niedziela, 3 lutego 2019

O mowie nienawiści – pozapolitycznie


Dziś MM przygotowała dla Was wykładzik na bardzo aktualny temat. Chociaż właściwie jest on aktualny o każdej porze dnia i nocy, a przez to uniwersalny. Przygotujcie się, łatwo nie będzie:)

Tocząca się wokół dyskusja na temat zawarty w tytule postu skłoniła mnie do próby przełożenia tego problemu na język, powiedzmy, okołopsychologiczny i podzielenia się z Wami moimi skojarzeniami. Spróbuję to zrobić na gruncie mojej ulubionej analizy transakcyjnej, bo, po pierwsze, w miarę dobrze ją znam, a po drugie, już się w Kurniku do niej odwoływałam, więc i Wam nie jest ona całkiem obca.
Rodzimy się otóż i na całe życie pozostajemy istotami stadnymi. Inni ludzie potrzebni nam są do życia jak powietrze. Jeśli nawet ktoś się uważa za samotnika, to dlatego, że ma taką możliwość i chce się odseparować od innych ludzi – bez nich nie mógłby być samotnikiem. Nie wystarcza nam jednak samo istnienie ludzi wokół. Musimy jeszcze być przez tych ludzi dostrzeżeni, tzn. musimy dostawać od innych tzw. „znaki rozpoznania”, czyli informacje dotyczące tego że jesteśmy w taki czy inny sposób w zasięgu ich postrzegania, uwagi. To jest, trywializując nieco, podstawa funkcjonowania społecznego – nieustanna, werbalna i pozawerbalna wymiana informacji. Naturalne jest, jeśli nie jesteśmy masochistami, dążenie do zdobywania pozytywnych znaków rozpoznania, czyli informacji mówiących o tym, że jesteśmy piękni, mądrzy i dobrzy. Jednakże potrzeba bycia w zasięgu uwagi innych jest tak przemożna, że jeżeli nie możemy dostać znaków pozytywnych, to zadowolimy się i negatywnymi, byle tylko nie było pustki, bo ta pustka oznacza dla nas niebyt. W ostateczności i nie tylko w ostateczności, mamy do dyspozycji znaki rozpoznania dawane sobie samym. To znacząca możliwość. To nasza samoocena, samoakceptacja i cała troska o siebie. Im bardziej pozytywna, tym zdrowsza. Tyle że ona też buduje się przede wszystkim w oparciu o to, co dostaliśmy od innych.
Ale się rozgadałam. A gdzie ta mowa nienawiści? Otóż AT (analiza transakcyjna) rozróżnia 4 rodzaje znaków rozpoznania:

- bezwarunkowe pozytywne: „lubię cię”, „cieszę się, że jesteś”

- bezwarunkowe negatywne: „nie lubię cię”, „jesteś do niczego”

- warunkowe pozytywne: „lubię gdy…”, „lubię w tobie…”

- warunkowe negatywne: „nie lubię gdy…”, „nie lubię w tobie…”

Różnica między znakami warunkowymi i bezwarunkowymi jest więc taka, że te pierwsze odnoszą się do naszych zachowań, cech, różnych przymiotów i upodobań, a te drugie uderzają w nas jako osoby, podmioty, jednostki. I podczas gdy warunkowe są z oczywistych względów potrzebne, tak w procesie wychowania, socjalizacji, jak i całego społecznego funkcjonowania, znaki bezwarunkowe można określić jako niezbędne lub przeciwnie – zbędne. Niezbędne są bezwarunkowe pozytywne, bo bez nich nie działają warunkowe. Mamy gdzieś pochwały i krytykę od osób, dla których nie jesteśmy nikim ważnym, lub jeśli te osoby nie są w jakiś sposób ważne dla nas. Jako zbędne zaś można by nazwać bezwarunkowe negatywne, bo one z kolei odzierają nas z poczucia własnej wartości, godności, szacunku. Jest, przyznacie, różnica miedzy powiedzeniem „jesteś oszustem”, a „oszukałeś w tej sprawie”. „Jesteś głupi”, a „głupio to zrobiłeś”. Bezwarunkowe negatywne znaki rozpoznania to, moim zdaniem, właśnie mowa nienawiści. One potrafią niszczyć zarówno jednostki, jak i nacje wręcz, określając je globalnie jako złe, zagrażające, podłe, oszukańcze. Nie odwołują się do konkretnych zachowań konkretnych osób, a przypisują im i całym grupom określone cechy deprecjonując je globalnie.







273 komentarze:

  1. Trzymałam Cię za pióra:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooonie załapałam się na podium, ale przeczytałam. Ustosunkuję się jak odkurzę. Chałupę, nie siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. O ile dorosly czlowiek (czasem) poradzi sobie z bezwarunkowa krytyka, o tyle male dziecko chlonie wszystko, co uslyszy, a co najgorsze - wierzy w to i z czasem zaczyna wierzyc we wlasna bezwartosciowosc. Ja akurat znam zagadnienie z wlasnego doswiadczenia, z permanentnego braku pochwal i zachety i wiecznej krytyki, takiej bezwarunkowej. To mialo mnie zmotywowac, a odnioslo calkowicie odwrotny skutek. Nie pozbylam sie tego do dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uważam,że zachecałam i motywowałam,ale też i wyrażałam czasem i zdanie dezaptobaty,czy ogólnie krytyki, no i co,moja wrazliwa Młodsza wyczuwa kazde moje zachwianie, po tonie głosu juz ocenia czy krytykuje czy nie, potrafi wypomnieć ,przyomniec jak ją kiedys cos ukłuło czy zabolało. Jestem matką na cenzurowanym!

      Usuń
    2. Dora, dzieci tak majo. I to dzieci w każdym wieku. Bezbłędnie odczytują komunikaty, nawet pozawerbalne. Z czasem stają się ekspertami.

      Usuń
    3. AMP, trudno poradzić sobie z wieczną krytyką, trudno puszczać mimo uszu wieczne uwagi. Też to znam i też czka mi się do dzisiaj. To chyba problem naszego pokolenia, takie stosowano metody wychowawcze, żeby się nam, gówniarzom we łbach nie poprzewracało. Zimny wychów w każdym aspekcie życia. Tfu!

      Usuń
    4. Mam wrazenie, ze rodzice bali sie okazac nam uczucia czy pochwalic, bo mieli wrazenie, ze bedziemy rozpieszczeni czy cus. Wiem, jak bardzo musialam sie przelamywac w stosunku do wlasnych dzieci, zeby nie powielic tych samych bledow. Musialam sie zmuszac do rzeczy, ktore powinny byc oczywiste w stosunku do wlasnych dzieci. NMie znalam tego z domu, wiec ciezko mi przychodzilo, tez sie balam, ze wejda mi na glowe.

      Usuń
    5. Ech, AMP, gdyby nie chodziło o sprawy ważne, przybiłabym piątkę. Mimo świadomości i tak nie udało się uniknąć wszystkich błędów w stosunku do dziecka:(

      Usuń
    6. Dzieci chłoną jak gąbka i buduja, buduja sobie na tym co od nas dostają. Na szczęście (i nieszczęście) to co budują nie musi wprost odzwierciedlać tego co dostają. W podręcznikach AT jest taka przypowieść o pewnej matce, która powtarzała swoim niesfornym synom "skończysz w zakładzie dla psychicznie chorych". Jeden z nich został psychiatrą, a drugi pacjentem.

      Usuń
    7. Ja moje straszylam kopaniem rowow, ale u nas zawszze pol zartem pol serio.

      Usuń
    8. Moi starsi straszyli kopaniem rowów, układaniem bruku poważnie. I tylko ganili ,a nigdy nie chwalili. Oraz stosowali kary ,ale nie nagrody. Też mnie to zdeformowało konkretnie ale można powiedzieć, że ten kawałek problemu już rozwiązałam.

      Usuń
    9. U nas bylo zamiatanie ulic i ukladanie bruku tez. glownie dla mojego brata. o sobie nic nie pamietam w tym wzgledzie, choc moze nie pamietam pochwal ale dowiadywalam sie z piatej reki jak Mama sie chwalila mna - a to jakimis wytworami a to - ale to nieczesto - osiagnieciami w szkole. za to za tzw upadki nigdy nie bylam ganiona i kopania rowow nie pamietam. za to dzieci zawsze chwalilam. za byle co tez. i ciagle mi sie wydaje, ze za malo tego robilam i mnie to meczy. a WIEM< ze chwalilam i chwale. Moze latwie pamietac i u siebie te negatywne niz cala kope pozytywow... i to chyba jest prawda - przed laty Coreczka dojezdzala do miasta do huty i do szkoly i konieczny byl jej pewien autobus, znaczy, zeby nim pojechac, bo pozniejszy wszystko strasznie opoznial.No i do przystanku zawsze galopowala. Kierowca zawsze widzial te galopy. Niektorzy czekali na nia, niektorzy nie, albo byli niegrzeczni. i czesto dostawalam telefon tak 10 po osmej rano. I wiedzialam, ze to Coreczka.

      Jako, ze Coreczka ma bardzo rozwiniete poczucie sprawiedliwosci, to dzwonila, jak swinia sie nie zatrzymala ORAZ jesli kierowca poczekal. I prosila, zeby zadzwonic do biura, podac detale kierowcy i autobusu do rozpoznania plus informacja. I ZAWSZE jak dzwonilam i mowilam "ja w sprawie kierowcy", to pani smutnym glosem mowila - tak, slucham. a ja dzwonilam po to zbey zmieszac z blotem, ale rowniez zeby laurowy wianuszek poslac i zawsze prosilam, zeby byl chwalony, najlepiej na pismie. Wtedy ton pani sie zmienial i mowila - zeby pani wiedziala jak malo jest takich telefonow... w rezultacie dolozylysmy sie do wylania jednego kierowcy i dania premii drugiemu. to apropo pamietania tego, co do kitu a nie dobrego.

      Usuń
    10. Z racji zawodu jestem matką surową ( czasami nad tym boleję bardzo, ale widząc błędy rodziców nadmiernie głaskających dzieci i usuwających wręcz pył spod nóżek wybaczam sobie trochę ). Ale też jestem matką, która chwali, nie porównuje i mówi że kocha ( bardzo kocha i przytula ponad 200 cm szczęścia ). W kwestii wymagań w stosunku do dziecka stawiałam zawsze na szczerość: dziecko od początku wiedziało, że ma się uczyć ( Bogu dzięki miało potencjał ) i tu nie było zmiłuj się. Tylko mnie dobrze zrozumcie: nie wymagałam od dziecka 6 czy tam innych och i ach. Po prostu powiedziałam tak: ja się wyuczyłam, ojciec też, mamy dobre zawody i pracę, a od Ciebie zależy synku dużo. Na naukę i Twoje zainteresowania zawsze będą pieniądze, choćbym miała kredyt wziąć. Ale jak się nie będziesz uczył dalej po liceum to idziesz do pracy, bo taka jest kolej rzeczy, bo ja Cię utrzymywać nie będę.... Na marginesie dodam, że pracuję od 20 roku życia ( tak trzeba było ).
      Niestety jestem dzieckiem zimnawego chowu. Jednakże od razu dodaję: nie mam o to pretensji do Rodziców, którzy wychowywali się w czasach powojennych i mogę się tylko domyślać jak Oni mieli przerąbane w życiu.
      No to się rozpisałam:).

      Usuń
  4. Przeczytałam,ale srajtek zrobił mi psikusa i nie dodał komentarza, byłam pierwsza:)
    No nie wiem czy się ustosunkuję,złozony i trudny temat, sama niep anuję nad słowami ,kiedy kieruje mnie złość,rozczarowanie, niechec.Uprasza sie coraz cześciej,nie wnikajac w znaczenie słów, klecimy zdania na szybkiego, a pod wpływem emocji wiadomo,bywa róznie. Celowo nie odnosze się do sytuacji ogolnej,politycznej ale i społecznej przecież. No i nie cierpię tego zlepka słów,,mowa nienawiści".
    J mimo poadajacego sniegu ciągnie mnie na spacer,no to idę,moze to dobrze zrobi szarym komórkom a i ciału ,po zjedzeniu (jednak) kawałka makowca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie jak Ty Doro - mam odruch wymiotny na ten zwrot pt "mowa nienawisci". Zauwazam, ze wykorzystuja go rozne osoby, czesto same nienawistne w slowach, by zamknac usta tym, ktorzy mowia cos, co im sie nie podoba. I posluguja sie nim takze ci, ktorzy sami zlo czyniac - chca powstrzymac innych od oceny tych poczynan. Wiec wg mnie nic nie jest czarne ani biale, ale koncze, bo nie chce tutaj polityki.

      Wg mnie najlepiej byloby aby kazdy zajal sie ulepszaniem siebie samego. I tylko siebie samego, zamiast pilnowac innych i pokazywac im ich bledy, przewinienia i zle czyny. A jesli chodzi o rasizm, rozliczenia wg historii i inne sprawy duzego kalibru - to i one powinny byc dyskutowane, uporzadkowane oraz rozliczone. Inaczej jeden drugiemu bedzie wyciagal nienawistne slowa po wsze czasy.

      Usuń
    2. Nupkowa, głosisz utopijne poglądy! Problem w tym, że każdy z nas uważa się za człowieka dobrego i rozumnego. Takiego, który nie musi się ulepszać. Każdy ma jakieś swoje kryteria i zasady, które uważa za słuszne. Pewne pojęcia są, a przynajmniej powinny być, uniwersalne. I są, ale w teorii. Bo w życiu już nie są i - obawiam się - nigdy nie będą. Bo czym i dla kogo jest nienawiść? Albo wręcz przeciwnie, miłość? Dobroć? Miłosierdzie?

      Usuń
    3. Hano: zaskocze Cie moze, ale w zadnym razie nie czuje sie doskonala ani skonczona pod wzgledem ulepszania (siebie samej). Mam wiec autokrytyczny stosunek do siebie. Czy inni go maja lub nie maja? A jakie to ma znaczenie? Dla mnie ma to co ja robie - sobie, innym i w ogolnym rozrachunku co po mnie zostanie. A ze inni tak byc moze nie mysla? No coz, nie mam na to zadnego wplywu, podobnie jak pozostali nie maja na nich wplywu. Wiec moze zaczac od siebie? Najprosciej i najskuteczniej zarazem?

      Usuń
    4. Nupkowa; a czy kto mówi, że nie od siebie? Zresztą tak naprawdę, na zmianę u innych mamy wpływ bardzo ograniczony albo wręcz żaden. Możesz innym proponować, dawac przykład, naciskac, szantażowac, przekupywac, ale czy osiągniesz pożądany efekt i tak ostatecznie zalezy tylko od adresata tych poczynań. Uświadomienie sobie tego uczy pokory, ale z drugiej strony uwalnia od niezdrowego, nadmiernego poczucia odpowiedzialności za innych. Potrzebne jest ono na co dzień, ale i w zawodach związanych z pomaganiem.

      Usuń
    5. Marto: obecnosc najbardziej pomaga. Zadne inne nachalne metody, tylko wlasnie obecnosc. Starym, mlodym i tym w srednim wieku. A co do wychowania: wlasny przyklad. Tylko tyle i az tyle.

      Zdaje sobie sprawe, ze to odkrycia epokowe dla np. osob z pokolenia naszych dziadkow i babc. Ba, nawet rodzicow. Nie licze wiec, ze sie zmienia. Po prostu przemina.

      Duzo psiczy sie na mlodziez, na pokolenie mileniallsow itd. Ja tam nie widze u nich tego zlego, a widze wyraznie u starych - bezwglednosc, egoizm, tupet i chamstwo, brutalnosc i przemoc, rozmaite dysfunkcje. Ci mlodzi musza sobie z tym jakos radzic i radza. Sa duzo lepsi niz starzy. Nikt np. tak po chamsku sie nie zachowuje jak stare pokolenie, ktoremu "wszystko sie nalezy". Nikt tak bezczelnie nie wepchnie do kolejki do lekarza, w aptece, autobusie czy tramwaju. Nikt tak nie obrobi d... sasiada itp. itd. Przemina...

      Usuń
  5. Odkurzyłam i ze smutkiem stwierdzam, że bezwarunkowo negatywne sygnały wybijają się na prowadzenie.
    Miałam nadzieję, że się opozycja powstrzyma, pokaże klasę, tymczasem ten atak na Ogórek mocno mnie zbrzydził.
    Niestety pod tym względem jestem czarnowidzem i nie mam nadziei na odmianę. Przynajmniej w tamtym rejonie. Na moim prywatnym podwórku raczej mowy nienawistnej nie używam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dora, sądzę, że nie chodzi o emocje i wypowiadane wtedy słowa, to chyba inna kategoria. Najwięcej w nas komunikatów warunkowych negatywnych. Nie wiem, czy jesteśmy w stanie kochać bezwarunkowo. Chyba tylko zwierzęta, bo od nich nie oczekujemy niczego. A od dzieci już tak - oczekujemy i to bardzo dużo, chociaż przeważnie działamy w tzw. dobrej wierze. A tam gdzie oczekiwania, są i warunki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana; myśle, że bezwarunkowa miłość do dziecka nie wyklucza stawiania mu określonych wymagań. Nawet więcej - po to ona jest, ta bezwarunkowa, żebyśmy te wymagania mogli stawiać i liczyć na ich wypełnianie. Jedna z moich znajomych ma syna skazanego na dożywocie za morderstwo. Myślisz że przestała go kochać? Wiem że nie.

      Usuń
  7. Ewa2, mnie też wydaje się, że nie używam. Ale czym jest to, co czuję do niektórych osób? Czy to "tylko" gniew, czy już nienawiść?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zastanawiam, ale to chyba nie nienawiść. Bo czy Cię to wyniszcza, myślisz obsesyjnie, życzysz cały czas źle? Bo według mnie taka jest nienawiść.
      Mogę poczuć gniew, wybuchnąć, może nawet skrzywdzić złym słowem w sytuacji ekstremalnej, ale nie dążę czały czas, na zimno do zniszczenia kogoś.

      Usuń
    2. Takie na zimnno dazenie to juz jest chyba mocno patologiczne.

      Usuń
  8. Kurtka, no nie...tak na pierwszy rzut oka bezwarunkowe potrzebne, bo dają okazję do skonfrontowania się z tym czego w sobie nie akceptujemy. Wygląda na to, że wszystkie cztery muszą być. Bo człowiek komunikując się ze światem, cały czas tak naprawdę komunikuje się z sobą. I jeśli mówi: jesteś oszustem, to mówi też o tym, że nie akceptuje kłamstwa, a pokażcie mi kogoś kto w życiu nie kłamał? Każdy kłamał. Oszust także manipuluje i wykorzystuje. Kto nigdy tego nie robił, niech pierwszy rzuci kamieniem. Czyli mówiąc tak, taki człek pokazuje, jakich swoich części nie akceptuje. Im większe przy tym nasilenie emocji, tym bardziej wypiera te swoje cechy. Zawsze mówimy o sobie, zawsze. Trzeba tylko popatrzeć odwrotnie. Ale ciekawe podejście, poczytam :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bzikowa, to o czym piszesz, że mówiac o innych mówimy o sobie to sie nazywa projekcją. Ona istnieje, owszem jako zjawisko, ale nie zgodzę sie że zawsze mamy z nia do czynienia mówiąc o innych czy do innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym sensie, że zawsze to co mówimy do innych, oddaje nasze nastawienie do świata i nas samych, to chyba tak. Bo to wynika z całokształtu naszych programów w nas działających, świadomie bądź nie. To nie tylko projekcja naszych wypartych cech, to też pokazanie siebie jak napisałaś. Więc jak dla mnie, wszystko jest potrzebne, względne i bezwzględne. A najbardziej świadomość siebie. Ale o to trudno, i wychodzi "mowa nienawiści".

      Usuń
  10. A ja nie mam gdzieś krytyki, którą słyszę od ludzi, dla których nie jestem nikim ważnym tudzież odwrotnie. Każda mnie łamie i tyle. W każdej sytuacji chciałabym wyjaśnić, pokazać, że.... itd.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aniu M. to prowadzić może do niedobrych dla Ciebie konsekwencji. Przecież jeśli ktoś Cie mało obchodzi albo Ty jego, to raz, że ta krytyka może być mało konstruktywna, a poza tym może być mało merytoryczna albo wręcz nieszczera. Najmniej prawdopodobne jest że będzie rzetelna i życzliwa. Czym się więc przejmować? Dla samego Twojego działania to też może być szkodliwe, bo jest możliwość, że poddasz je (działanie) niewłaściwym wpływom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ja mam na to poradzić, to przecież kwestia moich emocji. Zawsze tak czułam i obiektywne wytłumaczenie, że czegoś się nie powinno czuć, to tak jak wytłumaczyć choremu na hashimoto, że powinien przecież mieć zdrową tarczycę, bo tak jest lepiej.

      Usuń
    2. Myślę Aniu, że jak ktoś krytykuje nawet nie bardzo znając osobę krytykowaną, to wszelkie tłumaczenia, udowadniania są zbędne. Bo ktoś skrytykował dla samej krytyki, dla własnej satysfakcji "dołożenia" komuś i wtedy żadnych wyjaśnień nie przyjmie. Bo go to guzik obchodzi.

      Usuń
    3. Wiem. Ale ja na to reaguję moimi emocjami. Emocje powstają niezależnie od tego, czy mi się to podoba. Wolałabym się nie przejmować krytyką czy odrzuceniem, naprawdę. Zdarzało mi się cierpieć latami.

      Usuń
    4. A jak z pochwałami?
      Cieszą Cię?

      Usuń
    5. Tak, bardzo.
      Czasem aż do łez, ale wtedy chce się schować.
      Jestem trudnym przypadkiem, ale być może na dobrej drodze... psychoterapeutycznej.

      Usuń
    6. No popatrz, a ja wtedy wietrzę podstęp i podejrzewam, że w balona mnie robi ten chwalący. :-DDD
      Ja też na drodze...podobnej ale innej.

      Usuń
    7. ja jestem naiwna jak dziecko.
      A droga na której jestem też jest... skomplikowana. W kwestii rodzinnej, powiedziałabym

      Usuń
    8. Aniu, wiem o czym mówisz. Też tak mam.
      Nieistotne kto jest nadawcą, bo każda krytyka boli tak samo, każda mnie niszczy.
      I zdecydowanie nie zadowolą mnie znaki negatywne, jeśli nie mogę dostać pozytywnych. Nie mam potrzeby bycia w centrum uwagi, więc nie będę tego odbierała tak że czegoś mi brak, że ogarnia mnie pustka. Raczej będzie to spokój. Święty spokój;)

      Usuń
    9. Ksan; zapotrzebowanie na znaki rozpoznania to sprawa bardzo indywidualna. Każdy z nas potrzebuje ich trochę inaczej. Jedni potrzebuja być wręcz w centrum uwagi, dla innych inne rodzaje informacji i inna ich ilość jest optymalna. Niewątpliwe jest jedno. Wszyscy potrzebujemy uwagi innych, niezależnie od tego że każdy z nas w nieco innej formie i innej ilości.

      Usuń
    10. Podejrzewam, ze wiekszosc Kur mysli, ze ja lubie byc w centrum uwagi. I tak naprawde, to to podejrzenie mnie straszliwie meczy. Mowienie do malej grupki ludzi jakos przetrawie, ale tak ponad 10, to juz kapota. czasem trzeba bylo mowic do tylu ucz wyrypionych we mnie. najchetniej wtedy wystapilabym w worku na glowie i najlepiej spod stolu. Ja nie gadam tyle, zeby na mnie patrzec i zwracac uwage, ale dlatego, ze jestem z natury gadatliwa. przy tzw centrum uwagi lamie mi sie glos, nie wiem gdzie patrzec i wiem, ze nie mam niczego ciekawego do powiedzenia. probowalam byc nauczycielka, bo takie jest to moje nieszczesne wyksztalcenie i nie moglam tego zniesc. a jako tlumacz to jestem z jedna osoba u jednej osoby i to sie da ogarnac. Tak naprawde , jesli chodzi o ilosc potrzebnych informacji, to mi wystarcza zauwazenie po prostu. nic wiecej. i jak Ksan - swiety spokoj!

      Usuń
  12. Mnie się wydaje, że wszystkie cztery rodzaje komunikatów są ważne. Byleby były szczere.
    Oczywiście, człowiek w procesie wychowania zostaje wytrenowany tak, że coraz mniej używa tych bezwarunkowych. Dzieci nie mają z nimi żadnego problemu. Znaczy się, żeby komunikować.
    "Jesteś wstrętna. Nienawidzę cię. Zabiję cię." Nic nadzwyczajnego w przypadku dziecka, nieprawdaż?
    A kiedy dorosły tak się wypowie, to jednak brzmi inaczej. Jakoś bardziej ciemno i strasznie.
    jakoś niejasno dziś mi się pisze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Agniecha - ciemno i straszno. I dlatego lepiej unikać. Bo co możesz zrobic z tym jak Ci ktoś powie że jesteś wstrętna? Mozesz to olać, dac mu w mordę, wyjść z jego zasięgu albo "połknąć" przekonanie że jestes wstrętna. Nie ma tu wyjścia konstruktywnego. Inaczej rzecz sie ma, jeśli ktoś Ci powie, że to co zrobiłaś było wstrętne. Tu masz wybór - możesz swoje zachowanie zmienić albo nie. Ale ZACHOWANIE. Ty pozostajesz sobą, nie jesteś wstrętna.

      Usuń
    2. Tak. Chciałam się bardziej rozpisać, ale po co.

      Usuń
  13. Mowa nienawiści taa... mła bardzo martwi jak mowa "oficjana" czyli medialna się rozwija głównie w kierunku podnoszenia poziomu emocji bo to się przeradza w insze formy ekspresji. Dla mła przemawianie do emocji czyli narzędzie obowiązkowe w zawodzie polityka, właśnie sięga kolejnego dna ale to pewnie dlatego że polityka robi nam się naprawdę demokratyczna a politycy czują że muszą dotrzeć. Na razie zarówno net czyli nasze drugie życie jak i polityka w nim prowadzona dają ludziom to czego tak naprawdę chcą - emocje. Czuć a nie myśleć ( bo myślenie boli ) i stąd to emocjonalne różnicowanie języka - mowa miłości, mowa nienawiści - taa... język zidiocenia. Rozumiem że od emocji nie da się uciec i zresztą dlaczego uciekać - to emocje nas tworzą. Problem tylko w tym że większość ludzi tworzą jedynie emocje, zdolność krytycznego myślenia to tak sądząc po różnych znakach masowo się jakoś u ludziów nie rozwinęła. A media niczego nie kształtujo bo już tylko się sprzedajo. :-/ Co do bezwarunkowej jak i warunkowej akceptacji - mła sądzi że trza stawiać na pozytywne podejście, na negacji i nihilizmie daleko się nie zajedzie. Wyćwiczona negacja szkodzi zdrowiu, poważnie. Nieszczęśliwi żyją krócej i częściej chorują, no generalnie majo życie do doopy! No i co gorsza zarażajo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. otóż to, Taba. Tworzą nas emocje. Te wszystkie piękne zrywy z ostatniego miesiąca chociażby. Niesie nas fala ogromnych emocji, ale nie idzie za nią refleksja i zwyczajne życie wraz z jego brudami wraca na swoje tory.

      Usuń
    2. A to dlatego, że najtrudniej jest zmienić siebie. Bo jak sama pisałaś powyżej, człowiek zazwyczaj uważa się za, powiedzmy, wystarczająco dobrego, uczciwego, mądrego, współczującego. I naprawdę, kiedy czasem przychodzi moment olśnienia, to doprawdy, nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Bo zazwyczaj okazuje się, że wcale nie jest się takim wspaniałym, jak się myślało. Ale z drugiej strony, chyba lepiej widzieć, kim się jest, niż żyć w iluzji...

      Usuń
    3. Pewnie że nikt nie jest całodobowo świętym człowiekiem, każdemu puszczajo nerwy. Tylko że jakoś taką tendencje mamy do usprawiedliwiania różnych rzeczy które dyktują nam emocje, nawet kodeks karny łagodniej traktuje tych działających w afekcie ( nie bardzo rozumiem dlaczego zabójstwo żony i jej kochanka nawet zastanych in flagranti ma być oceniane z tej samej perspektywy co zabójstwo dokonane przez osobę działającą w samoobronie lub w obronie innych osób ). Czasem mam takie wrażenie że dla ludzi poza emocjami właściwie niewiele się liczy, drażni to mła okrutnie. Mła sama bywa emocjonalna do bólu, brzydkie rzeczy na różnych takich ( nie tylko polityków ) mówi i się pulta ( patrz petardy i Sylwester ) ale stara się choć ciężko jej to przychodzi coby od tego nie zachorzała ( znaczy egoizm nią kieruje ). No bo jak już się tak totalnie człowiek zapulta to ilość adrenaliny we krwi tak mu wzrośnie że szkody organizmowi wyrządzi. W dodatku zapultanie wyjaławia a nie prowadzi do rozwiązania sprawy. Dlatego na ten przykład doszłam do wniosku że trza działać w sprawie petard a nie się bezsensownie pultać. No a żeby działać to trza włączyć sensowne myślenie i wyłączyć emocje. Da się zrobić!

      Usuń
    4. To napisz co zdziałałaś w kwestii petard.

      Usuń
    5. Poszukałam w sąsiedztwie takich jak ja, co to im się strzelanie nie podobie, oni szukają kolejnych. Potem wiadomo - lista, podpisy i... kropla drąży skałę! :-)

      Usuń
    6. Agniecho - zasadniczo siebie nie zmienisz, ino swoje reakcje i zachowania, ktore mozna modyfikowac. dla satysfakcjonujacego konca. nauczysz sie tego - daje satysfakcje, ktora zaczyna byc czescia twojego zycia. troche pies pawlowa....

      Usuń
  14. Spróbuję się wypowiedzieć, nie wiem czy mi się uda...
    Moja mama była niezwykle empatyczna i wyrozumiała jako matka i w ogóle jako człowiek. Nie miałam z nią żadnych konfliktów, nigdy żeśmy się nie kłóciły, nigdy niczego mi nie narzucała, rozumiała moje potrzeby. Wszystko to się zmieniło kilka lat temu. Mama wybrała sobie mnie do roli chłopca do bicia, jest jej taki potrzebny aby odreagować swoje starcze problemy. Musi na kogoś przerzucić winę jak coś się jej nie uda, oraz to że świat różni się od tego co ona by sobie życzyła. Dlaczego mnie wini za wszystko, no bo to ja staram się zdecydowanie ograniczyć słodkie jedzenie, przymuszam do mycia i jeszcze takie inne. Ja oczywiście nie godzę się na takie traktowanie, więc ta łagodna kiedyś kobieta potrafi obrzucić mnie najgorszymi słowami, no cóż ja też nie jestem jej dłużna. Zauważyłam, że celowo wywołuje awantury, aby rozładować emocje. Po burzy z pieronami, przez jakiś czas zachowuje się jak pokorny baranek, potrafi nawet przyjść i przeprosić. A w ogóle to jest wszystko strasznie złożone i właściwie nie do opisania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, ale podejrzewam, że prze Twoją mamę, nie przemawia mowa nienawiści, tylko jakaś choroba wieku starczego. Demencja, czy alschaimer maja to do siebie, że odłączają gdzieś dobre cechy człowieka, a pozostawiają te najgorsze...

      Usuń
    2. To wlasnie pisalam, ale mi zzarlo:/ tym niemniej wspolczuje Ci sytuacji:(

      Usuń
    3. Otóż Marto mam wątpliwości, czy to na pewno tylko choroba starcza, a nie jej ogólne rozczarowanie życiem. Ona jeszcze potrafi zadziwiająco logicznie myśleć, a równocześnie nie rozpoznawać członków najbliższej rodziny. Według mnie umysł ludzki jest tak skomplikowany, że mogą w nim zachodzić procesy tak na logikę biorąc, sprzeczne. Według moich obserwacji wynika, że ona w tej chwili żyje w jakimś swoim życzeniowym świecie, w którym ma nierealne oczekiwania, które nie mogą się spełnić i stąd jej frustracja. I ja mam wątpliwości, czy to na pewno jest chorobowe
      Ufff na gmatwałam...

      Usuń
    4. Jak żyje w świecie życzeń nierealnych to już blisko do urojeń, to po prostu nie jest Mama którą pamiętasz to nowa Mama, jej odsłona pod tytułem Staruszka +. Człowiek się zmienia jak mu życie dyktuje a na starość dochodzi zanik tkanki mózgowej, co robi swoje. To jest już inna osoba a Ty pamiętasz jej dawną, dla Ciebie najlepszą wersję i zachodzisz w głowę jak mogła się tak zmienić i rozważasz czy to aby na pewno tylko fizjologia. Najsmutniejsze jest ze osiągając pewien wiek mamy szanse na podobne przypadłości, dlatego ponoć wybrańcy bogów umierają młodo coby im tych radości starości życie oszczędziło.:-/

      Usuń
    5. Jest jeszcze inna wersja tego co przeżywasz. Po prostu ta łagodna, miła mama nie istniała. To ty miałaś życzeniowe spojrzenie na nią przez całe życie. Tak się dzieje bardzo często. Sama tego doświadczyłam. To tylko wersja. Ale jedna z możliwych. Nie widziałaś prawdziwej mamy. I to nie jest krytyka :-) Ani mamy, ani ciebie. Zobaczenie ludzi takich jakimi są i zaakceptowanie, zawsze przynosi ulgę.

      Usuń
    6. Aniu Bzikowa ta łagodna mama istniała i w dalszym ciągu jeszcze jej trochę zostało. Jak już pisałam to jest bardzo złożone i nie da się opowiedzieć tego co dzieje się w mojej mamie i tego co dzieje się we mnie. To znaczy ja nie potrafię.

      Usuń
    7. Mario, ja wiem. Tylko świat jest taki, jak myślimy, że jest. A myślenie można zmienić. Czego ci bardzo życzę. Bo to duża ulga wtedy jest. Trzymaj się.

      Usuń
  15. Marija, jest złożone, fakt. Jednak z grubsza rzecz ujmując, zachowanie Twojej Mamy wynika w tej chwili ze zmian chorobowych, a nie ze złej woli i tego się trzymaj. Wiem, jakie to trudne, czasem niemożliwe, bo człekowi puszczają nerwy. Spróbuj patrzeć na Mamę trochę jak na dziecko i pamiętać ją taką, jaka była kiedyś. Teraz nie odpowiada za swoje słowa i uczynki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Generalnie temat ważny i bardzo mądrze, zwięźle potraktowany, ale ja mam dość rozmów na temat, który jest wałkowany przez polityków i dziennikarzy i każdy z nich wmawia tej drugiej stronie, kto zaczął.
    Jestem tym absolutnie zmęczona, czarno też widzę sytuację w Polsce. Co do mnie, moja matka mnie całe życie krytykuje, moje dzieci nigdy nie usłyszały nic dobrego na mój temat, więc po latach skutek jest taki, że się od niej odcięłam, dzieci też i co ciekawe moja sis też. Kiedyś to mnie bolało, starałam się, by o mnie inaczej myślała, teraz mam to w nosie, zupełnie mnie to nie obchodzi, bo jako matka nie dorasta mi do pięt. Nawet mi jej nie żal, jest dla mnie jak powietrze. Brzmi to pewnie dla Was strasznie, ale strasznie to ja miałam z nią, od dziecinstwa, ma to na co zasłużyła i na co się mocno napracowała

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale to nie brzmi strasznie. Po prostu podjęłaś racjonalną decyzję, jak dla mnie i przecież nie zrobiłaś tego ot tak, tylko po długich wewnętrznych walkach. Czasem inaczej się nie da.

      Usuń
    2. Masz, Aga, rację, to co dziesiątki lat przerabiałam w głowie, to moje. I tak, to był jedyne racjonalne wyjście dla mnie, ja w pewien sposób odżyłam, masz rację, inaczej się nie dało. Szkoda, ze tak późno, ale to matka, więc było to trudne. Gdyby to była koleżanka, to dawno bym sobie z tym poradziła, odcieła się, poszła w drugą stronę, tu nie było to proste.

      Usuń
    3. Na pewno nie było proste. I tym bardziej dobrze, że to zrobiłaś.

      Usuń
    4. Zgadzam sie z pierwszymi slowami - ze politycy nawzajem obrzucaja sie wyzwiskami, a potem kto pierwszy krzyknie "mowa nienawisci". To jak zabawa w pomidora, z lat dziecinnych. Drugie slowko na czasie to "hejt". Odmieniany przez wszystkie przypadki. Niedobrze mi sie robi, kiedy po raz kolejny to slysze. I mam poczucie, ze to mydlenie oczu, bo zupelnie o cos innego chodzi. No ale slowka sa chwytliwe i teraz kazdy jak papuga je powtarza, bo sie nowych nauczyl:(

      Usuń
  17. A to nie jest juz u mamy choroba? Moze potrzebne lekarstwa?

    OdpowiedzUsuń
  18. Basiu, ale u czyjej mamy? Bo nam się nałożyły kapkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedzialam Marii Nowickiej, ale mnie podmuch pior gdzies wywial :)

      Usuń
  19. Eee,bo w świecie panuje nienawiść,taka bez powodu.Może się bierze z ideologii,żądzy władzy i panowania nad światem.Może z głupoty różnych miernot.
    Trudna do okiełznania i niezwykle groźna,wprowadzona w czyn prowadzi do zbrodni i wojen.Skąd się bierze?Chyba nie z trudnego dzieciństwa.
    "Nienawidzili mnie bez powodu"-Ps69.Podobne słowa wypowiada Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy.
    Kochajmy się więc,póki czas;)

    Dobranoc Kury,u mnie odwilż.

    OdpowiedzUsuń
  20. Sonic, ale dziś już nie chodzi o to, co międli się teraz na okrągło, wszyscy są tym zmęczeni. Teoretyzujemy sobie a propos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, ale mimo wszystko kojarzy się , zwłaszcza to bezwarunkowo negatywne ;)

      Usuń
    2. Sonic - odcielas sie, rzucilas za siebie, ale masz blizny i na pewno jakas forme "niezakonczonego biznesu". Nie da sie inaczej. ale gratuluje i podziwiam, ze moglas uciec tak daleko, jak Ci sie udalo. I zyjesz normalnie.

      Usuń
    3. Krysiu, Twój komentarz mną trochę wstrząsnął. Trafnie porównałas z tymi bliznami. Tak, mam blizny, widzę je bardzo obrazowo, ale zaakceptowałam je, są cześcią mnie, ale trkatuję je jako oznakę powrotu do zdrowia, jako symbol gojenia się mojej psychiki, ale i ciała, bo jak psyche cierpi to i ciało niedomaga
      :*

      Usuń
    4. Rozumiem i zgadzam sie, ALE niezakonczony biznes...no wlasnie. w mojej glowie to bardzo wazne - exemplum - moj slubny na pogrzebie swojego ojca, ktorego prawie nie znal...ojciec sie przemykal przez jego zycie, z naciskiem na jakas nawet podswiadoma niechec ze strony mego slubnego. zreszta tamten tez sie nie staral. no i jak umarl tesciu, to slubny wybuchl placzem i wyszlo to, co jednak bylo niezakonczonym biznesem, bo nigdy mu sie nie udalo powiedziec ojcu, za co ma do niego zal, czyli wyrzucic z siebie to, co blizny zostawialo. a na codzien slubny zawsze wydawal sie osoba, ktora to rzucila za siebie. drugi przyklad (inna osoba) to niepogodzenie sie z ojcem, a ten ojciec nagle zmarl. Osoba musi zyc z przeswiadczeniem, ze nawet nie porozmawiala z ojcem na pewne tematy przed jego smiercia. Bo nawet jesli osoba neguje te mysli, to mnie sie widzi, ze demonty sie budza od zcasu do czasu. Dokoncz biznes, sonicu, nawet kosztem nerwow. nie w formie wygarniania a przedstawienia Twojego punktu widzenia na sucho i w faktach. Niewazne jakiego focha moze strzelac Twoja Mama, akurat tu to to jest w tle, tu Ty jestes wazna. Dla siebie. Wtedy bedzie zakonczony biznes. strasznie to zlozone i skomplikowane.
      Ja zyje z kamieniem mlynskim u szyi, ze nie bylam dobra corka i nie da sie juz nadrobic.

      Usuń
    5. Masz rację, Krysiu. Ten niedokończony biznes kolacze mi się po głowie od wielu lat. Jedynem wyjściem jest napisanie listu do mamy. To byłby długi list, więc ciągle nie mogę sie do tego zabrać i wiem, że kosztowałoby mnie to dużo nerwów, zbyt wiele przykrych wspomnień. List, bo "na żywo" nie mogłabym wszystkiego powiedzieć, nie dopuściłaby mnie do głosu, a z nerwów wiekszość bym zapomniała powiedzieć. Zastanawia mnie też czy warto, bo z jednej strony ja bym z siebie wyrzuciła cały swój ból, ale z drugiej strony myślę o matce, że jak jej by się z tym kiedyś umierało .. Kiedyś, myślałam, że byłoby mi jej szkoda, że to by usłyszała, że niech sobie żyje w swojej "prawdzie" Jest tak bardzo zapatrzona w siebie, tak bardzo wyidealizowana, ze chyba taki kubeł zimnej wody były szokiem dla niej.
      Chyba jednak będę musiała to rozliczyć, zakończyć biznes, jak mówisz, tym bardziej, że czeka nas podział majątku, jak wiesz , ech...chciałabym mieć to za sobą

      Usuń
    6. Sonic - to tym bardziej napisz ten list, zanim nie bedzie za pozno, bo inaczej bedzie sie ciagnac przez reszte Twojego zycia. owszem, urazisz Mame, ale taka sytuacja.

      Usuń
  21. Obejrzałam wczoraj ze starszą film "Tully" Przepiękny, mądry, niby mówiący o banale, życiu nas kobiet, matek i jak czasem jest trudno byc mamą. Muzyka w tym filmie jest przepiękna, stanowi cudne uzupełnienie, buduje napięcie i rozrywa serce. Kto nie widział, niech obejrzy :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Marijo Mama Twoja juz ma demencję i u kazdej osoby wyglada to troche inaczej, wiec trudno jest sobie z tym poradzic,ja patrzaca z boku na tescia i tesciowa juz to widzialam wyraznie natomiast jej synowie juz nie tak wyraznie . Ja wiedzialam, ze to juz nic nie da tlumaczenie, wyjasnianie itp.trzeba byc konkretnym, nie wchodzic w spory , w zawilosci, nie tlumaczyc, bo to nic nie daje, serio trzeba rozmawiac krotko i konkretnie,niech Mama ponarzeka, pozlosci sie, ale Ty miej swiadomosc , ze za chwile jej humor i pamiec sie zmieni, nie poddawaj sie tym emocjom , bo to takie błędne koło. Bardzo Ci wspolczuje, bo to bolesne doswiadczenia. Przytulam Cie serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje Dora że demencja wygląda u każdej osoby troche inaczej. Poza objawami które sa powielane, istnieje jednak pewne zindywidualizowanie. Jeden z błędów popełnianych przy takim potocznym rozumieniu demencji jest unifikacja objawów. Zresztą staruszków w ogóle sie unifikuje poprzez przekonania o tzw. osobowości starczej czy też potrzebach ludzi starych.

      Usuń
    2. Doro tez mi sie wydaje, ze najtrudniej jest zdystansowac sie najblizszej rodzinie. Dlatego wg mnie ma sens opieka pielegniarki dochodzacej czy nawet oddanie do domu opieki - osoby z demencja itp. chorobami psychicznymi, ale i fizycznymi. Osobie chorej zmienia to o tyle, ze ma fachowa, bezstronna pomoc, a rodzina nie jest wykonczona psych.i fiz. Z tym, ze u nas nadal oddanie chorego do domu opieki jest zle postrzegane... co jest bezsensu, bo nikt kto nie mial do czynienia z taka osoba nie wie jak ciezkie to zadanie i co gorsza moze trwac latami...

      Podziwiam bardzo, jesli ktos sam opiekuje sie chora osoba, ale rownie mocno kiedy decyduje sie oddac chora osobe w fachowe rece.

      Usuń
    3. Nupkowa, te fachowe rece kosztuja grube tysiace!

      Usuń
    4. Basiu, oczywiscie! Czy wyobrazasz sobie tak ciezka pomoc gratis???

      Mam najlepszy przyklad za sciana - ciezko chorego, niewidomego i bezradnego czlowieka, nad ktorym zneca sie psychicznie ta czarownica! Juz pomoc pielegniarska bylaby odciazeniem, nie mowiac o domu opieki (oni maja 2 pracujacych dzieci w wieku 50+ dobrze sytuowanych oraz wnuka pracujacego 20+). Ale ze to prymitywni ludzie, to beda na dziadku oszczedzac...robiac mu z resztki zycia pieklo. Bardzo mi go zal, niezaleznie od tego jakim byl mezem i ojcem. Mam nadzieje, ze los jest sprawiedliwy i odplaci czarownicy w stosowny sposob, za kilka lat, kiedy to ona bedzie odchodzila:(((

      Usuń
  23. Ach, no i trzeba troche oszukiwac, podstepem naklaniac do wielu czynnnosci, dopoki sie da.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Marija, ta przypadłość tak ma. Obojętnie czy nazwiesz ją demencją, czy Alzheimerem. Bywa zadziwiająco logicznie, jak mówisz, tyle że wszystko jest urojone. Gdyby ktoś nie wiedział, mógłby się nie zorientować, że coś jest nie tak. Nasza Mama w obecności osób trzecich potrafiła jakoś tak się zmobilizować i zachowywać się całkowicie normalnie, uśmiechać się, rozmawiać. Tak jak pisze Dora. Spróbuj nie dać się emocjom, bo to Cię wykończy.

    OdpowiedzUsuń
  26. Dzięki dziewczyny!
    Mój rozum wie to o czym piszecie, ja największy problem mam z emocjami właśnie, bardzo powoli uczę się im nie dawać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze pare sesji z terapeuta by sie przydalo. Ja wierze w dobrych terapeutow, bo oni naprowadzaja Ciebie na odpowiedzenie sobie na pytania. I strasznie ciezko jest przyjac to, ze to juz nie jest TWOJA Mama....sciskam.

      Usuń
  27. Macie tempo w gdakaniu.
    Już nic nie dodam, bo idę do łóżka, zastanawiałam się dlaczego mi nogi zmarzły, a zapomniałam włączyć ogrzewanie.
    Jeszcze się pochwalę, ruszyłam się wreszcie i matrycę do grafiki zrobiłam. Mam nadzieję, ze do jutra mi ochota nie minie i skończę wieczorem jak wrócę z dyżuru. Dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  28. Łooo matko chciałam edytować a usunęłam...w sumie chciałam napisać, że jakaś taka pusta jestem w środku i już mi się nie chce walczyć z wiatrakami. Mowa nienawiści...była, jest i będzie...tak, jak fałsz i obłuda, ale też empatia i bezinteresowna dobroć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpięłam się pod Twój komentarz i zanim go opublikowałam, Ty swój usunęłaś, więc nie było sensu, by mój wisiał w próżni - też usunęłam.
      Ja nauczyłam się żyć na luzie i nie walczyć z tym, na co nie mam wpływu. Jest mi tak dobrze. Tak, jak mówi Twoja koleżanka, mam wybejane na wszystko.

      Usuń
  29. Masza; masz rację. Z wiatrakami walka nie ma sensu. Tak jak pisałam wyżej, wpływ na innych mamy znikomy bądź żaden. Dlatego warto jedynie pomyśleć o sobie i o tym co sami robimy - sobie i innym. A na marginesie - ktoś kto widzi wokół nie tylko zło, ale tez empatię i bezinteresowną dobroc nie wydaje mi sie "pusty w środku".
    Dzięki Kurki za dyskusję. Oddalam sie w wiadomym kierunku. Dobrej nocy!

    OdpowiedzUsuń
  30. Dzień dobry, w biały poranek, w Łodzi. Sypie grubo od północy, więc jest biało. Na osi około zera. Gustaw wynosi z pudełka po kolei wszystkie zabawki, a najlepiej Mu pasują piszczaki...😵😵

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepszy jest na świecie :D

      Usuń
    2. Boguśka, piszczaki? Ukręciłaś sobie sznur na własną szyjkę?

      Usuń
    3. a Gutek jeszcze nie wygryzl piszczalek z piszczakow? Dziwny pies.....

      Usuń
    4. Genialny pies na fb na filmikach to i Bogusi oglądam :D

      Usuń
    5. Dwie piszczałki kupiłam nieświadomie, że to piszczałki, a jedną dostał w sklepie, jako bonus. Pierwszy mój pies, który je uwielbia, ale nie wygryza dziur w nich - a szkoda...

      Usuń
  31. Mario, ja coraz częściej widzę takie niuanse w zachowaniu mojej Mam, mimo, że jest do tej pory super sprawna, jak na swój wiek 90 lat. Przerabiałam to z moją chrzesną, która nie rozpoznawała swoich dzieci i wnuków, z Mamy siostrą - na szczęście dzieci zabrały Ją do siebie, ale ja od czasu do czasu mam rozmowę telefoniczna ze Stanami, bo ciocia coraz mnej pamięta i ogarnia, ale ja narazie jeszcze jestem ostatnią deską ratunku, gdy upiera się na powrót do domu i ja Jej tłumaczę, że jeszcze trochę musi być u dzieci.
    Ps. Po ulicach jeździ ufo, czyli zaczęli odśnieżanie na potęgę. 😆

    OdpowiedzUsuń
  32. Cześć Kurencje,
    u nas bajkowo. Śniegu jeszcze trochę przez noc napadało, więc muszę ( chcę ) odśnieżyć ścieżki i bramę i pas przy drodze. Ach, jak to lubię! Gdyby na olimpiadzie sportów zimowych było odśnieżanie, to, ho ho, może byłabym w drużynie narodowej. Tylko ciekawe, czy sprzęt bym miała ten sam - moja łopata ma kolor wściekle różowy.
    W kozie ogień dogrzewa chałupę. Pies leży przed kozą i ogrzewa pupę. Za oknem biel w 100 odcieniach z akcentami grafitu. Zaraz kawka, do łopaty, do koni, do kocizny i dzień się rozkręci.
    A po zastanowieniu się nad tematem, wydaje mi się, że ta nieprzyjemna mowa po prostu łatwiej się w dzisiejszych czasach rozprzestrzenia, szybciej dociera, i ma większą siłę rażenia poprzez nowoczesną technikę. Bo jak kiedyś w liście jeden drugiemu napisał "ty ch..uju niemyty", ewentualnie mu to powiedział, to ten drugi w mordę mu dał, albo gdy list dotarł po 3 miesiącach to też mu odpisał albo nie. A teraz jeden napisze, a 100.000 przeczyta.
    Więc Mnemo ( wolę tę ksywkę ) ma trochę racji w tym, że tak było, jest i będzie ).
    Co nie zmienia faktu, że świadomość się przydaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amen siostro :-)
      U nas wiatr, słońce i śnieg znika rekordowo szybko. Grzyby, pleśnie i porosty wyszły znów na widok ogólny. Brunatna zima wróciła.

      Usuń
    2. Agniecha, sprzęt miałabyś biało-czerwony i wykonany z jakichś włókien węglowo poliuretanowo coś tam. I miałby aerodynamiczny kształt. Coś jak zimowa miotła dla czarownicy.

      Usuń
    3. Powtórzę za Anią Bzikową- Amen. Aga masz rację, siła rażenia teraz jest nieporównywalna i trzeba mieć końskie zdrowie psychiczne, by hejt unieść. Jednak dawniej życie było prostsze ;)

      Usuń
    4. Rzadko zdarza mi sie odsniezac, ale tez to lubilam! Jednak wole tymczasem, zeby sniegu byly nieduzo (jak teraz) i raczej zeby to juz bylo przedwiosnie. Oszukuje sie, no wiem, ale jakos trzeba jeszcze te 4-6 tygodni przetrwac bez dolka.

      Usuń
  33. Śnieżyca i paćka na drodze. A ja zaraz będę cwiczyć musiałam się srawić na rehabilitację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ćwicz, Mnasza, ćwicz. Wiosna nadciąga i kończyny sprawne się przydadzo.

      Usuń
  34. Dzień dobry.
    Jakieś śniegi gdzieś są, a u mnie nadal brudno, bo to co spadło w nocy wygląda jak niedoprana ścierka i mało tego. Mokro, +2, paskudnie.
    Miłego poniedziałku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa2, to tak jak u mnie. Nie mogę się napatrzeć na mazurską zimę, ale tam pewnie też topnieje.

      Usuń
  35. Helou Kurniku, 0 za oknem i pięknie bialusko, tylko jak zwykle nie odsniezone, nie posypane, trzeba uwazac. J nie pojechal jednak, no i fajnie.
    Udanego tygodnia !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dora, będzie cd remontu? Czy Chłopina tak tylko, odsunął sprawę na jeden dzień?

      Usuń
    2. Zadzwoniła szefowa matka,ze spoko luz, ona wyjezdza, nie spieszy sioę, oczekują go za tydzien. To został. Coś tam drobnego moze pogrzebie, z braku nowej lampy przerobimy stara;)

      Usuń
    3. Dobrego tyg. Doro! Nie przepracuj sie znowu! Cos czuje, ze bedziecie sie brac z kolejny pokoj;)))

      Usuń
  36. Osiemdziesiata siodma - alternatywny podium jest MOJ!!!
    No to tak - AT a mowiac po naszemu TA - lubie, odkrylam starsznie dawno temu i podsunelam ludziom, dla ktorych robilam zlecenia informacyjne (szukalam i zbieralam nowe artykuly, ciekawe ksiazki etc etc, artykuly czytalam, ksiazki przegladalam, spisywalam skrotowo, kopiowalam spis tresci, artykuly i TA bardzo sie przydaje w ...zarzadzaniu i wielu aspektach onego. Stad ja znam. a potem przyjrzalam sie temu w kontekscie rodziny i szerszego kregu. i zauwazylam, ze jesli ktos Cie traktuje z pozycji rodzica, to natychmiast zaczynamy sie zachowywac jako dzieci!

    ale wpis nie o tym jest.
    zgadzam sie z MM.
    a moje zycie jest upstrzone bledami. Dopiero jako stara baba zaczelam zauwazac roznosci we wlasnych Rodzicach. bo moze wplynelo to na moje bledy. kto wji.

    Bezwarunkowo negatywnie - to najczesciej pod wplywem jakiejs emocji, czesto to jest to, co potem czlowiek mowi "nie chcialam tego powiedziec". i sie tak zastanawiam - czy aby naprawde? wiec sama swiadomie sie uczylam i ucze warunkowo negatywnego jesli trzeba.
    a bezwarunkowe negatywne maja wlasnie te najgorsze konsekwencje :((( Moze AT/TA powinno byc przedstawiane w szkole. I cwiczone, bo zachowania dorosle daja uczucie osiagniecia czegos (NIE wygrania...) i uczucia sprawiedliwosci i zadowolenia.

    Dobra MM - jestem patologia? jakie mam odchyl - w koncu jestes majster w tych sprawach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opakowana, a kto nie jest upstrzony błędami? O swoich wolę nie myśleć, ale to w końcu były moje wybory i do nikogo nie mam pretensji. Trochę do rodziców za wieczną krytykę i niezadowolenie z moich osiągnięć, bo to się czka do usranej śmierci, a przecież nie tylko klęski mam na koncie, jak każdy. Ale mam też rozum, który pozwala (a przynajmniej powinien) zrozumieć to i owo. Jednak mieć żal a rozumieć to dwie różne sprawy. Trudno wykluczyć poczucie rozżalenia, chociaż rozumie się motywacje, bo wszystko mogło się potoczyć inaczej. Czy lepiej, tego nie wiem.
      Bezwarunkowo negatywnie zdarza się każdemu i trudno (mnie) to sklasyfikować. Bo to chlapnie człek w nerwach choć nie zawsze tak myśli, ale co chlapnięte, to chlapnięte i cofnąć się nie da. I tu przyznaję Ci rację - czy aby na pewno chlapnięte w nerwach, bez złej intencji. Gotowa jestem uznać, że jednak nie. Złe słowa zawsze wypowiada się w jakimś celu - żeby dopiec, wkurzyć, pogrążyć - intencje są jasne. A to, że człek żałuje i chciałby cofnąć złe słowa, wynika z egoizmu. Bo jeśli chcemy cofnąć, to znaczy, że mamy w tym jakiś interes. Omatko, zaraz się zaplączę.

      Usuń
  37. Bardzo ciekawy i trudny temat. No dałyście mi dziewczyny do myślenia. Z krytyką, z mową nienawiści sobie absolutnie nie radzę. Dużo łez wyleję zanim ocenię coś racjonalnie. No chyba trzeba się do tego przyznać, że stale i wciąż szukam akceptacji i pochwał.
    Myślę, że to wynika z bardzo niskiej samooceny. Pracuje nad tym, najchętniej wybrałabym się na indywidualną terapię, żeby poradzić sobie, z niechwalącymi rodzicami, nie udanym związkiem i jego lubością do zaglądania do kieliszka. Posiłkuję się tym co znajdę w internecie. I to na tyle :-)

    OdpowiedzUsuń
  38. Graszko, każdy średnio wrażliwy człowiek słabo radzi sobie z krytyką i każdy szuka akceptacji i pochwał, to ludzkie. Byle nie przekraczało to jakichś tam granic ani w jedną, ani w drugą stronę. Jeśli przekracza, staje się męczące lub wręcz nieznośne dla otoczenia. Myślę, że to przypadłość naszego pokolenia, taki był model wychowania, a i świat był kompletnie inny - w jednym sensie lepszy, w innym zdecydowanie gorszy. Co nie znaczy, że nasze dzieci nie cierpią z tego powodu, bo mimo najszczerszych chęci jakąś część naszego bagażu niosą - i dobrą, i złą.
    Terapia pewnie przydałaby się każdemu, chociaż osobiście, im jestem starsza, tym mniej mnie to przekonuje. No i trudno o dobrego terapeutę, bo namnożyło się pseudo terapeutów bez stosownej wiedzy, wręcz bez uprawnień. Kiedy widzę osobnika (-czkę), w wieku na oko 25 lat, który (-a) otwiera swój gabinet i prowadzi najróżniejsze terapie, to nóż w kieszeni mi się otwiera. Ktoś taki nie może mieć stosownych uprawnień, papierów, jak zwał, tak zwał. Z tego co wiem, to długi proces i MM może nam to rozjaśni. Hochsztaplerów nigdzie nie brakuje, ale tutaj są szczególnie niebezpieczni. Wszak "grzebią" w ludzkim mózgu.
    O kosztach nie wspominam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj gdyby tak MM zechciała znaleźć czas, byłoby super :-)

      Masz rację, takie czasy były. Z drugiej strony, patrząc na historię zastanawiam się gdzie Ci nasi dziadkowie, rodzice mieli nauczyć się dobrze wychowywać dzieci. Wojny, głęboki komunizm. Czytam teraz książkę jak budowano Nową Hutę, przy okazji oglądnęłam Człowieka z Marmuru. Tak, to były zupełnie inne czasy

      Usuń
  39. Ludź to generalnie krytyki nie lubi, głaskanie lubi i pochlebianie. Cała sztuka jak tylko głaskaniem i pochlebianiem ludzia należycie do życia społecznego przygotować, żeby ludź się czuł dopieszczony i w zgodzie ze światem kiedy zachowuje się w porządku wobec innych. Cacy ludź, cacy! ;-) Ja niestety jestem z tych krytycznie nastawionych, podobno złośliwa bywam ( hym... ślepi i głusi, toż ja sam miodek ;-) ), nie potrafię na zawołanie wykrzesać z się zrozumienia, dla takiego prostactwa dobólnego na ten przykład. Dłuuugo mła zajmuje ogarnięcie sytuacji, wypłukanie z jadu własnego i podjęcie skutecznych działań, no chyba że ona taka na ostrzu noża to wtedy jakoś jaśniej mi się widzi i jak to mawia Mamelon "załatwiasz sprawę żeby była załatwiona". Niestety rzadko udaje się mła załatwianie tylko pochlebstwem i ciumkaniem, choć czasem się zdarza i mła się wówczas czuje dobrze. W stosunkach międzyludzkich marchewkowanie bardziej odpowiada mła niż okładanie kijem. Zresztą myślę że każdy lubi bywać tym dobrym, nawet seryjny morderca miewa takie ciągoty. Ech, powinnam popracować nad charakterem choć szansę na jego zmianę marne ( z powodu zapyzienia )!
    Co do dwudziestopraoletnich specjalistów - zdarzajo się cuda na polu nauk ścisłych, na polu nauk społecznych jakoś się nie zdarzajo. Kwestia doświadczenia jest nie do przeskoczenia, że tak sobie rymnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co powiesz, jak ktoś jest dobrym terapeutą, a z drugiej strony znasz go prywatnie, i wiesz, że jago życie osobiste zdecydowanie wymagałoby udania się na terapię? Ciekawe to są sprawy. MartoMarto, dawaj się zwierz, czy naprawiłaś samą siebie?

      Usuń
    2. Kasia Miller :-) I wszystko jasne :-)
      Wetnę się, można mieć popaprane życie i być świetnym terapeutą :-) Bo to pacjent ma zmienić swoje życie sam :-) Terapeuta to narzędzie, kiedy jest dobry i umie rozdzielić sferę osobistą i zawodową. Bo jak jest popaprany także w pracy...to zaszkodzi.

      Usuń
    3. Owszem, można byc terapeuta majac nieco popaprane życie. Trzeba jednak wiedzieć co ma sie spaprane i jak to może wpłynąć na relację z pacjentem. Od tego jest terapia własna terapeuty, do której jest w zasadzie zobowiązany. Poza tym istnieje jeszcze superwizja której terapeuta poddaje swoja pracę z klientem między innymi po to, ażeby uniknąć nanoszenia na relację z klientem/pacjentem własnych problemów.

      Usuń
  40. Cholera mnie bierze i za chwilę będę BN, tylko że na instytucję, a jej to wisi i powiewa.
    Poszłam sprawdzić jakie są szanse dostania się do lekarza, a tu mojego pierwszego kontaktu już nie ma. Zanim zdążyłam się przyzwyczaić już drugi się zmienia. Jest zastępstwo ale jak tu się leczyć jak się nie ma stałego lekarza?
    Zgniłe zimno mimo plusa na termometrze, co chwilę leci biała kasza i topnieje szybko. Muszę iść na dyżur, a tak mi się nie chceeeee.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa2; spodobało mi się "za chwilę będę BN". Może przyjmiemy do słownika kurzęcego - mam ochotę obdarzyć Cię BN! na przykład - czy to nie piękne, wręcz wytworne?

      Usuń
    2. A co to jest BN, proszę Kur?

      Usuń
    3. Agniecha; BN to bezwarunkowe negatywne - zajrzyj do posta powyżej

      Usuń
  41. Dz dobry, a u nas co?...szarowka! Snieg napadal, ale temp ok 0, wiec chlapa. Moze nie powinnam narzekac na pogode, zeby mrozy nie nadeszly?:P W ten sposob chlapowo-sniegowo przetoczymy sie do marca, a pozniej i kwietnia? Tylko ta szarowka tak zle mi robi na dusze:/ luty i marzec to dla mnie miesiace wyklete;) mogloby ich w ogole nie byc, ze wzgl na pogode. I od razu skok do kwietnia, ciepelka, slonca!

    A dyskusja zboczyla i jakas taka malo przejrzysta jest. Kazdy cos tam od siebie dodaje, ale glownie to co na sercu mu lezy, niekoniecznie zwiazane z tematem:P jako i ja zrobilam:) No coz, do powszechnych lamentow na rodzicow nie przylacze, do opisywania mojego stanu poczucia wartosci ani innych prywatnych.. O tym moge pogadac w 4 oczy z dobra kolezanka, ale jakos w internetach pisac nie musze. Dla mnie temat sie wyczerpal:) poczekam na kolejny. Dobrego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nupkowa, a od kiedy w Kurniku trzymamy sie tematu? zartujesz chyba, hrehrehrhe

      Usuń
    2. Własnie to chciałam napisać! W Kurniku tematów bez liku, niezależnie od tematu głównego.Opakowana, jak Ci tam rekonwalescencja przebiega? Boli jeszcze?

      U nas śniegu tony. Droga ledwie przejezdna była.Minus 5 na razie, ale zanosi się na 10.

      Usuń
    3. Nupkowa, tu każdy pisze o sobie ile chce. Tak się składa, że my się tu znamy dość długo, dużo z nas widziało sie na żywo, wiele nas tu łączy, wiele za nami miłych i smutnych sytuacji życiowych, co ośmiela niektóre z nas do zwierzeń. Kiedyś nikomu bym nie powiedziała o kłopotach z byłymi, z mamą, teraz wiem, że to nie ja powinnam się wstydzić, że moje problemy były lub są udziałem innych Kur, stąd ta śmiałość w opisywaniu swoich uczuć.
      A na temat... bywa tutaj ... czasem ;)

      Usuń
    4. Ale tu wszystko było na temat. Tematem jest jak pokazujemy siebie innym i jak zabiegamy o zauważenie. I wszyscy tu to robią :-) Cały czas jak podglądam Kurnik już kilka lat ;-) To się nazywa Życie.

      Usuń
    5. Izydoru - dziekuje za zainteresowanie. Idzie ku dobremu, po domu latam bez lagi, gubie tego lapacza, bo ciagle gdzies zostawiam, ale tak naprawde - jak cos leci na glebe, to slubny podnosi, mnie ten lapacz jest potrzebny do...zakladania majtek i porteczek, przynajmniej lewej nogawki do polowy. jutro otwieram ostatnie pudelko 10 zastrzykow, zaczynam byc dropiata na brzuchu, bo jednak siniaki mam...nie 15 ale ze 6 jest. dziwnie to wyglada....
      |Troche boli, czasem moge pospac troche na operowanym boku, ale nie dlugo i nie co noc. tez dziwne.
      Jutro ide na spacer do rogu i nazad - po sniegu juz prawie nie ma sladu.

      Usuń
    6. Bądź ostrożna na tym spacerze i nich nie boli!

      Usuń
    7. Pisalam do Ewy, wiec przekleje i tu:
      Ewo, jak zwykle pisalam o sobie, ale widze ze wiele emocji powstalo. Nie chce awantur ani polemik nt. Pisze o sobie, o moim podejsciu. Co robia inni to ich wylaczna sprawa. Ja tez na niektore tematy pisze otwarcie. Ale na bardzo osobiste nie. Nie w internecie.

      Usuń
    8. Nupkowa, do mnie ? :) bo ja Ewa, jakby co ;)
      kochana, emocje może tu są, ale dobre. Absolutnie rozumiem Twoje stanowisko, każda z nas jest inna i inny ma margines prywatności. Ja tutaj czuję się bezpiecznie, nie widzę zagrożenia, że ktoś gdzies moje słowa cytowac, lub o zgrozo wykorzystać przeciw mnie. A że mam matkę wyrodną, ewidentnie, to mam, może każdy to podac dalej, nawet jakby do niej to dotarło( chociaz na 100% nie dojdzie) to co? to super by było hahahahha
      Są tematy, których ja też bym tu nie poruszyła, bardzo prywatne, więc jeszcze raz powiem, rozumiem Cię

      Usuń
    9. hehhee:) no to niech zostanie, ze to do Ciebie pisalam:) Nie czuje sie tu zagrozona, raczej wciaz dosc swieza, a granice prywatnosci mam w innym miejscu. Ot, caly sekret.

      Np. mam kolezanki lubujace sie w opisach wlasnego okresu, bolu, zycia seksualnego z partnerem i moga to robic czesto i publicznie. Mnie to dosc zniesmacza, bo nie interesuje mnie az tak intymne zycie zadnej z nich i bywa nieco obrzydliwe dla mnie (ilosc wylanej krwii, stosunkow, pozycji czy dlugosc penisa partnera;P). Pisze o drastycznej roznicy otwartosci i szczerosci, celowo, dla przejaskrawienia, teraz.

      Ja takie rzeczy moge sobie omawiac z partnerem albo lekarzem, no ew. z 1 b bliska przyjaciolka, ale nie mam checi opowiadac o tym luznym znajomym, w tym z pracy np. One nie maja tego oporu. Musialam jakos delikatnie dac im znac, ze dla mnie to niesmaczne i nie chce tego sluchac.

      Podobnie mam np z religia, ktora jest dla mnie nawet bardziej prywatna niz seks i o niej w zasadzie z nikim nie rozmawiam. To moja, b osobista sprawa w co wierze, a w co juz nie.

      O rodzinnych sprawach nieco juz pisalam i to jest dla mnie akurat. Moze nie sa w tej chwili jakos palace czy istotne? Wole poswiecic uwage czemus innemu, co jest dla mnie na czasie.

      Dobry tekst z ta "wyrodna matka" heheheh. Rozumiem zupelnie, tez mysle ze tego nie przeczyta:DDD

      Usuń
  42. W sobotę i niedzielę, z powodu wysokiej temperatury (wczoraj +15) śnieg stopniał i hura! Dziś szaro, buro i wietrznie, ale nic nie pada i po raz pierwszy w tym roku sucho pod nogami.
    Traumy z dzieciństwa za niechwalenie nie mam, ale też nikt mnie nie krytykował.

    OdpowiedzUsuń
  43. Trochę w temacie- wpływ dobrych relacji na zdrowie i długie życie
    https://mamadu.pl/140843,co-sprawia-ze-jestesmy-szczesliwi-naukowcy-z-harvarda-juz-wiedza?fbclid=IwAR15ZBT0WeFI_m5PBfcWOwyPXDvDK5mp2_GP5jU41bvpUtazzlIrx-BQN-w

    OdpowiedzUsuń
  44. Mam nadzieję, że dzisiaj uda mi się wstawić komentarz, bo wczoraj pod poprzednim postem za cholerę nie dało rady:). Uprzejmie donoszę, że mieszkam na zadupiu w woj. śląskim.
    Jeśli mogę Hanę prosić o adres mailowy to napiszę maila.

    OdpowiedzUsuń
  45. "Nie ma czasu – tak krótkie jest życie – na sprzeczki, przeprosiny, zawiść, wyjaśnienia. Jest tylko czas na kochanie, i to w tej chwili, że się tak wyrażę" - cytat z Marka Twaina kończący artykuł, który podała Sonic i to powinno być motywem przewodnim życia...

    OdpowiedzUsuń
  46. A pewnie, że możesz, on tu zresztą jest gdzieś. 3babyzwozu@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  47. Na temat (o ile jest) dyskutujemy tutaj tak do 100 komentów mniej więcej. Potem jak cię mogie.

    OdpowiedzUsuń
  48. Dobry wieczór.
    Wróciłam z dyżuru, nadwątlone siły wzmocniłam spóźnionym obiadem, kaszlę mniej, ale trochę słaba jestem. Szarą paskudę, gdyby ktoś chciał, mogę przekazywać w dużych ilościach. Na szczęście smog został wywiany i opadł z mżawką.
    Nupkowa, tutaj ekshibicjonizmu nie ma, ale jak którą coś uwiera na duszy to pisze, bo tutaj nikt tego nie zlekceważy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, jak zwykle pisalam o sobie, ale widze ze wiele emocji powstalo. Nie chce awantur ani polemik nt. Pisze o sobie, o moim podejsciu. Co robia inni to ich wylaczna sprawa. Ja tez na niektore tematy pisze otwarcie. Ale na bardzo osobiste nie. Nie w internecie.

      U nas tez nadal szarowka, przymrozilo wieczorem, wiec jest sucho. Oby do wiosny!

      Usuń
    2. Ty się nie przejmuj, Nupkowo. Dyskusja z ikrą to fajna rzecz. A przecież ani Cię nie zmusimy do brania udziału w niej, ani też do nadmiernych zwierzeń. My też przecież nie obnażamy się tu, wbrew pozorom, aż tak. Więc niech lecą pióra, byle z kulturą i urokiem osobistym, którego tak przecież wiele w Kurniku.

      Usuń
    3. Agniecho: przeciez sporo sie odkrywam, zebyscie poznac mnie mogly, bom tu od niedawna. Ale widac mam gdzie indziej granice prywatnosci i po prostu nie chce mi sie wywlekac jakis takich osobistych spraw np.rodzinnych czy roznych przezyc akurat w internecie. Poza tym lubie miec feedback kiedy cos waznego o sobie mowie, a tu moze on byc, moze go nie byc itd. No ogolnie na takie bardziej pryw.tematy lepiej mi sie gada niz pisze. I w malym gronie, z osobami ktore na zywo znam itd. Widac tu wyraznie, ze sie roznimy pod pewnymi kwestiami, moze to tez sprawa wieku i np. tego ze mamy rodzicow w roznym wieku, dzieci lub nie itd. Kto wie jaka bede za pare lat? Moze tez bedzie mi wszystko jedno?

      Usuń
    4. Nupkowo, no popatrz, tu się tyle gada o prywatnych rzeczach, ekshibicjonistycznie czasem, a ty nadal jednak tu jesteś :-) Trochę ci się tu jednak podoba. Mimo tak rygorystycznie postawionych granic prywatności :-)Przyznaj, fajne te Kury :-)

      Usuń
  49. _7,głosnik mam przy biurku i mi Monteverdi tak napiernicza,że hej:)
    Snieg,slisko, w ogóle zima pełną gębą. J.zrobił ze starej lampy nieco nowszą, co było złote jest już biale:) No i ok, póki inna sie nie trafi,to niech ta sobie powisi.
    Wymysliłam,ze moze w stoliku ,tzw.telefonicznym, zamiast męczyć sie z czyszczeniem blatu,(nie chce zejsc klej,bo szwagier okleil blat okleiną,zadne nitro i inne takie nie dizalają, jedynie jak sie rozgrzeje opalarka,to troche schodzi,ale smierdzi) to np. naklepic jakiegos fajnego kafelka, albo dac szklany? Ale nie trafilismy do sklepu z płytkami.
    Jak myslicie dobry pomysł?


    OdpowiedzUsuń
  50. Dora, spróbuj czyścić WD40. Albo zeskrobać tzw. cykliną.

    OdpowiedzUsuń
  51. Jezdem Kury; z opóźnieniem, ale tak wyszło.
    Do Opakowanej; jestem pełna podziwu dla Twojej znajomości AT/TA. Podejrzewam tylko niejaka skłonność do deprecjonowania niektórych stanów Ja. I tu musze sprostować - WSZYSTKIE trzy sa równie ważne. Dopiero możliwość uruchamiania wszystkich w zależności od sytuacji i potrzeby daje równowagę osobowościową. Stan Ja Dorosły nie jest lepszy od Rodzica i Dziecka!
    Kury, które myślą że bredzę od rzeczy - jeśli chcecie, mogę przy jakiejś następnej okazji napisać coś o stanach Ja.
    Co do terapeutów w wieku 25 lat. Studia psychologiczne do pracy terapeutycznej jako takiej absolutnie nie przygotowują. Część studentów jednak już w czasie studiów szkoli się (za grube pieniądze zresztą) na różnych szkoleniach terapeutycznych. Tak więc niektórzy po zakończeniu studiów czy jakiś czas potem są już nieźle teoretycznie przygotowani. Ale tak jak piszecie. W tym fachu nie da sie byc rzetelnym bez tzw. doświadczenia życiowego.
    Moim zdaniem robotę terapeutyczną powinno się zaczynać w wieku ok. 30 - 35 lat i to też jeszcze nie z każdą grupą wiekową. 30 - latek nie będzie dobrym terapeutą dla 50 - 70 latka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stan Ja Dorosly chyba nie przynosi zgryzoty jak dziecko/rodzic, do tego w pomieszanych sytuacjach... tzn kiedy lepiej byc doroslym, a czlowiek zachowuje sie jak dziecko!

      Usuń
    2. zgadza sie; deprecjonuje....

      Usuń
    3. Opakowana; napisałam Ci długi komentarz i zjadło. No nic, jeszcze raz. Otóż Dorosły też dysponuje emocjami, myślę, że zgryzota też mu sie trafia. A to, że nie można uruchomic Dorosłego gdy jest taka potrzeba tylko włącza się Dziecko, to nie dlatego że z Dzieckiem coś nie tak, tylko jest jakaś blokada przy uruchamianiu Dorosłego. Istnieją przecież i zaburzenia funkcjonowania stanów Ja (kontaminacja, wyłączenie)

      Usuń
    4. Nie rozumiem. Co za AT i TA.?Chyba będziecie musiały zrobić następny wykład.

      Usuń
    5. no bo nie czytasz WSZYSTKIEGO< Agniecho - AT = analiza transakcyjna, TA = Transactional Analysis, hrehrherh

      Usuń
    6. A bo wszędzie te skróty. Brrr.

      Usuń
  52. Probowalam cykliną, wszystko sie rozmazuje, jedynie na goraco pod szpahelka powoli schodzi.WD nie probowalam jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  53. W uzupełnieniu. Rozpoczynając terapie psychologiczna należy sie koniecznie upewnić, że terapeuta ma jakieś certyfikaty, dyplomy ukończenia stosownych szkoleń. Bo - jak powiedziałam, same studia nie przygotowują do terapii. Przede wszystkim Warszawa i Kraków, te ośrodki organizują odpowiednie szkolenia. Ale tu mogę już być nie całkiem na bieżąco.
    I uciekac należy od terapeuty, który na wstępie zapewni, że "wszystko będzie dobrze", "na pewno sobie z tym poradzimy" czy coś w tym stylu. Bo on tego NIE MOZE WIEDZIEC. A jak uważa że wie, to hochsztapler.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto jestes terapeutka/psychologiem? Pytam, bo nie wiem?

      Usuń
    2. Nupkowa; no, obnażę się - jestem psychologiem, ale zdecydowanie bardziej dydaktykiem niż terapeutą, choc i terapeutyczne incydenty mam za sobą

      Usuń
  54. Z racji swego stanu i bycia jestem często do bólu szczera i szczerość sobie cenię. Ale jest szczerość i szczerość. Taka bez oceniania, wypływająca z Dorosłego Ja zupełnie mi nie przeszkadza i nawet ją cenię, także jeśli jest krytyczna. Nie cierpię tej fałszywej szczerości pełnej jadu i szpil, nie cierpię atakowania dla podniesienia czyjegoś ego. To boli, a właściwie bolało, kiedyś. Teraz patrzę na takie osoby tak, jak na to zasługują, a jeśli nastają, to albo się usuwam, albo z pełną kulturą je tępię, jak już inaczej nie mogę. Na ogół ugodowy ze mnie człowiek i pozwalam im kisić się we własnych kompleksach, sama idąc swoją drogą. Na początku, kiedy poznałam AT, jakoś mi nie leżała. Teraz, kiedy ją trochę oswoiłam i kiedy widzę, że każdy składnik jest potrzebny i każdy wnosi swój koloryt, bardziej ją lubię. Ale jednak to Dorosły powinien być liderem. Rodzic jest bardzo przydatny, kiedy zamiast krytykować przełączymy go na tryb przydatnych wiadomości i znajomości tradycji, kiedy nauczymy go być opiekuńczym. A dziecko fajnie w sobie mieć, żeby zachwycać się światem i czasem zrobić coś szalonego, ale radosnego. Wiecie ile lat pracy to mnie kosztował, żeby wychować Rodzica i zmienić go z obrzydliwego krytykanta na opiekuńczego, dobrego i spokojnego? Ile czasu trzeba było i pracy, żeby pocieszyć skrzywdzone Dziecko z patologicznej rodziny, uspokoić rozbuchane emocje, pozwolić mu w końcu być radosnym i beztroskim? Uniknąć, na ile się da, użalania się nad sobą i wymagania specjalnej taryfy? "Bo ja taka wrażliwa jestem..." Jestem, no cóż. Tylko To lekcja do przerobienia, żeby pozostać wrażliwym wtedy, kiedy trzeba ( na krzywdę innych, na piękno, na wiele rzeczy poza mną), ale nie robić z tego narzędzia szantażu emocjonalnego w stosunku do innych czy sposobu na łechtanie własnego ego. To tylko cecha, jak wiele innych cech. Reasumując: z ludźmi otwartymi i rozsądnymi, takimi, z którymi można rzeczowo i bez emocji rozmawiać o wszystkim, mogę rozmawiać o wszystkim i łatwo przyjmuję ich krytykę (najczęściej jest ona warunkowa), natomiast ciągle uczę się tego, żeby emocjonalne (więc często subiektywne i nieprawdziwe) krytyki wychodzące od Rodzica i Dziecka spływały gdzieś obok, nie wywołując we mnie emocji. Niosą mi wiadomość o osobie, która je wypowiada, ale nie o mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, znowu masa skrótów myślowych, ale może zrozumiecie. Chodzi o to, że niektórzy używają takiej fałszywej "szczerości" jako broni, żeby człowiekowi dopiec pod pozorem troski o niego. Taka gierka. A inni mówią otwarcie, co czują, bez ukrytych kontekstów, bez złych zamiarów, w otwartości na dyskusję. Ta pierwsza "szczerość" boli i jest w niej masa krytyki, ocen i twierdzeń kategorycznych ("ty zawsze..." "ty nigdy"... "dla ciebie tylko..." itp). A nie powinna boleć, bo nie świadczy o nas, jest fałszem i iluzją tej osoby. Ta druga, nie boli, a przynajmniej nie powinna, jeśli dialog jest prowadzony między osobami dorosłymi, bez ukrytych kontekstów, i jest konstruktywna, bo pozwala wzrastać i lepiej rozumieć innych, a czasem też siebie.

      Usuń
    2. Ta pierwsza "szczerość" pachnie mi bierna agresją po prostu. Zwłaszcza kobiety są mistrzyniami w tym, bo my bardziej tłumimy uczucia. Więc wyłażą w takiej brzydkiej formie. Patrz, nawet z własnej wrażliwości można zrobić narzędzie do szantażu ;-) Mało kto się połapie. Trudno prowadzić dyskusję na tym drugim poziomie. Ludzie wszystko filtrują przez swoje własne programy. Ale to możliwe. Kurnik to robi :-) Choć i tu czasem iskrzy Życie :-)

      Usuń
    3. Co masz na obrazku na daszku? Nie widać za nic.

      Usuń
    4. To pytanie było do Bzikowej, rzecz jasna.

      Usuń
    5. Mnie uderzył ten fragment o używaniu swojej "wrażliwości", "krzywdy"jako narzędzia szantażu emocjonalnego. Bardzo to głębokie i prawdziwe, i oczywiście wieki temu zauważyłam takie zachowania u pewnego swojego znajomego i baaardzo go za nie nie poważałam, a dopiero wieki póżniej (5.02. godz. 07:41) u siebie. I co teraz, mam się przestać poważać jeszcze bardziej? Przecież już mam tak niską samoocenę... ;-)

      Usuń
    6. "Wciąż niepewni siebie, siebie niewiadomi
      pytać wciąż będziemy, pytać po kryjomu..."
      Rabarbara

      Usuń
    7. Agniecha, to nie jest proste. Czasem po prostu potrzebujemy współczucia i szacunku dla swojej osobowości, nie zawsze to jest szantaż. Granica cienka i subtelna.

      Usuń
    8. Snoopy tam jest, na daszku :-) Tak mi się spodobało, bo on ma fajne podejście do życia i obrazek energetyczny. A ja już taki samotny jeździec nie jestem, jak miałam poprzednio.
      No przestań, czemu sobie dokuczać. Ja też to robiłam, większość ludzi używa takiego narzędzia czasem. Dobrze zobaczyć, zajarzyć #metoo i może jakoś przepracować :-)I zaakceptować u innych i ne dawać się siorbać :-)

      Usuń
    9. Gorzka; nie należy wartościować stanów Ja. Tajemnica tkwi w tym, że w obrębie Rodzica i Dziecka istnieją możliwości negatywnego ich używania, a Dorosły ich nie ma. Dlatego czasem sie wydaje, że on jest lepszy. Ale to nieprawda. Rzecz w tym, żeby używać Rodzica i Dziecka w aspekcie pozytywnym. Nie da sie bez nich funkcjonować w pełni, jakkolwiek byśmy to rozumieli. Poza tym i Rodzic i Dziecko funkcjonalnie wewnętrznie sie dzielą. Potrzebna jest i pozytywna uległość Dziecka, jak i jego bunt, a i jego spontaniczność. Tak jak potrzebny jest zarówno Rodzic Ochraniający, jak i Normatywny (Krytyczny). Wybaczcie, że sie wymądrzam, ale lubię AT, a jest wokół jej rozumienia wiele nieporozumień i uproszczeń.

      Usuń
    10. Poleć jakąś lekturę na temat AT, proszę.

      Usuń
  55. Dzień dobry.
    Już nic mądrego nie napiszę, więc zwyczajowo komunikat pogodowy.
    Zero na termometrze, koloryt bez zmian, smogu nie ma.
    Dobrego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  56. Cześć Kurencje. Życie isskrzy słońcem w szronie. Termometr mówi -5 a prognoza twierdzi, że nie, że ma być -14 i szlus. I komu tu wierzyć? Że mróz, to widzę.Zzraz wylezie słońce zza górki i będzie jaśniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas minus 14 już jest, a było w nocy więcej, więc liczę, że będzie odwrotnie niż u Was, i trochę spadnie temperatura. Słońce niemrawo się pojawia. Nie mogłam wypuścić psa, bo mi zamki w drzwiach pozamarzały. Suszarka do włosów się przydała (leży sobie wraz z przedłużaczem w koszyku w sieni gotowa do zadań specjalnych, włosów nie susze nigdy suszarką).Takie atrakcje od rana.

      Aleście mądrze nagdakały Kurki. Nie na moją owczą głowę ani z wieczora, ani z rana. Mam niejakie pojęcie o AT czy TA, czytałam będąc nastolatką "What Do You Say After You Say Hello?", którą wtedy uznałam za genialną dla mnie i dzięki niej życie stało się zdecydowanie prostsze (po polsku opublikowano ją, gdy już byłam w zasadzie w "średnim wieku" z mężem i dwojgiem dzieci). Dziękuję niebiosom (a raczej rodzicom i nauczycielom), że byłam w stanie przeczytać ją wcześniej.

      Miłego wtorku Kurki!

      Usuń
  57. -15, brrrr, za to slonce wychodzi i spać się nie chce.

    OdpowiedzUsuń
  58. Łomatko,nie wiem o czem dyskurs,biez vodki nie razbieriosz.

    Natomiast.
    Ścieklica mię bierze na te pogody.

    Po drugie primo,szarpię się ze psem,żeby na nalać w gardziel syrop.Procedura wygląda tak: we szczykawkie nabieram porcję syropa,na mam rękach rękawiczki jak profesjonalna sanitariuszka,łapię go za łeb,on robi przysiady i przytupy.
    Drugie podejście:w przyklęku zakładam mu nelsona łokciem,jedną ręką rozdziawiam mu paszczę a drugą starając się nie wcelować jemu i sobie w oko,staram się wstrzyknąć lekarstwo,czasem z sukcesem,czasem na podłogę.W nagrodę daję mu porcyjkę mleka.Nie wiem jak dalej zniesiemy oboje te zapasy;)

    No dobra.Lecę po zakupy.Wczoraj pożarli wszystkie naleśniki ze szpinakiem,udelektowałam się j e d n y m!(podkreślenie autora).

    OdpowiedzUsuń
  59. Hanno a ten syrop z tych paskudnych smakowo? Bo może zwyczajnie mu z jakims samkołykiem zapodaj czy cuś. Szczykafko to bardzo niewygodnie i stresująco,ale jak nie ma innego wyjscia to ubolewam i trzymam kciuki. Długo to podawanie ma trwac?
    Ja idę na pocztę,w ten mróz siarczysty,a slisko na podwórku ,ze niech ich -tych co powinni posypywac, dunder swiśnie, ktoś wie co to jest dunder?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co to dunder ale tez uzywam tego okreslenia! Nawet nie wiem skad sie wzielo?:)))

      Usuń
    2. Dunder to jest szlag. Do trafiania.

      Usuń
    3. Hanna, ja na Frodku siadam, jak już muszę coś mu wepchnąć do paszczy, a nie mam pode ręką leberki. Daj mu syrop w żarciu, jeśli jest łakomy. W mielonej wołowinie? Moje zeżrą wszystko co zawinę w leberkie (wątrobianka).

      Usuń
    4. Moja babcia tak mawiała, dunder inaczej piorun:)

      Usuń
    5. Dora,pachnie normalnie,trochę słodkawo,jednak chyba niesmaczny.Pies poprycha chwilkę jak po kielichu bimbru bez zagrychy;)

      Nie Hana,na mojego nie wsiądę,wierzgałby jak ujeżdżany byk.Próbowałam do żarcia,ale powącha i odchodzi.Jedyny sposób to te strzykawki 5ml,akurat na jedną porcję(bez igły ofkors;),zasysa się i można wywijać na wszystkie strony,aż mu wceluję w jadaczkę.

      Usuń
    6. Hanna, mówię Ci, spróbuj z leberko.

      Usuń
  60. pod dłuższej absencji jestem tu z powrotem i czytam zaleglości .





    pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  61. Czołgiem Cottonara. Miłej lektury. Zależy odkąd masz zaległości. Mogłabyś (mógłbyś?) bąknąć czasem coś więcej, co nie?

    OdpowiedzUsuń
  62. U nas nieco jasniejsza szarowka i nadal ok zera, snieg zaleguje, chodniki suche. Zajmuje sie intensywnie roznymi sprawami i jakos czas mija. Zmeczenie zima obecne. Zauwazylam, ze jem wyraznie mniej warzyw niz jesienia i latem, postaram sie to nadrobic, bo stad moze byc zmeczenie. A poza tym byla pelnia ksiezyca, a przy pelni gorzej spie. Takze tym razem tak bylo. Kladlam sie nad ranem! Czas wrocic do rytmu normalnego dnia.

    Intensywnie pracuje tez myslowo nad pewnymi sprawami. Mam nadzieje, ze za moment beda efekty materialne tych przemyslen.

    Ciapek lekko choruje (biegunki) a Nupkowi odkrylam jakis guz?narosl? Bede musiala go zdiagnozowac, bo ma tez powiekszone wezly chlonne dluzszy czas i schudl od lata. Mam nadzieje, ze guz uda sie usunac szybko a reszta okaze sie niegrozna. Ach, te moje psiaki - zawsze cos z nimi sie dzieje, a ja umieram ze strachu:/ bylabym chyba najbardziej strachliwa matka na swiecie, gdybym miala dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  63. Nupkowa, taki strach jest nierozłączny z miłością. Nie ma rady.

    OdpowiedzUsuń
  64. Hej Kurki.
    Całe leczenie pewnie diabli wzięli, ale pogoda jak marzenie, słońce, lekko powyżej zera, smogu brak, dziecię na spacer wzięłam, potem do domu piechotą. Kaszlę o wiele mniej, lepiej się czuję, nareszcie w nocy porządnie spałam. Słoneczko takie piękne, zaraz chce się żyć.

    OdpowiedzUsuń
  65. Ewa2, dlaczego wzięli, skoro Ci lepiej? Choróbsko wzięli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to pisałam, to jeszcze nie byłam do końca pewna czy lepiej się utrzyma, bo najgorsze wieczory. Ale jakoś sie udało.

      Usuń
  66. Dzień dobry przy śniadanku Gucia. Za oknem zero. Ja dziś nie muszę nic załatwiać. Udanego dnia Kurki. 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń