OdpowiedzUsuńZlozmy zazalenie. Albo lecmy na Islandie. Choc na pare dni, schlodzic sie nieco..
UsuńP.S. zainspirowalas mnie i przypomnialas o V.V., poszlam i kupilam 4 rozne butelki. Jednej szyjke odbilim i saczym.
Usuńsmasznego!
UsuńLećcie lepiej na London, tu chłodniej i pomożecie mi się pakować, hrehrehre
Usuńpolecialabym - oba powody sa bardzo dobre...jak rozmawialam z sasiadka jak tam w domu, to mowi - pogoda okropna, na co ja rozmarzonym glosem- mmmmmmmmmm. Pada, wiec roslinki nie wymagaja jej opieki, a ogorek , na podporkach z doniczek juz jej do drzwi puka i trzeba go odzwyczayic i nieco odwroci. TO jest pogoda, jak konewka pokrywa sie kurzem!
UsuńJutro ide do Tadeusza (Grazynko WEnez. - umowmy sie do niego razem, on nawet proponuje, ze bedziemy na sasiednich ftelach i trzymac sie za rece), zahacze o Auchan i dokupie V.V., bo jednak barrrrdzo smaszne.
18 st, pada porządny deszcz, dobrze, że uwinelismy sie dziś z robotą i mamy spokojny weekend.
OdpowiedzUsuńOgarniam się. Nie bardzo Was rozumiem. Wiem, że Wy jesteście u siebie. A ja całą duszą i sercem jestem na jeziorach. Mogłabym zamieszkać na wodzie. W jakikolwiek sposób. Nie chcę ziemi. Ona mnie ogranicza.
OdpowiedzUsuńWy wszystkie Kureiry dla mnie jesteście jak z kosmosu. To nie jest zupełnie moje życie. Ale chcę wiedzieć o co cho.. Jak ja Wam zazdraszczam, że macie to co macie.
UsuńAle przecież Ty też masz, to co masz - jezioro i fale.
UsuńMam to co chciałam, ale jakoś mnie nosi. Jestem spełniona i rodzinnie, i osobiście i zawodowo, ale... Nie umiem powiedzieć dość. Jedno wiem na pewno. Ogrodnikiem ani rolnikiem nie zostanę. Ani pilotem, kosmonautą.... Ale choć na 1 dzień mi się marzy.
UsuńNa jeden dzien możesz to sobie zorganizować, no moze z pilotrm i kosmonauta byloby trudno😄
UsuńMozna jakiegos zapoznac..... ;)
UsuńAgniecho,jak kolano?
OdpowiedzUsuńSaBała-ciak, każdy cos tam ma, nie masz czeego zazdroscić, skoro masz swoje to co lubisz.
17 st, bez słonka, podeszczowe, przyjemnie calkiem. Dzień dobry,udanego weekendu kurki.
OdpowiedzUsuńAgniecho, w Kurniku to i w cuda można uwierzyć, tak że możesz powiedzieć, uwierzymy :DDDDD
OdpowiedzUsuńCześć Kurki
OdpowiedzUsuńPije sobie sokafke, samoloty latają nad moja głowa, każdy gdzies tam leci... to do rodziny, to na odpoczynek, to gdzies do pracy, która wymaga częstych podróży
Myśle o Was, co porabiacie w ten sobotni poranek, większość pewnie już zeszła z grzędy i buszuje :)
Orszulko, rankiem się pokrzątałam, frodkowe kłaki zebrałam z kątów i nie tylko i nagle zrobiło się popołudnie. Ubrałam się w czerwone spodnie, zrobiłam oko, włos utrefiłam i poleciałam do MM spotkać się z Felką i Felkiem. I nagle zrobił się wieczór. No to jestem!
UsuńJa robilam kawior baklazanowy. A potem byli goscie i zjedli. ale na szczescie przyniesli gouompki i tort bezowy.
UsuńDoczytałam wsio. Opakowanej, życzonka ślę, oczywista oczywistość. Nich się darzy. Orszulce mówię pomalutku aż do skutku i nie nerwowo. 3mam kciukasy za powodzenie wszelakich Waszych przedsięwzięć. Agniecha nie okuleje, Izydor skończy się remontować, Dora nie będzie musiała się tłuc w ta i we wta i wszystkie My dostaniemy od życia to co chcemy. Tak mi się z rana rozmarzyło.
OdpowiedzUsuńSaBała, i tego będę się trzymać!
UsuńNo tez sie rozmarzylam. czekajac na mecz.
UsuńMarzenia dobra rzecz, chociaz moje wyblakły, żyję chwilą, póki trwa, bo trudno nawet zorganizować spotkania z córkami, a co dopiero marzyc o nie wiadomo czym. Starsza niby mogla do nas tu przyjechać ,,a jednak nie przyjechała, w weekendy kiedy my mamy czas to ona ma je zajete, Mlodsza w PL tez zapracowana i nie ma kiedy sie spotkać. Skomplikowane to zycie i nie hcce byc prostsze i latwiejsze.
OdpowiedzUsuńDora, życie chwilą nie jest złe. Wielu ludzi tego nie potrafi, a jaki ma sens zamartwianie się czymś, na co nie masz wpływu? Rzecz w tym, aby tę chwilę sobie uprzyjemnić na ile się da.
UsuńTak jest!
UsuńZgadzam sie Hana z Tobą!!!! wiem coś na ten temat!
UsuńNauczyłam się tego przez ostatnie dwa lata.
UsuńA ja sie ciesze. Egoizmem czystym, choc, czy to egozim. ciesze sie, ze jestem naprawiona. I jak sobie pomysle, ze moge isc normalnie, moge zalozyc palketke, moge kucnac, moge stac, moge siedziec to mi usmiech wykwita na licu. I jeszcze zeby drzewa mi szumialy kazdej nocy a nie tylko czasami. Reszte przyjmuje z pokora. P.S. Zapach wieczoru letniego jest w mojej dziesiatce najlepszych zapachow na swiecie. Wlasnie pachnie.
UsuńJa zostałam teściową trzy temu tygodnie. Teraz mam u siebie synusia zagranicznego i córcię krajową z mężem oraz psem. Rano wizytowałam ogród Agniechy. Piękny i pachnący. Mój też całkiem niezły, choć róże cierpią bardzo przez te tajfuny i ulewy. Staczamy się winem pysznym, bułeczki glutenowe zaraz wyjmuje z pieca, bezgluteny zas wkładam doń.
OdpowiedzUsuńSaBałaciaku, dziękuję za marzenia. Remontowac to chyba nie skończę, ale jest ok. Niebawem troche zdjęć wrzucę na bloga (synus zrobi).
A jutro przybywa Inkwizycja z Padre. Bedzie fajnie.
Udanej reszty weekendu Kurki!
Wspaniale,jakie piekne dni dla Was.
UsuńOjej ale sie dzieje u Ciebie Izydoru! Juz się ciesze na Twoj wpis o domu! Bardzo jestem ciekawa
UsuńOwieczko, roznie się o teściowych mówi ;) ale Ty z pewnością jesteś super teściowa :)
UsuńBawcie się dobrze w ten niedzielny dzień :)
Jak ja dawno Inkwizycji i Padre nie widziałam …
Izydoru pław się w tych szczęsnych chwilach i chłoń, aby jak najdłużej starczyło na te wszystkie słoty!
UsuńNigdy nie byłam synową, teściową też nie będę, odczucia związane z temi stanami są mi więc całkiem obce ;)
Wszystkiego najlepszego dla Młodej Pary!!!
Orszulko jak byłam w tamtym roku u Inkwi i Padre tośmy wspominali Ciebie, właśnie że dawno żeście się nie widzieli.
UsuńTo prawda Marija, mam nadzieje, ze jak wrócę już na stałe to to się zmieni, o ile mnie nie wygoniom ;)
UsuńIzydorze - gratulacje dla Panstwa Mlodych, niech im sie darzy na luziku! No i masz synusia pode recami, ja czekam na naszego...a remont, co tam remont.
UsuńIzydoru, idzie wszak o to, by gonić króliczka, nie? To w kwestii remontu. Ja zakończyłam i już coś bym gdzieś zburzyła albo zbudowała.
OdpowiedzUsuńBycie teściową niczego nie zmienia, dopiero bycie babcią. Nie mówię z autopsji.
HAna! ale wszystko wyrosło w Twoim eksgumnie, przeca tam byłam więc pamiętam! Było rośinnie a teraz to wszystko chyba podwoiło swoje rozmiary. Pieknie
OdpowiedzUsuńRazem bylysmy i z tesknota wspominam.
UsuńJa też, ale Was, nie gumno. Twardziel jestem.
UsuńJa spotkanie tkliwie wspominam i sniadanie i Waleckiego jak przysiadal na lozku z romatycznym wejrzeniem sfych czarnych oczat.
UsuńJA tez mam bardzo miłe wspomnienia...i pamietam ,ze prułas przez autostrady 160 km/godz i jeszcze sypałas opowiesciami jak to tylko Ty potrafisz.
UsuńJA? 160? niemozliwe..... Ty tez opowiadalas i bylo bardzo ciekawie! p.s. Tadeusz pozdrawia ;)
UsuńAch! Arepy!
Usuńod tej pory pare razy zrobilam, ale nie byly az takie :)
UsuńNiedzielnie pozdrawiam.Przyjemny chłód, lekko słonecznie. Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńHana przejrzałam jeszcze raz zdjęcia i mam pytanko, czy ten dwuosobowy kakuar, to jeszcze jest czy został skasowany?
OdpowiedzUsuńMarija, jest kakuar, a jakże, i ma się dobrze. Zarósł tak, że nikt się nie domyśli, że cokolwiek tam jest!
OdpowiedzUsuńCzego wy Kury, tu nie przychodzicie? Znudziło Wam się?
OdpowiedzUsuńCześć duchota,wilgoć, 19 st. Na zewnatrz lepiej, bo czasem powiewa. Powolutku dziubię zachwaszczoną skarpę, nie ma spiny chwasciorstwo i tak odrosnie,bo nie sposob wszystkiego wyrwać z korzeniem.
OdpowiedzUsuńPo niedzieli chyba juz sie pakujemy do domu.
Agniecho z kolanem lepiej?
Nie wiem. Zapisałam się do ortopedy na piątek.
UsuńTo znaczy, że nie jest lepiej:(
UsuńCześć, Kurki, ze specjalnym uwzględnieniem Agniechy :)
OdpowiedzUsuńTak się wszystkie naprodukują na fejsie, że już im energii nie starcza w ten upał :DDD
Zresztą przyganiał kocioł garnkowi - sama mało piszę, choć jestem codziennie.
Zagladam w przerwie na małe co nieco, słonko sie pojawiło. Dzialam na pol gwizdka w takiej aurze, co sie wiecej czlowiek porusza to caly mokrusienki.
OdpowiedzUsuńAgniecho - ja kituje w tym upale, udaje, ze mnie nie ma, a wczoraj mnie nie bylo, bo u dentsyty bylam.
OdpowiedzUsuńStrach wracac do Polski, tu az takich upalow teraz nie ma a i tak jestem dętka, dzis temperstira na wieczor podskoczyla, 26 teraz jeszcze, noc ciepla ma byc, klima chodzi w pokoju, bo nie idzie oddychsc tak duszno juz kolejny dzien. Po niedzieli chcemy juz jechać,mam nadzieje, że juz troche sie ochlodzi.
OdpowiedzUsuńDora, słyszałam, że zmiana jest mozliwa wedle przyszłego wtorku dopiero, a w międzyczasie aura będzie dynamiczna, z trąbami włącznie.
OdpowiedzUsuń