Agniecha napisała na swoim blogu, że jej Latający odszedł. Właściwie to napisała, że odleciał; cóż, w końcu był Latającym.
Zawsze odczuwałam sytuację Agniechy bardzo osobiście (z wiadomych powodów), a teraz chyba jeszcze bardziej. W takiej chwili trudno wyrazić wszystkie emocje, całe współczucie, żal, chęć pocieszenia. Zdaje się - przynajmniej mnie - że zwykłe słowa nie wystarczają. Dlatego jak zwykle napisałam wiersz, który Tobie, Agniecho, i Latającemu poświęcam.
***
Odleciał w jasny świat podniebny,
pod słońce lśniące nad chmurami
zawsze białymi, nawet kiedy
czarne i ciężkie tkwią nad nami.
Odleciał, żeby poczuć wreszcie,
że już nie boli całe ciało,
żeby odetchnąć pełną piersią,
bo tu oddychać się nie dało.
Odleciał z ulgą, lecz i smutny,
że pozostawił żal i rozpacz
i że nie może już przytulić
tej, która tu musiała zostać.
Pewnie by chciał ją wziąć w objęcia,
pocieszyć w smutku i żałobie,
powiedzieć: Ty tylko pamiętaj
i żyj. Ja będę wciąż przy tobie.