wtorek, 16 stycznia 2024

MASKARADA

 


    Karnawał jest w tym roku krótki, bo Popielec przypada już czternastego lutego, a więc ostatnia sobota karnawału to dziesiąty lutego, czyli już za chwilę! Ale jak karnawał, to bale, domówki i maskarady J
    Od dziecka lubiłam się przebierać. Po powrocie z przedszkola podekscytowana wołałam, że pani mówiła, że mamy się przebrać, a mama i babcia potrafiły nawet zarywać noce, żebyśmy miały z siostrą odpowiednie stroje. 


To mój pierwszy przedszkolny strój byłam przebrana za śnieżynkę. Pierwsza od prawej kucająca             dziewczynka to ja 😊

A to właśnie strój, który mama i babcia uszyły mi przez jedną noc - czerwona spódniczka w kwiaty, biała bluzka z czerwoną wstążką pod szyją i fartuszek. Tej samej nocy uszyły mojej siostrze sukienkę śnieżynki z gazy usztywnionej krochmalem. 

Pierwsze trzy klasy podstawówki jakoś nie kojarzą mi się z balami maskowymi, ale już od czwartej klasy o przebranie na szkolny bal martwiłam się sama., choć babcia i mama pomagały wymyślać stroje. Nie wiem w której klasie, chyba w piątej, zasugerowały mi, żebym przebrała się za Czerwonego Kapturka. Miałam już czerwoną, rozkloszowana spódniczkę w białe grochy, do tego biała bluzka, koszyczek od święconki, a babcia z mamą w ciągu jakichś dwóch godzin uszyły mi czerwony czepeczek z wiązaniami ze ścinków pozostałych ze spódniczki i biały fartuszek z falbanką.
Miałam równie jak ja zakręconą koleżankę, z którą razem wymyślałyśmy i robiłyśmy sobie przebrania. Raz przebrałyśmy się za paprotki; powycinałyśmy z karbowanej bibułki duże paprociowe liście i doszyłyśmy je do wstążek, tworząc spódniczki, a takie same, tylko mniejsze poprzyklejałyśmy do opasek zrobionych z kartonu. 
Nie muszę wam mówić, że większość rodziców ani w przedszkolu, ani w szkole nie zawracała sobie głowy szykowaniem przebrań dla dzieci. A w średniej szkole i podczas studiów okazało się, że ludzie po prostu nie chcą się przebierać, uważając, że to głupie i niepoważne. Na studenckiej maskaradzie, na którą biletem wstępu miał być strój, poszliśmy całą grupą i chyba tylko ja potraktowałam sprawę serio, bo upięłam na sobie stylizowany chiton i uczesałam się w greckim stylu, od którego jedynym odstępstwem były złote sandałki na wysokim obcasie. Reszta grupy poszła po linii najmniejszego oporu przebrawszy się za gromadę wędrowców - dżinsy, kraciaste flanelowe koszule, jakieś kapelusze powyciągane od rodziców i kije, niby pielgrzymie kostury. Okazało się oczywiście, że 90% uczestników zabawy wcale się nie przebrała i gdyby nie zostali wpuszczeni, bawiłoby się nas bardzo mało.

Na pewno wiecie, że tak właśnie się działo na większości maskarad.
A ja dotąd marzę, żeby wziąć udział w balu, na którym wszyscy będą mieli kostiumy…

Jednak dotąd wyżywałam się szyjąc stroje moim dzieciom i siostrzenicy.

To jedno z fajniejszych przebrań  moich dzieci - kotek i myszka. Strój kotka uszyłam z mojego golfa, myszka jest w szarych rajstopach i szarym, bawełnianym golfiku i ma spódniczkę z kawałków starego futerka doszytych do paska, futerko jest również na opasce,  kawałki futerka zdobią też strój kotka. Moim dziełem jest także makijaż (słabo niestety widoczny na zdjęciu), który zrobiłam kredką do brwi 😊




A tu przykład bardziej wymyślnego makijażu i stroju, córka przebrana za Noc. Makijaż całkiem nieprofesjonalnie zrobiłam cieniami i kredką do powiek. Efekt był o wiele lepszy niż na zdjęciu.
Suknia Nocy to moja własna sukienka odpowiednio dopasowana, peleryna jest z podszewki, a gwiazdki i księżyc na opasce z... grubszej folii aluminiowej z pudełek po maśle roślinnym😃  



Siostrzenicy i córce wymyślałam stroje nawet kiedy już pracowały, w jednej firmie zresztą. Pierwszy firmowy bal był w stylu lat międzywojennych, kupiłam im wtedy sukienki w ciuchlandzie (miałam szczęście, bo trafiłam na obie za jednym razem), zrobiłam opaski, dobrałam biżuterię i umalowałam je. Na  pierwszym zdjęciu siostrzenica, na drugim córka.




                                                               A to opaski z przybraniami. 




Na drugi bal przebrała się tylko córka, a potem już nawet córka przebierać się nie chciała, bo skoro konkursy na najlepszy strój wygrywali ci, którzy po pierwsze, stroje sobie wypożyczali, a po drugie, zwykle należeli do firmowej góry, więc właściwie po co się było wysilać… Chociaż ja bym chyba nie odpuściła J
I dlatego – tadam! Oto strój córki z drugiego balu, który postanowiłam pokazać na sobie!


To dwuwarstwowa, rozcięta z przodu spódnica ze sztywnego tiulu przymarszczonego i przyszytego do szerokiej wstążki. Wierzchnia warstwa została odpowiednio upięta, tak żeby przypominała siedemnastowieczną krynolinę. Kwiat na ramieniu jest z tego samego tiulu. W pierwotnej wersji sukienka pod spodem była krótka i córka miała na nogach klasyczne szpilki.
Liczę na to, Kurki, że podzielicie się swoimi wspomnieniami o maskaradowych strojach waszych i waszych dzieci. A może o takich, które gdzieś widziałyście i bardzo wam się spodobały?
No to bawcie się dobrze w karnawale, bez względu na to, gdzie i z kim się bawić będziecie!

Jakie są zdjęcia, same widzicie. To zdjęcia z telefonu, a na dodatek niektóre to zdęcia robione zdjęciom, więc ich jakość po prostu nie może być dobra. Nawet, poskromiwszy własną próżność, wybrałam z moich zdjęć najostrzejsze, a nie takie, na którym najładniej wyszłam 🙈

142 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. No, najpierwsza, najpierwsza, ale gdzie komentarz? Toć to tylko zgłoszenie obecności ;)

      Usuń
    2. No właśnie, dzie koment?
      Ja nie chodziłam na bale przebierańców, to nie mam co napisać ze swojego podwórka.
      Fajnie Ninko, że pozostały Ci pamiątki i wspomnienia.

      Usuń
  2. O! Drugam? No to idę czytać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham przebieranki i czasem nawet zakładam na siebie coś bez okazji, a dla śmichu. Parę lat temu miałyśmy z koleżankami taką tradycję, że spotykałyśmy się w grupie kilkunastu pań w przebraniach właśnie. Temat był zadany. I to były najlepsze imprezy, pełne śmiechu do łez. Córce w przedszkolu i podstawówce też kombinowałam kostiumy. Takie wypożyczone to nic zabawnego. Kilka ładnych lat temu przebrałam się za panią z mięsnego (oczywiście PRL). Do dzisiaj to wspominamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie mieć takie towarzystwo :)
      Kiedyś już chyba pisałaś o pani z mięsnego, świetny pomysł! Mnie zawsze ciągnęło w stronę bardziej romantycznych przebrań ;)

      Usuń
    2. Ninko, to było tylko jedno z wielu przebrań.

      Usuń
    3. Wiem, pamiętam, że wspominałaś o swoich przebierankach przy różnych okazjach i zawsze mi się podobał taki luz i fantazja :D

      Usuń
    4. Pamietam Hano, pokazywałaś zdjęcia.

      Usuń
  4. Kiedy człowiek jest bardzo młody starość jest atrakcją :) Na karnawałowym balu przebierańców byłam Zrzędliwą Staruchą . Skutecznie :) Dostałam nagrodę za przebranie ale.... siwe włosy osiągnęłam za pomocą suchego dezodorantu mojego brata. Plugastwo było zrobione z talku i czegoś jeszcze, tak zniszczyło mi włosy, że resztę roku spędziłam we fryzurze "na rekruta".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włosy odrosły, wspomnienia zostały :)

      Usuń
    2. Aj, czegoś takiego nie sposób zapomnieć. A siwizna chociaż dobrze się trzymała? Bo przecież jej cena była wysoka ;)

      Usuń
    3. Jolko, jakie poświęcenie!

      Usuń
    4. Siwizna była tak skuteczna, że nie dało jej zmyć nawet pastą BHP. Zniszczyłam sobie włosy i skórę głowy. Durnoctwa młodości :)

      Usuń
    5. Ja kiedyś (daaawno!), chcąc uzyskać efekt afro, zakręciłam sobie włosy na takie cienkie wałki do trwałej. Dla pewności na calutką noc, to było jakieś 12 - 14 godzin. To, co uzyskałam, przypominało autentyczne włosy mieszkańca Afryki, skręcone niemożliwie i sprężynujące pod dłonią. Włosów w prawdzie nie zniszczyłam, ale tylko dlatego, że nie próbowałam ich rozczesywać, bo chyba bym wszystkie powyrywała. Fryzura trzymała się do kolejnego mycia, czyli jakiś tydzień :DDD

      Usuń
  5. Jolko, o rany... Jako pani z mięsnego spryskałam się parfumą "Być może" (tak, nadal istnieją!) i smrodu nie mogłam pozbyć się przez tydzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paczaj, jaka dobra perfuma😀.

      Usuń
    2. Dobra, a nawet lepsza była perfuma "Poemat", której używała babcia (mama ojca) i którą "elegancko" kropił nas dziadek na śmigus -dyngus. Też śmierdziało toto długo.

      Usuń
  6. Och, jak zazdraszczam tych przebieranek, ja nigdy w takiej "imprezie" w latach szkolnych i studenckich nie uczestniczyłam. Byłam tylko raz tutaj, na balu zorganizowanym przez moich znajomych artystów. Byłam przebrana za "pogotowie ratunkowe".
    Pamiętam to "Być może", sama kiedyś sprezentowałam, już nie pamietam komu, co na szczęście zostało uznane za dobry kawał a nie za brak gustu hrehrehre....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bacha, ale to wystarczy skrzyknąć grupę znajomych i impreza gotowa.

      Usuń
    2. Hana, tylko tutaj tych znajomych brak, a ten Sylwester, z którego zrezygnowałam był pod znakiem koloru różowego od kolczyków po peruki ew. garnitury, każdy miał mieć coś różowego na sobie i karnie wszyscy mieli.

      Usuń
    3. Ja właściwie też zazdraszczam, bo poza okresem podstawówki właściwie tylko na jednym takim balu byłam.

      Usuń
    4. Ninko, Bacha, mama grupę takich nieco odjechanych koleżanek i czasem wymyslamy takie akcje. Ostatnia była jakiś rok temu, przebrałam się za Ewę (z raju), miałam bluzkę, do której doszyłam sobie cycki jak żywe. To mi przypomniało, że coś żadna (z moich koleżanek) nie wspomina o kolejnej imprezie. Muszę się nad tym pochylić.

      Usuń
    5. No, pamiętam, super strój :DDDDD

      Usuń
  7. A poza tym to -16 co nie zachęca do wychodzenia z domu. Wzięłam się za wyrzucanie z kuchni wszystkiego co przeterminowane i nieprzydatne, zawartość lodówki wyraźnie sie zmniejszyła. No i jak ubiorę gruby, puchaty płaszcz i na plecy plecak to wyglądam jak eskimos na delegacji (tak mnie kiedyś nazwała Mika : "to ty? bo wyglądasz jak eskimos na delegacji")

    OdpowiedzUsuń
  8. Cała Mika i jej poczucie humoru! Akurat przeglądałam dzisiaj zdjęcia - mam cały plik pt. Zakopane. Ech...

    OdpowiedzUsuń
  9. Hana, tydzień temu byłam w Z. i postawiłam Mice takie światełko na baterie, może nikt sobie nie przywłaszczy, bo to różnie bywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bacha, chciałabym kiedyś osobiście zapalić Mice światełko, ale to taki sakramencki kawał drogi...

      Usuń
    2. A co ja mam powiedzieć?
      Też bym chciała...

      Usuń
    3. To ja od wszystkich Kurencji będę zapalała.

      Usuń
  10. To mła, Taba znaczy. W dzieciństwie chciałam być zawsze krakowianką, żeby mi cekinki odlatwali, a ciągle mnie za Śnieżynkę przebierali i tylko kulki z waty robiące za puszek się ze mła sypały. Za to odbiłam sobie w nastolęctwie. Od 16 do 20 roku życia miałam nieustającą maskaradę. Byłam prekursorką tryndów, już czterdzieści lat temu moje włosy wpadały w niesamowite odcienie różu, błękitów i fioletu. W irokezie prezentowało się to cudnie. Do tego artystycznie podarte ciuchy i porządne glany. ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, super! Krakowianka i mnie kręciła, do tego stopnia, że ponieważ sama nigdy jako dziecko nie wystąpiłam w prawdziwym stroju krakowskim, to uszyłam taki własnoręcznie mojej córce, pracowicie wyszywając serdaczek cekinami i sutaszem. Kiedy córka wyrosła, strój poszedł w świat, znałam dwie kolejne właścicielki, a potem słuch o nim zaginął.
      Podziwiam Twojego irokeza, choć tylko w wyobraźni. Na irokezy to ja byłam ciut za stara, nie ten czas, bardziej resztki mody hippie ale szkoła strasznie tłumiła inwencję, dopiero na studiach trochę sobie odbiłam :D

      Usuń
    2. Taba, irokez 40 lat temu nazad, to było coś!

      Usuń
    3. Dziefczynki!Jakieś 15 lat temu jak moja córka studiowała w UK ,byłam u niej i szłyśmy w porze tamtejszego lanczu do sklepów.W pewnym momencie zobaczyłam męcziznę, bo nie chłopak! W eleganckim garniturze ,wyglansowanych ,porządnych butach i tak na oko 40 cm kolorowym wielkim irokezie!!!!!!!!!!!!!Irokez był cudny!dziecko mnię trzymało ,bo chciałam chłopu gratulować !Nie pozwoliła........ Ale wspomnienie boskie!

      Usuń
    4. Margaret, lata całe temu byliśmy w horteksowskiej kawiarni, u nas w mieście, i była tam akurat wycieczka z Warszawy. Był chłopak, ewidentnie punk; skóra, ćwieki i te sprawy, a na głowie genialny irokez, choć nie kolorowy. Na dodatek był piękny - duże, ciemne oczy, regularne rysy i twarz jeszcze bardziej chłopięca niż męska. Nie mogłam się powstrzymać, żeby na niego nie zerkać. Wtedy zobaczenie na naszej prowincji kogoś takiego to było wydarzenie!

      Usuń
  11. Wczoraj nie zdążyłam komentara napisac, dzisiaj odrabiam zadanie :)
    Raz bylam na balu przebierancow, w podstawówce (6-7 klasa?), byłam przebrana za malarza, czarna peleryna, czarny kapelusz i w ręce paleta i pędzel.
    Nie doceniono w konkursie mojego stroju, wygrala jakaś "cudna" królewna :(((
    Obraziłam się na przebieranki, nigdy więcej nie probowalam, a w przedszkolu przebierałam moja córkę za królewny, i śnieżynki! Czysty konformizm!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, szkoda, że cię nie doceniono. Peleryna, kapelusz - Zorro się narzuca, a tu zonk, brak maski i szpady, za to jest paleta i pędzel :) Swoją drogą, ciekawa jestem, czym się kierowało jury, bo różnie mogło być...

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Usunęłam, bo mi się komentarz zdublował. Jakim cudem?

      Usuń
    4. A ja dzisiaj mogłabym robić za bałwanka o ile maskarada na podwórku by była. Jeszcze nigdy nie byłam świadkiem takiej zawieruchy śnieżnej. Przeszłam tylko 200m i byłam cała w płatkach śnieżnych, okulary też oblepione, Wszędzie "puchowy śniegu tren"

      Usuń
    5. A u nas pogoda całkiem niezła była, trochę słońca i nawet nie za zimno.

      Usuń
    6. Bacha, zaraz tam za bałwanka albo Eskimosa w delegacji! Za Królowe Śniegu! To brzmi dumnie!

      Usuń
    7. Hrehrehre , Taka Królowa Sniegu w puchowym płaszczu

      Usuń
  12. Ninko bardzo szykownie wyglądasz w tym czarnym stroju!
    Gdybym ja była jedynym dzieckiem mojej mamy to też bym miała super przebrania, bo mama miała takie strojne zapędy, szyła mi bardzo ładne sukieneczki jak byłam małą dziewczynką. A potem proza życie zmusiła ją do innych działań niż strojenie córki.
    Do przedszkola nie chodziłam, w szkole podstawowej bali nie było. Jeździłam za to na kolonie i na jednej z nich zdobyłam pierwsze miejsce na balu przebierańców. Ośrodek kolonijny otoczony był sosnowymi lasami, na piaszczystych polanach rosły w kępach takie półsuche trawy. Wyrywałam tych traw dużo, nawlekłam kępy na nitki tworząc spódniczkę, pelerynkę, trawiaste falbanki na kostki u stóp i dłoni. Wyszedł mi strój dzikusa ;) Przemaszerowałam w tym stroju w pochodzie przebierańców, po wiejskiej drodze, potem mnie nagrodzono, na bal jednak nie wpuszczono tylko polecono mi się przebrać, albowiem z tych traw sypało się okropnie ;) Ja je oczywiście powyrywałam z korzeniami bo inaczej przestały by być kępami, z tych korzeni sypał się więc piach i nasionka z tych traw też się sypały. Po zdjęciu tego przebrania musiałam się iść umyć porządnie, bo cała w piachu byłam ;) Nagrodzono mnie za pomysłowość, miałam 11 albo 12 lat :)
    Dla dzieci swoich nie szyłam bo ich nie miałam, tworzyłam jednak przebrania na potrzeby pracy z dziećmi przedszkolnymi :)
    Kapelutek kurzęcy dla Hany też zrobiłam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marija, pomysłowość i kreatywność na szczęście zostały Ci do dzisiaj! Kapelutek przepadł gdzieś w czasie przeprowadzek...

      Usuń
  13. Popatrz, Marija, zapomniałam o koloniach! Ale dobrze pamiętam tylko jedno kolonijne przebranie, zrobione podobnie do tego czarnego stroju - dwuwarstwowa krynolina z prześcieradła i kolorowa sukienka, ale założona na wierzch. W sumie efekt był podobny - siedemnastowieczna suknia :D
    Twój strój dzikusa był niezwykle pomysłowy, słusznie dostałaś nagrodę. Kapelutek chyba gdzieś był pokazany? Oraz dziękuję za komplement ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolonie to inna bajka i inne możliwości, ku strapieniu opiekunek, jedna z nastoletnich kolonistek przebrała się za ciężarną :)))

      Usuń
  14. Jolu, dobrze że nie za położnicę z bombelkiem u piersi.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bywałam na koloniach i innych obozach, ale jakoś nie pamiętam przebieranek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kolonii pamiętam zieloną noc, i ręczniki zwijane na mokro w marchewkę lub buraka, smarowanie pastą do zębów. Przebierańców tam nie było.

      Usuń
  16. Ales utalentowana! Przebrania SWIETNE! a ja w ogole nie pamietam, zebym byla na jakimkolwiek balu przebieranym...ja sie tylko z Coreczka przebieralam jadac na lotnisko odbierac slubnego - przebieralysmy sie za cos z danego kraju, z ktorego wracal. Dobre bylo....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, jak to opisywałaś :DDD Jak sama mówisz, suche gacie na podorędziu by się przydały wtedy :D:D:D:D:D:D

      Usuń
  17. Chciałam już napisać, że nigdy się nie przebierałam, ale jednak coś mi się nie zgadzało. Wiedziałam, że gdzieś w zakamarkach pamięci znajdzie się właściwe wspomnienie.
    No i tak:
    na zdjęciach z przedszkola widać, żem przebrana za krakowiankę, taki minimini serdaczek i wianek pętały się potem po domu, służąc jako ubranka dla lalek, a potem znikły. Z podstawówki nie pamiętam żadnych przebieranek, takoż z kolonii i obozów.
    W średniej szkole pamiętam, bo mam udokumentowane na nielicznych co prawda zdjęciach, przebieraliśmy się na pierwszy dzień wiosny. Ja z kumpelą przebrałyśmy się raz za jakichś gangsterów, natomiast jak dla mnie najlepsze przebranie wymyśliły dwie inne dziewczyny z naszej klasy - otóż przebrały się za siostry syjamskie. Bardzo to było śmieszne.
    Oraz kiedyś, z tą samą najlepszą kumpelą z ogólniaka, tak już bez okazji, przebrałyśmy się za konia lub osła, i tak poszłyśmy na miasto. Lata osiemdziesiąte. Zero reakcji. Ale mimo wszystko miałyśmy dobrą zabawę. Nigdy nie byłam na balu karnawałowym ani przebierańców.
    A Ty Ninko, bardzo elegancko wyglądasz w swoim przebraniu.

    U nas wczoraj wieczorem nagle z -8 zrobiło się +5 ( ciepły wiatr od gór ) i wszędzie plumkanie spadającej wody słychać było. A dziś chyba przymarzło po wierzchu. Jeszcze nie sprawdziłam, ale jakoś mi wygląda na zamarzający lód.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czy siak, tzn. balowałaś na maskaradach czy nie, fantazję masz niewąską. Koń i to ot, tak sobie!
      Siostry syjamskie, świetny pomysł dziewczyn; przypuszczam, że było wiele niezamierzonego komizmu. Oprócz tego zamierzonego oczywiście.
      Leżało sobie to przebranie córki w szafie, a że nie mogłam znaleźć zdjęcia (córka też), to postanowiłam je zaprezentować na sobie. Mam też sukienkę córki z balu w stylu lat międzywojennych, ją spokojnie można założyć jako małą czarną, ale niestety, na mnie nie pasuje, bo mam zbyt szerokie ramiona zbyt rozbudowaną klatkę piersiową. Nie chodzi o biust, tylko taką krępą budowę, a do tej sukienki powinno się być smukłym. Na córce leżała świetnie, dużo lepiej, niż na mnie, mimo że ja jestem szczuplejsza.

      Usuń
    2. Przypomniałam sobie więcej. One były matkami syjamskimi, a nasza najbardziej rozłożysta i największa koleżanka z klasy była ich pojedynczą córką, przebrana za niemowlę i we wózku.

      Usuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. Agniecha, bardzo chciałabym zobaczyć Cię w przebraniu konia. Może nawet bardziej w przebraniu osła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm. Ale ja byłam połową osła. Już nawet nie pamiętam, czy obsługiwałam ogon czy głowę.

      Usuń
    2. O kurczę, Agniecha, brzmi coraz lepiej. Przypomnij sobie coś jeszcze!

      Usuń
  20. Dzisiaj rzeczywiście mało brakowało a byłabym Królową Sniegu, mróz -19 i po wędrówce do sklepu po brakujące wiktuały byłam cała jak z lodu. Właśnie ręce odtajały to mogę pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oraniuśku, -19? U nas około zera, nawet czapki nie włożyłam!

      Usuń
  21. Mamy kilkanaście centymetrów śniegu i temperaturę na plusie. Ale odwilży chyba nie będzie, bo ma się oziębiać. Idę sobie gdzieś. Przy okazji zrobię zakupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może bym posiedziała w domu i coś porobiła, bo muszę dokończyć kilka prac, ale sąsiadka z góry robi remont i wiertary warczą na okrągło.

      Usuń
  22. Okazało się, że remont na dole, a nie na górze. Strasznie dziwnie się przenosza dźwięki przez wielką płytę.
    Po mieście chodziło się, pomijając breję przy przejściach przez jezdnie, nawet przyjemnie, bo było raczej ciepło choć cały czas padało, raz mocniej, raz słabiej. To był mokry, ciężki śnieg i w temperaturze +0 trochę się wszystko nadtapiało i osiadało. Na noc, a właściwie na porę tuż przed świtem, zapowiadają -8. No śmiech pusty mnie ogarnia, kiedy taką temperaturę określa się mianem "ostry mróz". Ja wiem, że to nie tropiki, ani nawet lekki chłodek, ale ostry mróz??? Ktoś tu przegiął zdrowo :DDD

    OdpowiedzUsuń
  23. Dobry wieczór.
    U nas już-7, mam nadzieję jutro ruszyć w śnieg za miasto. Dziś było slonecznie, ale też na małym minusie w dzień, jednak szybciutko przetarłam okna.
    W poniedziałek planowane zakończenie remontu toalety.

    OdpowiedzUsuń
  24. Dora, toaletę pokaż po wszystkiem.
    Wczorajszy kulig okazał się strzałem w 10, bo dzisiaj już plucha i wszystko błyskiem zamienia się w burą breję.

    OdpowiedzUsuń
  25. Swietnie, że akuratnie jeszcze pogoda poczekała ze zmianą!
    Pokażę, chociaż trudno zrobić dobre zdjęcie, żeby nie przeklamywało koloru.

    OdpowiedzUsuń
  26. Spaźnione, ale serdeczne życzenia imieninowe dla Agniechy, wszystkiego najlepszego Agniego, leci zestaw okolicznosciowy z bukietem hiacyntów, i pigwóweczką dla zdrowotności!

    OdpowiedzUsuń
  27. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  28. O, wszystkiego najlepszego, Agniecho! Ściski i przytulasy oraz całuski ślę ♥

    OdpowiedzUsuń
  29. Agniecha, nie zwiało Was? U Inkwi szkody...

    OdpowiedzUsuń
  30. U nas, odpukać, w obejściu wszystko całe. Jeno drzwi z kredensu tarasowego urwało. Jutro pójdę zobaczyć jak tam pastwisko za górka, czy tam jakie gałęzie czy inne drzewa nie upadły na ogrodzenie.

    OdpowiedzUsuń
  31. U nas wieje, ale nic o szkodach nie słyszałam.

    OdpowiedzUsuń
  32. Wczoraj zamarzałam a dzisiaj nad ranem zbudził mnie ulewny deszcz i plus 5 . Musiałam wyjść w przerwie między opadami do sklepu po parasol, bo znowu gdzieś został w kraju. KUpiłam taki wiekszy, solidniejszy bo te składaki co rusz na wietrze na drugą stronę sie wywracają. Cena mnie zaszokowała . Zresztą co tu dużo mówić jak robię zakupy to mam ciągły opad szczeny. Ślizgawica, że szpagat mozna wywinąć, szłam ulicą bo tylko tam nie było lodu. A teraz, jak to górale mówią duje okrutnie, dreptam na łóżkową grzęde, może mnie ten wichur uśpi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj trochę chodziłam po sklepach. Nie pamiętam dokładnie zeszłorocznych cen, ale mam wrażenie, że niektóre rzeczy zdrożały dwukrotnie.
      U nas wiatr niezbyt duży. Wybieram się na drugi koniec miasta do oszołoma, bo w naszej okolicy nie ma niektórych herbat, a jak już są, to cena powala. A jak już tam będę, to sobie zajrzę do OBI, ciekawe, czy tam dopiero Walentynki, czy już Wielkanoc. Bo w niektórych sklepach już od jakiegoś czasu jajka, króliczki, koszyczki itp :DDD

      Usuń
    2. Rety, rety, już Wielkanoc? U mnie w sklepach wielka przecena slodyczy bożonarodzeniowych. Do wyboru, do koloru, czekoladki, pierniczki, mikołaje, kubki w motywy, itd.
      I co mi po tym? Ja się odchudzam!!!!!!!

      Usuń
    3. A masz jakiś tips jak się odchudzić bez tych durnych diet i poszczenia, tylko żeby tak powoli ale skutecznie? U mnie jak po grudzie ael do przodu. Ostatnio przesunęłam guzik w spodniach o 1 cm bo zaczęły spadać no to uznałam, że to taki mini sukces.

      Usuń
  33. Też mam zamiar wybrać się na przegląd, sama, bo wtedy sobie dokładnie i powoli ogladam, bez pośpiechu.
    Wieje, odwilż na całego.

    OdpowiedzUsuń
  34. Szarówka od rana, światło w zasadzie na okrągło świecę. Tak ponuro, że wyrobiłam ciasto, wyjęłam ostatnie jabłka z zamrażarki i będzie szarlotka na ciepło z bitą waniliową śmietanką. Mmmmniammmm.............

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniammm... Jako że jestem sama, to zamiast szarlotki robię sobie zapiekane pod kruszonką jabłka w małych naczyniach do zapiekania. Do nich też świetnie pasuje bita śmietana. Ale rzadko robię, bo dla jednej porcji nagrzewać piekarnik to trochę bez sensu. Chyba że przyjeżdża córka albo mam gości.

      Usuń
    2. Ja jak robie sobie taki obiadek piekarnikowy, typu pieczone warzywa, lub ziemniaczki w plastrach, to od razu robie deser , czyli jablka. Lubie tez zjeśc nawet na zimno takie upieczone.

      Usuń
  35. Ech, w tym roku po raz pierwszy od jakiś 10 lat karnawał będziemy mieli bez Balu Przebierańców, który co roku w kilka par organizowaliśmy w domu znajomych. Oni przygotowywali muzykę i fantastyczny wystrój , już od progu witały nas kolejne dekoracje (a to drzwi saloonowe przy balu kowbojskim, a to atrapa vw-ogórka jako fotobudka na balu woodstockowym itp.) Jadło i napitki były przynoszone przez wszystkich, a stroje były tak fantazyjne, że każde wejście następnych gości wzbudzało coraz większy entuzjazm :))) W ciągu tych paru lat bywały najróżniejsze : Cyganie, kowboje, wilk przebrany za gajowego Maruchę, arabskie i egipskie księżniczki, hoża bawarska dziewucha i pan w autentycznych lederhosen, kotka i kokoty, Elvis jak żywy, pracownik MPO i pani ze Społem, włoski mafiozo i szejk, diabeł i pirat i sama już nie pamiętam, kto tam się jeszcze przewinął. Stroje oczywiście kombinowane i składane z różnych zdobyczy, do tego peruki i makijaże- czasem w pierwszej chwili trzeba było się zastanowić, kto się kryje pod nimi :) To były najfajniejsze spotkania w całym roku ! Gdyby nie jakaś czarna seria zdrowotnych perturbacji u potencjalnych balowiczów, na pewno w tym roku też byśmy się spotkali, a tak to pozostają tylko wspomnienia, filmy robione przez niezawodną E. po każdym balu i zdjęcia.
    Oczywiście były też jakieś przebieranki w latach młodzieńczych, na dzień wiosny, ale najbardziej pamiętam na któregoś sylwestra w średniej szkole- moja koleżanka była hipiską, a ja punkówą, dla bardziej ostrego wyglądu ponaszywałam na czarną koszulkę prawdziwe łańcuszki i żyletki, których na pewno dobrze nie wspomina kolega, z którym połączyła mnie na owej imprezie nagła namiętność :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Nie ma to jak zgrana paczka znajomych i przyjaciół, ale Ci zazdraszczam!

      Usuń
    2. A no właśnie zgrana paczka to za dużo powiedziane, z jedną parą się przyjaźnimy, z drugą znamy się dobrze , a reszta to znajomi znajomych, z którymi spotykamy się z raz czy dwa w roku, właśnie na tych imprezach, ale to fajni ludzie są i dobrze się razem czujemy :-)

      Usuń
  36. Od dwóch dni odwilż, śnieg prawie zniknął. Na trawniku pod balkonem została tylko jedna górka w miejscu ulepionego przedwczoraj dużego bałwana. Tam, gdzie stał mniejszy nic nie zostało :D Trochę lodu jest jeszcze na chodnikach (bo po co sprzątać, jak sam się roztopi?) i tam, gdzie odgarniany był śnieg.

    OdpowiedzUsuń
  37. Buuuuu.... Czy któraś z Kurencji upiekła kiedykolwiek kruche ciasto z ZAKALCEM???? Moja kochana szarlotka była nie do przełknięcia, tzn zjadłam górny placek z jabłkani ale dolny musiałam wyrzucić. A wszystko robiłam jak zwykle, chyba temperatura była za niska. No to dzisiaj się pocieszyłam andrutem czekoladowo- ekhm... spirytusowym. Tego to już się nie dało zepsuć.
    Poza tym słońce dzisiaj wyszło zza chmur przed południem (przedpołudniem?) ale lekki mrozik trzymał, spacer bez kijków męczący bo lód wszędzie.

    OdpowiedzUsuń
  38. A i owszem, upiekłam. Mój piekarnik wymaga użycia czarnych blach, a jeśli już decyduję się na srebrną, to muszę piec na najniższym poziomie, bo inaczej mam w kruchym cieście zakalec. Po dwóch czy trzech takich niespodziankach w końcu zajrzałam do instrukcji i doczytałam o tych blachach.

    OdpowiedzUsuń
  39. Nawet nie wiedziałam, że bywają różne blachy w jednym piekarniku, i że robi różnicę, czy używa się jednej czy drugiej.

    OdpowiedzUsuń
  40. Moja płytsza jest czarna, głębsza szara, to te oryginalne duże blachy na wyposażeniu kucheny(mam amicę) , ale na nich nie piekę ciast. Myślę, ze o zwyle blaszki, keksowki czy tortownice chodziło Nince.
    Ninko wyjaśnij proszę, bo też mnie zdziwiło , że rodzaj kolor , blaszki robi różnicę.

    OdpowiedzUsuń
  41. Tak, chodzi o zwykłe blachy, stawiane na ruszcie. Jeśli piekłam duże ciasto na blasze, która była w komplecie, to nie miałam problemu, bo ona jest ciemnoszara. Ale bardzo rzadko na niej piekłam ciasta, a teraz wcale, bo kto to zje?
    Najczęściej nie dopiekała mi się tarta z gruszkami, ale w niej ciasto kruche na spodzie jest zalewane gorącym budyniem, więc nie od razu się zorientowałam, że coś jest nie tak, tylko spód wydawał mi się dziwnie jasny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, dodam jeszcze, że najczęściej blaszki są srebrne i ja miałam tylko takie, kiedy wymieniłam kuchenkę. A one odbijają fale (różne: cieplne, świetlne) jak lustro, natomiast czarne pochłaniają.

      Usuń
  42. Ja akurat mam czarne tortownice, tylko keksówki i prostokatne w różnych kolorach. Nie zauważyłam różnicy w pieczeniu. Natomiast problematyczne jest wykladanie blaszek papierem do pieczenia, niezbyt to dobry patent, wilgoć z ciasta zbieta sie na dnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studzisz w blaszce? Ja wyjmuję ciasto najszybciej, jak się da.

      Usuń
    2. Nie kazde mozna od razu, trzeba czekac az ostygnie .

      Usuń
    3. No, nie każde, dlatego napisałam, że najszybciej, jak się da. W zależności od ciasta. A próbowałaś studzić na jakiejś kratce? Wtedy stygnie bardziej równomiernie.

      Usuń
    4. Tak.Najwazniejsze, by jak najszybciej ściagnąć papier.

      Usuń
  43. Pogoda piękna, jest słonecznie chociaż zimno, i wysokie ciśnienie, bo 1039 hPa. Poczekam jeszcze i wyjdę jak zrobi się ciut cieplej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas temperatura dość wysoka, +5, nie wieję, choć słońca nawet na lekarstwo.

      Usuń
    2. Nie wieje. Ja też nie wieję, siedzę spokojnie :D:D:D

      Usuń
  44. Słońce świeci, ale na razie chłodniej niż wczoraj. Przyznam się bez bicia, nie przepadam za słoneczną pogodą, bo wtedy gorzej widzę.

    OdpowiedzUsuń
  45. Dzień dobry, ranek słoneczny i mrożny, ale na razie nie zamierzam wychodzić. Zjadłam śniadanie i zastanawiam się nad kawą, pić czy nie😃

    OdpowiedzUsuń
  46. A ja wzięłam się znowu za malowanie. Dostałam niedawno parawan z drewnianych listewek. Jedną stronę maluję na biało - to, jakbym go postawiła w kuchni, drugą zostawiam jasną- jakby stał w pokoju i zasłaniał biurko. Potem postanowiłam zawiesić na ścianie tv, rzadko oglądam a podstawka za dużo miejsca zajmuje i jeszcze szynę zainstalować w pokoju, odgodzić jedną częśćę i wyrzucić szafkę, która "robi" za przegrodę. Tylko trochę się boję wchodzić na drabinę po upadku na działce. Niby stabilna ale ta na działce też była stabilna a jednak spadłam.....

    OdpowiedzUsuń
  47. Bacho, solidny front robót sobie narzucilaś, ale ostrożności nie za wiele. Mnie też czeka drabina.

    OdpowiedzUsuń
  48. Patrzyłam na te daty przy komentarzach Dory i Bachy i myślałam sobie, że jak to jest możliwe, że tam jest 29.01, skoro 29.01 poniedziałek jest dzisiaj. Za cholerę nie mogłam wpaść na pomysł, że jednak dziś już wtorek. Dni się zlewają, nie wiedzieć czemu.
    Wiecie, że u nas wczoraj temperatura wynosiła +13 stopni? A w nocy -5 albo cóś.
    Korus się regeneruje ładnie, jednak co młodość, to młodość.

    OdpowiedzUsuń
  49. Zaraz luty, styczen zawsze mi mija tak prędko!
    Agniecho, ale wiadomo w końcu jak to z Korusem, mial robione przeswietlenie lub usg?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Sytuacja była absolutnie jasna.
      I skoro pies jest dziś jak nowy, to znaczy, że rzeczywiście tylko sobie przetrenował mięśnie.

      Usuń
    2. A to super ♥
      Ciekawe, czy nie zacznie się bać wody.

      Usuń
  50. Aaaa! Marija! Jak również reszta Kurencji oczywiście. Znalazłam post z kurzym kapelutkiem! Jak ktoś chce sobie przypomnieć, to jest w poście z 13 listopada 2016 roku. Post ma tytuł "Wszystko przez JolkęM".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ninko, odświeżyłam sobie pamięć, super spotkanie i super wpis :)

      Usuń
  51. I panią z mięsnego znalazłam! 27 listopada 2016, post pt. "Metamorfozy". Są tam i inne przebieranki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszłam powspominać. Aleśmy się dobrze bawiły. A jak dużo nas było.

      Usuń
  52. Oj taak, ale fajne wspomnienia .

    OdpowiedzUsuń
  53. Malowanie właściwie zakończone, tylko zabrakło mi białej farby i otworzyłam słoik z taką ' kość słoniowa" i pomalowałam nią ramy a środki białą, nawet nienajgorzej wyszło. Jutro wieszam telewizor. Do tego nie potrzebuję drabiny nawet takiej dwustopniowej. Zawieszenie jest, solidna wiertarka też.
    Poza tym mam jutro wymienić boczne lusterko w samochodzie J, bo ktoś uszkodził zabudowę i lusterko zniknęło. Właśnie wyszukałam kilka sześcioramiennych mini wierteł i z podziwem oglądałam narzędzia, o których zapomniałam. Zwłaszcza wkrętarkę, ktorą używałam do rozkręcania komputerów na kursie ich naprawy, a śrub, śrubeczek, gwoździ itd. No poprostu cuda w tej wielkiej szufladzie.

    OdpowiedzUsuń
  54. Ponurawo dzisiaj na dworze. W domu natomiast ciepło i przyjemnie. Kot z psem warują razem bo uważają, że pora jest śniadaniowa. Ja niecnierobię przy komputerze. Latający zalega w łożu. W kozie ogień się pali. Zaraz zrobię kawkię dla dwojga. Dobrej soboty, ptaszęta.

    OdpowiedzUsuń
  55. Sobota się kończy, była niezła 🙂
    To dobrej niedzieli w takim razie 🙂

    OdpowiedzUsuń
  56. A ja prawie pół dnia spędziłam w IKEi. Wróciłam wykończona, nie dośc że prawie 2 x 45 min. jazdy autobusem (bo samochodu nie posiadam) to ludzi sporo i tak wszystko przebudowane od czasu mojej ostatniej tam bytności, że kręciłam się w kółko mimo instrukcji od obsługi. W końcu, ledwie żywa, dotarłam do dziupli. TV będzie wieszany w poniedziałek. Miłej niedzieli Kurencje, ja leniuchuję .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my też byłyśmy z córką w Ikei. I zjadłyśmy obiad, tradycyjnie klopsiki roślinne. Szybko zrobiłyśmy zakupy i szybko wróciłyśmy, bo my samochodem, córka pożycza czasem od znajomych.

      Usuń
    2. To ja. Nie zauważyłam, że nie jestem zalogowana.

      Usuń
  57. Dawno nie byłam w Ikei. Natomiast bywam w Ikei on-line.
    U nas bardzo brzydka pogoda. Leje i zimno. Fuj.

    OdpowiedzUsuń
  58. A u mnie znowu chwycił mróz, taki delikatny, - 6, to co się roztopiło to zamarzło. Chyba zacznę nosić kolce.

    OdpowiedzUsuń
  59. A u nas dziś rano było biało! Ale już wszystko się topi, jest +4 stopnie.

    OdpowiedzUsuń
  60. A u nas znowu leje i mamy wodę w piwnicy. Nie chce mi się tam iść i wypompowywać. Poza tym mamy też wodę na strychu stajni. Wczoraj właziłam na drabinę, i z narażeniem zdrowia i życia wciągałam na górę kasty budowlane by ustawić je dokładnie pod rurami od kominów wentylacyjnych, którymi deszcz ( gdy mocno pada i wieje, i zacina ) przedostaje się do środka. A potem miniszczelinami w betonowym stropie przenika niżej, i kapie nam w stajni. I teraz mam spuchnięty palec wskazujący ręki prawej, bolące żebro, krzyż, i oba kulanka. Ale za to również wczoraj byliśmy z 3 psami i dwiema babami na spacerze w terenie bez smyczy i psy się wyszalały, a my się nagadałyśmy i to było bardzo przyjemne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakiś potop, mus lało potężnie skoro w piwnicy masz wodę. Dobrze, że w domu sucho i ciepło a psiaki pewnie długo spały po takim szaleństwie.

      Usuń
  61. Chciałam uprzejmnie zameldować o powiększeniu się rodziny!Nie udygałam bez futra i zaczęłam przeglądać DT w okolicy ....... Nie wiem dlaczego do okolic Bydgoszczu zaliczają się u mnie Chojnice.Ale zobaczyłam zdjęcie i wymiękłam..Dziewczyna w Chojnicach ,zbiera biedy z okolic ,biedy kocie z parkingów leśnych ,bo się znudziły ,z ulic....Wypatrzyłam dwa przerażone ,wtulone w siebie dziobki.Pojechaliśmy,Marietta ,na tyłach domu ma pomieszczenie ,w którym trzyma podbierane z różnych miejsc koty.Nie ma miejsca ,więc są w klatkach i mogą ,jak cieplej ,trochę wyjść w środku pomieszczenia . Burasek i czarno-biały ,zostali wyrzuceni z samochodu na parking leśny w Funce ,były dokarmiane codziennie przez Mariettę a jak zaczęło być bardzo zimno ,wzięła do siebie........Dwa miesiące w klatce ,nikt normalny nie weźmie dorosłych 2-3 letnich kotów jak są maluszki........No więc zapakowaliśmy oba do kontenera i do domu!Uroczyście przedstawiam : bury Ryszardek II i biało-czarny Wincenty II , są nowymi domownikami! Boją się bardzo ,po 2 tyg mogę obu już pogłaskać ,dziad może na nich tylko patrzeć i bawić się wędką!Zaliczyliśmy veta z potężną walką ,żeby dziady złapać ,ale musieliśmy bo kichali. Nasza vetka skwitowała ,wy to lubicie trudne koty! A ja cieszę się niemożebnie,że mamy siebie!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w końcu ile chłopaczki mają, to te na zdjeciu profilowym jak rozumiem ? Cudna decyzja i jak dobrze, że dwa!

      Usuń
  62. Fejzbuk wariuje, nie chce zamykać okienek czatu, bloggerowi też odbija, nie chce uruchomić odpowiedzi.
    To piszę w komentarzu.
    Margaret, jesteś niesamowita, a koty mają szczęście, że trafiły na Ciebie ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, naprawiło się. Pewnie coś kliknęłam nie tak.

      Usuń
    2. Ojej, to dwa wzgardzone przez właściciela kociątka mają nowy dom! Może jakieś zdjęcie?

      Usuń
  63. Dziefczynki Kochane!Dziady są dwa ,Rysio burasek i biało-czarny Wicuś .Zdjęcia ,hymm wkleić jest problem zrobić ,też.Mają dwa-trzy lata ,na zdjęciu profilowym ,są moje kochane za TM ......Ale odeślę Naszej PrezesKurze zdjęcia jak będę mieć przyzwoite ,bo robione pod łóżkiem ,to hymmm tegooo niekoniecznie.Są przerażeni ,ale z dnia na dzień lepiej ,Wicuś -krówka jest melepetą ,zje co mu dadzą ,przed wyciągniętą ręką ucieka z przerażeniem w oczach ,ale oswoimy.A Rysi jest cwaniak i dzisiaj powitał mnie mrrrrrrrrrrrrrrrrrt!Zawołał ,no ile można przed 6. Cwaniak ,bo wyczuje tabletkę we wszystkim...... Niestety muszą jeść antybiotyk ,bo zasmarkańce są ,ale podstawowe FELV i FIP ujemne uffffff ......Będzie dobrze ,a ja cieszę się ,że są!

    OdpowiedzUsuń
  64. Dzisiaj był bardzo ciepły, wręcz wiosenny dzionek.
    Kiedy wyżywałam się ogrodniczo przycinając krzaczory, z wojaży wróciły 2 żurawie. Latały sobie nad naszym obejściem, pięknie nawołując do siebie i do mnie ( tak sobie wyobrażam, że do mnie też ) a potem poleciały na pastwiska.

    OdpowiedzUsuń
  65. No proszę, czyżbyśmy miały projektantkę mody w Kurniku? Kreacje-rewelacje. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów zbyt późno przeczytałam Twój komentarz.
      Jak na projektantkę mody to ja zbyt słabo rysuję, ale dzięki bardzo :)

      Usuń