środa, 15 maja 2024

DLA WAS I DLA NICH

     Ten post napisałam dla wszystkich, które przeżyły odejście swoich kotów. Ostatnio to była Kasia-Brujita, a trochę wcześniej Margaret i Dora. Chyba prawie każda z nas (a może nawet wszystkie) przeszła taką stratę i wie, jak to jest. Ja także znam dobrze to uczucie i dlatego, cóż, jak zwykle; napisałam wiersz. Taką pocieszajkę ♥


                                                                     KOTY, KTÓRE ODESZŁY

W niebiańsko wygodnych łóżkach,
na chmurkach miękkich i białych,
jak na puszystych poduszkach
śpią koty. Duże i małe.

Słońce je muska po brzuszkach
(bo słońce zawsze tam świeci),
leciutko pieści ich uszka
i gładzi puszyste grzbiety.

Drzemiąc w błękitnych welurach,
cierpliwie na coś czekają
i tylko przez dziury w chmurach
na świat co i raz zerkają.

Potrafią sięgać głęboko
do naszych serc zasmuconych.
Łapką  z nich troski wymiotą.
Albo machnięciem ogona.

I serca błogość wypełnia
i ulga, i miły spokój
na myśl, że będą tam czekać,
za progiem ostatnim. Koty.


                                                                                Songo.
                              16 listopada minie dziesięć lat, odkąd przeszedł przez Tęczowy Most.

        

                                                     

50 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Moja Kizia-Mizia pobiegła tuż po Songo, 30 grudnia minie 10 lat. Tak bardzo ją kochałam, że musiałam mieć takiego samego kota, płeć była obojętna. Wypatrzyłam w necie Bezę i kocham ją podwójnie, bo widzę w niej też Kiziunię.

      Usuń
    2. Przyszła do Ciebie i to nie w innym, ale w takim samym futerku ♥

      Usuń
  2. Ja nie stracilam jeszcze zadnego kota, Miecka jest pierwszym kotem w moim zyciu i na szczescie zyje. Tracilam za to psy i mysle, ze one taz tam siedza razem z kotami i czekaja na nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno. Myślę, że napiszę wiersz i o psach, ale za jakiś czas, żeby się nie powtarzać ;)

      Usuń
  3. Wiersz pokrzepiający, ale nie wierzę w niebo , czy to ludzkie czy zwierzęce, tak jak i w tęczowe mosty.
    Pożegnałam sporo zwierząt, 3 rybki, 2 chomiki, 2 myszki, swinkę morską, 2 szczurki, dwa pierwsze koty , dawno temu. Mieszkały w pracowni na strychu , kiedy tam pracowaliśmy szyjąc zabawki, spedzalismy tam cale dnie, więc nie były samotne, no i 8 lat temu odeszły dwa, a 7 miesiecy temu jeden.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wierzyć, nie wierzyć... Ale powyobrażać sobie można ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie miałam zwierzaka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy Twoim trybie życia chyba byłoby trudno.

      Usuń
    2. To by było niemożliwe.
      Ciekawa jestem, czy kiedyś będę miała lepsze warunki. Dzisiaj mi się śnił pies!

      Usuń
  6. Jak zwykle pięknie opowiadasz słowami , tym razem odbieram to bardzo pogodnie . Uśmiechnęły mnie te słowa i tak , koniecznie opisz gdzie biegają nasze psy , które odeszły , bo , że biegają jestem pewna .
    Właśnie w zeszłym tygodniu pożegnaliśmy psiaka córki , niby nie nasz a jednak bardzo przykro ;
    nasz też już niemłody i mimo , że pożegnałam już kilka psów w swoim życiu (całe szczęście wszystkie
    w należnym wieku ) i każde z tych pożegnań było straszne , to tego kolejnego sobie wyobrazić nawet nie mogę ...
    Sorry , że tak smętnie , ale u mnie akurat aktualny temat w rodzinie ; na dodatek 4 letni wnuk nadal nie zna prawdy tzn wie , że jego ukochany przyjaciel jest w szpitalu , mamy nadzieję , że będzie łatwiej za jakiś czas powiedzieć , że nie wróci ...
    ajda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak to odebrałaś, bo miało być pogodnie.
      Współczuję Ci, sytuacja jest rzeczywiście trudna, bo jak to wszystko tłumaczyć małemu dziecku...

      Usuń
  7. No to jeszcze raz, bo wcześniej nie chciało się opublikować. Ładny wiersz, i wcale nie smutny. Taki lekki, koci. Podoba mi się bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Agniecha, tak miało być; lekko, kocio i nie smutno.

      Usuń
  8. Wiersz niezwykle sympatyczny i ciepły Ninko :)
    Psiury swoje które odeszły wspominam z sympatią, nie wiadomo jaki los by je czekał gdybyśmy ich nie przygarnęli, a daliśmy sobie wzajemnie dobry czas. Myka też żeśmy przygarnęli i także dajemy sobie dobry czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Marija.
      Te przygarnięte są najfajniejsze.

      Usuń
  9. Nie żegnałam nigdy kotów, ale niestety żegnałam psy i za każdym razem zostawała rana w sercu, która zabliźnia się, ale nie do końca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli rana się zabliźni, to i tak czasem boli.

      Usuń
  10. Wiersz jak plasterek kojący, mła się bardzo podobie. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, znaczy, że się udało :)

      Usuń
  11. Ninko Kochana!!!!!!Wiersz jest przepiękny ,chwyta za serce i pociesza ,pociesza ,a to takie ważne,bardzo Tobie dziękuję ! Pożegnałam już trzy koty wszystkie bardzo kochane ,ale Bobisław żył ze mną 1/3 życia!Dalej się rozklejam jak o nim mówię ,ale dzięki Tobie wiem ,że jest dobrze!A Futerka teraźniejsze są przekochane!I już mogę wziąć na ręce i przytulić!Bardzo Ninko dziękuję!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja Ci dziękuję za Twoje zachwyty ♥♥♥

      Usuń
  12. Ninko,czy mogę skopiować Twój wiersz i podesłać córce?

    OdpowiedzUsuń
  13. Ninko, prześliczny wiersz, a mnie łezka się poturlała. Przypomniałam sobie kotkę Grażynkę, która nauczyła mnie kotów i od której zaczęło się wszystko, co kocie w moim życiu. No i wszystkie moje pieski, które odeszły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się przypomniało, że dla Grażynki napisałam wiersz.
      Ale tak, wszystko się przypomina...

      Usuń
  14. Ninko, próbowałaś pisać dla dzieci?

    OdpowiedzUsuń
  15. Z myślą, że to dla dzieci, nie. Ale niektóre wiersze nadają się dla dzieci, szczególnie historie o kotach GosiAnki, np. historia Stefci Bąbel, Diega, czy "O czym myślą koty" i pewnie parę innych :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurencje najmilsze, jeszcze nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się żeby moje plany na pobyt w kraju legły w gruzach. Wszystko wyszło na opak. Na szczęście w. jednej sprawie pomogła mi Rabarbara. Nie chcę się rozdrabniać ale już na wejściu usłyszałam co muszę załatwić ze spraw rodzinnych. Wyjścia nie miałam.
    Ninko, słodkie te kociaki na chmurkach. A ja jak zwykle popłakałam się gdy po raz kolejny czytałam wiersz dla Miki, byłam w Z. bo to dwa dni temu trzecia rocznica minęła jak odeszła i A mnie ciągle Jej brakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bacho, wiesz, jak to jest z planowaniem; tak jak w znanym przysłowiu. Współczuję Ci, ale fajnie, że chociaż w jednym Rabarbara mogła Ci pomóc. Pozdrów ją od nas przy okazji.
      O Mice myślę często, a już zawsze, kiedy usłyszę cokolwiek o Zakopanem.
      Przytulam Cię mocno, wiem, jakie to trudne.

      Usuń
  17. Ninko, wiersz jak zawsze - jak zawsze!! - trafny i lezka leci...

    OdpowiedzUsuń
  18. Ledwo otrzepałam piórka po podróży i zasnęłam snem sprawiedliwego na mojej spalnej grzędzie a tu pobudka bo ogrom prac na działce czeka, codziennie wracam padnięta, chociaż do pomocy mam pana, który chętnie pracuje ale muszę cały czas przy nim być i pokazywać jak i co (bo to spec. od IT) ale nic to, najważniejsze, ze cieżkie prace wykona, to nawet dobrze robi takie fizyczne zmęczenie na przewietrzenie szarych komórek. No to człapię zmęczonymi łapkami w stronę spalnej. Założyłam czołówkę, żeby Was nie budzić .
    Pogoda przepiękna, +21/24 i bezchmurne niebo.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bacho, dobry pomicnik na wagę złota, dobrze, że go masz! Nie zatyraj się!
    U mnie po porannym burzowym deszczu zrobiło się słonecznie i 20 st.
    Pozdrswiam !

    OdpowiedzUsuń
  20. Dora, dzisiaj spowolniłam. W nadchodzącym tygodniu ma być piękna pogoda i dość ciepło, więc chcę zrobić jak najwięcej ale bez szaleństw, za tydzień będą burze i ochłodzenie. Drugi pomocnik ma we wtorek wywieźć wszystkie worki, jakieś 9 sztuk z chwastami itp. i wszystkim co sie nie nadaje na kompost.
    Acha, nie wiem czy wspominałam, że zanim rozmontowano rusztowania wokół domu J. zastała któregoś dnia w sypialni, rozciągniętego i drzemiącego na łóżku, puchatego rudasa sąsiadów i tak sobie kilkakrotnie przechodził dopóki rusztowania nie zniknęły. J. jest bardzo kociolubna więc tylko się cieszyła z odwiedzin.
    Kurencje FB nie wiecie co słychać u Naczelnej? No i u jej czterołapnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naczelna ma się dobrze i jej czterołape, o ile wiem, również. Przydałoby się parę zdjęć z Kuriozy, nie? Ja gumna nie posiadam, mogę się chwalić tylko balkonem, ale na razie mam mało roślin i mało dekoracji. Sytuacja jest jednak rozwojowa :DDD

      Usuń
    2. Heh, a to miłe takie kocie wizyty , chociaż zdziwienie pewnie było spore😃

      Usuń
  21. Wczoraj, z okazji Dnia Matki, byłyśmy na obiedzie - moja siostra i ja z córkami. Planowałyśmy spacer, ale nie dość, że w połowie drogi na obiad złapała nas (Dorotę i mnie) burza z ulewą i gradem, to ledwie po obiedzie kupiłyśmy sobie lody, znów zaczęło kropić i musiałyśmy prędko zasuwać do samochodu. Na całe szczęście siostra z siostrzenicą zdecydowały, że wezmą samochód, bo lało znów tak, że wycieraczki nie nadążały zbierać wody z szyb. Miałyśmy pospacerować po Starym Mieście i po parku, a tu zonk! A na nasze osiedle ta druga ulewa wcale nie dotarła.
    PS
    Dla Kurek fejsbukowych; nie dziwcie się, że prawie skopiowałam komentarz, nie chciało mi sie powtarzać :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Co tu znowu pustki na grzędzie a kąty kurzem zarastają?
    U nas pogoda jak złoto. Ptaszęta świergolą, a te co nie świergolą, rozpieprzają mi grządki warzywne. Te kosy, które wyuczyłam, że truskawki są niejadalne, odkryły, że cała masa jadalnych dżdżownic zasiedla podwyższone grządki, i robią mi tam straszliwy rozpirz. Wyrywając młode siewki, kopiąc doły ( nie dołki, nie dołeczki, tylko doły ), wyrzucając cebule mieczyków ( mała nie jest taka cebula przecież, a znajduję je wywalone metr dalej ). Wandale z tych ptaszków.
    Miłego dnia, a nie zapomnijcie kwiatków sypać z fartuszków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dopiero! Kosy przecież wcale nie są takie duże, a proszę, jaką robią demolkę.
      Kwiatków sypać nie będę, choć jako dziecko, oglądając z okna dziadków procesję, marzyłam o tym, żeby w białej sukience iść z dziewczynkami, z koszyczkiem płatków. Jeden z takich koszyczków do dziś widzę w pamięci: był owalny, pełen kwiatków białego bzu i jakeś dwa centymetry od krawędzi był wzór, również w kształcie owalu, zrobiony z kwiatków ciemnego bzu. Nie wiedziałam wtedy, o co chodzi w tym całym rytuale, ale sypać chciałam :D

      Usuń
    2. Kwiatki sypałam już jako trzylatka dopóki nie poszłam do szkoły. Raz całą procesję przeszłam w za ciasnych butach, tatulo mi je kupował, za to po procesji zaniósł mnie na rękach do domu ;)
      Sypało się najczęściej płatki piwonii, chodziło się także na Niskie Łąki po polne kwiatki. Ja sypałam kwiatki, a najstarszy brat jako ministrant szedł dzwoniąc dzwoneczkiem. Mama zaś niosła sztandar, tatulo zaś z chórem śpiewali.

      Usuń
  23. Nie ma o czym pisać zbytnio Agniecho. U nas polało , pare dn i nocy i z rzędu, to kwiecie samo się sypie. Przekwitają irysy, piwonie, rododendrony, kwitną naparstnice, róże i inne drobnice.
    Niezłá siłę odrzutu mają te kosy!

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja nie piszę za dużo, bo chciałabym coś optymistycznego, a o to niezbyt łatwo.
    Pogoda gwałtownie zmienna, że to tak określę. Wczoraj mi się udało, bo kiedy wychodziłam z domu, zaczynało kropić, przez całą burzę (około pół godziny) jechałam autobusem, a kiedy wysiadałam już świeciło słońce, choć jeszcze spadały ostatnie krople deszczu. A w nocy poderwał mnie na nogi potężny grzmot. Usłyszałam szum ulewy, więc wstałam, żeby pozamykać okna, ale już nie grzmiało więcej - albo nie słyszałam.

    OdpowiedzUsuń